Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2021, 22:02   #318
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Lockjaw teleportował się na planetę EGO. Tam EGO Andrzej wylewał właśnie swoje smutki. Stracił Thenę jak niegdyś Magdalenę. Strata to była niepowetowana, bo nie będzie kto miał mu robić prania. Buldog trącił nochalem pisarza na znak żeby ten się aż tyle nie zamartwiał. Było przecież wiele suczek w kosmosie.

-Co prawda nie lubię psów i małych dzieci… Widząc Cię pierwszy raz chciałem przywiązać do palika gdzieś na jakimś zadupiu, ale teraz widzę że się mylilem.

-Hau?

-Tak. Myliłem się. Pies może być najlepszym przyjacielem człowieka, albo nadczłowieka.

EGO Andrzej głaskał Lockjawa po pysku pozwalając żeby ten wskoczył na zastawiony stół gdzie pił herbatkę z miski. Pisarz zawahał się westchnął, ale nie umiał przestać.


-Powiedz… Mówiła o mnie?

-Hau?

-No Thena… Czuję się przy niej jak Zeus, któremu Athena wychodzi, ale wyjść z głowy nie może*.

-Hau hau!

-No tak… Mam wrażenie, że rozumiesz mnie jak nikt przyjacielu. Pozwól zatem, że zdradzę Ci tajemnicę. Jest jeszcze jeden siódmy Kamień Nieskończoności!

-Hau?!

-Tak… To mój najbardziej skrywany sekret. Tajemnica mojego sukcesu… Mam go tu…

Chwycił w dłoń złoty medalik z serduszkiem, w którego środku z jednej strony było zdjęcie Magdaleny a z drugiej mały niczym niewyróżniający się kamyk.

-Patrz! Oto on. << Kamień Fikcji! >>


-Hauuuuuuuu…

-Pozwala swojemu właścicielowi pisać niesamowite dzieła sztuki. Oczywiście nie był mi potrzebny bo mam naturalny talent, ale myślę że mógł mi trochę pomóc w osiągnięcia statusu gwiazdora…

-Hmm Hau hau…

-O nie, nie. Byłem nią jeszcze przed tym serialem na Netflixie.

-Sprzedał mi go jakiś prezes klubu sportowego w latach 80-tych… Myślał, że jest z Jeleniej czy tam Jasnej Góry. Idiota nie wiedział co trzyma w rękach. Otóż zobacz, odczytam Ci teraz pewien wiersz żebyś zobaczył jaki ze mnie wieszcz.

Goście weszli w porządku i stanęli kołem.
Pan/Pani Loki
najwyższe brała miejsce za stołem;
Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt średnio się należy,
Idąc kłaniał się damom, psom, starcom i młodzieży.
Przy nim włączony Jarvis na szklanym ekranie,
, Strażnik krypty natomiast tuż przy Gilgameshu.
Gilgamesh zmówił krótki pacierz po łacinie;
Jak zwykle błaznował nie znając łaciny,
Mężczyznom dano wódkę; wtenczas wszyscy siedli,
I chołodziec
litewski milcząc żwawo jedli.

Ta przerwa rozmów trwała już minut ze cztery.
Tymczasem, w końcu stoła
, naprzód ciche szmery,
A potem się zaczęły wpół głośne rozmowy;
Mężczyźni rozsądzali swe dzisiejsze łowy.
Thanosa ze Strangem
wzmogła się uparta
Coraz głośniejsza kłótnia o Rocketa
charta,
Którego posiadaniem pan Strange się szczycił
I utrzymywał, że on jako wabik mafiozę pochwycił;
Thanos zaś dowodził na złość Strangowi,
Że ta chwała należy chartu
Lokcjawowi.
Pytano zdania innych; więc wszyscy dokoła
Brali stronę Lockjawa albo też Rocketa,
Ci jak znawcy, ci znowu jak naoczne świadki.

Loki na drugim końcu do Theny sąsiadki
Rzekł półgłosem: «Przepraszam, musieliśmy siadać,
Nie podobna wieczerzy na później odkładać:
Goście głodni, chodzili daleko po Rzepę na pole;
Myśliłem, że dziś z nami nie będziesz przy stole».
To rzekłszy, z Vulturem przy pełnym kielichu
O politycznych sprawach rozmawiał po cichu.

Inaczej bawiono się w drugim końcu stoła;
Bo tam, wzmogłszy się nagle, stronnicy Lockjawa
Na partyję Rocketa bez litości wsiedli.
Spór był wielki, już potraw ostatnich nie jedli;
Stojąc i pijąc obie kłóciły się strony,
A najstraszniej pan Thanos był zacietrzewiony:
Jak raz zaczął, bez przerwy rzecz swoją tokował,
I gestami ją bardzo dobitnie malował.
(Był dawniej adwokatem pan Thanos Collectora,
Którego zwano go medium, że zbyt lubił z trupami pogadać).
Teraz ręce przy boku miał, w tył wygiął łokcie,
Spod ramion wytknął palce i długie paznokcie,
Przedstawiając dwa smycze chartów tym obrazem:
Właśnie rzecz kończył. «Wszywka! puściliśmy razem
Ja i Strange, razem, jakoby dwa kurki
Jednym palcem spuszczone u jednej dwururki;
Wszywka! poszli, a mafioza jak struna, smyk w pole,
Psy tuż (to mówiąc, ręce ciągnął wzdłuż po stole
I palcami ruch chartów przedziwnie udawał)
Psy tuż, i hec od lasu odsadzili kawał;
Lockjaw smyk naprzód; rączy pies, lecz zagorzalec,
Wysadził się przed Rocketem, o tyle, o palec:
Wiedziałem, że spudłuje. Mafia, Fałszywy, gracz nie lada,
Czchał niby prosto w pole, za nim psów gromada;
Gracz mafia! Skoro poczuł wszystkie charty w kupie
Pstręk na prawo, koziołka, z nim w prawo psy głupie,
A on znowu fajt w lewo, jak wytnie dwa susy,
Psy za nim fajt na lewo: on w las, a mój Rocket
Cap!» Tak krzycząc, pan Thanos na stół pochylony,
Z palcami swymi zabiegł aż do drugiej strony,
I «cap!» Iron Manowi wrzasnął tuż nad uchem:
Tony i Nick Fury, tym głosu wybuchem
Znienacka przestraszeni właśnie w pół rozmowy,
Odstrychnęli od siebie mimowolnie głowy,
Jako wierzchołki drzewa powiązane społem
Gdy je wicher rozerwie; i ręce pod stołem
Blisko siebie leżące wstecz nagle uciekły,
I dwie twarze w jeden się rumieniec oblekły.
Tony, by nie zdradzić swego roztargnienia:
«Prawda — rzekł — mój Thanosie, prawda bez wątpienia,
Rocket piękny chart z kształtu, jeśli równie chwytny…»
«Chwytny? — krzyknął pan Thanos — mój pies faworytny
Żeby nie miał być chwytny?…» Więc Pan Tony znowu
Cieszył się, że tak piękny pies nie ma narowu,
Żałował, że go tylko widział idąc z lasu,
I że przymiotów jego poznać nie miał czasu.

We dwóch izbach dwa różne skupiły się grona:
Wyjdacze starzy przy stoliku małym zgromadzeniu
Mówili o sposobach i taktykach mafijnych,
O nowych coraz sroższych karach mg-owych;
Gilgamesh krążące o wojnie pogłoski
Oceniał i wyciągał polityczne wnioski.
Panna Jones Jessica, włożywszy okulary sine,
Zabawiała kabałą
z kart pani Thenę.
W drugiej izbie toczyła młodzież rzecz o łowach
W spokojniejszych i cichszych niż zwykle rozmowach:
Bo Thanos i Strange, oba mówcy wielcy,
Pierwsi znawcy myślistwa i najlepsi strzelcy,
Siedzieli przeciw sobie mrukliwi i gniewni.
Oba dobrze poszczuli, oba byli pewni
Zwycięstwa swoich chartów: gdy pośród równiny
Znalazł się zagon chłopskiej niezżętej jarzyny.
Tam wpadł mafioza; już Rocket, już go Lockjaw imał
,
Gdy Loki dojeżdżaczy na miedzy zatrzymał.
Musieli być posłuszni, chociaż w wielkim gniewie;
Psy powróciły same i nikt pewnie nie wie,
Czy zwierz uszedł, czy wzięty; nikt zgadnąć nie zdoła,
Czy wpadł w paszczę Rocketa, czyli też Lockjawa,
Czyli obydwu razem: różnie sądzą strony,
Mafii czy Miastu zwycięstwo się należy?
I spór na dalsze czasy trwał nierozstrzygniony

Andrzej stary od izby do izby przechodził,
Po obu stronach oczy roztargnione wodził,
Nie mieszał się w myśliwych ni w starców rozmowę
I widać, że czym innym zajętą miał głowę.
Nosił mistrzowskie ubranie: czasem w miejscu stanie,
Duma długo i — lurka zabije na ścianie.

Wykorzystano oczywiście fragmenty "Pana Tadeusza" (Tonego) Adama Mickiewicza skrócone i ciut przestawione przez brak czasu niestety.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZLQDc5qpJwc[/MEDIA]

*Athena urodziła się z głowy Zeusa i nie miała matki

TO WCIĄŻ NIE KONIEC

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline