Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2021, 22:08   #33
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
- No wiesz, ta szafka strasznie daleko… mogę cię nakarmić. Leon za to ma naprawdę zdolny język. Myślę, że wyczyści wszystko co się pobrudzi… - Lucy wymruczała ochoczo, gładząc jej żebra i wsuwając palce powoli pod różowy top, na razie od dolnej krawędzi jakby go poprawiała. Dla potwierdzenia słów jedną ręką rozpakowała paczkę i podniosła jeden z naleśników.
- Hmm… a ten wypad brzmi naprawdę świetnie. Z drugiej strony nie wiem czy wiesz, ale takiemu kociakowi bym niczego nie odmówiła, tylko robiła co by tylko chciał… i jak chciał. Chyba jedną kojarzę, taka blondi, co nie? Z tatuażem sępa na prawym barku - opisała pobieżnie Lolę, udając że ledwo co sprawę kojarzy.
- A wiesz że dziś będzie w “Grzeszniku” wieczorem? - dodała jakby jej zdradzała wielki sekret - Ona i taka jeszcze jedna jasnowłosa foczka którą jarają brunetki. Idą się pobujać na parkiecie i sprawdzić czy drzwi od kibli też mają tę paskudna tendencję do zacinania. Blue ma nadzorować osobiście i tak pomyślałam że gdyby taka jedna wystrzałowa szmula o orzechowych oczach poszła tam z nami zrobiłaby gwiazdkę. Tym dwóm blondynkom na pewno. Słyszałam też coś o tym, że szefowa Grzesznika bardzo, ale to bardzo gorącą cię zaprasza z rozwartymi ramionami, udami i czego tylko sobie zażyczysz. Stęskniła się, jak my wszystkie - wsunęła palce głębiej pod różową koszulkę, drażniąc piersi Katty od spodu.
- Wypadałoby aby teraz te koleżanki gdzieś cię zabrały. Przyjadą o 19:30 do 20:00, wskoczą w te kiecki co ostatnio i do rana nie dadzą ci się nudzić. Rano odstawią tutaj, albo od razu pod pracę, gdzie wolisz i dadzą buzi na dobry dzień. Pamiętasz, całowanie albinosów przynosi farta. Poza tym wypad bez ciebie to nie będzie to samo, zrobisz gwiazdkę nam wszystkim. Prawda Leo? - przywołała go ręką, puszczając oczko ponad ramieniem gospodyni.

- Ojej jakie pyszności mi tu przyniosłaś. - brunetka słuchała z niekłamanym zainteresowaniem i ekscytacją. Kiwaniem głowy zaś przystała na pomysł aby poradzić sobie bez widelców i własnych rączek. Oczywiście prawie od razu na jej dekolcie wylądowały gęste krople syropu. Ale gospodyni nie wydawała się tym zagniewana ani nie zwracała większej uwagi. Dając się albinosce karmić naleśnikiem i brudzić coraz bardziej. A sama słuchała i trawiła te ciekawe wieści z jakimi przyjechała.

Pod różowym topem zaś dłoń Lucy nie wyczuła żadnej blokującej ruchy bielizny. Tylko coś przyjemnie gładkiego, jędrnego i gorącego. I lekko wilgotnego. Widząc jak sobie śmiało poczyna z gospodynią Leo miał minę jakby nie mógł się zdecydować. Czy wytrzeszczać oczy ze zdumienia czy z tego widowiska jakie odstawiały dwie ślicznotki na jednym krześle. Co więcej Katty zachowywała się jakby Lucy była jej dobrą kumpelą. I właśnie dosłownie jadła jej z ręki. Upił więc kolejny łyk zimnego piwa i podszedł akurat jak brunetka przełknęła co akurat miała w głowie i w buzi i mogła znów swobodnie rozmawiać.

- Oj tak, coś chyba kojarzę tego sępa na łopatce. Tak, chyba mówimy o tej samej blondynce. Rewelacyjna. No a jako duet to zabawy to mówię ci, dziewczyny pierwsza klasa. Nie uwierzysz jak żeśmy się świetnie bawiły! Oj co tu się działo! Mam szczerą nadzieję, że to nie był ostatni raz i będzie okazja na powtórki. - Katty trzymała się swojej roli jakby opowiadała kumpeli o jakichś nowych znajomych które poznała ostatnio. I nawet jeśli ich nie zna to bardzo poleca znajomość z nimi.

- I “Grzesznik” mówisz? I sama Blue mnie zaprasza? I jeszcze te dwie wystrzałowe blondynki? Aha i jeszcze też mają zacinające się drzwi w kiblach? I zabawa do białego rana? Ojej ależ to brzmi niesamowicie cudownie! Jej jak ja ci się odwdzięczę za twoją pamięć, troskę i dobroć? - brunetka czule pogłaskała policzek albinoski jakby taka ilość różnorodnych atrakcji na jaką ją zapraszała aż ją przytłoczyła. I nie spodziewała się aż tylu wiec czuła się jakby wygrała los na loterii. I z tej wdzięczności i wzruszenia pocałowała ją w usta. Po czym odwróciła się do Leona bo akurat podszedł do ich krzesła.

Phere też zrobiło się tak jakoś cieplej w środku, jakby tam jej ktoś odpalił farelkę ustawiając na pełną moc. Silniej przycisnęła do siebie Katty a jej gęba wyglądała tak, jakby prócz uśmiechu nie potrafiła wyrażać innych emocji. Odetchnęła dyskretnie ciesząc się, że ma kotwicę na kolanach, inaczej pewnie latałaby pod sufitem.
- Zajebiście, to wpadniemy po ciebie. Lola, ja i Nico, nasz dobry kumpel. Też go polubisz, słodziak i milusi… chociaż do takiej jednej lasencji spod “25” nie ma żadnego podjazdu. Ale to dobry chłopak, zabawny. Leon będzie czekał na miejscu, zaklepie stolik i klepnie Norę. Kelnerka, była taka kochana że nam użyczyła swój pokój na noc i dotrzymała towarzystwa. A pomoc - udała że się zastanawia i dla polepszenia pamięci odchyliła dziewczynę żeby zlizać jeden ze słodkich kleksów z jej dekoltu.
- Wiesz kochana, mamy tu naprawdę zajebistą dupę. Myślisz że joga by pomogła ją utrzymać w takim stanie? Tylko by był potrzebny odpowiedni instruktor. Instruktorka, bo co kobieca ręka to kobieca ręka. - dodała zerkając do góry a w jej oczach lśniły ogniki.
- Leo, pokaż dupę - poprosiła, ugniatając lewą pierś gospodyni i językiem powoli doprowadzając ją do porządku.

- Ojej. - brunetka znów jęknęła. Ale, że akurat dłonie koleżanki zajmowały się jej piersią, a jej nowy kolega stanął do nich profilem więc mogła sama sprawdzić zachwalany produkt to trochę nie bardzo było wiadomo dlaczego tak jojczy. Ale w tej chwili chyba mało kogo to obchodziło. A Leon znów miał to drapieżne i pewne siebie spojrzenie. Jakby aura gwiazdy Ligi już prysła i okazało się, że ta gwiazda jest tak samo podatna na potrzeby ciała i ducha jak całkiem zwyczajne sekretarki i dziewczyny z miasta. W końcu właśnie na jego oczach dawała się sobą zabawiać blondynie jakiej siedziała na kolanach i wyraźnie sprawiało jej to przyjemność.

- No wiesz, joga by mogła pomóc. Ale obawiam się, że macie troszkę niewłaściwe stroje do ćwiczeń. - powiedziała gospodyni jakby naprawdę wzięła pytanie o wspólną jogę na poważnie.

- Nie założę, żadnych, pedalskich leginsów. - oświadczył Leo i sam sięgnął do włosów a w końcu twarzy ligowej brunetki.

- Oczywiście, że nie! Ale szkoda waszych eleganckich ubrań. Może byście je zdjęli do tych ćwiczeń? Coś czuję, że możemy się przy nich troszkę spocić. Obiecuję, że ja się rozbiorę ze swoich tak samo jak wy. Wtedy będzie sprawiedliwie. - zaproponowała Katty mówiąc najpierw do bruneta jaki stał przy nich i nad nimi. To na albinoskę jaka coraz śmielej poczynała sobie z jej różowym topem do ćwiczeń. W zamian dłoń gospodyni próbowała wcisnąć się pod tył jej sukni i zachęcająco oddychała coraz szybciej zdradzając rosnące podniecenie.

- Świetny pomysł. Nigdy nie próbowałam jogi, ale coś czuję że mi się spodoba - sapiąc z podniecenia albinoska pociągnęła Schultza za przód koszuli, a gdy był w zasięgu zaczęła
rozpinać jego spodnie co jedną ręką szło dość opornie. Na szczęście w rozbrajaniu wszelkiej maści pakunków Leon miał naprawdę dużą wprawę.

Popołudnie; dzielnica Sand Runners; dom pogrzebowy

Dzień przeszedł przez swój zenit i robiła się z niego już druga połowa gdy czarna maszyna zatrzymała się z piskiem hamulców przed dawnym domem pogrzebowym a obecnie siedzibą “Żałobników”. Leo po wizycie u Katty chyba pozbył się wszelkich wątpliwości co do niej i relacji z nią swojej pasażerki. A jak jeszcze po tej wspólnej jodze był prysznic, taki prawdziwy jak na filmach i jaki w nocy widział na smartfonie to już w ogóle był cały w skowronkach i życzliwy i uśmiechnięty i w ogóle do rany przyłóż. Katty zresztą też ich żegnała bardzo ciepło, wylewnie i owinięta w sam ręcznik. Bo do tego wieczora to aż tak wiele czasu nie zostało. I cieszyła się na tą wieczorną imprezę jakby to była jej urodzinowa. A na razie Śnieżka dojrzała jak na piętrze pojawiła się sylwetka Geronimo jaki pewnie wyjrzał sprawdzić kto przyjechał.

- No. To jesteśmy. - powiedział brunet za kierownicą wciąż w swoim czarnym, schultzowym garniaku i pod krawatem.

Siedząca na fotelu pasażera blondynka zdjęła nogi z deski rozdzielczej i schyliła się szukać butów pod fotelem. Szczerzyła zęby równie zadowolona co od momentu pojawienia u Katty. Tylko teraz adresatem pozytywnych emocji był ganger obok.
- Dzięki Leo, świetnie się bawiłam - przerwała poszukiwania żeby go pocałować w podzięce, jakby to jego całkowitą zasługą były wszelkie atrakcje odkąd zeszłej nocy wpakowała mu się do fury i ruszyli z piskiem opon w ciemne miasto.
- Postaraj się złapać chwilę oddechu przed wieczorem i widzimy się na miejscu. O ile jeszcze nie schodzisz z nudów, albo nie masz innych ciekawszych planów na dziś. Wiem, że wy tam w tym Downtown macie z pewnością o wiele bardziej wysublimowane zabawy niż proste, szczere łebki od Runnerów, ale liczę że się pojawisz. Ucieszę się gdy tak zrobisz - dokończyła, zakładając lewy but.

- Będę. I w mordę. Zaliczyłem Katty! Tą z sekretariatu! W mordę no! Za nic nie opuszczę takiej imprezy. Będę. - cieszył się nie mniej od niej. Ale chyba dopiero jak wracali od niej jakoś znów do niego dotarło, że ta brunetka jaka ich tak gościnnie obsłużyła i jaką się tak ładnie podzielili w tej kuchni i potem dalej to była ta sama laska jaka siedziała zapięta pod samą szyję w sekretariacie Ligi i była dla większości populacji co najwyżej miłą i sympatyczną sekretarką. A tu aż wyglądało, że będzie przebierać nóżkami z niecierpliwości kiedy się zacznie dzisiejszy wieczór jakby to oni byli jakimiś gwiazdami Ligi a ona zwykłą sekretarką ze zwykłego biura.

- No! To do wieczora! - jak wysiadała poczuła jak klepnął ją w tyłek opięty czarną sukienką. Sam zaś ruszył z iście detroicką werwą. Lucy zaś zostało wrócić do swoich. Pierwszą spotkała Lolę. Wyszła na schody jak się pewnie już rozniosło, że zguba wróciła.

- No, no! Któż do do nas wrócił! - zawołała wesoło łapiąc się za biodra i czekając aż albinoska do niej dotrze.

Na ten widok i zaczepkę Żałobnica marnotrawna zaśmiała się, wbiegając szybko po dwa stopnie. Pocałowała kumpelę na przywitanie i zgarnęła ją pod ramię.
- O stara! Ale mam newsy! Posikasz się, kurwa no! Dawaj! - śmiała się, ciągnąc ją do salonu, gdzie zalegała reszta rodziny łącznie z tą najciemniejszą i doszywaną.
- Siemano chłopaki! - przywitała się wesoło, robiąc kółko po pokoju. Złapała Asha i mocno go wyściskała, całując w czoło. Potem to samo zrobiła z Geronimo, łaskocząc go przy okazji po żebrach. Następnie mocno przytuliła Skazę, cmokając go w oba policzki i na końcu wylądowała na kanapie po lewej stronie Latynosa. Jego też objęła, a całowanie na powitanie miało trochę inny wymiar niż te z resztą rodziny.
- Co tam, jak tam? Widzę dom jeszcze stoi, zajebiście! Trochę się bałam że jak tu wrócę to kamień na kamieniu nie zostanie - paplała wesoło, obejmując Nico ramieniem. Z drugiej jego strony przysiadła Mila.

- A jak widzisz tak domowo u nas. A u ciebie? - Skaza jak wypadało na lidera zabrał głos pierwszy. Po tej pierwszej fali radosnego chaosu z powodu ponownego skompletowania ich gangerskiej rodziny.

- I gdzie cię zabrał? - zapytał Geronimo zerkając z zaciekawieniem na najjaśniejszą karnację.

- Brałaś prysznic? - zdziwił się Nico wyczuwając z włosów zapach kąpieli i kosmetyków jakich używała niedawno u Katty. Słysząc to Lola nie bawiła się w dyplomację tylko wtuliła się we włosy kumpeli i tak sprawdzała aromat aż do jej dekoltu.

- Ładny! - zawołała wesoło i z takim spojrzeniem, że było jasne, że chce wiedzieć wszystko chociaż niekoniecznie tu i teraz.

- No ba że brałam, przecież nie mogłam śmierdzieć jak zgoniona kobyła u jakiegoś rednecka, a ciężki wieczór miałam. Chociaż pozytywny, poranek też i południe w sumie tak samo - Phere puściła Mili oko i rozsiadła się wygodnie.
- Pojechaliśmy do Grzesznika, tego strip-klubu w Downtown co jest w starym kościele. Tego którego szefową jest Blue - wyjaśniła ostatnie kumpeli i raportowała dalej nie udając że jej to nie sprawia radochy.
- Całkiem w pałkę, obsługa zajebista. Co prawda parkietu nie zdążyłam zaliczyć, ale zwiedziliśmy prywatną część dla pracowników. Jedna z kelnerek nas zaprosiła i tak nie mieliśmy serca jej odmawiać skoro ładnie prosiła. Ma naprawdę sporą kolekcję zabawek, spodoba ci się - znowu uśmiechnęła się do Mili.
- Zostaliśmy do rana, potem złapałam Blue. Ferrari Blue… o kurwa wasza mać! Ona ma prawdziwe Ferrari, czaicie?! Takie niebieskie i błyszczące jakby je polerowali dopiero co! Jak z plakatu! Zajechała na śniadanie, chwilę pogadałyśmy o tym i o tamtym. Wiecie, jak to baby sobie lubią plotkować, nie? Od słowa do słowa wyszło że biedna nie ma dziś planów na wieczór, a że mam dobre serce to aż żal było ją taką samotną zostawić. Tak więc nie chcę nic mówić… - poklepała drugą gangerkę po kolanie - Ale szykuj się stara, bo o 19:30 musimy być pod wieżowcem Ligi po Katty i na 20 jesteśmy ustawione w Grzeszniku. Blue narzekała że jej się kible zacinają, trzeba sprawę obadać i pomóc lasce. Ty też się szykuj - klepnęła Nico w kolano - Bo idziesz z nami. Wrócimy pewnie rano, jak podrzucimy Katty do roboty, więc dziś macie wolną chatę chłopaki - dodała do pozostałych Żałobników wesoło - Będzie super jak tym razem też jej nie rozniesiecie.

- Zarypiaście! To jej! Musimy się szykować! O rany i to z Katty i z Ferrari Blue?! I będziemy się zacinać w kiblach?! O tak! O tak, tak, tak! Aha ale nie myśl, że ci odpuszczę te wszystkie pikantne szczegóły jakie mi obiecałaś. - tym razem Lola zareagowała pierwsza. Bo chłopaków chyba zamurowało. Zaś blondyna podskoczyła z miejsca dając się kupić po całości takim planom na spędzenie dzisiejszego wieczoru. I nocy. I pewnie jutrzejszego poranka.

- Naprawdę ma Ferrari? Ja słyszałem, że ma jakąś sportową furę. Niebieską. Ale myślałem, że z tym Ferrari to jednak plota. Naprawdę je ma? Widziałaś tą furę? - Asha zaciekawiło co innego. I może chciał uderzyć w inne tematy widząc, że dziewczyny zbyt długo dzisiaj w domu nie zabawią.

- No kojarzę “Grzesznika”. Byłem tam kiedyś. Ale poznałaś jego właścicielkę? I ona cię zaprosiła na dzisiaj? - Skaza też miał chyba takie same problemy z przyswojeniem tych nowych i szerokich znajomości albinoski jak reszta chłopaków a niedawno i Leo.

- Obie ją poznałyśmy w “Cylindrze”. Akurat jak już Katty nam właśnie skończyła udowadniać jak bardzo na nas leci i jęczała o kolejny raz. No a tu patrzymy a tu Blue no to zagadałyśmy do niej nie? Niech nie myśli, że z jakimiś dziewuchami z prowincji gada nie? - Lola musiała być uskrzydlona z tej radości bo znów nawijała z bajerą z jakiej była ostatnio znana. Jakby od dawna spotykały na co dzień różnych ważniaków tego miasta, że to już było tak rutynowe, że nie wypadało na to zwracać większej uwagi.

Phere wyjęła dwie wizytówki i z mądrą miną podała je Skazie.
- Jak Lola mówi - wyszczerzyła się - Zajebista babka z tej Blue, na środę w południe zaprosiła nas dwie do “Nuru” jakiegoś miejsca z azjatyckim masażem które prowadzi Seiko, jej kobita. Podobno prawdziwa Japonka. Będzie tam na saunie i chyba żeśmy jej wpadły w oko bo chce w tej saunie nas widzieć koło siebie. Seiko też będzie, zawsze ją obsługuje… tak jakoś temat wyszedł gdy opowiadałam o masażu terapeutycznym piersiami - podrapała Meksa po karku.
- I tak, widziałam jej furę! - odpowiedziała Ashowi z ekscytacją - Miałam cyknąć fotę, ale z tego wszystkiego zapomniałam. Wiecie, były ważniejsze sprawy do obgadania, ale co szkodzi nadrobić jutro jak będzie jasno, nie? Katty też się ucieszyła na to zaproszenie, tak mocno że jeszcze ćwiczyliśmy jogę bez ubrań. Fajna sprawa, musimy to powtórzyć we trzy - zerknęła na Lolę.
- Zobaczymy co dziś się jeszcze da ugrać i następnym razem lecimy wszyscy all inclusive, co wy na to? - popatrzyła na chłopaków, ale widząc że Skaza coś miętoli jedną z wizytówek westchnęła.
- Ej, ostrożnie! Ta jest nie dla nas!

- Nie? A dla kogo? - Roger przyjrzał się jeszcze raz trzymanemu kartonikowi. A pozostali, łącznie z Lolą byli nadal w mocnym szoku po tej całej serii rewelacji jakie przywiozła ze sobą albinoska. Ale to właśnie Mila znów pierwsza odzyskała rezon.

- Oj tak, joga bez ubrań! I to z Katty! Tak, tak, tak, właśnie mi się przypomniało, że to mój ulubiony sport! - Mila aż klasnęła w dłonie na taki pomysł i cieszyła się jak mała dziewczynka co ma obiecany urodzinowy tort i już się na to cieszy.

- Wszyscy? Impreza na nas wszystkich? Z tymi twoimi znajomkami też? Ale gdzie? Kiedy? - Geronimo zamrugał oczami na taki pomysł ale wydawał się jeszcze mniej prawdopodobny do zrealizowania niż te wieści jakimi uraczyła ich koleżanka.

- Właśnie to będziemy ogarniać, ale musicie się trochę uzbroić w cierpliwość chłopaki. Na razie łapiemy kontakty, a gdy się już zbiorą możliwości, wtedy polecimy po całości, obiecuję. Katty też zaprosimy, bo to nasza funfela. Postaramy się ogarnąć coś w Grzeszniku to i Blue wpadnie. Sami zobaczycie jaka z niej szmula - zaśmiała się do Geronimo i pozostałych.
- Ten jest dla Dymka - odpowiedziała czarnowłosemu, uśmiechając się niewinnie - Musimy mu dostarczyć zaproszenie. Więc pewnie poniedziałek albo wtorek się przejedziemy do Fabryki - zerknęła na Lolę czy plan aprobuje, a na koniec zwróciła się do Latynosa.
- A ty słodziaku też się szykuj, wiemy że niedawno wywinąłeś się śmierci spod kosy i ci słabo, ale laski wiedzą co i jak. Zaopiekujemy się tobą.

- No tak, przecież jak chcemy zapunktować u Dymka to musimy sobie wyrabiać z nim kontakty nie? - zawołała wesoło druga z blondynek z miejsca zapalając się do pomysłu. A potem zanim chłopaki mieli okazję coś powiedzieć złapała za dłoń albinoski i zaczęła holować ją w stronę wyjścia na korytarz.

- Ty się Latino szykuj! Bo pojedziemy bez ciebie! A ty chodź no tutaj mała i masz mi wszystko opowiedzieć! - dało się poznać, że Milę roznosi już ten nadmiar emocji i euforii i pewnie najchętniej to z miejsca wskoczyłaby w furę i popruła do Downtown.

Szybkim tempem przeparadowały schodami w dół do pokoju Loli i dalej wyposażone w torby gambli do malowania zeszły do łazienki w piwnicy. Tam zamknęły się i odpaliły bojler żeby Mila mogła się umyć.
- Z gównem się nie biłaś to jak skończysz upierzemy Nico, chyba że go już prałaś dziś jak mnie nie było - Phere zrzuciła z siebie sukienkę i przeciągnęła się, patrząc w lustrze na nową kolekcję sinych plam na skórze. Po tym weekendzie musiała zwolnić i dać sobie trochę czasu na regenerację przed środą żeby nie wyglądać jak ofiara przemocy domowej.
- Niezły numer z tego Leona, naprawdę nie jest taki sztywny mimo że Schultz - zaczęła opowiadać, grzebiąc w kosmetyczce - Było widać na co ma ochotę już w furze, o tak ma coś w sobie skubaniec. Ledwo dojechaliśmy do Grzesznika i zajęliśmy stolik, a wylądowałam na jego drążku. Dookoła masa ludzi, my na widoku, trzeba było zachować pozory, a było ciężko. Na szczęście Nora, kelnerka która nas obsługiwała, okazała się naprawdę rogata. Dała się pocałować przy zamawianiu drinka i uwielbia jak się ją klepie po tyłku. Uratowała nas też bo poszła się rozejrzeć za pokojem, nam już zaczynały puszczać hamulce i jeszcze chwila a by mnie tam rzucił na stół, albo podłogę żeby wrzucić wyższy bieg. Nie żebym sama o tym nie myślała, też mi zaczynało być obojętne gdzie, byle jak najszybciej mnie dojechał. Na szczęście wróciła Nora, pokoju do wynajęcia nie mieli wolnego bo sobota wieczór bez rezerwacji, więc lipa. Ale zgarnęła nas do siebie, ma pokój w piwnicy w strefie dla pracowników. Z nieba nam spadła, szybko się przenieśliśmy piętro niżej, a tam wyro i kufer zabawek do naszej dyspozycji. Ledwo nogi za próg przełożyła a ten krawaciarz już mnie pruł jak prześcieradło - westchnęła rozmarzona, nadając i jednocześnie zmieniając makijaż na mocniejszy. Podobny temu który miała w “Cylindrze”.

- W pewnej chwili przykuł mnie do wyra i jeśli myślałam że wcześniej jechał ostro to potem dopiero było złoto! Zresztą widzisz po siniakach, większość zrobił jak już Nora skończyła zmianę i wróciła do nas. Jebał nas obie, w którymś momencie Nora mu zaczęła pomagać… i nie pamiętam kiedy w końcu padłam ze zmęczenia, ale jeszcze leżąc na brzuchu i nie mogąc się ruszyć czułam jak kończy swój rajd gdzieś tam - klepnęła się w pośladek.

- Rano myślałam że nie wstanę, pomogła kąpiel, prochy i dogrywka. Poszliśmy na śniadanie do knajpy po drugiej stronie placu, tam też podjechała Blue. Chwilę pogadałyśmy, zaciągnęłam ją do stolika żeby z nami zjadła. Tak od słowa do słowa zaprosiła nas na wieczór, ale to już wiesz z góry. Serio z nią trochę pogadałam, naprawdę jest spoko. Jak wyczaiła że gubię gacie do Dymka i go chcę w środę zaprosić do “Nuru” na wspólny masaż napisała mu specjalne zaproszenie… kurde no. Ja wiem że to nasz szef i laski które do niego miauczą w dziesiątkach można liczyć, jak nie w setkach. Wiadomo, jak się z takim pokażesz gdzieś to szpan i prestiż. Szacun na rewirze wypierdala skalę i w ogóle… tylko nie o to chodzi. Jest… no wiesz. Te jego ślepia, ten wredny uśmiech i gęba słodziaka z podwórka. Ma masę gówna na bani, użera się z całym gangiem oraz resztą zjebów z miasta. Przyda mu się chwila relaksu, a lokal dyskretny, nikt nie będzie wiedział. Poza tym myślę, że kameralne zaproszenie do zabawy z czterema laskami to co innego niż pretensjonalne zaproszenie gdzieś gdzie wszyscy będą widzieć. Super byłoby znowu go zobaczyć, objąć… chociaż na chwilę. Lubię go, kurde, zresztą wiesz. Może się już nie będę pogrążać - mruknęła z kwaśną miną, odkładając cienie do powiek i wzięła eyeliner.

- W każdym razie wpadniemy do Fabryki, spróbujemy się do niego dostać pod pretekstem doładowania puli farta, wiadomo. Albinosy przynoszą farta, ja jestem biała na ciele, ty biała na duchu. Jesteśmy w komplecie, nie? Raczej dobrze nas wspomina z ostatniego piątku, nie miał na co narzekać, wręcz przeciwnie i… dobra, tak. Dziś jest niedziela, nie piątek. Tak, racja… śniadanie w Downtown. Blue zjadła i się zwinęła, wcześniej dając znać Norze że gdy przyjedziemy ma pilnować żeby niczego nam nie zabrakło i zaklepać pokój na górze. Pożegnaliśmy się… kurwa! - jęknęła - Zostawiłam naleśniki dla Nico u Leona w furze, ja pieprzę! Bo kupiłam naleśniki dla niego i Katty. W drodze do domu zajechaliśmy do niej ze śniadaniem. Chwilę pogadaliśmy, nawet ją karmiłam, było ekstra! W połowie zaczęliśmy się rozbierać i we trójkę wylądowaliśmy w salonie na dywanie ćwicząc jogę tak intensywnie, że po wszystkim bardzo przydał się prysznic. Umówiliśmy się że po siódmej wieczór wpadniemy po nią, Leon dojedzie na ósmą już do Grzesznika. Bo też go zaprosiłam, chyba ci to nie przeszkadza, no nie? I właśnie, gadałaś z Nico? Co on taki markotny dziś był jak Skaza powiedział że w poniedziałek możemy go odstawić do domu? Albo gdy wyszło że wybywam… też miał jakąś dziwną minę - popatrzyła badawczo na drugą blondynkę poprzez odbicie w lustrze.

- Oo jaa! Ale się działo! - w miarę jak Lola siedziała na krawędzi wanny słuchając przygód kumpeli z ostatniej nocy i dzisiejszego poranka to wydawała z siebie różne ochy i achy nasycone zdumieniem, ekscytacją i nutką zazdrości. Ale na tyle dobrze Lucy ją znała aby rozpoznać, że zrobiło to wszystko ogromne wrażenie. I jak czekały aż brojler nagrzeje wodę na kąpiel to zdążyła wypalić fajka przy tym słuchaniu opowieści.

- Aż nie wiadomo od czego zacząć. - wydmuchnęła dym daleko przed siebie gdy próbowała jakoś ułożyć ten chaos w głowie. Odkręciła wodę i sprawdziła czy już leci wystarczająco ciepła czyli chociaż nie sama zimna. Ale skrzywiła się więc pewnie jeszcze nie. Niestety nie mieli tu komfortu ligowego, że po odkręceniu kurka lała się taka woda jaką się chciało. A i brojler to działał tylko dzięki technicznym talentom Asha w konserwacji oraz reszty bandy w zdobywaniu potrzebnych części.

- To tak, mówisz Leon taki ogier, że ho ho? I mówisz, że poza tym, że na górze z przodu i na dole z tyłu wygląda jak należy to jeszcze umie pruć laski, nawet w tyłek i dwie na raz? Aha i jeszcze przykuwać kajdankami do łóżka. No tak, to no tak, bardzo dobrze, że go zaprosiłaś. Bardzo chętnie coś bym spróbowała z tych jego możliwości. - zaczęła od tego z Schultzów jaki i jej wpadł w oko podczas wcześniejszych wizyt w biurowcu Ligii. Ale w przeciwieństwie do kumpeli nie miała z nim osobistej przyjemności. Ta jej relacja z takich bezpośrednich kontaktów z nim musiała sprawić, że w oczach blond hedonistki zapunktował jeszcze bardziej.

- I mają w tej budzie fajną kelnerkę? Mówisz lubi jak się ją klepie w tyłek i jest całuśna? No, no… Brzmi bardzo obiecująco. I jeszcze ma fajne zabawki w pokoju i daje się nimi pobawić? No, no… Czuję, że będzie okazja nawiązać z nią wspólny język. - roześmiała się na myśl o poznaniu grzesznej diablicy na jaką wczoraj runnersko - schultzowa parka trafiła w lokalu Blue.

- A Katty was ot tak przyjęła u siebie? Tak na trzeźwo i w środku dnia? Jak przyjechaliście bez zapowiedzi? I jeszcze dała się wam puknąć? I zaciągnąć na dzisiejsze zbiorowe pukanie po kiblach i innych takich? No popatrz jaka kochana dziewczyna! - myśl o brunetce jaką miały okazję ostatnio poznać prywatnie podczas i po spotkaniu w “Cylindrze” sprawiła, że Mila uśmiechnęła się jakby ta nie sprawiła jej zawodu.

- Kurde… To ona chyba naprawdę nas lubi. Tak się trochę bałam, że jak wytrzeźwieje po tym “Cylindrze” i sobie poukłada w tej ślicznej główce co my tu z nią wyprawiałyśmy albo po jakichś kiblach to się na nas wypnie i oburzy i będzie udawać, że nas nie zna. Bo wczoraj to tak krótko się widziałyśmy z nią. Nie było kiedy pogadać. Chociaż nadal wydawała mi się miła. No a dzisiaj zajechaliście do niej tak znienacka i zobacz… I tak, zdecydowanie, tak! Koniecznie musimy się z nią umówić na taką jogę bez ubrań we trójkę! - zadumała się trochę na dłużej nad zachowaniem sekretarki jaka ostatnio okazywała im tyle sympatii.

- I jeszcze Blue wyrwałaś? I mamy zaproszenie do jej prywatnego klubu masowania prywatnymi cyckami? No jej. Ale ci się pofarciło. - aż gwizdnęła gdy chyba myśl o “Grzeszniku” a zwłaszcza zadzierzgnięcia znajomości z jego szefową już kompletnie nie przychodziła jej do głowy póki Śnieżka się z tego nie wypruła.

- No i Dymek… No tak, najtrudniejsze to może być dostanie się do niego. Ale trzeba będzie spróbować. Może jutro jak będziemy w Lidze. Jakoś przez Bricksa. Albo tą jego dziunie. Słyszałam, że ona tam jest jak Katty w Lidze. No ale Bricks też wydawał się do tej pory w porządku. I jej jakby się tak dał puknąć tam u Blue to rany! Ale by było! - zadumała się też nad młodym Hollyfieldem. Ostatnio im się pofarciło jak prawie dosłownie na niego wpadły. A też o mały włos by się spóźniły po wizycie u Bricksa bo już przecież odchodził. To trochę trudno było jakoś zaplanować kolejne spotkanie bez konkretnego punktu zaczepienia. Najbliżej Dymka do jakiego ostatnio miały dostęp to się wydawał właśnie jego kumpel jaki reprezentował Runnerów w zarządzie Ligi.

- A Nico nie, no oszczędzałam go wczoraj i dzisiaj. Przytuliłam do nagich piersi, ululałam, nakarmiłam i tyle. Przyszło mi do głowy, że może przyda mu się złapać oddech i siły po wcześniejszych zabawach. I chciałam poczekać na ciebie. A smutny no nie, chyba nie. Oglądał filmy z chłopakami i pił piwo. Coś tam bajerował kogo nie zna i co nam może załatwić. W końcu kurier. I nie chcę nic mówić ale teraz jesteśmy laskami do jakich ślini się Katty, teraz jeszcze mówisz, Blue z nami bajeruje no a my tak chuchamy na niego i dmuchamy, czasem wydymamy no to ej, kto by nie chciał? Teraz jesteśmy laski pierwsza klasa. Ja nie wiem czy on tam ma jakieś swoje chicas na tej dzielni i ja tam za bardzo zazdrosna nie jestem ale wątpię aby do jakiejś chica śliniła się Katty z Ligi albo Blue się umawiała. - w przypadku omawiania latynoskiego wątku w ich gangerskiej rodzinie pozwoliła sobie na pewną nonszalancję. Jakby zdawała sobie sprawę jak ostatnie wydarzenia mogły wywindować ich pozycję w rankingach. Dzięki znajomościom z różnymi mniej lub bardziej rozpoznawalnymi osobistościami to trochę i same zaczynały być rozpoznawalnymi osobistościami.

- Proszę cię - Phere przewróciła oczami, kończąc bazgrać wargi szminką - Same farbowane czarne albo ciemne małpy na tym rewirze brudasów. Nie ma żadnej porządnej blondyny, to co się dziwić że do żadnej z nich Katty oczu nie wypłakuje? Chyba oczywiste że takich jak my dwie w mieście nie znajdzie innych - parsknęła i popatrzyła na gotowy makijaż. Mrużyła powieki, przekręcała głowę, aż stwierdziła że jest dobrze. Pozostawała kiecka - ją udało się ubrać dość szybko. Pomogła wprawa, ale widok w pierwszym momencie wywołał dziwne zmieszanie na bladej twarzy. Znów wyglądała jak… jakby właśnie miała iść wyrywać najlepszy towar w samym “Cylindrze”.
- Bricks… tak, zagadamy do niego jutro. Jakoś ogarniemy, nie? Coś wymyślimy, nie ma bata. Zaczniemy od pójścia na spotkanie w tym co dziś, czyli wracamy tu rano, szybkie pranie i chuj… wyschnie po drodze. Nie powinno się takiej okazji pozwolić spierdolić tuż przed maską… dobra, to szykuj się. Zobaczę jak nasz Kopciuszek, czy już w kiece wskoczył i pantofelki wbił.

- Nie no do Ligi to jednak jedziemy służbowo to chyba nie tak jak dzisiaj będziemy. I chyba potem mamy jechać do brudasów. Z tego co wczoraj zrozumiałam. - blondynka zmrużyła oczy gdy nie była do końca pewna co kumpela mówi z tymi planami na jutro. Odkręciła wodę ponownie i tym razem uznała, że jest w sam raz. Więc dogasiła skręta w słoiku jaki robił za popielniczkę, wstała z krawędzi wanny i zaczęła się rozbierać do kąpieli.

- Z Bricksem tak, można zagadać do niego jutro. Zobaczymy co powie. A na dzisiaj… Myślisz, że coś powinnam wziąć? Tak jak wtedy do “Cylindra”? - zapytała kumpelę która ostatnio jej tak trafnie doradziła w tych sprawach.

- A to nie wygląda jak służbowy uniform? Dla mnie spoko i chuj że do brudasów jedziemy? Nie ruszą nas, jak nie chcą mieć przypału nie tylko z Runnerami, ale i Ligą - udając głupią Lucy spojrzała w dół na te parę pasków i sznurków które ledwo co zasłaniały jej środek piersi i tyłek.
- No dobra, może coś odrobinę mniej odsłoniętego. Bo zimno - zgodziła się niechętnie i wzruszyła ramionami - Weź te kajdanki co tak się podobały Katty, reszta się tam znajdzie jak nie w norze Nory to sobie zorganizujemy.

- Tak, ślicznie wyglądała w tych kajdankach. I z tą resztą gadżetów też. To aż nie mogę się doczekać zobaczyć co ta Nora tam ma u siebie. Jak miło spotkać bratnią duszę. - roześmiała się naga już blondynka wchodząc do wanny z napuszczoną wodą. Usiadła w niej i pozwoliła się sobie chwilę odprężyć nic nie robiąc poza oparciem głowy o jej krawędź.

- A jutro to powiem ci właściwie nie wiem po co jedziemy. To chyba ten maszt mamy sprawdzać miejscówkę. Ale to robota dla Asha albo tego… Jak mu było? Jack? John? No tego cwaniaczka od Huronów z tej euro restauracji… Ale co my mamy tam robić bez Asha to właściwie nie wiem. Od nas to tylko on ogarnia takie rzeczy. - powiedziała dzieląc się na luzie swoimi przemyśleniami z kumpelą. - Może mamy po prostu się pokazać tym brudasom? By wiedzieli kogo mają nie ruszać? - próbowała odgadnąć zamiary tych ważniaków co to ustalali te detale między sobą na wczorajszym zebraniu.

- Zawsze możemy pierdolnąć parę fot i je Ashowi pokazać potem… i tak, dobrze aby wiedzieli kogo nie ruszać. - Albinoska przysiadła na umywalce, odpalajac papierosa.
- Poza tym weź, każdy gang wbija się w rewir brudasów i tylko nas ma tam nie być? No kurwa jedziemy tam chociaż po to aby ich powkurwiać swoją obecnością. Runnerzy w środku ich dzielnicy sobie chodzą jak u siebie a te czarne kurwy nie mogą z tym nic zrobić.

- No. Ale trzeba pewnie będzie gdzieś tam naszego meksa odstawić. Jak mamy jechać ich wagonem to chyba wystarczy jak się z nami zapakuje w Lidze. A potem już z nimi zostanie. Chyba, że do jutra coś się zmieni. I pewnie będziemy na ich pograniczu. Bo tylko trochę mają bliżej do rafy niż my. Cóż. Może jutro coś jeszcze powiedzą zanim wyjedziemy. - Lola wzruszyła nagimi, mokrymi ramionami po czym zanurzyła się całkowicie pod wodę. Chwilę tam pozostawała nim się wynurzyła, otarła twarz ze ściekającej wilgoci po czym wzięła się za gąbkę i mydło zaczynając właściwy etap kąpieli.

- Damy radę, jutro zobaczymy na czym stoimy. Teraz się szykuj - Phere otworzyła drzwi. Jutro był ciężki dzień, jednak wciąż mieli dzisiaj.
 

Ostatnio edytowane przez Dydelfina : 10-12-2021 o 22:10.
Dydelfina jest offline