Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2021, 13:43   #79
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Z udziałem Campo oraz Armiela

- I spotkaliśmy się tutaj, aby w przyjacielskiej atmosferze omówić kwestie twojego nie wpierdalania się na nasz rynek, chłopczyku.
- Młody - Daniel rzucił do Bryana. - Przytrzymaj frajera. Wbijemy mu do głowy nowe zasady współpracy. Konkretnie, żeby zrozumiał.

Ciężkie łapy Bryana spadły na ramiona Spineliego. Szkolny osiłek stanął za nim, wykonując polecenie Daniela. Brakowało mu jednak przekonania. Może nie podobała mu się ta sytuacja, a może po prostu nie spodziewał się zbyt wielkiego oporu po zjaranym Barcie.
- Nie stawiaj im się to pójdzie gładko - mruknął do wciągniętego w zasadzkę kolegi.

Ale o so wam chodzi? - Bart pomału zaczynał kojarzyć fakty, ale był zbyt ujarany aby myśleć logicznie i równie adekwatnie reagować. - Co wy tacy od razu? Trzeba się wyluzować... Nie układa wam się w życiu? - roześmiał się. - Zapalmy skręta i wszystko wyjaśnimy. - zaproponował beztrosko.

My nie jaramy tego śmiecia - warknął starszy podchodząc blisko Spineliego. - Ustalmy sobie zasady. Kończysz z dilerką. Wszystkiego. Możesz dawać blanty kumplom czy laskom, proszę bardzo, ale jeśli dowiemy się, że bierzesz za to kasę, opony w samochodzie nie będę jedyną pociętą sprawą. Zapamiętasz?

Bryan zacisnął dłonie mocniej na ramionach Barta. Zdaje się, że chciał wzmocnić przekaz starszego kolegi. Dla wszystkich było lepiej, żeby zielarz się nie stawiał…

Bart odwrócił głowę obdarzając Bryana zimnym spojrzeniem. Pełnym zawodu.

Nawet na baniach jak u Leona? - obrócił twarz ku lokalnym bandziorom. - To są wszystko moi przyjaciele. - roztoczył rękoma krąg z zawodem jakby chciał wszystkich przytulić. - Tylko zioło? - zapytał z nadzieją jak mały chłopczyk proszący rodziców w sklepie o drobiazg przy kasie. - Tylko na baniach. - rzekł uroczyście kiwając głową. - Załatwię wam za to Złoto Acapulco! - zrobił szelmowskie oko unosząc brew. - To nie byle co! - wesoło zaśmiał się na sama myśl, jak by te tępe buziuchny sterydowych karczków rozluźniły się ujarane.
Optymizm był jego bronią na codzienne problemy, acz pomysły i ich realizacja często przysparzały odpały we własne kolano.

Widać było, że Daniel zamierza dać mu w mordę. Ale po słowach Spineliego zmrużył oczy.

- Targujesz się? Ze mną? - podszedł bliżej do trzymanego w solidnym uścisku Barta. - Zioło, to zioło, Spineli. Jeśli chcesz nim dilować, musisz coś dać w zamian. Też zielone. Ale nie do jarania.

Kropelka potu spłynęła po skroni Bryana. Osiłek nie wypuszczał Spineliego z rąk. Marszczył czoło, jakby intensywnie nad czymś myślał.
- Gostek ma kontakty - wtrącił nagle. - Jakby wam odpalił haracz to też byście na tym dobrze wyszli. Normalnie nowy rynek moglibyście zgarnąć dzięki niemu. To lamus, ale dobrze deale robi. Sam widziałem. Nadałby się.

Spineli uśmiechnął się.

- Tam zielone. To drobniaki. Ja to tylko dla znajomych z kieszonkowych. Nie wszystko za kapustę da się kupić… A widziałem, że fajnym wózkiem jeździsz.- Bart pokiwał głową odzyskując luz. - Bryan ma zakład. Mógłby stuningować kilka bajerów po kosztach… a ja umiem talent do zajebistego podkładu. Takie wzory odpierdolić mogę, że i w Sioux Falls będą wam zazdrościć. - uniósł brew. - Jeżeli Bryan umie lakierować… - rozłożył ręce.

Miał nadzieje dopiec tym dla Chase, bo nie ma nic bardziej wrednego niż przymusowa żmudna robota, i to za darmo, i to dla takich buców.

- Dobra. Zrobimy tak. Spineli będzie oddawał nam dwadzieścia pięć procent swoich dochodów z dilerki. - Powiedział Daniel po chwili zastanowienia. - Bryan, ty go przypilnujesz i dostaniesz od nas połowę tej kasy. Nad tymi malunkami pomyślimy. A teraz, Spineli, spierdalaj, abym się nie rozmyślił.

Starszy chłopak dał znać by Chase puścił Spineliego.

Bryan kiwnął głową i po chwili wahania wypuścił zielarza z uchwytu.
- To dobry deal chłopie, nie odwal maniany - mruknął cicho do Barta, jakby obawiając się nieprzemyślanej reakcji kolegi.

Bart wzniósł ręce w geście „okay-okay”, założył maskę przeciwgazową i bez słowa komentarza ruszył w stronę domu Leona.
 
Bardiel jest offline