Scenka wspólna z Kermem Światło zgasło, a Mark w pierwszej pomyślał, że jakiś dowcipniś chce im "urozmaicić" życie. Co prawda w ciemnościach niektóre rzeczy można było robić dokładnie tak samo, jak w świetle dnia, ale widzieć, co się robi, to był pewien plus.
Ale złudzenia o dowcipnisiu wnet rozwiały się jak poranna mgła...
Jessica początkowo wprost zamarła w bezruchu. Kompletnie naga, mokra jeszcze spod prysznica, przed chwilą baraszkująca tam z jej "tygrysem", z ręcznikiem w dłoni zastygła w pół ruchu, wpatrując się w rozwalane drzwi. Uśmieszek z ust został starty w mgnieniu oka, zadowolenie z uciech cielesnych momentalnie zniknęło. Po chwili zaczęła się trząść na całym ciele, a ręcznik upadł na podłogę.
No i wrzasnęła. Bardzo głośno, histeryczne, na całe gardło. Z dłońmi we włosach, szarpiąc je w przerażeniu, darła się na całego, i nie miała zamiaru najwyraźniej przestać.
Wrzask Jess wyrwał Marka z szoku, w jaki wprawiło pojawienie się intruza. Odruchowo rozejrzał się w poszukiwaniu drogi ucieczki, której - z czego natychmiast zdał sobie sprawę - nie mogło być.
Dać się zatłuc pod prysznicem?
W życiu!
Mark szarpnął i wyrwał rurkę od zasłonki prysznicowej, jedyną rzecz, jaką można było od biedy uznać za broń. Z tym pożal się Boże orężem w dłoniach skierował wzrok w stronę drzwi. Miał zamiar dźgnąć napastnika, gdy tylko zorientuje się dokładniej, gdzie tamten się znajduje.
- Ja go zatrzymam, a ty uciekaj! - rzucił w stronę Jess.
- Idę po ciebie - drzwi zadudniły, co mogło jednak oznaczać, że nadal były zamknięte, a napastnik jeszcze nie dał rady ich wyłamać czy sforsować w jakikolwiek inny sposób.
- Uciekaj przez okno... - Mark popchnął dziewczynę w stronę okna. Okienko zbyt duże nie było, ale Jess była szczupła i zwinna, powinna móc się przecisnąć. Sam podszedł do drzwi i oparł się o nie, by utrudnić intruzowi dostanie się do środka. - Wołaj o pomoc! - dodał.
Uznał, że lepiej było dla Jess poświecić gołym tyłkiem przed całym światem, niż dać się rozszarpać. No i była nadzieja, że ten, kto poluje na Jess, rezygnuje z ataku, gdy dziewczyna ucieknie.
Blondi wyła, płakała, i trzęsła się na całym ciele… coś tam do niej jednak dotarło. Szybko założyła majtki i kurteczkę (i zbyt mocno szarpnęła zamkiem, który utknął na wysokości jej piersi) po czym spojrzała na Marka, na drzwi rozwalane przez "coś", i na okienko…
- Kocham cię - Zakwiliła do chłopaka, po czym spróbowała jakoś uciec przez owe małe okienko.
- Ja ciebie też... - odparł, z całych sił opierając się o trzeszczące w zawiasach drzwi.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |