Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2021, 00:45   #29
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 09 - 2052.10.05; sb; zmierzch

Czas: 2052.10.05; sb; zmierzch
Miejsce: Detroit; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze salonu; jasno, ciepło, na zewnątrz zmierzch, ziąb, opad: ulewa, powiew


Stół w salonie ponownie skumulował wokół siebie wszystkich Żałobników. Była okazja aby się zebrać do kupy po wypadzie do Ligi i przy posiłku podzielić się wrażeniami i pogadać ze sobą nawzajem. Zwłaszcza, że zostali sami swoi. No i Nico. Do którego chyba nawet męska część Żałobników zaczynała się z wolna przyzwyczajać.

- Prochy nam się kończą. Jeszcze nic krytycznego no ale po weekendzie to już wypadałoby kupić nowe. - przypomniał technik. Na którego huknął Skaza aby wrócił wreszcie do rzeczywistości zamiast śnić na jawie o trumnowych karesach z Amarante. Ta bowiem po powrocie z Ligi wpadła jeszcze na chwilę do siedziby Runnerów ale głównie w mroczne, piwniczne rejony gdzie urzędował Ash. No a potem pożegnała się i pojechała do siebie. Zaraz potem zaczęło lać jak z cebra. Jakby pogoda chciała zaserwować coś odmiennego po tym gradzie co padał w połowie dnia. Wciąż padało.

- No dobra. To zrób listę co komu potrzeba. - zgodził się Roger pakując sobie do ust kolejną porcję makaronu. Wraz z nim przeżuwał pewnie kto miałby po weekendzie pojechać po te prochy. Wygolony na krótko technik skinął głową obiecując niemo, że zrobi taką listę.

- A widzieliście tego bolida na ścianie? Ja pieprzę ale fura! Ciekawe czy jest prawdziwa. Jeździ i w ogóle. - Geronimo wciąż wydawał się zafascynowany tym sportowym ścigaczem jaki wisiał na ścianie pokoju narad jak jakies trofeum.

- A dziewczyny naprawdę ściskały się z Katy w sekretariacie? - Ash zapytał o to co akurat przegapił. Bo przez to bycie wewnątrz trumny nie widział scenek w sekretariacie.

- No pewnie! Dała nam całusa i klepnęłam ją w tyłek! Leci na nas jak 102! Przecież wam mówiłam no to teraz sami widzieliście. A to co miała na szyi to dostała wczoraj od nas. Jak nosi to znaczy, że lubi. - Lola dalej nawijała swój makaron bajery na uszy kolegów jakby wczoraj w kolejce po juchę u Raidersów wcale nie panikowała, że sekretarka ich spławi i się wypnie i jak to teraz coś pokażą kumplom. Tylko jakby już od pierwszego spotkania w biurowcu Katy nie mogła oderwać od nich oczu i leciała na nie obie bez opamiętania.

- Ta ptasia czaszka? To od was? - zapytał Roger a blondyna radośnie pokiwała głową twierdząco.

- A dała wam majtki? - irokez zapytał z fascynacją i nadzieją w oczach zerkając to na jedną to na drugą blondynkę.

- Nie no nie przesadzaj Gero. Przecież to był sekretariat i tam było pełno ludzi. Zresztą sam wdziałeś. - Mila przekrzywiła głowę i posłała mu wymowne spojrzenie, że chociaż Katy leci na nie obie bez opamiętania to jednak była w pracy i musiały zachowywać jakieś pozory. Chociaż brunetka faktycznie pożegnała się z blondynkami ciepło jakby były dobrymi koleżankami a ona była zwykłą sekretarką. A nie tą najfajniejszą w całym mieście.

- Dobra to w poniedziałek tam wracamy. A potem pewnie pojedziemy do brudasów. Stawiać ten maszt czy co tam będzie potrzebne. Jak będziesz się lepiej czuł to możemy cię zabrać. Wrócisz na swoje śmieci. - Roger wziął się za planowanie tego poniedziałkowego spotkania od strony ich paczki. I spojrzał na latynoskiego kuriera. Ten z dnia na dzień wyglądał coraz lepiej. Pod profesjonalną opieką Asha oraz czułą obu asystentek. To i nie było dziwne, że moment w którym dosłownie stanie na swoje nogi był coraz bliżej. A Skaza widocznie był gotów połączyć legalną wycieczkę w środek brudasowa z odstawieniem kuriera właśnie tam. Ten skinął powoli głową ale nie odezwał się.

- Ash wypytałeś tą swoją trumnową miłość o rafę? - Roger spojrzał na ich technika który ostatnio miał najwięcej kontaktów z czarnowłosą gotką. Ten speszył się nieco i pokręcił przecząco głową.

- To się wypytaj. Albo wy dziewczyny bo widzę nasz wampirzy amant traci głowę przy swojej bladolicej milady. - Skaza potraktował sprawę żartobliwie i wyrozumiale ale jednak nie ukrywał, że takie informacje od Parkerówy byłyby pożądane.

- Ale my z nią gadałyśmy. Znaczy Śnieżka. Ona tam była ale chyba była dziewczyną od roznoszenia kawy. Czy coś. - Mila stanęła w obronie ich kumpla dając znać, że one już się tym zajęły.

- Dziewczyna od noszenia kawy. Z Parker Lots. I to kupiłyście? - ton i mina ich lidera świadczyła, że jest przynajmniej sceptyczny co do takiej wersji. Lola zamrugała oczami ze dzwieienia i spojrzała szybko na swoją kumpelę co była przy tamtej rozmowie. A nawet ona głównie rozmawiała z gotką.

- No… No tak… A ty myślisz… Że co? - blondynka ponownie spojrzała na faceta z bielmem w jednym oku.

- Nic nie myślę. Ale wiadomo w czym się specjalizują Parkerzy. No ale jest szansa, że faktycznie tylko roznosiła kawę. - Roger chyba nie chciał robić jakiejś awantury z tego powodu. Raczej chciał uczulić, że ta sympatyczna gotka jaką dzisiaj gościli może mieć jakieś drugie dno do tego co mówiła. W końcu jej gang funkcjonował jako zawodowi zabójcy i szpiedzy do wynajęcia. Z drugiej strony jednak Sand Runenrs często byli najemnikami do wynajęcia, nawet daleko poza miastem. A sami “The Mourners” jakoś jak do tej pory nie funkcjonowali w ten sposób.

- Dobra to po prostu jak będzie okazja to z nią pogadajcie sobie. Myślę, że póki nam wszystkim po drodze to niczego nie odwali. Ale może wie coś o tej rafie czym się do tej pory nie pochwaliła. Nie zdziwię się jak dlatego Parkerzy wystawili właśnie ją do tej delegacji. Ciekawe od czego jest ten ich Olie. - Skaza wbił widelec w kolejną porcję makaronu i wyglądało na to, że raczej myśli na głos i dzieli się z tym ze swoją gangerską rodziną.

- Dobra, dobra weźmiemy ją na tapetę. Jakby co ja ją mogę wziąć do siebie do łóżka. Na stole też ją mogę wziąć. Brałeś ją na stole Ash? - blond hedonistka chcąc uspokoić ich lidera i niejako zejść na lżejsze tony zagaiła pół żartem pół serio o to jak ich cichy domator miał okazję poznać się z bladolicą czarnulką.

- No! Stoły do korojenia trupów też ją kręcą! I zostawiła mi to! - technik z entyzjazem pokiwał głową i po chwili grzebania po kieszeni wyjął jakiś zwitek materiału. Który po rozwinięciu okazał się damskimi majtkami.

- Uuu! Brawo! Brawo Ash! No to widzisz, teraz niuńka na ciebie leci jak na nas Katy! Aha jakby tu któregoś dnia Katy wpadła to do nas. Niech na nas poczeka jakby nas nie było. Musi być cierpliwa jak chce zaliczyć kolejny numerek. No co? Jak już tak przeskakiwała z nóżki na nóżkę z niecierpliwości no to już ją w końcu zaprosiłyśmy do nas. - Mila klasnęła w dłonie i przerwała posiłek aby wziąć trofeum technika do reki i obejrzeć je osobiście. Nawet ładnie je wyprostowała i zaprezentowała wszystkim przy stole aby nie było wątpliwości co Aaron porabiał dzisiaj na dole z bladolicą czarnulką. I gładko wróciła do swojej ulubionej ostatniej bajery o tym jak bardzo najfajniejsza sekretarka w mieście leci na nie obie. Ale efekt nadal był piorunujący. Chłopaki wciąż mieli miny jakby z jednej strony uważali, że to kompletnie niedorzeczne, żeby taka ligowa sława szalała za w końcu zwykłymi dziewczynami z podwórka. A z drugiej wszyscy widzieli fotki z ostatniej nocy z Katy no a dzisiaj poza Ashem jak się brunetka przyjaźnie zachowywała względem obu blondynek. Co w połączeniu z pewnością siebie bajery Mili dawało spore pole do różnych kosmatych dywagacji.

- Ona tu przyjedzie? Tutaj? Do nas? Katy? A czym ona w ogóle jeździ? - Gero zapytał z niedowiedzania. Ale i Roger patrzył jakby chciał znać odpowiedź na to pytanie. No bo jak jeszcze blondynki pojechały do “Cylindra”, potem do apartamentu Katy no to tak jeszcze to mogło wyglądać. Jakaś chwilowa fanaberia gwiazdy czy przelotna fascynacja obiema blondynkami. No ale jakby przyjechała za nimi aż tutaj… Właściwie na koniec cywilizowanego świata w tym mieście… Do nich, do malutkiego gangu, jednego z mrowia sobie podobnych który dopiero pukał do drzwi sławy a ostatnie zebrania i szansa otworzyły te drzwi. I tu miałaby przyjechać Katy? Sądząc po minach chłopaków to chyba uznali, że tutaj to już Lola przeholowała w tej bajerze.

- Nie wiem czym jeździ. Do “Cylindra” przyjechała sama jak już byłyśmy w środku. A do niej pojechałyśmy naszym. Rano też ją odwiozłyśmy naszym. I tak, pewnie, że przyjedzie. Przecież mówię wam, że szaleje za nami. - Mila udawała, że wcale nie dostrzega tego niedowierzania na twarzach chłopaków i mówiła jakby to była kwestia najbliższych dni kiedy brunetka ich odwiedzi.

- Dobra mniejsza z tym. W każdym razie dobrze, że trafiło na nią. Znaczy na Amarante. Jakby była jakimś killerem to jeszcze lepiej. Możliwe, że będzie partnerką Śnieżki w wycieczce do Strefy. I teraz słuchajcie. Bądźcie dla niej mili i w ogóle w porządku. Bo jakby udało się ją namówić do współpracy to mamy gotowe alibi. Albo się rozdzielicie i ty pójdziesz do ratusza a ona do rafy albo wymyślcie jakąś ściemę i obie pójdziecie do ratusza. Pewnie będzie więcej niż jedna wyprawa. Dlatego najlepiej jakbyście szły we dwie no i ją wziąć do spóły. - Skaza wyjaśnił swojej paczce jaką rolę przewidział dla czarnowłosej gotki. Nawet jeśli snuł to na podstawie domysłów i niewielu faktów jakie o niej znali.

- A skąd wiesz, że pójdą we dwie? Znaczy, że nie dadzą im kogoś jeszcze? Tam była jakaś Indianka od Huronów. Nie odzywała się ale była. I ci od Schultzów też właściwie nie wiadomo czym się zajmują. A Ortega nie powiedziała właściwie co brudasy będą robić w tymczasie. - Ash jakby wrócił na ziemię bo zaczął mówić całkiem sensownie.

- Może dadzą kogoś jeszcze. A może nie. Od nas idzie Śnieżka. Mogą jej kogoś dać ale nie sądze by więcej niż jedną czy dwie osoby. W końcu chodzi o to aby umieć znikać. A im więcej osób tym to trudniejsze. Nie sądze aby puścili tam więcej niż dwie, trzy osoby. Przynajmniej póki chodzi o rozpoznanie. Dlatego dla nas najlepiej aby trafiło na Amarante jako tą drugą. No i przekonać ich do nas i naszego planu. To wszystko by zostało w rodzinie. - Skaza wzruszył ramionami i dał znać, że na razie ten zarys planu jest w mocnych powijakach. I raczej są to ogólne wskazówki niż dokładniejsze wytyczne. I sporo jeszcze mogło się zmienić.

- To jeszcze nadstawiajcie ucha jakby się trafił ktoś kto zna ratusz. Pracował tam, grzebał w gruzach czy cokolwiek. Jakieś papiery, fotki, i tak dalej co by się mogło przydać do odnalezienia tego schronu też. - dodał rozkręcając to planowanie akcji w strefie coraz bardziej gdy przerwał. Słyszeli jak na zewnątrz zbliża się przez tą ulewę jakiś pojazd. A o tej porze, w początki sobotniego wieczoru to zbyt wielkiego ruchu na tym pograniczu runnerowej strefy nie było. Ale urwał mówić bo samochód słyszalnie zwolnil i w końcu się zatrzymał. I to na słuch to brzmiało jakby zatrzymał się przed frontem domu pogrzebowego. Skaza skinął na Gero i ten wstał, podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Odwócił się do nich i pokręcił głową na znak, że nie rozpoznaje wozu. Czyli nikt znajomy.

- Na pewno nie wiecie jaką furą jeździ Katy? - Roger zapytał dwójki blondynek siedzących przy stole. Pomysł, że mimo wszystko sekretarka naprawdę mogłaby tu przyejcac przez chwilę jakby sparaliżował wszystkich. Nawet Lolę co przecież przed chwilą trajkotała jakby to była czysta formalność. A potem podobnie jak kilka dni temu gdy jakiś ścigacz śmigał przez pół ich ulicy póki się nie rozsmarował na drugie pół ulicy, wszyscy zerwali się do okna aby zobaczyć co tam się dzieje. Z pierwszego piętra był niezły widok na czarną furę zalewaną ulewą.




https://i.pinimg.com/564x/cd/62/fa/c...29d371560a.jpg


Fura była obca. Szeptali chwilę do siebie zastanawiając się kto to mógł przyjechać. Myśl, że to mogła być Katy podekscytowała atmosferę.

- Jak to Katy a ja nie zdążyłem posprzątać… - szepnął z przejęciem Ash jakby sekretarka miała mu robić inspekcję piwnicy.

- O matko a ja nie wiem jakie mam wziąć kajdanki… I knebel… I resztę... Nie zdążyłam wybrać! - Mila też miała moment paniki gdy uświadomiła sobie, że właściwie to kompletnie nie jest przygotowana na zabawy u siebie z gwiazdą tego formatu. W końcu nie mieli ani prysznica z gorącą wodą ani nawet w ogóle wody w kranie. I standardem ich dom nie miał startu do apartamentów ligowych gwiazd jakie widziały ostatniej nocy.

- Coś nie wysiada. Pewnie leje za bardzo. O! Wysiada! - Roger też próbował cos dojrzeć w zapadającym zmroku. Widać było jednak ciemną bryłę samochodu w jakiej tylko reflektory oświetlały krople rozbijające się o asfalt, błoto i kałuże. Nie bardzo jednak widać było kto jest w środku. Jednak akurat jak mówił kierowca w końcu ich dojrzał a może po prostu postanowił wyjść. Bo drzwi z jego strony otworzyły się i wysiadł. Facet. W kapeluszu i ciemnym trenczu. Nonszalancko oparł ramiona o górną krawędź drzwi i sięgnął za pazuchę płaszcza.

- Kurwa chyba nie sięga po spluwę?! - sapnął Gero gdy uświadomił sobie co może oznaczać ten ruch. Zwłaszcza, że przy obiadokolacji to jakoś nikt z nich nie brał do jedzenia spluwy. Facet coś wyjął ale pstryknięty ogień zdradził, że to zapalniczka a nie żadna spluwa. Zapalił szluga. Niewielki płomień pozwolił też wreszcie oświetlić jego twarz. Na chwilę ale jednak. Twarz okolona charakterystycznymi bokobrodami.

- Leo! - krzyknęła Mila rozpoznając wreszcie kto tam stoi w tym deszczu.

- Ten od Schultzów? - Skaza zmrużył oczy chyba mając trudności ze ziddentyfikowaniem jegomościa stojącego na dole w zapadających ciemnościach. Mila potwierdziła radosnym ruchem głowy. I pomachała mu wesoło. W przeciwieństwie do samców co po raz kolejny nie okazywali się tak otwarci na przybycie kolejnego samca ściągniętego tu przez ich samice.

- Nie mogła przyjechać Katy? Albo Ortega. Też wyglądała na gorący towar. Albo chociaż tamta Indianka. Tylko jakiś sztywniak od Schultzów. Czego on w ogóle chce? - Gero wyraził swoje rozczarowanie i zdegustowanie takim przybyszem. A Leo jakby go usłyszał. Bo uniósł dłoń w uniwersalnym pozdrowieniu. Po czym wskazał palcem na okno w jakim stali. Zrobił przyzywający gest palcem “chodź tu”. Dobitnie wskazał na swoją maszynę. A potem gest pokazał dzidę wzdłuż ulicy.

- Ja z nim nigdzie nie jadę. - uśmiechnął się pod nosem Skaza i odszedł od okna jako pierwszy. Słysząc to Ash też odszedł. W końcu gdyby nie trik z trumną to w ogóle by pewnie nie opuszczał domu.

- Ja pedał też nie jestem. - widząc reakcję obu kolegów Xavier też odparł dumnie na znak, że jest ponad takie głupoty. I zostawił obie blondynki same przy parapecie.

- To jak chcesz to jedź. Chyba te ugniatanie tyłka mu się spodobało jednak. - Lola trzepnęła kumpelę w ramię i zachęcająco skinęła głową za okno.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline