Ganorsk zmarszczył brwi, czytając stworzony magią zapis na fasadzie budynku. Symbol wiedźmiej bogini, a do tego jakaś klątwa? Nic dziwnego, że Wiedźmie Wzgórze miało złą reputację. Na szczęście przeklęty został właściciel tego domu, a nie „każdy kto tu swą stopę postawi”, więc nie wydawało się, by mogło im to zaszkodzić, przynajmniej na razie…
***
Przed zejściem do studni, półork jeszcze raz kazał Urskowi pilnować wejścia i zasygnalizować, jeśli zobaczy jakieś niebezpieczeństwo. Wspinaczka w dół po linie nie stanowiła wielkiego problemu, nawet mimo obciążenia - Ganorsk miał dość miejsca, by zaprzeć się nogami i spokojnymi, miarowymi ruchami schodzić metr za metrem.
Rzucił okiem na ślady, a potem na pochodnie.
- Lina nie była tu przecież bez powodu - skonstatował cicho. Zaczynał mieć podejrzenia, co, a raczej kogo tu znajdą, ale póki co zachował je dla siebie
- Ci w maskach pewnie nie zostawialiby tylu śladów. No chyba że to pułapka - dodał nonszalancko.
Gdy szli przez ciemne tunele, szaman bezwiednie dotykał ociosanych ścian, zastanawiając się nad ich pochodzeniem. Czy zbudowano je w zamierzchłej przeszłości, a odkryto ponownie podczas kopania studni? A może to studnia była pierwsza, i budowniczowie użyli jej jako punktu początkowego dla dobrze zamaskowanej kryjówki? Jego rozmyślania przerwała ciemna sylwetka, wyróżniająca się na tle fluorescencyjnego światła grzybów. W pierwszym odruchu Ganorsk chciał za nią ruszyć, ale syknięcie Maakora sprawiło, że postąpił jedynie krok do przodu i rozejrzał się uważnie. „
Skazanyś patrzeć na swój upadek i na wieczną tułaczkę w ciemnościach…"
Dresden zaczął mówić do niewidocznego gospodarza, a szaman poczuł przypływ zrozumienia.
- Przepraszamy za najście w twoim domu - odezwał się uprzejmym tonem
- Opuścimy go czym prędzej, Alfredzie -