Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2021, 03:47   #80
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Bart wrócił na salę jak gdyby nigdy nic wtapiając się z pomiędzy bawiących się nastolatków. Złość na Bryana spychał na później. Jutro o tym pomyślę, pomyślał.
Przynajmniej rozwiązała się tajemnica przebitych opon. Okazała się oczywistością, którą przewidział od samego początku pierwszej myśli, gdy te koła zobaczył. Bryan i Spółka. I dobrze, że temu frajerowi psiknął sprayem po oczach. Kutas chciał go jak nic wziąć go w obroty w bocznej uliczce, gdzie pewnie czekała reszta karczków. I na pewno mają układ z sierżantem. Poszedł do niego, niby ze skargą, że mu się wzrok nadwyrężył…

I tak Spineli znalazł się znowu zapętlony w rozkminianiu czegoś, o czym jeszcze przed chwilą nie miał zamiaru myśleć na imprezie.

Niecałe pół godziny po zajściu z Danielem i Deanem, szkolny osiłek odnalazł Spineliego przy “piwopoju”.

- Te, ziomek - zaczepił Bryan. - Chyba nie spinasz się o tamto, co?

Byczek napił się piwa, zerkając po sali. Bart zdążył zauważyć, że często tak rozmawiał z ludźmi, jakby z nimi nie rozmawiał. Mówił, ale rzadko patrzył w oczy… Chyba, że akurat komuś groził. Zazwyczaj jednak niespokojny wzrok błądził wszędzie naokoło.

- Gdy mi wrócisz trzy stówy które jestem w plecy przez was, to nie. - wzruszył ramionami.

Bryan nie spieszył się z odpowiedzią. Zapatrzył się za jakąś roznegliżowaną dziunią, napił jeszcze raz piwka, mlasnął…

- Chłopie dopadliby cię. Już ci raz przebili opony. Teraz rozbiliby ci łeb. A tak jesteś nietknięty i nadal pozostajesz w grze. No…
Chase położył łapsko na barku Barta. Cholera wie czy przyjacielsko czy próbował grozić. Czasami ciężko było się na nim poznać.
- Razem pozostajemy, nie?

Spineli mimo poważnie nadszarpniętego samopoczucia, nadal pozostawał w całkiem dobrym nastroju. Bo faktycznie, mógł dostać w palnik, albo i jeszcze gorzej. W towarzystwie prześladowcy czuł się jednak niekomfortowo, więc tylko uciekł wzrokiem na bok omiatając nim tańczących.

-Jaaaasne.. - skłamał gładko.

Bryan pokiwał głową z zadowoleniem.
- Ty to chyba jednak swój chłop jesteś, Spinelo. Zrobimy niezły biznes, zobaczysz.
Futbolista zabrał wreszcie dłoń z ramienia Barta.

- A jak masz ten towar co pytałem to kupię od ciebie. Ale później. Nie mam teraz stówy. I tak mi się przyda na zapas w razie kolejnych braków, nie? Tylko już więcej tego nie kołuj. Deanowi niezbyt się podoba jak kładziesz na tym łapę, a wiesz jaki on jest. Widziałeś gościa.

- No przecież ja tym wcale nie diluję. - westchnął Bart. - Ja w ogóle nie diluję. Nawet ta trawa to tylko na imprezach takich zamkniętych. Także wiesz… Na żaden interes się raczej nie nastawiaj. - o dziwo Spineli potrafił nawet rozmawiać poważnie. - A tych dopalaczy Bryan nie bierz. Mój stary mówił mi, że ci co biorą to pierwsi wylatują z programów sportowych na studiach. A zobacz na takiego Fitzgeralda - rozejrzał się jakby quarterback może był gdzieś w pobliżu. - Nie wygląda jakby brał, a daje radę. - upił piwa z kubka.

Rozbiegany wzrok Bryana w końcu zatrzymał się na Barcie na dłużej.

- Chłopie, teraz nie ma odwrotu. Dilujemy, bo jak nie będzie rezultatów, to nam Dean nogi połamie.

Osiłek otarł nos, wracając wzrokiem do ponętnej brunetki, polewającej obfity dekolt szampanem.

- A o moje wspomagacze nie bój nic. Wszyscy biorą. Bez tego nie ma gry. Trzeba tylko to ukrywać. Na Fitzgeralda nie będę się oglądać. To pussboy. Nie przyszedł dzisiaj. Jakby był prawdziwym zawodnikiem to by był. Ja bym przyszedł nawet bez ręki na mecz.

-Jaaasne… - przytaknął. - Baw się dobrze! - uniósł głupkowato kciuka w górę. - Czas na mnie. - udał entuzjazm z okazji zaczynającej się właśnie piosenki i z kocimi ruchami ruszył na parkiet.

- Strzałeczka - mruknął Bryan, ewidentnie bardziej już zainteresowany brunetką niż rozmową o interesach.

Bart zaś byle dalej od Chase w środku falującego parkietu z zamkniętymi oczami w grupce roześmianych twarzy i kilku oświeconych entów, rozpływał się w muzyce, której rytm odmierzał kroki, gesty i ruchy niczym metronom zmieniając Spineliego w niewymuszony oscylator harmoniczny.
Potem sam nie wiedział kiedy znalazł się przy DJu i krzyczał w mikrofon przy pół tonu ściszonej muzie.

- Hejjjj psy i suczki!!! Pszczółki, nerdy i sportasie!!! Dobrze się bawicie?!!!
- Yeeee!!! - na potwierdzenie krzyki, gwizdy i wilcze wycie.
- Przez następną godzinkę Mary Jane za darmo!!!
- Yay!!!
- I niech się zjara cały świat!!! A pokój będzie z wami!
- Na wieki wieków!!! - dorzucił DJ.
- Ejmen!! - odkrzyknęła rozentuzjazmowana sala, co Spineli skwitował z aprobatą podkręceniem decybeli z głośników energicznie trzęsąc kudłami kręconych loczków.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 08-12-2021 o 03:49.
Campo Viejo jest offline