Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2021, 22:10   #34
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Wbrew pozorom dom pogrzebowy nie był aż tak wielki, a znajdując się na samym dole wystarczyło piąć się ku górze, aby piętro po piętrze przeszukać teren w poszukiwaniu wyznaczonego celu. Parter albinoska sobie odpuściła idąc od razu na pierwsze piętro. Tam w salonie spytała po prostu chłopaków gdzie Nico, a ci wymownym gestem wskazali sufit, co oznaczało że kurier siedzi na poddaszu. Podziękowała im i na bosaka wbiegła po schodach, a tam w impetem wparowała do, bądź co bądź, swojego pokoju.
- Kontrola! - obwieściła wesoło.

- O. Cześć. - powiedział uśmiechając się łagodnie ale szczerze gdy tak z impetem wpadła do pokoju. Stał w samych gaciach i widać było, że ma już znacznie mniej opatrunków niż jeszcze parę dni temu. Nawet sylwetka mu się jakby wyprostowała. Opinia Asha, że niedługo powinien nadawać się do wypisu z jego jednoosobowego szpitala wydawała się więc trafna.

Krótki wzrokowy rekonesans blondynka zakończyła podejściem do pacjenta i krótkim badaniem za pomocą dłoni. Podrapała go po policzku, pogłaskała po szyi, a czując że pacjent żyje, objęła ramionami jego kark.
- Nieźle wyglądasz, mógłbyś iść tak jak teraz. Niestety za zimno na podobne numery, czyli trzeba czekać do lata, a dziś opatulić ci tyłek żebyś się nie przeziębił. Szkoda - przyznała cicho.
- Jak idą przygotowania, trzeba ci w czymś pomóc? Potrzebujesz czegoś? Słuchaj… jak nie chcesz wracać w poniedziałek do siebie tylko zostać tu z nami to spoko, zagadam do Skazy i powiemy że chuja tam jedziesz gdziekolwiek. Ale jak chcesz wracać to też nie ma sprawy, odstawimy cię grzecznie w sam środek dzielni, twój wybór. Pamiętam że mieliśmy foty cyknąć dziś na pamiątkę, nie dygaj. Nie zapomniałam, odjebiemy je na imprezie, albo w aucie, zobaczymy jak wyjdą. Od razu zagadamy z Katty to jebnie odbitki z samego rana i będą czekać aż pojawimy się u Ligi - nabrała powietrza i dokończyła - Na pewno wszystko w porządku? Dziwną miałeś wczoraj minę.

- Tak. W porządku. - odparł kiwając głową i nakierował dłonią jej twarz ku swojej całując ją krótko.

- A wracać muszę. Może Maria przekazała o co prosiłaś ale i tak muszę tam wracać. Mam swoje sprawy i rzeczy do załatwienia. A czuję się już lepiej. Dzięki wam. Wyratowaliście mnie z tego wypadku. No i potem. Muchas gracias. - powiedział schylając się po spodnie jakie zaczął na siebie nakładać. Rozpoznała spodnie któregoś z chłopaków. Bo w końcu te ubrania w jakich go wyciągnęli z wraku to jak nie podarły się i pokrwawiły podczas wypadku to potem Aaron rozciął jak próbował dobrać się do jego ran. Więc właściwie już nie miał swoich ubrań i bazował na życzliwości Żałobników także i pod tym względem.

- Szkoda, ale czaję. Każdy ma swoje sprawy, jednak to było całkiem miłe parę dni. W końcu jesteśmy kumplami, co nie? Zostałeś doszyty do naszej popierdolonej rodziny - uśmiechnęła się półgębkiem. Interesy też ich łączyły, te dosłownie dwuznaczne w obu wersjach.
- Czyli dziś impreza pożegnalna, dobrze że Lola cię oszczędzała. Nie mam w takim razie wyrzutów sumienia za wkręcenie dodatkowego członka w ten wieczór… w znaczeniu osoby. Byłeś kiedyś w Grzeszniku, znasz Blue?

- Nie, nie byłem. I nie znam jej. Do Downtown jeżdżę do niedawna. - powiedział wkładając i zapinając spodnie. Roześmiał się cicho na te dwuznaczne propozycje i insynuacje blondynki.

- Ale z tego co słyszałem to niezłe numery tam odchodzą. To szykuje się niezapomniany wieczór. - dodał wesołym tonem jakby tak po prostu cieszyła go możliwość zabawienia się z nimi tej ostatniej nocy jaką mieli spędzać razem przed jego jutrzejszym wyjazdem.

- Tylko dwie sprawy, pierwsza to taka że będzie również Leon, ten sztywniak z Downtown co z nim się bujałam w nocy. Jest spoko, polubicie się i kto wie? Jak teraz też po rewirze Starego Zgreda śmigasz, zyskasz ciekawy kontakt? Ale to sie będziecie dogadywać po wszystkim, rano albo kiedyś przy okazji jak się złapiecie. Dziś się bawimy - albinoska cofnęła się, zakładając ramiona na piersi.
- Druga sprawa wygląda tak. Wiem że Ferrari Blue i Katty są sławne i każdy chce je zaliczyć, ale jak w ogólnym rozrachunku zapomnisz o mnie i Loli to się wkurwimy. Ostro - uśmiechnęła się na pozór całkiem sympatycznie - Twój powrót jutro dogadamy na miejscu, w Lidze. Albo się zawiniesz z nami ich furgonem, albo… nie wiem - wzruszyła barkami - Spróbuję cię Ortedze wpakować do fury bo pewnie wróci gdzieś bliżej centrum waszego rewiru, a nie na peryferia. No, zobaczymy.

- Damy radę. - odparł lakonicznie ale z ciepłym uśmiechem. Sam zaś sięgną po koszulkę jaką nałożył na siebie. - Ale powiem ci, że tej Blue to nie znam. Coś tam o niej słyszałem i tym “Grzeszniku”. Ale nie spotkałem jej nigdy. No ale Katty tak. Widziałem ją parę razy na wyścigach albo jak stała gdzieś obok gdy ktoś z zarządu coś nawijał. No ale do tej pory nie spotkałem nikogo kto by ją puknął. Przynajmniej tak, że to by mogło być prawdą. - powiedział rozbawionym tonem jakby tak bliska znajomość z sekretarką jaką prezentowały obie Runnerki robiła na nim wrażenie.

- No i pewnie, że chciałbym ją dzisiaj puknąć. Kto by nie chciał? Ale o was też będę pamiętał. - obiecał klepiąc w kobiecy tyłek opięty bardzo kuszącą i skromną mini.

- Tego Leona to chyba nie znam. Ale jak mówiłem. Od niedawna jeżdżę do Downtown. - na przyszłego towarzysza w dzisiejszym wieczorze nie zareagował jakoś specjalnie. Raczej chyba wolał wyrobić sobie zdanie już na miejscu jak się spotkają.

Albinoska uśmiechnęła się krzywo, cofając do tyłu jeszcze dwa kroki.
- Zobaczymy, wszystko zawsze wychodzi w praniu - skwitowała całość z lekką ironią, po czym sięgnęła do klamki drzwi wejściowych.
- Szykuj się, będziemy na dole.

Po rozmowie z Latynosem dla albinoski został jeszcze jeden punkt programu turystycznego. Znów wróciła do salonu, chociaż nie wchodziła do środka, a jedynie dyskretnie zerknęła do środka z korytarza. Wypatrzyła Rogera i przez chwilę łapała jego uwagę aby nie zobaczyli tego pozostali, a gdy się udało gestem przywołała go do siebie, chowając się w cieniu korytarza. Poczekała aż wstanie, ruszając za nią, wtedy odetchnęła cicho.
- Wyjdziesz ze mną zajarać? - poprosiła, wskazując na podłogę czyli w domyśle niższe piętro i ganek.

- Jasne. - zgodził się bez oporów i po paru chwilach oboje stali w świetle kończącego się dnia. Gdzieś w oddali grzmiało jakby zanosiło się na burzę. I nie było jeszcze wiadomo czy uderzy czy przejdzie bokiem. Poza tym jednak na ulicy panował spokój. Skaza wyjął swoją paczkę ręcznie skręcanych szlugów i gestem poczęstował albinoskę. Czekał pewnie aż zacznie tą sprawę z jaką chciała pogadać.

Ledwo przełożyli nogi przez próg dziewczyna poczuła różnicę temperatury oraz to że nie ma na sobie praktycznie nic co by przed zimnej chroniło. Zatrzęsła się, podchodząc do kumpla i mocno go objęła, wsuwając jedno ramię pod skórzaną kurtkę. Drugą dłonią przyjęła papierosa.
- Nie jesteś zły? - spytała gapiąc się na wędrówkę słońca ku ruinom na zachodzie.

- Zły? Dlaczego? - objął ją i mogła poczuć ciepło żywego ciała jakie tak przyjemnie grzało. W końcu widząc, że wyszła zbyt lekko ubrana zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. Sam był jeszcze w bluzie to jemu jesienny chłód tak nie dokuczał.

- O, dziękuję Gery… jaki ty kochany - posłała mu bardzo wdzięczny uśmiech i cmoknęła w policzek. Czuła się jak młodsza siostra, miła sprawa.
- No bo… w tę chryję z Ligą ja nas chciałam wkręcić na siłę i zaczęłam temat, teraz wybywam chuj wie gdzie, wracam z opowieściami w które ciężko uwierzyć. Szwendam z obcymi, albo bossami, zamiast siedzieć na dupie z rodziną. To nie tak, że… - zacięła się, dlatego przez chwilę po prostu paliła.
- Nie wykopiesz mnie z domu, co? - popatrzyła na niego poważnie.

- Hmm… - zaciągnął się fajkiem i popatrzył gdzieś na drugi koniec ulicy. Tam gdzie w zeszłym tygodniu latynoski kurier rozkraczył swoją furę i gdzie mieszkali Manfred i Johnson.

- Jakbym was wywalił obie to obawiam się, że Katty mogłaby was przyjąć do siebie. Jak na serio tak na was leci i gości i w ogóle. To już w ogóle bym stracił na was jakikolwiek wpływ. - odparł żartobliwym tonem. Może nawet nieco zazdrosnym na takie bliskie relacje jakie ostatnio obie blondynki nawiązały z tą szychą z Ligi jaka mieszkała prawie, że w pałacu.

- Poza tym nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać. Wyrabiacie sobie markę u ważniaków a to może dźwignąć nas wszystkich. Na razie Brown był naszym ważniakiem i szczytem możliwości. A teraz sama zobacz. Katty, Blue, Dymek i kto wie kto jeszcze się trafi. - wzruszył ramionami dając znać, że dostrzega w tym możliwości nie tylko dla obu blondynek ale i całej bandy.

- Ale wiesz Lucy. Zabawiacie się tu i tam, z tym czy tamtą to spoko. Nie ma problemu. Ale jednak kluczowa sprawa to rafa. No i te schrony. To nam może dać możliwości jakich nie mieliśmy wcześniej. - zwrócił się do niej spoglądając z góry na drobniejszą sylwetkę w szpilkach. Widocznie tutaj nic się nie zmieniło w jego priorytetach i dalej te dwa punkty były na czele w jego hierarchii.

Blondynka westchnęła dość smętnie. W całym korowodzie szaleństwa ostatnich dni prawie zapomniała czego w ogóle się podjęli. Na szczęście i nieszczęście Skaza pamiętał cały czas.
- Wiem Roger, robota na pierwszym miejscu. Gdy przyjdzie co do czego nie dam plamy, obiecuję. Katty pracuje w Lidze, nie? Skoro tak musi znać kogoś kto bywał w ratuszu przed zamknięciem strefy. Będziemy dla niej miłe i kochane, to nam pomoże do tej osoby dotrzeć… zresztą Dzikiego do siebie zaprasza abyśmy się w czwórkę zabawili i… - znowu westchnęła.
-... i będę też pamiętać o ratuszu, obiecuję. Dzięki - objęła go mocniej - Przez chwilę miałam wrażenie, że macie ochotę nas stąd eksmitować. Pogadamy jutro z Ligusami, że chcemy przejść się na zwiad wstępny. Zobaczymy na czym stoimy. Do samej rafy nie musimy podchodzić, ale przetrzeć trasy już by się przydało. A jeśli chodzi o Dymka - westchnęła po raz trzeci.
- Gadałeś z Bricksem w piątek, nie? Coś powiedział? Dał jakąś zaczepkę albo powód abyśmy się mogli wbić do Fabryki tak na legalu? Kurwa no… uznaj mnie za debilkę, ale serio chcę go ściągnąć w środę do “Nuru”, Stana. Blue wie i dlatego specjalne zaproszenie mu wysłała. Teraz je tylko przekazać i… ja pierdole, Gery - jęknęła, przecierając ostrożnie nos wierzchem dłoni.
- Ostatni raz żeśmy przyfarciły, teraz za chuja nie wiem jak go dorwać. Przecież to Hollyfield, nie? Byle lamus raczej do niego podjazdu nie ma tak, o. Od wejścia. - prychnęła i dopaliła fajka, a niedopałek wyrzuciła w kałużę przed gankiem.
- Chuj w to, może mnie nie rozwalą jak kiedyś w nocy tam wlezę za płot i go poszukam.

- Widziałem ten bilecik. Może po prostu daj go jutro Bricksowi. I powiedz, że to dla Hollyfielda. Powinien chyba wziąć i przekazać. - poradził mężczyzna z bielmem w jednym oku. - A jakbyś chciała się wpakować za ogrodzenie i go szukać w ciemno to faktycznie byłoby debilne. Jak już to szukaj w kanciapach wewnątrz. Tych pod sufitem fabryki. Ale to nadal debilne. Lepiej to załatwić przez Bricksa albo jakoś inaczej. - podał adres gdzie można spodziewać się zastać Dymka chociaż z tonu wynikało, że zdecydowanie odradza taką samowolkę.

- A z tą Katty no właśnie tak jak mówisz. Zabawa zabawą i nie ma sprawy. Ale jak już tak blisko niej jesteście to można by coś z tego ugrać. Co to dla niej pogadać coś o tym ratuszu? - pokiwał głową rozkładając dłonie na znak, że coś co dla Żałobników jest mocno enigmatyczne dla ligowych VIP-ów może być całkiem proste i oczywiste.

- Może ona sama to o tych schronach nie wie. Młoda jest. A to jakaś sprawa jeszcze sprzed wojny. Tak wyczytałem z tych papierów od Nico. Tajne przez poufne. To może nawet w Lidze o tym nie wszyscy wiedzą. Ale jednak może ktoś, coś wie. No a na razie to z nich wszystkich to z nią macie najlepsze dojścia. Można spróbować. - zachęcał albinoskę do spróbowania i tej drogi zdobycia informacji na temat tajemniczych schronów o których na razie niewiele było wiadomo poza tym, że gdzieś tam są w tej Zakazanej Strefie.

- Dobra chodź do środka bo się zimno robi. - rzucił swojego peta jaki rozbił się o chodnik w krótkim rozbłysku a zawtórował temu grzmot błyskawicy. Mogła ta burza jednak zahaczyć o miasto.

- Jak ty nic nie rozumiesz - dziewczyna pokręciła głową, przytrzymując go jeszcze na ganku. - Mam dać Bricksowi bilet wstępu na zabawę gdzie na tego jednego gościa przypadnie ze cztery chętne i napalone laski, jak nie lepiej? Żeby sam wykorzystał, zlał, albo… to takie po chuju trochę. Chcę mu to dać osobiście. I wyruchać przy okazji - wyszczerzyła zęby - Inaczej będzie wyglądało jak go gdzieś zaprosimy, a nie przez wykidajłę przekażemy wieści. Poza tym na miejscu od razu i od ręki będzie parę argumentów aby go do tego przekonać. No i chcę go zobaczyć - wzruszyła ramionami - Ale może masz rację, pogadamy z Jasonem we dwie. Jakby nam załatwił wstęp na górę i pokazał który pokój jest Stana, resztę już same załatwimy. Przypilnuj mi tych bilecików, Gery. Odwdzięczę się, zresztą wiesz. Zawsze się odwdzięczam.

- No to nawet jakbyś miała sama dać to pewnie i tak przez Jasona. No możesz jeszcze spróbować z tą jego sekretarką. Może jakby nie wyszło ze spotkaniem z Dymkiem to ona by jakoś przekazała ten bilecik. - odparł dając się zatrzymać i zastanawiając się nad alternatywą. Ale jak nie mieli bezpośredniego dojścia do szefa wszystkich Runnerów to trzeba było kombinować.

- Albo poluj na niego w warsztacie Dymka. Tam też ponoć bywa. - rzucił kolejnym pomysłem chcąc pomóc koleżance.

- Na polowanie to już chyba nie mamy czasu - Phere popatrzyła mu w twarz, uśmiechając się dość smutno - Ale jak numer z Bricksem nie wypali, to się przyczaję… chociaż prędzej i tak po prostu tam spróbuje wejść. Tylko wtedy sama, bo Lola w ogóle nie umie się skradać. Ale idziemy do strefy brudasów, Jason ma łeb na karku. Będzie chciał ugrać coś, my to umożliwiamy. Przysługa za przysługę… i mam wrażenie że jak komuś dam ten bilet do przekazania wyjdę na smętną pizdę, a nie jestem smętną pizdą. Zobaczymy - pociągnęła go do środka.
- Dzięki Gery, z mądrym to i dobrze pogadać.
 
Dydelfina jest offline