Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2021, 21:23   #79
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Roz w obu swoich wcieleniach miała nadzwyczaj pracowity dzień.
W bibliotece znalazła informacje o prowincji, część z nich nawet aktualnych, znalazła mniej lub bardziej uczone traktaty o wampirach.
Cytat:
Nie daj się zwieść ułudą życia władców nocy. Nie istnieje żadna mroczna klątwa, to był ich własny wybór, aby stać się wampirami. Karmią się ludzką krwią, ponieważ przedkładają swą własną cuchnącą egzystencję nad wszystko inne i jak już mówiłem, to był ich własny wybór.
Jest jeden słaby punkt wampirów: są tchórzami. Udowodnili to wybierając egzystencję wampira, zamiast zmierzyć się ze śmiercią. Udowadniają to codziennie o zachodzie słońca, kiedy powstają ponownie, zamiast zakończyć swój żałosny żywot. Wolą rozsiewać swoje przekleństwo zamiast je zakończyć. Ich jedynym motywem jest egoizm.
Nie znalazła jednak niczego co sugerowałoby jakąkolwiek reakcję w Prowincji na list Elektorki. Ale doszła do wniosku, że to nic dziwnego, bo niby skąd mieliby wiedzieć.

Wśród sylvańskich kupców w karczmie panowała nieprzyjemna atmosfera. Nie było ich w mieście tak wielu, a tu dopiero co jeden z nich zginął tragiczną śmiercią, bestialsko zamordowany, choć miał i strażników w swoim składzie handlowym, a nawet i osobistego.

O Oskarze za to nie dowiedziała się wiele - ale i szukanie wieści o dworskim szlachcicu wśród plebsu mogło nie przynieść wiele. To znaczy wieści dostała sporo, od "utopił się w rzece, mój szurzy może potwierdzić, choćmy panienko do mnie do domu, wypijemy, pogadamy" przez "wyjechał do Kislevu, sam mu futro sprzedałem" po "Zabił go Markus Eichelberger, właściciel karczmy "Nowy Sad", za dziesięć koron powiem gdzie mieszka", tyle że żadna wersja nie powtórzyła się więcej niż raz.

***

- A ten Gustaw nie narobił sobie tam wrogów? Elektorka sugestii, że to ona odpowiada za śmierć brata, że choćby miała z nią jakikolwiek związek, płazem nie puści. Zadałby pytanie i z ciemnicy by nie wyszedł, nawet jeśli szlachcic. Jak wróciła wtedy sama, z Altdorfu zdaje się, po tym jak zginął, to niejeden za niewczesne słowo na kopach wyleciał, czasem aż do wieży. O Leosie się nie wspomina na dworze. Czy ktoś by się chciał za niego mścić to już poza moją wiedzą. A protesty przeciwko podziałowi prowincji to były, a jakże. Głównie kupców, bo to kolejne bariery, myta i łapówki. Ale się obie kobiety, von Liebowitz i von Toppenheimer, uparły. I fakt, kto gardłował nadmiernie na ulicach przeciwko pomysłowi Najjaśniejszej, mógł gardłem zapłacić, jak się za daleko w krytyce zapędził.

- Pięć - poprawił Galeba Starszy - Ma pięć głosów. Trzy północne prowincje siedzą w jej kieszeni. Tylko ją było stać, by pożyczyć im pieniądze i zgodzić się na odwlekanie spłat. Jeśli zagłosują przeciwko niej zażąda zwrotu rujnujących ich sum.

- Imperator - natychmiast odpowiedział Starszy - Zgromadzenie, jeśli nie chcesz szukać tak daleko, też ma kilku majętnych członków. Ten człowiek, o którym mówiłeś. Sama Elektorka. My. Zwykle ci, którzy wprost gardłują przeciw, taka "widoczna opozycja" to są też ci, którzy tego by nie zrobili. Jeśli rzeczywiście doszło do takiej szalonej intrygi to pewnie odpowiada za to ktoś, kto słowem się nie odezwał, że podział jest złym pomysłem.

***

Detlef ze swoim wyglądem zaprawionego w bojach weterana wzbudził nadzieję w ochroniarzu. Mimo upojenia nadal potrafił sprawnie i szybko przekazać informacje. Bez niepotrzebnych ozdobników, samo gęste. Brzmiało to niemal jak raport. Najwyraźniej miał wojskową przeszłość.
- Kercht, kupiec bławatny. Choć Sylvańczyk, porządny chłop, płacił w terminie. Na dole skład i kantor, mieszkał na piętrze. Czterech strażników na dole na dziennej zmianie i tyluż na nocnej. Choć umgi, kompetentni, sam wybierałem. I ja na piętrze, tam gdzie sypialnie miał.
W nocy to było. Nikt alarmu nie podniósł. By wejść na piętro, trzeba schodami, a tam ja jestem. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Zaduszony został, szyja jeden wielki siniak.


Zwiedzanie świątyni także było pouczające. Na sztuce sakralnej Detlef się nie znał, ale dobrą robotę kamieniarzy docenić umiał. Postarali się także inżynierowie i rzemieślnicy, ani chybi także niejeden dawi brał udział w budowie. Były i płaskorzeźby i rzeźby zwykłe, były marmurowe, były metalowe, były i drewniane ozdoby na krokwiach pod dachem. Ba, niektóre rzeczywiście się ruszały - na przykład mechanizm zegara na wieży i Sigmar uderzający młotem orka tyle razy ile akurat wybijały dzwony. Rzeźby przedstawiały bogów, bohaterów, mityczne stwory, zwierzęta, rośliny... I tylko takiej przedstawiającej skavena nie mógł znaleźć.

***

Rudolf tymczasem zbierał zasiane wcześniej ziarno. Rozesłał sługi i rozpuścił wici, poprosił o spłatę przysług, poprosił o pomoc swojego mentora... i niczym pająk w pajęczynie oczekiwał na drgnięcie sieci. I doczekał się.

Kilka słów tutaj, kilka monet tam, kilka uścisków dłoni... Flick, mentor Kaufmanna znał się z wieloma osobami. Dostarczone pismo było jasne:
Ochotnik Rudolf Kaufmann został przyjęty do służby w Straży Miejskiej. A dokładniej, ma jutro zgłosić się do pracy w Archiwum Straży Miejskiej Nuln.
Ot, jeszcze jeden kupiec chce móc pochwalić się dziewczynie mundurem, ale nie chce ubrudzić sobie wydelikaconych rączek. Nikogo to nie dziwiło, a datek na rodziny poległych strażników zawsze jest mile widziany.

Jeśli ktoś miałby stworzyć taką truciznę, to zebrany wywiad wskazywał, że w Nuln tylko Mistrz Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim, medyk nagrodzony szlachectwem, do którego pewnie zgłaszano by się częściej gdyby nie jego zamiłowanie do chirurgii i eksperymentów, byłby do tego zdolny. Miał też ciemniejszą stronę (zakładając, że szaleństwo pewna doza ekscentryzmu była stroną jasną) - znał się na truciznach jak nikt. Ale czego spodziewać się po kimś, kogo dewizą herbową było "Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum."

Ale najtłustszą muchą w pajęczynie była inna wiadomość. Zupełnie nieistotna na pierwszy rzut oka i ucha. Przyniesiona przez chłystka, który wyglądał jak kupka nieszczęścia i domagał się złotej monety od pana Rudolfa, a dostał kijem po rzyci. Ale ostatecznie zaciekawiony Rudolf zjawił się na dole by dowiedzieć się, że jakiś żebrak czegoś od niego chce. Brzmiała ona:
- Podobno mnie szukasz. To samo miejsce co ostatnio. Przynieś pieniądze. A.
Gówniarz nic więcej nie wiedział. Daty spotkania też nie było. Alfons Ragorn, albo ktoś kto się pod niego podszywał, dał znak życia.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline