Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2021, 09:51   #4
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Senna gromada powikłanych cieni
pełznie z nor ziemnych i gęstwy zieleni

poezja Molsuli



Oszołomiony chłonął Aran te zjawiska, niczym korzeń wierzby w mętną wodę wrosły. Przytłoczyły go swym ogromem, co spoza zieleni przepastnej wyzierał majestatem niewymownym. Pomniał jak Olsa mu prawił, że nim świat przez bagniska pożarty został, rozciągał się aż po gwiazd rubieże. W zasięgu ludzkich rąk były one jako dziś owoce na pospolitej czeremsze. Lecz przez pychę grzeszną kara surowa z niebios spadła i wspaniałości pozbawiła. Odtąd przez wieki potomkowie przebłagać chcą bogów, aby naturę świata odmienili łaskę okazując. Głusi pozostają jednak pradawni na wszelkie modły zanoszone i ofiary w tej intencji składane.

Ale insza rzecz słyszeć o tem, a insza własnymi oczy w ślady minionej potęgi wejźreć, co wniwecz obrócona. Tak tedy młokos podróż odbywał poza granicę świata znanego, nie będąc pewnym co widzi. Projekcje przeszywały jego zmysły, przestrach złączony z podziwem wielokrotnie wzbudzając. Czucie tracił, później na przemian napady gorąca z kłuciem zimnicy przejmującej odczuwał. Przestrzeń wokół drgała i falowała jakimś nieznanym sposobem poruszana. Czy to jaka grzybnia podstępem swe rodniki rozsypała? Czy ziela grubo porastające ruiny opary tumaniące wydzielały? Czy wreszcie miejsce aytherem na wskroś przesycone zostało? Nie wiedzieć co w istocie prawdą było, może i wszystko po trosze…

Jedynie zdało mu się, że jasnemu oku Oeyna już nie podlega i inna źrzenica go przenika. Świat, w którym inne prawa panują i władztwo roztaczają. Wezbrane te siły umysł pacholęcia porwały z echem eonów stapiając…


Na powrót w ciało wtłoczony nie mógł się odnaleźć w tej powłoce. Jak gdyby nagle zyskał pewną dojrzałość, przeczącą jego wzrostowi i budowie. Rozmasował członki z odrętwienia je budząc, lecz zgoła skuteczniej podziałał krzyk znajomy, któren ponad mroku zasłonę się wzniósł i przebił. Dotarło do niego gdzie jest, kiedy na kształty okoliczne zerknął, co wcześniej go tłamsiły. Teraz zaś, już niejako oswojon z nimi, nasłuchiwał dokąd z pomocą pobieżyć. Szczęściem wołanie, chocia słabsze, znowu ciszę przerwało wskazanie czytelne dawszy, na krąg czerniący się wśród ruin. Aran ruszył ku czeluści prąc przez gęstwinę, gdzie ginął całkowicie, momentami jeno czarną czuprynę ukazując. Nie zwracał uwagi na smagające go łodygi i liście bojąc się, że trop straci, uwagę swoją psując. Kiedy przy krawędzi otchłani stanął głos rozpaczliwy po raz ostatni wybrzmiał w gasnącym odruchu. Dreszcz go przebódł, kiedy cisza złowróżbna zaległa, jakby druh jego przepadł na zawsze przez bezdeń wchłonięty. Młody molsuli poczuł się bardzo samotny i bezradny. Wrodzony upór i odwaga sprawiły, że przezwyciężył strachy i do czynu się szykował.

Obszedł tajemniczą wyrwę szukając możliwości zejścia. Nikłe źródło światła dawał mu opalizujący kamyk onegdaj w jaskini przy porohu znaleziony. Poza tym liczył na zmysły swoje wyostrzone i dotyk palców, którymi podłoże badał, starając wywiedzieć się czy do jakiej wydolnej drogi ma dostęp. Bo przecie kompan jego musiał jakowyś sposób znaleźć, by w głębinę zapadliny się wtrynić...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 03-12-2021 o 09:54.
Deszatie jest offline