WÄ…tek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2007, 14:14   #120
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Louise Claudel

Louise do tej pory niewnikająca w sprawy, które miały wyglądać na niedotyczące jej, pochłonięta tylko swoimi myślami, zajęta wyłącznie dbaniem o rannego i nie poddawaniem się swoim myślą, nie zwracała uwagi na otaczający ją świat. Jeszcze nie nadeszła kolejna noc, jej własne demony nie miały jeszcze prawa wstępu do jej głowy.
Nie zachwiany spokój markietanki wyniesiony z pól bitew pozwalał jej zachować jej zwykła maskę na twarzy nawet, gdy musiała zetknąć się po raz kolejny ze śmiercią.. A ta dla Baileau była już bliska.. "Głupi polaczku... Sama zatamowałabym krwawienie bez twoich brudnych dłoni do pomocy.." . Nie było jednak ani miejsca, ani czasu na rzucanie oskarżeń..

Do jej uszu dotarł kolejny odgłos wystrzału.. Który jednak nie zmienił dla niej nic, nie podniosła nawet głowy znad wiadra nieczystości by zobaczyć co się stało-za wiele już ich słyszała.. Dopiero bliska histerii panienka La Blance próbująca wydać jej jakiś rozkaz zwróciła jej uwagę.. Podniosła spokojnie głowę by spojrzeć na swą panią, lecz nie ona i jej życzenia tak naprawdę przyciągnęły uwagę kobiety, a poruszona kwestia jakiegoś lądu..

Chwilę później dziwna cisza wypełniła przestrzeń , a obraz zaczął się zamazywać... Louise zesztywniała na całym ciele, ale nie miała zamiaru się poruszać, więc nawet tego nie zauważyła, za to cichutki szept kapitana El Vincejo dotarł do jej uszu jak ryk gromu :

-Noirmountier..

Jedno słowo, a wydawało jej się jakby każda drzazga na tym statku zawodziła tę przerażającą nazwę, a każdy ten głos zdawał się być dziecięcy i odbijał się w jej głowie po stokroć razy.. Chciała krzyczeć.. Nie mogła.. Obok siebie usłyszała stłumione słowa modlitwy.. Matylda w swej dziecięcej naiwności zanosiła swój strach do Boga.. Lecz czego ona mogła się lękać? Była niewinna.. Zaś biały puch ogarniający wszystko zdawał się Louise morzem krwi, które nosiła na dłoniach przez całe życie.. Jak mogła być tak głupia, że złamała najważniejszą w swoim życiu przysięgę? Że nigdy, przenigdy tu nie wróci.. To ludzie.. Nie, nie ludzie.. To oni sami, ludzią zgotowali taki los.. Panowała cisza, ale w jej mózgu rozbrzmiewał nieprzerwanie krzyk.. Zalała się cała zimnym potem.. Zrobiła krok do przodu, zachwiała się, jednak nie upadła..

"...Pardonne-nous nos offenses,
comme nous pardonnons aussi...
"

Nie.. Nigdy.. Przenigdy.. Sama nie śmiała wymawiać tych słów.. Teraz opuściły ją już zupełnie resztki opanowania.
"Dzięcię, Boga nie ma...Za to są potwory...".
Cisnęła z rozmachem trzymanym jeszcze w dłoni wiadrem.. Z oczu pociekły jej łzy.. Miała tu nigdy nie wrócić.. Nigdy.. każdy wie, że ziemia nie zapomina..
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 05-09-2007 o 14:20.
rudaad jest offline