Spalona kaplica Katana, po zmroku 20 shnyk-ranu
- Kurwa muthra - zaklął po orczemu Milcarr zdziwiony przez krótka chwilę, że wrota rozwarł się w sposób jaki wydawał się ślepcowi takoż prawdopodobny jak wygrana w kości z trójką szulerów Kuflu Bajarza. Tym bardziej tu, na przez bogów zapomnianej wsi. Szybko się pomiarkował i sprawdziwszy czy nie czyhają tu nań jakoweś insze pułapki oznamił cichcem:
- Mus nam uważnymi na wyraz zostać. Lepiej by nas nikt nie zooczył w takim sprawunku, bo pasy z nas będą drzeć żywcem bez litości... - tak po prawdzie to bardziej niźli mąk bał się klątwy jaka mogła na nich spaść po zbeszczeszczeniu świątyni, a już Ślepakowi tfamicka klątwa w całości wystarczała. Z drugiej jednakowoż strony, nie na szkodę Katana działali jeno aby tajemnicę khtana wyjaśnić. Wszedł ostrożnie do środka:
- Niech cię ręka boska broni aby co świętego stąd ukraść, choćby się klejnotami i mitrylem mieniło. - stwierdził przezornie pomny klątwy jaka onegdaj z tfamickiej mocy na niego spadła za podobne świętokradztwo, a której skutki odczuwał niemal czas cały: - Ino to co nam w śledztwie przydatnym być może...