Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2021, 17:17   #320
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Fury kroczył za jakimś gogusiem w garniturze i dwoma mundurowymi za plecami. Nie znał tych ludzi. To byli agenci SWORD. Wiadomo, że nikt nie pozwoliłby żeby Fury'ego pilnowali jego ludzie, o policji nie wspominając, więc oczywiście wtrącili go do paki, która znajdowała się pod kierownictwem najbliższej konkurencji. Mądry ruch.

Goguś zatrzymał się nagle i odwrócił w miejscu, stając z dyrektorem SHIELD twarzą w twarz.


- Jesteś z siebie zadowolony? - spytał.

- Wyglądam jakbym był?

- Spaprałeś to Fury. Wynająłeś jakiegoś kosmicznego przybłędę żeby odgrywał za ciebie szopkę i o mało co nie doprowadziło to do międzynarodowego kryzysu. Czy wiesz co się mogło stać, gdyby...

- Zrobiłem to, co musiałem! - Nicholas przerwał gogusiowi. - Nie oczekuję, że ktoś taki jak ty to zrozumie.

- Do celi z nim.

Goguś odszedł na bok, a mundurowi wepchnęli Nicholasa do środka przez drzwi, które odsłonił. Fury wszedł do niewielkiego pomieszczenia. Na ścianie zawieszona była prosta prycza. Przy niej stał równie prosty, drewniany stół, na którym ktoś położył aluminiową miskę i takowy łyżelec. Na zewnątrz można było wyjrzeć przez niewielkie, zakratowane okienko. A w zasadzie można by było, gdyby lokator miał przynajmniej trzy metry wzrostu.

Dyrektor SHIELD usłyszał odgłos zasuwającej się kraty. Stał jeszcze przez chwilę nieruchomo, rozmyślając o tym, co się stało. Zrobił to, co uznał za najlepsze wyjście. Nie mógł losów Ziemi powierzyć grupie osób, co do których zamiarów nie mógł być w ogóle pewien. Iron Man mógł być tym złym, a Loki tym dobrym, niczego nie można było być pewnym. Pozostało mu wziąć sprawy we własne ręce. Szybko podmienił siebie na Talosa, nikt nawet się nie zorientował. Niestety Skrull popełnił kilka błędów i dał się rozpracować, skutkiem czego został aresztowany przez agentów SHIELD, a wkrótce potem dopadli i Fury'ego.

Nicholas westchnął ciężko. Miał już swoje lata, być może był już za stary na to... wszystko? Podszedł do pryczy i usiadł na niej ostrożnie, jak gdyby się obawiał czy się nie urwie. Ta jednak mocno trzymała się ściany. Mężczyzna oparł się łokciami o kolana, a palce dłoni skrzyżował i wpatrując się w przeciwległą ścianę, znów oddał się kontemplacji.

Myślał o Coulsonie, o Hill, Burtonie i Romanoff. Co oni myślą o jego postępowaniu? Czy teraz, po tym wszystkim, byliby w stanie jeszcze stanąć po jego stronie? A może zawiódł ich zaufanie? Może skreślił się w ich oczach? Nikomu by się głośno do tego nie przyznał, ale chciałby ich chociaż zobaczyć.

Na korytarzu zabrzmiały kroki, odgłos wojskowych butów odbijających się od posadzki. Zza rogu wyszedł strażnik z tacą w dłoni. Podszedł bliżej i przez szparę między kratami położył na podłodze aluminiową miskę, identyczną jak ta, która stała na stole, po czym odszedł bez słowa. Fury wstał i podszedł bliżej. W misce była jakaś nieokreślona breja. Nie wyglądała zbyt apetycznie, więc to zapewne był jego posiłek.

Dyrektor schylił się i podniósł naczynie, z którym przeszedł do stołu. Tam powąchał ostrożnie zawartość i skrzywił się momentalnie. Przecier z rzepy, ktoś tu miał pokręcone poczucie humoru. Pewnie zakładał, że Nicholas, targany wyrzutami sumienia, będzie się głodził. Ten jednak tylko uśmiechnął się niezauważalnie, zamoczył łyżelec i zaczął jeść.

Nagle gdzieś z daleka dobiegły go dziwne odgłosy. Coś się działo w więzieniu, jakaś walka. Czyżby rozróby? Co by to nie było, powoli się zbliżało, nasilało i gdy już miało przekroczyć ostatnie drzwi, te które prowadziły do celi, w której siedział dyrektor, wszystko ucichło. Światło zgasło, a Nicholas usłyszał szczęk zamka i delikatne skrzypnięcie zawiasów. Ktoś nadchodził.

Fury tymczasem dojadł do końca potrawę, która była okropna, ale pozwoli przeżyć mu kolejny dzień. A to było konieczne. Przypomniały mu się słowa Steve'a Rogersa:

So no matter what, I promise you, if you need us - if you need me - I'll be there.


Z ciemności wyłoniła się sylwetka Kapitana Ameryki. Fury odłożył miskę, uśmiechnął się lekko, wstał i ruszył w kierunku drzwi, które przed nim otworzono.

Gra trwa...
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline