Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2021, 21:56   #31
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Łóżko było, były też drzwi i nawet coś do picia w barku. Skrzynię na razie Lucy zignorowała, skupiając się na zdejmowaniu ubrań z gangera bez ich uszkodzenia. Zapowiadały się udane wieczór i ranek. Gęba sama się cieszyła, a ręce działały ze zdwojoną prędkością.
Słowa gospodyni ledwo docierały do ujaranego endorfiną mózgu blondynki. Zresztą, no właśnie, była blondynką. Dlatego skojarzenie o czym mowa zajęło jej chwilę.
- Da się załatwić, dzięki Nora - wydyszała, opadając na kolana przed stojącym mężczyzną. Spodnie od garnituru opadły a ona z pomrukiem zadowolenia wzięła w dłonie ten klepany tyle razy tyłek i spojrzała za odchodzącą kelnerką w ostatniej chwili zanim znalazła dla ust inne zastosowanie.
- Jak skończysz to wpadaj jak do siebie. Leo wygląda na dobrze odkarmionego, zgrywa się na macho, zobaczymy czy da radę nam obu.

- Oh miałam nadzieję, że to właśnie powiecie! Z diabelską rozkoszą! Postaram się przybyć tak szybko jak się da! Ojej ale wam zazdroszczę. - Nora rozpromieniła się serdecznie jak usłyszała słowa albinoski i jeszcze zatrzymała się na chwilę w otwartych drzwiach obserwując poczynania swoich gości. Wzrok i uśmiech sugerował, że najchętniej to by pewnie nigdzie nie wychodziła tylko została z nimi bo podobało jej się to co widzi. Leo coś tam się uśmiechnął i zamruczał ale niezbyt zrozumiale. Ale zabrzmiało to jak coś w rodzaju zgody, zaproszenia i ogólnie współdzielonego szczęścia. Gospodyni posłała im jeszcze całusa na koniec po czym zamknęła drzwi zostawiając ich samych.

- Ty mała diablico… - wysapał w końcu po jakimś czasie jakby Lucy udało się go swoimi działaniami rozbudzić i pobudzić tak samo jak nieco wcześniej na górze. Złapał ją, podniósł z klęczek do pionu, rozsunął suwak kiecki i bez ceregieli zaczął zdzierać ją z kobiety jaka ją nosiła. Jak się mniej lub bardziej to udało pchnął ją na łóżko a sam władował się na nią zaraz potem.

Przywitały go chętne ramiona i zachęcający uśmiech, wystarczyło parę chwil aby odnaleźli zgubiony piętro wyżej rytm, chociaż tym razem nie musieli się z niczym kryć. Łóżko skrzypiało w rytm nadawany przez dwa splecione ze sobą ciała, zachłannie łapiące się albo odpychające tylko po to żeby prawie od razu znów się przyciągnąć. Oddechy mieszały się, tak jak ślina, dłonie i gubiący się w chaosie pierwszych spazmów hałas czyniony przez uderzający o ścianę zagłówek mebla. Perspektywa albinoski wariowała, wpierw ukazujac wyszczerzoną twarz tuż nad nią, następnie sufit i ciemną czuprynę trochę poniżej jej brody, aż do finału gdy bardziej czuła niż widziała co się dzieje, bo jej twarz ręka gangera wciskała w poduszkę. Wreszcie przed samym końcem z jego strony ponownie wylądowała na kolanach, dając potwierdzenie słów o dziecinnym zachowaniu, a gdy brunet padł plecami na materac, ona sięgnęła z szafki po drinki. Jeden mu przekazała, drugim przepłukała usta.
- Chyba ci daruję ten parkiet… tym razem - mruknęła, układając się u jego boku, a minę miała wybitnie zadowoloną.

- Tak, ja sobie też daruję ten parkiet. - odparł zdyszanym ale nonszalanckim tonem. Chetnie wziął drinka zaproponowanego przez blond partnerkę. Podobnie jak ona przepłukał gardło i pozwolił sobie na słodkie nicnierobienie. Radość z poczucia spełnienia i satysfakcja z tego płynąca. Właściwie dopiero teraz Lucy miała okazję mu się przyjrzeć. Nie był tak wysoki i masywny jak Geronimo albo Roger. Ale też nie był taką chudzinką jak Aaron. Na piersi miał wytatuowaną głowę lwa. Zaś na ramieniu czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami. Tylko te przechodziły w maczety. Więc trochę wyglądało to jak czaszka z klasycznej pirackiej flagi ale jednak nie do końca.

Albinoska pogładziła dziary, oglądając je z bliska aby niczego nie przegapić. Uwielbiała dziary, a ten Schultza wyglądały jakby prawie był normalnym, swojskim gangusem i wcale nie sztywniakiem z Downtown.
- Jesteś pewien że wolisz tę drogę? - spytała robiąc głową okrężny ruch. Zakończyła go wysunięciem języka i sprawdzeniem smaku tatuaży - Obawiam się, że parkiet mniej cię wymęczy niż leżenie tu ze mną. Obyś miał jutro wolne, serio przyda ci się złapać oddech przed poniedziałkiem… właśnie - położyła się na boku, obejmując bruneta ramieniem i udem, a jego wolną dłoń położyła na swojej mokrej od potu piersi.
- Czym się zajmujesz jeśli akurat nie robisz dobrego wrażenia w Lidze? Coś związanego z bombami? Mówiłeś o nich… no Aaron czasem też tak gada. Brzmi sensownie, coś kojarzę, ale żeby powtórzyć albo w praktyce wykorzystać to nie ma szansy. Znaczy Ash, nasz Nosferatu. - upiła drinka.
- Mam nadzieję że się nie wkurwiłeś za zaproszenie Nory. Tak jakoś odruchowo wyszło - wzruszyła ramionami, głaszcząc go po brzuchu i patrząc w oczy - Rzadko wychodzę na samotne wypady. Zwykle z Lolą się bujamy… powiem ci prawdziwe święto mieć takiego byczka na wyłączność, chociaż przez parę godzin. - pocałowała go rozbawiona i westchnęła - Ale już wiem, że jak wrócę Lola bedzie wiercić dziurę w brzuchu żem wredna małpa, zaborcza na dodatek. Zwłaszcza gdy jej powiem jaki z ciebie kozak. Sama będzie ci chciała poskakać na drążku, a że po remisie zaczyna się nowe rozdanie… lubisz blondynki, widać. A dwie blondynki naraz? - osunęła dłoń niżej, na podbrzusze.

- Lola? Aaa… Ta druga? Co była dzisiaj? Ta, może być… - wyglądało na to, że Leo ma ten senny moment tuż po co nie bardzo mu się klei rozmowa i rzeczywistość. Dopił swoją szklankę do końca i oddał ją partnerce do ponownego napełnienia. Gładził ją po plecach i ramieniu ale dość machinalnie.

- A Nora… Tak… No tak… Myślisz, że przyjdzie? Chociaż to jej pokój… No to tak, może przyjść… - mamrotał i westchnął głębiej. Przetarł palcami oczy jakby chciał się skoncentrować na temacie rozmowy.

- I tak, trochę znam się na bombach. I innych takich. Ale nie pytaj o to. Nie chce mi się dzisiaj gadać o pracy. Naprawdę znasz Blue? Ferrari Blue? Przecież tu nie mieszkasz. I chyba tu nie byłaś wcześniej. - machnął ręką na znak, że nie ma ochoty na rozmowy o sprawach zawodowych. Za to jakby przypomniał sobie, jaką znajomością pochwaliła się leżąca obok blondynka na parkingu przed klubem.

Złodziejka wzięła od niego szklankę, zgarnęła też swoją i wstała do barku. Otworzyła go, przeglądając chwilę butelki, ale wygrała klasyka. Whiskey z dodatkiem whiskey, Leonowi też spreparowała podobnego drinka. Słyszała masę tekstów na temat drina idealnego. Chłopaki z rewiru najczęściej trzymali się tezy, że kolorowe palemki są dla bab albo pedałów, a prawdziwy mężczyzna uznaje tylko dwa przepisy: spirytus plus woda i wóda plus sok żołądkowy. Reszta była ciotowa, tak przynajmniej gadali.
Pewnie żaden nie pił Nitro z najdroższego baru w mieście, albo niebieskiego cudu stąd… i dobrze. Skoro oni ich nie spijali więcej zostawało dla Phere - czysta matematyka.
- Nie muszę tu przychodzić, albo pracować aby znać Blue, no weź. Jest tyle innych sposobów aby ją spotkać. Znamy się z Cylindra - powiedziała z wesołym uśmiechem, gdy wracała z powrotem na łóżko.
- Masz, łyknij kochanie… i skoro tak nie myślimy dziś o robocie. Odpręż się - wręczyła mu szklankę, siadając okrakiem na jego brzuchu. Stuknęła szklanką w szklankę.
- To za… zajebisty tyłeczek który nas tu oboje sprowadził.

- Ta je. I za te cycki. Też mogły mieć coś z tym wspólnego. Tak myślę. - powiedział z kpiącym i rozbawionym uśmiechem wskazując pełną szklanką na biust partnerki. Nawet jakby senny kryzys z wolna mu mijał i zaczynał kontaktować coraz więcej.

- No właściwie racja. Też znam sporo ludzi spoza Downtown. Poza miastem też. - ostatecznie chyba był gotów przyjąć takie ogólne wyjaśnienie na temat znajomości runnerowej blondynki z tutejszą chociaż dalej to go ciekawiło.

- I bywasz w “Cylindrze”? No, no… Nie sądziłem, że z ciebie taka ostra zawodniczka. I, że cię stać. - pokiwał z uznaniem głową upijając łyk bursztynowego płynu. Na leżąco było to nieco niewygodne więc ostatecznie podniósł się nieco do pionu opierając głowę o wezgłowie łóżka.

- Wiesz Leon… właśnie, chyba nie mówiłam ci tego. Zajebiście podoba mi się twoje imię - albinoska wychyliła się żeby z rzuconej na szafkę torebki wyłowić smartfona i fajki. Odpaliła dwa sobie zostawiając jednego, a drugim częstując bruneta.
- Był taki film, Leon Zawodowiec, chyba z tysiąc razy widziałam. Taki sentyment pozostał, albo chodzi o Lwią grzywę. Jeszcze powiedz że jesteś zodiakalnym lwem… kiedy masz urodziny? - uśmiechnęła się wydmuchując dym - Poza tym brzmi o wiele lepiej niż jakiś Jack albo John. Inaczej, nawet jakby romantycznie… laski na pewno na to lecą, tak słyszałam - dodała konfidencjonalnym szeptem.
- Co do Cylindra… tu masz fotę z naszego piątkowego wypadu - pokazała ekran telefonu gdzie stały we trzy z Katty w środku i wyszczerzone wesoło pozowały na tle baru zespawanego z czerwonych autobusów.
- Ale jakby co Grzesznik też jest spoko, chociaż i tak najbardziej lubię tylne kanapy fur albo maskę - puściła mu oko, zaciągając się papierosem.

- A! No! Pewnie, że tak. Moi starzy mnie podobno tak nazwali na cześć tego filmu. Jasne, że widziałem. Tamten Leon to był niezły numer. No i ze mnie też oczywiście. - ucieszył się i ożywił gdy się okazało, że znają tą samą postać z tego samego filmu. I nawet podobnie im się ona kojarzy.

- A urodziny mam jakoś w lecie. Ale nie wiem kiedy. Zawsze mówię, że w pierwszy weekend lipca. - wyjaśnił wzruszając ramionami i klepnął w nagi, kobiecy tyłek gdy ta sięgała po smartfon. Sam wziął go i spojrzał na ekran. Zmarszczył brwi i przysunął sobie telefon jeszcze bliżej twarzy.

- Zaraz… To ty, ta druga… A ta trzecia? Ta brunetka? - zamrugał oczami jakby miał kłopot z identyfikacją tej trzeciej. - No ale tak, “Cylinder”. No widać. - przyznał, że rozpoznaje jedną z najsławniejszych knajp w tym mieście.

- Jeśli początek lipca to rak. Zodiakalny… ciekawe - Phere dopaliła papierosa i uważając aby nie rozlać drinka, przewaliła się na materac zaraz obok gangera, układając się trochę na nim, troche na pościeli.
- Rak cechuje się zdolnościami analitycznymi, które nie przeszkadzają mu być sentymentalnym i czasami dziecinnie naiwnym. Znajdując się w nowej sytuacji przejawia dwie skrajne postawy: jest jednocześnie ciekawy, ale też ostrożny i nieufny. Dzięki temu zapewniają sobie wewnętrzny spokój, pozwalający im łatwiej pogodzić się z porażką i przykrościami, które mogą spotkać go w nieznanym otoczeniu. - mówiła zamyślona, opierając bok głowy o jego policzek, a brodę o bark. Gapiła się w smartfon udając że ręka przypuszczająca desant na obszar newralgiczny gangera absolutnie nie należy do niej.
- Oszczędność, zamiłowanie do kolekcjonerstwa… nieśmiałość, wrażliwość. No nie wiem, nie wiem. Średnio pasuje. Chyba że - udała zamyślenie.
- Raki lubią eksperymentować w łóżku, a tam stoi kufer pełen sprzętu. Pewnie to nie tommy gun, albo beretta, ale może coś ci wpadnie w oko - pocałowała go krótko.
- Ta brunetka to Katty, nasza kumpela - wyjaśniła w końcu.

- Heh. Chyba cię jarają te znaki zodiaku co? - roześmiał się cicho jakby rozbawiony taką analizą zodiakalną jaką właśnie usłyszał. - Nie wiem kiedy się urodziłem. Tyle, że na początku lata. Rok po końcu świata. Ale daty nie znam. Tak sobie wymyśliłem, że pierwszy weekend lipca i już. Tak mi pasuje. - wzruszył ramionami ale mały ekran smartfona wciąż przykuwał jego wzrok.

- A ta wasza kumpela to jest strasznie podobna do tej Katy z Ligi. Wiesz, tej z sekretariatu zarządu. Nawet imię ma to samo. To jej? Czy to specjalnie tak sobie wybrała? - powiedział podnosząc się do pionu całkiem, upijając drinka ze szklanki i odstawiając ją na nocną szafkę. Po czym trochę niezdarnie poczłapał po łóżku na jego krawędź i spojrzał w dół na kufer o jakim mówiła Nora przed wyjściem.

Zostawiona samopas albinoska przeniosła się na kolana pod drugi kraniec łóżka i oparła ramiona o żelazną zdobioną ramę.
- Jestem skorpionem, jarają mnie tajemnice i łóżko. - zaśmiała się, a potem uśmiechnęła tajemniczo, zaglądając co tam gospodyni schowała w kuferku.
- Jedną ci zdradzę, bo cię lubię jako imiennika mojego ukochanego bohatera filmowego. Katty po prostu ma na imię Katty, nie dziwię się że jest do siebie podobna… i tak, pracuje w sekretariacie Ligi. Będziesz ją w poniedziałek mijał możesz zobaczyć co ma za wisiorek. Pewnie taki - odwróciła smartfon z zoomem na dekolt szatynki skąd mrugała czarna krucza czaszka na łańcuszku.
- Żałobny kruk, dostała od nas. Od Loli i ode mnie, bo jest… - zamyśliła się - Naprawdę kochana z niej dziewczyna. Uwielbiamy ją obie, ona nas też lubi więc sobie czasem wyskakujemy tu czy tam.

- Wyskakujecie sobie tu i tam? Lola i ty? Z Katty? Tą Katty z Ligi? Z sekretariatu? - Leon odwrócił się ku niej i dobitnie powtórzył jej to co właśnie powiedziała aby uzmysłowić jej jak to brzmi.

- Okey, mogę kupić, że akurat byłyście w “Cylindrze” we dwie, akurat była tam Katty i dała wam sobie zrobić z nią fotkę. No to jeszcze mogę kupić. Słyszałem, że ona jest całkiem w porządku, nie wozi się jak niektórzy co wygrają parę rajdów i im palma odbija i jest sympatyczna to okey, mogła dać sobie zrobić z wami fotkę. Ale “Wyskakujemy sobie tam i tu z Katty” no to daj spokój. Wyglądam ci na jakiegoś naiwniaka? - pokręcił głową dając znać jak bardzo w jego oczach to się kupy nie trzyma ale chyba był gotów to potraktować jako żart albo bajerę bo nie wydawał się zdenerwowany czy obrażony. Znów westchnął widząc, że za grzyba z łóżka przez ramę nie sięgnie do kuferka więc poświęcił się, wstał, obszedł krawędź łóżka, złapał za pudło i wrócił z nim na łóżko. A potem otworzył.

- O w mordę… - mruknął jak ujrzał miszmasz jaki tam panował. Wyglądało trochę jakby Nora miała podobne hobby jak Lola - zbieranie zabawek do łóżkowych figli. No i tu też była niezła kolekcja takich zabawek. Leon na chybił trafił wyjął jakieś kajdanki, potem drugie, knebel, pejczyk no ale w środku było jeszcze tego pełno. Aż nie wiadomo było co brać i oglądać.

- Szkoda że nie ma tu Loli - Lucy westchnęła, kręcąc głową. Nie sięgnęła jednak po zabawki, tylko przysiadła obok bruneta i z niewinną miną podstawiła im ekran telefonu pod nosy.
- Co w tym dziwnego, że… może trochę cię bajeruję, ale akurat nie w tym - przesunęła palcem pokazując następne zdjęcie, te zrobione w samochodzie, a potem kolejne już z apartamentu, gdzie siedziały na sofie przytulone do siebie i kolejne, gdzie pozbyły się już kiecek. Przewijała zdjęcia ciesząc się z efektu, łypiąc na towarzysza, a niewielki wyświetlacz pokazywał coraz pikantniejsze obrazy, aż do totalnego negliżu, kajdanek i zaawansowanej zabawy trzech dziewczyn z czego dwie miały jasne a trzecia ciemne włosy. Wreszcie ostatnie fotki pokazywały już poranek przy śniadaniu, to jak Katty karmi Phere grzankami, a następnie Mila poi ją herbatą metodą usta usta.
- Naprawdę się kumplujemy, nie muszę tu ściemniać bo i po co? - spytała pogodnie, głaszcząc bruneta palcami po zarośniętym policzku - Też znamy parę osób, ale nie wszystkie mamy na fotach. Wiesz jak jest, czasem lepiej aby pewne sprawy pozostawały między zainteresowanymi stronami… jak choćby… a nieważne - machnęła ręką.
- Co, kręci się skuwanie? Jest całkiem spoko, też lubię - popatrzyła na kajdanki które trzymał.

Nagi mężczyzna siedzący na łóżku obok nagiej kobiety kompletnie stracił zainteresowanie zawartością pudełka gospodyni gdy zobaczył zawartość fotek w smartfonie. Wziął go do ręki i sam zaczął oglądać te zdjęcia. A te układały się w całkiem spójną historyjkę obrazkową wspólnego wieczoru, nocy i poranka dwóch blondynek i jednej brunetki.

- Nie to… No nie to przecież… To ona? Może to tylko jakaś podobna laska? Skąd wiecie, że to ona? - mamrotał z niedowierzaniem gdy przeglądał te fotki i zbliżenia z “Cylindra” i z samochodu. Wciąż chyba był skłonny uwierzyć, że może ta trzecia nabrała te dwie blondynki podszywając się pod Katty. Bo faktycznie była do niej łudząco podobna.

- To u niej? O w mordę… Mają prysznic jaki działa? Słyszałem, że mają i w ogóle odstawione te chawiry mają, że hej. - mruczał oglądając nie tylko postacie trójki kobiet ale też i detale widoczne w tle. Jakby szukał jakiejś dziury w całym dzięki której mógłby jakoś podważyć to, że to jednak nie była Katty. Ta Katty z Ligi. Z sekretariatu zarządu. Do jakieś śliniło się z pół miasta.

- O ja pierdolę… Bzykacie się z Katty?! - w końcu wyglądał jakby wszelka nadzieja upadła. Tak samo jak jego ramiona. Puścił smartfona i spojrzał na siedzącą obok albinoskę jakby odkrył, że jest jakąś kosmitką czy coś równie szokującego.

- Ona leci na blondynki - dziewczyna pochyliła się, zdradzając mu wielką tajemnicę. Odłożyła telefon na szafkę aby go nie zgubić albo nie uszkodzić.
- Z tobą też chcę mieć pamiątkę. Lubię cię, jesteś sympatyczny i całkiem zdolny. Trochę się obawiałam że zaczniesz zamulać, ale nie. Duchy dobrze poradziły aby z tobą tu przyjechać. - pokiwała głową.
- Bo widzisz Leon - wciąż się uśmiechając pod nosem podniosła się na kolana, biorąc jego twarz w dłonie i zwracając w swoim kierunku.
- W planach miałyśmy dziś z Lolą wpaść do niej albo gdzieś wspólnie wyskoczyć… choćby zobaczyć czy Dymek przypadkiem siedzi w Fabryce Forda, ale podjechał nam pod dom taki jeden czaruś w prochowcu i kapeluszu. Mówię ci, ucieszyłam się jak głupia gdy go zobaczyłam - pochyliła się jeszcze odrobinę i dokończyła z twarzą przed jego twarzą.
- Jakby się ktoś pytał to był najlepszy pomysł ze wszystkich sobotnich planów. Dzięki że mnie wyciągnąłeś… a teraz, jeśli chcesz, dam ci się związać i zapakować jak paczkę na święta. Wchodzisz w to…albo to? - z figlarna miną klepnęła się po podbrzuszu, a potem po pośladku.

- No… - odparł i w końcu też się uśmiechnął jak spojrzał co była gotowa mu sprezentować. A nawet się wreszcie roześmiał. Pocałował ją krótko w usta po czym pokrzepiająco podtrzymał ją za ramiona.

- Tylko poczekaj daj mi chwilę. Bo muszę sobie zrobić drinka. I jakoś to przemielić. - te komplementy chyba pomogły mu odzyskać trzeźwość i pewność siebie Bo przez chwilę to chyba po prostu był w szoku jak sobie uzmysłowił, że ta tutaj albinoska sypia z ligową Katty. I w ogóle się kumpluje. Co dla zwykłych śmiertelników tego miasta wydawało się niepojęte. Świat ligowych gwiazd i publiczności chociaż koegzystowały i mieszały się ze sobą to jednak zawsze była wyraźna granica. Kto jest gwiazdą a kto fanem. A ta seria fotek na smartfonie kompletnie burzyła tą prawie świętą granicę w jakich wyrośli chyba wszyscy mieszkańcy tego miasta. Więc wstał z łóżka, podszedł do barku i znów zaczął napełniać swoją szklankę.

- Znaczy bo wiesz to się co chwila słyszy, że ktoś puknął Patty, bzyknął Kociaka, że Joy komuś laskę zrobiła i z Katty tak samo. Bo kto by nie chciał tak coś z nimi takiego nie? No ale jednak to te ich zaliczanie to się kończy na barowych przechwałkach i to ściema i tyle. No ale to… I ona leci na blondynki? O matko, no kto by przypuszczał. - tłumaczył tak jej dla odmiany całkiem chętnie i wylewnie jak robił sobie tego drinka. I brzmiało to całkiem prawdopodobnie. Bardzo możliwe, że większość z tego miasta zareagowałaby podobnie - niedowierzaniem i szokiem.

- O… - w końcu skończył robić sobie tego drinka i odwrócił się z powrotem frontem do łóżka. Ale zastopował go widok albinoski jaka dorwała jedną z zabawek gospodyni i właśnie zaczęła się nią sama bawić. Ku ich obopólnej uciesze. Jak mogła dojrzeć dobitnie gdzieś w okolicach jego bioder. Musiało mu się podobać to co mu serwowała.

- Mhm. Tak, myślę, że tak. Z przodu i z tyłu mówisz? I jak paczkę? Tak to chyba szło? - zapytał gdy wrócił mu ten ironiczny ton i drwiący uśmieszek. Upił bursztynowego płynu ze szklanki obserwując ten prywatny pokaz. W końcu wrócił do łóżka i przysiadł przy albinosce. Pocałował ją w usta dziękując w ten sposób za ten spektakl i znów odłożył szkło na nocną szafkę.

- No dobra to zobaczmy co my tu mamy. - klasnął w wolne już dłonie i zaczął z werwą przeglądać zawartość tego kuferka. A do krępowania to było tutaj aż za dużo zabawek. W końcu jednak zdecydował się na gustowne, skórzane kajdany i gestem przyzwał ją do siebie.

- Tylko bądź delikatny, to mój pierwszy raz - zatrzepotała rzęsami przybierając parodię niewinnej miny. Wstała powoli zostawiając w sobie gumowy pręt którym się bawił i na czworaka zbliżyła się do faceta z kajdankami.
- A zresztą rób co chcesz - dodała już normalniejszym tonem, rzucajac mu spojrzeniem wyzwanie. Skaza by ją przekopał przez całą długość klubu i pewnie zamknął w piwnicy póki rozsądek nie zacznie jej znowu kiełkować w głowie. Dobrze że go tu nie było.

- Grzeczna dziewczynka. - pochwalił ją i pogłaskał dłonią po twarzy. Przy okazji wsadzając kciuk w usta. Po czym chwilę sycił się tym widokiem. I zaczął zapinać jej pierwszą, skórzaną obręcz. Nad drugą się zastanawiał chwilę. Ale dał znać, że muszą się zbliżyć do wezgłowia łóżka. I przełożył kajdany przez pręty przykuwając ofiarę do łóżka.

Potem wyprostował się chcąc podziwiać swoje dzieło. I widocznie znów spodobała mu się blond albinoska przykuta do łóżka bo mruknął z zadowolenia, sięgnął jeszcze po łyk ze swojej szklanki a potem zaczęła się zabawa.

Łóżko znów zaczęło skrzypieć wybijając rytm nadawany przez oba ciała. Męskie na górze i kobiece na dole. Mieszały się chrapliwe jęki, gorące oddechy, chaotyczne błądzenie dłoni po tym drugim ciele, smakowanie ustami i językiem. Wszystko to rozgrzewało się i przyspieszało coraz bardziej nieuchronnie zbliżając się do punktu kulminacyjnego. Leon okazał się być zdecydowany, wręcz bezpardonowy w działaniach. Nie miał oporów aby używać sobie wedle swojej woli na przykutym do łóżka ciele. Aż do samego finału. Po nim wszystko stopniowo cichło i nieruchomiało. Jęki, oddechy, skrzypienie łóżka, stukanie wezgłowia o ścianę i szorowanie nóg o o podłogę. Wreszcie oba ciała zaległy obok siebie. Po przyjemnym i wspólnym zmęczeniu była okazja aby wreszcie odsapnąć. Nawet chyba zdrzemnąć bo jak usłyszeli trzeci głos to Norma już stała przy łóżku.

- Cześć kochani! - przywitała się obdarzając ich wesołym, ciepłym uśmiechem. Spoglądała na nich z zaciekawieniem.

- Już skończyłam i tak jak mówiłam na początku jestem waszą demonetką i jestem do waszej dyspozycji. - powiedziała pół żartem pół serio parodiując formułkę jaką ich przywitała na początku wieczoru w sali na górze.

- I widzę, że znaleźliście kuferek z prezentami i tak się ślicznie bawicie. Cudownie! Cieszę się, że tylko kurzu to nie zbiera i się komuś na coś przydało. - usiadła na krawędzi swojego łóżka i wskazała na skórzane kajdanki na nadgarstkach przykutej blondynki. I na pudło pełne gadżetów które gdzieś tam sobie stało obok.

- No tak to… No… Tak… Aha to skończyłaś już? Aha… - brunet z bokobrodami tak świeżo po wybudzeniu jeszcze trochę nie bardzo kontaktował i mówił jakby proces budzenia dopiero trwał.

Na widok gospodyni albinoska uśmiechnęła się sennie i chciała gestem zaprosić ją do nich, ale coś nie słuchały jej ręce. Półprzytomna zerknęła do góry i trochę tak spędziła kiedy jej mózg łączył kropki. Nawet nie wiedziała kiedy padła, pamiętała jak przez mgłę sapanie do ucha, oczy uciekajace w głąb czaszki i skakanie po szczytach, aż do chwili gdy się znów przecknęła rozleniwiona i z ochotą aby jeszcze chwilę pospać. Lub się czegoś napić, a najpewniej zapalić.
- Rzucisz nam coś do picia? Zrobiłabym to sama, ale… - zadzwoniła skutymi nadgarstkami, układając się trochę wyżej bo ręce zaczynały drętwieć. Tytaniczny wysiłek zakończyła z sapnięciem, opierając policzek o głowę gangera.

- No pewnie skarbie. - brunetka wstała ze swojego łóżka i podeszła do barku aby przygotować im nowe drinki. Wciąż była w swoim stroju demonetki, łącznie z czerwonymi rogami wpiętymi we włosy.

- Aha no tak… Bo przyszłaś… Bo miałaś przyjść jak skończysz… No tak, tak… - Leo znów walczył z sennością i powrotem do rzeczywistości. Przetarł dłonią oczy i próbował unieść głowę na tyle aby rozejrzeć się po tym niezbyt dużym pokoju.

- Tak, przyszłam. Ale jeśli zależy wam na prywatności albo chcecie odpocząć mogę iść do koleżanki. - powiedziała czarnulka wracając do łóżka i podając pełną szklankę mężczyźnie. Nad przykutą kobietą jakby się zawahała chwilę.

- Pokaż mi to. - powiedziała znów siadając na krawędzi łóżka i odstawiła szklankę. W zamian sięgnęła do kajdan i po chwili gmerania przy sprzączkach uwolniła ramiona blondynki z tych skórzanych pęt. Wtedy sięgnęła po przygotowaną dla niej szklankę i podstawiła czekając aż będzie ją mogła chwycić.

- Dzięki kochana - Phere z ulgą roztarła nadgarstki i wzięła drinka. Upiła go z ulgą, bo gardło miała opuchnięte jakby sie darła albo coś w podobnie odprawiała.
- Nie idź nigdzie, dopiero północ albo trochę po… w każdym razie do rana jeszcze czas - potrząsnęła głową żeby się pozbyć sennego otępienia. Przepiła je alkoholem i przepaliła dymem, odpalając dwa fajki. Jednego wetknęła brunetowi między wargi, drugiego wyciągnęła do demonetki. Sobie odpaliła trzeciego.
- Byłoby ekstra jakbyś została, co nie Leo? - podrapała go po brzuchu, dziewczynę za to pogładziła po kolanie. - Pewnie jesteś zmeczona po robocie, tyle godzin na nogach. wypadałoby aby ktoś ci pomógł z nimi. W górze potrzymał albo pomasował.

- No. Tak. Pewnie, zostań. W końcu to twój pokój. I łóżko. - fajek i drink powoli zaczynały działać bo mężczyzna z tatuażem lwiej głowy na piersi zaczynał gadać jakoś szybciej, zgrabniej i sensowniej. Jakby coraz lepiej ogarniał gdzie jest, z kim i w ogóle co tu robi.

- Naprawdę? Oh jesteście tacy kochani. - szatynka wyraźnie się rozpogodziła i ucieszyła, że może z nimi zostać.

- I zmęczona troszkę tak ale i podekscytowana. Nie mogłam się doczekać końca zmiany aby do was wrócić i zobaczyć co się dzieje. No i oczywiście miałam nadzieję, że uda mi się do was dołączyć. Nawet nie wiesz Lucy jak mi było zostawić cię samą w takim pięknym momencie. - Nora nawijała wesoło i swobodnie. Aż przyłożyła dłoń do swojej piersi aby podkreślić jak bardzo ciężko było jej zostawić klęczącą przed ściągniętymi męskimi spodniami blondynkę.

- I masz rację. Masaż stóp i łydek bardzo by mi się przydał. Byłabyś tak uprzejma? - pokiwała głową na znak, że albinoska trafnie się domyśliła jej potrzeb.

- Ja muszę się odlać. - Leo chyba zaczął się budzić na dobre skoro zaczynał odczuwać inne potrzeby niż senność.

- To tutaj niestety nie ma. Musisz wyjść na korytarz a potem w lewo na koniec korytarza. - pokierowała go brunetka. Ten pokiwał głową i zaczął się kierować do jedynych drzwi tej klitki.

- Ale ubierz się w coś! Tam masz szlafroki. - Nora interweniowała gdy zaspany gość chyba przegapił to, że jest w stroju Adama i już chciał sięgać po klamkę.

- Szlag… - jęknął gdy z zaskoczeniem spojrzał na siebie odkrywając tą goliznę. Sięgnął po typowo damski szlafrok który ledwo zakrywał mu tyłek który tak się podobał Lucy i wyszedł tak na korytarz.

- Widzę, że nie próżnowaliście. I dobrze! Cieszy mnie to niezmiernie. Uwielbiam pomagać ludziom w zaspokajaniu ich rozpustnych pragnień. A jak tylko was dzisiaj zobaczyłam wiedziałam, że jesteście w potrzebie. - gospodyni mówiła lekko i wesoło jakby czerpała przyjemność z samego pomagania bliźnim.

- Widzisz? Mówiłam ci. Całowanie albinosów przynosi farta - blondynka odstawiła szklankę, a potem pchnęła rogatą w pierś wywracając na łóżko. Uśmiechając się uroczo złapała jej lewą nogę za kostkę.
- To się świetnie składa, że masz tak dobre serduszko - zaczęła obiecany masaż, patrząc na twarzy brunetki - Bo widzisz, potrzebuję pomocy. Ten przystojniak który właśnie poszedł spuścić z kija musi rano stąd wyjść w takim stanie, aby do poniedziałku przez większość czasu nie mógł się skupić na niczym innym poza wspominaniem tego wieczoru, a w poniedziałek na mój widok miał problemy ze skupieniem na robocie. Pracujemy razem, rozumiesz. Gapiąc się na mój tyłek będzie go przy okazji pilnował, a że to nie byle chłystek, mus się postarać. Więc widzisz, przydałaby się diabelska pomoc, niech to będzie mój podpis na cyrografie - pocałowała duży palec stopy z pomalowanym na krwista czerwień paznokciem.

- Aha, to tak to wygląda? - Nora zaśmiała się krótko i w bardzo dziewczęcy sposób gdy nowa koleżanka przewaliła ją na łóżko. Potem dała jej z siebie ściągnąć swoje buty i z przyjemnym uśmiechem słuchała jej słów i obserwowała jej poczynania.

- Ten byczek powiadasz? No wygląda obiecująco. - kiwnęła głową lekko machając w stronę drzwi na korytarz za jakimi zniknął Leo. - I mówisz kolega z pracy tak? I by zapamiętał tą noc? Mhm. - znów skinęła swoją czarną głową z czerwonymi rogami jakby trawiła w myślach tą sytuację.

- Ależ kochanie, z przyjemnością pomogę ci go opleść siecią miłosnych uniesień! To by musiało być coś co by zapamiętał tak? Coś co byle dziewczyna z dzielni mu nie zapewni. Tylko my. Hmm… Ślicznie wyglądałaś w tych kajdanach. Uroczo. Nic tylko schrupać. No to mam taką propozycję. Możemy we dwójkę urabiać ciebie na raz. Potrafię być bardzo surowa i wymagająca jeśli ktoś tak lubi. Ale możemy mu też zapewnić dwie najsłodsze kochanki skłonne do spełniania każdej jego zachcianki. Trochę musisz mnie jakoś nakierować bo chyba znacie się lepiej niż ze mną. - po chwili na przemyślenie Nora podała dwa całkiem różne pomysły jakie przyszły jej do głowy na rozegranie drugiej części wspólnej nocy.

- Znamy się przelotnie, to świeża fucha - Lucy ściągnęła usta zastanawiając się nad propozycją. Jedno było pewne, wpierw potrzebowała drinka albo dwóch. Albo może i trzech…
- Szkoda że nie ma tu Loli, ona jest lepsza w te klocki - westchnęła przenosząc ręce ze stopy na łydkę, a masowanie pomagało się skupić. Dobra, nie była Milą, ani nie miała jej pod ręką. Za to tuż przed sobą widziała alternatywę w podobnym klimacie. Szczęście albinosa, ale takie prawdziwego. Nie tandetnej podróby.
- Dwie laski do latania wokół niego zawsze sobie może wynająć - podjęła decyzję, patrząc na szafkę z alkoholem - Dwie laski zabawiajace się sobą i z nim do kompletu… do tego chyba też lubi krępowanie. Wiesz, samiec alfa te sprawy. Dominacja nad słabszą płcią i inne podobne historie. Zaczniemy od dogadzania jemu na rozgrzewkę, a potem skoczymy do ostrzejszej zabawy. Tylko nie chcę żeby mi zdarło skórkę z nadgarstków i kostek. Czerwone blizny źle wyglądają na białej skórze.

- Oczywiście Lucy. I masz bardzo utalentowane paluszki z tego co widzę. Właśnie o czymś takim zawsze marzę jak kończę zmianę. Ale nie zawsze mi się trafia taki zdolny i śliczny ktoś kto mógłby mi pomóc. - czarnulka powiedziała rozleniwionym tonem i wyglądała na odprężoną jak głaskana kotka.

- A na coś z tego byś miała ochotę? I jest coś na co byś nie miała ochoty? - wskazała na pudło pełne różnych gadżetów i wolała się upewnić na co może sobie pozwolić póki jeszcze ich trzeci towarzysz nie wrócił z toalety.

- Mają nie zostać ślady, żadnych pejczy i bicia. Bez klamer, duszenia i bez wyrywania włosów. Chcę też jutro móc usiąść, czyli nic na sucho - złodziejka wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem. Zabrała się za drugą nogę kelnerki.
- Facetów zawsze najbardziej kręci dupa - powiedziała ze śmiechem ale zanim dodała coś jeszcze zza drzwi doszło je echo szybkich kroków i zaraz klamka skrzypnęła, wpuszczając do środka garniaka w mało oficjalnym szlafroku.
- Idealna długość dla ciebie - pokiwała głową obserwując mężczyznę bez skrępowania - Powinieneś tak częściej chodzić, chociaż wtedy chodzenie byłoby zapewne dość kłopotliwe. Ciężko się łazi gdy coś ciągle ci się dokleja do kutasa, nie?

- No. - zgodził się bez skrępowania zamykając drzwi. I staną obserwując scenkę na łóżku gdy jedna ślicznotka zajmowała się stopą drugiej.

- Zaczepiła mnie jakaś laska. Mówiła, że to babski kibel. Czy coś. I pytała się od kiedy ja tu pracuję bo nie widziała mnie wcześniej. - wskazał kciukiem na drzwi jakie właśnie zamknął. Po czym ruszył w stronę barku aby się obsłużyć. Zaś Nora roześmiała się słysząc tą relację z przypadkowego spotkania na korytarzu.

- Nie dziw się. To część dla personelu. Żeńskiego personelu. Właściwie nie powinno was tu być. Zwłaszcza ciebie. Nie dziw się, że się koleżanka zdziwiła. No a w takim szlafroczku to tak jak już Lucy zauważyła trudno cię przegapić. - kelnerka potraktowała sprawę i z humorem i zrozumieniem. Leo spojrzał na nią jakby chwilę dumał nad tym co powiedziała. W końcu machnął ręką i wrócił do sprawdzania zawartości barku. Brał, przeglądał i odstawiał kolejne butelki jakie udało się tu zebrać czarnowłosej diablicy.

- A możesz Lucy użyć kremu? Mam tam w szufladzie. - poprosiła wskazując brodą na szafkę nocną z której wcześniej korzystali na odstawienie szkła. Ale nie zaglądali jeszcze do środka.

- Jasne - blondynka wychyliła się, otwierając szufladę pod blatem i przejrzała zawartość aż w jej rękę wpadła tubka ni to olejku ni żelu do masażu. Sapnęła kojarząc z różowych filmów do czego prócz ulżenia stopom może się to nadać i z parsknięciem wróciła do poprzedniej pozycji.
- Nam też coś zrób - zwróciła się do Schultza, otwierając tubkę. Pachniało jakby miętowo i przyjemnie lało się na palce. Rozsmarowała substancję na łydce gospodyni.
- Lepiej aby to długo nie zajęło, bo mamy tu naprawdę ciężki przypadek - dodała, puszczając Norze oko.

- Dobra, dobra. A co chcecie? Widzę, że masz tu całkiem ciekawą kolekcję. - mężczyzna w satynowym, złotym, kobiecym szlafroczku który na nim wyglądał wybitnie za skąpo całkiem się wkręcił w ten barek i robienie drinków.

- Dla mnie gin z tonikiem poproszę. - Nora miała minę jakby ta noc i spotkanie rozwijało się dokładnie po jej myśli. I była z tego powodu bardzo usatysfakcjonowana. O ile na górze gdy była jako diabelska kelnerka wydawała się słodka i uległa tak teraz z każdym kawałkiem jej łydek i ud wydawała się coraz większą panią. Zamruczała z zadowolenia gdy dłonie albinoski przeszły przez jej kolana, dół, środek a w końcu i górę ud. Jednak ich zwieńczenie było zablokowane przez bieliznę. A jednak albinoska mogła wyczuć pełne przyzwolenie partnerki na dalsze pociągnięcie tej zabawy.

- Leo a mogę cię prosić o pomoc? Ten gorset mnie strasznie ciśnie. - poprosiła mężczyznę który już zdołał się uporać z trzema drinkami i akurat odwrócił się do łóżka trafiając na całkiem przyjemne dla oka widowisko. Jak blondynka tak ładnie buszowała rączkami między udami czarnulki. Zostawiając po sobie polakierowany ślad żelu przez co skóra Nory wydawała się błyszczeć jak polakierowana uwypuklając te wszystkie ładne i jędrne kształty czarnulki.

- Aha. Pewnie. - Leo jakby trochę się zagapił na to wszystko ale skoro kobieta była w potrzebie i to w takiej co mogła odsłonić więcej jej wdzięków to się oczywiście był gotów poświęcić aby jej pomóc. Wrócił więc na łóżko kładąc trzy szklanki na nocną szafkę. A sam stanął za plecami gospodyni i zaczął rozwiązywać jej gorset.

- Jaki ty uczynny, prawdziwy dżentelmen - albinoska zachichotała, bawiąc się jeszcze przez chwilę ciałem kelnerki, ale gdy w końcu ostatni sznurek puścił wyprostowała się na kolanach, rzucając dziewczynie tubkę oliwki.
- To co Leo? Pamiętasz jeszcze o czym gadaliśmy w samochodzie? - rzuciła mu zaczepne spojrzenie, odwracając się tyłem do pozostałej dwójki i kocim ruchem opadła na łóżko, wyginajac grzbiet do góry, a potem to samo zrobiła z pośladkami.
- Na pewno pamiętasz, bez obaw. Jeśli zabraknie ci pomysłów my mamy ich całkiem sporo.

- O. Naprawdę? - brunet z bokobrodami też uporał się ze swoją porcją sznureczków Nory i rzucił jej gorset na podłogę. I pytał jakby sprawdzał w pokerze.

- Oj tak. Zobacz jaki nam się śliczny talent trafił. - Nora trzepnęła wypięty talent zostawiając na nim czerwony ślad swojej dłoni. I to klaśnięcie jakby dało sygnał do wznowienia zabawy. Tym razem we trójkę. Z początku szło jeszcze standardowo. Leo miał ochotę poznać usta, piersi i resztę nowych wdzięków skrytych do tej pory za gorsetem i pończochami. Ale bladolicy tyłek tak uroczo wyeksponowany do eksploracji skusił go dość prędko. Zwłaszcza, że Nora zgłosiła się na ochotnika aby przygotować grunt. Po czym zrobiła rozpoznanie swoimi ustami, paluszkami i w końcu też i jedną z licznych swoich zabaweczek. Leo usiadł i podziwiał jak to sobie jego partnerki radzą i sądząc po wypiętrzeniu złotego szlafroczka bardzo mu się podobało to co widzi. Jednak nie po to tutaj był aby tylko oglądać. Jak mu siły i chęci wróciły do punktu kulminacyjnego ruszył do szarży jak rozpędzony byk.

No i zaczęła się kolejna szaleńcza jazda tej nocy. Leo okazał się niespożytymi siłami a dwie tak chętne i utalentowane partnerki mobilizowały go do pełnych obrotów. W całej trójce kochanków oktany euforii pędziły przez żyły nakręcając coraz szybsze obroty tłoków i emocji. W końcu już trudno było się połapać co jest co, kto z kim i gdzie, wszystko się zaczęło gubić i mieszać, oddech był coraz krótszy i szybszy aż doszedł do kulminacyjnego momenty gdy trzy rozpędzone bolidy minęły linie mety. Wówczas szaleńsza gorączka tej galopady wytraciła pęd. Oddechy wracały do normy ale nastąpiło błogie rozleniwienie. Jeszcze zwilżenie gardła zapomnianym wcześniej drinkiem, jeszcze słowo czy dwa i w końcu wszystkich zwyciężyło to przyjemne zmęczenie i senność. W sypialni Nory wreszcie zapanował spokój i ciemność.
 
Dydelfina jest offline