Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2021, 22:04   #32
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację

Niedziela; ranek; krypty “Grzesznika”

Poranek nadszedł zdecydowanie za szybko, albo trzy dusze w podziemnym pokoju nocnego klubu po prostu zasnęły zbyt późno. Phere nie wiedziała kiedy nastąpił ten moment gdy w końcu odłączyło jej świadomość. Ledwo otworzyła oczy przez jej głowę przewinęła się cała playlista urywków sprzed padnięcia trupem. W gruncie rzeczy było to nawet przyjemne przebudzenie, gdy wróciła do świadomości wciśnięta między posapujacą cicho Norę i leżącego na boku Leona, obejmującego je obie ramieniem jakby chciał je zgnieść… co zresztą prawie mu się udało w nocy, a czego efekty albinoska odczuwała przy każdym poruszeniu ciała. Mimo otarć, siniaków i nadwyrężeń na twarzy miała zadowoloną minę, a przyjemne ciepło rozlewało się jej po piersi ilekroć spojrzała na śpiące buźki pary kochanków. Za drzwiami panowała względna cisza, muzyka też przestała grać. Zostali we trójkę, w zmiętej i niemiłosiernie brudnej pościeli noszącej na sobie aż nazbyt wyraźny ślad po udanej zabawie.
Dziewczyna ostrożnie wyciągnęła rękę do szafeczki po papierosy i zamarła na chwilę, gdy spomiędzy koców wytoczyła się jedna z zabawek gospodyni używana intensywnie jeszcze kilka godzin temu. Zignorowała ją wyjmując z paczki trzy fajki oraz zapalniczkę. Odpaliła komplet ponownie kładąc się plecami na materacu.
- Pobudka skarbie, już chyba rano - potrząsnęła najpierw męskim, potem damskim ramieniem.

- Bardzo możliwe. - Nora otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Ale, że nie było okien to brakowało tej naturalnej podpowiedzi jaka może być pora doby. Leo otworzył co prawda oczy ale zaraz je zamknął z powrotem i coś tam zamruczał niezbyt zrozumiale. Wziął jednak fajka to była nadzieja, że nie zaśnie ponownie. Czarnulka podobnie. Zaciągnęła się z lubością opierając głowę na podpartej dłoni.

- Mam nadzieję, że wam się podobało równie diabelnie jak mnie. I to nie jest nasz ostatni raz. - powiedziała wesoło. Ich kochanek chyba coś jednak kontaktował bo pokiwał głową i uniósł kciuk do góry. Ale chyba jeszcze nie miał etapu rozumnej mowy.

Blondynka też przytaknęła, ćmiąc papierosa z miną błogiego rozleniwienia wymalowaną na bladej twarzy. To była dobra noc, naprawdę dobra.
- Jasne, a jakbyś chciała wpaść na drina albo zobaczyć jakie zabawki są u nas wpadaj do domu pogrzebowego na północ Wallad Lake. To peryferia strefy Runnerów. Jak coś Leon wie gdzie to jest - pocałowała dziewczynę, a mężczyznę drapała leniwie po brzuchu i biodrach. Z tego co dojrzała kątem oka on równie dorobił się paru całkiem solidnych siniaków.
- Zwykle w tygodniu jestem wolna za dnia, wieczorami zależy. Tam najłatwiej złapać kontakt. Nawet jak wpadniesz słyszałam gdzie się nasz byczek rozbija, więc jeśli akurat nie będzie w robocie to go dopadniemy. Albo on nas. Nie wiem kto tu kogo bardziej wymęczył, ale tak. Repeta konieczna - wzruszyła ramionami.

Nora słuchała z zainteresowaniem słów albinoski. Ale to mężczyzna zareagował pierwszy. Skinął głową i pomimo przymkniętych powiek ponownie uniósł kciuk do góry.

- Wallad Lake? No może znajdę. - czarnulka powtórzyła nazwę ale sądząc po głosie i spojrzeniu nie bardzo miała pojęcie gdzie ten adres u Runnerów szukać. - A ja z kolei większość wieczorów mam zajęte. Jak zresztą widzieliście. Ale gdybyście mieli ochotę to wpadajcie. Jak widzicie pokój, łóżko i poczęstunek się znajdą. - teraz ona odwzajemniła się całusem dla niej i dla niego.

- Ale niestety teraz muszę was na moment zostawić. Toaleta wzywa. - podniosła się i przeszła ponad parą kochanków. Podeszła do nocnej szafki i ugasiła poranne pragnienie tym co zostało w szklance. Właściwie dopiero jak tak stała to Phere miała okazję przyjrzeć się, jej wytatuowanej demonetce na boku. Po czym żywa demonetka odstawiła szklankę, podeszła do wieszaka na drzwiach, ubrała szlafrok i wyszła na korytarz.

Dwójka gości została na łóżku w pozycji pionowej i niewiele zapowiadało aby najbliższe minuty zmieniły sytuację. Dobrze się tak nic nie robiło, jedynie popalając papierosa i zerkając na poczochraną aparycję faceta obok.
- Ciebie też to zaproszenie się tyczy - powiedziała zaciągając się papierosem. Westchnęła, a dym wyleciał jej nosem.
- Tylko po weekendzie, dziś mam trochę na łbie. - dodała i pokonując niechęć do poruszenia choćby palcem, przetoczyła się na Schultza. Siedząc mu na brzuchu patrzyła w dół.
- Żremy jeszcze śniadanie na mieście czy już się mam spławiać kochanie?

- Gdzie mój zegarek? - jak już się władowała na niego to otworzył w końcu oczy i leniwie gładził dłonią jaśniejsze i gładsze od swojego ciało. Zegarek leżał na nocnej szafce więc mogła mu go podać. Jak wziął go do ręki i przez chwilę ogniskował wzrok próbując się skupić co tam ta mała maszynka do mierzenia czasu pokazuje.

- Ciekawe ile skasuje za pokój. I czy śniadanie jest w cenie. Chociaż nie powiem. Niezłą tu mają obsługę. - powiedział czochrając się po głowie. W końcu też sięgnął po swoją szklankę i zapił poranne pragnienie.

- Już jestem. - zawołała wesoło powracająca Nora. Wyglądała faktycznie żwawiej i całkiem zwiewnie w tym kusym, czerwonym szlafroczku obszytym czarną koronką.

- Jak macie się ochotę odświeżyć to zapraszam do toalety. Tam na końcu korytarza. Leo już wie gdzie. No i jesteście głodni? Bo jak tak to zapraszam do kuchni jak coś na szybko. Teraz to pewnie będzie mały ruch, może parę dziewczyn co już wstały. Ale jak wam zależy to po drugiej stronie placu jest niezła jadłodajnia. Tylko tam to już trzeba się ubrać a nie tak o. - zaproponowała zatrzymując się przy łóżku i patrząc z góry na dwójkę swoich gości.

- Trudny wybór. Tutaj mają fajne dziewczyny i nie trzeba się ubierać. A tam mają fajne żarcie ale trzeba się ubrać. - Schultz podrapał się leniwie po głowie jakby rzeczywiście zadała mu zagadkę życia. Chociaż raczej brzmiało jakby miał dobry humor i tylko się droczył.

- Pójdźmy na kompromis - Lucy popatrzyła na jedno i drugie. Wypadało się ogarnąć, w tym stanie mogli pretendować w wyścigach ze Szczurami o palmę pierwszeństwa w konkursie kto mocniej śmierdzi. Chociaż może nie było aż tak tragicznie.
- A jeśli te fajne dziewczyny pomogą ci się umyć, a potem nakarmią? - spytała z łobuzerskim uśmieszkiem, kładąc dłoń na piersi - Przynajmniej ta jedna chętnie się wyzwania podejmie. W kupie raźniej, szybciej idzie, a i da się jeszcze trochę czasu wyrwać przed południem. To co słodziaku, podniesiesz ten śliczny tyłek do łazienki i dasz się nim tam zająć? Bez obaw, wiem co robię. Możesz mi zaufać - zatrzepotała rzęsami.
- Mówiłam wam, tu mają całkiem dobrą szamę. Sporo dziewczyn od nas tu przychodzi na śniadanie i obiad. - czarnowłosa diablica tym razem była bez czerwonych rogów i swojego kostiumu demonetki. Zdecydowała się na dość zwyczajny zestaw dziewczyny z sąsiedztwa złożony z luźnych spodni i jeszcze luźniejszej bluzy z kapturem. Kaptur mógł się przydać bo okazało się, że pada na zewnątrz. A w ogóle jak już wyszli na te zewnątrz to było tak bliżej południa niż poranka. Jednak na tym wstawaniu, pluskaniu się we trójkę a potem zbieraniu i ubieraniu to troszkę zeszło. Jakoś nikt z tej trójki nie uważał tego za czas stracony. W końcu jednak trafili tutaj, nawet deszcz nie przeszkadzał za bardzo przejść przez plac aby coś zjeść na śniadanie. Zwłaszcza, że Leo znów mógł poszpanować stylową parasolką chroniącą przed tym deszczem.

- No faktycznie. Całkiem niezłe. - przyznał brunet z bokobrodami wbijając widelec w kawałek grzanki umoczonej w żółtku. Podniósł głowę bo jakiś samochód podjechał pod front lokalu. I otworzył szerzej oczy bo to nie był jakiś tam samochód. To było prawdziwe arcydzieło!

- O. Szefowa przyjechała. - uśmiechnęła się Nora będąc widocznie o wiele mniej zaskoczona takim widokiem. A z fury wysiadła strzelista blondynka o bajecznych nogach i weszła do środka jakby cała ulica należała do niej. To była Blue. Teraz Lucy miała się okazję przekonać dlaczego mówią na nią Ferrari Blue.

- Skąd ona wytrzasnęła taką brykę? - po krótkiej przerwie Phere westchnęła, nie mogąc oderwać oczu od błękitnej wyścigówki. W tym mieście ludzi oceniało się przez pryzmat tego, czym jeździł. Sama miała całkiem nienajgorszego Chevroleta który dzięki Ashowi nie wyglądał aż tak mocno jak złom, ale w starciu z cudem motoryzacji stojącym przed “Grzesznikiem” wszystkie do tej pory widziane fury wydawały się rozklekotanymi kartonowymi pudłami.
- A zagadam o tym do niej następnym razem w “Cylindrze” - zdecydowała, wracając do pochłaniania sterty naleśników z syropem klonowym. Niby mogła lecieć teraz, jednak jeśli z kimś się już ustawiało i, co najlepsze, ten ktoś przyjeżdżał pod dom… wypadało z nim wrócić, zamiast olewać lecąc za nową znajomą choćby w najbardziej epickiej furze.
- Dobre… można brać na wynos? - spytała Nory, choć wciąż gapiła się na Ferrari.

- Chodzisz z nią do “Cylindra”? - tym razem Nora zareagowała zdumieniem podobnie jak w nocy Leo na chodzenie blondynek z Katy. Tymczasem Blue weszła do środka i jej ciemnowłosa pracownica pomachała do niej przyjaźnie dłonią a blondynka odpowiedziała jej tym samym. I zmrużyła na moment oczy jakby chciała lepiej dojrzeć z kim siedzi jej diablica. Ale na swoich długich nogach i szpilkach zdążyła podejść już do kontuaru więc barmanka zajęła ją powitaniem i przyjmowaniem porannego zamówienia.

- To z nią też się umawiasz? - Leo widząc to wszystko też był zdziwiony. Jakby po okazaniu fotek zabaw z Katy uwiecznionych na smartfonie możliwość, że Lucy może znać się z Blue już nie wydawała mu się tak całkiem obca.

- Umawiam z Blue? - Phere zmarszczyła czoło i pukając palcem wskazującym w policzek zastanowiła się. Albo jej się wydawało, albo brzmiało jak wyzwanie. Rzucone przez sztywniaka z Downtown.
- A przekonałeś mnie - mrugnęła, wstając od stołu jednym płynnym ruchem. Pomysł był szalony, jednak teraz nie mogła skrewić. Pewnym siebie krokiem podeszła do baru, opierając się o niego po lewo od drugiej blondynki.
- Siemasz Blue, tak wcześnie na nogach i to w niedzielę? - uśmiechnęła się szeroko do kobiety obok gadając luźnym tonem, chociaż duszę miała na ramieniu.
- Ja to ledwo wstałam, naprawdę zajebisty ten twój lokal tak jak mówiłaś. Aż żałuję że nie zabrałam ze sobą Katty aby się zaciąć w kiblu. Przez przypadek oczywiście.

- Och witaj kochanie. - Blue skinęła głową i uśmiechnęła się przyjaźnie jakby cieszyła się na widok drugiej blondynki. Barmanka widocznie dostała swoje zamówienie bo ruszyła na zaplecze aby zostawić je w kuchni.

- I masz rację. Taki niby wysokiej klasy lokal. Mogliby coś w końcu zrobić z tymi drzwiami. Sama nie wiem ile razy mi się to zdarzyło. No ale z tego co pamiętam to Katy jest chyba najlepszą opcją na taką sytuację. Troszkę się schyli tam i tu, zajrzy do dziurki, porusza coś paluszkami, chuchnie, dmuchnie i jakoś dziewczyna ma talent w rączkach no w ustach też. Jak się już zacinać w tym kiblu no to tak, ona jest w sam raz. - Blue zrobiła zbolałą minę jakby w pełni rozumiała niedolę drugiej blondynki. I cieszyła, się, że spotkała siostrzaną duszę co też mogła dzielić takie przygody i niedogodności w tym “Cylindrze”. I to tak mówiła jakby naprawdę chodziło o zacięte drzwi.

- I cieszę się, że skorzystałaś z zaproszenia. Podobało się? Widzę, że poznałaś się z Norą. Bo waszego kolegi to coś chyba nie bardzo kojarzę. - szefowa “Grzesznika” ucieszyła się także z powodu pochlebnej opinii od zadowolonej klientki jaką usłyszała o swoim lokalu. Spojrzała ponownie na stół gdzie została Nora i Leo. Oboje odwzajemniali to spojrzenie ale miny mieli dość niepewne. Jakby próbowali sobie wyobrazić o czym mogą rozmawiać obie blondynki.

- A gdzie twoja koleżanka? Ta druga blondynka. I wybacz ale możesz mi przypomnieć jak macie na imię? Bo jakoś tak podobnie a nie chciałabym się pomylić. - blondynka w błękitach i na wysokich obcasach zrobiła minę jakby próbowała wrócić pamięcią do przypadkowego spotkania przed dwóch dni ale ta ją zawodziła w detalach.

- Lucy, ale Śnieżka też może być - z wesołym uśmiechem położyła jej dłoń na opartej o bar dłoni, nachylając do tego - Lola została w domu mieć oko na naszego kumpla. Miał wypadek parę dni temu, trzeba mu wodę podać, bandaże zmienić, obciągnąć, albo cyckami masaż zrobić aby odleżyn nie było. Zresztą ten tam przystojniak w garniaku jest od was, z Downtown. Tak jakoś zajechał po mnie wczoraj, palcem przyzwał… no nie miałam mu siły odmówić. Ma świetną dupę - westchnęła, kiwając głową na zgodę z przeciwnościami losu i bożymi dopustami.
- Wiesz co? Może wpadniemy z Lucy wieczorem, zrobimy inspekcję kibli w “Grzeszniku”. Względy bezpieczeństwa, rozumiesz… a w ogóle to chodź do nas, co będziemy tak stały jak czarnuchy do rozstrzelania pod płotem.

- Wpadnijcie koniecznie, zapraszam was serdecznie. We dwie albo z osobami towarzyszącymi jeśli wolicie. - Blue nie dała się dwa razy prosić i poszła wraz z drugą blondynką do stołu gdzie czekała pozostała dwójka. Nora wdzięcznie przysunęła się do okna aby zrobić dla nich miejsce a Leon i tak siedział przy swoim.

- Cześć Nora. - przywitała się szefowa ze swoją pracownicą. - Cześć Blue. - odparła brunetka z wesołym uśmiechem. Zaś kobieta w błękitnej mini z długimi rękawami spojrzała na jedynego mężczyznę w ich gronie.

- Cześć Blue. Ja jestem Leon. - przywitał się widząc na sobie jej wzrok. I miał minę jak zwykle mężczyźni miewają gdy rozważają czy znajome kobiety właśnie ich obgadywały.

- Miło mi. Podobała wam się noc w “Grzeszniku”? - zapytała szefowa ciekawa dalszych opinii na temat swojego lokalu. No ale Leonowi oczywiście się podobało. - Cudownie. - ucieszyła się Blue i zwróciła się do swojej diablicy.

- Nora jakby dzisiaj Lucy nas wieczorem odwiedziła postaraj się aby im niczego nie zabrakło. Jakiś pokój im znajdź jakby wizyta na górze się przeciągnęła. - zwróciła się do brunetki i ta była na tyle dobrą aktorką, że w miarę gładko to łyknęła jakby co dzień dostawała podobne polecenia od szefowej. Ale mimo wszystko dało się wyczuć zaskoczenie. Za to Leon co wcale nie musiał ukrywać swoich emocji to znów spojrzał na Śnieżkę wzrokiem jakby ponownie odkrył, że jest jakąś kosmitką czy co. Podobnie jak wczoraj gdy mu dała obejrzeć prywatne zdjęcia z wieczoru z najfajniejszą sekretarką w mieście.

- Ach a wracając do masażu cyckami i tej reszty co mówiłaś. - Blue płynnie zmieniła temat i adresata rozmowy zwracając się teraz do Lucy. - Polecam “Nuru”. Masz jeszcze tą moją wizytówkę? Moja partnerka to prowadzi. Ona i jej dziewczęta zrobią ci albo twoim znajomym taki masaż jaki tylko sobie zażyczysz. Sama korzystam regularnie i mówię ci palce lizać. - zrobiła gest przyzwania dłonią jakby oczekiwała, że blondynka da jej tą wizytówkę jaką dostała od niej w “Cylindrze”.

- Jak polecasz to rzeczywiście musi być lizanie palców i to aż do kolan - Phere zaśmiała się, wyjmując niewielki kartonik otrzymany w piatkowy wieczór i podała drugiej blondynce. Oczami wyobraźni widziała już jak masują się we dwie z Nico, przecież miały go gdzieś zabrać, albo to on miał gdzieś zabrać je, ale był w porządku. Mogły brudasa jeszcze trochę rozpieścić.
- Leo, będziesz bardzo zły jeśli w drodze powrotnej podskoczymy do Katty? - wychyliła się, aby poprawić Schultzowi klapę garnituru i popatrzeć mu prosząco w oczy.
- Zobaczymy jakie ma plany na wieczór, przydałoby się szmulę wyrwać przy weekendzie aby się odstresowała przed roboczym tygodniem, co nie? Mam nadzieję, że się na ciebie też napatoczymy dziś - przeniosła uwagę na Blue, znów ją głaszcząc po dłoni - Chyba mamy umówioną jakąś inspekcję sanitarną, tak słyszałam. No chodź, nie daj się prosić. Sprawdzimy te zamki w kabinach, przy okazji ocenisz masaż ratunkowy i powiesz co poprawić aby wychodziło lepiej.

- Hmm… Dziś wieczorem? - blondwłosa businesswoman wzięła swoją własną wizytówkę, wyjęła z małej, niebieskiej torebki pióro i coś na nim zaczęła pisać. Za to Nora miała minę jakby kompletnie nie nadążała za biegiem wydarzeń. To się nie odzywała.

- Do Katy? Znaczy gdzie? Wiesz gdzie ona mieszka? Aa… Tak… No to ten… No dobra… Możemy podjechać… I tak po drodze do waszej dzielni… - Leo także wydawał się zbity z tropu tymi licznymi jak się okazało znajomościami tej z pozoru zwykłej blondynki. Ale dzielnie próbował się odnaleźć w tej sytuacji.

- Oj jakbyście jeszcze przyjechały z Katy byłoby mi bardzo przyjemnie. To wspaniałe jakby taka osobistość zaszczyciła nasze skromne, grzeszne progi. Możesz ją zapewnić, w moim imieniu, że zajmę się nią osobiście a nasze kible nie ustępują tym z “Cylindra”. Prawda Nora? - Blue co miała napisać to napisała bo znów wróciła do rozmowy chowając pióro do torebki. Diablicy właściwie zostało tylko grzecznie przytaknąć szefowej. Ta zaś oddała kartonik nowej właścicielce.

- Tu jest taki mały bilecik. W środy w południe jestem tam na saunie. Jak przyjedziecie będziecie moimi gośćmi. Ale oczywiście jeśli chcecie możecie wpadać kiedy chcecie. Mamy otwarte 24 na 24. Poproszę Seiko aby miała na was baczenie. - wyjaśniła co jest na kartoniku. Właściwie to było niewiele. “Polecam serdecznie.” No i podpis podobny do tygrysa czy czegoś takiego.

Albinoska schowała złoty bilet do torebki i podziękowała darczyńcy pocałunkiem w policzek. Wychodziło, że w środę będą się zajebiście bawić i to na dodatek z laską jeżdżącą błękitnym Ferrari.
- Dzięki kochana, będziemy w środę w takim razie. Sauna dobrze zrobi naszemu kumplowi, temu po wypadku co ci mówiłam. Z Lolą się odwdzięczymy, potrafimy być bardzo, ale to bardzo wdzięczne. Zresztą skoro zapraszasz tylko frajer by ci odmówił - wróciła na właściwe miejsce i napiła się kawy.
- Seiko? Ładne imię - dodała znad krawędzi kubka, a potem westchnęła. - Szkoda że Dymek taki zalatany… albo zjarany. Albo dwa w jednym. Też niezły agent… i ślepia ma pod twój kolor. Palce też ma zdolne, godne polecenia... wszystkie jedenaście - na chwilę jej oczy zrobiły się zamglone, potrząsnęła krótko głową.
- Jasne, przekażemy Katty zaproszenie i luzik. Zrobimy co trzeba aby ją tu ściągnąć, co nie? - rzuciła pytaniem w garniaka, pod stołem kładąc mu stopę na kolanie.
- Bo oczywiście wpadasz wieczorem po mnie i Lolę, nie? - dodała pytanie kontrolne.

- No tak, mogę wpaść. - powiedział tańcząc dalej w tym diabelskim tańcu gdzie trudno było być prowadzącym jak na parkiecie chodziło o kogoś takiego jak właścicielkę sportowej, błękitnej fury stojącej na zewnątrz. No albo Katty.

- Dymek? To ten wasz Hollyfield? - Blue zmrużyła oczy jakby chciała się upewnić czy dobrze kojarzy ksywę z osobą. Widząc potwierdzenie ze strony drugiej blondynki uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

- Wszystkie jedenaście mówisz? No, no… Brzmi obiecująco. - pokiwała jakby naprawdę takie polecenie w jej uszach zabrzmiało obiecująco.

- A Seiko tak. Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. Prawdziwa Japonka. I moja osobista, kompaktowa Azjatka. Wpadnijcie w środę do tej sauny to może ją poznacie. Zwykle ona dba o moje potrzeby. - szefowa klubu nocnego widocznego po drugiej stronie placu brzmiała zachęcająco. Jakby była gotowa poznać się lepiej z nowym towarzystwem i zadzierzgnąć nowe znajomości. Przerwała bo do stolika podeszła ta barmanka co wcześniej przyjmowała jej zamówienie. I postawiła tacę z kawą, sokiem i dość standardowym śniadaniem.

- A ten “Nuru” to gdzie dokładnie jest? - gangerka spytała wbijając widelec w naleśnika, w jej głowie zaś wywrotka pomysłów wysypała swoją zawartość na pobocze aby właścicielka mogła tam grzebać i szukać natchnienia.
- Mój rewir to Fabryka Forda i okolice - dodała tonem wyjaśnienia, w duchu już zacierając ręce na środę. Zapowiadało się zajebiście, a nawet lepiej!
- Wpadniemy, wpadniemy… tylko jeszcze nie wiem w jakim składzie. Mam jeden pomysł, zobaczymy czy mi Duchy przyfarcą. Jak kumpel jednak nie będzie zbytnio mobilny jeszcze to zapytam jedenastopalcego czy da się porwać na parę godzin. - zaśmiała się kosmato, patrząc na drugą blondynkę jak na bardzo apetyczny deser.

- Fabryka Forda? Ano tak, Sand Runners… - blond kobieta interesu pokiwała głową jakby skojarzyła jakie są rodzinne strony rozmówczyni. - Wiesz gdzie jest “Hart Plaza”? - zapytała blondynkę w czarnej kreacji. Ta kojarzyła ten dawny hotel bo odbywało się tam całkiem sporo koncertów. I to nawet zjeżdżali się na nie ludzie z innych dzielnic a nie tylko z Downtown. Poziom i repertuar był różny ale i tak uważano to za jeden z bardziej tolerancyjnych i rozrywkowych punktów tego miasta.

- No to jak tam dotrzecie to już niedaleko. Powinno być widać neon “Nuru”. Niebieski oczywiście. - wyjaśniła szefowa “Grzesznika” i na słuch to brzmiało w miarę prosto jeśli się wiedziało gdzie jest “Hart Plaza” i ten neon rzeczywiście był taki widoczny jak mówiła.

Szło odetchnąć w duchu, bo lokal nie znajdował się koło Ambasadora, albo innych wrażych elementów miejskiej aglomeracji, niemiłych sercu każdego szanującego się Runnera. Była więc nawet szansa, mikra bo mikra, ale jednak, żeby wyciągnąć niebieskookiego blondasa poza teren jego prywatnych, szefowych włości.
Na wzmiankę o kolorze neonu dziewczyna uśmiechnęła się. Jasne, Miasto Świateł miało neony podobno na każdym rogu. Ktoś stamtąd, skoro miał możliwości, przenosił część domu na obcy teren. Patrząc na Blue miało się ochotę spytać co tu robi, tylko nie wypadało.
Ale korciło jak diabli.
- Znajdziemy - obiecała uroczyście i po upiciu kawy humor jej trochę siadł. Zaczęła dłubać widelcem w marnej resztce naleśnikowego kopca. Nagle nachyliła się do drugiej blondynki.
- Gdybyś miała wyrwać Hollyfielda z grządki poza rewir i bez kumpli… jakbyś to zrobiła? - spytała szeptem o poradę. Gruba ryba na pewno miała swoje sposoby na inne gruby ryby, które plotka mogła podłapać.

- Hmm… - Blue zrobiła minę jakby nie spodziewała się tego pytania. I nie miała na nie gotowej odpowiedzi. - Ja to wbiłabym mu się na chatę. Skoro mówisz, że już sprawdzałaś całą jego jedenastkę to chyba z wyra czy kibla by cię nie wywalił. No i można wtedy dyskutować na różne tematy tylko we dwoje. - odparła szeptem głaszcząc drugą blondynkę po policzku. Po czym wyprostowała się i sięgnęła jeszcze raz do swojej torebki. Wyciągnęła portfel a z niego kolejną wizytówkę. Coś napisała tym eleganckim piórem. Po czym podała bilecik siedzącej naprzeciwko blondynce.

- Ze specjalnymi zaproszeniami. Ode mnie. Zawsze będzie mile widziany. - powiedziała dając jej czas przeczytać co tam napisała. “Zapraszam do grzechu”. I podpis. Tym razem układający się w “Ferrari Blue”. Sama zaś wróciła do jedzenia swojego śniadania popijając je swoją porcją kawy.

- Jakby wywalił to bym wróciła oknem - albinoska odpowiedziała rozradowana, chowając wizytówkę i jednocześnie całując w podzięce kobietę naprzeciwko, gorąco i wdzięcznie.
- Kurde, jeszcze wyjdzie że za twoją dobroć spędzę jakiś weekend związana jak baleron, albo… nie, to by było marnotrawstwo - zmrużyła oczy, siadając jak człowiek na siedzisku i tylko się na Blue gapiła - Z tobą mogę sprawdzić wszystkie kible, nie tylko w Grzeszniku czy Cylindrze. Jakby co podobno dobrze wyglądam w kajdankach - puściła oko Norze i Leonowi.

- O tak, prześlicznie i bardzo kusząco. - Nora się poczuła wywołana do odpowiedzi i chętnie potwierdziła słowa nowej koleżanki przed swoją szefową. Leon też chociaż ograniczył się do pokiwania głową.

- Cudownie. To chyba na razie jesteśmy umówione na dziś wieczór. Ja powinnam być jakoś o 21-szej. Ale wy jak chcecie możecie oczywiście przyjechać wcześniej. Nora o was zadba. - Blue dopiła swój kubek kawy i zapiła pomarańczowym sokiem. Popatrzyła na pozostałą trójkę jakby już byli umówieni na to co powinni.

- To ja już nie będę wam zawracać głowy. Na mnie niestety już czas. - Blue wzięła swoją niebieską torebkę i wstała żegnając się z towarzystwem.

- Do wieczora kochana - Phere pożegnała się, posyłając jej całusa i uniosła toast kubkiem z resztką kawy. Zapowiadał się bardzo udany wieczór, tylko do tego czasu wychodziło, że mają z Lolą całkiem sporo do załatwienia. Patrzyła jak właścicielka “Grzesznika” wychodzi z lokalu i dumnie przechodzi ulicą jakby była włodarzem na swojej ziemi.
- To co, wieczorem repeta, nie? Nora złapiemy cię jak przyjedziemy, Leo znajdziesz jeszcze siłę na małą powtórkę z rozrywki? - odstawiła kubek na blat patrząc po reszcie obsady stolika.

- No tak. Jej! Nie widziałam, że znasz naszą szefową! Czemu nie mówiłaś wcześniej!? Myślałam, że jakaś nowa jesteś u nas i tyle. - Nora przytaknęła ale jak wreszcie trafiła się okazja do wybuchu emocji to skorzystała aby okazać swoje zaskoczenie niespodziewanymi znajomościami albinoski.

- I będzie Blue? I Katty? I ta druga blondi od was? No w mordę, pewnie, że przyjadę! - Leo też miał minę jakby był w lekkim szoku co tu się właśnie odwaliło. I jakby się załapał na tą zabawę z gwiazdami i gwiazdka była w tym roku grzeszna i wcześniej.

Lucy potwierdziła kiwnięciem głową, głaszcząc garniaka po karku dla rozluźnienia.
- Zgarniemy jeszcze naszego kumpla. Was dwóch na nas pięć… chyba damy radę, co nie? - mrugnęła do Nory i pocałowała mężczyznę w zarośnięty policzek - Jest spoko, lubimy go z Lolą. Tylko z nim sprawa wygląda tak, że pełna konspira, dobrze? Jest z Camino. Trzymamy go w domu trochę na nielegalu i byśmy się ostro wkurwiły jakby plota poszła po naszej dzielni. Uda się nam to niedzielne spotkanie to kto wie? - zmrużyła prawe oko - Niejeden weekend przed nami.

- Nie moja sprawa co trzymacie w schowku na szczotki. Może być. To ja będę tak jak wczoraj. Przed 20-tą. Mogę was zabrać. Chyba, że same chcecie przyjechać z tym swoim to możemy się spotkać już tutaj. - brunet z bokobrodami zgodził się bez zgrzytu na taką propozycję. I skubał krawędź czarnej sukienki blondynki siedzącej obok.

- Ze mną sprawa prosta. Będę na miejscu. Skoro szefowa kazała to wam przygotuję stolik. Ten co wam wczoraj pokazywałam, że zarezerwowany. Albo inny. W każdym razie będę albo za barem albo między stolikami to mnie łapcie. Pokażę wam co i jak. - Nora mówiła jakby zastanawiała się już jak to się zacznie wieczorem. Ale coś jej przyszło chyba do głowy.

- Ale naprawdę chcecie przyjechać z Katty? I odstawić z nią numerek w kiblu? - zapytała jakby mimo wszystko trudno było jej uwierzyć w taką możliwość.

- A co? Macie podobno równie dobre kible co w Cylindrze, tak słyszałam - uśmiech albinoski sięgał od ucha do ucha. Drapała leniwie Schultza i coś ciężko jej było podnieść tyłek aby zacząć działać, czas niestety gonił.
- Jeśli nie ma już planów na dziś to ją ściągniemy, a nawet jak ma coś się wykombinuje żeby jednak je zmieniła. Uwielbiamy ją z Lolą, to słodziak, dodatkowo śliczny i kochany. Zresztą, Duchy pozwolą a się przekonasz już za parę godzin. - wychyliła się całując ją, potem to samo zrobiła z Leonem.
- Wezmę te naleśniki na wynos, zajebiste są.
Południe; dzielnica Ligi; apartamenty Ligi


- No to tutaj. I co? Wpuszczą cię? - jak się pożegnali z Norą to całkiem ciepło. Wydawała się jeszcze bardziej podekscytowana wieczorną imprezą jaka się kroiła niż ostatniej nocy jak ją zaprosili do trójkąta do jej własnego łóżka. I chyba do końca ciężko jej było uwierzyć w skład osobowy jaki się kroił na ten wieczór ale wydawała się być dobrej myśli wierząc chociaż w obietnicę swojej szefowej.

Leon zaś tak jak obiecał zgodził sie odwieźć Śnieżkę nad Wallad Lake a wcześniej zajechać w rejony Ligi co było mniej więcej w połowie drogi z Downtown do dzielnicy Runnerów. Doskonale wiedział gdzie jest apartamentowiec w którym mieszkała śmietanka z Ligi. A na pewno nikt kto nie był KIMŚ. Właściwie w piątkowy wieczór to Lucy już tu była. Tylko wtedy Lola prowadziła Black Knighta zaś wszystkie trzy były mocno zajęte sobą i zabawą jaka miała się wkrótce zacząć. No i ciemno już było to tak jak teraz przez okna wozu patrzyła na to wszystko to wiele jej wówczas detali umknęło. Jak choćby ten solidny płot i główna brama wjazdowa. Zdziwienie i zwątpienie okazywane przez kierowcę było całkiem zrozumiałe. Po to te płoty i strażnicy tu byli aby nie wpuszczać do wewnątrz tych z zewnątrz. Wóz jednak podjechał pod budkę strażników i kierowca otworzył swoją szybę.

- Cześć. My do Katty. Tej z Ligi. - powiedział do strażnika widzącego w okienku. Ten uśmiechnął się w odpowiedzi jakby usłyszał dobry dowcip.

- Chłopie tu wszyscy są z Ligi. Jaka Katty? Która? - zapytał strażnik i Leo pytająco zwrócił się do swojej pasażerki.

- Ten słodziak spod 25 - do rozmowy włączyła się albinoska, wychylając się i opierając dłonie o uda kierowcy aby być bliżej okienka.
- Jakby się pytała to Lucy wpadła ze śniadaniem, w końcu niedziela. Nie ma sensu żeby sobie moje kochanie te śliczne nóżki męczyło, skoro szama sama może przyjechać pod nosek, co nie? - dodała wesoło.

- Aha, ta. Chwileczkę. - strażnik skinął głową po czym sięgnął po telefon. Coś tam powiedział po chwili czekania, skinął głową po czym odłożył słuchawkę. - Tak, możecie wjechać. Katty was zaprasza. - powiedział grzecznym tonem po czym wcisnął jakiś guzik i szlaban uniósł się pozwalając wjechać czarnej maszynie. Wjechali wiec do środka a po chwili szukania miejsca na parkingu Leon zaparkował.

- To poczekać na ciebie? - zapytał patrząc na pasażerkę pytająco. Mimo wszystko bycie w tej prywatnej i niedostępnej zazwyczaj strefie ligowych sław wydawało się go troszkę onieśmielać.

Zniknął gdzieś pewny siebie na granicy arogancji typek, który zeszłego wieczora podjechał pod dom Żałobników, ale Lucy to nie dziwiło. Sama czuła się tu za pierwszym razem jak wyjęta kompletnie z innej bajki… ale wtedy dla ułatwienia była pijana i jeszcze napalona, więc szło łatwo.
- Jak chcesz skarbie to chodź - cmoknęła go w policzek, poprawiając krawat aby równo zwisał. Tak profesjonalnie - Jakby co spokojnie tu możesz furę zostawić, nikt ci nic nie ujebie ani nie zapierdoli, pełna kulturka. Albo jak chcesz to poczekaj, to zajmie z dwa fajki góra. - otworzyła drzwi biorąc do rąk paczkę wciąż ciepłych naleśników.

Zastanawiał się chwilę. Ale ciekawość chyba zwyciężyła. Bo w końcu też wysiadł. Potem jeszcze była recepcja gdzie strażnik ich poprosił do siebie. I grzecznie zapytał o broń. Leon się zawahał. Widać było, że nie jest mu na rękę ale jednak po zastanowieniu wyjął spluwę z kabury przy pasie i grzecznie położył ją na blacie recepcji. Strażnik wstał i przejechał po jego sylwetce ręcznym wykrywaczem metalu. Musiał jeszcze zostawić multitool ale nie oponował. Podobnie sprawdził blond albinoskę. Ale ta nie miała żadnych niebezpiecznych przedmiotów więc do niej się tylko uśmiechnął. Zaś jemu obiecał, że będzie mógł wszystko zabrać przy opuszczaniu budynku. Leo też się do niego uśmiechnął. Bo akurat dostał klapsa w tyłek od swojej nowej znajomej. Zrewanżował jej się jak wchodzili po schodach. A nimi szybko dotarli do drugiego piętra i właściwych drzwi. Otworzyła im gospodyni ubrana na sportowo. W krótki, różowy top odsłaniający na boku dolny skraj jej znamienia i w czarne leginsy.

- Lucy! Wejdź! O, nie jesteś sama? Też wejdź. - brunetka wyraźnie ucieszyła się z wizyty blondynki i chętnie ją zaprosiła do środka. Ale Leona obdarzyła zaciekawionym spojrzeniem. - A ty nie byłeś u nas ostatnio? Na tym zebraniu o rafie? - zapytała go gdy wchodził za Lucy do środka.

- Tak, to ja. Leon. I z kolegą jeszcze byłem. - powiedział jakby ucieszył się, że ta najsławniejsza sekretarka w mieście co miała taki tłum do obsługiwania jednak zapamiętała go w tym tłumie.

- Wejdźcie. Napijecie się czegoś? Akurat wstawiłam wodę. I mam sok i piwo na zimno z lodówki. Albo coś z barku jeśli chcecie. - skoro już przywitanie mieli za sobą Katty przejęła rolę dobrej gospodyni.

Ledwo przeszli przez próg i drzwi się zamknęły, albinoska z piskiem radości dopadła brunetkę i uścisnęła ją mocno uważając aby nie wywalić tacki z żarciem. Przytuliła dziewczynę z uczuciem, szczerząc białe zęby.
- Rany, jak dobrze cię znowu zobaczyć - powiedziała radośnie, całując ją w oba policzki i jeszcze trąciła nosem jej nos. Odsunęła trochę głowę aby się napatrzeć.
- W tym też wyglądasz zajebiście - dodała fachową opinię i obejmując gospodynię ramieniem skierowali się do salonu.
- Jak ci minęła sobota kochanie? Coś ciekawego się działo? Byłam w okolicy, z Leo wracamy z Grzesznika. Naprawdę ma taką świetna dupę jak wtedy gadałyśmy, no kochana! Był takim czarującym dżentelmenem że wpadł wczoraj po mnie, dasz wiarę? I jeszcze parasolkę nosił bo lało rano koło południa jak wściekłe. Pomyślałam że jest niedziela, masz za sobą ciężki tydzień bo robota i użeranie się z ludźmi, a praca siedząca obciąża kręgosłup to tak niefajnie stać przy garach… to ci przyniosłam śniadanie. Mam tylko nadzieję że lubisz naleśniki. Te są naprawdę super i jeszcze z syropem klonowym i konfiturami.

Brunetka dała się objąć blondynce i roześmiała się bez skrępowania ciesząc się jej bliskością oraz komplementami. Odwzajemniła się ściskając ją chociaż też ostrożnie aby nie wypuściła trzymanych naleśników. Z bliska Lucy mogła poczuć jej rozgrzane ciało.

- Ah tak, coś pamiętam. To mieliście udany wypad na miasto? To się strasznie cieszę, że wam się udał. I naleśniki? To chodźcie do stołu. Uwielbiam naleśniki! - gospodyni mając tyle gorących tematów aż nie wiedziała za co się złapać. W końcu wskazała na wejście do kuchni i zaprowadziła tam dwójkę gości. Poszurała tam papuciami włożonymi na bose stopy.

- Bo ja właśnie ćwiczyłam jogę. - pokazała na matę rozłożoną na podłodzę w salonie i włączony telewizor plazmowy. Jaki mógł z czystym sumieniem robić za kino domowe. Ale mało który teraz działał jednak akurat ten działał. Był tam zastopowany obraz z jakąś panią ubraną w podobnym stylu jak teraz Katty. Leo zaś szedł za dwoma kobietami w milczeniu i rozglądał się jak po muzeum. I w pewnym sensie to było muzeum. Apartament jak z tornadowych wizji o luksusowych hotelach i mieszkaniach. A w końcu dotarli do kuchni. Co była wielkości salonu u Żałobników.

- To na co macie ochotę? - gospodyni pozwoliła albinosce położyć tackę na stole sama zaś wskazała na gotującą się wodę i lodówkę i jakieś szafki.

- A naprawdę masz zimne piwo? Z lodówki? - zapytał bokobrody jakby chciał sprawdzić zasoby gospodyni. Ta roześmiała się cicho, otworzyła lodówkę która wskazywała, że śmierć głodowa jej nie grozi. I wyjęła zakapslowaną butelkę podając ją mężczyźnie.

- A dla ciebie? - zapytała Lucy.

Odpowiedzią był szybki ruch jakim gangerka złapała ją w pasie i pociągnęła do tyłu siadając na krześle z ciemnowłosym ciężarem na kolanach.
- A na to, tak na początek - uśmiechając się ciepło pogłaskała ją po włosach, jedno z pasm zakładając jej za ucho czułym gestem.
- Najpierw zjedz, potem ci pokażę co mi od piątku nie chce wyjść z głowy i na co mam ochotę - wyszeptała, całując ją w szyję.
- Więc jak ci minęła sobota? - dodała jakby się nic nie działo, a jej ręce na razie dość oszczędnie, ale jednak błądziły po bokach i udach dziewczyny.

- Oj ja też tęskniłam. - brunetka skorzystała z momentu aby odszepnąć swoje trzy gamble albinosce. Po tym jak już dała się złapać, pisnęła trochę z zaskoczenia po czym usadowiła się bez sprzeciwu na kolanach swojego gościa. Objęła jej szyję i spojrzała jeszcze na Leo który stał po drugiej stronie stołu i właśnie syknęło otwierane piwo.

- Sobota no jakoś zeszła. Rany! Ale mnie nastraszyliście z tą trumną! Już naprawdę się bałam, że ktoś tam jest. Dobrze, że to tylko tak dla żartu i nic się nikomu nie stało. No i dobrze, że wy z Lolą szłyście na początku to wiedziałam, że to żadna z was. - powiedziała przeżywając na nowo wczorajsze wejście Żałobników do jej sekretariatu. I chyba w tym pierwszym momencie naprawdę się przejęła, że stało się coś strasznego. Dlatego teraz mogła to wspominać z rozrzewnieniem jak się okazało, że jednak nie.

- A potem to już rutyna. Trochę papierków, pozapisywać sprawy na następny tydzień. Dobrze, że to sobota to wcześniej kończę. No a potem sobie zrobiłam dzień leniuchowania. I wspomnień ze spotkania z takimi fajnymi koleżankami jakie ostatnio poznałam. Mówię ci bomba. Jak się zaczęło w “Cylindrze” to skończyło rano. Aż nie miałam im serca czegokolwiek odmówić. - mówiła lekko i wesoło jakby opowiadała koleżance jakieś zdarzenia z wczorajszego dnia w których ta wcale nie uczestniczyła.

- A puścisz mnie po widelec? Czy mam jeść rękami? Bo jak rękami to się zaraz cała usmaruję tym syropem. - powiedziała niewinnym tonem jakby to blondyna trzymała ją siłą na swoich kolanach. Zaś blondyna czuła jak palce brunetki zaczynają ją podrażniać po karku i szyi.
 
Dydelfina jest offline