Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-12-2021, 21:56   #31
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Łóżko było, były też drzwi i nawet coś do picia w barku. Skrzynię na razie Lucy zignorowała, skupiając się na zdejmowaniu ubrań z gangera bez ich uszkodzenia. Zapowiadały się udane wieczór i ranek. Gęba sama się cieszyła, a ręce działały ze zdwojoną prędkością.
Słowa gospodyni ledwo docierały do ujaranego endorfiną mózgu blondynki. Zresztą, no właśnie, była blondynką. Dlatego skojarzenie o czym mowa zajęło jej chwilę.
- Da się załatwić, dzięki Nora - wydyszała, opadając na kolana przed stojącym mężczyzną. Spodnie od garnituru opadły a ona z pomrukiem zadowolenia wzięła w dłonie ten klepany tyle razy tyłek i spojrzała za odchodzącą kelnerką w ostatniej chwili zanim znalazła dla ust inne zastosowanie.
- Jak skończysz to wpadaj jak do siebie. Leo wygląda na dobrze odkarmionego, zgrywa się na macho, zobaczymy czy da radę nam obu.

- Oh miałam nadzieję, że to właśnie powiecie! Z diabelską rozkoszą! Postaram się przybyć tak szybko jak się da! Ojej ale wam zazdroszczę. - Nora rozpromieniła się serdecznie jak usłyszała słowa albinoski i jeszcze zatrzymała się na chwilę w otwartych drzwiach obserwując poczynania swoich gości. Wzrok i uśmiech sugerował, że najchętniej to by pewnie nigdzie nie wychodziła tylko została z nimi bo podobało jej się to co widzi. Leo coś tam się uśmiechnął i zamruczał ale niezbyt zrozumiale. Ale zabrzmiało to jak coś w rodzaju zgody, zaproszenia i ogólnie współdzielonego szczęścia. Gospodyni posłała im jeszcze całusa na koniec po czym zamknęła drzwi zostawiając ich samych.

- Ty mała diablico… - wysapał w końcu po jakimś czasie jakby Lucy udało się go swoimi działaniami rozbudzić i pobudzić tak samo jak nieco wcześniej na górze. Złapał ją, podniósł z klęczek do pionu, rozsunął suwak kiecki i bez ceregieli zaczął zdzierać ją z kobiety jaka ją nosiła. Jak się mniej lub bardziej to udało pchnął ją na łóżko a sam władował się na nią zaraz potem.

Przywitały go chętne ramiona i zachęcający uśmiech, wystarczyło parę chwil aby odnaleźli zgubiony piętro wyżej rytm, chociaż tym razem nie musieli się z niczym kryć. Łóżko skrzypiało w rytm nadawany przez dwa splecione ze sobą ciała, zachłannie łapiące się albo odpychające tylko po to żeby prawie od razu znów się przyciągnąć. Oddechy mieszały się, tak jak ślina, dłonie i gubiący się w chaosie pierwszych spazmów hałas czyniony przez uderzający o ścianę zagłówek mebla. Perspektywa albinoski wariowała, wpierw ukazujac wyszczerzoną twarz tuż nad nią, następnie sufit i ciemną czuprynę trochę poniżej jej brody, aż do finału gdy bardziej czuła niż widziała co się dzieje, bo jej twarz ręka gangera wciskała w poduszkę. Wreszcie przed samym końcem z jego strony ponownie wylądowała na kolanach, dając potwierdzenie słów o dziecinnym zachowaniu, a gdy brunet padł plecami na materac, ona sięgnęła z szafki po drinki. Jeden mu przekazała, drugim przepłukała usta.
- Chyba ci daruję ten parkiet… tym razem - mruknęła, układając się u jego boku, a minę miała wybitnie zadowoloną.

- Tak, ja sobie też daruję ten parkiet. - odparł zdyszanym ale nonszalanckim tonem. Chetnie wziął drinka zaproponowanego przez blond partnerkę. Podobnie jak ona przepłukał gardło i pozwolił sobie na słodkie nicnierobienie. Radość z poczucia spełnienia i satysfakcja z tego płynąca. Właściwie dopiero teraz Lucy miała okazję mu się przyjrzeć. Nie był tak wysoki i masywny jak Geronimo albo Roger. Ale też nie był taką chudzinką jak Aaron. Na piersi miał wytatuowaną głowę lwa. Zaś na ramieniu czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami. Tylko te przechodziły w maczety. Więc trochę wyglądało to jak czaszka z klasycznej pirackiej flagi ale jednak nie do końca.

Albinoska pogładziła dziary, oglądając je z bliska aby niczego nie przegapić. Uwielbiała dziary, a ten Schultza wyglądały jakby prawie był normalnym, swojskim gangusem i wcale nie sztywniakiem z Downtown.
- Jesteś pewien że wolisz tę drogę? - spytała robiąc głową okrężny ruch. Zakończyła go wysunięciem języka i sprawdzeniem smaku tatuaży - Obawiam się, że parkiet mniej cię wymęczy niż leżenie tu ze mną. Obyś miał jutro wolne, serio przyda ci się złapać oddech przed poniedziałkiem… właśnie - położyła się na boku, obejmując bruneta ramieniem i udem, a jego wolną dłoń położyła na swojej mokrej od potu piersi.
- Czym się zajmujesz jeśli akurat nie robisz dobrego wrażenia w Lidze? Coś związanego z bombami? Mówiłeś o nich… no Aaron czasem też tak gada. Brzmi sensownie, coś kojarzę, ale żeby powtórzyć albo w praktyce wykorzystać to nie ma szansy. Znaczy Ash, nasz Nosferatu. - upiła drinka.
- Mam nadzieję że się nie wkurwiłeś za zaproszenie Nory. Tak jakoś odruchowo wyszło - wzruszyła ramionami, głaszcząc go po brzuchu i patrząc w oczy - Rzadko wychodzę na samotne wypady. Zwykle z Lolą się bujamy… powiem ci prawdziwe święto mieć takiego byczka na wyłączność, chociaż przez parę godzin. - pocałowała go rozbawiona i westchnęła - Ale już wiem, że jak wrócę Lola bedzie wiercić dziurę w brzuchu żem wredna małpa, zaborcza na dodatek. Zwłaszcza gdy jej powiem jaki z ciebie kozak. Sama będzie ci chciała poskakać na drążku, a że po remisie zaczyna się nowe rozdanie… lubisz blondynki, widać. A dwie blondynki naraz? - osunęła dłoń niżej, na podbrzusze.

- Lola? Aaa… Ta druga? Co była dzisiaj? Ta, może być… - wyglądało na to, że Leo ma ten senny moment tuż po co nie bardzo mu się klei rozmowa i rzeczywistość. Dopił swoją szklankę do końca i oddał ją partnerce do ponownego napełnienia. Gładził ją po plecach i ramieniu ale dość machinalnie.

- A Nora… Tak… No tak… Myślisz, że przyjdzie? Chociaż to jej pokój… No to tak, może przyjść… - mamrotał i westchnął głębiej. Przetarł palcami oczy jakby chciał się skoncentrować na temacie rozmowy.

- I tak, trochę znam się na bombach. I innych takich. Ale nie pytaj o to. Nie chce mi się dzisiaj gadać o pracy. Naprawdę znasz Blue? Ferrari Blue? Przecież tu nie mieszkasz. I chyba tu nie byłaś wcześniej. - machnął ręką na znak, że nie ma ochoty na rozmowy o sprawach zawodowych. Za to jakby przypomniał sobie, jaką znajomością pochwaliła się leżąca obok blondynka na parkingu przed klubem.

Złodziejka wzięła od niego szklankę, zgarnęła też swoją i wstała do barku. Otworzyła go, przeglądając chwilę butelki, ale wygrała klasyka. Whiskey z dodatkiem whiskey, Leonowi też spreparowała podobnego drinka. Słyszała masę tekstów na temat drina idealnego. Chłopaki z rewiru najczęściej trzymali się tezy, że kolorowe palemki są dla bab albo pedałów, a prawdziwy mężczyzna uznaje tylko dwa przepisy: spirytus plus woda i wóda plus sok żołądkowy. Reszta była ciotowa, tak przynajmniej gadali.
Pewnie żaden nie pił Nitro z najdroższego baru w mieście, albo niebieskiego cudu stąd… i dobrze. Skoro oni ich nie spijali więcej zostawało dla Phere - czysta matematyka.
- Nie muszę tu przychodzić, albo pracować aby znać Blue, no weź. Jest tyle innych sposobów aby ją spotkać. Znamy się z Cylindra - powiedziała z wesołym uśmiechem, gdy wracała z powrotem na łóżko.
- Masz, łyknij kochanie… i skoro tak nie myślimy dziś o robocie. Odpręż się - wręczyła mu szklankę, siadając okrakiem na jego brzuchu. Stuknęła szklanką w szklankę.
- To za… zajebisty tyłeczek który nas tu oboje sprowadził.

- Ta je. I za te cycki. Też mogły mieć coś z tym wspólnego. Tak myślę. - powiedział z kpiącym i rozbawionym uśmiechem wskazując pełną szklanką na biust partnerki. Nawet jakby senny kryzys z wolna mu mijał i zaczynał kontaktować coraz więcej.

- No właściwie racja. Też znam sporo ludzi spoza Downtown. Poza miastem też. - ostatecznie chyba był gotów przyjąć takie ogólne wyjaśnienie na temat znajomości runnerowej blondynki z tutejszą chociaż dalej to go ciekawiło.

- I bywasz w “Cylindrze”? No, no… Nie sądziłem, że z ciebie taka ostra zawodniczka. I, że cię stać. - pokiwał z uznaniem głową upijając łyk bursztynowego płynu. Na leżąco było to nieco niewygodne więc ostatecznie podniósł się nieco do pionu opierając głowę o wezgłowie łóżka.

- Wiesz Leon… właśnie, chyba nie mówiłam ci tego. Zajebiście podoba mi się twoje imię - albinoska wychyliła się żeby z rzuconej na szafkę torebki wyłowić smartfona i fajki. Odpaliła dwa sobie zostawiając jednego, a drugim częstując bruneta.
- Był taki film, Leon Zawodowiec, chyba z tysiąc razy widziałam. Taki sentyment pozostał, albo chodzi o Lwią grzywę. Jeszcze powiedz że jesteś zodiakalnym lwem… kiedy masz urodziny? - uśmiechnęła się wydmuchując dym - Poza tym brzmi o wiele lepiej niż jakiś Jack albo John. Inaczej, nawet jakby romantycznie… laski na pewno na to lecą, tak słyszałam - dodała konfidencjonalnym szeptem.
- Co do Cylindra… tu masz fotę z naszego piątkowego wypadu - pokazała ekran telefonu gdzie stały we trzy z Katty w środku i wyszczerzone wesoło pozowały na tle baru zespawanego z czerwonych autobusów.
- Ale jakby co Grzesznik też jest spoko, chociaż i tak najbardziej lubię tylne kanapy fur albo maskę - puściła mu oko, zaciągając się papierosem.

- A! No! Pewnie, że tak. Moi starzy mnie podobno tak nazwali na cześć tego filmu. Jasne, że widziałem. Tamten Leon to był niezły numer. No i ze mnie też oczywiście. - ucieszył się i ożywił gdy się okazało, że znają tą samą postać z tego samego filmu. I nawet podobnie im się ona kojarzy.

- A urodziny mam jakoś w lecie. Ale nie wiem kiedy. Zawsze mówię, że w pierwszy weekend lipca. - wyjaśnił wzruszając ramionami i klepnął w nagi, kobiecy tyłek gdy ta sięgała po smartfon. Sam wziął go i spojrzał na ekran. Zmarszczył brwi i przysunął sobie telefon jeszcze bliżej twarzy.

- Zaraz… To ty, ta druga… A ta trzecia? Ta brunetka? - zamrugał oczami jakby miał kłopot z identyfikacją tej trzeciej. - No ale tak, “Cylinder”. No widać. - przyznał, że rozpoznaje jedną z najsławniejszych knajp w tym mieście.

- Jeśli początek lipca to rak. Zodiakalny… ciekawe - Phere dopaliła papierosa i uważając aby nie rozlać drinka, przewaliła się na materac zaraz obok gangera, układając się trochę na nim, troche na pościeli.
- Rak cechuje się zdolnościami analitycznymi, które nie przeszkadzają mu być sentymentalnym i czasami dziecinnie naiwnym. Znajdując się w nowej sytuacji przejawia dwie skrajne postawy: jest jednocześnie ciekawy, ale też ostrożny i nieufny. Dzięki temu zapewniają sobie wewnętrzny spokój, pozwalający im łatwiej pogodzić się z porażką i przykrościami, które mogą spotkać go w nieznanym otoczeniu. - mówiła zamyślona, opierając bok głowy o jego policzek, a brodę o bark. Gapiła się w smartfon udając że ręka przypuszczająca desant na obszar newralgiczny gangera absolutnie nie należy do niej.
- Oszczędność, zamiłowanie do kolekcjonerstwa… nieśmiałość, wrażliwość. No nie wiem, nie wiem. Średnio pasuje. Chyba że - udała zamyślenie.
- Raki lubią eksperymentować w łóżku, a tam stoi kufer pełen sprzętu. Pewnie to nie tommy gun, albo beretta, ale może coś ci wpadnie w oko - pocałowała go krótko.
- Ta brunetka to Katty, nasza kumpela - wyjaśniła w końcu.

- Heh. Chyba cię jarają te znaki zodiaku co? - roześmiał się cicho jakby rozbawiony taką analizą zodiakalną jaką właśnie usłyszał. - Nie wiem kiedy się urodziłem. Tyle, że na początku lata. Rok po końcu świata. Ale daty nie znam. Tak sobie wymyśliłem, że pierwszy weekend lipca i już. Tak mi pasuje. - wzruszył ramionami ale mały ekran smartfona wciąż przykuwał jego wzrok.

- A ta wasza kumpela to jest strasznie podobna do tej Katy z Ligi. Wiesz, tej z sekretariatu zarządu. Nawet imię ma to samo. To jej? Czy to specjalnie tak sobie wybrała? - powiedział podnosząc się do pionu całkiem, upijając drinka ze szklanki i odstawiając ją na nocną szafkę. Po czym trochę niezdarnie poczłapał po łóżku na jego krawędź i spojrzał w dół na kufer o jakim mówiła Nora przed wyjściem.

Zostawiona samopas albinoska przeniosła się na kolana pod drugi kraniec łóżka i oparła ramiona o żelazną zdobioną ramę.
- Jestem skorpionem, jarają mnie tajemnice i łóżko. - zaśmiała się, a potem uśmiechnęła tajemniczo, zaglądając co tam gospodyni schowała w kuferku.
- Jedną ci zdradzę, bo cię lubię jako imiennika mojego ukochanego bohatera filmowego. Katty po prostu ma na imię Katty, nie dziwię się że jest do siebie podobna… i tak, pracuje w sekretariacie Ligi. Będziesz ją w poniedziałek mijał możesz zobaczyć co ma za wisiorek. Pewnie taki - odwróciła smartfon z zoomem na dekolt szatynki skąd mrugała czarna krucza czaszka na łańcuszku.
- Żałobny kruk, dostała od nas. Od Loli i ode mnie, bo jest… - zamyśliła się - Naprawdę kochana z niej dziewczyna. Uwielbiamy ją obie, ona nas też lubi więc sobie czasem wyskakujemy tu czy tam.

- Wyskakujecie sobie tu i tam? Lola i ty? Z Katty? Tą Katty z Ligi? Z sekretariatu? - Leon odwrócił się ku niej i dobitnie powtórzył jej to co właśnie powiedziała aby uzmysłowić jej jak to brzmi.

- Okey, mogę kupić, że akurat byłyście w “Cylindrze” we dwie, akurat była tam Katty i dała wam sobie zrobić z nią fotkę. No to jeszcze mogę kupić. Słyszałem, że ona jest całkiem w porządku, nie wozi się jak niektórzy co wygrają parę rajdów i im palma odbija i jest sympatyczna to okey, mogła dać sobie zrobić z wami fotkę. Ale “Wyskakujemy sobie tam i tu z Katty” no to daj spokój. Wyglądam ci na jakiegoś naiwniaka? - pokręcił głową dając znać jak bardzo w jego oczach to się kupy nie trzyma ale chyba był gotów to potraktować jako żart albo bajerę bo nie wydawał się zdenerwowany czy obrażony. Znów westchnął widząc, że za grzyba z łóżka przez ramę nie sięgnie do kuferka więc poświęcił się, wstał, obszedł krawędź łóżka, złapał za pudło i wrócił z nim na łóżko. A potem otworzył.

- O w mordę… - mruknął jak ujrzał miszmasz jaki tam panował. Wyglądało trochę jakby Nora miała podobne hobby jak Lola - zbieranie zabawek do łóżkowych figli. No i tu też była niezła kolekcja takich zabawek. Leon na chybił trafił wyjął jakieś kajdanki, potem drugie, knebel, pejczyk no ale w środku było jeszcze tego pełno. Aż nie wiadomo było co brać i oglądać.

- Szkoda że nie ma tu Loli - Lucy westchnęła, kręcąc głową. Nie sięgnęła jednak po zabawki, tylko przysiadła obok bruneta i z niewinną miną podstawiła im ekran telefonu pod nosy.
- Co w tym dziwnego, że… może trochę cię bajeruję, ale akurat nie w tym - przesunęła palcem pokazując następne zdjęcie, te zrobione w samochodzie, a potem kolejne już z apartamentu, gdzie siedziały na sofie przytulone do siebie i kolejne, gdzie pozbyły się już kiecek. Przewijała zdjęcia ciesząc się z efektu, łypiąc na towarzysza, a niewielki wyświetlacz pokazywał coraz pikantniejsze obrazy, aż do totalnego negliżu, kajdanek i zaawansowanej zabawy trzech dziewczyn z czego dwie miały jasne a trzecia ciemne włosy. Wreszcie ostatnie fotki pokazywały już poranek przy śniadaniu, to jak Katty karmi Phere grzankami, a następnie Mila poi ją herbatą metodą usta usta.
- Naprawdę się kumplujemy, nie muszę tu ściemniać bo i po co? - spytała pogodnie, głaszcząc bruneta palcami po zarośniętym policzku - Też znamy parę osób, ale nie wszystkie mamy na fotach. Wiesz jak jest, czasem lepiej aby pewne sprawy pozostawały między zainteresowanymi stronami… jak choćby… a nieważne - machnęła ręką.
- Co, kręci się skuwanie? Jest całkiem spoko, też lubię - popatrzyła na kajdanki które trzymał.

Nagi mężczyzna siedzący na łóżku obok nagiej kobiety kompletnie stracił zainteresowanie zawartością pudełka gospodyni gdy zobaczył zawartość fotek w smartfonie. Wziął go do ręki i sam zaczął oglądać te zdjęcia. A te układały się w całkiem spójną historyjkę obrazkową wspólnego wieczoru, nocy i poranka dwóch blondynek i jednej brunetki.

- Nie to… No nie to przecież… To ona? Może to tylko jakaś podobna laska? Skąd wiecie, że to ona? - mamrotał z niedowierzaniem gdy przeglądał te fotki i zbliżenia z “Cylindra” i z samochodu. Wciąż chyba był skłonny uwierzyć, że może ta trzecia nabrała te dwie blondynki podszywając się pod Katty. Bo faktycznie była do niej łudząco podobna.

- To u niej? O w mordę… Mają prysznic jaki działa? Słyszałem, że mają i w ogóle odstawione te chawiry mają, że hej. - mruczał oglądając nie tylko postacie trójki kobiet ale też i detale widoczne w tle. Jakby szukał jakiejś dziury w całym dzięki której mógłby jakoś podważyć to, że to jednak nie była Katty. Ta Katty z Ligi. Z sekretariatu zarządu. Do jakieś śliniło się z pół miasta.

- O ja pierdolę… Bzykacie się z Katty?! - w końcu wyglądał jakby wszelka nadzieja upadła. Tak samo jak jego ramiona. Puścił smartfona i spojrzał na siedzącą obok albinoskę jakby odkrył, że jest jakąś kosmitką czy coś równie szokującego.

- Ona leci na blondynki - dziewczyna pochyliła się, zdradzając mu wielką tajemnicę. Odłożyła telefon na szafkę aby go nie zgubić albo nie uszkodzić.
- Z tobą też chcę mieć pamiątkę. Lubię cię, jesteś sympatyczny i całkiem zdolny. Trochę się obawiałam że zaczniesz zamulać, ale nie. Duchy dobrze poradziły aby z tobą tu przyjechać. - pokiwała głową.
- Bo widzisz Leon - wciąż się uśmiechając pod nosem podniosła się na kolana, biorąc jego twarz w dłonie i zwracając w swoim kierunku.
- W planach miałyśmy dziś z Lolą wpaść do niej albo gdzieś wspólnie wyskoczyć… choćby zobaczyć czy Dymek przypadkiem siedzi w Fabryce Forda, ale podjechał nam pod dom taki jeden czaruś w prochowcu i kapeluszu. Mówię ci, ucieszyłam się jak głupia gdy go zobaczyłam - pochyliła się jeszcze odrobinę i dokończyła z twarzą przed jego twarzą.
- Jakby się ktoś pytał to był najlepszy pomysł ze wszystkich sobotnich planów. Dzięki że mnie wyciągnąłeś… a teraz, jeśli chcesz, dam ci się związać i zapakować jak paczkę na święta. Wchodzisz w to…albo to? - z figlarna miną klepnęła się po podbrzuszu, a potem po pośladku.

- No… - odparł i w końcu też się uśmiechnął jak spojrzał co była gotowa mu sprezentować. A nawet się wreszcie roześmiał. Pocałował ją krótko w usta po czym pokrzepiająco podtrzymał ją za ramiona.

- Tylko poczekaj daj mi chwilę. Bo muszę sobie zrobić drinka. I jakoś to przemielić. - te komplementy chyba pomogły mu odzyskać trzeźwość i pewność siebie Bo przez chwilę to chyba po prostu był w szoku jak sobie uzmysłowił, że ta tutaj albinoska sypia z ligową Katty. I w ogóle się kumpluje. Co dla zwykłych śmiertelników tego miasta wydawało się niepojęte. Świat ligowych gwiazd i publiczności chociaż koegzystowały i mieszały się ze sobą to jednak zawsze była wyraźna granica. Kto jest gwiazdą a kto fanem. A ta seria fotek na smartfonie kompletnie burzyła tą prawie świętą granicę w jakich wyrośli chyba wszyscy mieszkańcy tego miasta. Więc wstał z łóżka, podszedł do barku i znów zaczął napełniać swoją szklankę.

- Znaczy bo wiesz to się co chwila słyszy, że ktoś puknął Patty, bzyknął Kociaka, że Joy komuś laskę zrobiła i z Katty tak samo. Bo kto by nie chciał tak coś z nimi takiego nie? No ale jednak to te ich zaliczanie to się kończy na barowych przechwałkach i to ściema i tyle. No ale to… I ona leci na blondynki? O matko, no kto by przypuszczał. - tłumaczył tak jej dla odmiany całkiem chętnie i wylewnie jak robił sobie tego drinka. I brzmiało to całkiem prawdopodobnie. Bardzo możliwe, że większość z tego miasta zareagowałaby podobnie - niedowierzaniem i szokiem.

- O… - w końcu skończył robić sobie tego drinka i odwrócił się z powrotem frontem do łóżka. Ale zastopował go widok albinoski jaka dorwała jedną z zabawek gospodyni i właśnie zaczęła się nią sama bawić. Ku ich obopólnej uciesze. Jak mogła dojrzeć dobitnie gdzieś w okolicach jego bioder. Musiało mu się podobać to co mu serwowała.

- Mhm. Tak, myślę, że tak. Z przodu i z tyłu mówisz? I jak paczkę? Tak to chyba szło? - zapytał gdy wrócił mu ten ironiczny ton i drwiący uśmieszek. Upił bursztynowego płynu ze szklanki obserwując ten prywatny pokaz. W końcu wrócił do łóżka i przysiadł przy albinosce. Pocałował ją w usta dziękując w ten sposób za ten spektakl i znów odłożył szkło na nocną szafkę.

- No dobra to zobaczmy co my tu mamy. - klasnął w wolne już dłonie i zaczął z werwą przeglądać zawartość tego kuferka. A do krępowania to było tutaj aż za dużo zabawek. W końcu jednak zdecydował się na gustowne, skórzane kajdany i gestem przyzwał ją do siebie.

- Tylko bądź delikatny, to mój pierwszy raz - zatrzepotała rzęsami przybierając parodię niewinnej miny. Wstała powoli zostawiając w sobie gumowy pręt którym się bawił i na czworaka zbliżyła się do faceta z kajdankami.
- A zresztą rób co chcesz - dodała już normalniejszym tonem, rzucajac mu spojrzeniem wyzwanie. Skaza by ją przekopał przez całą długość klubu i pewnie zamknął w piwnicy póki rozsądek nie zacznie jej znowu kiełkować w głowie. Dobrze że go tu nie było.

- Grzeczna dziewczynka. - pochwalił ją i pogłaskał dłonią po twarzy. Przy okazji wsadzając kciuk w usta. Po czym chwilę sycił się tym widokiem. I zaczął zapinać jej pierwszą, skórzaną obręcz. Nad drugą się zastanawiał chwilę. Ale dał znać, że muszą się zbliżyć do wezgłowia łóżka. I przełożył kajdany przez pręty przykuwając ofiarę do łóżka.

Potem wyprostował się chcąc podziwiać swoje dzieło. I widocznie znów spodobała mu się blond albinoska przykuta do łóżka bo mruknął z zadowolenia, sięgnął jeszcze po łyk ze swojej szklanki a potem zaczęła się zabawa.

Łóżko znów zaczęło skrzypieć wybijając rytm nadawany przez oba ciała. Męskie na górze i kobiece na dole. Mieszały się chrapliwe jęki, gorące oddechy, chaotyczne błądzenie dłoni po tym drugim ciele, smakowanie ustami i językiem. Wszystko to rozgrzewało się i przyspieszało coraz bardziej nieuchronnie zbliżając się do punktu kulminacyjnego. Leon okazał się być zdecydowany, wręcz bezpardonowy w działaniach. Nie miał oporów aby używać sobie wedle swojej woli na przykutym do łóżka ciele. Aż do samego finału. Po nim wszystko stopniowo cichło i nieruchomiało. Jęki, oddechy, skrzypienie łóżka, stukanie wezgłowia o ścianę i szorowanie nóg o o podłogę. Wreszcie oba ciała zaległy obok siebie. Po przyjemnym i wspólnym zmęczeniu była okazja aby wreszcie odsapnąć. Nawet chyba zdrzemnąć bo jak usłyszeli trzeci głos to Norma już stała przy łóżku.

- Cześć kochani! - przywitała się obdarzając ich wesołym, ciepłym uśmiechem. Spoglądała na nich z zaciekawieniem.

- Już skończyłam i tak jak mówiłam na początku jestem waszą demonetką i jestem do waszej dyspozycji. - powiedziała pół żartem pół serio parodiując formułkę jaką ich przywitała na początku wieczoru w sali na górze.

- I widzę, że znaleźliście kuferek z prezentami i tak się ślicznie bawicie. Cudownie! Cieszę się, że tylko kurzu to nie zbiera i się komuś na coś przydało. - usiadła na krawędzi swojego łóżka i wskazała na skórzane kajdanki na nadgarstkach przykutej blondynki. I na pudło pełne gadżetów które gdzieś tam sobie stało obok.

- No tak to… No… Tak… Aha to skończyłaś już? Aha… - brunet z bokobrodami tak świeżo po wybudzeniu jeszcze trochę nie bardzo kontaktował i mówił jakby proces budzenia dopiero trwał.

Na widok gospodyni albinoska uśmiechnęła się sennie i chciała gestem zaprosić ją do nich, ale coś nie słuchały jej ręce. Półprzytomna zerknęła do góry i trochę tak spędziła kiedy jej mózg łączył kropki. Nawet nie wiedziała kiedy padła, pamiętała jak przez mgłę sapanie do ucha, oczy uciekajace w głąb czaszki i skakanie po szczytach, aż do chwili gdy się znów przecknęła rozleniwiona i z ochotą aby jeszcze chwilę pospać. Lub się czegoś napić, a najpewniej zapalić.
- Rzucisz nam coś do picia? Zrobiłabym to sama, ale… - zadzwoniła skutymi nadgarstkami, układając się trochę wyżej bo ręce zaczynały drętwieć. Tytaniczny wysiłek zakończyła z sapnięciem, opierając policzek o głowę gangera.

- No pewnie skarbie. - brunetka wstała ze swojego łóżka i podeszła do barku aby przygotować im nowe drinki. Wciąż była w swoim stroju demonetki, łącznie z czerwonymi rogami wpiętymi we włosy.

- Aha no tak… Bo przyszłaś… Bo miałaś przyjść jak skończysz… No tak, tak… - Leo znów walczył z sennością i powrotem do rzeczywistości. Przetarł dłonią oczy i próbował unieść głowę na tyle aby rozejrzeć się po tym niezbyt dużym pokoju.

- Tak, przyszłam. Ale jeśli zależy wam na prywatności albo chcecie odpocząć mogę iść do koleżanki. - powiedziała czarnulka wracając do łóżka i podając pełną szklankę mężczyźnie. Nad przykutą kobietą jakby się zawahała chwilę.

- Pokaż mi to. - powiedziała znów siadając na krawędzi łóżka i odstawiła szklankę. W zamian sięgnęła do kajdan i po chwili gmerania przy sprzączkach uwolniła ramiona blondynki z tych skórzanych pęt. Wtedy sięgnęła po przygotowaną dla niej szklankę i podstawiła czekając aż będzie ją mogła chwycić.

- Dzięki kochana - Phere z ulgą roztarła nadgarstki i wzięła drinka. Upiła go z ulgą, bo gardło miała opuchnięte jakby sie darła albo coś w podobnie odprawiała.
- Nie idź nigdzie, dopiero północ albo trochę po… w każdym razie do rana jeszcze czas - potrząsnęła głową żeby się pozbyć sennego otępienia. Przepiła je alkoholem i przepaliła dymem, odpalając dwa fajki. Jednego wetknęła brunetowi między wargi, drugiego wyciągnęła do demonetki. Sobie odpaliła trzeciego.
- Byłoby ekstra jakbyś została, co nie Leo? - podrapała go po brzuchu, dziewczynę za to pogładziła po kolanie. - Pewnie jesteś zmeczona po robocie, tyle godzin na nogach. wypadałoby aby ktoś ci pomógł z nimi. W górze potrzymał albo pomasował.

- No. Tak. Pewnie, zostań. W końcu to twój pokój. I łóżko. - fajek i drink powoli zaczynały działać bo mężczyzna z tatuażem lwiej głowy na piersi zaczynał gadać jakoś szybciej, zgrabniej i sensowniej. Jakby coraz lepiej ogarniał gdzie jest, z kim i w ogóle co tu robi.

- Naprawdę? Oh jesteście tacy kochani. - szatynka wyraźnie się rozpogodziła i ucieszyła, że może z nimi zostać.

- I zmęczona troszkę tak ale i podekscytowana. Nie mogłam się doczekać końca zmiany aby do was wrócić i zobaczyć co się dzieje. No i oczywiście miałam nadzieję, że uda mi się do was dołączyć. Nawet nie wiesz Lucy jak mi było zostawić cię samą w takim pięknym momencie. - Nora nawijała wesoło i swobodnie. Aż przyłożyła dłoń do swojej piersi aby podkreślić jak bardzo ciężko było jej zostawić klęczącą przed ściągniętymi męskimi spodniami blondynkę.

- I masz rację. Masaż stóp i łydek bardzo by mi się przydał. Byłabyś tak uprzejma? - pokiwała głową na znak, że albinoska trafnie się domyśliła jej potrzeb.

- Ja muszę się odlać. - Leo chyba zaczął się budzić na dobre skoro zaczynał odczuwać inne potrzeby niż senność.

- To tutaj niestety nie ma. Musisz wyjść na korytarz a potem w lewo na koniec korytarza. - pokierowała go brunetka. Ten pokiwał głową i zaczął się kierować do jedynych drzwi tej klitki.

- Ale ubierz się w coś! Tam masz szlafroki. - Nora interweniowała gdy zaspany gość chyba przegapił to, że jest w stroju Adama i już chciał sięgać po klamkę.

- Szlag… - jęknął gdy z zaskoczeniem spojrzał na siebie odkrywając tą goliznę. Sięgnął po typowo damski szlafrok który ledwo zakrywał mu tyłek który tak się podobał Lucy i wyszedł tak na korytarz.

- Widzę, że nie próżnowaliście. I dobrze! Cieszy mnie to niezmiernie. Uwielbiam pomagać ludziom w zaspokajaniu ich rozpustnych pragnień. A jak tylko was dzisiaj zobaczyłam wiedziałam, że jesteście w potrzebie. - gospodyni mówiła lekko i wesoło jakby czerpała przyjemność z samego pomagania bliźnim.

- Widzisz? Mówiłam ci. Całowanie albinosów przynosi farta - blondynka odstawiła szklankę, a potem pchnęła rogatą w pierś wywracając na łóżko. Uśmiechając się uroczo złapała jej lewą nogę za kostkę.
- To się świetnie składa, że masz tak dobre serduszko - zaczęła obiecany masaż, patrząc na twarzy brunetki - Bo widzisz, potrzebuję pomocy. Ten przystojniak który właśnie poszedł spuścić z kija musi rano stąd wyjść w takim stanie, aby do poniedziałku przez większość czasu nie mógł się skupić na niczym innym poza wspominaniem tego wieczoru, a w poniedziałek na mój widok miał problemy ze skupieniem na robocie. Pracujemy razem, rozumiesz. Gapiąc się na mój tyłek będzie go przy okazji pilnował, a że to nie byle chłystek, mus się postarać. Więc widzisz, przydałaby się diabelska pomoc, niech to będzie mój podpis na cyrografie - pocałowała duży palec stopy z pomalowanym na krwista czerwień paznokciem.

- Aha, to tak to wygląda? - Nora zaśmiała się krótko i w bardzo dziewczęcy sposób gdy nowa koleżanka przewaliła ją na łóżko. Potem dała jej z siebie ściągnąć swoje buty i z przyjemnym uśmiechem słuchała jej słów i obserwowała jej poczynania.

- Ten byczek powiadasz? No wygląda obiecująco. - kiwnęła głową lekko machając w stronę drzwi na korytarz za jakimi zniknął Leo. - I mówisz kolega z pracy tak? I by zapamiętał tą noc? Mhm. - znów skinęła swoją czarną głową z czerwonymi rogami jakby trawiła w myślach tą sytuację.

- Ależ kochanie, z przyjemnością pomogę ci go opleść siecią miłosnych uniesień! To by musiało być coś co by zapamiętał tak? Coś co byle dziewczyna z dzielni mu nie zapewni. Tylko my. Hmm… Ślicznie wyglądałaś w tych kajdanach. Uroczo. Nic tylko schrupać. No to mam taką propozycję. Możemy we dwójkę urabiać ciebie na raz. Potrafię być bardzo surowa i wymagająca jeśli ktoś tak lubi. Ale możemy mu też zapewnić dwie najsłodsze kochanki skłonne do spełniania każdej jego zachcianki. Trochę musisz mnie jakoś nakierować bo chyba znacie się lepiej niż ze mną. - po chwili na przemyślenie Nora podała dwa całkiem różne pomysły jakie przyszły jej do głowy na rozegranie drugiej części wspólnej nocy.

- Znamy się przelotnie, to świeża fucha - Lucy ściągnęła usta zastanawiając się nad propozycją. Jedno było pewne, wpierw potrzebowała drinka albo dwóch. Albo może i trzech…
- Szkoda że nie ma tu Loli, ona jest lepsza w te klocki - westchnęła przenosząc ręce ze stopy na łydkę, a masowanie pomagało się skupić. Dobra, nie była Milą, ani nie miała jej pod ręką. Za to tuż przed sobą widziała alternatywę w podobnym klimacie. Szczęście albinosa, ale takie prawdziwego. Nie tandetnej podróby.
- Dwie laski do latania wokół niego zawsze sobie może wynająć - podjęła decyzję, patrząc na szafkę z alkoholem - Dwie laski zabawiajace się sobą i z nim do kompletu… do tego chyba też lubi krępowanie. Wiesz, samiec alfa te sprawy. Dominacja nad słabszą płcią i inne podobne historie. Zaczniemy od dogadzania jemu na rozgrzewkę, a potem skoczymy do ostrzejszej zabawy. Tylko nie chcę żeby mi zdarło skórkę z nadgarstków i kostek. Czerwone blizny źle wyglądają na białej skórze.

- Oczywiście Lucy. I masz bardzo utalentowane paluszki z tego co widzę. Właśnie o czymś takim zawsze marzę jak kończę zmianę. Ale nie zawsze mi się trafia taki zdolny i śliczny ktoś kto mógłby mi pomóc. - czarnulka powiedziała rozleniwionym tonem i wyglądała na odprężoną jak głaskana kotka.

- A na coś z tego byś miała ochotę? I jest coś na co byś nie miała ochoty? - wskazała na pudło pełne różnych gadżetów i wolała się upewnić na co może sobie pozwolić póki jeszcze ich trzeci towarzysz nie wrócił z toalety.

- Mają nie zostać ślady, żadnych pejczy i bicia. Bez klamer, duszenia i bez wyrywania włosów. Chcę też jutro móc usiąść, czyli nic na sucho - złodziejka wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem. Zabrała się za drugą nogę kelnerki.
- Facetów zawsze najbardziej kręci dupa - powiedziała ze śmiechem ale zanim dodała coś jeszcze zza drzwi doszło je echo szybkich kroków i zaraz klamka skrzypnęła, wpuszczając do środka garniaka w mało oficjalnym szlafroku.
- Idealna długość dla ciebie - pokiwała głową obserwując mężczyznę bez skrępowania - Powinieneś tak częściej chodzić, chociaż wtedy chodzenie byłoby zapewne dość kłopotliwe. Ciężko się łazi gdy coś ciągle ci się dokleja do kutasa, nie?

- No. - zgodził się bez skrępowania zamykając drzwi. I staną obserwując scenkę na łóżku gdy jedna ślicznotka zajmowała się stopą drugiej.

- Zaczepiła mnie jakaś laska. Mówiła, że to babski kibel. Czy coś. I pytała się od kiedy ja tu pracuję bo nie widziała mnie wcześniej. - wskazał kciukiem na drzwi jakie właśnie zamknął. Po czym ruszył w stronę barku aby się obsłużyć. Zaś Nora roześmiała się słysząc tą relację z przypadkowego spotkania na korytarzu.

- Nie dziw się. To część dla personelu. Żeńskiego personelu. Właściwie nie powinno was tu być. Zwłaszcza ciebie. Nie dziw się, że się koleżanka zdziwiła. No a w takim szlafroczku to tak jak już Lucy zauważyła trudno cię przegapić. - kelnerka potraktowała sprawę i z humorem i zrozumieniem. Leo spojrzał na nią jakby chwilę dumał nad tym co powiedziała. W końcu machnął ręką i wrócił do sprawdzania zawartości barku. Brał, przeglądał i odstawiał kolejne butelki jakie udało się tu zebrać czarnowłosej diablicy.

- A możesz Lucy użyć kremu? Mam tam w szufladzie. - poprosiła wskazując brodą na szafkę nocną z której wcześniej korzystali na odstawienie szkła. Ale nie zaglądali jeszcze do środka.

- Jasne - blondynka wychyliła się, otwierając szufladę pod blatem i przejrzała zawartość aż w jej rękę wpadła tubka ni to olejku ni żelu do masażu. Sapnęła kojarząc z różowych filmów do czego prócz ulżenia stopom może się to nadać i z parsknięciem wróciła do poprzedniej pozycji.
- Nam też coś zrób - zwróciła się do Schultza, otwierając tubkę. Pachniało jakby miętowo i przyjemnie lało się na palce. Rozsmarowała substancję na łydce gospodyni.
- Lepiej aby to długo nie zajęło, bo mamy tu naprawdę ciężki przypadek - dodała, puszczając Norze oko.

- Dobra, dobra. A co chcecie? Widzę, że masz tu całkiem ciekawą kolekcję. - mężczyzna w satynowym, złotym, kobiecym szlafroczku który na nim wyglądał wybitnie za skąpo całkiem się wkręcił w ten barek i robienie drinków.

- Dla mnie gin z tonikiem poproszę. - Nora miała minę jakby ta noc i spotkanie rozwijało się dokładnie po jej myśli. I była z tego powodu bardzo usatysfakcjonowana. O ile na górze gdy była jako diabelska kelnerka wydawała się słodka i uległa tak teraz z każdym kawałkiem jej łydek i ud wydawała się coraz większą panią. Zamruczała z zadowolenia gdy dłonie albinoski przeszły przez jej kolana, dół, środek a w końcu i górę ud. Jednak ich zwieńczenie było zablokowane przez bieliznę. A jednak albinoska mogła wyczuć pełne przyzwolenie partnerki na dalsze pociągnięcie tej zabawy.

- Leo a mogę cię prosić o pomoc? Ten gorset mnie strasznie ciśnie. - poprosiła mężczyznę który już zdołał się uporać z trzema drinkami i akurat odwrócił się do łóżka trafiając na całkiem przyjemne dla oka widowisko. Jak blondynka tak ładnie buszowała rączkami między udami czarnulki. Zostawiając po sobie polakierowany ślad żelu przez co skóra Nory wydawała się błyszczeć jak polakierowana uwypuklając te wszystkie ładne i jędrne kształty czarnulki.

- Aha. Pewnie. - Leo jakby trochę się zagapił na to wszystko ale skoro kobieta była w potrzebie i to w takiej co mogła odsłonić więcej jej wdzięków to się oczywiście był gotów poświęcić aby jej pomóc. Wrócił więc na łóżko kładąc trzy szklanki na nocną szafkę. A sam stanął za plecami gospodyni i zaczął rozwiązywać jej gorset.

- Jaki ty uczynny, prawdziwy dżentelmen - albinoska zachichotała, bawiąc się jeszcze przez chwilę ciałem kelnerki, ale gdy w końcu ostatni sznurek puścił wyprostowała się na kolanach, rzucając dziewczynie tubkę oliwki.
- To co Leo? Pamiętasz jeszcze o czym gadaliśmy w samochodzie? - rzuciła mu zaczepne spojrzenie, odwracając się tyłem do pozostałej dwójki i kocim ruchem opadła na łóżko, wyginajac grzbiet do góry, a potem to samo zrobiła z pośladkami.
- Na pewno pamiętasz, bez obaw. Jeśli zabraknie ci pomysłów my mamy ich całkiem sporo.

- O. Naprawdę? - brunet z bokobrodami też uporał się ze swoją porcją sznureczków Nory i rzucił jej gorset na podłogę. I pytał jakby sprawdzał w pokerze.

- Oj tak. Zobacz jaki nam się śliczny talent trafił. - Nora trzepnęła wypięty talent zostawiając na nim czerwony ślad swojej dłoni. I to klaśnięcie jakby dało sygnał do wznowienia zabawy. Tym razem we trójkę. Z początku szło jeszcze standardowo. Leo miał ochotę poznać usta, piersi i resztę nowych wdzięków skrytych do tej pory za gorsetem i pończochami. Ale bladolicy tyłek tak uroczo wyeksponowany do eksploracji skusił go dość prędko. Zwłaszcza, że Nora zgłosiła się na ochotnika aby przygotować grunt. Po czym zrobiła rozpoznanie swoimi ustami, paluszkami i w końcu też i jedną z licznych swoich zabaweczek. Leo usiadł i podziwiał jak to sobie jego partnerki radzą i sądząc po wypiętrzeniu złotego szlafroczka bardzo mu się podobało to co widzi. Jednak nie po to tutaj był aby tylko oglądać. Jak mu siły i chęci wróciły do punktu kulminacyjnego ruszył do szarży jak rozpędzony byk.

No i zaczęła się kolejna szaleńcza jazda tej nocy. Leo okazał się niespożytymi siłami a dwie tak chętne i utalentowane partnerki mobilizowały go do pełnych obrotów. W całej trójce kochanków oktany euforii pędziły przez żyły nakręcając coraz szybsze obroty tłoków i emocji. W końcu już trudno było się połapać co jest co, kto z kim i gdzie, wszystko się zaczęło gubić i mieszać, oddech był coraz krótszy i szybszy aż doszedł do kulminacyjnego momenty gdy trzy rozpędzone bolidy minęły linie mety. Wówczas szaleńsza gorączka tej galopady wytraciła pęd. Oddechy wracały do normy ale nastąpiło błogie rozleniwienie. Jeszcze zwilżenie gardła zapomnianym wcześniej drinkiem, jeszcze słowo czy dwa i w końcu wszystkich zwyciężyło to przyjemne zmęczenie i senność. W sypialni Nory wreszcie zapanował spokój i ciemność.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 10-12-2021, 22:04   #32
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację

Niedziela; ranek; krypty “Grzesznika”

Poranek nadszedł zdecydowanie za szybko, albo trzy dusze w podziemnym pokoju nocnego klubu po prostu zasnęły zbyt późno. Phere nie wiedziała kiedy nastąpił ten moment gdy w końcu odłączyło jej świadomość. Ledwo otworzyła oczy przez jej głowę przewinęła się cała playlista urywków sprzed padnięcia trupem. W gruncie rzeczy było to nawet przyjemne przebudzenie, gdy wróciła do świadomości wciśnięta między posapujacą cicho Norę i leżącego na boku Leona, obejmującego je obie ramieniem jakby chciał je zgnieść… co zresztą prawie mu się udało w nocy, a czego efekty albinoska odczuwała przy każdym poruszeniu ciała. Mimo otarć, siniaków i nadwyrężeń na twarzy miała zadowoloną minę, a przyjemne ciepło rozlewało się jej po piersi ilekroć spojrzała na śpiące buźki pary kochanków. Za drzwiami panowała względna cisza, muzyka też przestała grać. Zostali we trójkę, w zmiętej i niemiłosiernie brudnej pościeli noszącej na sobie aż nazbyt wyraźny ślad po udanej zabawie.
Dziewczyna ostrożnie wyciągnęła rękę do szafeczki po papierosy i zamarła na chwilę, gdy spomiędzy koców wytoczyła się jedna z zabawek gospodyni używana intensywnie jeszcze kilka godzin temu. Zignorowała ją wyjmując z paczki trzy fajki oraz zapalniczkę. Odpaliła komplet ponownie kładąc się plecami na materacu.
- Pobudka skarbie, już chyba rano - potrząsnęła najpierw męskim, potem damskim ramieniem.

- Bardzo możliwe. - Nora otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Ale, że nie było okien to brakowało tej naturalnej podpowiedzi jaka może być pora doby. Leo otworzył co prawda oczy ale zaraz je zamknął z powrotem i coś tam zamruczał niezbyt zrozumiale. Wziął jednak fajka to była nadzieja, że nie zaśnie ponownie. Czarnulka podobnie. Zaciągnęła się z lubością opierając głowę na podpartej dłoni.

- Mam nadzieję, że wam się podobało równie diabelnie jak mnie. I to nie jest nasz ostatni raz. - powiedziała wesoło. Ich kochanek chyba coś jednak kontaktował bo pokiwał głową i uniósł kciuk do góry. Ale chyba jeszcze nie miał etapu rozumnej mowy.

Blondynka też przytaknęła, ćmiąc papierosa z miną błogiego rozleniwienia wymalowaną na bladej twarzy. To była dobra noc, naprawdę dobra.
- Jasne, a jakbyś chciała wpaść na drina albo zobaczyć jakie zabawki są u nas wpadaj do domu pogrzebowego na północ Wallad Lake. To peryferia strefy Runnerów. Jak coś Leon wie gdzie to jest - pocałowała dziewczynę, a mężczyznę drapała leniwie po brzuchu i biodrach. Z tego co dojrzała kątem oka on równie dorobił się paru całkiem solidnych siniaków.
- Zwykle w tygodniu jestem wolna za dnia, wieczorami zależy. Tam najłatwiej złapać kontakt. Nawet jak wpadniesz słyszałam gdzie się nasz byczek rozbija, więc jeśli akurat nie będzie w robocie to go dopadniemy. Albo on nas. Nie wiem kto tu kogo bardziej wymęczył, ale tak. Repeta konieczna - wzruszyła ramionami.

Nora słuchała z zainteresowaniem słów albinoski. Ale to mężczyzna zareagował pierwszy. Skinął głową i pomimo przymkniętych powiek ponownie uniósł kciuk do góry.

- Wallad Lake? No może znajdę. - czarnulka powtórzyła nazwę ale sądząc po głosie i spojrzeniu nie bardzo miała pojęcie gdzie ten adres u Runnerów szukać. - A ja z kolei większość wieczorów mam zajęte. Jak zresztą widzieliście. Ale gdybyście mieli ochotę to wpadajcie. Jak widzicie pokój, łóżko i poczęstunek się znajdą. - teraz ona odwzajemniła się całusem dla niej i dla niego.

- Ale niestety teraz muszę was na moment zostawić. Toaleta wzywa. - podniosła się i przeszła ponad parą kochanków. Podeszła do nocnej szafki i ugasiła poranne pragnienie tym co zostało w szklance. Właściwie dopiero jak tak stała to Phere miała okazję przyjrzeć się, jej wytatuowanej demonetce na boku. Po czym żywa demonetka odstawiła szklankę, podeszła do wieszaka na drzwiach, ubrała szlafrok i wyszła na korytarz.

Dwójka gości została na łóżku w pozycji pionowej i niewiele zapowiadało aby najbliższe minuty zmieniły sytuację. Dobrze się tak nic nie robiło, jedynie popalając papierosa i zerkając na poczochraną aparycję faceta obok.
- Ciebie też to zaproszenie się tyczy - powiedziała zaciągając się papierosem. Westchnęła, a dym wyleciał jej nosem.
- Tylko po weekendzie, dziś mam trochę na łbie. - dodała i pokonując niechęć do poruszenia choćby palcem, przetoczyła się na Schultza. Siedząc mu na brzuchu patrzyła w dół.
- Żremy jeszcze śniadanie na mieście czy już się mam spławiać kochanie?

- Gdzie mój zegarek? - jak już się władowała na niego to otworzył w końcu oczy i leniwie gładził dłonią jaśniejsze i gładsze od swojego ciało. Zegarek leżał na nocnej szafce więc mogła mu go podać. Jak wziął go do ręki i przez chwilę ogniskował wzrok próbując się skupić co tam ta mała maszynka do mierzenia czasu pokazuje.

- Ciekawe ile skasuje za pokój. I czy śniadanie jest w cenie. Chociaż nie powiem. Niezłą tu mają obsługę. - powiedział czochrając się po głowie. W końcu też sięgnął po swoją szklankę i zapił poranne pragnienie.

- Już jestem. - zawołała wesoło powracająca Nora. Wyglądała faktycznie żwawiej i całkiem zwiewnie w tym kusym, czerwonym szlafroczku obszytym czarną koronką.

- Jak macie się ochotę odświeżyć to zapraszam do toalety. Tam na końcu korytarza. Leo już wie gdzie. No i jesteście głodni? Bo jak tak to zapraszam do kuchni jak coś na szybko. Teraz to pewnie będzie mały ruch, może parę dziewczyn co już wstały. Ale jak wam zależy to po drugiej stronie placu jest niezła jadłodajnia. Tylko tam to już trzeba się ubrać a nie tak o. - zaproponowała zatrzymując się przy łóżku i patrząc z góry na dwójkę swoich gości.

- Trudny wybór. Tutaj mają fajne dziewczyny i nie trzeba się ubierać. A tam mają fajne żarcie ale trzeba się ubrać. - Schultz podrapał się leniwie po głowie jakby rzeczywiście zadała mu zagadkę życia. Chociaż raczej brzmiało jakby miał dobry humor i tylko się droczył.

- Pójdźmy na kompromis - Lucy popatrzyła na jedno i drugie. Wypadało się ogarnąć, w tym stanie mogli pretendować w wyścigach ze Szczurami o palmę pierwszeństwa w konkursie kto mocniej śmierdzi. Chociaż może nie było aż tak tragicznie.
- A jeśli te fajne dziewczyny pomogą ci się umyć, a potem nakarmią? - spytała z łobuzerskim uśmieszkiem, kładąc dłoń na piersi - Przynajmniej ta jedna chętnie się wyzwania podejmie. W kupie raźniej, szybciej idzie, a i da się jeszcze trochę czasu wyrwać przed południem. To co słodziaku, podniesiesz ten śliczny tyłek do łazienki i dasz się nim tam zająć? Bez obaw, wiem co robię. Możesz mi zaufać - zatrzepotała rzęsami.
- Mówiłam wam, tu mają całkiem dobrą szamę. Sporo dziewczyn od nas tu przychodzi na śniadanie i obiad. - czarnowłosa diablica tym razem była bez czerwonych rogów i swojego kostiumu demonetki. Zdecydowała się na dość zwyczajny zestaw dziewczyny z sąsiedztwa złożony z luźnych spodni i jeszcze luźniejszej bluzy z kapturem. Kaptur mógł się przydać bo okazało się, że pada na zewnątrz. A w ogóle jak już wyszli na te zewnątrz to było tak bliżej południa niż poranka. Jednak na tym wstawaniu, pluskaniu się we trójkę a potem zbieraniu i ubieraniu to troszkę zeszło. Jakoś nikt z tej trójki nie uważał tego za czas stracony. W końcu jednak trafili tutaj, nawet deszcz nie przeszkadzał za bardzo przejść przez plac aby coś zjeść na śniadanie. Zwłaszcza, że Leo znów mógł poszpanować stylową parasolką chroniącą przed tym deszczem.

- No faktycznie. Całkiem niezłe. - przyznał brunet z bokobrodami wbijając widelec w kawałek grzanki umoczonej w żółtku. Podniósł głowę bo jakiś samochód podjechał pod front lokalu. I otworzył szerzej oczy bo to nie był jakiś tam samochód. To było prawdziwe arcydzieło!

- O. Szefowa przyjechała. - uśmiechnęła się Nora będąc widocznie o wiele mniej zaskoczona takim widokiem. A z fury wysiadła strzelista blondynka o bajecznych nogach i weszła do środka jakby cała ulica należała do niej. To była Blue. Teraz Lucy miała się okazję przekonać dlaczego mówią na nią Ferrari Blue.

- Skąd ona wytrzasnęła taką brykę? - po krótkiej przerwie Phere westchnęła, nie mogąc oderwać oczu od błękitnej wyścigówki. W tym mieście ludzi oceniało się przez pryzmat tego, czym jeździł. Sama miała całkiem nienajgorszego Chevroleta który dzięki Ashowi nie wyglądał aż tak mocno jak złom, ale w starciu z cudem motoryzacji stojącym przed “Grzesznikiem” wszystkie do tej pory widziane fury wydawały się rozklekotanymi kartonowymi pudłami.
- A zagadam o tym do niej następnym razem w “Cylindrze” - zdecydowała, wracając do pochłaniania sterty naleśników z syropem klonowym. Niby mogła lecieć teraz, jednak jeśli z kimś się już ustawiało i, co najlepsze, ten ktoś przyjeżdżał pod dom… wypadało z nim wrócić, zamiast olewać lecąc za nową znajomą choćby w najbardziej epickiej furze.
- Dobre… można brać na wynos? - spytała Nory, choć wciąż gapiła się na Ferrari.

- Chodzisz z nią do “Cylindra”? - tym razem Nora zareagowała zdumieniem podobnie jak w nocy Leo na chodzenie blondynek z Katy. Tymczasem Blue weszła do środka i jej ciemnowłosa pracownica pomachała do niej przyjaźnie dłonią a blondynka odpowiedziała jej tym samym. I zmrużyła na moment oczy jakby chciała lepiej dojrzeć z kim siedzi jej diablica. Ale na swoich długich nogach i szpilkach zdążyła podejść już do kontuaru więc barmanka zajęła ją powitaniem i przyjmowaniem porannego zamówienia.

- To z nią też się umawiasz? - Leo widząc to wszystko też był zdziwiony. Jakby po okazaniu fotek zabaw z Katy uwiecznionych na smartfonie możliwość, że Lucy może znać się z Blue już nie wydawała mu się tak całkiem obca.

- Umawiam z Blue? - Phere zmarszczyła czoło i pukając palcem wskazującym w policzek zastanowiła się. Albo jej się wydawało, albo brzmiało jak wyzwanie. Rzucone przez sztywniaka z Downtown.
- A przekonałeś mnie - mrugnęła, wstając od stołu jednym płynnym ruchem. Pomysł był szalony, jednak teraz nie mogła skrewić. Pewnym siebie krokiem podeszła do baru, opierając się o niego po lewo od drugiej blondynki.
- Siemasz Blue, tak wcześnie na nogach i to w niedzielę? - uśmiechnęła się szeroko do kobiety obok gadając luźnym tonem, chociaż duszę miała na ramieniu.
- Ja to ledwo wstałam, naprawdę zajebisty ten twój lokal tak jak mówiłaś. Aż żałuję że nie zabrałam ze sobą Katty aby się zaciąć w kiblu. Przez przypadek oczywiście.

- Och witaj kochanie. - Blue skinęła głową i uśmiechnęła się przyjaźnie jakby cieszyła się na widok drugiej blondynki. Barmanka widocznie dostała swoje zamówienie bo ruszyła na zaplecze aby zostawić je w kuchni.

- I masz rację. Taki niby wysokiej klasy lokal. Mogliby coś w końcu zrobić z tymi drzwiami. Sama nie wiem ile razy mi się to zdarzyło. No ale z tego co pamiętam to Katy jest chyba najlepszą opcją na taką sytuację. Troszkę się schyli tam i tu, zajrzy do dziurki, porusza coś paluszkami, chuchnie, dmuchnie i jakoś dziewczyna ma talent w rączkach no w ustach też. Jak się już zacinać w tym kiblu no to tak, ona jest w sam raz. - Blue zrobiła zbolałą minę jakby w pełni rozumiała niedolę drugiej blondynki. I cieszyła, się, że spotkała siostrzaną duszę co też mogła dzielić takie przygody i niedogodności w tym “Cylindrze”. I to tak mówiła jakby naprawdę chodziło o zacięte drzwi.

- I cieszę się, że skorzystałaś z zaproszenia. Podobało się? Widzę, że poznałaś się z Norą. Bo waszego kolegi to coś chyba nie bardzo kojarzę. - szefowa “Grzesznika” ucieszyła się także z powodu pochlebnej opinii od zadowolonej klientki jaką usłyszała o swoim lokalu. Spojrzała ponownie na stół gdzie została Nora i Leo. Oboje odwzajemniali to spojrzenie ale miny mieli dość niepewne. Jakby próbowali sobie wyobrazić o czym mogą rozmawiać obie blondynki.

- A gdzie twoja koleżanka? Ta druga blondynka. I wybacz ale możesz mi przypomnieć jak macie na imię? Bo jakoś tak podobnie a nie chciałabym się pomylić. - blondynka w błękitach i na wysokich obcasach zrobiła minę jakby próbowała wrócić pamięcią do przypadkowego spotkania przed dwóch dni ale ta ją zawodziła w detalach.

- Lucy, ale Śnieżka też może być - z wesołym uśmiechem położyła jej dłoń na opartej o bar dłoni, nachylając do tego - Lola została w domu mieć oko na naszego kumpla. Miał wypadek parę dni temu, trzeba mu wodę podać, bandaże zmienić, obciągnąć, albo cyckami masaż zrobić aby odleżyn nie było. Zresztą ten tam przystojniak w garniaku jest od was, z Downtown. Tak jakoś zajechał po mnie wczoraj, palcem przyzwał… no nie miałam mu siły odmówić. Ma świetną dupę - westchnęła, kiwając głową na zgodę z przeciwnościami losu i bożymi dopustami.
- Wiesz co? Może wpadniemy z Lucy wieczorem, zrobimy inspekcję kibli w “Grzeszniku”. Względy bezpieczeństwa, rozumiesz… a w ogóle to chodź do nas, co będziemy tak stały jak czarnuchy do rozstrzelania pod płotem.

- Wpadnijcie koniecznie, zapraszam was serdecznie. We dwie albo z osobami towarzyszącymi jeśli wolicie. - Blue nie dała się dwa razy prosić i poszła wraz z drugą blondynką do stołu gdzie czekała pozostała dwójka. Nora wdzięcznie przysunęła się do okna aby zrobić dla nich miejsce a Leon i tak siedział przy swoim.

- Cześć Nora. - przywitała się szefowa ze swoją pracownicą. - Cześć Blue. - odparła brunetka z wesołym uśmiechem. Zaś kobieta w błękitnej mini z długimi rękawami spojrzała na jedynego mężczyznę w ich gronie.

- Cześć Blue. Ja jestem Leon. - przywitał się widząc na sobie jej wzrok. I miał minę jak zwykle mężczyźni miewają gdy rozważają czy znajome kobiety właśnie ich obgadywały.

- Miło mi. Podobała wam się noc w “Grzeszniku”? - zapytała szefowa ciekawa dalszych opinii na temat swojego lokalu. No ale Leonowi oczywiście się podobało. - Cudownie. - ucieszyła się Blue i zwróciła się do swojej diablicy.

- Nora jakby dzisiaj Lucy nas wieczorem odwiedziła postaraj się aby im niczego nie zabrakło. Jakiś pokój im znajdź jakby wizyta na górze się przeciągnęła. - zwróciła się do brunetki i ta była na tyle dobrą aktorką, że w miarę gładko to łyknęła jakby co dzień dostawała podobne polecenia od szefowej. Ale mimo wszystko dało się wyczuć zaskoczenie. Za to Leon co wcale nie musiał ukrywać swoich emocji to znów spojrzał na Śnieżkę wzrokiem jakby ponownie odkrył, że jest jakąś kosmitką czy co. Podobnie jak wczoraj gdy mu dała obejrzeć prywatne zdjęcia z wieczoru z najfajniejszą sekretarką w mieście.

- Ach a wracając do masażu cyckami i tej reszty co mówiłaś. - Blue płynnie zmieniła temat i adresata rozmowy zwracając się teraz do Lucy. - Polecam “Nuru”. Masz jeszcze tą moją wizytówkę? Moja partnerka to prowadzi. Ona i jej dziewczęta zrobią ci albo twoim znajomym taki masaż jaki tylko sobie zażyczysz. Sama korzystam regularnie i mówię ci palce lizać. - zrobiła gest przyzwania dłonią jakby oczekiwała, że blondynka da jej tą wizytówkę jaką dostała od niej w “Cylindrze”.

- Jak polecasz to rzeczywiście musi być lizanie palców i to aż do kolan - Phere zaśmiała się, wyjmując niewielki kartonik otrzymany w piatkowy wieczór i podała drugiej blondynce. Oczami wyobraźni widziała już jak masują się we dwie z Nico, przecież miały go gdzieś zabrać, albo to on miał gdzieś zabrać je, ale był w porządku. Mogły brudasa jeszcze trochę rozpieścić.
- Leo, będziesz bardzo zły jeśli w drodze powrotnej podskoczymy do Katty? - wychyliła się, aby poprawić Schultzowi klapę garnituru i popatrzeć mu prosząco w oczy.
- Zobaczymy jakie ma plany na wieczór, przydałoby się szmulę wyrwać przy weekendzie aby się odstresowała przed roboczym tygodniem, co nie? Mam nadzieję, że się na ciebie też napatoczymy dziś - przeniosła uwagę na Blue, znów ją głaszcząc po dłoni - Chyba mamy umówioną jakąś inspekcję sanitarną, tak słyszałam. No chodź, nie daj się prosić. Sprawdzimy te zamki w kabinach, przy okazji ocenisz masaż ratunkowy i powiesz co poprawić aby wychodziło lepiej.

- Hmm… Dziś wieczorem? - blondwłosa businesswoman wzięła swoją własną wizytówkę, wyjęła z małej, niebieskiej torebki pióro i coś na nim zaczęła pisać. Za to Nora miała minę jakby kompletnie nie nadążała za biegiem wydarzeń. To się nie odzywała.

- Do Katy? Znaczy gdzie? Wiesz gdzie ona mieszka? Aa… Tak… No to ten… No dobra… Możemy podjechać… I tak po drodze do waszej dzielni… - Leo także wydawał się zbity z tropu tymi licznymi jak się okazało znajomościami tej z pozoru zwykłej blondynki. Ale dzielnie próbował się odnaleźć w tej sytuacji.

- Oj jakbyście jeszcze przyjechały z Katy byłoby mi bardzo przyjemnie. To wspaniałe jakby taka osobistość zaszczyciła nasze skromne, grzeszne progi. Możesz ją zapewnić, w moim imieniu, że zajmę się nią osobiście a nasze kible nie ustępują tym z “Cylindra”. Prawda Nora? - Blue co miała napisać to napisała bo znów wróciła do rozmowy chowając pióro do torebki. Diablicy właściwie zostało tylko grzecznie przytaknąć szefowej. Ta zaś oddała kartonik nowej właścicielce.

- Tu jest taki mały bilecik. W środy w południe jestem tam na saunie. Jak przyjedziecie będziecie moimi gośćmi. Ale oczywiście jeśli chcecie możecie wpadać kiedy chcecie. Mamy otwarte 24 na 24. Poproszę Seiko aby miała na was baczenie. - wyjaśniła co jest na kartoniku. Właściwie to było niewiele. “Polecam serdecznie.” No i podpis podobny do tygrysa czy czegoś takiego.

Albinoska schowała złoty bilet do torebki i podziękowała darczyńcy pocałunkiem w policzek. Wychodziło, że w środę będą się zajebiście bawić i to na dodatek z laską jeżdżącą błękitnym Ferrari.
- Dzięki kochana, będziemy w środę w takim razie. Sauna dobrze zrobi naszemu kumplowi, temu po wypadku co ci mówiłam. Z Lolą się odwdzięczymy, potrafimy być bardzo, ale to bardzo wdzięczne. Zresztą skoro zapraszasz tylko frajer by ci odmówił - wróciła na właściwe miejsce i napiła się kawy.
- Seiko? Ładne imię - dodała znad krawędzi kubka, a potem westchnęła. - Szkoda że Dymek taki zalatany… albo zjarany. Albo dwa w jednym. Też niezły agent… i ślepia ma pod twój kolor. Palce też ma zdolne, godne polecenia... wszystkie jedenaście - na chwilę jej oczy zrobiły się zamglone, potrząsnęła krótko głową.
- Jasne, przekażemy Katty zaproszenie i luzik. Zrobimy co trzeba aby ją tu ściągnąć, co nie? - rzuciła pytaniem w garniaka, pod stołem kładąc mu stopę na kolanie.
- Bo oczywiście wpadasz wieczorem po mnie i Lolę, nie? - dodała pytanie kontrolne.

- No tak, mogę wpaść. - powiedział tańcząc dalej w tym diabelskim tańcu gdzie trudno było być prowadzącym jak na parkiecie chodziło o kogoś takiego jak właścicielkę sportowej, błękitnej fury stojącej na zewnątrz. No albo Katty.

- Dymek? To ten wasz Hollyfield? - Blue zmrużyła oczy jakby chciała się upewnić czy dobrze kojarzy ksywę z osobą. Widząc potwierdzenie ze strony drugiej blondynki uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

- Wszystkie jedenaście mówisz? No, no… Brzmi obiecująco. - pokiwała jakby naprawdę takie polecenie w jej uszach zabrzmiało obiecująco.

- A Seiko tak. Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. Prawdziwa Japonka. I moja osobista, kompaktowa Azjatka. Wpadnijcie w środę do tej sauny to może ją poznacie. Zwykle ona dba o moje potrzeby. - szefowa klubu nocnego widocznego po drugiej stronie placu brzmiała zachęcająco. Jakby była gotowa poznać się lepiej z nowym towarzystwem i zadzierzgnąć nowe znajomości. Przerwała bo do stolika podeszła ta barmanka co wcześniej przyjmowała jej zamówienie. I postawiła tacę z kawą, sokiem i dość standardowym śniadaniem.

- A ten “Nuru” to gdzie dokładnie jest? - gangerka spytała wbijając widelec w naleśnika, w jej głowie zaś wywrotka pomysłów wysypała swoją zawartość na pobocze aby właścicielka mogła tam grzebać i szukać natchnienia.
- Mój rewir to Fabryka Forda i okolice - dodała tonem wyjaśnienia, w duchu już zacierając ręce na środę. Zapowiadało się zajebiście, a nawet lepiej!
- Wpadniemy, wpadniemy… tylko jeszcze nie wiem w jakim składzie. Mam jeden pomysł, zobaczymy czy mi Duchy przyfarcą. Jak kumpel jednak nie będzie zbytnio mobilny jeszcze to zapytam jedenastopalcego czy da się porwać na parę godzin. - zaśmiała się kosmato, patrząc na drugą blondynkę jak na bardzo apetyczny deser.

- Fabryka Forda? Ano tak, Sand Runners… - blond kobieta interesu pokiwała głową jakby skojarzyła jakie są rodzinne strony rozmówczyni. - Wiesz gdzie jest “Hart Plaza”? - zapytała blondynkę w czarnej kreacji. Ta kojarzyła ten dawny hotel bo odbywało się tam całkiem sporo koncertów. I to nawet zjeżdżali się na nie ludzie z innych dzielnic a nie tylko z Downtown. Poziom i repertuar był różny ale i tak uważano to za jeden z bardziej tolerancyjnych i rozrywkowych punktów tego miasta.

- No to jak tam dotrzecie to już niedaleko. Powinno być widać neon “Nuru”. Niebieski oczywiście. - wyjaśniła szefowa “Grzesznika” i na słuch to brzmiało w miarę prosto jeśli się wiedziało gdzie jest “Hart Plaza” i ten neon rzeczywiście był taki widoczny jak mówiła.

Szło odetchnąć w duchu, bo lokal nie znajdował się koło Ambasadora, albo innych wrażych elementów miejskiej aglomeracji, niemiłych sercu każdego szanującego się Runnera. Była więc nawet szansa, mikra bo mikra, ale jednak, żeby wyciągnąć niebieskookiego blondasa poza teren jego prywatnych, szefowych włości.
Na wzmiankę o kolorze neonu dziewczyna uśmiechnęła się. Jasne, Miasto Świateł miało neony podobno na każdym rogu. Ktoś stamtąd, skoro miał możliwości, przenosił część domu na obcy teren. Patrząc na Blue miało się ochotę spytać co tu robi, tylko nie wypadało.
Ale korciło jak diabli.
- Znajdziemy - obiecała uroczyście i po upiciu kawy humor jej trochę siadł. Zaczęła dłubać widelcem w marnej resztce naleśnikowego kopca. Nagle nachyliła się do drugiej blondynki.
- Gdybyś miała wyrwać Hollyfielda z grządki poza rewir i bez kumpli… jakbyś to zrobiła? - spytała szeptem o poradę. Gruba ryba na pewno miała swoje sposoby na inne gruby ryby, które plotka mogła podłapać.

- Hmm… - Blue zrobiła minę jakby nie spodziewała się tego pytania. I nie miała na nie gotowej odpowiedzi. - Ja to wbiłabym mu się na chatę. Skoro mówisz, że już sprawdzałaś całą jego jedenastkę to chyba z wyra czy kibla by cię nie wywalił. No i można wtedy dyskutować na różne tematy tylko we dwoje. - odparła szeptem głaszcząc drugą blondynkę po policzku. Po czym wyprostowała się i sięgnęła jeszcze raz do swojej torebki. Wyciągnęła portfel a z niego kolejną wizytówkę. Coś napisała tym eleganckim piórem. Po czym podała bilecik siedzącej naprzeciwko blondynce.

- Ze specjalnymi zaproszeniami. Ode mnie. Zawsze będzie mile widziany. - powiedziała dając jej czas przeczytać co tam napisała. “Zapraszam do grzechu”. I podpis. Tym razem układający się w “Ferrari Blue”. Sama zaś wróciła do jedzenia swojego śniadania popijając je swoją porcją kawy.

- Jakby wywalił to bym wróciła oknem - albinoska odpowiedziała rozradowana, chowając wizytówkę i jednocześnie całując w podzięce kobietę naprzeciwko, gorąco i wdzięcznie.
- Kurde, jeszcze wyjdzie że za twoją dobroć spędzę jakiś weekend związana jak baleron, albo… nie, to by było marnotrawstwo - zmrużyła oczy, siadając jak człowiek na siedzisku i tylko się na Blue gapiła - Z tobą mogę sprawdzić wszystkie kible, nie tylko w Grzeszniku czy Cylindrze. Jakby co podobno dobrze wyglądam w kajdankach - puściła oko Norze i Leonowi.

- O tak, prześlicznie i bardzo kusząco. - Nora się poczuła wywołana do odpowiedzi i chętnie potwierdziła słowa nowej koleżanki przed swoją szefową. Leon też chociaż ograniczył się do pokiwania głową.

- Cudownie. To chyba na razie jesteśmy umówione na dziś wieczór. Ja powinnam być jakoś o 21-szej. Ale wy jak chcecie możecie oczywiście przyjechać wcześniej. Nora o was zadba. - Blue dopiła swój kubek kawy i zapiła pomarańczowym sokiem. Popatrzyła na pozostałą trójkę jakby już byli umówieni na to co powinni.

- To ja już nie będę wam zawracać głowy. Na mnie niestety już czas. - Blue wzięła swoją niebieską torebkę i wstała żegnając się z towarzystwem.

- Do wieczora kochana - Phere pożegnała się, posyłając jej całusa i uniosła toast kubkiem z resztką kawy. Zapowiadał się bardzo udany wieczór, tylko do tego czasu wychodziło, że mają z Lolą całkiem sporo do załatwienia. Patrzyła jak właścicielka “Grzesznika” wychodzi z lokalu i dumnie przechodzi ulicą jakby była włodarzem na swojej ziemi.
- To co, wieczorem repeta, nie? Nora złapiemy cię jak przyjedziemy, Leo znajdziesz jeszcze siłę na małą powtórkę z rozrywki? - odstawiła kubek na blat patrząc po reszcie obsady stolika.

- No tak. Jej! Nie widziałam, że znasz naszą szefową! Czemu nie mówiłaś wcześniej!? Myślałam, że jakaś nowa jesteś u nas i tyle. - Nora przytaknęła ale jak wreszcie trafiła się okazja do wybuchu emocji to skorzystała aby okazać swoje zaskoczenie niespodziewanymi znajomościami albinoski.

- I będzie Blue? I Katty? I ta druga blondi od was? No w mordę, pewnie, że przyjadę! - Leo też miał minę jakby był w lekkim szoku co tu się właśnie odwaliło. I jakby się załapał na tą zabawę z gwiazdami i gwiazdka była w tym roku grzeszna i wcześniej.

Lucy potwierdziła kiwnięciem głową, głaszcząc garniaka po karku dla rozluźnienia.
- Zgarniemy jeszcze naszego kumpla. Was dwóch na nas pięć… chyba damy radę, co nie? - mrugnęła do Nory i pocałowała mężczyznę w zarośnięty policzek - Jest spoko, lubimy go z Lolą. Tylko z nim sprawa wygląda tak, że pełna konspira, dobrze? Jest z Camino. Trzymamy go w domu trochę na nielegalu i byśmy się ostro wkurwiły jakby plota poszła po naszej dzielni. Uda się nam to niedzielne spotkanie to kto wie? - zmrużyła prawe oko - Niejeden weekend przed nami.

- Nie moja sprawa co trzymacie w schowku na szczotki. Może być. To ja będę tak jak wczoraj. Przed 20-tą. Mogę was zabrać. Chyba, że same chcecie przyjechać z tym swoim to możemy się spotkać już tutaj. - brunet z bokobrodami zgodził się bez zgrzytu na taką propozycję. I skubał krawędź czarnej sukienki blondynki siedzącej obok.

- Ze mną sprawa prosta. Będę na miejscu. Skoro szefowa kazała to wam przygotuję stolik. Ten co wam wczoraj pokazywałam, że zarezerwowany. Albo inny. W każdym razie będę albo za barem albo między stolikami to mnie łapcie. Pokażę wam co i jak. - Nora mówiła jakby zastanawiała się już jak to się zacznie wieczorem. Ale coś jej przyszło chyba do głowy.

- Ale naprawdę chcecie przyjechać z Katty? I odstawić z nią numerek w kiblu? - zapytała jakby mimo wszystko trudno było jej uwierzyć w taką możliwość.

- A co? Macie podobno równie dobre kible co w Cylindrze, tak słyszałam - uśmiech albinoski sięgał od ucha do ucha. Drapała leniwie Schultza i coś ciężko jej było podnieść tyłek aby zacząć działać, czas niestety gonił.
- Jeśli nie ma już planów na dziś to ją ściągniemy, a nawet jak ma coś się wykombinuje żeby jednak je zmieniła. Uwielbiamy ją z Lolą, to słodziak, dodatkowo śliczny i kochany. Zresztą, Duchy pozwolą a się przekonasz już za parę godzin. - wychyliła się całując ją, potem to samo zrobiła z Leonem.
- Wezmę te naleśniki na wynos, zajebiste są.
Południe; dzielnica Ligi; apartamenty Ligi


- No to tutaj. I co? Wpuszczą cię? - jak się pożegnali z Norą to całkiem ciepło. Wydawała się jeszcze bardziej podekscytowana wieczorną imprezą jaka się kroiła niż ostatniej nocy jak ją zaprosili do trójkąta do jej własnego łóżka. I chyba do końca ciężko jej było uwierzyć w skład osobowy jaki się kroił na ten wieczór ale wydawała się być dobrej myśli wierząc chociaż w obietnicę swojej szefowej.

Leon zaś tak jak obiecał zgodził sie odwieźć Śnieżkę nad Wallad Lake a wcześniej zajechać w rejony Ligi co było mniej więcej w połowie drogi z Downtown do dzielnicy Runnerów. Doskonale wiedział gdzie jest apartamentowiec w którym mieszkała śmietanka z Ligi. A na pewno nikt kto nie był KIMŚ. Właściwie w piątkowy wieczór to Lucy już tu była. Tylko wtedy Lola prowadziła Black Knighta zaś wszystkie trzy były mocno zajęte sobą i zabawą jaka miała się wkrótce zacząć. No i ciemno już było to tak jak teraz przez okna wozu patrzyła na to wszystko to wiele jej wówczas detali umknęło. Jak choćby ten solidny płot i główna brama wjazdowa. Zdziwienie i zwątpienie okazywane przez kierowcę było całkiem zrozumiałe. Po to te płoty i strażnicy tu byli aby nie wpuszczać do wewnątrz tych z zewnątrz. Wóz jednak podjechał pod budkę strażników i kierowca otworzył swoją szybę.

- Cześć. My do Katty. Tej z Ligi. - powiedział do strażnika widzącego w okienku. Ten uśmiechnął się w odpowiedzi jakby usłyszał dobry dowcip.

- Chłopie tu wszyscy są z Ligi. Jaka Katty? Która? - zapytał strażnik i Leo pytająco zwrócił się do swojej pasażerki.

- Ten słodziak spod 25 - do rozmowy włączyła się albinoska, wychylając się i opierając dłonie o uda kierowcy aby być bliżej okienka.
- Jakby się pytała to Lucy wpadła ze śniadaniem, w końcu niedziela. Nie ma sensu żeby sobie moje kochanie te śliczne nóżki męczyło, skoro szama sama może przyjechać pod nosek, co nie? - dodała wesoło.

- Aha, ta. Chwileczkę. - strażnik skinął głową po czym sięgnął po telefon. Coś tam powiedział po chwili czekania, skinął głową po czym odłożył słuchawkę. - Tak, możecie wjechać. Katty was zaprasza. - powiedział grzecznym tonem po czym wcisnął jakiś guzik i szlaban uniósł się pozwalając wjechać czarnej maszynie. Wjechali wiec do środka a po chwili szukania miejsca na parkingu Leon zaparkował.

- To poczekać na ciebie? - zapytał patrząc na pasażerkę pytająco. Mimo wszystko bycie w tej prywatnej i niedostępnej zazwyczaj strefie ligowych sław wydawało się go troszkę onieśmielać.

Zniknął gdzieś pewny siebie na granicy arogancji typek, który zeszłego wieczora podjechał pod dom Żałobników, ale Lucy to nie dziwiło. Sama czuła się tu za pierwszym razem jak wyjęta kompletnie z innej bajki… ale wtedy dla ułatwienia była pijana i jeszcze napalona, więc szło łatwo.
- Jak chcesz skarbie to chodź - cmoknęła go w policzek, poprawiając krawat aby równo zwisał. Tak profesjonalnie - Jakby co spokojnie tu możesz furę zostawić, nikt ci nic nie ujebie ani nie zapierdoli, pełna kulturka. Albo jak chcesz to poczekaj, to zajmie z dwa fajki góra. - otworzyła drzwi biorąc do rąk paczkę wciąż ciepłych naleśników.

Zastanawiał się chwilę. Ale ciekawość chyba zwyciężyła. Bo w końcu też wysiadł. Potem jeszcze była recepcja gdzie strażnik ich poprosił do siebie. I grzecznie zapytał o broń. Leon się zawahał. Widać było, że nie jest mu na rękę ale jednak po zastanowieniu wyjął spluwę z kabury przy pasie i grzecznie położył ją na blacie recepcji. Strażnik wstał i przejechał po jego sylwetce ręcznym wykrywaczem metalu. Musiał jeszcze zostawić multitool ale nie oponował. Podobnie sprawdził blond albinoskę. Ale ta nie miała żadnych niebezpiecznych przedmiotów więc do niej się tylko uśmiechnął. Zaś jemu obiecał, że będzie mógł wszystko zabrać przy opuszczaniu budynku. Leo też się do niego uśmiechnął. Bo akurat dostał klapsa w tyłek od swojej nowej znajomej. Zrewanżował jej się jak wchodzili po schodach. A nimi szybko dotarli do drugiego piętra i właściwych drzwi. Otworzyła im gospodyni ubrana na sportowo. W krótki, różowy top odsłaniający na boku dolny skraj jej znamienia i w czarne leginsy.

- Lucy! Wejdź! O, nie jesteś sama? Też wejdź. - brunetka wyraźnie ucieszyła się z wizyty blondynki i chętnie ją zaprosiła do środka. Ale Leona obdarzyła zaciekawionym spojrzeniem. - A ty nie byłeś u nas ostatnio? Na tym zebraniu o rafie? - zapytała go gdy wchodził za Lucy do środka.

- Tak, to ja. Leon. I z kolegą jeszcze byłem. - powiedział jakby ucieszył się, że ta najsławniejsza sekretarka w mieście co miała taki tłum do obsługiwania jednak zapamiętała go w tym tłumie.

- Wejdźcie. Napijecie się czegoś? Akurat wstawiłam wodę. I mam sok i piwo na zimno z lodówki. Albo coś z barku jeśli chcecie. - skoro już przywitanie mieli za sobą Katty przejęła rolę dobrej gospodyni.

Ledwo przeszli przez próg i drzwi się zamknęły, albinoska z piskiem radości dopadła brunetkę i uścisnęła ją mocno uważając aby nie wywalić tacki z żarciem. Przytuliła dziewczynę z uczuciem, szczerząc białe zęby.
- Rany, jak dobrze cię znowu zobaczyć - powiedziała radośnie, całując ją w oba policzki i jeszcze trąciła nosem jej nos. Odsunęła trochę głowę aby się napatrzeć.
- W tym też wyglądasz zajebiście - dodała fachową opinię i obejmując gospodynię ramieniem skierowali się do salonu.
- Jak ci minęła sobota kochanie? Coś ciekawego się działo? Byłam w okolicy, z Leo wracamy z Grzesznika. Naprawdę ma taką świetna dupę jak wtedy gadałyśmy, no kochana! Był takim czarującym dżentelmenem że wpadł wczoraj po mnie, dasz wiarę? I jeszcze parasolkę nosił bo lało rano koło południa jak wściekłe. Pomyślałam że jest niedziela, masz za sobą ciężki tydzień bo robota i użeranie się z ludźmi, a praca siedząca obciąża kręgosłup to tak niefajnie stać przy garach… to ci przyniosłam śniadanie. Mam tylko nadzieję że lubisz naleśniki. Te są naprawdę super i jeszcze z syropem klonowym i konfiturami.

Brunetka dała się objąć blondynce i roześmiała się bez skrępowania ciesząc się jej bliskością oraz komplementami. Odwzajemniła się ściskając ją chociaż też ostrożnie aby nie wypuściła trzymanych naleśników. Z bliska Lucy mogła poczuć jej rozgrzane ciało.

- Ah tak, coś pamiętam. To mieliście udany wypad na miasto? To się strasznie cieszę, że wam się udał. I naleśniki? To chodźcie do stołu. Uwielbiam naleśniki! - gospodyni mając tyle gorących tematów aż nie wiedziała za co się złapać. W końcu wskazała na wejście do kuchni i zaprowadziła tam dwójkę gości. Poszurała tam papuciami włożonymi na bose stopy.

- Bo ja właśnie ćwiczyłam jogę. - pokazała na matę rozłożoną na podłodzę w salonie i włączony telewizor plazmowy. Jaki mógł z czystym sumieniem robić za kino domowe. Ale mało który teraz działał jednak akurat ten działał. Był tam zastopowany obraz z jakąś panią ubraną w podobnym stylu jak teraz Katty. Leo zaś szedł za dwoma kobietami w milczeniu i rozglądał się jak po muzeum. I w pewnym sensie to było muzeum. Apartament jak z tornadowych wizji o luksusowych hotelach i mieszkaniach. A w końcu dotarli do kuchni. Co była wielkości salonu u Żałobników.

- To na co macie ochotę? - gospodyni pozwoliła albinosce położyć tackę na stole sama zaś wskazała na gotującą się wodę i lodówkę i jakieś szafki.

- A naprawdę masz zimne piwo? Z lodówki? - zapytał bokobrody jakby chciał sprawdzić zasoby gospodyni. Ta roześmiała się cicho, otworzyła lodówkę która wskazywała, że śmierć głodowa jej nie grozi. I wyjęła zakapslowaną butelkę podając ją mężczyźnie.

- A dla ciebie? - zapytała Lucy.

Odpowiedzią był szybki ruch jakim gangerka złapała ją w pasie i pociągnęła do tyłu siadając na krześle z ciemnowłosym ciężarem na kolanach.
- A na to, tak na początek - uśmiechając się ciepło pogłaskała ją po włosach, jedno z pasm zakładając jej za ucho czułym gestem.
- Najpierw zjedz, potem ci pokażę co mi od piątku nie chce wyjść z głowy i na co mam ochotę - wyszeptała, całując ją w szyję.
- Więc jak ci minęła sobota? - dodała jakby się nic nie działo, a jej ręce na razie dość oszczędnie, ale jednak błądziły po bokach i udach dziewczyny.

- Oj ja też tęskniłam. - brunetka skorzystała z momentu aby odszepnąć swoje trzy gamble albinosce. Po tym jak już dała się złapać, pisnęła trochę z zaskoczenia po czym usadowiła się bez sprzeciwu na kolanach swojego gościa. Objęła jej szyję i spojrzała jeszcze na Leo który stał po drugiej stronie stołu i właśnie syknęło otwierane piwo.

- Sobota no jakoś zeszła. Rany! Ale mnie nastraszyliście z tą trumną! Już naprawdę się bałam, że ktoś tam jest. Dobrze, że to tylko tak dla żartu i nic się nikomu nie stało. No i dobrze, że wy z Lolą szłyście na początku to wiedziałam, że to żadna z was. - powiedziała przeżywając na nowo wczorajsze wejście Żałobników do jej sekretariatu. I chyba w tym pierwszym momencie naprawdę się przejęła, że stało się coś strasznego. Dlatego teraz mogła to wspominać z rozrzewnieniem jak się okazało, że jednak nie.

- A potem to już rutyna. Trochę papierków, pozapisywać sprawy na następny tydzień. Dobrze, że to sobota to wcześniej kończę. No a potem sobie zrobiłam dzień leniuchowania. I wspomnień ze spotkania z takimi fajnymi koleżankami jakie ostatnio poznałam. Mówię ci bomba. Jak się zaczęło w “Cylindrze” to skończyło rano. Aż nie miałam im serca czegokolwiek odmówić. - mówiła lekko i wesoło jakby opowiadała koleżance jakieś zdarzenia z wczorajszego dnia w których ta wcale nie uczestniczyła.

- A puścisz mnie po widelec? Czy mam jeść rękami? Bo jak rękami to się zaraz cała usmaruję tym syropem. - powiedziała niewinnym tonem jakby to blondyna trzymała ją siłą na swoich kolanach. Zaś blondyna czuła jak palce brunetki zaczynają ją podrażniać po karku i szyi.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 10-12-2021, 22:08   #33
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
- No wiesz, ta szafka strasznie daleko… mogę cię nakarmić. Leon za to ma naprawdę zdolny język. Myślę, że wyczyści wszystko co się pobrudzi… - Lucy wymruczała ochoczo, gładząc jej żebra i wsuwając palce powoli pod różowy top, na razie od dolnej krawędzi jakby go poprawiała. Dla potwierdzenia słów jedną ręką rozpakowała paczkę i podniosła jeden z naleśników.
- Hmm… a ten wypad brzmi naprawdę świetnie. Z drugiej strony nie wiem czy wiesz, ale takiemu kociakowi bym niczego nie odmówiła, tylko robiła co by tylko chciał… i jak chciał. Chyba jedną kojarzę, taka blondi, co nie? Z tatuażem sępa na prawym barku - opisała pobieżnie Lolę, udając że ledwo co sprawę kojarzy.
- A wiesz że dziś będzie w “Grzeszniku” wieczorem? - dodała jakby jej zdradzała wielki sekret - Ona i taka jeszcze jedna jasnowłosa foczka którą jarają brunetki. Idą się pobujać na parkiecie i sprawdzić czy drzwi od kibli też mają tę paskudna tendencję do zacinania. Blue ma nadzorować osobiście i tak pomyślałam że gdyby taka jedna wystrzałowa szmula o orzechowych oczach poszła tam z nami zrobiłaby gwiazdkę. Tym dwóm blondynkom na pewno. Słyszałam też coś o tym, że szefowa Grzesznika bardzo, ale to bardzo gorącą cię zaprasza z rozwartymi ramionami, udami i czego tylko sobie zażyczysz. Stęskniła się, jak my wszystkie - wsunęła palce głębiej pod różową koszulkę, drażniąc piersi Katty od spodu.
- Wypadałoby aby teraz te koleżanki gdzieś cię zabrały. Przyjadą o 19:30 do 20:00, wskoczą w te kiecki co ostatnio i do rana nie dadzą ci się nudzić. Rano odstawią tutaj, albo od razu pod pracę, gdzie wolisz i dadzą buzi na dobry dzień. Pamiętasz, całowanie albinosów przynosi farta. Poza tym wypad bez ciebie to nie będzie to samo, zrobisz gwiazdkę nam wszystkim. Prawda Leo? - przywołała go ręką, puszczając oczko ponad ramieniem gospodyni.

- Ojej jakie pyszności mi tu przyniosłaś. - brunetka słuchała z niekłamanym zainteresowaniem i ekscytacją. Kiwaniem głowy zaś przystała na pomysł aby poradzić sobie bez widelców i własnych rączek. Oczywiście prawie od razu na jej dekolcie wylądowały gęste krople syropu. Ale gospodyni nie wydawała się tym zagniewana ani nie zwracała większej uwagi. Dając się albinosce karmić naleśnikiem i brudzić coraz bardziej. A sama słuchała i trawiła te ciekawe wieści z jakimi przyjechała.

Pod różowym topem zaś dłoń Lucy nie wyczuła żadnej blokującej ruchy bielizny. Tylko coś przyjemnie gładkiego, jędrnego i gorącego. I lekko wilgotnego. Widząc jak sobie śmiało poczyna z gospodynią Leo miał minę jakby nie mógł się zdecydować. Czy wytrzeszczać oczy ze zdumienia czy z tego widowiska jakie odstawiały dwie ślicznotki na jednym krześle. Co więcej Katty zachowywała się jakby Lucy była jej dobrą kumpelą. I właśnie dosłownie jadła jej z ręki. Upił więc kolejny łyk zimnego piwa i podszedł akurat jak brunetka przełknęła co akurat miała w głowie i w buzi i mogła znów swobodnie rozmawiać.

- Oj tak, coś chyba kojarzę tego sępa na łopatce. Tak, chyba mówimy o tej samej blondynce. Rewelacyjna. No a jako duet to zabawy to mówię ci, dziewczyny pierwsza klasa. Nie uwierzysz jak żeśmy się świetnie bawiły! Oj co tu się działo! Mam szczerą nadzieję, że to nie był ostatni raz i będzie okazja na powtórki. - Katty trzymała się swojej roli jakby opowiadała kumpeli o jakichś nowych znajomych które poznała ostatnio. I nawet jeśli ich nie zna to bardzo poleca znajomość z nimi.

- I “Grzesznik” mówisz? I sama Blue mnie zaprasza? I jeszcze te dwie wystrzałowe blondynki? Aha i jeszcze też mają zacinające się drzwi w kiblach? I zabawa do białego rana? Ojej ależ to brzmi niesamowicie cudownie! Jej jak ja ci się odwdzięczę za twoją pamięć, troskę i dobroć? - brunetka czule pogłaskała policzek albinoski jakby taka ilość różnorodnych atrakcji na jaką ją zapraszała aż ją przytłoczyła. I nie spodziewała się aż tylu wiec czuła się jakby wygrała los na loterii. I z tej wdzięczności i wzruszenia pocałowała ją w usta. Po czym odwróciła się do Leona bo akurat podszedł do ich krzesła.

Phere też zrobiło się tak jakoś cieplej w środku, jakby tam jej ktoś odpalił farelkę ustawiając na pełną moc. Silniej przycisnęła do siebie Katty a jej gęba wyglądała tak, jakby prócz uśmiechu nie potrafiła wyrażać innych emocji. Odetchnęła dyskretnie ciesząc się, że ma kotwicę na kolanach, inaczej pewnie latałaby pod sufitem.
- Zajebiście, to wpadniemy po ciebie. Lola, ja i Nico, nasz dobry kumpel. Też go polubisz, słodziak i milusi… chociaż do takiej jednej lasencji spod “25” nie ma żadnego podjazdu. Ale to dobry chłopak, zabawny. Leon będzie czekał na miejscu, zaklepie stolik i klepnie Norę. Kelnerka, była taka kochana że nam użyczyła swój pokój na noc i dotrzymała towarzystwa. A pomoc - udała że się zastanawia i dla polepszenia pamięci odchyliła dziewczynę żeby zlizać jeden ze słodkich kleksów z jej dekoltu.
- Wiesz kochana, mamy tu naprawdę zajebistą dupę. Myślisz że joga by pomogła ją utrzymać w takim stanie? Tylko by był potrzebny odpowiedni instruktor. Instruktorka, bo co kobieca ręka to kobieca ręka. - dodała zerkając do góry a w jej oczach lśniły ogniki.
- Leo, pokaż dupę - poprosiła, ugniatając lewą pierś gospodyni i językiem powoli doprowadzając ją do porządku.

- Ojej. - brunetka znów jęknęła. Ale, że akurat dłonie koleżanki zajmowały się jej piersią, a jej nowy kolega stanął do nich profilem więc mogła sama sprawdzić zachwalany produkt to trochę nie bardzo było wiadomo dlaczego tak jojczy. Ale w tej chwili chyba mało kogo to obchodziło. A Leon znów miał to drapieżne i pewne siebie spojrzenie. Jakby aura gwiazdy Ligi już prysła i okazało się, że ta gwiazda jest tak samo podatna na potrzeby ciała i ducha jak całkiem zwyczajne sekretarki i dziewczyny z miasta. W końcu właśnie na jego oczach dawała się sobą zabawiać blondynie jakiej siedziała na kolanach i wyraźnie sprawiało jej to przyjemność.

- No wiesz, joga by mogła pomóc. Ale obawiam się, że macie troszkę niewłaściwe stroje do ćwiczeń. - powiedziała gospodyni jakby naprawdę wzięła pytanie o wspólną jogę na poważnie.

- Nie założę, żadnych, pedalskich leginsów. - oświadczył Leo i sam sięgnął do włosów a w końcu twarzy ligowej brunetki.

- Oczywiście, że nie! Ale szkoda waszych eleganckich ubrań. Może byście je zdjęli do tych ćwiczeń? Coś czuję, że możemy się przy nich troszkę spocić. Obiecuję, że ja się rozbiorę ze swoich tak samo jak wy. Wtedy będzie sprawiedliwie. - zaproponowała Katty mówiąc najpierw do bruneta jaki stał przy nich i nad nimi. To na albinoskę jaka coraz śmielej poczynała sobie z jej różowym topem do ćwiczeń. W zamian dłoń gospodyni próbowała wcisnąć się pod tył jej sukni i zachęcająco oddychała coraz szybciej zdradzając rosnące podniecenie.

- Świetny pomysł. Nigdy nie próbowałam jogi, ale coś czuję że mi się spodoba - sapiąc z podniecenia albinoska pociągnęła Schultza za przód koszuli, a gdy był w zasięgu zaczęła
rozpinać jego spodnie co jedną ręką szło dość opornie. Na szczęście w rozbrajaniu wszelkiej maści pakunków Leon miał naprawdę dużą wprawę.

Popołudnie; dzielnica Sand Runners; dom pogrzebowy

Dzień przeszedł przez swój zenit i robiła się z niego już druga połowa gdy czarna maszyna zatrzymała się z piskiem hamulców przed dawnym domem pogrzebowym a obecnie siedzibą “Żałobników”. Leo po wizycie u Katty chyba pozbył się wszelkich wątpliwości co do niej i relacji z nią swojej pasażerki. A jak jeszcze po tej wspólnej jodze był prysznic, taki prawdziwy jak na filmach i jaki w nocy widział na smartfonie to już w ogóle był cały w skowronkach i życzliwy i uśmiechnięty i w ogóle do rany przyłóż. Katty zresztą też ich żegnała bardzo ciepło, wylewnie i owinięta w sam ręcznik. Bo do tego wieczora to aż tak wiele czasu nie zostało. I cieszyła się na tą wieczorną imprezę jakby to była jej urodzinowa. A na razie Śnieżka dojrzała jak na piętrze pojawiła się sylwetka Geronimo jaki pewnie wyjrzał sprawdzić kto przyjechał.

- No. To jesteśmy. - powiedział brunet za kierownicą wciąż w swoim czarnym, schultzowym garniaku i pod krawatem.

Siedząca na fotelu pasażera blondynka zdjęła nogi z deski rozdzielczej i schyliła się szukać butów pod fotelem. Szczerzyła zęby równie zadowolona co od momentu pojawienia u Katty. Tylko teraz adresatem pozytywnych emocji był ganger obok.
- Dzięki Leo, świetnie się bawiłam - przerwała poszukiwania żeby go pocałować w podzięce, jakby to jego całkowitą zasługą były wszelkie atrakcje odkąd zeszłej nocy wpakowała mu się do fury i ruszyli z piskiem opon w ciemne miasto.
- Postaraj się złapać chwilę oddechu przed wieczorem i widzimy się na miejscu. O ile jeszcze nie schodzisz z nudów, albo nie masz innych ciekawszych planów na dziś. Wiem, że wy tam w tym Downtown macie z pewnością o wiele bardziej wysublimowane zabawy niż proste, szczere łebki od Runnerów, ale liczę że się pojawisz. Ucieszę się gdy tak zrobisz - dokończyła, zakładając lewy but.

- Będę. I w mordę. Zaliczyłem Katty! Tą z sekretariatu! W mordę no! Za nic nie opuszczę takiej imprezy. Będę. - cieszył się nie mniej od niej. Ale chyba dopiero jak wracali od niej jakoś znów do niego dotarło, że ta brunetka jaka ich tak gościnnie obsłużyła i jaką się tak ładnie podzielili w tej kuchni i potem dalej to była ta sama laska jaka siedziała zapięta pod samą szyję w sekretariacie Ligi i była dla większości populacji co najwyżej miłą i sympatyczną sekretarką. A tu aż wyglądało, że będzie przebierać nóżkami z niecierpliwości kiedy się zacznie dzisiejszy wieczór jakby to oni byli jakimiś gwiazdami Ligi a ona zwykłą sekretarką ze zwykłego biura.

- No! To do wieczora! - jak wysiadała poczuła jak klepnął ją w tyłek opięty czarną sukienką. Sam zaś ruszył z iście detroicką werwą. Lucy zaś zostało wrócić do swoich. Pierwszą spotkała Lolę. Wyszła na schody jak się pewnie już rozniosło, że zguba wróciła.

- No, no! Któż do do nas wrócił! - zawołała wesoło łapiąc się za biodra i czekając aż albinoska do niej dotrze.

Na ten widok i zaczepkę Żałobnica marnotrawna zaśmiała się, wbiegając szybko po dwa stopnie. Pocałowała kumpelę na przywitanie i zgarnęła ją pod ramię.
- O stara! Ale mam newsy! Posikasz się, kurwa no! Dawaj! - śmiała się, ciągnąc ją do salonu, gdzie zalegała reszta rodziny łącznie z tą najciemniejszą i doszywaną.
- Siemano chłopaki! - przywitała się wesoło, robiąc kółko po pokoju. Złapała Asha i mocno go wyściskała, całując w czoło. Potem to samo zrobiła z Geronimo, łaskocząc go przy okazji po żebrach. Następnie mocno przytuliła Skazę, cmokając go w oba policzki i na końcu wylądowała na kanapie po lewej stronie Latynosa. Jego też objęła, a całowanie na powitanie miało trochę inny wymiar niż te z resztą rodziny.
- Co tam, jak tam? Widzę dom jeszcze stoi, zajebiście! Trochę się bałam że jak tu wrócę to kamień na kamieniu nie zostanie - paplała wesoło, obejmując Nico ramieniem. Z drugiej jego strony przysiadła Mila.

- A jak widzisz tak domowo u nas. A u ciebie? - Skaza jak wypadało na lidera zabrał głos pierwszy. Po tej pierwszej fali radosnego chaosu z powodu ponownego skompletowania ich gangerskiej rodziny.

- I gdzie cię zabrał? - zapytał Geronimo zerkając z zaciekawieniem na najjaśniejszą karnację.

- Brałaś prysznic? - zdziwił się Nico wyczuwając z włosów zapach kąpieli i kosmetyków jakich używała niedawno u Katty. Słysząc to Lola nie bawiła się w dyplomację tylko wtuliła się we włosy kumpeli i tak sprawdzała aromat aż do jej dekoltu.

- Ładny! - zawołała wesoło i z takim spojrzeniem, że było jasne, że chce wiedzieć wszystko chociaż niekoniecznie tu i teraz.

- No ba że brałam, przecież nie mogłam śmierdzieć jak zgoniona kobyła u jakiegoś rednecka, a ciężki wieczór miałam. Chociaż pozytywny, poranek też i południe w sumie tak samo - Phere puściła Mili oko i rozsiadła się wygodnie.
- Pojechaliśmy do Grzesznika, tego strip-klubu w Downtown co jest w starym kościele. Tego którego szefową jest Blue - wyjaśniła ostatnie kumpeli i raportowała dalej nie udając że jej to nie sprawia radochy.
- Całkiem w pałkę, obsługa zajebista. Co prawda parkietu nie zdążyłam zaliczyć, ale zwiedziliśmy prywatną część dla pracowników. Jedna z kelnerek nas zaprosiła i tak nie mieliśmy serca jej odmawiać skoro ładnie prosiła. Ma naprawdę sporą kolekcję zabawek, spodoba ci się - znowu uśmiechnęła się do Mili.
- Zostaliśmy do rana, potem złapałam Blue. Ferrari Blue… o kurwa wasza mać! Ona ma prawdziwe Ferrari, czaicie?! Takie niebieskie i błyszczące jakby je polerowali dopiero co! Jak z plakatu! Zajechała na śniadanie, chwilę pogadałyśmy o tym i o tamtym. Wiecie, jak to baby sobie lubią plotkować, nie? Od słowa do słowa wyszło że biedna nie ma dziś planów na wieczór, a że mam dobre serce to aż żal było ją taką samotną zostawić. Tak więc nie chcę nic mówić… - poklepała drugą gangerkę po kolanie - Ale szykuj się stara, bo o 19:30 musimy być pod wieżowcem Ligi po Katty i na 20 jesteśmy ustawione w Grzeszniku. Blue narzekała że jej się kible zacinają, trzeba sprawę obadać i pomóc lasce. Ty też się szykuj - klepnęła Nico w kolano - Bo idziesz z nami. Wrócimy pewnie rano, jak podrzucimy Katty do roboty, więc dziś macie wolną chatę chłopaki - dodała do pozostałych Żałobników wesoło - Będzie super jak tym razem też jej nie rozniesiecie.

- Zarypiaście! To jej! Musimy się szykować! O rany i to z Katty i z Ferrari Blue?! I będziemy się zacinać w kiblach?! O tak! O tak, tak, tak! Aha ale nie myśl, że ci odpuszczę te wszystkie pikantne szczegóły jakie mi obiecałaś. - tym razem Lola zareagowała pierwsza. Bo chłopaków chyba zamurowało. Zaś blondyna podskoczyła z miejsca dając się kupić po całości takim planom na spędzenie dzisiejszego wieczoru. I nocy. I pewnie jutrzejszego poranka.

- Naprawdę ma Ferrari? Ja słyszałem, że ma jakąś sportową furę. Niebieską. Ale myślałem, że z tym Ferrari to jednak plota. Naprawdę je ma? Widziałaś tą furę? - Asha zaciekawiło co innego. I może chciał uderzyć w inne tematy widząc, że dziewczyny zbyt długo dzisiaj w domu nie zabawią.

- No kojarzę “Grzesznika”. Byłem tam kiedyś. Ale poznałaś jego właścicielkę? I ona cię zaprosiła na dzisiaj? - Skaza też miał chyba takie same problemy z przyswojeniem tych nowych i szerokich znajomości albinoski jak reszta chłopaków a niedawno i Leo.

- Obie ją poznałyśmy w “Cylindrze”. Akurat jak już Katty nam właśnie skończyła udowadniać jak bardzo na nas leci i jęczała o kolejny raz. No a tu patrzymy a tu Blue no to zagadałyśmy do niej nie? Niech nie myśli, że z jakimiś dziewuchami z prowincji gada nie? - Lola musiała być uskrzydlona z tej radości bo znów nawijała z bajerą z jakiej była ostatnio znana. Jakby od dawna spotykały na co dzień różnych ważniaków tego miasta, że to już było tak rutynowe, że nie wypadało na to zwracać większej uwagi.

Phere wyjęła dwie wizytówki i z mądrą miną podała je Skazie.
- Jak Lola mówi - wyszczerzyła się - Zajebista babka z tej Blue, na środę w południe zaprosiła nas dwie do “Nuru” jakiegoś miejsca z azjatyckim masażem które prowadzi Seiko, jej kobita. Podobno prawdziwa Japonka. Będzie tam na saunie i chyba żeśmy jej wpadły w oko bo chce w tej saunie nas widzieć koło siebie. Seiko też będzie, zawsze ją obsługuje… tak jakoś temat wyszedł gdy opowiadałam o masażu terapeutycznym piersiami - podrapała Meksa po karku.
- I tak, widziałam jej furę! - odpowiedziała Ashowi z ekscytacją - Miałam cyknąć fotę, ale z tego wszystkiego zapomniałam. Wiecie, były ważniejsze sprawy do obgadania, ale co szkodzi nadrobić jutro jak będzie jasno, nie? Katty też się ucieszyła na to zaproszenie, tak mocno że jeszcze ćwiczyliśmy jogę bez ubrań. Fajna sprawa, musimy to powtórzyć we trzy - zerknęła na Lolę.
- Zobaczymy co dziś się jeszcze da ugrać i następnym razem lecimy wszyscy all inclusive, co wy na to? - popatrzyła na chłopaków, ale widząc że Skaza coś miętoli jedną z wizytówek westchnęła.
- Ej, ostrożnie! Ta jest nie dla nas!

- Nie? A dla kogo? - Roger przyjrzał się jeszcze raz trzymanemu kartonikowi. A pozostali, łącznie z Lolą byli nadal w mocnym szoku po tej całej serii rewelacji jakie przywiozła ze sobą albinoska. Ale to właśnie Mila znów pierwsza odzyskała rezon.

- Oj tak, joga bez ubrań! I to z Katty! Tak, tak, tak, właśnie mi się przypomniało, że to mój ulubiony sport! - Mila aż klasnęła w dłonie na taki pomysł i cieszyła się jak mała dziewczynka co ma obiecany urodzinowy tort i już się na to cieszy.

- Wszyscy? Impreza na nas wszystkich? Z tymi twoimi znajomkami też? Ale gdzie? Kiedy? - Geronimo zamrugał oczami na taki pomysł ale wydawał się jeszcze mniej prawdopodobny do zrealizowania niż te wieści jakimi uraczyła ich koleżanka.

- Właśnie to będziemy ogarniać, ale musicie się trochę uzbroić w cierpliwość chłopaki. Na razie łapiemy kontakty, a gdy się już zbiorą możliwości, wtedy polecimy po całości, obiecuję. Katty też zaprosimy, bo to nasza funfela. Postaramy się ogarnąć coś w Grzeszniku to i Blue wpadnie. Sami zobaczycie jaka z niej szmula - zaśmiała się do Geronimo i pozostałych.
- Ten jest dla Dymka - odpowiedziała czarnowłosemu, uśmiechając się niewinnie - Musimy mu dostarczyć zaproszenie. Więc pewnie poniedziałek albo wtorek się przejedziemy do Fabryki - zerknęła na Lolę czy plan aprobuje, a na koniec zwróciła się do Latynosa.
- A ty słodziaku też się szykuj, wiemy że niedawno wywinąłeś się śmierci spod kosy i ci słabo, ale laski wiedzą co i jak. Zaopiekujemy się tobą.

- No tak, przecież jak chcemy zapunktować u Dymka to musimy sobie wyrabiać z nim kontakty nie? - zawołała wesoło druga z blondynek z miejsca zapalając się do pomysłu. A potem zanim chłopaki mieli okazję coś powiedzieć złapała za dłoń albinoski i zaczęła holować ją w stronę wyjścia na korytarz.

- Ty się Latino szykuj! Bo pojedziemy bez ciebie! A ty chodź no tutaj mała i masz mi wszystko opowiedzieć! - dało się poznać, że Milę roznosi już ten nadmiar emocji i euforii i pewnie najchętniej to z miejsca wskoczyłaby w furę i popruła do Downtown.

Szybkim tempem przeparadowały schodami w dół do pokoju Loli i dalej wyposażone w torby gambli do malowania zeszły do łazienki w piwnicy. Tam zamknęły się i odpaliły bojler żeby Mila mogła się umyć.
- Z gównem się nie biłaś to jak skończysz upierzemy Nico, chyba że go już prałaś dziś jak mnie nie było - Phere zrzuciła z siebie sukienkę i przeciągnęła się, patrząc w lustrze na nową kolekcję sinych plam na skórze. Po tym weekendzie musiała zwolnić i dać sobie trochę czasu na regenerację przed środą żeby nie wyglądać jak ofiara przemocy domowej.
- Niezły numer z tego Leona, naprawdę nie jest taki sztywny mimo że Schultz - zaczęła opowiadać, grzebiąc w kosmetyczce - Było widać na co ma ochotę już w furze, o tak ma coś w sobie skubaniec. Ledwo dojechaliśmy do Grzesznika i zajęliśmy stolik, a wylądowałam na jego drążku. Dookoła masa ludzi, my na widoku, trzeba było zachować pozory, a było ciężko. Na szczęście Nora, kelnerka która nas obsługiwała, okazała się naprawdę rogata. Dała się pocałować przy zamawianiu drinka i uwielbia jak się ją klepie po tyłku. Uratowała nas też bo poszła się rozejrzeć za pokojem, nam już zaczynały puszczać hamulce i jeszcze chwila a by mnie tam rzucił na stół, albo podłogę żeby wrzucić wyższy bieg. Nie żebym sama o tym nie myślała, też mi zaczynało być obojętne gdzie, byle jak najszybciej mnie dojechał. Na szczęście wróciła Nora, pokoju do wynajęcia nie mieli wolnego bo sobota wieczór bez rezerwacji, więc lipa. Ale zgarnęła nas do siebie, ma pokój w piwnicy w strefie dla pracowników. Z nieba nam spadła, szybko się przenieśliśmy piętro niżej, a tam wyro i kufer zabawek do naszej dyspozycji. Ledwo nogi za próg przełożyła a ten krawaciarz już mnie pruł jak prześcieradło - westchnęła rozmarzona, nadając i jednocześnie zmieniając makijaż na mocniejszy. Podobny temu który miała w “Cylindrze”.

- W pewnej chwili przykuł mnie do wyra i jeśli myślałam że wcześniej jechał ostro to potem dopiero było złoto! Zresztą widzisz po siniakach, większość zrobił jak już Nora skończyła zmianę i wróciła do nas. Jebał nas obie, w którymś momencie Nora mu zaczęła pomagać… i nie pamiętam kiedy w końcu padłam ze zmęczenia, ale jeszcze leżąc na brzuchu i nie mogąc się ruszyć czułam jak kończy swój rajd gdzieś tam - klepnęła się w pośladek.

- Rano myślałam że nie wstanę, pomogła kąpiel, prochy i dogrywka. Poszliśmy na śniadanie do knajpy po drugiej stronie placu, tam też podjechała Blue. Chwilę pogadałyśmy, zaciągnęłam ją do stolika żeby z nami zjadła. Tak od słowa do słowa zaprosiła nas na wieczór, ale to już wiesz z góry. Serio z nią trochę pogadałam, naprawdę jest spoko. Jak wyczaiła że gubię gacie do Dymka i go chcę w środę zaprosić do “Nuru” na wspólny masaż napisała mu specjalne zaproszenie… kurde no. Ja wiem że to nasz szef i laski które do niego miauczą w dziesiątkach można liczyć, jak nie w setkach. Wiadomo, jak się z takim pokażesz gdzieś to szpan i prestiż. Szacun na rewirze wypierdala skalę i w ogóle… tylko nie o to chodzi. Jest… no wiesz. Te jego ślepia, ten wredny uśmiech i gęba słodziaka z podwórka. Ma masę gówna na bani, użera się z całym gangiem oraz resztą zjebów z miasta. Przyda mu się chwila relaksu, a lokal dyskretny, nikt nie będzie wiedział. Poza tym myślę, że kameralne zaproszenie do zabawy z czterema laskami to co innego niż pretensjonalne zaproszenie gdzieś gdzie wszyscy będą widzieć. Super byłoby znowu go zobaczyć, objąć… chociaż na chwilę. Lubię go, kurde, zresztą wiesz. Może się już nie będę pogrążać - mruknęła z kwaśną miną, odkładając cienie do powiek i wzięła eyeliner.

- W każdym razie wpadniemy do Fabryki, spróbujemy się do niego dostać pod pretekstem doładowania puli farta, wiadomo. Albinosy przynoszą farta, ja jestem biała na ciele, ty biała na duchu. Jesteśmy w komplecie, nie? Raczej dobrze nas wspomina z ostatniego piątku, nie miał na co narzekać, wręcz przeciwnie i… dobra, tak. Dziś jest niedziela, nie piątek. Tak, racja… śniadanie w Downtown. Blue zjadła i się zwinęła, wcześniej dając znać Norze że gdy przyjedziemy ma pilnować żeby niczego nam nie zabrakło i zaklepać pokój na górze. Pożegnaliśmy się… kurwa! - jęknęła - Zostawiłam naleśniki dla Nico u Leona w furze, ja pieprzę! Bo kupiłam naleśniki dla niego i Katty. W drodze do domu zajechaliśmy do niej ze śniadaniem. Chwilę pogadaliśmy, nawet ją karmiłam, było ekstra! W połowie zaczęliśmy się rozbierać i we trójkę wylądowaliśmy w salonie na dywanie ćwicząc jogę tak intensywnie, że po wszystkim bardzo przydał się prysznic. Umówiliśmy się że po siódmej wieczór wpadniemy po nią, Leon dojedzie na ósmą już do Grzesznika. Bo też go zaprosiłam, chyba ci to nie przeszkadza, no nie? I właśnie, gadałaś z Nico? Co on taki markotny dziś był jak Skaza powiedział że w poniedziałek możemy go odstawić do domu? Albo gdy wyszło że wybywam… też miał jakąś dziwną minę - popatrzyła badawczo na drugą blondynkę poprzez odbicie w lustrze.

- Oo jaa! Ale się działo! - w miarę jak Lola siedziała na krawędzi wanny słuchając przygód kumpeli z ostatniej nocy i dzisiejszego poranka to wydawała z siebie różne ochy i achy nasycone zdumieniem, ekscytacją i nutką zazdrości. Ale na tyle dobrze Lucy ją znała aby rozpoznać, że zrobiło to wszystko ogromne wrażenie. I jak czekały aż brojler nagrzeje wodę na kąpiel to zdążyła wypalić fajka przy tym słuchaniu opowieści.

- Aż nie wiadomo od czego zacząć. - wydmuchnęła dym daleko przed siebie gdy próbowała jakoś ułożyć ten chaos w głowie. Odkręciła wodę i sprawdziła czy już leci wystarczająco ciepła czyli chociaż nie sama zimna. Ale skrzywiła się więc pewnie jeszcze nie. Niestety nie mieli tu komfortu ligowego, że po odkręceniu kurka lała się taka woda jaką się chciało. A i brojler to działał tylko dzięki technicznym talentom Asha w konserwacji oraz reszty bandy w zdobywaniu potrzebnych części.

- To tak, mówisz Leon taki ogier, że ho ho? I mówisz, że poza tym, że na górze z przodu i na dole z tyłu wygląda jak należy to jeszcze umie pruć laski, nawet w tyłek i dwie na raz? Aha i jeszcze przykuwać kajdankami do łóżka. No tak, to no tak, bardzo dobrze, że go zaprosiłaś. Bardzo chętnie coś bym spróbowała z tych jego możliwości. - zaczęła od tego z Schultzów jaki i jej wpadł w oko podczas wcześniejszych wizyt w biurowcu Ligii. Ale w przeciwieństwie do kumpeli nie miała z nim osobistej przyjemności. Ta jej relacja z takich bezpośrednich kontaktów z nim musiała sprawić, że w oczach blond hedonistki zapunktował jeszcze bardziej.

- I mają w tej budzie fajną kelnerkę? Mówisz lubi jak się ją klepie w tyłek i jest całuśna? No, no… Brzmi bardzo obiecująco. I jeszcze ma fajne zabawki w pokoju i daje się nimi pobawić? No, no… Czuję, że będzie okazja nawiązać z nią wspólny język. - roześmiała się na myśl o poznaniu grzesznej diablicy na jaką wczoraj runnersko - schultzowa parka trafiła w lokalu Blue.

- A Katty was ot tak przyjęła u siebie? Tak na trzeźwo i w środku dnia? Jak przyjechaliście bez zapowiedzi? I jeszcze dała się wam puknąć? I zaciągnąć na dzisiejsze zbiorowe pukanie po kiblach i innych takich? No popatrz jaka kochana dziewczyna! - myśl o brunetce jaką miały okazję ostatnio poznać prywatnie podczas i po spotkaniu w “Cylindrze” sprawiła, że Mila uśmiechnęła się jakby ta nie sprawiła jej zawodu.

- Kurde… To ona chyba naprawdę nas lubi. Tak się trochę bałam, że jak wytrzeźwieje po tym “Cylindrze” i sobie poukłada w tej ślicznej główce co my tu z nią wyprawiałyśmy albo po jakichś kiblach to się na nas wypnie i oburzy i będzie udawać, że nas nie zna. Bo wczoraj to tak krótko się widziałyśmy z nią. Nie było kiedy pogadać. Chociaż nadal wydawała mi się miła. No a dzisiaj zajechaliście do niej tak znienacka i zobacz… I tak, zdecydowanie, tak! Koniecznie musimy się z nią umówić na taką jogę bez ubrań we trójkę! - zadumała się trochę na dłużej nad zachowaniem sekretarki jaka ostatnio okazywała im tyle sympatii.

- I jeszcze Blue wyrwałaś? I mamy zaproszenie do jej prywatnego klubu masowania prywatnymi cyckami? No jej. Ale ci się pofarciło. - aż gwizdnęła gdy chyba myśl o “Grzeszniku” a zwłaszcza zadzierzgnięcia znajomości z jego szefową już kompletnie nie przychodziła jej do głowy póki Śnieżka się z tego nie wypruła.

- No i Dymek… No tak, najtrudniejsze to może być dostanie się do niego. Ale trzeba będzie spróbować. Może jutro jak będziemy w Lidze. Jakoś przez Bricksa. Albo tą jego dziunie. Słyszałam, że ona tam jest jak Katty w Lidze. No ale Bricks też wydawał się do tej pory w porządku. I jej jakby się tak dał puknąć tam u Blue to rany! Ale by było! - zadumała się też nad młodym Hollyfieldem. Ostatnio im się pofarciło jak prawie dosłownie na niego wpadły. A też o mały włos by się spóźniły po wizycie u Bricksa bo już przecież odchodził. To trochę trudno było jakoś zaplanować kolejne spotkanie bez konkretnego punktu zaczepienia. Najbliżej Dymka do jakiego ostatnio miały dostęp to się wydawał właśnie jego kumpel jaki reprezentował Runnerów w zarządzie Ligi.

- A Nico nie, no oszczędzałam go wczoraj i dzisiaj. Przytuliłam do nagich piersi, ululałam, nakarmiłam i tyle. Przyszło mi do głowy, że może przyda mu się złapać oddech i siły po wcześniejszych zabawach. I chciałam poczekać na ciebie. A smutny no nie, chyba nie. Oglądał filmy z chłopakami i pił piwo. Coś tam bajerował kogo nie zna i co nam może załatwić. W końcu kurier. I nie chcę nic mówić ale teraz jesteśmy laskami do jakich ślini się Katty, teraz jeszcze mówisz, Blue z nami bajeruje no a my tak chuchamy na niego i dmuchamy, czasem wydymamy no to ej, kto by nie chciał? Teraz jesteśmy laski pierwsza klasa. Ja nie wiem czy on tam ma jakieś swoje chicas na tej dzielni i ja tam za bardzo zazdrosna nie jestem ale wątpię aby do jakiejś chica śliniła się Katty z Ligi albo Blue się umawiała. - w przypadku omawiania latynoskiego wątku w ich gangerskiej rodzinie pozwoliła sobie na pewną nonszalancję. Jakby zdawała sobie sprawę jak ostatnie wydarzenia mogły wywindować ich pozycję w rankingach. Dzięki znajomościom z różnymi mniej lub bardziej rozpoznawalnymi osobistościami to trochę i same zaczynały być rozpoznawalnymi osobistościami.

- Proszę cię - Phere przewróciła oczami, kończąc bazgrać wargi szminką - Same farbowane czarne albo ciemne małpy na tym rewirze brudasów. Nie ma żadnej porządnej blondyny, to co się dziwić że do żadnej z nich Katty oczu nie wypłakuje? Chyba oczywiste że takich jak my dwie w mieście nie znajdzie innych - parsknęła i popatrzyła na gotowy makijaż. Mrużyła powieki, przekręcała głowę, aż stwierdziła że jest dobrze. Pozostawała kiecka - ją udało się ubrać dość szybko. Pomogła wprawa, ale widok w pierwszym momencie wywołał dziwne zmieszanie na bladej twarzy. Znów wyglądała jak… jakby właśnie miała iść wyrywać najlepszy towar w samym “Cylindrze”.
- Bricks… tak, zagadamy do niego jutro. Jakoś ogarniemy, nie? Coś wymyślimy, nie ma bata. Zaczniemy od pójścia na spotkanie w tym co dziś, czyli wracamy tu rano, szybkie pranie i chuj… wyschnie po drodze. Nie powinno się takiej okazji pozwolić spierdolić tuż przed maską… dobra, to szykuj się. Zobaczę jak nasz Kopciuszek, czy już w kiece wskoczył i pantofelki wbił.

- Nie no do Ligi to jednak jedziemy służbowo to chyba nie tak jak dzisiaj będziemy. I chyba potem mamy jechać do brudasów. Z tego co wczoraj zrozumiałam. - blondynka zmrużyła oczy gdy nie była do końca pewna co kumpela mówi z tymi planami na jutro. Odkręciła wodę ponownie i tym razem uznała, że jest w sam raz. Więc dogasiła skręta w słoiku jaki robił za popielniczkę, wstała z krawędzi wanny i zaczęła się rozbierać do kąpieli.

- Z Bricksem tak, można zagadać do niego jutro. Zobaczymy co powie. A na dzisiaj… Myślisz, że coś powinnam wziąć? Tak jak wtedy do “Cylindra”? - zapytała kumpelę która ostatnio jej tak trafnie doradziła w tych sprawach.

- A to nie wygląda jak służbowy uniform? Dla mnie spoko i chuj że do brudasów jedziemy? Nie ruszą nas, jak nie chcą mieć przypału nie tylko z Runnerami, ale i Ligą - udając głupią Lucy spojrzała w dół na te parę pasków i sznurków które ledwo co zasłaniały jej środek piersi i tyłek.
- No dobra, może coś odrobinę mniej odsłoniętego. Bo zimno - zgodziła się niechętnie i wzruszyła ramionami - Weź te kajdanki co tak się podobały Katty, reszta się tam znajdzie jak nie w norze Nory to sobie zorganizujemy.

- Tak, ślicznie wyglądała w tych kajdankach. I z tą resztą gadżetów też. To aż nie mogę się doczekać zobaczyć co ta Nora tam ma u siebie. Jak miło spotkać bratnią duszę. - roześmiała się naga już blondynka wchodząc do wanny z napuszczoną wodą. Usiadła w niej i pozwoliła się sobie chwilę odprężyć nic nie robiąc poza oparciem głowy o jej krawędź.

- A jutro to powiem ci właściwie nie wiem po co jedziemy. To chyba ten maszt mamy sprawdzać miejscówkę. Ale to robota dla Asha albo tego… Jak mu było? Jack? John? No tego cwaniaczka od Huronów z tej euro restauracji… Ale co my mamy tam robić bez Asha to właściwie nie wiem. Od nas to tylko on ogarnia takie rzeczy. - powiedziała dzieląc się na luzie swoimi przemyśleniami z kumpelą. - Może mamy po prostu się pokazać tym brudasom? By wiedzieli kogo mają nie ruszać? - próbowała odgadnąć zamiary tych ważniaków co to ustalali te detale między sobą na wczorajszym zebraniu.

- Zawsze możemy pierdolnąć parę fot i je Ashowi pokazać potem… i tak, dobrze aby wiedzieli kogo nie ruszać. - Albinoska przysiadła na umywalce, odpalajac papierosa.
- Poza tym weź, każdy gang wbija się w rewir brudasów i tylko nas ma tam nie być? No kurwa jedziemy tam chociaż po to aby ich powkurwiać swoją obecnością. Runnerzy w środku ich dzielnicy sobie chodzą jak u siebie a te czarne kurwy nie mogą z tym nic zrobić.

- No. Ale trzeba pewnie będzie gdzieś tam naszego meksa odstawić. Jak mamy jechać ich wagonem to chyba wystarczy jak się z nami zapakuje w Lidze. A potem już z nimi zostanie. Chyba, że do jutra coś się zmieni. I pewnie będziemy na ich pograniczu. Bo tylko trochę mają bliżej do rafy niż my. Cóż. Może jutro coś jeszcze powiedzą zanim wyjedziemy. - Lola wzruszyła nagimi, mokrymi ramionami po czym zanurzyła się całkowicie pod wodę. Chwilę tam pozostawała nim się wynurzyła, otarła twarz ze ściekającej wilgoci po czym wzięła się za gąbkę i mydło zaczynając właściwy etap kąpieli.

- Damy radę, jutro zobaczymy na czym stoimy. Teraz się szykuj - Phere otworzyła drzwi. Jutro był ciężki dzień, jednak wciąż mieli dzisiaj.
 

Ostatnio edytowane przez Dydelfina : 10-12-2021 o 22:10.
Dydelfina jest offline  
Stary 10-12-2021, 22:10   #34
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Wbrew pozorom dom pogrzebowy nie był aż tak wielki, a znajdując się na samym dole wystarczyło piąć się ku górze, aby piętro po piętrze przeszukać teren w poszukiwaniu wyznaczonego celu. Parter albinoska sobie odpuściła idąc od razu na pierwsze piętro. Tam w salonie spytała po prostu chłopaków gdzie Nico, a ci wymownym gestem wskazali sufit, co oznaczało że kurier siedzi na poddaszu. Podziękowała im i na bosaka wbiegła po schodach, a tam w impetem wparowała do, bądź co bądź, swojego pokoju.
- Kontrola! - obwieściła wesoło.

- O. Cześć. - powiedział uśmiechając się łagodnie ale szczerze gdy tak z impetem wpadła do pokoju. Stał w samych gaciach i widać było, że ma już znacznie mniej opatrunków niż jeszcze parę dni temu. Nawet sylwetka mu się jakby wyprostowała. Opinia Asha, że niedługo powinien nadawać się do wypisu z jego jednoosobowego szpitala wydawała się więc trafna.

Krótki wzrokowy rekonesans blondynka zakończyła podejściem do pacjenta i krótkim badaniem za pomocą dłoni. Podrapała go po policzku, pogłaskała po szyi, a czując że pacjent żyje, objęła ramionami jego kark.
- Nieźle wyglądasz, mógłbyś iść tak jak teraz. Niestety za zimno na podobne numery, czyli trzeba czekać do lata, a dziś opatulić ci tyłek żebyś się nie przeziębił. Szkoda - przyznała cicho.
- Jak idą przygotowania, trzeba ci w czymś pomóc? Potrzebujesz czegoś? Słuchaj… jak nie chcesz wracać w poniedziałek do siebie tylko zostać tu z nami to spoko, zagadam do Skazy i powiemy że chuja tam jedziesz gdziekolwiek. Ale jak chcesz wracać to też nie ma sprawy, odstawimy cię grzecznie w sam środek dzielni, twój wybór. Pamiętam że mieliśmy foty cyknąć dziś na pamiątkę, nie dygaj. Nie zapomniałam, odjebiemy je na imprezie, albo w aucie, zobaczymy jak wyjdą. Od razu zagadamy z Katty to jebnie odbitki z samego rana i będą czekać aż pojawimy się u Ligi - nabrała powietrza i dokończyła - Na pewno wszystko w porządku? Dziwną miałeś wczoraj minę.

- Tak. W porządku. - odparł kiwając głową i nakierował dłonią jej twarz ku swojej całując ją krótko.

- A wracać muszę. Może Maria przekazała o co prosiłaś ale i tak muszę tam wracać. Mam swoje sprawy i rzeczy do załatwienia. A czuję się już lepiej. Dzięki wam. Wyratowaliście mnie z tego wypadku. No i potem. Muchas gracias. - powiedział schylając się po spodnie jakie zaczął na siebie nakładać. Rozpoznała spodnie któregoś z chłopaków. Bo w końcu te ubrania w jakich go wyciągnęli z wraku to jak nie podarły się i pokrwawiły podczas wypadku to potem Aaron rozciął jak próbował dobrać się do jego ran. Więc właściwie już nie miał swoich ubrań i bazował na życzliwości Żałobników także i pod tym względem.

- Szkoda, ale czaję. Każdy ma swoje sprawy, jednak to było całkiem miłe parę dni. W końcu jesteśmy kumplami, co nie? Zostałeś doszyty do naszej popierdolonej rodziny - uśmiechnęła się półgębkiem. Interesy też ich łączyły, te dosłownie dwuznaczne w obu wersjach.
- Czyli dziś impreza pożegnalna, dobrze że Lola cię oszczędzała. Nie mam w takim razie wyrzutów sumienia za wkręcenie dodatkowego członka w ten wieczór… w znaczeniu osoby. Byłeś kiedyś w Grzeszniku, znasz Blue?

- Nie, nie byłem. I nie znam jej. Do Downtown jeżdżę do niedawna. - powiedział wkładając i zapinając spodnie. Roześmiał się cicho na te dwuznaczne propozycje i insynuacje blondynki.

- Ale z tego co słyszałem to niezłe numery tam odchodzą. To szykuje się niezapomniany wieczór. - dodał wesołym tonem jakby tak po prostu cieszyła go możliwość zabawienia się z nimi tej ostatniej nocy jaką mieli spędzać razem przed jego jutrzejszym wyjazdem.

- Tylko dwie sprawy, pierwsza to taka że będzie również Leon, ten sztywniak z Downtown co z nim się bujałam w nocy. Jest spoko, polubicie się i kto wie? Jak teraz też po rewirze Starego Zgreda śmigasz, zyskasz ciekawy kontakt? Ale to sie będziecie dogadywać po wszystkim, rano albo kiedyś przy okazji jak się złapiecie. Dziś się bawimy - albinoska cofnęła się, zakładając ramiona na piersi.
- Druga sprawa wygląda tak. Wiem że Ferrari Blue i Katty są sławne i każdy chce je zaliczyć, ale jak w ogólnym rozrachunku zapomnisz o mnie i Loli to się wkurwimy. Ostro - uśmiechnęła się na pozór całkiem sympatycznie - Twój powrót jutro dogadamy na miejscu, w Lidze. Albo się zawiniesz z nami ich furgonem, albo… nie wiem - wzruszyła barkami - Spróbuję cię Ortedze wpakować do fury bo pewnie wróci gdzieś bliżej centrum waszego rewiru, a nie na peryferia. No, zobaczymy.

- Damy radę. - odparł lakonicznie ale z ciepłym uśmiechem. Sam zaś sięgną po koszulkę jaką nałożył na siebie. - Ale powiem ci, że tej Blue to nie znam. Coś tam o niej słyszałem i tym “Grzeszniku”. Ale nie spotkałem jej nigdy. No ale Katty tak. Widziałem ją parę razy na wyścigach albo jak stała gdzieś obok gdy ktoś z zarządu coś nawijał. No ale do tej pory nie spotkałem nikogo kto by ją puknął. Przynajmniej tak, że to by mogło być prawdą. - powiedział rozbawionym tonem jakby tak bliska znajomość z sekretarką jaką prezentowały obie Runnerki robiła na nim wrażenie.

- No i pewnie, że chciałbym ją dzisiaj puknąć. Kto by nie chciał? Ale o was też będę pamiętał. - obiecał klepiąc w kobiecy tyłek opięty bardzo kuszącą i skromną mini.

- Tego Leona to chyba nie znam. Ale jak mówiłem. Od niedawna jeżdżę do Downtown. - na przyszłego towarzysza w dzisiejszym wieczorze nie zareagował jakoś specjalnie. Raczej chyba wolał wyrobić sobie zdanie już na miejscu jak się spotkają.

Albinoska uśmiechnęła się krzywo, cofając do tyłu jeszcze dwa kroki.
- Zobaczymy, wszystko zawsze wychodzi w praniu - skwitowała całość z lekką ironią, po czym sięgnęła do klamki drzwi wejściowych.
- Szykuj się, będziemy na dole.

Po rozmowie z Latynosem dla albinoski został jeszcze jeden punkt programu turystycznego. Znów wróciła do salonu, chociaż nie wchodziła do środka, a jedynie dyskretnie zerknęła do środka z korytarza. Wypatrzyła Rogera i przez chwilę łapała jego uwagę aby nie zobaczyli tego pozostali, a gdy się udało gestem przywołała go do siebie, chowając się w cieniu korytarza. Poczekała aż wstanie, ruszając za nią, wtedy odetchnęła cicho.
- Wyjdziesz ze mną zajarać? - poprosiła, wskazując na podłogę czyli w domyśle niższe piętro i ganek.

- Jasne. - zgodził się bez oporów i po paru chwilach oboje stali w świetle kończącego się dnia. Gdzieś w oddali grzmiało jakby zanosiło się na burzę. I nie było jeszcze wiadomo czy uderzy czy przejdzie bokiem. Poza tym jednak na ulicy panował spokój. Skaza wyjął swoją paczkę ręcznie skręcanych szlugów i gestem poczęstował albinoskę. Czekał pewnie aż zacznie tą sprawę z jaką chciała pogadać.

Ledwo przełożyli nogi przez próg dziewczyna poczuła różnicę temperatury oraz to że nie ma na sobie praktycznie nic co by przed zimnej chroniło. Zatrzęsła się, podchodząc do kumpla i mocno go objęła, wsuwając jedno ramię pod skórzaną kurtkę. Drugą dłonią przyjęła papierosa.
- Nie jesteś zły? - spytała gapiąc się na wędrówkę słońca ku ruinom na zachodzie.

- Zły? Dlaczego? - objął ją i mogła poczuć ciepło żywego ciała jakie tak przyjemnie grzało. W końcu widząc, że wyszła zbyt lekko ubrana zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. Sam był jeszcze w bluzie to jemu jesienny chłód tak nie dokuczał.

- O, dziękuję Gery… jaki ty kochany - posłała mu bardzo wdzięczny uśmiech i cmoknęła w policzek. Czuła się jak młodsza siostra, miła sprawa.
- No bo… w tę chryję z Ligą ja nas chciałam wkręcić na siłę i zaczęłam temat, teraz wybywam chuj wie gdzie, wracam z opowieściami w które ciężko uwierzyć. Szwendam z obcymi, albo bossami, zamiast siedzieć na dupie z rodziną. To nie tak, że… - zacięła się, dlatego przez chwilę po prostu paliła.
- Nie wykopiesz mnie z domu, co? - popatrzyła na niego poważnie.

- Hmm… - zaciągnął się fajkiem i popatrzył gdzieś na drugi koniec ulicy. Tam gdzie w zeszłym tygodniu latynoski kurier rozkraczył swoją furę i gdzie mieszkali Manfred i Johnson.

- Jakbym was wywalił obie to obawiam się, że Katty mogłaby was przyjąć do siebie. Jak na serio tak na was leci i gości i w ogóle. To już w ogóle bym stracił na was jakikolwiek wpływ. - odparł żartobliwym tonem. Może nawet nieco zazdrosnym na takie bliskie relacje jakie ostatnio obie blondynki nawiązały z tą szychą z Ligi jaka mieszkała prawie, że w pałacu.

- Poza tym nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać. Wyrabiacie sobie markę u ważniaków a to może dźwignąć nas wszystkich. Na razie Brown był naszym ważniakiem i szczytem możliwości. A teraz sama zobacz. Katty, Blue, Dymek i kto wie kto jeszcze się trafi. - wzruszył ramionami dając znać, że dostrzega w tym możliwości nie tylko dla obu blondynek ale i całej bandy.

- Ale wiesz Lucy. Zabawiacie się tu i tam, z tym czy tamtą to spoko. Nie ma problemu. Ale jednak kluczowa sprawa to rafa. No i te schrony. To nam może dać możliwości jakich nie mieliśmy wcześniej. - zwrócił się do niej spoglądając z góry na drobniejszą sylwetkę w szpilkach. Widocznie tutaj nic się nie zmieniło w jego priorytetach i dalej te dwa punkty były na czele w jego hierarchii.

Blondynka westchnęła dość smętnie. W całym korowodzie szaleństwa ostatnich dni prawie zapomniała czego w ogóle się podjęli. Na szczęście i nieszczęście Skaza pamiętał cały czas.
- Wiem Roger, robota na pierwszym miejscu. Gdy przyjdzie co do czego nie dam plamy, obiecuję. Katty pracuje w Lidze, nie? Skoro tak musi znać kogoś kto bywał w ratuszu przed zamknięciem strefy. Będziemy dla niej miłe i kochane, to nam pomoże do tej osoby dotrzeć… zresztą Dzikiego do siebie zaprasza abyśmy się w czwórkę zabawili i… - znowu westchnęła.
-... i będę też pamiętać o ratuszu, obiecuję. Dzięki - objęła go mocniej - Przez chwilę miałam wrażenie, że macie ochotę nas stąd eksmitować. Pogadamy jutro z Ligusami, że chcemy przejść się na zwiad wstępny. Zobaczymy na czym stoimy. Do samej rafy nie musimy podchodzić, ale przetrzeć trasy już by się przydało. A jeśli chodzi o Dymka - westchnęła po raz trzeci.
- Gadałeś z Bricksem w piątek, nie? Coś powiedział? Dał jakąś zaczepkę albo powód abyśmy się mogli wbić do Fabryki tak na legalu? Kurwa no… uznaj mnie za debilkę, ale serio chcę go ściągnąć w środę do “Nuru”, Stana. Blue wie i dlatego specjalne zaproszenie mu wysłała. Teraz je tylko przekazać i… ja pierdole, Gery - jęknęła, przecierając ostrożnie nos wierzchem dłoni.
- Ostatni raz żeśmy przyfarciły, teraz za chuja nie wiem jak go dorwać. Przecież to Hollyfield, nie? Byle lamus raczej do niego podjazdu nie ma tak, o. Od wejścia. - prychnęła i dopaliła fajka, a niedopałek wyrzuciła w kałużę przed gankiem.
- Chuj w to, może mnie nie rozwalą jak kiedyś w nocy tam wlezę za płot i go poszukam.

- Widziałem ten bilecik. Może po prostu daj go jutro Bricksowi. I powiedz, że to dla Hollyfielda. Powinien chyba wziąć i przekazać. - poradził mężczyzna z bielmem w jednym oku. - A jakbyś chciała się wpakować za ogrodzenie i go szukać w ciemno to faktycznie byłoby debilne. Jak już to szukaj w kanciapach wewnątrz. Tych pod sufitem fabryki. Ale to nadal debilne. Lepiej to załatwić przez Bricksa albo jakoś inaczej. - podał adres gdzie można spodziewać się zastać Dymka chociaż z tonu wynikało, że zdecydowanie odradza taką samowolkę.

- A z tą Katty no właśnie tak jak mówisz. Zabawa zabawą i nie ma sprawy. Ale jak już tak blisko niej jesteście to można by coś z tego ugrać. Co to dla niej pogadać coś o tym ratuszu? - pokiwał głową rozkładając dłonie na znak, że coś co dla Żałobników jest mocno enigmatyczne dla ligowych VIP-ów może być całkiem proste i oczywiste.

- Może ona sama to o tych schronach nie wie. Młoda jest. A to jakaś sprawa jeszcze sprzed wojny. Tak wyczytałem z tych papierów od Nico. Tajne przez poufne. To może nawet w Lidze o tym nie wszyscy wiedzą. Ale jednak może ktoś, coś wie. No a na razie to z nich wszystkich to z nią macie najlepsze dojścia. Można spróbować. - zachęcał albinoskę do spróbowania i tej drogi zdobycia informacji na temat tajemniczych schronów o których na razie niewiele było wiadomo poza tym, że gdzieś tam są w tej Zakazanej Strefie.

- Dobra chodź do środka bo się zimno robi. - rzucił swojego peta jaki rozbił się o chodnik w krótkim rozbłysku a zawtórował temu grzmot błyskawicy. Mogła ta burza jednak zahaczyć o miasto.

- Jak ty nic nie rozumiesz - dziewczyna pokręciła głową, przytrzymując go jeszcze na ganku. - Mam dać Bricksowi bilet wstępu na zabawę gdzie na tego jednego gościa przypadnie ze cztery chętne i napalone laski, jak nie lepiej? Żeby sam wykorzystał, zlał, albo… to takie po chuju trochę. Chcę mu to dać osobiście. I wyruchać przy okazji - wyszczerzyła zęby - Inaczej będzie wyglądało jak go gdzieś zaprosimy, a nie przez wykidajłę przekażemy wieści. Poza tym na miejscu od razu i od ręki będzie parę argumentów aby go do tego przekonać. No i chcę go zobaczyć - wzruszyła ramionami - Ale może masz rację, pogadamy z Jasonem we dwie. Jakby nam załatwił wstęp na górę i pokazał który pokój jest Stana, resztę już same załatwimy. Przypilnuj mi tych bilecików, Gery. Odwdzięczę się, zresztą wiesz. Zawsze się odwdzięczam.

- No to nawet jakbyś miała sama dać to pewnie i tak przez Jasona. No możesz jeszcze spróbować z tą jego sekretarką. Może jakby nie wyszło ze spotkaniem z Dymkiem to ona by jakoś przekazała ten bilecik. - odparł dając się zatrzymać i zastanawiając się nad alternatywą. Ale jak nie mieli bezpośredniego dojścia do szefa wszystkich Runnerów to trzeba było kombinować.

- Albo poluj na niego w warsztacie Dymka. Tam też ponoć bywa. - rzucił kolejnym pomysłem chcąc pomóc koleżance.

- Na polowanie to już chyba nie mamy czasu - Phere popatrzyła mu w twarz, uśmiechając się dość smutno - Ale jak numer z Bricksem nie wypali, to się przyczaję… chociaż prędzej i tak po prostu tam spróbuje wejść. Tylko wtedy sama, bo Lola w ogóle nie umie się skradać. Ale idziemy do strefy brudasów, Jason ma łeb na karku. Będzie chciał ugrać coś, my to umożliwiamy. Przysługa za przysługę… i mam wrażenie że jak komuś dam ten bilet do przekazania wyjdę na smętną pizdę, a nie jestem smętną pizdą. Zobaczymy - pociągnęła go do środka.
- Dzięki Gery, z mądrym to i dobrze pogadać.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 11-12-2021, 18:33   #35
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 - 2052.10.06; nd; wieczór

Czas: 2052.10.06; nd; wieczór
Miejsce: Detroit; strefa Schultzów; Islandview; Mt. Elliott St.; klub “Grzesznik”
Warunki: loża dla VIP-ów; jasno, ciepło, gwar; na zewnątrz zmierzch, ziąb, opad: burza, łag.wiatr



Właściwie to po powrocie Śnieżki z jednego wypadu z miejsca trzeba było ię szykować na kolejny. Tym razem jednak mieli jej towarzyszyć Lola i Nico. Późym popołudniem było akurat czasu aby się przygotować do tego wypadu. I dziewczyny znów robiły wrażenie swoimi odważnymi kreacjami. Latynoski kurier wydawał się przy nich jakimś przypadkowym kolegą. Nie było to dziwne jak musiał bazować na pożyczonych od chłopaków ciuchach. We trójkę opuszczali zachodnie wybrzeża Walled Lake gdzie Żałobnicy mieli swoją bazę. Na ulicach rozpadała się burza i zrobiło się ciemno. Loli to jednak nie powstrzymało przed jazdą po detroidzku. Tak sobie zajechali do odgrodzonego apartamentowca Ligii gdzie mieszkała Katty.

- I wpuszczą nas? - Nico wydawał się reagować podobnym niedowierzaniem graniczacym z lekkim oszołomieniem jak niedawno Leon. Za to Mila jak zwykle korzystała z okazji do propagowania wersji, że Katty leci na blondynki, zwłaszcza na te dwie co właśnie podjechały pod bramę. No i faktycznie, tym razem wystarczyło, że Black Knight się zatrzymał i już strażnicy w wartowni wpuścili go do środka. Na parkingu Nico, znów podobnie jak wcześniej Leon, nie oparł się pokusie aby wejść do środka i chociaż rzucić okiem na to jak się mieszka jak jest się jakimś ważniakiem w Lidze. W przeciwieństwie do niego nie miał żadnej spluwy ani niczego takiego groźnego więc nie musiał niczego zostawiać w recepcji. Na drugim piętrze zaś ledwo zapukali do 25 a już drzwi się otworzyły i powitała ich uśmiechnięta gospodyni.

- O już jesteście! Cudownie! To poczekajcie jeszcze tylko założę kolczyki. - zaprosiła ich równie serdecznie jak w środku dnia Lucy i Leona. I znów podobnie jak bokobrody z Schultzów kurier z Camino chłonął ten luksus apartamentu jakby trafił do jakiegoś skansenu z dawnych czasów. Katty zaś zdecydowała się na czerwień. Skoro Żałobnice były w czerni, Blue pewnie będzie na niebiesko no to ona wahała się między bielą a czerwienią. Ostatecznie skoro chodziło o imprezę w “Grzeszniku” to zdecydowała się na krwistą, diabelską czerwień.

- O. To ta mata do jogi? Słyszałam, że jesteś niezła w te klocki. Może byśmy się umówiły aby się tak troszkę rekreacyjnie spocić dla zdrowotności? - Lola wyłapała wzrokiem zwiniętą rolkę maty. Bo od poprzedniej wizyty gości gospodyni zdążyła ją tylko zwinąć i odstawić pod ścianę.

- Brzmi jak świetny pomysł na spędzenie któregoś wieczoru razem. - zgodziła się gospodyni zerkając na tą matę. I posłała rozbawione spojrzenie obu blondynkom. Założyła już kolczyki, złapała za torebkę i rzuciła jeszcze okiem czy czegoś nie zapomniała. No i można było jechać dalej.


---



Wysiedli we czwórkę z parkingu jaki był na miejscu dawnego parku albo czegoś takiego. Zostało po nim kilka zdziczałych drzew i sporo błota. Chociaż o tej porze roku drzewa przypominały uschnięte, bezlistne kikty. Jak Knight został zaparkowany mogli przejść we czwórkę do głównego wejścia klubu. Za nimi czekał podobny widok jaki Lucy zastała tu wczorajszego wieczoru gdy przyszli tu z Leonem. Mnóstwo gości, muzyki, świateł no i neonów oczywiście. A, że działo się to w dawnym kościele dawało to unikalny klimat tego miejsca jaki zwabiał kolejnych gości.

- To prowadź. - Lola na zachętę klepnęła w tyłek kumpeli dając znać, że teraz jej kolej. Bo pozostałym adres się kończył na dotarciu do klubu. Z tym jednak albinoska nie miała większych problemów. Ruszyła między gośćmi i stołami w kierunku gdzie wczoraj siedziała z Leonem na początku wieczoru. Dziś był jednak zajęty przez kogoś innego. Za to wypatrzyła Norę. Znó jako czarno - czerwoną diablicę z przyczepionymi, czerwonymi rogami.

- Cześć! Cieszę się, że już jesteście! - Nora objęła albinoskę jak na dobrą kumpelę przystało. Po czym z zaciekawieniem przywitała się z pozostałą trójką. Przedstawili się sobie, pouśmiechali, uścisnęli dłonie lub siebie i zapowiadało się, że pierwsze wrażenie wywołali na sobie pozytywne.

- Słyszałam, że jesteś bardzo gościnna. I masz mnóstwo ciekawych zabawek. - Lola podbiła o jeden ze swoich ulubionych tematów chcąc się przekonać osobiście jak to jest z tą ciemnowłosą diablicą.

- Cieszę się, że takie wieści się rozchodzą tak szybko. I mam taki mały kuferek skarbów. Chodźcie, Leon już czeka na górze. - brunetka pokazała gdzieś na lożę na górze jaką pewnie wybudowano dla organów i organisty. Pozostali tam zerknęli ale dali się jej poprowadzić. Kelnerka ruszyła między stołami i gośćmi w kierunku drzwi i schodów na górę jakie wiodły na wyższy poziom. Tam zaś jak się okazało były loże dla VIP-ów. I z góry był naprawdę świetny widok na roztańczony tłum na dole. Oraz scenę z tancerkami jakim chętnie rzucano talony lub wsadzano za ozdobną bieliznę.




https://joybeat.com/wp-content/uploa...hotography.jpg


- Cześć. - Leon był jedynym gościem tej loży jak weszli. Siedział rozwalony jak jaśnie książe na jednym z fotelów i leniwym ruchem trzymał w dłoni szklankę z grubego szkła. Znów nastąpiło kolejne powitanie, tym razem między nim a resztą towarzystwa. Jak już wszyscy się uściskali, przywitali i usiedli można było pogadać. Nora znów stanęła na wysokości zadania jako przewodniczka i gospodyni.

- No to tak moi mili. - zaczęła widząc, że poza Blue to już mają umówiony komplet. - Więc dzisiaj jesteście gośćmi szefowej. I ona będzie koło 21-szej. - jak Katty szybko sprawdziłą na swoim damskim, cienkim zegarku to była jeszcze jakaś godzina. A kelnerka tłumaczyła dalej.

- Tu macie zarezerwowaną lożę dla VIP-ów. Bar jak widzicie jest otwarty. - wskazała na niski stolik na jakim stała cała bateria butelek różnych kształtów i zawartości. Tak na oko to wcale nie było potrzeby schodzić do baru na dół.

- Szefowa oddelegowała mnie do was na dzisiejszy wieczór. I noc. Więc do rana jestem waszą osobistą demonetką i będę was kusić i namawiać do grzechu oraz nieprzyzwoitego zachowania. - powiedziała z niewinnie kuszącym uśmiechem bo jakoś zabrzmiało to dziwnie dwuznacznie jak mówiła to taka diablica w pończochach i gorsecie.

- No i na dole w krypcie, jakby ktoś potrzebował to są dwa pokoje do dyspozycji. Też do rana. - powiedziała wskazując palcem gdzieś pod swoje nogi. - Nie takie klitki jakie mamy my, zwykłe demonetki, tylko takie akurat jak na szefową demonetek i jej gości. - powiedziała zwracając się do Leona i Lucy co akurat z tej gromadki mieli okazję zwiedzić jej pokój. A ta klitka rzeczywiście nie rokowała zbyt wielu szans na zmieszczenie tam kogoś jeszcze. Zwłaszcza do aktywności większej niż zwykłe spanie.

- No i chyba to tyle póki jeszcze wszyscy trzeźwi i na chodzie jesteśmy. Jakieś pytania? Ktoś coś potrzebuje za pamięci? Odwieźć do domu, obudzić rano, jakąś demonetkę w wybranym kolorze na noc i wieczór? - zapytała składając dłonie jakby była zwykłą kelnerką i czekała na zamówienia gości.

- Aha to ja nie wiem jak to się skończy ale na 8-mą… No chociaz na 9-tą rano to musiałabym być już w pracy. To stąd bym musiała zerwać się z godzinę czy dwie wcześniej. - sekretarka zgłosiła się pierwsza chcąc zawczasu uczulić towarzystwo, że ma dość regularny rytm pracy jaki zaczyna się jutro rano. Bo wyglądało, że ze wszystkich tutaj zgromadzonych obowiązki ją wzywać będą najwcześniej.


---





https://metalheadzone.com/wp-content...en-696x500.jpg


- Cześć! - zawołała wystrzałowa blondynka krocząc na swoich bajecznych nogach gdy weszła do boksu w jakim była loża VIP-ów. Blue przyszła w skórzanej kurtce i raczej czarnych barwach. Podeszła do stołu zajmowanego przez resztę towarzystwa.

- Blue! Jej jak dawno cię nie widziałam! I nie jesteś na niebiesko? - Katty widocznie najlepiej się znała z gospodynią tego lokalu i pierwsza wstała aby ją objąć i się przywitać. Ale zdziwiła się, że blondwłosa businesswoman nie jest w swoich firmowych barwach.

- No zobaczcie ją, ledwo przyszłam a ta już mi życie chce układać. W czym mam chodzić a w czym nie na przykład. - Blue odparła z udawaną irytacją ale widać było, że tylko żartuje i się droczy. Pozostali też się roześmiali albo chociaż uśmiechnęli.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 17-12-2021, 18:49   #36
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rtU0ss9Zki4[/MEDIA]
Niedziela zbliżała się do końca wielkimi krokami i gdyby ktokolwiek z The Mourners miał normalną, legalną i nudną pracę, pewnie w tej chwili szykowałby się do snu żeby z samego rana zacząć najcięższy dzień tygodnia chociaż trochę bardziej wypoczęty, co było płonną nadzieją, gdyż poniedziałki zawsze ponoć zakrzywiały czasoprzestrzeń stając się cotygodniową gehenną każdego biednego frajera dymającego w robocie od gwizdka do gwizdka. Czekając aż Katty skończy się szykować Lucy umilała sobie czas podziwianiem jej apartamentu. Jasne, że po części zazdrościła luksusów, splendoru i całej reszty profitów wynikających z mieszkania w Wieży Ligi, ale coś za coś. Nie wyobrażała sobie siebie przez osiem czy więcej godzin w jednym miejscu, za jakimś biurkiem. Prędzej by komuś zęby wybiła, niż była miła dla nadpobudliwych, roszczeniowych głąbów robiących awantury tylko po to aby odreagować na kimś innym swój ciężki dzień. Wśród całej gamy minusów bycie córką podrzędnej dziwki miało również plusy - nikt po takiej nie spodziewał się kompletnie niczego: żadnych oczekiwań, żadnych nakazów. Robiła co chciała, była anonimowa i mogła sama tagować mur swojego życia, choćby było ono krótkie.
Tak jak mogła bez skrępowania obejmować w pasie kolesia z Camino Real mimo tego, że jej plecy okrywała kurtka Sand Runners chociaż nie powinna. Wrogość między ich gangami była wręcz przysłowiowa, “żreć się jak Runner z Camino” i gdyby naprawdę coś znaczyła, Phere musiałaby się do tego dostosowywać, ale była nikim.
Fartownym nikim.
- A nie chcesz kochanie zgarnąć ze sobą ciuchów na jutro do roboty? - spytała widząc że Katty rzuca ostatnie orientacyjne spojrzenie po apartamencie, główkując czy czegoś nie zapomniała. Obok niej, jakby blond cień, krążyła Lola już się nie mogąc doczekać wejścia z brunetką w bliższy kontakt.
- Nie musiałabyś tu wracać rano, dłużej pośpimy, rano umyjemy się i ogarniemy w “Grzeszniku”, a potem odwieziemy cię prosto pod robotę - dodała z uśmiechem.

- Hmm… - gospodyni zatrzymała się i zamyśliła nad tą ofertą. Niefortunnie dla niej jak nad tym myślała wzrok jej się zawiesił na drugiej z blondynek. Co ta nie omieszkała skorzystać.

- Na mnie nie patrz i się nie pytaj. Jakby to by zależało ode mnie to bym cię ubrała tak, że teraz to wyglądasz jak grzeczna dziewczynka. Ale to pewnie nie nadawałoby się do biura. - Lola wyszczerzyła się do niej zdradzając jakie ma fantazje na temat brunetki. A to ją rozbawiło bo roześmiała się serdecznie.

- No wiecie, jakbyście mnie odwiozły tak jak dzisiaj… Znaczy wczoraj… To można by tak zrobić. To faktycznie nie musiałabym tu wracać tylko po to by się przebrać. - odparła Katty patrząc na jedną i drugą Runnerkę.

- To śmigaj po biurowe rzeczy. Poczekamy na ciebie. - Mila machnęła zachęcająco i brunetka uśmiechnęła się do nich i wróciła się w głąb apartamentu aby zabrać rzeczy na dzień jutrzejszy.

Phere odprowadziła ją wzrokiem, a gdy zniknęła w sypialni, ruszyła z miejsca.
- Przypilnuj Loli żeby się nie zgubiła nigdzie - poprosiła Latynosa żartobliwym tonem idąc za gospodynią pewnym krokiem. Gdy przekroczyła próg od razu podeszła do niej, stojącej obok szafy z ubraniami.
- Ale ty masz ciuchów, jak w jakimś sklepie - zaśmiała się, obejmując ją od tyłu i zaglądała jej przez ramię, przy okazji przytulając ich policzki.
- Miałabyś może pożyczyć jakieś wystrzałowe gacie? Takie wiesz, ze stanikiem. Żeby po ich zobaczeniu na jakiejś blondynce albo dwóch każdy zdrowy samiec pogubił spodnie. Razem z gaciami.

- No patrz jak mu dupę obrabia. I to nawet nie poczeka aż wyjdę. - Lola odwzajemniła się kumpeli podobnym tonem aż się latynoski kolega roześmiał na te komiczne wzajemne przytyki. Zaś w sypialni gospodyni Lucy zastała samą gospodynię. Tym razem jeszcze ubraną jak do wieczornego wyjścia. Dała do siebie podejść, przytulić i odchyliła głowę do tyłu gdy poczuła za sobą bliskość blondynki.

- Wystrzałowe gacie powiadasz? Takie ze stanikiem? Hmm… No chyba coś bym miała. Ale nie wiem czy ci się spodoba. - powiedziała cicho wskazując na jedną z szaf. Nawet wyzwoliła się z objęć gościa ale dała znak aby ta podążyła za nią ten krok czy dwa. Otworzyła szufladę i w niej była bielizna. Poukładana w schludne stosiki. I to taka ładna, jak z przedwojennego katalogu mody. I takie zwykłe jak na co dzień no ale też takie fikuśne modele akurat jak na pokaz mody w bieliźnie.

- Kurde, Katty… - albinoska zrobiła ogromne oczy i westchnęła. Wyglądało jakby się znalazła gdzieś w starym filmie z pierwszej dekady XX wieku. Wzięła ostrożnie do rąk pierwszy komplet i go podniosła do oczu. Delikatna, czarna koronka prawie nic nie ważyła.
- To teraz nie wiem co… - zaczęła, kręcąc głową. Przeglądała zawartość szuflady, gryząc dolną wargę. Większości aż by się bała brać żeby nie uszkodzić. Wydawały się delikatne, jakby zrobione z pajęczyny w najróżniejszych kolorach z przewagą czerni.
- O kurwa… - aż się zapowietrzyła kiedy trafiła na coś w rodzaju body z wycięciami, na cienkich ramiączkach i całkowicie odsłaniające piersi. Twarz od razu jej pojaśniała.
- Miałaś to kiedyś na sobie? I masz jakieś podobne? - spytała ale nie dała szans na odpowiedź tylko nakręcona mówiła dalej szeptem - W czymś takim w życiu nam nie każe spierdalać…

- Kto? - zapytała brunetka mrużąc oczy trochę rozkojarzonym wzrokiem. Ale wróciła do wyboru swojej kumpeli. - Ten? Nie jestem pewna. Mogłam mieć. Albo nie. Bo tam jest drugi podobny. I tobie to lepiej by pasował czarny. Albo czerwony, niebieski. No każdy oprócz białych i jasnych. Bo masz alabastrową karnację to by się zlewało. Coś ciemnego będzie dawało ładny kontrast. No i masz takie kształty, że urodzona modelka z ciebie na taką bieliznę. Bierz co chcesz, co ci pasuje. Właściwie to możesz wziąć jako prezent, nie musisz oddawać. - dorzuciła z uśmiechem widząc zaaferowanie na twarzy Phere.

- Ja to za bardzo i tak nie mam okazji w tym chodzić. A jeszcze rzadziej się w czymś takim pokazać. Aby ktoś miał to ze mnie zdjąć to już w ogóle. No na pewno nie tak często jakbym chciała. Ale jak widzisz, lubię zbierać. I cieszę się, jeśli się wreszcie to kolekcjonowanie na coś przyda. - powiedziała wracając do kompletowania bardziej stonowanego ubioru na jutrzejszy dzień w biurze.

Lucy zmroziło. Stała z kawałkiem koronki w rękach i w jednej chwili podniecenie zniknęło. Zastąpiła je podejrzliwość.
- Prezent? - spytała ostrożnie i chrząknęła, przechodząc na oficjalny ton - Dzięki, a co za niego chcesz?

- Nic. To prezent. Chyba na tym polega dawanie prezentów prawda? Jak kogoś lubisz to dajesz mu prezent. Albo jej. - brunetka rozłożyła ramiona jakby to było coś prostego i posłała Lucy ciepły uśmiech. Sama już miała złożoną na łóżku stonowaną mini i czerwoną koszulę. Podeszła też do szafki z bielizną aby coś wybrać pod spód co miała założyć jutro rano.

- Ale nie pogniewałabym się za jakiś grzeszny numerek. Dzisiaj. Albo jutro. No albo jakbyś kiedyś wpadła sama albo z kimś. No jak to by cię uspokoiło to myślę, że mogłoby to być jako wymianę usług. Ale tak naprawdę to to jest prezent ode mnie dla ciebię bo mi się spodobałaś i cię lubię. - powiedziała patrząc jej w twarz i w końcu cmokając ją w usta. Sama zaś nachyliła się do otwartych szuflad aby wybrać coś dla siebie na jutro do biura.

- Coś byś mi mogła polecić? - zapytała odwracając się do albinoski i wskazując na to co było w szufladach jakby pytała koleżankę o radę w jakiejś codziennej sprawie.

- Najwięcej kosztują rzeczy otrzymane za darmo - albinoska mruknęła cicho, gapiąc się na… prezent. Wszystko miało swoją cenę, tak działało życie, a ona nie przywykła do bezinteresowności kogoś spoza rodziny.
- Nikt poza Lolą, Rogerem, Xavierem i Ashem nigdy mi nic nie dał ot tak… no Dziki ten plakat, ale chyba go rozbawiłyśmy wtedy w twoim biurze. Też cię lubię, naprawdę. Po prostu się nie spodziewałam. Zawsze się płaci, w ten czy inny sposób. - chrząknęła, potrząsając głową.
- Te będą pasować - podała brunetce czerwony komplet z zabudowanymi miseczkami i figami. Porządny, bez wycięć w nieodpowiednich miejscach.
- A figura… dzięki. Zdradzę ci sekret. Najlepsza dieta to głód, zwłaszcza za dzieciaka. Jak uciekłam z domu i póki Roger mnie nie znalazł to mieszkałam na ulicy, żarłam ze śmietnika albo kradłam żeby mieć na prochy. Są lepsze niż jedzenie, pozwalają nie czuć głodu, bólu i zimna i… no zawsze w ten czy inny sposób się płaciło. - przełknęła ślinę, przecierając ostrożnie twarz.
- Ja pieprzę, wybacz. To było niepotrzebne - spróbowała się uśmiechnąć wesoło - Teraz jest dobrze, dbamy o siebie. Dawna przeszłość, chuj z nią. Dziękuję za prezent, jasne że będę wpadać, a ty jak chcesz wpadaj do nas. Zawsze będziesz u nas wyczekiwanym, miłym gościem. - nabrała powietrza żeby się do końca uspokoić.
- W czymś takim Dymek nam nie każe spierdalać. Chcemy mu się wbić na początku tygodnia do wyra pogadać i nie tylko pogadać. W sumie to zaprosić do “Nuru” na środę, zostaje kwestia jak to zrobić. Gdyby był zwykłym chłopakiem z rewiru nie byłoby problemu, ale to nasz szef, nie? Nie te progi, ale pieprzyć to. Zobaczymy co Jason będzie gadał jutro. Są dobrymi kumplami, przysługa za przysługę. Ale teraz to nieważne, mamy całkiem zajebisty plan na dziś i obiecuję skupić się na nim i na tobie.

- Ach, Dymek… - kasztanowa głowa uniosła się i opadła jak domyśliła się po co Lucy ten wystrzałowy komplet bielizny. Sama wzięła ten czerwony który był znacznie bardziej standardowy i położyła go na łóżko na reszcie przygotowanych rzeczy.

- Nie byłam w “Nuru”. Ale słyszałam wiele dobrych rzeczy. Podobno jest na poziomie “Różowej Corvette”. Myślę, że to bardzo dobry wybów. - pochwaliła taki pomysł i sama znów wróciła do szafy. Zdjęła z wieszaka garsonkę, schyliła się po jakąś torbę i zaczęła pakować strój jutrzejszej sekretarki do środka.

- Jak chcesz coś wysłać Dymkowi to mogę to puścić oficjalną pocztą Ligi. Zalakuję kopertę, przybiję pieczątkę i poślę kurierem wprost do Forda. Nawet nie musisz mi mówić co tam wysyłasz. - zaproponowała od siebie tą drogę kontaktu z szefem Sand Runners i spojrzała jak albinoska na to zareaguje. Po czym wróciła do szafy, wzięła mniejszą torbę i podała ją Lucy aby mogła spakować ten koronkowy prezent.

- Mogę też pogadać z Jasonem by był dla was miły i takie tam. Lubi mnie to może to by pomogło. Jeśli chcesz oczywiście bo jak to wasze runnerowe sprawy to mogę się nie mieszać. - dorzuciła niepewna czy nie narusza jakiegoś wewnątrz gangerskiego tabu.

- A jakbyś potrzebowała kąta do spania, albo tak się wygadać, zjeść coś, piwo wypić no to uderzaj śmiało. Ja popołudniu mniej więcej kończę i zwykle wracam grzecznie do domu. - dodała z ciepłym uśmiechem odwzajemniając się tą ofertą życzliwej gościny.

Blondynka odwróciła się do szafy, udając że przegląda się w lustrze i poprawia włosy. Dyskretnie otarła oczy. To było dziwne, za dziwne jak na jej standardy, ale w równym stopniu… miłe.
- Jasne, nie no. Na luzie. Teraz jesteśmy w pierwszym rajdzie, ale zapamiętam i już się możesz bać tych odwiedzin - zaśmiała się, pociągając nosem. Wróciła twarzą do brunetki, pakując do jej torby bieliznę dla siebie i Loli.
- Dziękuję - powtórzyła głucho, wyciągając ramiona żeby objąć gospodynię.
- Ten pomysł z kopertą od ciebie jest zajebisty! A za kurierów możemy porobić z Lolą, co nie? I… jakbyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek. Po prostu mów, dobrze? Cokolwiek trzeba możesz na mnie liczyć. Na Lolę też.

- Jasne. Ja też się cieszę, że was poznałam. Dawno nie spotkałam kogoś tak barwnego i wybuchowego jak wy dwie. No a już na pewno z nikim tak się świetnie nie bawiłam i nie umawiałam na różne schadzki i inne takie. Jesteście niesamowite! - brunetka splotła dłonie gdzieś na krzyżu albinoski i trzymała ją w takim cichym, bezpiecznym uścisku.

- A z tymi wizytami no to chyba widzisz. Sama tu mieszkam. To za duże mieszkanie na jedną osobę. Nawet jakbyście nie chciały spać tu ze mną to obok jest drugi pokój. Możecie tam spać i mieszkać. Wiem, że pewnie macie kogoś i rodzinę czy kogoś takiego. I pewnie wolicie tam z nimi być i mieszkać. No ale jakby wam ciężko było tam wracać a akurat byście były w okolicy czy po prostu chciały wziąć prysznic albo co to wpadajcie. - powiedziała wskazując bokiem głowy na ścianę sypialni za jaką miał być ten pokój gościnny o jakim mówiła.

- Zaś tą wiadomość do Dymka jasne. Ja mogę wam dać kopertę i resztę.Jak uważacie, że same lepiej się sprawdzicie jako kurierzy to pewnie, można to i tak załatwić . - uśmiechnęła się wracając do tych planów zorganizowania spotkania z młodym Hollyfieldem.

- No… mamy rodzinę. - albinoska przytaknęła. Propozycja była jak ze snu, jednak mimo jej bajkowości nie wyobrażała sobie zostawiać chłopaków. To się nigdy nie stanie, chyba że ją wywalą na zbity pysk na co się nie zanosiło. Byli Żałobnikami.
- Ale co dwa czy trzy dni chętnie ci zjadę na chatę. Lolę wezmę pod pachę i ci tu będziemy urzędować, dotrzymamy towarzystwa - zaproponowała alternatywę, podnosząc torbę z ciuchami. Wróciła jej swada i zaczepny ton oraz szeroki uśmiech. Złapała dziewczynę w pasie, pocałowała oba policzki, a następnie schyliła się, podrywając ją z ziemi żeby obrócić wokół osi. Była aniołem i wróżką chrzestną, która jednym machnięciem palca spełniała marzenia.
- No kurde, jasne że będziemy zajebistymi kurierami! - odpowiedziała wesoło - Słowo, że zachowamy fason i nie narobimy siary. Potem będzie gadał że jeszcze żaden kurier go tak nie rozjechał i to podwójnie!

Złapana i obrócona brunetka pisnęła i roześmiała się radośnie. Aż jej odgłosy zwabiły Lolę która ciekawie zajrzała przez drzwi aby sprawdzić co im tyle czasu zajmuje to szykowanie biurowego ubrania. I czemu to brzmi tak podejrzanie radośnie.

- To jeszcze jesteście w sypialni i obie jesteście w ubraniach? To co w tym takiego zabawnego? - zapytała zblazowanym tonem chociaż Lucy rozpoznała, że tak naprawdę to ją ciekawość zżera co tu się działo i dzieje.

- To przeze mnie, przepraszam już mam co trzeba. Wezmę jeszcze tylko buty na jutro ale to już z korytarza. - Katty pokazała swoją wypchaną ubraniami torbę i zamknęła szafę a potem szuflady z bielizną. Lola zaś rozglądała się ciekawie bo w sypialni gospodyni to jeszcze nie była. No i zezowała na Lucy sprawdzając co jest grane.

Albinoska za to wzięła gospodynię pod ramię, dyskretnie pokazując drugiej blondynce gest “potem”.
- To co, buty i lecimy, nie? Coś słyszałam że mamy dziś całkiem zajęty wieczór, nie dajmy mu więc czekać bo jeszcze się skurwiel obrazi i zawinie do siebie! - idąc do wyjścia wzięła Milę pod drugie ramię.
Przez jeden dzień Grzesznik nie zmienił się wcale, nic niespodziewanego. Znaczy budynek ani wnętrze czy atrakcje wciąż prezentowały się tak samo, jednak nastawienie zarówno Phere jak i jej otoczenia uległo drastycznej zmianie. Już nie wchodziła tu z obcym typem aby zrobić tło dla rozgrywającej się wokół imprezy, a jego wydymać lub dać mu się wydymać. Tym razem wchodziła do klubu dumnym krokiem, ciągnąc za sobą pozostałą trójkę z Katty obramowaną przez drugą blondynkę i Latynoskiego kuriera. Nie zajęli pierwszego lepszego wolnego stolika, a odnaleźli Norę. Przecież mieli tu rezerwację, plan na cały wieczór i pewnie również sporą część nocy i poranka. Poprowadzeni przez kelnerkę trafili na piętro do loży dla VIPów, a daleko pod nimi bawiła się reszta gości. Nie szło nie czuć się… wyjątkowo.
Nie bezimienny tłum ich jednak zajmował, a własne towarzystwo. Ku ogólnej uciesze garniak od Schultzów już przyjechał, czekali jedynie na gospodynię. Szybko się przywitali, zapoznali i zaraz obsiedli wygodną skórzaną kanapę, biorąc Katty w środek. Po jej bokach klapnęli gangerzy, a blondyny wylądowały im na kolanach: Lola u Leona aby się lepiej poznali i Lucy u Nico bo mieli zaległości w spędzaniu wspólnie czasu.
Przed zaczęciem zabawy ich prywatna demonetka chciała ustalić detale, życzenia i kilka ogólnych zasad. Ligowa sekretarka od razu zastrzegła o której się zmywa, więc blondyny rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęły się synchronicznie.
- Ustalmy po prostu że wszyscy się tak obudzimy. Musimy odstawić Katty pod robotę, Leon a co z tobą? Też się zbierasz z nami czy chcesz z rana poleżeć pindolem do góry jeszcze przez parę godzin? Spotkanie z Lidze mamy chyba… koło południa?

- Tak, w południe. Jakbyście mieli problem ze wstaniem mogę posłać kuriera aby was obudził. - brzmiało trochę jakby pomimo bycia na niedzielnej imprezie sekretarka Ligi nadal była jedną z najlepiej zorientowanych osób w sprawach Ligi. A w końcu te wszystkie spotkania i grafiki przechodziły przez jej biurko. A na ulicach szeptano, że z tego powodu może ona być jedną z najważniejszych osób w zarządzie. Nawet jak poza byciem sekretarką nie piastowała żadnego innego oficjalnego stanowiska.

- Nie no nie przesadzaj. Nie mam 8 lat. Wstanę na zebranie w południe. - Leon skrzywił się jakby troszkę się poczuł rozbawiony albo urażony takim nadopiekuńczym traktowaniem. Za to chętnie trzymał Lolę na kolanach a ona mu się rewanżowała tym samym. Do tego bezczelnie sobie poczynała z udami brunetki kładąc na nich swoje szpilki. Na wypadek gdyby ktoś tu mógł mieć wątpliwości kto tu na kogo leci.

- A na jutro rano? Mamy cię budzić razem z dziewczynami? - Nora obserwowała z żywym zainteresowaniem scenkę na kanapie gdzie prawie od pierwszego wrażenia zapanowała taka przyjemna dla oka integracja która bardzo dobrze rokowała reszcie wieczoru i nocy.

- A ty? - Leon zapytał obdarzając czarnulkę wesołym spojrzeniem. Ich osobista diablica roześmiała się przyjemnie.

- Ja jestem do waszej dyspozycji do rana. I mam nadzieję, że nie będziecie mnie pomijać przy tych grzesznych i nieprzyzwoitych zabawach. Więc zostaję z wami do rana. Ale budzić nas będzie pewnie ktoś kto akurat będzie miał ranny dyżur bo mnie to pewnie będzie się tak samo “słodko” wstawać jak wam. - wyjaśniła jak spodziewa się, że to będzie wyglądać jutro rano.

- To wiesz co? To jutro rano będę myślał. Nic mnie nie goni. Pierwsze co mam w planie na jutro to ta Liga. Więc nie muszę się zrywać z samego rana. - machnął ręką dając znać, że nie jest to dla niego nic pilnego.

- Dobrze to czyli Leon się zobaczy rano, dziewczyny na 8 rano a ty kawalerze? - kelnerka podsumowała dotychczasowe zamówienie i popatrzyła na ostatniego z klientów.

- Ja jestem z nimi to i będę wracał razem z nimi. - Nico wskazał na blondynkę jaka siedziała mu na kolanach i tą drugą co siedziała na kolanach nowego kolegi.

- Aha. No to załatwione. To ja teraz pójdę na dół to przekazać reszcie. Coś jeszcze sobie życzycie? - demonetka wskazała kciukiem w stronę drzwi na dół które gdzieś tam były dając znać, że jest gotowa zakończyć ten wstępny, organizacyjny etap.

- W razie czego możesz zostać. Zajedziemy po ciebie jak odstawimy nasze kochanie do roboty. Wyśpisz się, jeszcze trochę sił złapiesz. Nic na siłę chico, nic na przypał - Phere zwróciła się do Latynosa którego obejmowała za szyję jednym ramieniem. Drugim za to bawiła się włosami i dekoltem brunetki.
- Tak jeszcze jedna sprawa by się przydała na rano - odwróciła się twarzą ku Norze - Z rana dobrze żeby na Nico zerknął jakiś doc. Trzeba mu zmienić bandaże i zobaczyć czy rany mu się nie babrzą. Na razie jest git, ale jak się mamy dziś nie oszczędzać to rozumiesz.

- No chyba, żeby wrócił z nami. To by Ash go ogarnął. - dorzuciła Lola z satysfakcją obserwując jak Katty wije się między jej butami na swoich udach a palcami kumpeli na jej kasztanowych włosach. Wyglądała trochę jakby chciała się zachować poważnie jak na profesjonalną sekretarkę przystało ale też i takie zaczepki działały na nią bardzo stymulująco.

- No dam znać. Jakbyś został to zapraszamy serdecznie. Na pewno ktoś się tobą zajmie. Nie masz się czym przejmować. Ani wy. - demonetka uspokoiła ich obietnicą porządnej opieki z tymi opatrunkami.

- Dobra to nie ma co robić zamieszania. Wrócę razem z dziewczynami. - Latynos przetrawił chwilę te obie opcje w myślach nim machnął ręką i się zdecydował na jedną z nich.

- Oczywiście to ciebie też obudzimy. Ale jakbyś chciał zostać, albo ktokolwiek z was to oczywiście nie ma sprawy. To jeszcze jakieś życzenia? - Nora gładko przyjęła taką odpowiedź i starała się jak mogła aby gościom niczego nie brakowało i czuli się jak u siebie.

- Tylko jedno - z szerokim uśmiechem Phere wyciągnęła z torebki smartfona i podała diablicy.
- Skoro jeszcze jesteśmy w ciuchach, a żaden brutal nas nie potargał, to co? Fota na pamiątkę?

Rozległy się radosne śmiechy i potwierdzenia. Zaś demonetka z czerwonymi rogami cofnęła się, sięgnęła po smartfon i poczekała aż wszyscy ustawią się do wspólnego, pamiątkowego zdjęcia. Błysnął flesz, raz, drugi i trzeci po czym Nora oddała telefon i poczekała czy może być. Ale wyszło świetnie. Lola nie powstrzymała się aby nie zrobić palcami rogów nad głową Katty a na ostatnim zdjęciu to nawet złapała ją za piersi. Całościowo wyszło jakby uwieczniono jakąś zgraną paczkę jaka akurat razem imprezowała w tym grzesznym klubie.
Pojawienie się Blue wprowadziło nową porcję zamieszania i śmiechów. Oto więc zjawiła się ostatnia grzeszna dusza, byli w komplecie na ten wieczór.
- Dziwisz się pytaniu? - rzuciła trzeciej blondynie, wstając aby też się przywitać - Katty najchętniej widziałaby cię bez niczego, my zresztą też. Siemasz Blue, zajebiście że już jesteś.

- Cześć dziewczyny. - Blue roześmiała się słysząc takie miłe i grzeszne powitanie po czym objęła i pocałowała w policzek albinoskę. A, że Mila też wstała to przywitała się podobnie.

- Jej, z szefem takiego znanego klubu to jeszcze nie balowałam. - roześmiała się Lola siadając z powrotem na kolanach Leona. Z nimi szefowa owego znanego klubu też się przywitała po czym zajęła miejsce na fotelu.

- I jak tam? Wszystko macie czy coś wam potrzeba? - blondwłosa businesswoman wskazała na stół zastawiony trunkami i na Norę jaka czekała w gotowości aby obsłużyć gości. Jednak szefowa widać chciała się upewnić czy jej osobistym gościom niczego nie brakuje.

- Teraz już tak, mamy wszystko czego nam potrzeba na ten wieczór - albinoska pozwoliła sobie zgarnąć Blue ramieniem do siebie i poprowadziła ją ku kanapie.
- Zrób miejsce skarbie - poprosiła meksa, aby usadzić blondynę między nim, a Katty.
- No to chyba czas na pierwszego drina! Nora, polejesz nam?

- Tak jest! Polej! Bar otwarty ja stawiam! - roześmiała się Blue serdecznie a ten wesoły okrzyk miał w tym lokalu moc sprawczą. Nora też przyjęła to wesoło i wzięła jakąś butelkę. Zdjęła z niej pozłotko i ukazał się korek.

- Piliście kiedyś prawdziwego szampana? - zapytała gospodyni patrząc chytrze na obie strony kanapy. Ale tylko Katty energicznie pokiwała głową, że tak.

- No nie chrzań, że to prawdziwy szampan. - Leonowi mimo wszystko trudno było w to uwierzyć. Chociaż butelka przypominała kształtem te znane z wyścigów co na koniec się otwierało i zwycięzcy polewali z nich widzów.

- Na tyle ile może być. Sprowadzam go z południa. Ale jest z prawdziwych winogron czy tam z czego oni je robią. Dawaj Nora, otwieraj! - blond szefowa popędziła kelnerkę jakby i jej się udzieliła ta ekscytacja pozostałych. Diablica pogmerała przy korku, ten wystrzelił, zaraz z niego buchnęła piana a ona zaczęła rozlewać go do smukłych, czekających kieliszków.

- O w mordę! Naprawdę wygląda jak szampan! - Lola podskoczyła z wrażenia na kolanach Leona będąc pod wrażeniem tej prawie magicznej sztuczki.

To już nie była pędzona chałupniczo berbelucha, podawana przez Asha w starych słoikach po preparatach medycznych robionych ze zwłok. Oglądając spektakl Phere obiecała sobie, że kiedyś to będzie też ich codzienność, choćby weekendowa. Musieli się odkuć, zgarnąć gamble ze schrony i wtedy, kto wie? Może i to Żałobnicy zaczną wznosić toasty szampanem w prywatnej loży dla vipów? Albo w Cylindrze, stawiając kolejki aby pokazać gest. I ciężki portfel.
- To pierwszy toast za naszą łaskawą gospodynię! - albinoska wskazała Blue, trochę teatralnie kiwając jej głową - Żeby gambel zawsze ci się kręcił, nogi robiły się coraz dłuższe, a dupka pozostawała zawsze tak jędrna!

- O! O tak, właśnie tak! A w ogóle kochanie to Julia jestem. - Blue podchwyciła i bardzo się ucieszyła z takiego toastu. Aż odwdzięczyła się albinosce podając jej swoją prawicę i zdradzając swoje imię. A szampan troche szczypał w język, był trochę kwaskowaty a trochę słodki. Jak jakiś musujący napój jaki czasem komuś udawało się jeszcze znaleźć. Jednak one nie miały takiej renomy jak prawdziwy szampan, ze strzelającym korkiem, wylewającą się pianą no i podany w eleganckich kieliszkach. Wszyscy więc wznieśli ten toast i chętnie uraczyli się tym nowym smakiem. I wydawali się być pod wrażeniem, że mogli spróbować czegoś tak niecodziennego. I to za darmo! Jedna butelka na tyle kieliszków szybko się skończyła więc można było ją zastąpić już bardziej standardowymi trunkami.

Szampan był dziwny, ale strasznie dobry. Aż chciało się pociągnąć prosto z butelki i zaraz otworzyć kolejną.
- To teraz ja polewam! - rozochocona albinoska doskoczyła do baru po tym jak już uścisnęła dłoń Blue i wycałowały sobie policzki. Przeszła na “ty” z Ferrari Blue, kto w ogóle by w to uwierzył? Złapała butelkę whiskey i z tryumfującą miną wróciła pod kanapę.
- Pierwsza kolejka ze specjalną dedykacją - puściła gospodyni oko, odkręcając korek. Stanęła przed nią, wychylając plecy trochę do tyłu i patrząc jej w oczy polała bursztynowy płyn na swój dekolt.

- No! I to jest drink jaki lubię! - zawołała Blue rozochocona nie mniej niż siedząca jej na kolanach blondynka. A widząc tak atrakcyjne danie podane w tak atrakcyjny sposób zanurzyła twarz w jej dekolcie całując go i zlizując. Co sąsiedzi i widzowie powitali z aplauzem i gorącym dopingiem. Zaś Julia zaczęła sobie pomagać rączkami już na całego ugniatając i dobierając się do piersi Lucy.

- Ale obawiam się kochanie, że coś pociekło ci na dół. No nie sięgnę stąd. - gospodyni zrobiła smutną i przepraszającą minę a Phere czuła jak płyn pociekł jej na brzuch i jeszcze niżej.

- To będzie się kleić. Trzeba by się umyć. - powiedziała Mila z mądrą minką i fascynacją wypisaną na twarzy takim widowiskiem.

- O tak, straszna ze mnie fajtłapa. Tak się uświnić już na początku imprezy - Phere udanie jęknęła ze smutkiem, chociaż oddech miała przyspieszony, a oczy błyszczące podnieceniem.
- Chyba będę potrzebowała pomocy zanim jeszcze kogoś ubrudzę - dodała, wstając na nogi żeby ściągnąć mokrą kieckę powoli i kręcąc przy tym biodrami. Mokre sznurki zsunęły się z pośladków na biodra, z bioder na brzuch. Wyżej przy żebrach poszło gładko, przy piersiach potrzebowała trochę czasu aby je uwolnić i dalej już poszło z górki.
- A stąd sięgniesz? - spytała spoglądając na Blue z góry. Sukienkę odrzuciła Latynosowi na kolana.

- Zrobię co będę mogła. - obiecała solennie Ferrari Blue obserwując ten taneczny pokaz z rozpromienionymi oczami. A gdy stała przed nią alabastrowa blondynka w samych szpilkach i bieliźnie wezwała ją do siebie przyzywającym gestem palca. I złapała ją za biodra zanurzając twarz w spijaniu alkoholowej ścieżki jaka żłobiła jasną skórę od dekoltu po bieliznę na dolę. Blue uniosła wzrok i spojrzała wprost w oczy stojącej nad nią blondynki. Ta zaś czuła na sobie jej usta i język jakie wędrowały coraz niżej. Czuła też podniecenie pozostałych jacy siedzieli tuż obok i obserwowali ten erotyczny spektakl jaki serwowały obie blondynki.

Nie szło oderwać od Julii wzroku, jej twarz idealnie pasowała do jasnobiałego brzucha, a kurwiki w oczach obiecywały świetną zabawę. Phere po omacku wcisnęła Loli butelkę, bo przetrzymywała szkło, a nie wypadało gdy, na przykład, Katty czekała tuż obok.
- Nico… zobaczysz czy pleców sobie nie ubrudziłam? - poprosiła przez urywane sapnięcie, stając w lekkim rozkroku dla ułatwienia zabawy blondynce z przodu.

- Plecy, ona mówiła o plecach. - Nora zachowała na tyle przytomności aby doprecyzować latynoskiemu kurierowi o co prosiła albinoska. Bo ta skupiona na poczynaniach Julii nie bardzo miała głowę spoglądać na całe to towarzystwo ale zarejestrowała, że się nie ruszył. Więc kelnerka z czerwonymi rogami wesoło i zachęcająco wezwała go gestem do powstania. Sama zademonstrowała o co chodzi stając za Lucy i całując ją w kark. Zaś na dole i od frontu szefowa “Grzesznika” rozkręcała się coraz bardziej. Z sadystycznym uśmieszkiem oderwała się już od majtek stojącej blondynki. I zadarła do góry głowę obserwując jej reakcję gdy jej palce dostały się pod te majtki. Pozostali zresztą również chłonęli ten spektakl całą, swoją osobą. W końcu złapała za tą ostatnią blokadę i zsunęła je jednym ruchem aż do kolan albinoski.

- No tylko popatrzcie na te apetyczne śliczności. - mruknęła Blue z zadowoleniem mając miejsce w pierwszym rzędzie aby ocenić walory stojącej przed nią blondynki skrywane dotąd przez jej figi. - A ciebie to chyba prosiłyśmy o coś. - Ferrari nawet nie spojrzała na siedzącego obok niej Latynosa bo widocznie miała ciekawsze rzeczy do oglądania. A i Nico miał minę jakby razem z innymi chętnie pooglądał dalej co tu się będzie działo. No ale takiego cichego a jednak stanowczego tonu szefowej tego lokalu nie szło zignorować. Więc Lucy co dotąd czuła na nagich plecach front gorsetu diablicy i pieszczoty jej ust i dłoni teraz poczuła jak mężczyzna z Camino zajął jej miejsce. I zaczął podobne zabawy ale szybko rączki zawędrowały mu do jej piersi a usta do szyi.

Z boku cała scena wyglądała jakby ja wycięli z programu przyrodniczego. Ofiara sama przyszła do jaskini lwa, podała mu się na srebrnej tacy i jeszcze zawiązała mu serwetkę pod szyją żeby się nie ubrudził. Obie strony jednak wydawały się więcej niż zadowolone z podobnej sytuacji. Kątem oka Lucy wyłapała że na kanapie Lola i Leon wzięli w obroty ligową sekretarkę, gdy blondynka rozbierała ją z sukienki i całowała namiętnie, podczas gdy ganger usuwał przeszkadzającą w głębszej integracji bieliznę i gmerał jednocześnie przy zapięciu swoich spodni. W tym wszystkim rogata demonetka ze śmiechem polewała raz jeden, raz drugi zestaw imprezowiczów, podając drinki prosto na rozgrzaną skórę.
Przydała się odosobniona loża, bez tego zaraz mieliby tłum gapiów a tak wszystko pozostawało w ich kręgu, zaś noc dopiero się zaczynała.

Widowisko zapoczątkowane przez dwie blondynki rozgrzało atmosferę u wszystkich. Więc i w naturalny sposób usta i ręce krążyły po sobie albo po partnerach aby zaspokoić grzeszne żądze. A te zdawały się pęcznieć i rosnąć z minuty na minutę. Sofa stała się centrum tych miłosnych zmagań. Ale na tyle osób i wygibasów to się zrobiła za mała. Impreza więc szybko rozpełzła się na fotele, ścianę i podłogę momentami zahaczając o podręczny stolik.

Jak Lucy doszła do siebie to tak miała okazję sobie wspomnieć to właśnie zakończoną galopadę. Była między gościnnymi udami szefowej tego lokalu. Która pod ubraniem skrywała kawał, jędrnej i apetycznej blondynki. I jakoś rzuciło jej się w oczy, że chyba ma wydziarane całe plecy. Co do tej pory jak była w ubraniu jakoś jej umykało. Teraz Ferrari Blue leżała rozwalona po jaśniepańsku wzdłuż klubowej sofy. I dała Nico znać aby skołował jej fajki jakie leżały w jego zasięgu na stole. Lucy zajmowała miejsce pośrodku. Między jej a jego udami, które Latynos zdołał właśnie opróżnić.

Obok zabawa też przeszła w fazę dogasania. Leon zajmował fotel z początku obsadzony przez Blue a na kolanach siedziała mu Mila. Coś tam gadali do siebie cicho i widać było, że dobrze się ze sobą czują i bawią. Za to Nora mogła wreszcie spocząć na tyłku na drugim fotelu. I z tego z satysfakcją skorzystała. Nie mniejszą satysfakcję sprawiało jej, że Katty zajmowała się jej stopami podobnie jak ostatniej nocy Lucy.

- To co? Chcecie zostać tutaj? Czy schodzimy na dół do pokoju? - zapytała leniwie Blue wydmuchując pod sufit pierwszy dym z nowego papierosa.

- A masz tam kibel z zacinającymi się drzwiami wymagającymi inspekcji? - albinoska uśmiechnęła się, również biorąc fajka z paczki. Leżała wygodnie rozłożona na miękkiej i ciepłej poduszce, głaszcząc ją po brzuchu i piersiach. Mogła dzięki tej chwili spokoju uspokoić sumienie, że reszta też dobrze się bawiła.
- Dobra, muszę spytać. Powiedz Julia skąd masz taką zajebistą furę? - popatrzyła na twarz gospodyni - Pierwszy raz widzę taką nie dość że na chodzie to choćby bez jednej rysy. Ile to pali? W środku też taka odpicowana? Ma radio? No kurde, musi mieć. Przecież to jakiś… kosmos!

- Pewnie, że odpicowana w środku. - mruknęła ze słodką błogością blond gospodyni. - Co? Robi wrażenie nie? - zaśmiała się cicho i uniosła głowę nieco do góry aby spojrzeć na albinoskę. Widocznie zdawała sobie sprawę jakie wrażenie może robić jej błękitne cacko i miała z tego kupę frajdy.

- Oj no pewnie! Co ja bym dała aby się chociaż raz przejechać taką furą albo chociaż tam posiedzieć w środku! - Mila czując motoryzacyjny temat ożywiła się i włączyła do rozmowy. Co znów zaowocowało zadowolonym śmiechem Blue.

- Tak, robi wrażenie. Może jak będzie okazja to was przewiozę. - blond smoczyca wydmuchała dym pod sufit i dobry humor jej nie opuszczał.

- Prezent. Od Dzikiego. Jak kiedyś się poznaliśmy. - przyznała z niemniej zadowolonym tonem. Papieros zaczął jej się kończyć więc popatrzyła na niego jakby zastanawiała się czy już go wyrzucić czy jeszcze nie.

- A i racja, chyba byłyśmy umówione na wizytę w zaciętym kiblu. Cóż. Będą po drodze do pokoju. - popatrzyła na towarzystwo sprawdzając jak zareagują na ten pomysł.

Oczy Phere nabrały wielkości kołpaków.
- Znasz Dzikiego? To on ci dał tę brykę… w prezencie?! Wooow… - aż jej zabrakło powietrza. Gapiła się z podziwem na drugą blondynę - Musicie się zajebiście znać jak ci zrobił taki prezent… a ma dziary?! - ożywiła się jeszcze bardziej, patrząc wyczekująco na niebieskooką.

- A da się w tym mieście być fanką Ligi i nie znać Dzikiego? - roześmiała się Blue i reszta towarzystwa jej zawtórowała. W końcu mówili o kimś kto nie był jednosezonową gwiazdą tylko wręcz rozpoznawalną marką samą w sobie. Podobnie jak Joy albo Patti.

- Tak, znamy się trochę. Tak, ma dziary. - gospodyni znów miała minę świadczącą, że ma sporo satysfakcji z takiej znajomości i podziwu u pozostałych jaki budziła.

- Mam rozumieć, że wam też wpadł w oko? - Julia popatrzyła wesoło na obie blondynki jakby taka możliwość absolutnie jej nie zaskakiwała.

- A da się być laską z Det która lubi facetów i nie musieć sobie Dzikiego wyjmować z oka? - teraz to albinoska zaśmiała się wesoło, rozkładając ręce aby podkreślić bezradność prawie dziejową. Tak to już było, aż gorąco się robiło gdy blond głowa przypomniała sobie spotkanie idola na żywo.
- Szczerze mówiąc chętnie byśmy go powyjmowały z innych miejsc również, co Lola? Chociaż lepiej jakby on tam nam coś powkładał - puściła siostrze oko i spojrzała psotnie na Blue.
- Nogi miękną jak się pojawia, całować też potrafi że powietrza brakuje… przez niego się spóźniłyśmy na jedno bardzo ważne spotkanie robocze - parsknęła - Miał całuśny nastrój, no weź nie skorzystaj gdy tak stoi przed tobą, szczerzy się zza tych przydymionych aviatorów i wygląda jak żywcem z plakatu wycięty… tak, jesteśmy jego fankami chyba od szczyla. Pierwsze wyścigi za małolata które oglądałyśmy wygrał właśnie on. Tak nam została miłość, nie? W końcu to Dziki - dodała tonem oczywistego faktu z którym nie było co dyskutować. W końcu Dziki to Dziki.

- Tak. W końcu to Dziki. - zaśmiała się Blue kiwając pogodnie z głową z jakąś rozrzewnioną minę jakby naszły ją przyjemne wspomnienia.

- Oj tak, ja bym bardzo chciała aby on coś nam powkładał i powyjmował i znów powkładał i powyjmował i tak z góry, z dołu, z przodu, z tyłu też mi się od dawna marzy no ale tak jak Lucy mówi, dopiero parę dni temu go spotkałyśmy na żywo. Ale dał się pocałować! Bo Lucy go zbajerowała, że całowanie albinosów przynosi szczęście! - Lola też odpłynęła w swoich wspomnieniach i odwiecznych wspomnieniach na temat gwiazdora Ligi. W pełni zgadzając się z obiema blondynkami na temat wrażenia jakie on wywołuje.

- To prawda! Sama widziałam bo to akurat u mnie w sekretariacie było. Dziewczyny przyszły na to spotkanie a Dziki akurat się napatoczył. No to cyknęliśmy parę fotek i tak dalej. - sekretarka chętnie potwierdziła słowa obu żałobniczek swoim głosem naocznego świadka tych wydarzeń.

- No to pierwsze koty za płoty jak to mówią. - Julia przyznała z uznaniem na taką zaradność i fart obu dziewczyn przy kontakcie ze swoim idolem.

- Oczywiście że całowanie albinosów przynosi szczęście - rasowy albinos pokiwał głową przez powietrze, posyłając całusa Katty, a Blue pogłaskała po żebrach.
- Tylko to musi być prawdziwy albinos, a nie jakiś podrabianiec, bo wtedy nie działa i falstart albo wlanie benzyny do silnika diesla... skurwysyński pech. No ale, jeśli już Duchy będą łaskawe i podstawią na tor odpowiednio białą duszę, wtedy trzeba korzystać. Bo jesteśmy fartowne, kumulujemy fuksa i możemy go przekazywać dalej - wyciągnęła się do góry, zbliżając twarz do głowy Blue.
- Ja jestem albinosem z wierzchu, Lola od środka. Wystarczy nas pocałować. - dodała z bardzo sympatycznym uśmiechem.

- Naprawdę? No cóż, to pozwól, że spróbuję, myślę, że fart to może być coś co się może przydać dziewczynie z Vegas. - Blue zamruczała jak kocica i spojrzała na zbliżającą się do niej twarz albinoski. Ujęła jej podbródek, i pocałowała krótko jej usta. Po czym objęła ją przytulając do siebie aż piersi jednej tak przyjemnie ulokowały się na piersiach drugiej i zaczęła regularne, namiętne całowanie. Jak skończyła to nie puszczała albinoski tylko odwróciła głowę ku drugiej blondynce i wezwała ją do siebie gestem. Lola bez wahania zeskoczyła z kolan Leona i doskoczyła do obu blondynek. I teraz z bliska Lucy mogła obserwować scenę w jakiej przed chwilą brała udział.

- I co? Czujesz jakąś zmianę? - zapytała Mila jakby na poważnie brała możliwość przekazania farta jak jakiegoś leku.

- Nie jestem pewna. - Blue zmrużyła oczy i zrobiła minę jakby na poważnie zastanawiała się nad tym pytaniem.

- Jak coś to ja mogę powtórzyć. - zgłosiła się szybko Lola gotowa na pogłębienie nowej znajomości z Blue. - Naprawdę Dziki dał ci tą furę? Tak o? - zapytała niespodziewanie zanim szefowa lokalu zdążyła odpowiedzieć. Ta roześmiała się wesoło i potwierdziła skinieniem głowy.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 17-12-2021, 18:56   #37
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Złodziejka uśmiechnęła się, oglądając scenę z pierwszego rzędu. Wróciło do niej wrażenie które miała podczas spotkania z idolem. Wtedy wydawał się… w porządku, spoko gość. Przesadnie nie zadzierał nosa, ani nie miał problemu podczas bratania z rozentuzjazmowanym plebsem. Niby mógł się zgrywać, z drugiej strony raczej nie, skoro sprezentował Julii jedno z najzajebistszych aut jakie jeździły po ulicach Det. Ot tak.
- Powtarzaj, powtarzaj. Farta trzeba przyklepać! - to powiedziawszy klepnęła, ale Milę w wypięty tyłek. Miała jeszcze tysiąc pytań do Blue odnośnie ich ulubionego rajdowca, wszystkie obiecała sobie zadać blondynce gdy nadarzy się okazja. Później, bo teraz mieli tu jeszcze dwójkę chłopów, którzy pewnie średnio zabawne czy ekscytujące uznawali słuchanie i oglądanie grzejących się do innego typa lasek. Lasek, które teoretycznie tej nocy powinny grzać się do nich. Nico miał całujący się, jasnowłosy zestaw tuż obok na kanapie, zostawał Schultz i to do niego podeszła albinoska po sturlaniu z kanapy. Gestem ręki zaprosiła też Katty do zestawu.
- Jednak całkiem nieźle wyglądają takie całujące się kociaki - dodała lekkim tonem, sięgając po drinka.

- No. Nie najgorzej. - zgodził się Leon pozwalając się rozsiąść nagiej albinosce na swoich nagich kolanach. Od razu objął ją i sięgnął po podaną szklankę z drinkiem. A spoglądał na obie blondynki na kanapie bo jak Lucy zwolniła miejsce na froncie Blue to zajęła je Lola. Po tym jak wdzięcznie pisnęła na zaskakującego klapsa na goły tyłek. Co zresztą rozbawiło i resztę.

- Oj tak, zgadzam się w pełni. Śliczny widok zwłaszcza jak się całują takie gorące kociaki. - Katty na pożegnanie pocałowała stopę Nory po czym zaproszona przez albinoskę obeszła stół i kucnęła przy fotelu Leona. Ale też pozwoliła sobie na obserwowanie manewrów na sofie pomiędzy jedną a drugą blondynką. Nico nie widząc przeciwwskazań zaczął się zajmować tym co miał pod ręką. Czyli wypiętym tyłkiem Loli i tym co miała między nogami.

- Tak. Myślę, że tak. To dobry moment. Czas zrobić siku. Przypudrować nosek. I inne takie. - powiedziała Blue trzepiąc w tyłek blond Żałobnice aż ta pisnęła ponownie. Julia dała jej znać aby z niej zlazła i wróciła do bardziej cywilizowanej pozycji.

- Obyśmy się tylko nie zacięły… mam złe wspomnienia - Lucy zrobiła smutną minę i wstała, ciągnąc pozostałą dwójkę za sobą. Utrzymanie niepokoju sporo ją kosztowało, ale grała dalej ku wspólnej uciesze.
- Ostatnio na szczęście Katty nas wyratowała, strach samemu łazić no mówię wam. Chodźmy wszyscy. Też czuję że przydałoby się zrobić porządek z pęcherzem i całą resztą.

- Tak. Katty jest tu niezbędna. Też z tego co pamiętam to wyratowała mnie w potrzebie. Troszkę się pochyli tam, wypnie tu, wsadzi paluszki jeszcze gdzie indziej i nagle drzwi stają otworem. No to widzicie jednak to klepanie w klawiaturę w biurze się jednak na coś przydaje. - Blue w pełni poparła Lucy w tym mówieniu o talentach ligowej sekretarki. Tej się chyba zrobiło przyjemnie, że ją tak wszyscy chwalą bo aż uśmiechnęła się zalotnie.

- Cieszę się, że tak miło to wspominacie. Postaram się poradzić coś i tym razem. Gdyby zaszła taka potrzeba oczywiście. - obiecała brunetka. Pozostali roześmiali się dłużej lub krócej bo jakoś dziwnie się zanosiło, że chyba te drzwi dziwnym zbiegiem okoliczności znów się zatną. Na razie jednak powstali i każdy zaczął szukać swoich ubrań aby jakoś wyglądać poza tą lożą dla VIP-ów.

Pozbywanie się ciuchów przychodziło łatwo, gorzej sprawa stała z ich ponownym skompletowaniem. Zrobiło się zamieszanie, ludzie wśród śmiechów i poklepywań po co ciekawszych elementach ciał towarzystwa składali do kupy outfity w których się tu pojawili, ale nie obeszło się bez zgrzytów. Jak choćby gdy okazało się że chyba jedna z pończoch Żałobnic wyleciała poza barierkę gdzieś na dół.
- Kurwa - złodziejce nie było to na rękę, ale teraz i tak nie miała szans odzyskać ciucha. Dała więc spokój, skupiając na poprawianiu sznurkowej kreacji aby cokolwiek osłaniała. Zrobiła przerwę klepiąc Norę po tyłku gdy ta przechodziła obok, aż ze śmiechem klapnęła tyłkiem na niskim stoliku.
- Weźmy jedną z flaszek żeby po drodze i po wszystkim nie uschnąć - rzuciła pomysł, wstając akurat gdy Blue przechodziła obok. Chwyciła ją od tyłu za biodra, przyciskajac mocno do siebie.
- Prowadź laleczko, to twój rewir - wyszeptała jej do ucha.

- A, żebyś wiedziała. - Blue odwinęła się wyciągając rękę do góry aby zanurzyć je w blond włosy albinoski a głowę odchyliła w bok aby mogła ją pocałować. - To jak?! Wszyscy gotowi do wymarszu?! - zawołała zaraz potem spoglądając jak poszło reszcie w kompletowaniu swojego wyglądu. Na oko Śnieżki to tak sobie. Pół na pół. Mogło być. Z przymrużeniem oka. Schultz zadowolił się ubraniem spodni, butów i koszuli ale tej nie zapinał. Zarzucił leniwym ruchem marynarkę na ramie i trzymał fajkę w drugim ręku. Nico jak ubrał bluzę to nawet wyglądał jakby nic się nie działo. Katty jeszcze pomagała Norze z dopięciem gorsetu ale to też było bliskie końca. Kelnerka zaś wesoło zamachała do Lucy złapaną ze stołu pełną butelką. Właściwie to całe towarzystwo wyglądało jakby wracało właśnie z imprezy integracyjnej no ale tym chyba się nikt nie przejmował.

- To wymarsz! - zawołała Blue dając znać aby podążać za nią. I wyszła z tego pokoju dla VIP-ów wracając na schody prowadzące na parter.

- A macie takie duże kible na tyle osób? - zapytała Mila jaka znalazła się blisko swojej kumpeli.

- Myślę, że chyba jakoś sobie poradzimy. - odparła idąca na czele przewodniczka w skórzanej kurtce. Zeszli do parteru a następnie przeszli do toalet.

- No to zapraszam. Nie pchać się, nie popychać, nie świnić bo wezwę ochronę. - powiedziała Blue otwierając jedne z drzwi. I dając wejść pozostałym. Dawniej to musiała być toaleta dla niepełnosprawnych bo była większa od standardowych kabin. Ale i tak na tyle osób robiło się ciasno. Znów jednak jakoś nikomu za bardzo to nie przeszkadzało. A Blue weszła jako ostatnia i zamknęła drzwi. Po czym dała sygnał do wznowienia tego wieczorku zapoznawczego.
Inspekcja, jak na poważne zadanie, została przeprowadzona kompleksowo i dokładnie żeby niczego nie przeoczyć, ani nikogo nie pominąć. Wieczór zmienił się w późny wieczór, a ten we wczesną noc co Phere dostrzegła leżąc na Leonie i patrząc jak jego zegarek pokazuje północ. O tej porze wszystkie Kopciuszki zawijały kiecki żeby spadać z balu. Dobrze, że oni byli z kompletnie innej bajki. Z takiej, gdzie zamiast do wyjścia powoli zebrali się aby przenieść zabawę do pokoju. Zarządzająca lokalem blondynka szybko wydała swojej pracownicy odpowiednie wytyczne, nakazując poprowadzić gołą i wesołą grupę do miejsca docelowego, a grupa ta wśród śmiechów, pieprznych żartów oraz zaczepnych obietnic na przyszłe godziny, powoli ruszyła miniaturową procesją na następną stację. W łazience pozostały dwie jasnowłose sylwetki, doprowadzające się do porządku i w lustrze poprawiające naruszony makijaż.
- Julia… masz doświadczenie z facetami, nie? Tymi na świeczniku. - złodziejka odpaliła dwa papierosy. Jednego zatrzymała, drugiego podała Blue - Mogłabyś mi coś doradzić?

- Pytaj. - odparła druga z blondynek obserwując swoje odbicie w lustrze. Już tak mniej więcej było w porządku. Ale jeszcze można było zostać dokończyć fajka i złapać oddech po tych toaletowych wygibasach jakie się właśnie zakończyły.

W łazience zapadła cisza, złodziejka zbierała myśli przez parę pociągnięć papierosa.
- Do takich na świeczniku zwykle podbijają laski bo czegoś chcą. Najczęściej ugrać dla siebie, wybić na nich, w każdym razie zyskać profit. Wykorzystać ze względu na ich pozycję traktując jak katapultę, bo w końcu w tym mieście każdy chce się pokazać i być kimś. Przez wyro łatwiej, taka miękka katapulta prosto do pierwszej ligi z peryferiów stawki… a jak kogoś to pierdoli i chce, no nie wiem. Po prostu zbliżyć do zajebistego typa? Bez podtekstów, gierek, albo robienia kogokolwiek w chuja. Jest jakaś recepta żeby nie wyjść na jednego z wielu interesownych szlauchów kręcących się wokół?

- Hmm… - Julia stała w samym podkoszulku nie racząc jeszcze sięgnąć po swoją skórzaną kurtkę. Zastanawiała się chwilę nad pytaniem.

- Wiesz, myślę, że w gruncie rzeczy mało kto jest tak wyrachowany aby używać takiej znajomości jako krok do czegoś większego. - powiedziała w końcu patrząc w odbicie albinoski w lustrze.

- Co ty myślisz? Że jak poznałam Dzikiego to liczyłam na coś więcej niż jakiś szybki numerek? Albo, że mi taką superfurę sprezentuje? - zaśmiała się cicho na taki pomysł. Po czym ułożyła usta jak do pocałunku sprawdzając jak to wygląda w lustrze.

- Zresztą zobacz po sobie. Nawet z Katty. Myślisz, że ci wszyscy co przychodzą wypełniać do niej formularze to chcą coś dzięki niej załatwić? Raczej nie. Większość z nich pewnie chciałaby chociaż raz ją zaciągnąć do łóżka. Z Dzikim to samo. Albo z kimś im podobnym. Większość szaraczków marzy o tym by taki ktoś chociaż na chwilę zwrócił na nich uwagę. A jak raczy bzyknąć no to w ogóle numerek wart zapamiętania do końca życia. - podzieliła się z drugą blondynką jak widzi sprawę na temat różnych sław i ważniaków tego miasta.

- A jak nie chodzi o jeden numerek? - Phere uśmiechnęła się krzywo.

- No to trzeba sprawić aby ten pierwszy numerek wyszedł tak aby się z miejsca umówił na następny. - odparła Blue sięgając do torebki po szminkę aby poprawić co nieco.

Albinoska westchnęła, gasząc peta w zlewie na którym przysiadła.
- To co, jak się nie umówi nie ma sensu sobie i jemu głowy zawracać bo widocznie nie pykło, co? - spytała i mimo uśmiechu humor jej siadł. Odbiła się od umywalki stając na nogach. Czyli robiła z siebie debila, po drodze zawracając dupę innym ludziom bez większego sensu.
- Dawaj, spadamy stąd - dodała - Zanim się okaże że tym razem zacięły się drzwi od pokoju z nami, cholera, po niewłaściwej stronie.

- Jak się umówi to idziesz praktycznie na pewniaka. A jak nie. To albo coś nie pykło. Albo trzeba polować na następną okazję. Ale jeśli chodzi o jakichś ważniaków to jak będziesz się im miło kojarzyć to jest okazja, że sami cię wezwą jak im się nawiniesz na oko. - powiedziała wrzucając szminkę do torebki i ostatni raz spoglądając w lustro. Po czym na poprawę humoru trzepnęła idącą przed nią albinoskę w tyłek wychodząc razem z nią z toalety na korytarz dawnego kościoła. Wskazała kierunek na drzwi i prowadzące do krypty schody.

- Będzie trzeba to jak mnie wywali, wrócę oknem - bladolica zaśmiała się, po wzięciu porządnego oddechu. Walić to, nie dowie się na czym stoi póki nie spróbuje zrobić wszystkiego co możliwe. A jak się nie uda, przynajmniej nie będzie wytykać sobie, że nie próbowała.
- Myślę że po środzie u twojej Seiko raczej będzie miał same miłe skojarzenia - objęła drugą blondynkę w pasie, równając z nią krok. - Spodobają ci się jego gały, są niebieskie jak dwie diodki LED. Cała reszta też godna polecenia… a Dziki? Jaki on jest? Prywatnie, gdy mu żadne fanki i fani nie piszczą pod nogami? Wydawał się spoko, taki… miły? Aż tak nie zadzierał nosa, no i dostaliśmy od niego plakat z autografami wszystkich topowych rajdowców. - sama nie wiedziała jak to nazwać.

- Dziki? - Blue dała się objąć w pasie i sama zrewanżowała się tym samym. A, że była tu szefową to wszystkie drzwi stały przed nią otworem. Ochroniarz przed jednymi z nich grzecznie skinął jej głową ale nie ingerował w dyskusje i sprawy szefowej ona zaś odpowiedziała mu podobnym skinieniem.

- Oj, Dziki, Dziki… Co my, żeśmy się z nim miały… - powiedziała z jakimś rozrzewnionym tonem jakby wspominała jakieś dawne ale przyjemne czasy. - Nawet nie wiesz jak darli koty z moim Szafirkiem jak ich poznałam. O rany co to się działo! No musiałam latać od jednego do drugiego. A jak umówiłam się z nim to ona do mnie miała żal a jak z nią to on. Dobrze, że miałam jeszcze tą nasza kompaktową Azjatkę. Znaczy Seiko. No złoto nie kobieta! Warta tyle złota co waży. Z nią to też była cała historia. - mówiła z werwą jakby po tej chwili zadumy otworzyła się furtka ze wspomnieniami. Aż trudno je było streścić w tak krótkiej chwili.

- Całowałyście się już z nim? - zapytała po dwóch krokach ciszy. Widząc potwierdzenie uśmiechnęła się. - No to nie tak źle. Jakbyście były nie w jego typie to by was spławił. Jest w porządku. Klasyk. Taki trochę antyk nawet z dawnych czasów jak jeszcze Liga to była zbieranina wszystkich i wszystkiego. A teraz to już taki celebryta się z niego zrobił. Wszyscy go znają i chcą go poznać. Właściwie już by pewnie nie musiał jeździć w wyścigach. - powiedziała wskazując na drzwi do jakich zmierzały. Za nimi słychać było odgłosy wesołej zabawy. Widocznie doszły na miejsce.

Wyglądało, że właścicielka Grzesznika miała sporo ciekawych historii do opowiedzenia. Zbyt dużo na parę kroków które im pozostały do wejścia. Phere popatrzyła na nią i nabrała powietrza aby rzucić zabawny komentarz. Diablik wewnątrz głowy był szybszy.
- Wiem że jesteś zajęta, taka szmula ma masę spraw na głowie i jeszcze klub do ogarnięcia. Dlatego daj się zaprosić na śniadanie we wtorek, żadnej podpuchy. Ten lokal na przeciwko wygląda spoko, dobrze karmią. Będziesz miała blisko i zrobisz mi dzień dziecka, albo wcześniejszą gwiazdkę. Chcesz to po śniadaniu sprawdzimy czy tam też w kiblu drzwi się zacinają. Co ty na to?

- O. Widzisz? I tak to właśnie działa. Po jednym numerku umawiasz się od razu na następny. - zaśmiała się rozbawiona gospodyni jeszcze nie sięgając po klamkę. Pogłaskała drugą blondynkę po twarzy czułym gestem i przypatrywała jej się chwilę z uśmiechem.

- Wtorek rano. Pojutrze. Nie bardzo. Już jestem umówiona. Ale mam w południe przerwę obiadową. Myślę, że mogłabym wygospodarować czas dla takiej młodej, ambitnej i uzdolnionej blondyneczki jak ty. Zwłaszcza jak gustuje w zaciętych kiblach. - powiedziała jakby przemyślała swój grafik i nieco zmodyfikowała czas proponowanego spotkania.

- Podjechać po ciebie? Gdzie będziesz? - albinoska od razu przystała na propozycję, idąc krok dalej. Pogłaskała policzek Julii delikatnie palcami i ciągle się uśmiechała.

- Przyjedź tutaj. Znaczy jak chcesz to z Lolą możesz przyjechać chyba, że wolisz sama to też mi pasuje. - wskazała gestem okolicę widocznie mając na myśli ten klub. A w południe to pewnie nie powinien być tak oblegany jak teraz w weekendowy wieczór.

Poniedziałek; ranek; klub “Grzesznik”; pokój

- Lucy. Obudź się. - Śnieżkę obudziło delikatne potrząsanie za ramię. Jak otworzyła oczy zobaczyła nad sobą twarz Nory. Czarnulka już nie miała czerwonych rogów wpiętych we włosy a i z reszty ubioru diablicy zostały jej tylko pończochy. Ale nachylała się nad nią aby ją obudzić. Dalej w pokoju przy stole stała Katty. W równie zdekompletowanym stroju. Widząc, że podniosła głowę pomachała do niej wesoło ale widocznie na razie priorytetem było ugaszenie pragnienia.

- Obudzisz Lolę? Czy mam ją trącić? - zapytała Nora wskazując na blondynkę dalej śpiącą w najlepsze obok swojej kumpeli. Dalej pochrapywał Nico a na drugim łóżku przemieszani ze sobą spali Leon i Blue. Tak na pierwszy rzut porannego, skacowanego oka to pokój wyglądał jak pobojowisko po jakiejś orgii. Zewsząd dobiegały miarowe oddechy śpiących. Do tego każdy kawałek któregokolwiek ciała jaki wystawał spod pościeli był roznegliżowany.

Najpierw z gardła złodziejki wydobył się ochrypły jęk, przy drugim poruszeniu głową obraz już jej nie skakał jak szalony i prawie nie chciało się natychmiastowo zrzygać. Mętnym wzrokiem wróciła z obserwacji pokoju na obserwacją demonetki w cywilu. Pokiwała głową na zgodę, bojąc się jeszcze otworzyć szerzej ust. Bolała ją głowa, bolały mięśnie i całe ciało. Bolało opuchnięte gardło i żołądek, a widok zostawionej na stoliku wódy nie działał terapeutycznie. Potrząsnęła ramieniem drugiej Runnerki, przełykając lepką, nieapetycznie gęstą ślinę i zamknęła oczy, bo dłuto kaca zaatakowało jej czaszkę.
- P…roch…a - poprosiła Norę, czując że bez narkotyków z rana ten poniedziałek stanie się swoim koncentratem nieszczęścia.

- Weź spierdalaj… - wymamrotała sennie Lola nawet nie podnosząc powiek. Na kaprawe oko Lucy to pewnie była w bliźniaczej do niej formie. Aż dziwne było, że demonetka w ogóle jeszcze dała radę ustać na własnych nogach po tym co się wczoraj tutaj działo. Zaśmiała się cicho widząc reakcję drugiej Żałobnice na próbę budzenia.

- Katty mówi, że nie jest tak późno więc bez pośpiechu. - pocieszyła Śnieżkę, że nie muszą zaraz łamać karków i obcasów zrywając się z łóżka.

- A tą kreskę wolisz z cycków moich czy Katty? - zapytała grzeczna demonetka wskazując na siebie i stojącą przy stole brunetkę. Ta się chyba nie spodziewała bo prawie zachłysnęła się tym czym piła gdy próbowała stłumić rozbawione parsknięcie.

- Jakby co to służę uprzejmie. - zaoferowała się wycierając usta nadgarstkiem.

- Pier…wszą z twoich… drug…ą… Katty - albinoska wybełkotała ledwo ledwo, a potem nabrała powietrza, mobilizując obolałe ciało.
- Lola zaje…bali ci… Bl…ack Kni…ghta! - dodała prosto do ucha drugiej blondyny, przybierając przerażony ton. Bolący był już sam w sobie. Gdzieś na krawędzi mózgu odnotowała, że Julia chyba gustowała w garniakach, skoro na nocny pit stop zjechała wspólnie z Leo już w duecie kiedy chyba reszta się pospała. Uspokajał też fakt, że w zasięgu ręki znajdował się Nico, zaś ich kumpela z Ligi wydawała się w stanie pozwalającym na przeżycie poniedziałku w pracy.

Wyglądało na to, że obie panny jakie Lucy tak sprawiedliwie obdzieliła w roli naczynia na kreskę koksu były i zadowolone i rozbawione taką decyzją. Ale to było jeszcze nic w porównaniu do widowiska jakie im zaprezentowała jej zaspana kumpela.

- Co?! - wybełkotała półprzytomna blond głowa podnosząc się zaskakująco raźno z poduszki. Spojrzała niezbyt przytomnie na Śnieżkę. - Kurwa… Zajebię chuja… No kurwa zajebię… Gdzie moja spluwa? Albo łom… - wybełkotała przełażąc nad Lucy ale, że niespodziewanie łóżko jej się skończyło to spadła na dół wywołując stłumione śmiechy koleżanek.

- Co tak stoicie?! Spluwę mi dajcie! Albo łom. Zajebię chuja… - mamrotała gramoląc się z podłogi przy pomocy krawędzi łóżka.

Wykonując tytaniczny wysiłek Lucy złapała ją za tą szukającą oparcia w materacu łapę i aż się jej zrobiło czarno przed oczami.
- L…uzuj. Żartow… ałam. Wstajemy - dodała przykrywając oczy przedramieniem.

- A Black Knight? Zaraz… Gdzie my kurwa jesteśmy Lucy? - do Loli chyba coś zaczynało docierać bo oparła swoją górę o krawędź łóżka i rozglądała się jakby właśnie próbowała ogarnąć gdzie i z kim się znajdują.

- Może coś do picia? Kreski i cycki będą za chwilkę. - czerwona diablica w samych pończochach po samarytańsku zgarnęła dwa kubki ze stołu i podeszła do obu Żałobnic.

- O dzięki! - Lola bez wahania złapała za kubek i wypiła chyba z połowę bez oddechu. Sądząc po odgłosach przyniosło jej to wielką ulgę. Jak wypiła spojrzała na ofiarodawczynię.

- Zaraz, zaraz… Ja cię skądeś kojarzę… - zmrużyła oczy próbując przezwyciężyć mrok jaki jeszcze otulał jej umysł i pamięć. Zaś stojąca przy stole Katty znów z trudem próbowała stłumić śmiech rozbawienia.

Drugi kubek złapała albinoska, przystawiając go do warg i wypiła chciwie całość. Pomogło, od razu jęknęła z ulgi, wracając do leżenia na plecach.
- To Nora, nasza rogata demonetka… jesteśmy w Grzeszniku, impreza na zaproszenie Blue… z Katty, Nico, Leo… zwiedzaliśmy lożę vipów, kible i dotarliśmy do pokoju dla gości. Trzymaj fason, nie rób wsi - burknęła, przekręcając się na prawy bok bo zaczynało ją kręcić w żołądku, a sufit skakał złośliwie.
- Hej kochana... jak ty to robisz że wyglądasz tak... przytomnie? - uśmiechnęła się do sekretarki ciepło.

- Nora mnie obudziła trochę wcześniej. Byłam już w kiblu. No ale jak mamy jechać to może nie tak, że już zaraz ale jednak trzeba by już z wolna zacząć się zbierać. - wyjaśniła dziewczyna z Ligi, że miała nieco forów z tym ogarnięciem poranka.

- A no tak… “Grzesznik”... Aha, Nico… I Blue… I Leon… ano tak… - klęcząca przy łóżku blondynka podniosła się gdy chciała dojrzeć nadal śpiących uczestników nocnej integracji. I już miała znacznie przytomniejsze spojrzenie.

- No przyznam szczerze, że troszkę bym się poczuła urażona jakby po tym całym grzeszeniu co wyprawiałyśmy w nocy nic ci z tego nie zapadło w pamięć. - Nora uśmiechnęła się wyrozumiale ale pozwoliła sobie na nieco żartobliwą uwagę. Podeszła do stołu i pomachała dwiema, małymi torebeczkami z białym proszkiem.

- Gotowe na lekarstwo podane pod nos? - zapytała z diabelnym uśmiechem.

Odpowiedziało jej synchronicznie kiwanie blond głów na łóżku, wpatrzonych w narkotyki z głodem w oczach. Tego potrzebowały żeby zacząć od nowa żyć. Czekał je ciężki dzień, spotkanie w Lidze, wyjazd do brudasów, pożegnanie z Nico…
- Słodziaku wstawaj - bladolica potrząsnęła ramieniem Latynosa, przyglądając mu się poprzez opary kaca. Wokół brakowało krwi, czyli bandaże i szwy wytrzymały. Jego skóra była ciepła w dotyku, więc żył.
- Chyba będziemy potrzebowały pomocy z tym myciem - powiedziała niby do sufitu, ale pod koniec jasnoszare oczy popatrzyły na Katty.

- No weź, jeszcze nie… - wymamrotał zaspany Latynos powtarzając schemat ciężkiego budzenia obu blondynek.

- No jakbyście potrzebowały jakiejkolwiek pomocy z tym myciem czegokolwiek to ja służę uprzejmie. - powiedziała brunetka obiecującym głosem a klepnięta w ramię przez demonetkę w czerwonych pończochach podeszła razem z nią do obu blondynek.

- Tak sobie samej to trochę trudno to ja postawię kreskę tobie a ty mnie. - poinstruowała ją Nora a sekretarka ochoczo pokiwała głową. Spojrzała w dół jak ta z małego woreczka usypuje kreskę na jej dekolcie a potem sama starała się zrobić to samo.

- Podano do stołu moje panie. - zaoferowała swój i ten drugi biust ozdobiony kreską białego proszku. Każda z brunetek ustawiła się przed jedną z blondynek aby nieść im tą niezbędną pomoc tego poniedziałkowego poranka.

- Jeśli tak wygląda piekło to nie mam nic przeciwko aby tam zaklepać stały adres - Lucy przyciągnęła do siebie Norę i z jej pomocą podniosła się na kolana aby nosem sięgnąć do jej piersi. Wciągnęła śnieżną ścieżkę czując jak od razu narkotyk zaczyna palić zatoki i wszelkie śluzówki w okolicy. Zamrugała, stęknęła, aż w końcu wypuściła z ulgą powietrze. Część kacowego zamroczenia przeszła jak ręką odjął, oczy z zapuchniętych szparek zmieniły się w dwa bladoszare dyski patrzące żywo po okolicy.
- Jeszcze - mruknęła, bo tak głupio jednego szczura wpuszczać do tunelu.
- Wstawaj Nico, trzeba śniadanie wciągnąć - trąciła go stopą.

Odpowiedział coś po latynosku i co nawet na słuch nie brzmiało to zbyt sensownie ani wyraźnie. Trójka kobiet zaśmiała się cicho widząc tą dobrze znaną reakcję po intensywnie spędzonej nocy.

- Ale trzepie! I tak, dajcie jeszcze. - Lola też wciągnęła i kreskę i powietrze. Zamrugała kilka razy ale i na nią musiało to podziałać podobnie jak na kumpelę.

- Och kochanie zapraszam ponownie. Tutaj wszelkie twoje zachcianki zostaną spełnione. Za drobną, symboliczną opłatą. No. Chyba, że jesteś gościem szefowej. No to bar otwarty. - Nora wdzięcznie odgrywała swoją kusicielską rolę nawet w poniedziałkowy poranek. Dała znać Katty aby się zamieniły i w międzyczasie każda z nich usypała na piersiach tej drugiej nową kreseczkę.

- Szkoda że mi tak nikt nie serwuje porannej latte. To najlepsza latte jaką udało mi się serwować! Szkoda, że w pracy tak nie mam okazji. - sekretarce też się spodobała taka zabawa i chętnie ustawiła się teraz przed Lucy odkrywając ten nowy rodzaj grzesznej pobudki.

Drugi szczur poszedł śladami swojego brata, w piersi Śnieżki serce zaczęło pracować na obrotach równie wysokich co piłowany silnik spalinowy. Zmęczenie odeszło, wszelkie bóle zniknęły, a dzień zaczął się zapowiadać cudownie.
- Dzięki - objęła sekretarkę i pocałowała ją za udzielenie pomocy. Z głową opartą o jej ramię i dekolt szczerzyła zęby bezproduktywnie jeszcze przez chwilkę.
- Dobra, to co? Po drinie na rozruch i lecimy dalej z tematem? Trzeba się umyć, nasze kochanie do roboty wyszykować… Nicoooo - trąciła brudasa po raz trzeci. Na tym się jednak nie skończyło. Dopadła go, siadając mu okrakiem na brzuchu.
- Otwórz oczy i zobacz jakie ci laski śniadanie przygotowały. Nie bądź buc, jeszcze się obrażą i co? Chyba nie chcesz takiej zajebistej nocy zaprzepaścić porannymi fochami? Dawaj dawaj! Śniadanie, kolejka i pod prysznic, raz raz! Jak się nie posłuchasz to obiecuję tym razem ja zapnę ciebie, a Lola pomoże!

- Juuuż? To już rano? Mierda… - Latynos zmęczonym ruchem w końcu otworzył oczy i przetarł je próbując je zogniskować na siedzącej na nim nagusce. Spojrzał w bok wyczuwając ruch bo trójka dziewczyn, nie mniej nagich niż ta pierwsza, pomachała do niego wesoło rączką. Spojrzał w drugą i tam zobaczył drugie łóżko i zalegającą tam śpiącą parę.

- No już. Wiesz my to byśmy mogli spać do południa ale Katty obiecałyśmy odwieźć do roboty. No chyba, że zostajesz to zostań. Wtedy ją same odwieziemy. Ale Katty obiecała obsłużyć na kolanach każdego kto ją odwiezie. - Mila mówiła spokojnie i ze zrozumieniem. Brzmiało jakby właśnie tak o tym rozmawiały i tylko zdziwione miny obu pozostałych dziewczyn zdradzały, że właśnie dowiedziały się o tym co ponoć właśnie było omawiane. Szybko jednak dostosowały się i pokiwały twierdząco głowami, że tak właśnie było.

- Ach… No… No dobra, to już wstaję… - Nico podrapał się po wygolonej głowie i wziął głębszy oddech chcąc odzyskać trzeźwość myślenia. Spojrzał jakoś przytomniej na siedzącą na nim albinoskę i jakoś dłonie same mu powędrowały do jej piersi.

- Dzielny chłopiec - Śnieżka nagrodziła jego wysiłek krótkim pocałunkiem, pozwoliła pobawić się piersiami, a potem wstała, pomagając i jemu usiąść. Zaraz obok przysiadły dwie brunetki gotowe do posypania porannej kawy, zostawało tylko korzystać. Gdzieś z boku mignął flesz aparatu, bo Lola z zębatym uśmiechem uwieczniła ten moment dla potomności.
Po śniadaniu wjechało od razu drugie śniadanie, tym razem płynne. Tak akurat na dobre zaczęcie dnia.
- Chodźcie, nie będziemy ich budzić - z palcem przy ustach dziewczyna pokazała śpiącą dwójkę. Im się nigdzie nie spieszyło, luksus snu nie musiał zostać przerwany.
- Patrzcie go, jak się urządził - dodała cichy śmiech. Jaśnie pan leżący w pomiętej pościeli i opleciony długonogą blondynką nawet przez sen miał minę zdobywcy. Blondynka zresztą też.

- To chodźcie, pokażę wam gdzie to jest. - Nora niezawodnie spełniała rolę przewodniczki. Uśmiechnęła się bezgłośnie jak zobaczyła, że Lola cyknęła fotkę także splecionej, śpiącej parze. Po czym nieco rozczłapaną grupą wyszli za nią na korytarz. Drinki i proszki pomogły wrócić do pionu i cywilizowanej pozycji.

- A nie powinniśmy się ubrać? Czy coś? - zapytała Katty jak się okazało, że cała pstrokata grupka wyszła w tym co miała na sobie. Czyli raczej niewiele.

- W poniedziałek rano? No coś ty. Tu jest strefa dla VIP-ów. Nie wiem czy prócz nas ktoś tu jeszcze jest. No i jest poniedziałek rano. Jak chcesz to możesz wrócić po szlafrok. Ale w łazience będą ręczniki. Nimi możemy się okryć jak będziemy wracać. - Nora machnęła ręką, że nie uważa za stosowne przejmować się strojem o tak dzikiej porze i miejscu w którym były marne szanse na spotkanie kogoś. Sekretarka obejrzała się za siebie ale widocznie nie uznała za stosowne wracać po coś do okrycia. A i tak weszli już do łazienki jaka była na końcu korytarza.

- Mamy dwie wanny. Więc będzie się trzeba jakoś obdzielić. - pokazała na dwie kabiny w jakiej były owe naczynia na ciepłą i czystą wodę. Może nie było takich luksusów jak woda w kranie na żądanie jak w apartamentowcu Ligi ale i tak całkiem nieźle.

Przede wszystkim nie trzeba było nosić nigdzie kabli aby podłączyć bojler, ani nalewać pompować wody. Wszystko znajdowało się na miejscu i pod ręką, nic tylko brać.
- To trzeba się podzielić żeby sprawniej poszło - albinoska zastanowiła się. Ona i Mila miały już za sobą kąpiel z Katty, poza tym było coś o obsłudze na kolanach, czyli jeszcze milszym początku dnia.
- Skarbie weźmiesz Nico przypilnujesz aby się porządnie wyszorował? - poprosiła sekretarkę, poprawiając jej włosy - Dziś go odstawiamy na jego rewir, to wiesz. Jak wyjdzie taki brudny i zabiedzony jego ziomki pomyślą że nie wiadomo jaka krzywda mu się u nas działa. Dlatego ktoś zorganizowany o bystrym oku powinien ten projekt nadzorować. Nora, będziesz tak grzesznie kochana i im z tym pomożesz? Nasza ślicznotka musi wyglądać dobrze i poważnie, przecież ma poważną fuchę w poważnej firmie. My się z Lolą na biegu ogarniemy i pomożemy.

- Ależ oczywiście, wszystkim się zajmę. Dopilnuję aby wszystko było czyściutkie i świeżutkie jak spod igły. - demonetka w pończochach uśmiechnęła się do nich obiecująco i obiecała zadbać o parkę jaką blondynki zostawiały pod jej opieką.

- Tak, ja też zrobię co będę mogła. - brunetka jej zawtórowała i zaprosiła gestem jedynego mężczyznę w ich grupce aby pierwszy wszedł do środka jednej z łazienek. Mila więc dała znać kumpeli i we dwie dały nura do tej drugiej i czystej, gorącej wody.

- Ooo jak dobrze! - mruknęła blondynka z zadowolenia sycąc się odświeżającą wilgocią. Po czym podkuliła nogi aby zrobić miejsce dla tej drugiej. - O. Zobacz ile tu tego mają. - z zaciekawieniem zaczęła oglądać całą baterię szamponów, mydeł w płynie i płynów do kąpieli jaką tutaj zastały.

- Trzeba wybrać… a weź wybierz jak tego tyle - Lucy wzięła parę butelek i wąchała każdą po kolei do momentu znalezienia czegoś pachnącego całkiem sympatycznie. Podetknęła butelkę Loli pod nos. Sama też korzystała z uroku ciepłej kąpieli.
- Poprosimy Katty żeby nam druknęła foty, będzie jak znalazł. Dla Nico, dla Leona pamiątkowe no i dla niej. Dla nas ze dwie… a w ogóle nie możemy się dziś spóźnić. Kurde, na dwa spotkania to dwa razy na nas czekali. Czas złamać zasady i przyjechać jakbyśmy byli sztywniakami od Starego Zgreda. Przywitamy się z Bricksem, odbierzemy zdjęcia i zobaczymy jak tam się żyje brudasom na ich rewirze… aż nie wierzę żeby tam iść z własnej, nieprzymuszonej woli.

- Mi się wydaje, że ostatnio to byliśmy o czasie. To oni byli za wcześnie. Zresztą można Katty zapytać ona ma zegarek. Ale co tam, kochają to poczekają. Ten jest ładny. Myślisz, że poznają się jak skitramy jakiś ze sobą? - Lola z wyraźną przyjemnością oddała się badaniu zapachów tych przyjemnych pachnideł do pielęgnacji ciała. W końcu zdecydowała się na jeden z nich i wyraźnie kusiło ją by coś sobie zabrać na pamiątkę. Samą porą spotkania w Lidze jakoś nie wydawała się przejęta. Ani poprzednimi ani dzisiejszym.

- A zdjęcia no tak, może jej zostawić to może nam odbije. Chociaż to chyba cały smartfon trzeba by jej zostawić. Ciekawe czy da radę zrobić coś takiego do południa. - powiedziała mrużąc oczy i nalewając na dłoń trochę różowego płynu. Powąchała go jeszcze raz i usatysfakcjonowana zaczęła go wcierać sobie w głowę. Z miejsca zaczął się pienić tworząc pachnącą i efektowną pianę.

- Spytamy jak będziemy ją odwozić, teraz sobie jeszcze damy luz… chyba jak sobie trochę odlejemy do piersiówki to się nie wkurwią, ani nie zorientują że na biedę tu przyjechałyśmy - albinoska pokręciła głową, chociaż nie wyglądała na oburzoną propozycją przywłaszczenia klubowego dobra. Byle bez przypału.
- Ogarniamy się porządnie. Wiem już jak wjedziemy do Fabryki - ściszyła głos, przejmując butelkę i powtarzając czynności z pianką - Jako kurierzy z listem do Dymka. Takim wiesz, oficjalna koperta, lak, pieczątki. Do łapek własnych i w ogóle, a jak już go znajdziemy to bierzemy na warsztat. Dostałyśmy od Katty specjalne uniformy robocze, tylko jakąkolwiek kieckę, czy koszulę chociaż trzeba będzie założyć póki go nie przydybiemy. Spróbujemy wieczorem… większa szansa że będzie sam gdzieś u siebie. Poniedziałek, trzeba odespać weekend i zjebany dzień.

- Dostałyśmy od Katty specjalne uniformy robocze? - druga z blondynek zmarszczyła brwi i nosek dostrzegając lukę w tej wypowiedzi kumpeli. Lub swojej pamięci jak można było sądzić po jej minie zastanowienia.

- I jeszcze jakąś oficjalną kopertę? Dała ci? - spojrzała pytająco na sąsiadkę w wannie.

- Dopiero dostaniemy kopertę, uniformy już mamy - Śnieżka odpowiedziała lekko, udając prawie całkowite zainteresowanie szorowaniem włosów - Całkiem spoko, myślę że nie będziesz narzekać. Czarne, przewiewne… są tam - wskazała na torbę Katty - A w kopercie dostanie zaproszenie na środę do “Nuru” razem z wizytówką Julii, czyli dodatkowym zaproszeniem. My mu to tam dodatkowo wyjaśnimy, stąd odpowiedni strój potrzebny, a chuj tam. Niech ma, nie? Coś z życia.

- Ooo… - Mila spojrzała w stronę leżącej torby jakby zastanawiała się czy nie wyjść z wanny i do niej nie podejść. Ale ostatecznie została w środku.

- I Blue też będzie w tym “Nuru”? I jeszcze napisała mu zaproszenie? O rany! Ale będzie się działo! No to jak w mordę musimy go dorwać! I wydymać. A to kiedy chcesz do niego jechać? Bo właściwie jakby nam Katty załatwiła tą wejściówkę to można by i dzisiaj. Albo jutro. Bo w środę jak ma być już “Nuru” to dziś lub jutro. - skończyła mydlić sobie włosy i zabrała się za ramiona. Ale zdradzała podekscytowanie, że tak znacznie wzrosły ich szanse na ponownie spotkanie szefa Sand Runners.

- Przecież mówię, że dziś, obudź się! - albinoska uderzyła dłonią tafle wody i ochlapała kumpelę - Po Lidze, a raczej po wycieczce na rewir brudasów. Obejrzymy te ich lepianki z gówna, powąchamy dyskretnie kąty… zagadamy z Jasonem czy tam czegoś nie chce od nas z tej jakże pociągającej okazji turystycznej - skrzywiła się.
- Zostaną Huroni do zapoznania… i te dwa brudasy. Zaczniemy od dresów i Jaya. Trzeba się odpowiednio ubrać.

- A, że dzisiaj. No tak, tak… - kierowca pokiwała głową po czym pacnęła się w czoło na znak, że już teraz lepiej jej się kojarzy co i jak to by mogło wyglądać z wysłaniem tego zaproszenia do Dymka. Zaczęła szorować sobie drugie ramię i zastanawiała się nad tym chwilę.

- No tak, jakbyśmy wyrobili się z tym brudasowem no to tak, można by podjechać. Cholera wie ile to nam zajmie. Nadal nie wiem jak to ma wyglądać i po co my tam właściwie mamy jechać. Znaczy ty i ja. No ale jak Skaza chce to możemy pojechać. No a potem wydymać Dymka jakby się udało. Jak nie to jutro jeszcze można próbować. - powiedziała wymownie myjąc swoje piersi pokryte pachnącą pianą aby podkreślić jak jej się podoba pomysł na ponowne spotkanie z najważniejszym Runnerem w mieście.

- To ty chcesz zaliczyć wszystkich z tego spotkania? - zapytała podnosząc się na kolana aby sięgnąć do niższych części swojej anatomii skrytych do tej pory pod wodą. - No nie powiem. Podoba mi się taki pomysł. Widziałam tam parę interesujących tyłeczków, nie tylko męskich jak ten Leona. - zapytała i zaśmiała się jak wesoły chochlik planujący następną psotę.

- Chcę się z nimi zakumplować - sprostowała złodziejka. Niby to samo, brzmiało jednak lepiej - Aby przy robocie gdyby coś się wysrało i mieli do ratowania nas albo frajerów obok, wybrali nasze tyłeczki. Proste, nie? Poza tym nigdy nie wiadomo, kontakty się przydadzą. A do brudasowa jedziemy foty pocykać tego ich antenowego gówna. Ash rzuci okiem powie czy coś z tego będzie… i wolałabym dziś zajechać do Stana - prychnęła.

- No tak. Tak, lepiej się zakumplować. - przytaknęła Lola i chlapnęła z powrotem do wody. Wyjęła z niej jedną nogę i zaczęła ją szorować zastanawiając się nad tymi planami na dzisiejszy dzień.

- To ta Amarante by była istotna. Bo wygląda na to, że z nią byś szła do Strefy. Z reszty jakoś na razie nikt się nie wyrywał, że z niego jakiś skradacz - czatownik. Ale tak, ogólnie można z nimi się skumplować. Ten Jack… Jay? No ten ichni Ash, to on mówił, że bywa w tej knajpie u nich. Dzisiaj pewnie też będzie. Ci od brudasów pewnie też jak do nich mamy jechać. - myśli musiały jej skakać równie chaotycznie jak słowa za to błyskawicznie. Ogólnie jednak zdawała się popierać plany kumpeli.

- I dzisiaj do Stana? No tak, ja jestem za. - zaśmiała się na myśl o takim zwieńczeniu dzisiejszego dnia. - Umyjesz mi plecki? - zapytała wskazując na swój tył gotowa odwrócić się nim do kumpeli.

Wyglądało na to, że dogadały się w sam raz z końcem kąpieli. Zostało spuścić wodę z wanny i wytrzeć się do sucha. Obie Żałobnice uwinęły się z tym sprawnie więc Lola wreszcie zyskała możliwość zajrzenia do torby gdzie leżała bielizna od Katty. Wyjęła ją mrużąc oczy i zaczęła ją rozkładać aby się lepiej zorientować co to właściwie jest.

- O. Jakieś fikuśne… A dlatego mówiłaś, że czarne i przewiewne? No faktycznie… O… Ooo… O jaa! Ale towar! Zobacz! Widziałaś to?! O rany w tym to byśmy mogły wyrwać samego Schultza! - w miarę jak rozwijała te czarne koronki w jakie miały się ubrać to jej zdziwienie i zaskoczenie rosło. W końcu płynnie przeszło w euforię jak już zorientowała się z czym ma do czynienia.

- A na chuj komu stary impotent? - Śnieżka prychnęła, obejmując drugą blondynę opiekuńczo ramionami.
- Mamy lepsze opcje niż jego zmarszczone jaja, o wiele lepsze, nie? To teraz uśmiech na mordę i idziemy zrobić dwie rzeczy. Pożegnać Nico, bo w końcu zaraz spada do siebie, a dwa… dziękujemy Katty za prezent - wskazała ruchem oczu w stronę drugiej wanny skąd zaczynały dochodzić jednoznaczne odgłosy.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 17-12-2021, 19:02   #38
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację

Poniedziałek; ranek; Black Knight

- No to teraz Nico, jak zostaliśmy sami swoi to mów jak na spowiedzi. Katty podziękowała ci na kolankach tam w wannie? Bo wiesz jak nie to się z nią policzymy następnym razem. Niech nie myśli, że jak pozwalamy jej na nas lecieć to może olewać naszych kolegów. Skończą się jej zaraz spacery na smyczy i chodzenie w knebelku. - sądząc po tonie kierowcy to Lucy rozpoznawała, że kumpela musi wracać z tej nocnej wycieczki w świetnym humorze. I tak jak opornie wstawała dziś rano to teraz dla odmiany tryskała pozytywną energią. Chociaż jak na standardy Żałobników to dalej było wczesne rano. O tej porze to normalnie jeszcze spali snem sprawiedliwego gangera. No ale trzeba było odwieźć ich sekretarkę do jej sekretariatu. No a potem już nie było sensu wracać do “Grzesznika” więc wracali do siebie. Nawet poranna mżawka nie psuła Loli humoru. Bo jak wyszli z czeluści grzesznego kościoła okazało się, że siąpi kapuśniaczek.

- Zapraszamy ponownie, zawsze będziecie mile widziani. No a nawet jakby służbowo coś nie dało rady to ja zapraszam prywatnie. - Nora pełniła obowiązki gospodyni do końca i odprowadziła swoich grzesznych gości aż do głównych drzwi kościoła. Gdzie pożegnała się z całą czwórką całkiem serdecznie i sympatycznie. Jakby byli jej ulubionymi klientami. Potem trzeba było jeszcze wsiąść w czarną furę Loli i przejechać z Downtown do dzielnicy Ligi aby tam Katty mogła wysiąść i zacząć nowy dzień i tydzień w pracy. A i ona wydawała się bardzo miło wspominać ostatnią niedzielę.

- Świetnie się bawiłam! Dziękuję wam serdecznie za taki wspaniały weekend! Koniecznie musimy się zgadać jeszcze raz! - uściskała i ucałowała każdą z blondynek i jeszcze Latynosowi też się dostało. Żegnała się jak z dobrymi kumpelami. I zabrała smartfona do wydruku tych zdjęć. Była zdania, że raczej powinno udać się zrobić jej odbitki przynajmniej na zwykłym papierze. Nie do końca była pewna czy mają na stanie taki typowy do zdjęć. I jeszcze chciała wiedzieć które z tych fotek miała odbić. A jak już wysiadła i pomachała im ostatni raz na pożegnanie to Lola dała po garach aby nie wyjść na jakiegoś lamusa co nie umie jeździć. I właśnie zostali we trójkę wracając w domowe pielesze Żałobników.

- Tak. Podziękowała. I Nora też jej trochę pomogła. - kurier starał się chyba zachować oszczędność w słowach ale widać było, że promieniuje z dumy i satysfakcji z tego powodu.

Obie blond harpie popatrzyły na siebie i pokiwały głowami, a potem synchronicznie popatrzyły na Meksa przez widok wstecznego lusterka.
- Dlatego mieliście takie dobre humory jak wpadłyśmy do waszej wanny na inspekcje… taaak. Cóż Nico możemy powiedzieć - westchnęła i nagle zaśmiała się, wyjmując wymiętą paczkę fajek. Odpaliła trzy i rozdała towarzystwu.
- Zajebiście, nie? W ogóle dałeś sobie ślicznie radę, jesteśmy dumne - puściła mu buziaka przez powietrze i szkło - Jak się czujesz? Będziesz chciał jeszcze zmrużyć powiekę przed wylotem do Ligii? My cię spakujemy… wiela tego nie ma, ale przynajmniej ci zimno nie będzie. Pomyśl że już dziś będziesz się bujał po swoim rewirze i opowiadał jak to podczas wycieczki na obcy teren wyrywałeś laski całymi pęczkami i to jakie laski! Wszystkie białe!

- Wszystkie białe no i jedna najbielsza. - zaśmiała się Mila wskazując kciukiem na siedzącą obok pasażerkę. Nico też się zaśmiał i pokiwał zgodnie głową.

- No. Też mi się podobało. A jak wrócimy to się zobaczy. Kiedy jedziemy do Ligi? - odparł z tylnego siedzenia jakby nie miał złych skojarzeń z owym wyrywaniem białych i bielszych lasek na cudzym rewirze.

- W Południe. Za jakieś trzy, cztery godziny. - odparła Lola dalej prując czarną furą przez ulice skąpane w jesiennej mżawce.

- Właśnie! Dogadałeś się z chłopakami co z częściami które jeszcze się do czegoś nadają? - albinoska obróciła głowę do tyłu - Te z wraku. Resztę gdzieś wyjebiemy jak nikt nie będzie widział, choćby z powrotem do jeziora. Jeśli chcesz walniesz się jeszcze w kimę, niczym nie masz się co martwić. Obudzimy cię na czas, no a by się przydał ci odpoczynek po takiej nocy… nooo, może tylko szybka bajka na dobranoc.

- Nie to już z tej fury to chyba nic nie będzie. Szkoda zachodu. Gero mi pokazał co z niej zostało. Szkoda zachodu. Szkoda. Całkiem niezłe pierdolnięcie miała. No nic. Nie ta to inna. Jakoś się skołuje następną i też będzie dobra. - kurier nie miał widocznie złudzeń co do losu i stanu swojej fury. Pogodził się już z jej stratą. Fartem w niefarcie było to, że byli chyba w najlepszym miejscu ZSA do kupowania nowych fur.

- No to już niedługo będziemy. Ciekawe co tam chłopaki wymodzili bez nas. Nie zdziwię się jak jeszcze śpią. Też bym spała pewnie. No ale Katty się uwidziało, że pracować musi no i sami widzicie. - blondyna za kierownicą skierowała swoją maszynę objeżdżając od północy dzielnice Camino i Runnerów. Od tej strony bliżej było do okolic Walled Lake.

- Aj niech już coś ma za to że tak uroczo na nas leci - Lucy machnęła ręką, paląc spokojnie papierosa. Miała minę wiecznego zdobywcy, drugą rękę trzymała na kolanie Loli.
- Trzeba dbać o kociaka, nie? Poza wyprowadzaniem na smyczy i kajdankami czasem nakarmić trzeba, albo do roboty odwieźć. Ktoś podobno musi regularnie, legalnie pracować… szkoda że na nią padło. Z drugiej strony chyba się dobrze w weekend wybawiła, a jak jej zlecimy w tygodniu na nocowanie z pewnością się ucieszy. - pyknęła dym przez okno.
- Nooo, prułeś że cię pół naszego rewiru słyszało albo widziało - powiedziała Meksowi jego też klepiąc po kolanku.
- I dlatego tak cię wywaliło z papci przy kraksie. Słuchaj jakbyś potrzebował się poszurać po Novi na legalu wiesz gdzie nas szukać. Zawsze z Lolą chętnie zadbamy o twoją dupeczkę, ale celuj jakoś w dnie nie noce, żebyśmy były w domu… zresztą, kurwa no. Chłopaki też bez słowa skargi ci pomogą jak będzie trzeba. Lubią cię, inaczej byście nie mieli wspólnych browarków i maratonów filmowych… właśnie! Różowe filmy też oglądaliście? - spytała z chytrym uśmiechem.

- Różowe? - Nico zmrużył oczy nie bardzo chyba wiedząc o co pyta pasażerka.

- No różowe. Z niegrzecznymi dziewczynkami co robią różne niegrzeczne rzeczy z różnymi kolegami i koleżankami. - kierowca żartobliwie przewróciła oczami i sugestywnie zrobiła gest wsadzania sobie czegoś długiego do buzi.

- A! No! To… No tak, no oglądaliśmy… Gero coś włączył to oglądaliśmy. - kurier załapał o co chodzi i trochę skrępowany ale jednak potwierdził, że mogli mieć z irokezem jakiś wspólny temat do oglądania jak zostawali sami w domu.

- No. To tak jak Lucy mówi. Wpadnij czasem w odwiedziny. Na jakiś browar. Albo robienie laski. Wiesz, tak dla zdrowotności. Aha, powiedz jeszcze bo zawsze się zastanawiałam. Tam u was to jak któryś już by miał jakąś białą laskę tak na numerek czy na stałe to co? Szacun rośnie? Czy na odwrót? - zapytała zerkając w tylne lusterko aby zobaczyć reakcję siedzącego z tyłu mężczyzny. A z tego co widziała Śnieżka to już byli niedaleko jeziora. Objeżdżali je od północy chociaż samej tafli nie było jeszcze widać.

- No to zależy jakie. U nas nie ma za dużo białych. Ani lasek ani facetów. - odparł pasażer po chwili zastanowienia.

- Przez tego waszego zjebanego Malcolma. I resztę zjebów. No ale co? Jak powiesz, że prułeś białe laski to co? Skują ci za to ryja? - zapytała Runnerka dalej drążąc temat. W odpowiedzi Latynos roześmiał się wesoło.

- Nie, raczej nie. Nie sądzę. - odpowiedział z zadowoleniem w głosie.

- Aha! Wiedziałam! Czyli szacun rośnie! Wiedziałam! - prychnęła z satysfakcją Lola jakby sprawdziło się jakieś założenie co sobie po cichu postanowiła.

- Ej dziewczyny ale powiedzcie… Wy z tą Katty… Z tymi kneblami, kajdankami i tak dalej… To taka bajera co? - oparł się dłońmi o oba przednie siedzenia i nachylił się do przodu jakby korciło go mimo wszystko jakie są prawdziwe relacje obu Runnerek z brunetką jaką właśnie odstawili do biurowca Ligi.

- No Nico noo weeźź… Jak możesz o to pytać? - Lola przewróciła oczami ponownie i przekazała pałeczkę rozmowy kumpeli. W tej porannej mżawce zbliżali się już do domowego rewiru i niedługo powinien być zjazd w ich ulicę.

- Co poradzić że dziewczynę to kręci i nas też? Powiedz kochanie, mamy jej żałować radości czy tam przyjemności, skoro tak nóżkami przebiera na sam pomysł? - Lucy odbiła piłeczkę - Widziałeś na własne oczy jaki z niej uroczy stworek, odmówiłbyś jej gdyby chciała abyś ją skuł albo założył obrożę i wyprowadził na krótki spacer z łóżka do salonu na kanapę? Albo pod prysznic? Zresztą pokazywałyśmy ci zdjęcia - wzruszyła ramionami i pocałowała go krótko.
- Też lubimy kajdanki i kneble, czy to zakładać czy mieć zakładane. Byłeś za bardzo dętka abyśmy się tak bawili teraz, ale potem? Co nam szkodzi? - odsunęła rękaw kurtki pokazując mu czerwoną obręcz spuchniętej skóry wokół nadgarstka. Pamiątkę po wypadzie z Leonem.
- No a skoro szacun rośnie u was od prucia białych lasek i wchodzenia z nimi w głębsze interakcje, to cię bardzo ładnie pożegnamy - zaśmiała się krótko - Żeby nie było wątpliwości.

- Brzmi nieźle. - odparł Latynos kiwając głową i uśmiechając się lekko. Rozmowa urwała się bo Lola wjechała już w północny kraniec ulicy, przejechali obok domu Manfreda i Johnson po czym zatrzymali się przed frontem domu pogrzebowego. Wyglądało na to, że nic się nie zmieniło. A to, że nikt nie wyjrzał przez okna mogło oznaczać, że chłopaki jeszcze śpią w ten poniedziałkowy poranek.

- Dobra to chyba nie ma co ich budzić. - powiedziała Lola gasząc silnik. Wyszli we trójkę na tą padającą mżawkę i potruchtali po schodach do wejścia. Po chwili znaleźli się w suchym chociaż chłodnym wnętrzu. Widocznie jeszcze nikt nie włączył ogrzewania więc znów oznaczyło to, że chłopaki pewnie nadal spali.
O tak nieludzkiej godzinie porządny ganger nie podnosił się z łóżka… dobra, mógł to zrobić w jednym przypadku, mianowicie jeśli cisnął go pęcherz. Inaczej odpoczywał póki godzina nie robiła się co najmniej dwucyfrowa.
- Ogarnę piec - Phere popatrzyła na pozostałą dwójkę - Wy idźcie do Loli, objedzie się bez skrzypienia schodami. Włączę grzanie, zgarnę z kuchni coś do picia i przyjdę do was. Chcecie żarcie to też je zgarnę, ale wy się nie kręćcie.

- Dobra, chodź. Ona dobrze mówi. - Lola poparła słowa kumpeli, machnęła na kolegę i dała znać aby poszedł za nią. Zaś Lucy mogła zrobić to co mówiła. Na dole panowała cisza i mrok jaki tak lubił Ash. Musiała tam chwilę się pokręcić zanim udało jej się odpalić co trzeba. A zanim ciepło się skumuluje i rozprowadzi po całym domu też jeszcze musiało minąć trochę czasu. Potem była wizyta w kuchni. Od razu poznała, że chłopaki tu urzędowali samopas wczoraj wieczorem. Ale znalazła jeszcze coś czego potrzebowała na śniadanie dla całej trójki. Koniec końców musiała zastukać butem w drzwi Loli aby ta jej otworzyła bo jak zeszła to ręce miała zajęte.

- Właź. - powitała ją kumpela wpuszczając do siebie i zamykając za sobą drzwi. Pomogła jej też rozładować się do tego śniadania. - I co? Chłopaki to śpią jeszcze co? - zapytała gdy jeszcze rozkładały to co przyniosła Lucy.

- Gero na pewno, słychać go na całym piętrze - parskając złodziejka pokręciła głową. Chłopaki musieli coś dziabnąć zeszłej nocy, bo ich irokez chrapał zwykle gdy się nawalił. Stan pozostałej dwójki pozostawał na razie nieznany, ale dom był jak na ich standardy czysty, nic nie zginęło, choćby ligowy plakat z salonu. Albo torba leków Asha z kostnicy.
- Zostawiłam im dzbanek z kompotem na stole, ten największy - dodała, rozdając szklanki z podobnym napojem reszcie. Z talerza patrzyła na nią zapiekanka ziemniaczana pokrojona na trzy spore kawałki.
- Zjemy i pomyślimy co dalej. Po koksie raczej nie zaśniemy, od biedy znajdziemy sobie inne zajęcie - zadecydowała i od razu poczuła się lepiej. Zanim jednak zaczęła jeść ściągnęła kieckę i w samych majtkach usiadła na materacu.
Poniedziałek; południe; biurowiec Ligi


Z ranka zrobiło się południe nie wiadomo kiedy. W międzyczasie mżawka się skończyła, wyszło ładne Słońce a potem zaszło i znów się zachmurzyło. Chociaż tym razem nie padało. Przynajmniej na razie. Wówczas Skaza zarządził wyjazd i znów pojechali, tym razem jedną furą. Black Knight w zupełności wystarczał aby przewieźć czwórkę osób. Zajechali jakoś w południe pod adres pod jaki ostatnio czarna fura parkowała jakby coraz częściej. Wydawało się, że ledwo przed chwilą szatynka w ładnej garsonce wysiadała z tej fury a już robiła to samo pstrokata czwórka. Potem te już dość znajome frontowe drzwi, hal z pamiątkami, Sugar broniący dostępu do ligowych spraw służbowych no i sekretariat. Tym razem jak weszli okazało się, że Katty jest ale nie jest sama. Jakiś dwóch typków zasłaniało widok na nią. Wychyliła tylko głowę aby sprawdzić kto przyszedł i okrasiła ich wejście ciepłym uśmiechem i życzliwym pomachaniem dłonią. Skaza zatrzymał się rozglądając się po pomieszczeniu a wraz z nim zatrzymała się pozostała trójka.

- Ale mówiłaś, że to tu się wpisuje. - powiedział ten co stał naprzeciwko biurka sekretarki. Pochylał się nad nim stukając w jakąś kartkę. Ten drugi odwrócił się do Żałobników obdarzając ich beznamiętnym spojrzeniem.

- Kolejka jest. - rzucił do nich dając znać, że nie zamierza ich puścić pierwszych do biurka.

- Wiesz co? Daj mi to. Może ja ci to wypełnię dobrze? - zaproponowała Katty biorąc kartkę jaka przed nią leżała. Zaproponowała grzecznie i uprzejmie ale na ucho Śnieżki to wydało jej się, że wyczuwa przez skórę jej irytację albo zniecierpliwienie.

Jak gdyby nigdy nic Phere wyminęła dwójkę petentów biorąc biurko z lewej strony. Z prawej to samo robiła Mila. Obie uśmiechały się szeroko do sekretarki olewając obcych.
- No hej kochana, widzimy że już od rana ci dupeczkę zawracają - powiedziała albinoska i obie blondynki pocałowały grzecznie policzki brunetki, stawiając jej na biurku niewielki pakunek owinięty szarym papierem.
- Masz coś na lunch, my lecimy na spotkanie. Niestety nie mieliśmy więcej kawy sypanej - puściła jej oczko i dodała - Ackroyd i reszta ważniaków nas puszczą to jeszcze wpadniemy.

- Witajcie moje skarby. No strasznie by mi się taka kawa sypana jak rano przydała. No i wam też bym chętnie taką zaproponowała. No ale na razie to musimy obejść się smakiem. - Katty dała się cmoknąć w policzki i jakoś nie miała nic przeciwko temu, że dwie petentki tak bez ceregieli wlazły na jej stronę biurka. Co wyraźnie zaskoczyło tych dwóch co tu stali bo patrzyli na to wszystko jakby nie bardzo rozumieli co tu się wyrabia. I nazwisko Ackroyda też pewnie mogło mieć z tym coś wspólnego.

- I strasznie wam dziękuję za pamięć. Wpadnijcie koniecznie jak będziecie wracać z zebrania. Aha, rano była tu Patti. Prosiła aby przekazać, że bardzo wam kibicuje i trzyma za was kciuki aby wam się udało to wszystko. No Dzikiego jeszcze nie spotkałam bo się nie pokazał ale pamiętam o tym i postaram się nie zawieść waszego zaufania. Przekażę mu to wszystko co mówiłyśmy jak tylko tutaj wpadnie. - obiecała solennie jakby była jakąś ligową sekretarką co zawodowo umawia różne ligowe sprawy i osobistości. Z taką lekkością rzucając sławnymi nazwiskami rozpoznawalnymi w całym mieście jakie mógł sobie pozwolić tylko ktoś z wewnętrznego kręgu Ligii. To traktowanie dwóch blondynek jakby były jakimiś gwiazdami musiało całkiem zbić z tropu tych dwóch bo mieli miny jakby zobaczyli żywych reptilian w ludzkiej skórze. Patrzył jeden na drugiego jakby sprawdzał czy ten drugi też to samo słyszy co ten pierwszy. Nawet gdzieś tam stojący za nimi Nico miał mocno niewyraźną minę. I chyba tylko Roger łapał co tu jest grane bo na twarzy błąkał mu się ironiczny uśmieszek.

W miarę jak brunetka mówiła obie blondyny kiwały głowami a ich twarze ozdobiły bezczelnie radosne uśmiechy. Objęły ją po kolei, Lola poprawiła jej włosy, a Lucy wygładziła klapę marynarki.
- Co my byśmy bez ciebie zrobiły - ta druga zrobiła wdzięczną minę, łopocząc rzęsami - Podziękuj Patti i jeśli ją spotkasz powiedz że zrobimy wszystko co się da i sprawę można w gruncie rzeczy uznać za załatwioną… a jakby chciała jakieś majtki to chyba da radę załatwić. - zaśmiała się.
- I jeszcze Dziki się nie objawił? Szkoda, trochę liczyłyśmy że znowu będzie miał całuśny nastrój. Dzięki że pamiętasz o naszej małej sprawie. Duchy go w końcu tu przygnają, nie? Jak zawsze… dobrze kochanie, musimy spierdalać powoli. Powiedz, Bricks już jest czy jeszcze nie dotrzeźwiał po weekendzie albo z Dymkiem znowu gdzieś zabalowali? Trochę bym się nie dziwiła, ta niebieskooka gadzina potrafi zajmować czas - pokiwały zgodnie z Lolą blond głowami, robiąc za dwa obrazy czystej niewinności.

- Tak, Brick już tam szedł, widziałam go. To pewnie już tam na was czeka. Leona chyba jeszcze nie ma. Ale to pójdziecie same to zobaczycie, najwyżej poczekacie. I dzisiaj pewnie będzie krócej bo Ortega już podstawiła wóz od zaplecza, taka granatowa furgonetka to nią będziecie potem jechać. Tylko właśnie czekają aż się zbierze komplet. - sekretarka od serca informowała swoje dwie ulubione petentki jaka jest bieżąca sytuacja w biurze. I ta serdeczność i poufałość na jaką im pozwalała musiała robić na obserwatorach niesamowite wrażenie.

- Aha a z tymi majtkami Patti. Mogłabyś nam jakieś załatwić? Albo od razu dwie bo nas jest dwie. Zawsze chciałam mieć bo któż by nie chciał nie? Raz nawet dorwałam po wyścigu ale mi wyrwali jacyś kutasiarze. - Mila usiadła na poręczy krzesła obrotowego używanego przez sekretarkę i jakby słowa kumpeli natchnęły ją do pewnej prośby.

- Majtki Patti? No wiesz Lola, nie mogę ci tego obiecać. Ale jak tylko będzie okazja to z nią o tym porozmawiam. - Katty też chyba w pierwszej chwili była zaskoczona taką prośbą ale szybko dostosowała się do sytuacji i odpowiedziała gładko i ciepło jak na profesjonalistkę przystało.

- Zaraz a są jakieś majtki Patti?! To ja też chcę! - wyrwał się ten co miał jakiś druczek do wypełnienia jak Żałobnicy tu przyszli.

- Rozumiem, ja też bym chciała je mieć. Ale tutaj dziewczyny wypełniają sprawę o najwyższym priorytecie no aż Patti im kibicuje i reszta zarządu też. A bielizna Patti to jej prywatna sprawa. Ale mogę zapytać i zobaczymy co powie. - Katty zwróciła się do czekającego mężczyzny tak uprzejmie jak tylko mogła. Jednak zabrzmiało to tak jakby dziewczyny działające na specjalnej misji zarządu może i mogły liczyć na taki podarunek od gwiazdy Ligi ale jakiś zwykły fan to miał na to o wiele niższe szanse.

Robiła dwóm Żałobnicom fejm aż echo szło, a one próbowały wyglądać jakby nie działo się nic niezwykłego, a wręcz nudna, sztampowa rutyna. Obie zerknęły na obcych, obcinając ich wymownie od dołu do góry i wróciły zainteresowaniem do brunetki.
- Dzięki słodziaku, jesteś naszym aniołem - znów pochyliły się całując dziewczynę w policzki.
- Spadamy, bo im szybciej ogarniemy robotę, tym szybciej będzie można iść do “Grzesznika” albo “Cylindra” się zabawić… postaraj się zjeść póki ciepłe. Nie trzeba nas odprowadzać, znamy drogę. Miłego dnia i do zobaczenia! - Phere mrugnęła do niej, biorąc Lolę pod ramię i wyszły zza biurka, pod drugie ramię biorąc Skazę.

- Oj tak, koniecznie musimy się umówić jeszcze raz. I nie zapomnijcie wpaść po spotkaniu. - Katty pożegnała się wesołym machaniem rączką i słodkim uśmiechem. Dwaj jej petenci za to stali i odprowadzali odchodzącą czwórkę z osłupiałymi spojrzeniami. Doszli tak do zakrętu jaki prowadził do sali spotkań i tam Skaza poczuł się chyba swobodniej gdy zniknęli z oczu tym z sekretariatu.

- Ale z tymi majtkami Patti Lola to już była przesada. - mruknął cicho lider Żałobników chociaż wydawał się być rozbawiony całą sytuacją.

- No co… Coś mnie podkusiło jak tak Śnieżka wywaliła o tych jej majtkach. A focza na nas leci to niech kombinuje. - po Mili spłynęła ta uwaga i wzruszyła ramionami. Po czym roześmiała się serdecznie. - A widzieliście jakie mieli miny?! - tym razem nie tylko ona się pozwoliła sobie na nieskrępowany śmiech.

- Też bym miała podobną minę jakbym takie szmule zobaczyła z samego rana - Lucy zrobiła mądrą minę i też się zaśmiała. Cyrk był przedni, a im ego poszybowało hen hen wysoko.

Wkrótce otworzyli znajome drzwi i za nimi był znajomy pokój zebrań. Ten z żółtym bolidem przyczepionym do ściany. I pstrokatą grupką ludzi za długim stołem. Był Ackroyd, Ortega i Joey z Huronów. Ale i tak liczebnie to była może z połowa składu jaki do tej pory bywał na tych zebraniach. Albo byli za wcześnie albo tamci nie mieli zamiaru przyjechać.

- O. Są moi ludzie! - zawołał Jayson widząc czwórkę w skórzanych kurtkach. I trochę się skrzywił ze zdziwienia jak zobaczył tego jednego bez kurtki. Ale już tego nie komentował.

Jednego przybrudzonego dodatku do Runnerów pewnie porucznik się nie spodziewał, w końcu CR i SR nie przepadali za sobą, a tu mu się władowała mieszana grupa i nikt nie krwawił.
- Czeeeść Jaaaasooon! - dwie blondynki uśmiechnęły się uroczo i wyciągając do niego ramiona potruchtały prosto pod jego boki, obejmując jakby był kolejną ligową gwiazdą, a one jego wiernymi fankami.
- Dziś nie trzeba na nas czekać, widzisz? - Phere zaszczebiotała wesoło, Mila kiwała głową na zgodę.

- No tak, tak, widzę. - zaśmiał się Bricks zgrabnie obejmując dwie Runnerki jakby miał w tym niezłą wprawę. W tym czasie Skaza machnął na Nico aby siadł obok niego tam gdzie ostatnio siedział Ash. Dzięki czemu chociaż tak prowizorycznie mógł go zasłonić przed wzrokiem Bricksa.

- A to ten wasz kolega… - Jason zmarszczył brwi jakby coś mu nadal nie pasowało z tym Latynosem wśród Runnerów.

- No to właśnie nasz kolega. - odparł krótko Skaza próbując zawczasu przerwać rozmowę na ten temat. A ryzykował całkiem sporo bo w końcu Bricks należał do przybocznych Dymka a taki szef małej bandy znaczył przy nim niewiele.

- Nie jesteśmy tu chyba aby rozmawiać o nim. Tylko mamy sprawę do załatwienia. - odezwała się główna przedstawicielka Camino patrząc wprost na Jasona. Co dość mocno przykuło jego uwagę.

- Dobra, dobra, chrzanić to. Czekamy jeszcze na kogoś czy zaczynamy? - Bricks machnął na to ręką i usiadł na swoim standardowym miejscu. Przy nim siedziała ta jego asystentka co robiła wszelkie notatki z różnych jego spotkań.

- Parkerów nie będzie to nie mamy co na nich czekać. Twój kolega będzie? - Peter znów był głównym organizatorem tego spotkania. Na koniec spojrzał na tego drugiego Schultza.

- Może dojedzie. Jak nie to ja pojadę. - odparł krótko wzruszając ramionami. Zgasił papierosa ale patrzył na dwie blond Runnerki.

- Moi ludzie są przy samochodzie. Są poinformowani o wszystkim więc jak skończymy tutaj to możemy do nich iść. - Maria zdała relację za swoją frakcję co niejako tłumaczyło czemu jest sama a i wcześniej Katty mówiła coś podobnego.

- A od was kto jedzie? - Ackroyd zapytał siedzących Runnerów. Jason też chyba chciał wiedzieć bo posłał im podobnie pytające spojrzenie.

- A my! - Phere uśmiechnęła się wpierw do emerytowanego wodzireja, a potem do Bricksa. Podniosły trochę z Lolą złączone dłonie.
- Chyba że coś porypałam - odwróciła się do Skazy niby upewniając się czy dobrze gada, ale pytające spojrzenie dla niego zarezerwowane było mniej pewne. Chciał jechać, coś załatwić z Bricksem czy… cholera wiedziała. Popławić w blasku Ligi i spić kawkę z Katty?

- A zmieścimy się jak pojedziemy we trójkę? - zamiast odpowiedzieć Roger zadał pomocnicze pytanie. Widząc, że Ortega obróciła wzrokiem może licząc kto stąd miałby się zabrać skinęła twierdząco głową to i on pokiwał swoją. - No to pojedziemy we trójkę. - wzruszył ramionami.

- No to ustalone. Ty, ty i wy. Dobrze. To pojedźcie tam i zobaczcie jak to wygląda z tym miejscem na ten maszt czy co to ma być. Czy da się to zorganizować, co trzeba i tak dalej. Detale już zostawiam wam. Mamy coś jeszcze do załatwienia przed rozjazdem? - Peter wyglądał na zadowolonego, że tak gładko poszedł główny cel tego spotkania i rozejrzał się ponownie po pozostałych. Wyglądało, że będą jechać w szóstkę. Trójka Runnerów, jeden Schultz no i Joey. I Nico.

- Spytaj Jasona czy nie chce taco z brudasowa, albo czy nie ma jakiś swoich jasonowych pomysłów skoro tam jedziemy - wyszeptała Rogerowi do ucha, patrząc po pozostałych ciekawie. Mieli dresa inteligenta i drugiego garniaka.
- Jak Skaza zajmie Bricksa weź zgarnij Nico do recepcji - doszeptała Loli, poprawiając jej włosy. Sama wstała powoli, niby przypadkiem, niby z premedytacją zmierzając w stronę sztywniaka z Downtown. Próbowała jednak obserwować kątem oka Ortegę póki była okazja.

Właśnie Maria wtrąciła się w plany Lucy na nadchodzący kwadrans. Gdy już wszyscy wstali, Roger podszedł do Jasona aby coś z nim zagadać i tak we dwóch wyszli. I ta długowłosa sekretarka Bricksa za nimi jak cień. Lola pokiwała głową i trzepnęła w ramię Latynosa aby ten poszedł za nią. Zaś Lucy zmierzała ku drugiemu z Schultzów gdy przejęła ją Ortega. Właściwie całą trójkę.

- Ty pewnie jesteś ten Nico tak? - zagaiła zwracając się do pobratymca. Ten skinął głową z cichym “si” jakby odruchowo przeszedł na rodzimy język. - Dobrze, nic się nie bój. Wystarczy, że wsiądziesz do vana. Pojedzie do nas. Ich wysadzi a ciebie odstawi gdzie zechcesz. - powiedziała mu jakie ma plany na powrót w ich rodzinne strony. Po czym zwróciła się do obu blondynek.

- A tu proszę. Drobny upominek za wasz dobry uczynek. - powiedziała wręczając każdej z nich mały woreczek. Był lekki więc w środku musiało być coś lekkiego i drobnego. Ortega uśmiechnęła się do nich życzliwie wręczając im ten prezent.

- Przyznam, że nie spodziewałam się. Zwłaszcza, że ktoś od was pomoże komuś od nas. A jednak. - dodała z uznaniem i jakby sama była zaskoczona taką postawą obu blondynek.

Runnerki popatrzyły na siebie, potem na woreczki i synchronicznie na Latynosa oraz Latynoskę.
- Nie trzeba… - albinoska zaczęła, zaglądając do środka i uśmiechnęła się widząc odwzajemniające uśmiech tabletki.
- Dzięki Maria, będzie jakby taki jeden od was wpadł z wizytą - zaśmiała się cicho. W przypływie głupiego impulsu objęła starszą kobietę, to samo zaraz zrobiła Mila.
- Dzięki za pomoc z transportem i odwrócenie uwagi Bricksa. Naszą brykę byście pognali maczetami gdybyśmy chciały odstawić słodziaka do was - dodała szeptem, gdy brały między siebie Nico. Pewnie ostatni raz na długi, długi czas.
- Widzisz? Jeszcze godzina i wrócisz na swój rewir po ten okrutnej, katordze. Już bliżej niż dalej, słyszałeś Marię, wszystko dograne i dokręcone. Jeszcze na wyjściu zahaczymy Katty po zdjęcia i chyba - uśmiech jej trochę pobladł. Rzeczywiście to już zaraz skończy się etap domowego brudasa.
- Słuchaj - odchrząknęła, zwracając się do Latynoski - Jesteś Maria Ortega, dużo znaczysz u was. Byłaby szansa wygadać jakieś… nie wiem, przepustki? Jakbyśmy - łypnęła na Lolę szybko - Chciały… powiedzmy… uhm. Zobaczyć czy z Nico wszystko gra, albo mu powiedzieć że zostawił na naszym rewirze jakiegoś podejrzanie ciemnego kaszojada czy co…

- Och, to aż tak? - Maria mimo wszystko wyglądała na zaskoczoną gdy zorientowała się w stopniu zażyłości między tą mieszaną trójką. Tego się chyba nie spodziewała. Popatrzyła jeszcze na drugą z blondynek, ta niemo rozłożyła ramiona, przeniosła więc spojrzenie na Latynosa a ten po chwili namysłu też rozłożył ramiona nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Wszyscy inni już wyszli z sali więc zostali we czwórkę.

- No cóż. Postaram się zrobić co się da. Ale chyba zdajecie sobie sprawę jak zwykle wyglądają relacje między naszymi gangami. - zaczęła z rezerwą bo chyba trudno było w tym mieście o dwa bardziej zwalczające się gangi niż Camino i Runnersi. Wszystkie inne kombinacje byłyby chyba bardziej strawne. Może już tylko mutki Hegemona były solidarnie bardziej znienawidzone przez wszystkich.

- Gdyby zaszła potrzeba takiej wizyty do zgłoście się do mnie. Macie chyba jakieś dojścia? - zapytała Latynoska patrząc na obie blondynki.

- Mam dojścia w sekretariacie. U Katty. Możemy się kontaktować przez nią. - wystrzeliła Lola i Maria pokiwała głową.

- W sekretariacie. U Katty, dobrze, bardzo dobrze. Ja tu często jestem to gdyby coś było potrzeba to ona mi przekaże. - powiedziała podbudowana takiej jakości pośrednikiem.

Złodziejka też odetchnęła, układało się całkiem dobrze. Istniała szansa, że jeszcze się z meksem zobaczą, nawet w tej jego zapyziałej dzielnicy.
- Super, świetna z ciebie babka. Z naszej strony dajemy słowo że nic nie odpierdolimy krzywego i… chyba w takim razie zbieramy się. Mamy jakąś robotę, a wystarczy już robienia Nico siary bo zaraz weźmie zawinie felgi i wytnie do was z buta - skończyła z ironicznym rozbawieniem zerkając na jedynego faceta w tym gronie.

- No dobrze, to was nie będę zatrzymywać. - Maria uśmiechnęła się, zabrała swoją aktówkę i ruszyła do wyjścia na korytarz. Zostali we trójkę w pustej już sali konferencyjnej.

- Dobra to chodźmy do Katty po te fotki a poza tym jej obiecaliśmy. - Lola wzruszyła ramionami i też skinęła głową w stronę korytarza.

- Ciekawe czy tamta para pajaców już wypełniła swój druczek czy ciągle bidulce biurko zawalają… i ciekawe gdzie Leo - albinoska pociągnęła ich oboje do wyjścia, prychając pod nosem - Może zaspał, albo Blue go zajeździła. Albo przykuła do łóżka bo jej się spodobał jako integralna część lochów i… wszystko w porządku? - spytała Nico.

- Tak. W porządku. Chodźmy do Katty. - Nico skinął głową i ruszyli śladem Ortegi. Wyszli na korytarz zostawiając za sobą pustą salę zebrań.

- Jakby do tej pory Blue po nim jeździła i jeszcze przykuwała do łóżka to powiem, że byłabym zazdrosna. Chętnie mogłabym się z nim zamienić. Ta Blue mi się podoba. Wygląda na konkretną babkę. Ma klasę i styl. No i “Grzesznika”. - Lola paplała wesoło gdy wracali korytarzem w stronę sekretariatu. Co nieco zdziwiło Latynosa.

- Dałabyś się jej przykuć do łóżka? Myślałem, że to ty lubisz kogoś na te obroże i kajdanki. Jak z Katty. - przypomniał jej o czym wcześniej rozmawiali rano w samochodzie jak wracali z “Grzesznika”.

- Oj to zależy z kim. Różnie z tym mam. O. Chyba jest sama. - blondynka machnęła ręką mocno skracając temat swoich preferencji i skinęła na już widoczne biurko za jakim siedziała znajoma brunetka. Ta podniosła głowę i obdarzyła ich promiennym uśmiechem.

Migiem pokonali trasę dzielącą ich od mebla i obsiedli blat cała trójką patrząc na sekretarkę przyjaźnie i ciepło.
- Jak tam kiciu, tamta dwójka oszołomów w końcu ci dała spokój? - Lucy zaczęła lekkim głosem - Dzięki za tamtą bajerę, poczułyśmy się jakbyśmy jeździły dla Ligi i to w samych Wyścigach. Miłe w opór. A w ogóle to mamy jeszcze dziesięć minut więc pomyśleliśmy że wpadniemy ci pozawracać tą śliczną główkę i od roboty odrywać. Jeszcze masa czasu do końca zmiany, a robota nie kutas. Postoi z godzinę, nie?

- Oj tak. Dłuży mi się dzisiaj strasznie. Trochę spać mi się chce. Ale co tam! Za taką noc to było warto! - roześmiała się brunetka siedząca na obrotowym krześle. Patrzyła z dołu na siedzące na jej biurku postacie i było to całkiem ciepłe i sympatyczne spojrzenie z podobnym uśmiechem w zestawie.

- A ten co go widzieliście no dajcie spokój. Co za namolny typ. Trzy razy był w zeszłym tygodniu i za każdym razie wymyśla jakąś głupotę aby tutaj przyjść. Widzieliście jak stał nade mną? Zawsze chce mi zajrzeć w dekolt. Jakbym wiedziała, że przyjdzie jeszcze dzisiaj to bym się bardziej zapięła. - wyrzuciła z siebie rozżalonym tonem wskazując na drzwi prowadzące na schody i na dół którymi pewnie wyszedł w końcu ów namolny petent. Po czym machnęła na górę swojej koszuli gdzie górne guziki miała rozpięte co tworzyło frywolną przestrzeń. Gdyby była pochylona nad biurkiem może i dałoby się zajrzeć w jej dekolt. Na razie jednak siedziała prosto oparta o swoje krzesło.

- A z tą bajerą nie ma za co. Należało się draniowi. No a poza tym czego się nie robi dla swoich kumpel nie? Zwłaszcza jak się umawiają potem na jakieś jogi czy inne takie. A w ogóle to w końcu umówiłyśmy się na jakiś dzień? Bo już trochę nie pamiętam. - znów zaczęła się uśmiechać gdy zaczęła mówić o tym co widocznie sprawiało jej przyjemność.

Albinoska zastanowiła się przez parę chwil, drapiąc się po szyi.
- Jutro wieczorem. Wpadniemy po ciebie po robocie, odwieziemy do domu i zjemy coś razem, a potem joga. Pasuje?

- Jutro wieczorem? Dobrze to będę na was czekać. Kończę gdzieś o 15-tej. To do wieczora wszystko przygotuję. Mam więcej dywaników do ćwiczeń i troszkę ciuchów na zmianę. Jakbyście chciały zostać na noc to też zapraszam serdecznie będzie mi bardzo przyjemnie. - sekretarka zgodziła się bez wahania i nawet ucieszyła się, że będą mogły się spotkać ponownie.

- Słyszałeś? - blondyna nachyliła się do Nico jakby chciała sie upewnić, że słyszał co tu właśnie było powiedziane. Ten rozłożył ramiona na boki w geście bezradności, uśmiechnął się i skinął głową, że słyszał. Katty popatrzyła na nich z konsternacją nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.

- Słodziak zaraz pakuje dupkę do vana i jedzie z powrotem do siebie, to wiesz. Teraz już mu co innego w głowie - albinoska poklepała brunetkę po ramieniu robiąc współczującą minę - Więc niestety, ale tylko my dwie wpadniemy na tę jogę. Ty przygotuj maty, my weźmiemy kajdanki, smycze i knebel. Chyba sobie poradzimy, co nie? I jasne że zostaniemy na noc, trzeba jakoś jesienną chandrę przegnać, a i tobie plecki umyć… a w ogóle udało ci się z tymi fotami i kopertą do zaproszenia? Zjadłaś lunch?

- Och! Prawie zapomniałam! Tak, czekajcie… Hmm… A możesz wziąć na chwilkę swoje śliczne nóżki? - brunetka zgodnie kiwała głową na znak, że zgadza się ze słowami Lucy ale gdy ta wspomniała o zdjęciach to jakby o tym sobie przypomniała. Nachyliła się do szuflad po tej stronie co siedziała Śnieżka i poprosiła ją o udostępnienie.

- A te plecki, smycze, kajdanki i tak dalej, tak, jak najbardziej tak, weźcie koniecznie i zapraszam serdecznie. - powiedziała wesoło. Wyjęła z biurka żółtą kopertę i siadła z powrotem na swoim miejscu.

- To tak, tu chyba powinno wszystko być. - powiedziała oddając blondynkom ich smartfon po czym podała im kopertę. Jak się okazało ze zdjęciami z wczorajszej imprezy w “Grzeszniku” Były ładnie odbite na błyszczącym, gładkim papierze.

- Udało się?! - Lucy zrobiła wielkie oczy i z miną zaaferowanego dzieciaka wyjęła pliczek fotek żeby zacząć je oglądać. Kładła jedna po drugiej na biurko przed Katty, dzięki czemu pozostała trójka też miała w nie wgląd. Kilka razy powtórzyło się wspólne zdjęcie zrobione przez Norę, gdzie dwóch mężczyzn siedzi z długonogą blondyną pośrodku, trzymając inne blondynki w kusych kieckach na kolanach, a ta w środku miała na swoich brunetkę o uśmiechu aniołka. Ręce postaci ze zdjęcia aż nazbyt wyraźnie obłapiały co ciekawsze kształty, wchodząc pod materiał, lub zaciskając na wypukłościach ciał.
- To jedno dla ciebie, jedno dla nas, jedno dla Nico i jedno dla Leo - rozłożyła je na osobne kupki i przeglądała dalej, a tam impreza wchodziła na coraz ciekawsze etapy, różne duety, trójkąty lub kwartety zgrywały się wspólnie ku wspólnej uciesze. Złodziejka rozkladała je na odpowiednie kupki wedle wcześniejszych zamówień, jedno też zostawiając dla Blue. Przy focie gdzie siedzący obok Latynos został uwieczniony pod żywą kołdrą z nagich kobiety zaśmiała się kosmato. Były tam wszystkie, za obiektywem stał Schultz. Wyszło jak najlepsza pamiątka z upojnej nocy w dzielnicy białasów.
- O tak, to była cudowna noc - wymruczała, kładąc kartonik na kupce meksa. Po nim jeszcze jeden, tym razem bardziej stonowany gdzie obie z Lolą po prostu obłapiają kuriera, wdzięcząc się do niego i do aparatu.
- Trzeba zrobić repetę, o ile Leo przeżył, a jak nie przeżył to jego strata - dodała wesoło, kończąc kompletować zestawy.

- To nie wszystkie, tam na smartfonie macie ich więcej. Ale zrobiłam te co mi zaznaczyłaś. Jakbyście kiedyś miały jeszcze jakieś do odbicia to możecie przynieść. Może nie całe pliki no ale tak po kilka, kilkanaście mogę wam odbić. - sekretarka dała zielone światło na możliwość robienia podobnych fotek w przyszłości. Widocznie mogła jakąś ich ograniczoną ilość przepuścić przez służbowy system.

- A repetę, tak, koniecznie! To jak będziecie jutro u mnie to może uda nam się coś zaplanować. - klasnęła w dłonie dając znać, że ostatnia noc w “Grzeszniku” bardzo przypadła jej do gustu i była skora ją powtórzyć.

- No kurde! Chyba jeszcze nie miałam do tej pory fotek z takiej imprezy! Cholera! Chyba z żadnej nie miałam! - Lola też cieszyła się niemiłosiernie z posiadania tych pamiątkowych, grzesznych fotek jakie im wywołała sekretarka.

- No. Ładnie wyszły. Takie prawdziwe. Znaczy ja też nie miałem za wielu fotek. Widziałem czasem jak ktoś sobie gdzieś zrobił ale to niezbyt często. No a te tutaj no ładnie wyszły. - Latynos też z fascynacją i delikatnością oglądał te kolorowe kartoniki jakby miały mu się rozpaść w pył jak tylko je weźmie w ręce.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 17-12-2021, 19:13   #39
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
To już nie były randomowe zdjęcia obcych ludzi, ale ich własne.
- Kurde, musimy w domu ogarnąć ramki - Phere też miała średnio przytomny wzrok gdy patrzyła na błyszczące okienka do wspomnień zeszłej nocy. Tylko skąd się brało ramki? Musiały pogadać z Ashem aby im jakieś zmontował.
- Widzisz? To teraz masz - poklepała meksa po ramieniu, a sekretarkę pocałowała w podzięce.
- Jasne, chcesz to sobie zrobimy joga sesję i wybierzesz co wydrukować do albumu pod poduszkę… i eeej, to znaczy że jesteśmy pierwszymi laskami które dały ci swoje foty? Ha! Widzisz?! To ten fart albinosów, mówiłam - bladoszare oczy popatrzyły rozbawione na kumpla.
- A misja kurierska? - spytała Katty.

- A tak. Racja. - sekretarka znów uniosła palec dziękując za przypomnienie. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej o wiele mniejszą kopertę. Taką standardową na listy.

- Co macie do przesłania to wrzućcie tutaj. Ja to zaklajstruje, przybiję pieczątki i zaadresuję. Do Hollyfielda tak? No to dawajcie to zaraz będzie gotowe. I sobie już to zawieziecie gdzie będziecie chciały. - podała im tą kopertę tłumacząc jak to ma zamiar załatwić.

- No tak. Nie znam laski co by miała aparat. A jak już ma albo smartfon co działa to trudno o zrobienie zdjęć no to tak, to do tej pory nie miałem takich fotek. - przyznał Latynos gdy blondynki przejęły od brunetki kopertę.

W kopercie wylądowała wizytówka od Blue z osobistym zaproszeniem i mała karteczka “Nuru w samo południe. Środa. Bądź naszą wcześniejszą Gwiazdką. Albo my Twoją.”
Całość zręczne rączki Katty szybko ogarnęły, przybiły odpowiednie pieczątki i oddały blondynkom.
- Filmiki też możemy nagrać ,ale to już musisz mieć u siebie lapa aby mieć na co zgrać - Lucy schowała kopertę za pazuchę, ich porcję zdjęć schowała Lola. Wychyliły się całując sekretarkę na pożegnanie.
- Jest miło, ale zaraz nas będą szukać - skwitowała z ciężkim westchnieniem. Zmieniła smutek w uśmiech - Ale już jutro się widzimy kochanie i to do rana! Wytrzymaj do tego czasu, a już my się postaramy żeby ten wieczór ci dokładnie, kompleksowo zająć aż do rana.

- Oj nie mogę się doczekać! Będę was czekać z wytęsknieniem! Powiem ochronie aby wam nie robili problemów. Ale dzisiaj to chyba po prostu będę odsypiać wczorajszą noc. - Katty pożegnała się wesoło machając im rączką i posyłając całusa na do widzenia. Po czym pokazała w który korytarz mają iść bo okazało się, że tym razem mają zmierzać na sam dół biurowca do podziemnego parkingu. Tu zastały Skazę, tego drugiego Schultza który rozmawiał i palił z technikiem Huronów. Zaś przy granatowym vanie stała para Camino jacy wcześniej pojawiali się przy Ortedze.

Po parkingu poniosło się radosne, kobiecie i chóralne “Gery!” z którym dwie blondynki dopadły jednookiego i chwilę z nim rozmawiały, ćwierkając wesoło. Obok nich stanął Latynos, a Bricksa już nie było.
- I co, gadał coś ciekawego nasz pryncypałek? - albinoska spytała kumpla, poprawiajac mu włosy podczas gdy Mila strzepnęła jakiś brudek z poły jego kurtki.
- Zostawimy Nico pod twoja opieką na moment, co? Spytamy tamtego garniaka gdzie Leo wcięło, zagadamy intelektualistę w ortalionie. Chyba że chcesz pogadać ze swoimi albo iść usiąść do fury - popatrzyła na meksa.

- Nic takiego. - Skaza machnął dłonią po tym jak dwie blondynki już odskoczyły od niego. Więc chyba nie miał żadnych rewelacji do przekazania od Jasona. Po czym dał znak głową, że jak chcą pogadać z kim innym przed odjazdem to jest okazja. On sam poczęstował Latynosa szlugiem i obaj zapalili. Dwie Runnerki zaś podeszły do czarno - ortalionowej pary. Ci spojrzeli na nich z zaciekawieniem nie wiedząc jeszcze o co chodzi.

- Siemanko, gdzie Leo zgubiłeś? - Phere nie dała im długo żyć z domysłami. Zwróciła się do Schultza pogodnie - Wrócił w ogóle do was rano, widziałeś go? A ty misiaczku co tak samotnie tu się marnujesz? - popatrzyła na Hurona - Joey prawda? Ten spryciarz… cześć spryciarzu, dobrze że mamy na pokładzie kogoś kto wie jak połączyć kabelki aby zaświeciły się światełka.

- No tak, musicie mieć kogoś kto umie coś więcej niż rozróżnić plus od minusa w akumulatorze. - Huron uśmiechnął się gdy okazało się, że Runnerka zapamiętała jego imię po poprzednim spotkaniu i pozwolił sobie na pewną nonszalancję odpowiedzi. Chociaż jak zabrakło Asha to on z tych co mieli jechać do Camino wydawał się najbardziej obeznany z technicznymi sprawami.

- Nie wiem gdzie jest Leo. Nie wrócił do nas. Więc miałem nadzieję, że wy mnie może oświecicie w tej sprawie bo mówił, że jedzie na spotkanie z wami. I z Blue. I ponoć jeszcze z Katty. - odparł garniak dość obojętnym tonem. Może nawet nieco zgryźliwym. I ociekającym powątpiewaniem. Zwłaszcza w udział sekretarki co została parę poziomów nad nimi w takim niedzielnym spotkaniu a dzisiaj była tu jak zawsze.

Blondynki popatrzyły na siebie i jednocześnie zaśmiały w ogóle nie złośliwie.
- A mówiłam że go obudzimy, ale nieee “rano będzie, jestem dość duży aby samemu wstać na spotkanie w Lidze” - powiedziała przedrzeźniając poważny ton poważnego Schultza i pokręciła głową, a Lola przewróciła oczami.
- Ostatnio widziałyśmy go rano, zanim wyjechałyśmy odwieźć Katty do roboty. Spał sobie grzecznie z Ferrari Blue, więc może ona stwierdziła że skoro taki zdolny kawał byczka jej zaległ w wyrze, to go tak łatwo nie wypuści - pokiwała głową dla odmiany - No tak, balowaliśmy wspólnie wczoraj, ale myślałyśmy że tu będzie. Nie bój nic, złe mu się na pewno nie dzieje i nie działo. Ciężką noc miał, pewnie odsypia… no albo Blue go przytrzymała. Albo Nora, ona też się na niego śliniła - popatrzyła na drugą blondynkę, a ta przytaknęła.
- No ale, ty go szybciej zobaczysz niż my, więc mamy prośbę. Będziesz takim uroczym dżentelmenem i mu to przekażesz, razem z pozdrowieniami? - poprosiła wyciągając do garniaka pliczek zdjęć. Z tym wspólnym jeszcze w ubraniach na wierzchu. W ogóle bez premedytacji.
- Pewnie wróci wieczorem, albo rano. Jakbyś się martwił pytaj Norę z “Grzesznika”. To kelnerka, pracuje tam. Masz ją na paru fotach.

Do Hurona puściła oczko.
- A ty, mamy z Lolą nadzieję, powiesz nam co cykać na miejscu… przy tej antenie - dodała z uśmiechem - Ash nie mógł przyjechać, ale powiedział że rzuci okiem na zdjęcia z miejsca, a jakbyś chciał obgadać coś mądrego to zaprasza do swojej kostnicy. Bimber i szlugi w gratisie. A może nawet coś do żarcia. Nie będzie tak wyszukane jak w waszej knajpie ale za darmo i od serca. Gość w dom, majtki w dół... czy jak tam to leciało.

- Ta? Majtki w dół i tak dalej? - Huron chyba końcówką wypowiedzi się zdziwił podobnie jak drugi z Schultzów jak dostał serię fotek z kolegą do ręki. No i jak już je miał to oglądał.

- No tak, nie tylko Katty umie ściągać majty na żądanie. No ale mam nadzieję, że będzie pamiętać o tych majtkach Patti co nam obiecała. - Lola wesoło poszła po linii kumpeli w tym zaproszeniu i wrzuciła swoją sekretarkową nutę która ostatnio tak dobrze się sprzedawała. I tym razem też tak było bo obaj gangerzy, chociaż byli z innych gangów, tak samo spojrzeli na nią i na jej kumpelę zaraz potem jakby sprawdzali czy sobie jaja robi albo co.

- No szkoda. Trochę liczyłem, że mi pomoże w razie czego. Ale na razie to chyba i tak będziemy tylko jeździć i oglądać. Nie wiem w sumie co oni tam mają i co chcą nam pokazać. - Huron w dresie wskazał kciukiem na Latynosa i Murzynkę jacy stali i siedzieli niedaleko granatowej furgonetki rozmawiając i jarając szlugi.

- Leon posuwał Katty? I Ferrari Blue? I was też? I tu jeszcze jakaś laska… - krótka rozmowa pozwoliła kumplowi Leona przejrzeć te otrzymane zdjęcia. No i powiedzieć, że był “trochę” zdziwiony to było tyle co nic nie powiedzieć. Spojrzał na obie blondynki jakby oczekiwał jakiegoś wyjaśnienia no i w ogóle to jakby troszkę miał za złe koledze, że na tyle kociaków się zdążył załapać ostatniej nocy.

- Pokaż. - Joey widząc, że jest okazja poprosił o możliwość obejrzenia tych fotek. No a garniak mu je przekazał jakby chciał mieć chociaż jednego towarzysza niedoli i zrozumieniu.

- Nora, kelnerka z Grzesznika. O tak, Leo był bardzo dzielny przez cały weekend… bo chyba zaczęliśmy w sobotę? Trochę ciężko się połapać, bo już w piątek wystartowałyśmy z Lolą. W końcu piątek, piąteczek, piątunio… kurde, na dobrą sprawę w czwartek też był bal… eh, weź się połap człowieku - Phere stanęła przy dresiku, a Mila przy garniaku i obie się o nich oparły, patrząc niby na zdjęcia, chociaż często ich oczy skakały po obu gangerach.
- Obaj z Nico byli dzielni. Bez nich byłoby z pewnością mniej wesoło… a szkoda. Gdybyśmy wiedziały że poza Novi da się trafić takich kozaków byśmy wyszły z inicjatywą wcześniej - dodała, wskazując ruchem głowy swojego brudasa i zrobiła niewinna minę.
- Wiesz Joey, ogarniemy co tam nam chcą pokazać. Nagramy to, porobimy zdjęcia i jak chcesz to zawijaj się z nami. Ash ci pomoże, porobicie mądre rzeczy spryciarzy skoro Leo nam zaniemógł… albo go jeszcze Blue nie wypuściła - zaśmiała się, opierając mocniej o Hurona.
- A o te majtki się upomnimy jak następnym razem będziemy w Cylindrze - dodała do Loli robiąc dla odmiany poważną minę.

- O tak, koniecznie. Przypomnij mi jakbym zapomniała. Sama wiesz jaka się robi Katty jak nas zobaczy i leci na nas na całego to czasem zapomina o podstawowych rzeczach. - oparta o garniaka blondynka grzecznie poparła kumpelę i mówiła jakby zawodowo się umawiały, rozmawiały i załatwiały z najfajniejsza sekretarką w mieście interesy i sprawy. Co na obu gangerach wywarło wrażenie bo popatrzyli na nią, na albinoskę no i na siebie nawzajem. I chyba uznali, że bezpiecznej dla nich będzie nie drążyć tego tematu bo przeszli do następnego.

- No zobaczymy jak to wyjdzie. Z tym zwiedzaniem ich dzielni. Mam nadzieję, że nam niczego nie odwalą. Zobaczymy jak skończymy. - Joey złapał za talię albinoski oglądając te zdjęcia dla Leona. A te dobitnie pokazywały jak bardzo szampańska była ta ostatnia noc w Downtown przy Mt. Elliott St.

- No jak nic mu nie jest to się w końcu pokażę. To z was takie rozrywkowe dziewczyny? A nie, że tylko noże i spluwy? - garniak podobnie objął drugą blondynkę ale puścił ją aby schować do wewnętrznej kieszeni marynarki fotki dla kolegi jakie oddał mu Huron. A Sand Runners jako, że bycie najemnikiem było ich typowym zajęciem jako narodu wywodzącego się z byłych żołnierzy to byli znani właśnie ze swoich luf i noży. Niekoniecznie z imprezowania.

- Jesteśmy z Novi - albinoska powiedziała jakby to miało wszystko tłumaczyć. Niech garniak w swojej schultzowej głowie kombinuje co takiego może się dziać w dzielnicy Runnerów, między Runnerami i z ich udziałem kiedy inne gangi nie widzą. Zrobiło się jej miło, satysfakcja wypełniała krwioobieg. Zjarani, nie zawsze poważni najemnicy wierzący w Duchy mieli też drugie oblicze: dobra bajera dla postronnych i do tego całkiem prawdziwa.
- A wy co, garniaki, Merole i jedzenie nożem oraz widelcem to też nie wszystko co potraficie - puściła Schultzowi oko, a Hurona poklepała po plecach trochę poniżej pasa.
- Nie odwalą, gadałyśmy z Marią. Jest w porządku, konkretna babka i całkiem otwarta jak na firmową ksenofobię CR. No i pomaga w transporcie naszego kumpla do domu - uśmiechnęła się - Czyli jesteśmy umówieni Joey. Zajebiście!

- O wilku mowa. - mruknął garniak po tym jak się roześmiał cicho na zestawienie tych stereotypów o obu gangach. Ale dało się zauważyć dwie nadchodzące sylwetki. Jedna zwalista i dość już tatuśkowata należała do mistrza kierownicy sprzed paru sezonów jaki teraz zasiadał w zarządzie Ligi w jakiej niegdyś jeździł. Druga, smuklejsza i zgrabniejsza należała do Ortegi. Oboje szli mijając kolejne słupy podziemnego parkingu. Pozostali też ich zauważyli bo rozmowy urwały się i wszyscy spoglądali w kierunku nadchodzących.

- To jak? Wszyscy w komplecie? - zapytał Ackyord klaszcząc raz w dłonie. Odpowiedział mu chór nieskładnych potwierdzeń.

- Bardzo dobrze. Moi ludzie zawiozą was do wyznaczonych miejsc. Proszę was abyście się nie rozłazili i nie “zgubili”. Zaręczyłam za was i nie chcę świecić za was oczami przed Malcolmem. On zaś zapowiedział, że jak to będzie pretekst do jakiś akcji przeciwko nam to kasujemy projekt i nas udział w tym przedsięwzięciu. Mam nadzieję więc, że wszystko pójdzie dobrze. - Maria przypomniała pozostałym na jakie zasady się zgodzili na wcześniejszych zebraniach. A dokładniej jak szefowie każdego z gangów się obiecali dogadać. Była to jedna z tych rzadkich sytuacji gdzie w grę chodziło o coś więcej niż dwie uczestniczące strony co zwykle wydawało się pewniejsze do praktycznego zrealizowania. Przy tylu uczestnikach co teraz poziom nieufności rósł i każdy mógł po cichu zakładać, że ktoś z pozostałych coś kombinuje i chce ugrać na boku jak nie teraz to na przyszłość.

- Jasne szefowo. Obejrzymy co trzeba, pogadamy o tym, dziewczyny może parę fotek cyknął i spadamy. Ale tak jak mówiłem, coś powiem jak to zobaczę. Może żadne z miejsc się nie będzie nadawać a może wszystkie. A sama budowa to pewnie też będzie coś więcej niż jeden wjazd jednego wozu. - Joey odezwał się pierwszy tonem eksperta. Ale wydawało się, że chyba nim jest bo i na zebraniach miał sporo do powiedzenia na ten temat. Ortega pokiwała głową na znak zgody i zrozumienia więc zostało zapakować się do fury. Dziewczyna z Camino zapraszająco otworzyła boczne drzwi vana i wskazała na wnętrze.

- Pakujcie się. - powiedziała czekając aż pozostali wsiądą do środka. Więc ta zbieranina z różnych gangów i band zaczęła bez pośpiechu ładować się na kufer tego wozu.

Pierwszy wszedł Schultz, za nim Huron i na końcu do środka wpakowała się grupa Runnerów z Nico, którego obsiadły blondyny ledwo posadził tyłek na ławeczce. Skaza wydawał się bardziej powściągliwy. Zajął miejsce przy drzwiach, opierając plecy o ścianę vana.
- Jak was w ogóle wołają? - pierwsza odezwała się Lucy, przyklejona do prawego boku Latynosa. Pokazała gangerkę flankującą lewy bok kumpla.
- To Lola, ja jestem Śnieżka, a to Skaza - wskazała na ich szefa i dodała - Skoro razem robimy fajnie będzie wiedzieć jak się do siebie zwracać bez “ej szmaciarzu”, albo “mordeczko”... takie to dość ogólne, skąd niby mamy wiedzieć o kogo konkretnie chodzi, nie? - uśmiechnęła się wesoło.

- Spencer. - odparł Schultz siadając na swoim miejscu. Joey też się przedstawił tak na wypadek gdyby ktoś z zebrań nie pamiętał. Ciemnoskóra jaka czekała aż wszyscy wejdą stanęła w otwartych drzwiach.
- Ja jestem Nita. A tamten za kierownicą to Carlos. - przedstawiła się i wskazała na kolegę jaki zasiadł już za kierownicą.
- To nie wariujcie i bądźcie grzeczni. Zawieziemy was na miejsce. - powiedziała do pasażerów po czym zasunęła drzwi i zajęła miejsce obok pasażera. A Carlos odpalił maszynę i ta ruszyła przez podziemny parking.

- Wariować? Pfi, weź daj spokój szmulo. Mamy za dużo na głowach aby się bawić w przepychanki i rzucanie kupą, zresztą Dymek powiedział że mamy zawieszenie broni, to mamy zawieszenie broni. Proste jak ostatnie sto jardów przed metą - albinoska machnęła ręką.
- Czym się na co dzień zajmujecie? - zaraz zadała pytanie - Joey to spryciarz od szpeju, Leo umie w bomby, ja łażę gdzie nie powinnam i nikt tego nie widzi, Lola się urodziła z kierownicą w łapkach, a Skaza to mózg. Ash, jak akurat ma fantazję, składa wszystko od ludzi po fury i kompy albo bomby… no ale musi mieć fantazję wyleźć z trumny - parsknęła.
- Parkerzy też łażą gdzie nie powinni, a wy? Nie żebym o was książkę pisała, chciała życie układać, albo wciskała nos gdzie być nie powinien, ale dobrze wiedzieć czego się możemy po sobie spodziewać. To nam ułatwi robotę, nie?

- Si. - zgodziła się Mulatka z miejsca pasażera. Wyjechali już z podziemnego garażu na światło pochmurnego, jesiennego dnia. Ale nadal z tych ponurych chmur nic nie padało więc nie było jeszcze tak najgorzej.

- Carlos to jest kierowca. Nie gada za dużo jak widać. - przedstawiła kolegę za kierownicą i jego specjalność wydawała się oczywista. - No a ja jestem ta od myślenia i gadania. - przedstawiła samą siebie. - I serio przechowaliście naszego człowieka u siebie? - zapytała jakby mimo wszystko trudno było jej w to uwierzyć, że ktoś z tradycyjnych przeciwników Camino mógłby się na to zdobyć. Nawet jak na własne oczy mogła zobaczyć obstawionego blondynkami Nico.

Lucy spojrzała na Lolę, Lola spojrzała na Lucy i tak się sobie przyglądały, naradzając bezgłośnie. Tak, same ich to dziwiło, jednak stało się. I to jak diabli.
- Chodzi o to przetrzymywanie, głodzenie i tortury? - obie blondi jednocześnie popatrzyły na swojego Latynosa, mrużąc oczy. Jak na przetrzymywanego wbrew woli i w karygodnych warunkach prezentował się podejrzanie dobrze: opatrzony, odkarmiony, czysty i jeszcze ubrany jakby był porządnym chłopakiem z Novi, tylko skórzanej kurtki brakowało.
- A rozwalił się nam pod płotem to co mieliśmy zrobić? - Phere rozłożyła ramiona - Noo… dobra, trochę trzeba było pokombinować i uderzyć w konspirę, ale chuj w to. Spójrz na niego, nie zajęłabyś się takim słodziakiem w potrzebie?

- Tak? Tak było Nico? - kolorowa z dzielnicy kolorowych zapytała swojego pobratymca o jego wersję wydarzeń. Ale ona i reszta usłyszeli krótkie “si” w odpowiedzi.

- To jak dobrze rozumiem to jesteście naszymi przepustkami do waszej dzielni? - odezwał się milczący do tej pory Roger.

- Si. Naszym chłopcom trudno będzie rozróżnić białasów co się pętają po okolicy. Więc lepiej się od nas nie oddalajcie. My was wytłumaczymy jak będzie trzeba. - Mulatka pokiwała głową na znak, że domysły lidera Żałobników są słuszne. Pasażerowie popatrzyli na siebie. Właściwie należało się tego spodziewać. Trudno było po całej dzielni wrogiej białasom rozpowiedzieć do akurat których białasów mają dzisiaj nie strzelać. Łatwiej było powiedzieć, że tych co przywiozą Nita i Carlos to mają nie ruszać. Na razie jednak Latynos wyprowadził furę z Downtown i pędził ponurymi, zdewastowanymi ulicami które nie należały do żadnego z większych gangów. Kierował się na północ w kierunku dzielnicy Camino.

- A powiedz macie tam u siebie jakieś kina, albo kluby z panienkami? - Phere spytała o coś kompletnie innego. Reszta była wyjaśniona, mieli chodzić obok kolorowych i im nie znikać z radaru. Proste, nie?
- Dużo alko, cycki i dupeczki wijące się przy rurach albo na parkiecie? Komu kibicujesz Nita? Z Ligi.

- Smooth jest dobry. Ostatnio jestem za nim. Miał niezłe notowania na końcówce sezonu. Jakby tak zaczął następny to może być z niego niezła gwiazda. - powiedziała bez wahania a i reszta kojarzyła, że jest jak mówi. Smooth startował już drugi czy trzeci sezon ale wcześniej jakoś mu szło bez większych rewelacji. Ot, taki debiutant średniej klasy. Ale w tym sezonie, zwłaszcza od drugiej połowy lata co chwilę wygrywał jakiś wyścig nawet z takimi sławami jak Jay albo Clody. Więc skończył sezon z całkiem wysokimi lokatami jak na takiego w miarę Świeżaka i wielu mu wieszczyło, że może to być przyszła gwiazda Ligi. Z drugiej strony dwóch czy trzech takich trafiało się co sezon. Skoro padł temat wyścigów to i z miejsca zaczęła się dyskusja na całą furę. Bo oczywiście każdy miał jakiegoś faworyta albo ekipę. Spencer uwielbiał Patti, Joey zaś Jay. Carlos wedle relacji Nity zaś kibicował Kociakowi bo lubił wyścigi cięższego kalibru. Tak dyskutowali na gorąco i z pamięci wymieniając kto kiedy wygrał jaki wyścig i co się tam działo ciekawego. Okazało się coś co chyba nie było zaskoczeniem. Że oglądali te same wyścigi chociaż z różnych perspektyw i kibicując komu innemu. I tak wjechali w dzielnicę kolorowych. Ale póki jechali pod patronatem kolorowej dwójki to jakoś nic im się nie działo.

- No i tak, mamy trochę rozrywkowych lokali. Takich z dziewczynkami na rurkach też. A co? Białe dziewczynki interesują się dziewczynkami na rurkach? - Nita niejako wróciła po tym spontanicznym chaosie do pytania zadanego jeszcze na ziemi niczyjej. Jakby intrygowało ją motywy kierujące albinoską przy tym pytaniu. Chociaż druga z blondynek zasznurowała mocno usta aby się nie roześmiać na całego i tylko cicho parsknęła patrząc na drugą z sąsiadek latynoskiego kuriera.

- Nie wiem jak te białe… gdy są trzeźwe, bo gdy są najebane to kojarzę parę ciekawych faktów i zdarzeń - odpowiedziała jej rozbawionym spojrzeniem, przyjmując powagę. Pokiwała głową do Mulatki.
- Ale te bardzo białe są ciekawe, nie? Co tu takiego chowacie po kątach waszych lokali, czy się bardzo różnią od “Cylindra”, albo “Grzesznika”… jeśli chodzi o lubienie to zależy jaka laska, co potrafi i gdzie się znajduje. No i z kim ją dzielę. Najbardziej je lubię gdzieś tu - patrząc jej w oczy rozsunęła kolana i pokazała niewidzialną piłkę do koszykówki na wysokości swoich bioder.
- Gusta, guściki i perspektywa. I ta cała ciekawość.

- No faktycznie. Gusta i guściki. I ciekawość. No tak. - powiedziała Nita ale jak tak sugestywnie Lucy tłumaczyła czemu pyta o te lokale i dziewczynki na rurkach to aż się odwróciła do tyłu aby to lepiej słyszeć i widzieć. Chociaż musiało być jej to mocno niewygodne. Zresztą i poza Lolą to chyba reszta też była mocno zaskoczona swobodnym zachowaniem albinoskiej Żałobnicy.

- No ciekawe, ciekawe. Zwłaszcza tak z białymi chicas. I tymi bardzo białymi. Też tam lubię mieć jakieś fajne chicas. To może się umówimy na jakąś wymianę doświadczeń co? - odparła śmiejąc się wesoło i patrząc na albinoskę. - Myślę, że jakiś lokal by się znalazł w sam raz. A jak będziecie ze mną to nic wam nie grozi. - powiedziała wesoło jakby była gotowa sprawdzić solidność tej oferty. - I bywacie w “Cylindrze”? - zapytała jeszcze z wyraźną ciekawością w głosie. Bo ta ligowa knajpa była znana daleko poza obrębem miasta no i uważana za jedno z tych miejsc gdzie pochodzenie czy gang nie jest takie ważne bo wszyscy tam mieli wstęp.

- Mhm, bywamy… zajebiste miejsce. I barmanki mają niezłe. Taką Bel czy co - popatrzyła na Milę, a ta parsknęła i wyszczerzyła zęby na zgodę.
- Tylko jest jeden mankament - westchnęła, odpalając fajka i puściła paczkę po furze - Kible mają chujowe, znaczy drzwi. No mówię ci, ciągle się zacinają te kabiny, aż strach samemu wchodzić… więc najlepiej od razu we dwie albo we trzy się idzie - dorzuciła wesoło, puszczając kółeczko z dymu w stronę Mulatki. Nie aż tak bardzo czarna, ujdzie.
- Mówisz wymiana doświadczeń - zmrużyła lewe oko - Brzmi dobrze, ciekawa propozycja. Ale wiesz, jesteśmy z siostrą w pakiecie - wskazała Lolę.
- Poza tym musiałybyśmy się spytać szefa czy nas puści, albo może i on by wreszcie ruszył dupę - puściła Skazie oko i na koniec spojrzała na Nico - No i trzeba jeszcze dzielić, nie słodziaku? Dziś mamy do załatwienia na mieście sprawę, jutro już się umówiłyśmy, środa zajebana pod gwizdek aż do rana. Wiesz jak jest, zawsze coś i trzeba mieć rękę na pulsie… to co, czwartek wieczorem?

- O. Znacie Bel? No tak, ona jest fajna. - Nita pokiwała głową widocznie też kojarząc barmankę z “Cylindra”. - I obie jesteście w pakiecie? No cóż. Nie powiem aby to mi było nie na rękę. To co el jeffe? Puścisz dziewczyny na imprezę? - pasażerka szoferki zawołała głośniej aby siedzący z tyłu Skaza ją usłyszał wyraźnie. Bo już wróciła do bardziej cywilizowanej pozycji.

- Niech jadą. - powiedział krótko z krótkim rozbawionym parsknięciem. Lola klasnęła z radości i zrobiła triumfalny gest ręką. Panowie zaś mieli miny jakby nie nadążali za śledzeniem tego wyścigu.

- I mówicie takie wadliwe kible mają? Że lepiej dziewczynie nie chodzić tam samej? No, no… Dobrze, że mówicie. To chyba rzeczywiście trzeba się będzie zabezpieczyć i pójść w parę osób. - głowa Mulatki zadumała się nad tymi komplikacjami o jakich mówiły blondynki.

- A ty Nico? Będziesz chciał odwiedzić koleżanki? Bo nie wiem czy sobie furę dasz radę skroić do czwartku. To bym mogła cię zabrać. Jesli chcesz oczywiście. - pasażerka z przedniego siedzenia zapytała pobratymca siedzącego na pace między dwiema blondynkami.

- No to jakby się dało to chętnie. - uśmiechnął się Latynos do swoich białych koleżanek i przedstawicielki Ortegi.

- No to nie nawal. I szykuj się. Podjeżdżamy pod kościół. - powiedziała Nita wskazując na budynek przed nimi chociaż z tyłu był jeszcze o wiele mniej widoczny.

Radość dwóch blondynek jakby wyhamowała. Gapiły się na siebie, na Latynosa pomiędzy nimi i coś nie za bardzo wyglądało aby miały ochotę go puszczać gdziekolwiek. Musiały jednak, wiedzieli to wszyscy. Uścisnęły go więc mocno, całując na zmianę w ramach pożegnania.
- Powiedziałabym popraw fryza, ale i bez tego wyglądasz jak paczka talonów - Phere pogłaskała zarośnięty policzek - Uważaj tam na siebie, jak coś wiesz gdzie nas szukać i bądź w czwartek, dobrze? Pokaż się Ojczulkowi i rodzinie, że żyjesz… no już się nie muszą martwić, nie? A przy krojeniu fury uważaj i się nie wypierdol bo nas obie z Lolą podkurwisz srogo, claro? Opatrunków nie… a chuj, duży jesteś - uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Si. - odparł Latynos widocznie już też rozpoznając okolicę. Skinął głową i zaczął się uśmiechać. Fura zaś zaczęła zwalniać i w końcu zatrzymała się przed jakimś kościołem.

- Dzięki za pomoc. Wtedy w furze. I potem. Za opiekę. I resztę. I chłopakom też. Byli w porządku. - powiedział kurier zerkając na koniec w stronę Skazy.

- Przekażemy. Też uważaj na siebie. - Roger pozdrowił go krótko i wyciągnął dłoń na pożegnanie. Latynos nią potrząsnął po czym uściskał i ucałował każdą z blondynek. Po czym wyskoczył na zewnątrz. Pomachał im jeszcze na pożegnanie i zasunął boczne drzwi. Po czym Carlos ruszył vanem w dalszą drogę, a pozostałe dwie Runnerki wzięły go miedzy siebie, przywierając do boków w skórzanej kurtce.
 
Dydelfina jest offline  
Stary 18-12-2021, 03:01   #40
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 11 - 2052.10.07; pn; popołudnie

Czas: 2052.10.07; pn; popołudnie
Miejsce: Detroit; północne pogranicze Camino Real; Troy; okolice 75-ki; ruiny
Warunki: puste ruiny, półmrok, cicho; na zewnątrz jasno, nieprzyjemnie, zachmurzenie, powiew






https://a.allegroimg.com/s512/111178...-akumulatorowe


- Niedługo będziemy musieli kończyć. - Nita spojrzała na technika w dresie. Trzymał jakieś ustrojstwo w które był zapatrzony ilekroć zatrzymywali się i sprawdzali miejsce wybrane pod budowę masztu antenowego. Ponieważ za każdym razem okazywało się, że to są całkiem wysokie budynki to trzeba było do nich włazić. A potem zdewastowanymi schodami aż się skończą. Bo Joey uważał, że im wyżej tym lepiej. Wyższe miejsce to większy zasięg. Intuicyjnie pozostali to akceptowali i to wydawało się logiczne. No ale jak już weszli na ten czy kolejny budynek to właśnie Huron wyjmował to swoje ustrojstwo i coś sprawdzał. Co to chyba tylko on wiedział bo z pozostałych jak zabrakło Asha to mało kto się orientował co to jest i co to małe pudełko ma robić. Joey wymamrotał zagajony przez Lucy, że “sprawdza fale”. Pierwszy biurowiec nie był odpowiedni, fale może były “w miarę” ale sam budynek był w zbyt kiepskim stanie aby coś na nim jeszcze budować. Drugi był hotel. Ten był nawet w sam raz pod względem fal ale akurat na osi do rafinerii coś blokowało i widok gołym okiem i fal więc chociaż tu można by zacząć coś budować to nie jako wsparcie do wyprawy na północ. No ale to zanim sprawdzili to zeszło z godzinę albo dwie bo trzeba było jeździć po okolicy i sprawdzać czy jest zasięg czy nie. Ale w końcu ich radiowy ekspert stwierdził właśnie, że jednak blokuje i trzeba poszukać czegoś innego. Ponownie więc wsiedli w samochód i ruszyli do kolejnej lokacji przygotowanej przez Camino.

- No może i by było dobrze. Ale trochę daleko. Przydałoby się coś bliżej rafy. Macie coś? - krótkowygolony technik znów wlazł na kolejny dach. Z Nitą jako przewodniczką i gospodynią. I dwiema blondynkami co miały robić fotki smarfonem. Z górnych pięter widać było dachy i ściany sporej części zrujnowanego miasta. Szare, bure, pod pasujące koloeyrstycznie do szarości jesiennego nieba. Z którego wciąż na szczęscie nic nie padało. I wiatr też taki był jakby go wcale nie było. Więc przynajmniej aura nie dokuczała. A do szarzyzny zdemolowana atomówkami miasta, do szkła chrzęszczącego pod butami, pustych, zgniecionych puszek po konserwach i napojach, licznych graffiti i czarnych śladach dawnych ognisk lub całych pożarów to każdy mieszkaniec tego miasta zdołał się przyzwyczaić. To te ponure obrazki raczej na nikim za bardzo nie robiły wrażenia skoro coś takiego widziało się od urodzenia. Pewną egzotyką była świadomość, że poruszają się po dzielnicy zwykle niedostępnej dla białych. Na razie obie strony wydawały się przestrzegać porozumienia o zawieszeniu broni w obliczu wspólnego interesu jaki ich połączył. Pstrokata grupka białasów nie robiła problemów miejscowym a ci odwzajemniali się tym samym. Nawet jeśli widzieli siedzących na schodach czy grzejących się przy koksownikach gangerów z chustami w barwach swoich gangów i złotymi łańcuchami spoglądających na nich mało przyjaźnie to na tym na razie kończyła się interakcja. Obecność Carlosa i Nity zdawały się póki co hamować tradycyjne zapędy tutejszych kolorowych przed spuszczeniem białym łomotu. Zwłaszcza, że o ile Carlos okazał się dość małomówny i chyba z jego angielskim nie było najlepiej to Nita okazała się całkiem wesołą i sympatyczną dziewczyną.

- A tamten? Też wygląda na wysoki. - Joey pokiwał głową, że przyjmuje takie wyjaśnienie. Ale jak tak stał i się rozglądał po panoramie miasta przy cichym szmerze wiatru zapytał o budynek widoczny kwartał albo dwa dalej. Mniej więcej na północ, w stronę gdzie powinna być rafineria.

- Tamten? Ale tamten to już nie jest nasz. - różowowłosa zdziwiła się trochę pytaniem Hurona. On zaś pokiwał głową rozumiejąc teraz czemu nie zawieźli ich tam od razu. Rozmawiali chwilę o tym i w końcu zdecydowali się podjechać i spróbować. Nie było to co prawda dokładnie w granicach Camino ale wciąż dość blisko. Budynek powinien być pusty to nie powinno być problemu przed jego zwiedzaniem. W końcu nawet jak ktoś tam się zalągł czy buszował to wątpliwe aby miał ochotę na najazd kolorowych gangerów wysłanych przez wkurzonego Malcolma do misji porządkowej. Ale Nita spodziewała, się, że ten biurowiec powinien stać pusty.




https://i.pinimg.com/564x/ff/4b/2a/f...2c1e726adb.jpg


- O. Jest dobrze. Jest dobrze. Dobrze to wygląda. A na dachu powinno być jeszcze lepiej. - powiedział technik wpatrzony w swoje magiczne ustrojstwo.

- I znów trzeba zasuwać na górę? To idźcie sami. My tu na was poczekamy. - Skazie widocznie nie uśmiechało się ponowne drałowanie po tylu schodach i piętrach. W końcu właściwie to niezbędny był tylko Joey ze swoim świecącym światełkami pudełkiem.

- Dobra, dobra, chodźcie dziewczyny idziemy. Panowie sztywniaki i ważniaki mają widzę mnóstwo bardzo, ważnych spraw do obgadania. Jak metodę pilnowania wozu by im sprzed nosa nie powinęli. - Lola zwykle jak robiła za szofera Żałobników to zostawała w furze. Ale jako kierowca. Jako pasażerka nie bardzo chciało jej się pilnować cudzej fury. Zwłaszcza jak Lucy i szła na górę na wypadek jakby trzeba było zrobić zdjęcia a Nita jako przewodniczka i gospodyni. No i Joey który był w tej robocie niezbędny.

- Nie zgubcie się. Tam może być więcej niż jedna klatka schodowa prowadząca na górę. - Spencer odwzajemnił jej się podobną złośliwostką. Też wolał zostać przy wozie niż zasuwać po tylu piętrach po to aby Huron pokręcił nosem i znów dał znak, że trzeba zawijać się z powrotem na dół. Tak to bowiem wyglądało we wszystkich poprzednich przystankach.

- Chodźcie dziewczyny. Może znajdziemy jakąś toaletę po drodze? Porozmawiamy o tej wymianie doświadczeń. - Mulatka dołączyła do tych słownych przepychanek gdy trochę na pokaz złapała pod każde ramię jedną z blondynek i ruszyła do frontu biurowca w ślad za Huronem. Jakby naprawdę miała zamiar pogłębić znajomość z nimi nie czekając do czwartkowego wieczoru.

Jednak potem nastąpiła proza życia. Tym razem w postaci kolejnej porcji schodów i pięter do pokonania. Wchodzili po nich we czwórkę. Wewnątrz od strony okien to było jeszcze jasno. Ale w głębi budynku to panował już półmrok. Właściwie to w głębi takich dużych budynków to nawet w środku, pogodnego dnia panował półmrok. W końcu wyszli jednak na dach. A Joey znów zaczął swoje na w pół magiczne “mambo dżambo” jak to przy poprzednim razie określiła Lola. Chodził po dachu wpatrzony bardziej w to swoje pudełko niż na sam dach albo to co było z niego widać. Ani był przy tym rozmowny ani za bardzo nie było co mu przeszkadzać to trójce kobiet przypadała rola obserwatorek. Była więc okazja aby pogadać.

- A w ogóle to wiesz gdzie pójdziemy w czwartek? - zagaiła Mila Nitę skoro i tak czekały aż Huron skończy swoje pomiary.

- Hmm… No jak chcecie dziewczynki z rurkami, niezłe drinki, pewnie też aby tynk z sufitu nie wpadał do drinków… I pewnie jeszcze jakby pokój można było wynająć na pieterku to też by nie było źle co? - Nita widocznie nieźle się bawiła tym flirtowaniem i umawianiem się na kolejne spotkanie. Zresztą Mila także. Blondynka spojrzała na kumpelę aby sprawdzić jak na to reaguje.

- No tak, jak można wynająć pokój z wygodnym łóżkiem to zawsze na plus. Wygodne łóżko to podstawa dobrze spędzonej nocy. Chociaż ostatnio z Lucy odkryłyśmy, że dobrze jak lokal ma jakieś fajne, wygodne kible. - spieszony kierowca pozwoliła sobie na wesołą odpowiedź.

- Myślę, że “California” byłaby odpowiednia. Byłyście tam? Wiecie gdzie to jest? - wysłanniczka Malcolma widocznie miała konkretny lokal na myśli. Chociaż nazwa nic nie mówiła Runnerkom. Podobnie jak adres. Lola pokręciła głową, że nie ale zanim dziewczyna z różowymi włosami zdążyła wyjaśnić odezwał się Huron.

- O. Wiecie co? Jest dobrze. Tak, jest dobrze. Tu możemy spróbować zbudować ten masz. To dużo metalu trzeba. Taka zwykła kratownica. Ja mogę zmontować sam nadajnik. Ale ten maszt to taka kratownica. No i kabel aby połączyć nadajnik z zasilaniem. Aha, no i zasilanie ale to można jakieś akumulatory z ciężarówki wziąć. Albo kilka. - Joey wyglądał na zadowolonego. Znalazł to czego szukał. Nawet zaczął pokazywać gestami co i jak i gdzie by to widział. Z dachu widać było nie aż tak odległe Pontiac gdzie znajdowała się ligowa rafineria stracona parę miesięcy temu przez tą zarazę i kordon bezpieczeństwa zarządzony przez Schultza.

- Mamy to! Wracamy! - Nita wysłuchała go i wychyliła się poza krawędź dachu po czym gwizdnęła. Jak figurki w dole spojrzały w górę to krzyknęła im na dół dobre wieści.

- No to spadamy stąd. Głodna już się robię. I spać mi się chce. Szkoda, że nie ma Katty. Nawet nie wiecie jaką ona potrafi robić sypaną latte. Tak stawia na nogi, że ojeja jej. - blond kierowca machnęła dłonią w stronę drzwi prowadzących na klatkę schodową i popatrzyła filuternie na kumpelę. W końcu z tego towarzystwa na razie to tylko one wiedziały jak to jest z tą sypaną latte. Osiągnąwszy sukces w swoich zamiarach schodzili na dół po tych samych schodach i piętrach co wchodzili niedawno. Ale zanim zeszli na dół usłyszeli krzyki z dołu. Runnerki rozpoznały krótki, ostrzegawczy krzyk Skazy. Chociaż nie dało się zrozumieć co krzyczał. A zaraz potem gruchnął pierwszy strzał. I kolejne. Walka zaczęła się na dobre.

- Na dół! - krzyknęła Nita wydobywając z tyłu spodni klamkę i bez namysłu rzuciła się w dół schodów.


---



Mecha 11


Test Morale na początku walki (CHA + Morale):


Skaza; 17+3; 17-3+3=17+3; rzut: 8,19,1; 12>15 suk > du.suk = +3 do trafienia

Spencer; 13+2; 13-3=10+2; rzut: 16,18,3; 4 por > ma.por = -1 do trafienia

Carlos; 12+2; 12-3=9+2; rzut: 11,1,18; 0>3 suk > ma.suk = +1 do trafienia

Nita; 15+4; 15-3+3=15+4; rzut: 11,3,1; 14>17 suk > du.suk = +3 do trafienia

Lucy; 15+1; 15-3=12+1; rzut: 18,8,5; 5 suk > ma.suk = +1 do trafienia

Lola; 14+4; 14-3+3=14+4; rzut: 10,13,14; 4 suk > ma.suk = +1 do trafienia

Joey; 11+1; 11-3=8+1; rzut: 3,14,17; 5 por > ma.por = -1 do trafienia
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172