Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2007, 22:25   #111
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
11 V – pod wieczór, Kanał La Manche, nieopodal plaży w Noirmountier

Nie mając innego wyjścia Fitzpatrick zaufał, iż Wilson wie, co czyni. Choć opowieść nim wstrząsnęła, starał się nie pokazać tego po sobie. Skinął jeno kapitanowi i rzekł:
- Słuchajcie Wilson, Francuz coraz bliżej. Nie bardzo chciałbym skończyć jak ów generał na plaży. Śmierć jednaka, czasem bólu mnie lub więcej, ale po tym wszystkim ciemność i pustka. Tam nie ma nic, więc nie starajmy się przejść na drugą stronę. Masz konkretnie jakiś pomysł jak ujść tej upierdliwej łajbie? – Lekkim skinieniem głowy wskazał za plecy, w kierunku ścigającej ich fregaty. – Jeszcze chwila odczytamy bez użycia lunety nazwę francuskiej krypy, a chwilę później twój bryg pójdzie na dno. Możesz podpłynąć bliżej lądu? Fregata ma chyba większe zanurzenie? Da nam to coś czy nie? W razie czego dopłyniemy jakoś do brzegu. Lepsze to niż utopić się.
Odwrócił się plecami do kapitana:
- Powiadasz, że palili ich żywcem, ćwiartowali. Mordowali jednako czy mężczyzn, czy niewiasty, czy wreszcie dzieci… Straszne rzeczy opowiadasz panie Wilson, straszne rzeczy.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 01-09-2007, 03:06   #112
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Matylda tym razem nie mogła ukryć swojego oburzenia. Bardziej zaszokowana słowami Fitzpatricka niż przestraszona historią Wilsona, wbiła w Lorda gniewne spojrzenie. Wyglądała na zdenerwowaną.

- Co też pan opowiada! Jak pan może, jak pan śmie!? - zignorowała tym razem wszelkie zasady dobrego wychowania i po prostu na niego naskoczyła - Boże, widzisz i nie grzmisz! Tam nie ma nic? Ciemność i pustka?! Głupstwa, ogromne bluźnierstwa! Sam się panie przekonasz jeśli będziemy tam płynąć po zmierzchu, sam zobaczysz te utrapione dusze, które nie mogą zaznać spokoju. Dusze niewinnych, którzy zostali bestialsko zamordowani! Moi bracia - panie świeć nad ich czystymi duszami! - a byli to bardzo dobrze wykształceni ludzie, opowiadali mi o tym miejscu, widzieli wszystkie te okropności! Również oni już nie żyją, są w królestwie niebieskim i ja tam ich odnajdę, tam staniemy się znowu rodziną! Szczęśliwą rodziną! Więc nie mów mi, panie Fitzpatricku, że tam nie ma nic, bo narażasz się nie tylko Bogu, ale i mnie!!

W oczach Matyldy zalśniły łzy. Najwyraźniej Lord musiał poruszyć jakąś czułą nutę w jej duszy, bowiem milcząca i nieśmiała dotąd dziewczyna niespodziewanie wybuchła usłyszawszy tych kilka słów...
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 01-09-2007 o 03:10.
Milly jest offline  
Stary 01-09-2007, 10:28   #113
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
11 V – pod wieczór, Kanał La Manche, nieopodal plaży w Noirmountier

Fitzpatrick spojrzal bez wyrazu na kobietę:
- Już pani skończyła? Cóż, to powinna być pani szczęśliwa, bo jeśli kapitan Wilson niczego nie wymyśli, to wkrótce będzie pani mogła być szczęśliwą. A teraz proszę przygotować się do zejścia na ląd. Nie wiadomo, czy nie będziemy musieli tego robić w pośpiechu.
Caspar odwrócił się od kobiety i ponownie wbił wzrok w powiększającą się sylwetę francuskiej fregaty.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 01-09-2007, 18:58   #114
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
W Matyldzie gniew zawrzał z podwójną siłą, zaczerwieniła się mocno na policzkach. Chciała coś powiedzieć, ale zrozumiała, że cokolwiek zrobi wielce szanowny pan Lord i tak zignoruje ją lub powie coś równie zimnego i okrutnego. Wpatrywała się przez krótką chwilę w jego plecy i fala nienawiści wstrząsnęła jej ciałem. Drugi raz w życiu czuła coś podobnego, obrzydzenie i nienawiść równie silną, jak do Napoleona, człowieka który odebrał jej braci. Sama nie wiedziała dlaczego ten nadęty, zimny bufon ma nimi przewodzić, dlaczego ktoś TAKI miałby wydawać im rozkazy! Odwróciła się gwałtownie, tylko suknia zafurkotała w powietrzu. Przez ułamek sekundy rzuciła wymowne spojrzenie w stronę pana Noiret i ruszyła przed siebie.

Próbowała uspokoić nerwy i ochłonąć. Odeszła jak najdalej mogła, a kiedy znalazła się przy burcie chodziła po kilka kroczków w tą i z powrotem. Wtedy dostrzegła Louise wylewającą jakieś nieczystości do morza. Nieświadoma tego, że pan Baileau wciąż żyje i kobieta się nim opiekuje, podeszła do niej, nadal z zaczerwienionymi ze złości policzkami.

- Wielce szanowny pan Fitzpatrick wydał rozkaz, aby przygotować się do schodzenia na ląd. Szaleniec! - zwróciła się do służącej - Zadbaj proszę o mój bagaż.

Nie czekając na jej odpowiedź znowu odeszła parę kroków, nerwowo zaciskając palce na medalionie. Potem podeszła do burty i zaczęła obserwować ścigający ich statek.
 
Milly jest offline  
Stary 02-09-2007, 01:05   #115
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Daniłłowicz już jakiś czas trwał przy Wilsonie i Fitzpatricku- w końcu po ostatniej brawurowej obronie ich statku załoga darzyła tego Polaka niemałym szacunkiem. Tym razem jednak nie miał ochoty na politykę, nie miał zamiaru także sprzeciwiać się z Casparem- jego decyzja wydawała mu się w pełni słuszna. W końcu przeszłość przeszłością, ale od historii i pamięci o zmarłych ważniejsza jest ich misja.

- Rozkapryszona gówniara. Nic tylko do morza przy brzegu i niech sama sobie radzi.- skomentował reakcje le Blanc, uśmiechając się krzywo. Przez chwilę jeszcze stał na pokładzie, po czym samemu ruszył w kierunku drzwi do swej kajuty, na odchodnym rzucając jedynie krótkie "Do zobaczenia na lądzie."

Ląd oznaczał kolejny rozdział ich misji, ten najważniejszy- a im bliżej jej zakończenia, tym bliżej do marzeń Samuela. Marzeń, które jeszcze nigdy nie zdawały się być tak realne...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 02-09-2007 o 01:10.
Kutak jest offline  
Stary 02-09-2007, 13:23   #116
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Bryg "El Vincejo" - wieczór 11 V między 21 - 23. Polecam przed czytaniem powiększyc obrazki.

Z wysokiego klifu schodziły pierwsze pasma mgły, by z z minuty na minutę tworzyć coraz większą, kłębiastą warstwę. Marynarze wyraznie przestraszeni patrzyli co raz to na zbliżającą się fregatę to na zanikające w zmierzchu i białej zasłonie wysokie ściany klifu.

Wyraznie pochłodniało, wkrótce też fregata pomimo że przecież ciągle się zbliżała zniknęła za białą ścianą. Usłyszeli armatni wystrzał, ale stłumiony, daleki jakby oddano go z wielkiej odległości. Lord popatrzył na Wilsona podnosząc w niemym pytaniu brew, kapitan jednak pokręcił tylko w zdumieniu głową patrząc z niedowierzaniem na otaczające ich zjawisko.

Zapadła nienaturalna cisza przerywana tylko zgrzytaniem desek i skrzypieniem lin.





Oni natomiast płynęli jakby w kokonie stworzonym z białej waty zawieszeni w biało-szarym niebycie. Niektórzy marynarze nie udawali teraz nawet że pracują. Jak urzeczeni wpatrywali w otaczającą ich ścianę mlecznej mgły, która rosła po bokach i z tyłu pozostawiając im tylko pustą czarno granatową przestrzeń z przodu, nierozświetloną jednak nawet najsłabszym blaskiem księżyca. Teraz już wszyscy przerwali swe zajęcia rozglądając się wokół w trwożliwym zdumieniu. Okręt stanął w dryfie.

Wkrótce jednak z przodu z owej pochłaniającej zda się wszystko ciemności wyłoniły się białe smugi. Z początku przypominały pajęcze sieci niesione wiatrem choć nikt nie poczuł nawet powiewu. Rosły, zdawały się pęcznieć zbliżając się do okrętu.





Wszyscy czuli jak ogarnia ich niemożliwy do opanowania letarg zamarli bez ruchu nie mogąc lub nie śmiąc drgnąć. Fitzpatrick chciał krzyknąć jednak z jego ust wydobył się tylko ledwo słyszalny szept. Matylda stężała z rękami opartymi o reling jak zahipnotyzowana wpatrując się w potężniejące sięgające już brygu smugi. Noiret zastygł z na wpół uniesioną ręką do znaku Krzyża, Daniłłowicz w koszmarnym zauroczeniu wpatrywał się w widok za bulajem, a Louise zamarła z wiadrem w ręku. Nawet majaczący Bailleu przestał rzucać się w gorączce.

Potężne teraz już, płużące się po powierzchni macki białego dymu objęły, otoczyły okręt w uścisku i ten drgnął, wyraznie drgnął ściągany w stronę potężnej siwej ściany podobnej do olbrzymiego, nadciągającego, utkanego z mgły lodowca.

"EL Vincejo" jednak bronił się.

Rację mają marynarze mówiący że każdy statek ma duszę i charakter. Wszyscy czuli jego opór, protest jęczących wręg wiążących kadłub, skrzypienie w daremnej obronie desek kadłuba, zgrzytania masztów. Bryg nie poddawał się, ale nieubłaganie pochłaniała go lepka biel. Niektórzy z załogi wypuścili z półomdlałych dłoni narzędzia a te bez najmniejszego stuku czy hałasu wylądowały niknąc w białym kobiercu jaki skrywał już pokład. Szare smugi osaczały tkwiących w bezruchu ludzi, wpełzając do ładowni , oplatając maszt i reje. Wkrótce też otoczyła ich mleczna zasłona.





Wokół nich zamknęło sie białe piekło, lecz załoga i pasażerowie odzyskali możliwość ruchu. Mogli brnąć po pas zanurzeni w lepkiej siwobiałej namacalnej teraz prawie gęstej brei jak ślepcy albowiem wyciągając rękę widzieli ją tylko do łokcia. Chcieli krzyczeć, z ich ust dobywał się jedynie szept lub rzężenie. Każdy ruch był powolny i ociężały, nie wiedzieli gdzie jest góra, gdzie dół tracili orientację, potykali się, padali na kolana, a tych pochłaniał biały całun. Niektórych ogarnęło szaleństwo, niektórych zwątpienie, nikt nie wiedział czy tkwią tu kwadrans czy wiek.

Wilson wychynął brnąc z ogromnym wysiłkiem przez zda się śnieżny puch choć przecież stał tuż obok Fitpatricka. Pot zamarzał na twarzy kapitana lecz dowlókł się do Lorda i zdołał wyszeptać mu do ucha - Noirmountier...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 08-07-2008 o 17:04.
Arango jest offline  
Stary 03-09-2007, 04:05   #117
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Matylda zesztywniała ze strachu. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w biel, zaciskając coraz bardziej sztywne palce na relingu. Łzy pociekły po jej policzkach. Nie mogła, a może nie chciała się ruszać...
Drżące wargi wciąż poruszały się bezgłośnie wypowiadając w kółko te same słowa. Wreszcie dziewczyna zmusiła się by wydobyć z siebie szept, najpierw cichutki, ledwie słyszalny nawet dla niej samej. Potem ogromnym wysiłkiem woli postarała się mówić coraz głośniej, stopniowo i powoli, aż z jej gardła wydobył się ochrypły, drżący głos, słyszalny na pokładzie. Matylda nie myślała o niczym innym, jak o dobywaniu z siebie słów, całą swoją uwagę skupiła jedynie na tym, by wciąż mówić. Wciąż to samo...

- Notre Père, qui es aux deux,
que ton nom soit sanctifié,
que ton règne vienne,
que ta volonté soit faite sur la terre comme au ciel.

Donne-nous aujourd'hui notre pain de ce jour.
Pardonne-nous nos offenses,
comme nous pardonnons aussi

à ceux qui nous ont offensés.
Et ne nous soumets pas à la tentation,
mais délivre-nous du mal.


Amen...
 

Ostatnio edytowane przez Milly : 03-09-2007 o 04:08.
Milly jest offline  
Stary 03-09-2007, 18:39   #118
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Wymierski

Generał nie stracił zimnej krwi na widok pościgu, ale zaczął układać plan wyjścia z tej sytuacji. Sprawa nie była łatwa. Goniło ich sześciu żandarmów, a oni byli zmęczeni długą jazdą, ponadto Pierre był ranny i widać było, że jest coraz słabszy.
- Słuchajcie panowie - odezwał się Wymierski tak aby jego towarzysze go usłyszeli, a głos nie niósł się zbyt daleko. - Musicie zrobić teraz wszystko co wam powiem, nie mamy czasu na długą rozmowę. Gdy dam znak, wszyscy się zatrzymamy i poślemy nasze konie aby biegły bez nas, a sami ukryjemy się w drzewach. Wy we dwójkę po lewej stronie, ja po prawej. Musimy to zrobić możliwie jak najszybciej, tak żeby wrogowie nas nie zobaczyli. Następnie, gdy tylko się zbliżą, będziemy musieli ich szybko zabić. Możemy oddać wszyscy razem sześć strzałów, nie możemy więc spudłować. Zrozumieliście ? - gdy usłyszał potwierdzenia, dodał - Wiem Pierre, że jesteś coraz słabszy, ale gdy tylko się z nimi rozprawimy, zajmiemy się tobą. Trzymaj się jeszcze trochę. Z Bożą pomocą nam się uda. Powodzenia Panowie - zakończył. Po chwili Wymierski dał znak towarzyszom. Szybko zeskoczył z konia i klepnął go mocno w zad, aby ten dalej biegł, a następnie schował się w drzewa po prawej stronie. Wyciągnął oba pistolety, dwustrzałowy trzymajac w prawej ręce. Gdy tylko żandarmi nadjadą, będzie miał z nich pozytek.
 
Van jest offline  
Stary 04-09-2007, 20:41   #119
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Wyraz obrzydliwej fascynacji na twarzy Daniłłowicza szybko ustąpił miejsca irytacji- Samuel bowiem wręcz płonął ze wściekłości. Napotkał podczas swych rozlicznych przygód wiele przeszkód, lecz każda była materialna, rzeczywista. Wielu wrogów stanęło na jego drodze, lecz każdego mógł zabić, unieszkodliwić czy chociażby poniżyć. A teraz zmagał się z czymś nienaturalnym, nieistniejącym, ze zwyczajną mgłą...

- Jeżeli w tej chwili ktokolwiek otworzy do nas ogień- wystrzelają nas jak kaczki...- powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego- zdawało mu się zresztą, że mgła nie tylko spowalnia, ale także tłumi wszelkie dźwięki niczym gruba ściana.

Ruszał rękami, nogami, karkiem- starał się ciągle ruszać. Pewnie z jakichś powodów złapały ich wszystkich mocne skurcze, mgła to tylko zbieg okoliczności. Ze wszystkich sił Samuel Daniłłowicz starał się odrzucić opcję, iż może być to jakakolwiek magia. A przed oczami znów miał dni na Haiti...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 05-09-2007, 14:14   #120
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Louise Claudel

Louise do tej pory niewnikająca w sprawy, które miały wyglądać na niedotyczące jej, pochłonięta tylko swoimi myślami, zajęta wyłącznie dbaniem o rannego i nie poddawaniem się swoim myślą, nie zwracała uwagi na otaczający ją świat. Jeszcze nie nadeszła kolejna noc, jej własne demony nie miały jeszcze prawa wstępu do jej głowy.
Nie zachwiany spokój markietanki wyniesiony z pól bitew pozwalał jej zachować jej zwykła maskę na twarzy nawet, gdy musiała zetknąć się po raz kolejny ze śmiercią.. A ta dla Baileau była już bliska.. "Głupi polaczku... Sama zatamowałabym krwawienie bez twoich brudnych dłoni do pomocy.." . Nie było jednak ani miejsca, ani czasu na rzucanie oskarżeń..

Do jej uszu dotarł kolejny odgłos wystrzału.. Który jednak nie zmienił dla niej nic, nie podniosła nawet głowy znad wiadra nieczystości by zobaczyć co się stało-za wiele już ich słyszała.. Dopiero bliska histerii panienka La Blance próbująca wydać jej jakiś rozkaz zwróciła jej uwagę.. Podniosła spokojnie głowę by spojrzeć na swą panią, lecz nie ona i jej życzenia tak naprawdę przyciągnęły uwagę kobiety, a poruszona kwestia jakiegoś lądu..

Chwilę później dziwna cisza wypełniła przestrzeń , a obraz zaczął się zamazywać... Louise zesztywniała na całym ciele, ale nie miała zamiaru się poruszać, więc nawet tego nie zauważyła, za to cichutki szept kapitana El Vincejo dotarł do jej uszu jak ryk gromu :

-Noirmountier..

Jedno słowo, a wydawało jej się jakby każda drzazga na tym statku zawodziła tę przerażającą nazwę, a każdy ten głos zdawał się być dziecięcy i odbijał się w jej głowie po stokroć razy.. Chciała krzyczeć.. Nie mogła.. Obok siebie usłyszała stłumione słowa modlitwy.. Matylda w swej dziecięcej naiwności zanosiła swój strach do Boga.. Lecz czego ona mogła się lękać? Była niewinna.. Zaś biały puch ogarniający wszystko zdawał się Louise morzem krwi, które nosiła na dłoniach przez całe życie.. Jak mogła być tak głupia, że złamała najważniejszą w swoim życiu przysięgę? Że nigdy, przenigdy tu nie wróci.. To ludzie.. Nie, nie ludzie.. To oni sami, ludzią zgotowali taki los.. Panowała cisza, ale w jej mózgu rozbrzmiewał nieprzerwanie krzyk.. Zalała się cała zimnym potem.. Zrobiła krok do przodu, zachwiała się, jednak nie upadła..

"...Pardonne-nous nos offenses,
comme nous pardonnons aussi...
"

Nie.. Nigdy.. Przenigdy.. Sama nie śmiała wymawiać tych słów.. Teraz opuściły ją już zupełnie resztki opanowania.
"Dzięcię, Boga nie ma...Za to są potwory...".
Cisnęła z rozmachem trzymanym jeszcze w dłoni wiadrem.. Z oczu pociekły jej łzy.. Miała tu nigdy nie wrócić.. Nigdy.. każdy wie, że ziemia nie zapomina..
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 05-09-2007 o 14:20.
rudaad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172