Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2021, 14:33   #5
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Shanur przyjechała do tego wygwizdowa konno. Była specyficzną osobą, która nigdzie nie mogła zagrzać miejsca. Nie miała też stałej grupy przyjaciół. Jakoś tak zawsze wpadała w złe towarzystwo, choć nie była z gruntu złą osobą. W zasadzie w ogóle nie była złą osobą. Uwielbiała wprawiać innych w zakłopotanie. Było w niej coś barbarzyńskiego, jakby jej orcza krew próbowała stale dążyć do archetypu pólorka barbarzyńcy. Jakby na złość pragnęła zawieść wszelkie pokładane w niej oczekiwania.

Urodziła się w rodzinie półorków. Jednym z mitów z jakimi zmagała się już wiele razy było to, że pół orki są owocem związków orków z ludzkimi kobietami. Prawda, trafiało to do wyobraźni, zwłaszcza miłośników literatury niskich lotów. Ona jednak była jedyną córką pary półorków. I to szczęśliwej i kochającej się pary półorków. Nie cierpiała w dzieciństwie głodu, nie straciła rodziców, ot nie spotkało jej żadne nieszczęście mogące posłać na szlak poszukiwaczy przygód.

Jej ojciec był wysokim generałem w Rashemenie. Otrzymał tytuł szlachecki za wysławianie się w bitwie. Jej matka z kolei była szlachcianką z krwi i kości, choć owocem tych nieszczęsnych międzyrasowych schadzek z orkowym barbarzyńcami z Nar. Był więc ojciec z tradycjami, który mieczem wyrąbał sobie drogę do szlachectwa i matka, która jako owoc zakazanego związku była średnią partią. Ale swemu dziecku dali co tylko mogli. I po co? Tamishi Shanur była rozkapryszoną nastolatką, która uczyła się walki mieczem dlatego, że odczuwała wielką przyjemność, gdy mogła komuś zrobić krzywdę.

Ojciec uczył ją walki z magami. W Rashemenie rodziło się od magów. Mieli szczególne znaczenie. I to oni byli największą i najbardziej liczącą się siłą polityczną. Wszelkiego rodzaju wewnętrzne konflikty z ich udziałem potrzebowały kogoś zajmującego się zabijaniem magów. Był w tym pewien paradoks.

Miała lat szesnaście gdy wyruszyła na zachód. Uciekła z domu i postanowiła zatroszczyć się sama o siebie. Zderzenie z rzeczywistością okazało się trudne, ale i Shanur była zawzięta. Z racji potrzeby przynależności Tamishi związała się z wyznawcami Talosa. Nie ma to jak dorastać w sekcie. Shamur była dziewcyną dwudziestoletnią, gdy grupa poszukiwaczy przygód spaliła świątynię Talosa i zabiła jego akolitów.

Ojciec powtarzał jej zawsze: musisz być jak woda. Zamiast forsować skały, opływaj je. Dołączyła więc do grupy poszukiwaczy dziękując im za uwolnienie z tej okropnej sekty i ruszyła w świat. Wtedy okazało się, że jest coś w czym jest dobra. Nie było to składanie krwawych ofiar. Było to zabijanie magów, czarodziejów, czarowników, czarownic, wiedźm, zaklinaczy i ogólnie istot zdolnych wpływać na otoczenie słowem i gestem.

Zyskała dzięki temu bogactwo. Jednak bogactwo nigdy nie było dla niej celem samo w sobie. Zawsze szukała dobrej zabawy. Teraz przyszedł czas na Wybrzeże Mieczy. Nie miała ustalonego planu. Ot podróżowała przed siebie.

Wjechała do miasta na swoim koniu. Deszcz rozbijał się o jej płaszcz z kapturem. Miasteczko wbrew temu co jej mówiono zdawało się nie dawać szerokich perspektyw. No ale sama była sobie winna. Kto to widział pytać chłopa oderwanego od pługa gdzie można zarobić?

Tamishi Shanur dojechała do przybytku nazwanego “Podpity Kot”. Zajechała od strony stajni. Zeskoczyła sprężystym krokiem. Odrzuciła kaptur i zamaszystym ruchem odrzuciła włosy rozsiewając krople wody po pobliskiej ścianie. Kiedyś wychodziło jej to lepiej, ale ostatnio ścięła włosy. Jednak pewne nawyki pozostały z czasów gdy nosiła bujną grzywę. Zrzuciła płaszcz. Miała na sobie połyskujący napierśnik. Polerowany i zdobiony motywem smoczej skóry. Zagadką pozostawało, czy napierśnik był kuty na miarę dla hojnie obdarzonej kobiety, czy też Tamishi wykorzystywała tylko niecnie wrażenie jakie wzbudzała poszerzona klatka piersiowa i wyraźny wzór piersi zarysowany w stali. Szeroki lewy naramiennik stylizowany na smoczą głowę dopełniał obrazu tej zbroi. Odsłonięte umięśnione ramiona połyskiwały od deszczu, przed którym płaszcz aż tak dobrze nie chronił. Poniżej napierśnika znajdował się zdobiony pas ze srebrną klamrą i wiszącymi frędzlami w trzech kolorach. Czerwonym, zielonym i niebieskim. Poniżej znajdowała się krótka spódniczka z pasków skórzanych, które podrywały się z każdym ruchem półorczycy. Można było o nich wiele powiedzieć, ale nie to, że krępowały jakiekolwiek ruchy. Tamishi ogólnie wyglądała na bardzo nieskrępowaną. Przy pasie był przytroczony dziwny miecz o zakrzywionym ostrzu, który nasuwał skojarzenia z dalekim wschodem czy też z głębokimi kniejami elfów. Nogi miała równie umięśnione jak ręce. Mięśnie drżały jej delikatnie pod skórą. Widoku dopełniały wysokie buty sznurowane do samych kolan i rękawiczki bez palców nabijane ćwiekami na kostkach. Mimo, że była niezwykle spokojna, to jej ciało przywodziło na myśl coś dzikiego i egzotycznego. Z pełnych ust wystawały dwa spore kły, które mogły wzbudzać grozę, lecz również rozświetlały jej uśmiech. Stajenny stał i wpatrywał się w przybyłą bez słowa. Górowała nad nim. Miała metr dziewięćdziesiąt wzrostu, więc górowała nad większością mężczyzn.

- Zajmij się moją Cipką - powiedziała niskim głosem.
- Hę? - elokwentnie zareagował stajenny, który mógł mieć może czternaście wiosen. Jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał. Tymczasem Shanur podała mu lejce.
- Moja Cipka jest cała mokra. Zajmiesz się nią, czy jak?
Stajenny odkaszlnął i zaczął sięgać do sznurowadeł w spodniach. Tamishi obserwowała jak młodzik przy tym czerwienieje.
- Co ty robisz? Konia chcesz mi wydymać? - Powiedziała w końcu z niegasnącym uśmiechem. Wcisnęła mu lejce w ręce. - Ma na imię Cipka. Lubi kukurydzę, masz tu za fatygę. - wcisnęła w dłoń stajennego pięć srebrnych monet - No i już tak nie pąsowiej jak dziewica na dożynkach.

Shanur złapała go mocno za policzek i wytarmosiła.

Zabrała swój plecak z którego wyskoczyła dziwna dwunoga jaszczurka. Stworzenie nieco mniejsze od kurczaka przebiegło po ramieniu kobiety i usiadło na naramienniku. Gdy przechodziła przez stajnię to zauważyła, że tam również są posłania, co dobrze świadczyło o przedsiębiorczości lokalnego karczmarza.

Gdy weszła, to większość ludzi zmierzyła ją wzrokiem. Było to dziwne, ale lubiła bycie w centrum uwagi. Rzuciła plecak pod rozpalony kominek. Na niego rzuciła mokry płaszcz. Nie interesowały jej wygody, więc wybrała nocleg we wspólnej izbie. Ot taka namiastka stajni, bez zapachu konia.

Kupiła też butelkę wina i zajęła stolik czekając na kaszę ze skwarkami. Połowa wina nie doczekała kelnerki z kaszą, za to radość z przybycia posiłku Shanur wyraziła beknięciem.

Posiłek zjedli wspólnie. Tamisha wyjmowała z kaszy skwarki i podawała swojej maleńkiej bestii.

- Kiedyś urośniesz duży, i zeżresz ich wszystkich. Tak zobaczysz. Dam ci maga, i zobaczysz jak będziesz rosnąć.

Stworek przewracał się na plecy i dawał drapać po brzuchu przez kobietę. Wyraźnie sprawiało to radość im obojgu.

Po zakończeniu przygody z butelką wina Tamishi ruszyła do baru po kolejną. Tym razem jednak zagadnęła do kilku ludzi wyglądających na lokalnych z pytaniem cóż to za problemy mają miejsce w mieście, że władze szukają śmiałków.

Do wieczora było jeszcze daleko, a w karczmie pojawiali się też inni łowcy przygód. Półorczyca postanowił dosiąść się do jednej z grup stawiając wszystkim piwo. W jej świecie alkohol przełamywał wiele barier. Zwłaszcza wśród obcych, bo u Tamishi ciężko było znaleźć jakieś bariery.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline