Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2021, 14:46   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak to zazwyczaj bywało, deszcz jednych cieszył, a innych - wprost przeciwnie.
Yarod należał do tej drugiej kategorii. Co prawda z cukru nie był i wiedział, że w deszczu się nie rozpuści, ale co było przyjemnego we wszechobecnej wilgoci, której czoła z ledwością stawiał płaszcz z kapturem? Z cukru nie był, ale też nie był nimfą, co ponoć lubiły tańczyć w deszczu. Ponoć, bo nigdy czegoś takiego nie widział. Tańca nimf, znaczy się.

Poklepał po szyi Straffera, karego wierzchowca, cierpliwie niosącego na swym grzbiecie jeźdźca i jego bagaż.
- Jeszcze trochę i znajdziemy ci jakiś dach - obiecał.
Niezbyt głośne parsknięcie oznaczało zapewne, iż koń nie bardzo wierzy w obietnicę. Z pewnością i on nie widział w okolicy niczego, co by przypominało jakikolwiek dach.

"Jeszcze trochę" zamieniło się w godzinę, potem w kolejną i w końcu Yarod zaczął się zastanawiać, czy czasem nie zabłądził, co w przypadku braku rozwidleń byłoby BARDZO dziwne. Ale wreszcie jego oczom ukazały się pierwsze oznaki zbliżania się do do jakiejś miejscowości.
- Bogom niech będą dzięki - mruknął.
Straffer również przyspieszył, nie zważając na mlaszczące pod kopytami błoto.

* * *


- Kogo tam niesie w tak paskudny dzień?
Strażnik ledwo wystawił nos spod dachu, pod którym chronił się przed deszczem, a jego spojrzenie nie wyrażało zachwytu.
- Podróżny... - odparł Yarod. - Szukam gospody...
Strażnik bacznym spojrzeniem omiótł przybysza od stóp po czubek głowy. A lustracja najwyraźniej przebiegła niezbyt pomyślnie. Być może z powodu blizny, przecinającej twarz Yaroda.
- Polecam “Podpitego kota” - powiedział strażnik. - Miła gospodyni, porządne pokoje. Ale... w mieście żadnego czarowania, żadnego używania broni. - Przeniósł wzrok z twarzy Yaroda na miecz, potem ponownie na twarz. - I żadnych burd... - dodał. - Za to się płaci złotem albo więzieniem...
- A jakieś... panienki... żeby się człowiek mógł odprężyć po podróży? - Yarod pochylił się ku strażnikowi i ściszył nieco głos.
Ten uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Są, jakże by inaczej... Gina-wagina i Surri-głębokie gardełko - udzielił uprzejmej (i wiele mówiącej) informacji. - Ruda i brunetka, obie warte grzechu - dodał ciszej.
- A gdzie można je znaleźć? - spytał Yarod.
- kręcą się w okolicach wschodniego targu - odparł strażnik.
Yarod podziękował, obiecał piwo, gdyby się spotkali w "Kocie", a potem ruszył w stronę gospody.

* * *

Zostawiwszy wierzchowca pod opieką stajennego Yarod wkroczył w gościnne progi "Kota", załatwił pokój, ogarnął się po podróży, zjadł coś, a potem wybrał się do miasta.
Trafić na wschodni rynek nie było trudno. I okazało się, że strażnik się nie mylił - trudno było nie zauważyć dwóch kobiet, które chowały się przed deszczem w podcieniu jednego z bardziej okazałych domów.
- Panna Gina? - Yarod zwrócił się do młodszej (na oko) kobiety. Rudowłosej, idealnie pasującej do opisu strażnika. Zamiast jednak jakiejś odpowiedzi, zarówno ona, jak i jej towarzyszka o ciemnych włosach, najpierw spojrzały po Yarodzie, po sobie, po czym rozchichotały się na całego…
- Powiedziałem coś... nieodpowiedniego? - spytał.
- Mało kto nas nazywa "pannami" - Wyjaśniła ta starsza, z tatuażem na ramieniu.
- No ale tak, ja to Gina, a co? - Powiedziała ruda, kończąc śmiechy.
- Co powiesz, Gino, na spędzenie razem paru chwil? - spytał, prosto z mostu, Yarod.


- Jaaaasne - Słodko się uśmiechnęła rudowłosa, kładąc dłoń na torsie mężczyzny - A gdzie, i na ile?
- Godzinka, góra dwie - powiedział Yarod. - A gdzie... Jestem tu obcy, mam pokój w "Kocie"... Może ty masz jakieś lokum?
- "Kot" będzie dobry… - Mrugnęła Gina, gładząc dłonią jego tors - Pięć srebrników za godzinę?
- Zgoda. - Yarod skinął głową. - Chodźmy więc.
- Miłej zabawy… - Powiedziała z uśmiechem czarnowłosa na odchodne do obojga, a Gina "przykleiła się" do Yaroda, wślizgując pod jego płaszcz. Mężczyzna objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Mówisz, żeś nowy w mieście? - Spytała, gdy ruszyli przed siebie, starając się po drodze chować pod wszelkimi zadaszeniami.
- Całkiem nowy - przytaknął. - Zdążyłem tylko wynająć pokój i coś przegryźć. Coś ciekawego tu się dzieje? Jest tu coś interesującego... prócz pięknych kobiet?
- Aleś milusi… - Powiedziała Gina, słodko się uśmiechając - No… to zależy, co kto uważa za ciekawe… a co cię do tej dziury sprowadza? - Parsknęła.
- Ano w interesach - odparł. - Plotki głosiły, że jakaś robota tu jest. Ponoć...
- Pewnie chodzi o zaginione osoby? - Szepnęła nagle konspiracyjnie kobietka.
Yarod spojrzał na nią z podwójnym zainteresowaniem.
- To ktoś zaginął? Ktoś ważny? - spytał. - No bo to się niekiedy zdarza. Ktoś idzie do lasu i nie wraca.
- No ale to już trzy osoby, nawet dziecko, i nie tylko za miastem, ale i w nim. Tak ludzie gadają - Powiedziała Gina, a Yarod zauważył, że mijani mieszczanie trochę jakby krzywo na nich patrzą. No w sumie… spacerował sobie z ulicznicą. Nic sobie z tego jednak nie robił.
- Przy mnie jesteś bezpieczna - zapewnił. - A ja cię porywam tylko do "Kota" - dodał, na co ruda się głośno zaśmiała.
- A ten… propo karczmy… gadałeś wcześniej coś o przegryzieniu… - Gina nagle zmieniła ton głosu, i zabrzmiała jakby nieco niepewnie.
- Jeśli masz ochotę na podwieczorek, to da się coś zorganizować - zapewnił. - Posiłki w karczmie są całkiem niezłe. Podobnie jak wino - dodał.
- Zasłużyłam? - Spojrzała na niego "spod oka".
- Dobra atmosfera zawsze się liczy - odparł. - A czemu nie miałbym sprawić ci drobnych przyjemności...?
W odpowiedzi, najpierw pojawił się wesoły chichot, a po nim całus w policzek Yaroda.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko i jeszcze mocniej ją przygarnął.

* * *

Większość gości, siedzących w głównej sali karczmy, na widok Giny się krzywo uśmiechnęła, nikt się jednak nie odezwał ani słowem… a i wszyscy stracili zainteresowanie ledwie po dwóch chwilach.

Rudowłosa wysunęła się spod płaszcza, a Yarod podszedł do kontuaru,
- Czy dostanę coś do jedzenia i picia dla mego... gościa? - spytał, na moment przenosząc wzrok na Ginę, potem znów spoglądając na karczmarza. - Do pokoju - dodał.
Karczmarz w pierwszym momencie odchrząknął coś niezrozumiale (i chyba niepochlebnie), ale w końcu się opanował.
- Czyli co? - Powiedział zwyczajowo.
- Jakąś lekką kolację i trochę wina - odparł Yarod, który nie chciał, by jego gość spił się w trupa.
- Ciepła strawa? Mały dzbanek wina? Corah przyniesie...
Yarod spojrzał na Ginę, która skinęła energicznie głową.
- Tak, poproszę.
- Za parę minut będzie - Powiedział karczmarz, i wyciągnął łapę po zapłatę. - To będzie srebrnik…
Yarod skinął głową, po czym sięgnął do sakiewki. Położył monetę na wyciągniętej w jego stronę dłoni.
- W takim razie czekamy - powiedział.
Podszedł do Giny.
- Chodźmy - powiedział. - Za chwilę podadzą nam coś do zjedzenia.
Ściągnął płaszcz i ponownie objął wpół dziewczynę.

Po chwili więc byli w izbie na pięterku.

- Ciepło, sucho… - Rudowłosa rozejrzała się wokół, po czym uśmiechnęła do Yaroda, siadając na brzegu łóżka.
- Mam nadzieję, że nie przemokłaś? - odparł, nie zdradzając się z myślą, że, jak dobrze pójdzie, niedługo zrobi się im znacznie cieplej.
Powiesił płaszcz na jednym z wbitych w ścianę gwoździ.
- Trochę… - Powiedziała, gładząc dłonią kołdrę leżącą na łóżku, po czym spojrzała na mężczyznę z lisim uśmieszkiem - Jak lubisz?
- To najlepiej będzie sprawdzić w praktyce... - powiedział, ściągając skórzaną kamizelkę. - Coś ty zaproponujesz, coś ja... - Usiadł obok niej. - Wolisz najpierw coś zjeść, czy zgorszymy Corah? - spytał.
- Kogo? - Spytała Gina z kolejnym milusi uśmieszkiem, dłoń kładąc na udzie Yaroda.
- Służącą czy też kelnerkę... Ma przynieść jedzenie... - odparł, zaczynając się bawić włosami dziewczyny.
- Ach no tak… to może lepiej zaczekajmy… no i żeby strawa zimna nie była… - Pocałowała nagle go delikatnie w usta, i znowu się uśmiechnęła.
Odpowiedział pocałunkiem w policzek... a potem pogładził jej policzek i szyję. A wtedy rozległo się słabe pukanie do drzwi.
- Proszę.... - powiedział Yarod, odrobinę odsuwając się od Giny. Ktoś nadal jednak jedynie stukał, najwyraźniej nie mając zamiaru wchodzić.
- Boją się, czy co...? - mruknął Yarod. Wstał i podszedł do drzwi, po czym je otworzył.

Stała tam Corah, z tacą w obu dłoniach, wyraźnie ledwo co ją trzymając… drżały jej ręce, a na czole miała kilka kropelek potu. Przyniosła dwie miseczki jakiejś ciepłej strawy, trochę chleba, i mały dzbanuszek wina z dwoma kubkami.
- Przyniosłam… jedzenie… - Wymamrotało blade dziewczę, zerkając przez Yaroda do izby.
- Wejdź, proszę - powiedział, szerzej otwierając drzwi. - Przecież cię nie zjem. Gina też nie jada ludzi.
Corah jednak jedynie pokręciła przecząco głową, po czym wyciągnęła tackę w kierunku Yaroda… a wszystko niebezpieczne drżało w jej dłoniach. Jedyne, co można było zrobić, to odebrać tacę, zanim jej zawartość znajdzie się na podłodze.
- Dziękuję. - Yarod odebrał tacę z rąk dziewczyny. - Nie wolno ci wejść, czy nie chcesz? - spytał.
Zawsze mu mówiono, że zadaje za dużo pytań... często w nieodpowiednich momentach, ale jakoś nie wypleniło to tego zwyczaju.
- Nie napaskudzicie… w izbie…? - Spytała Corah, jednocześnie kręcąc przecząco głową, a Yarod chyba aż uniósł brew, dziewczę zaś zerknęło na trzymaną przez niego tackę - Gulasz… - Dodała.
- Nie będziemy rzucać w siebie jedzeniem - obiecał. - Grzecznie wszystko zjemy - zapewnił, co wywołało minimalne drgnięcie jej ust, praaaawie w kierunku uśmiechu. Kiwnęła potakująco głową.
- To… smacznego… i... dobranoc… - Powiedziała Corah swoim ślamazarnym tonem.
- Dziękuję, dobranoc - odparł Yarod. Przymknął drzwi, a potem postawił jedzenie na stole.
- Siadaj i się częstuj - powiedział do Giny, po czym podszedł do drzwi i je zamknął.

Rudowłosej dwa razy powtarzać nie trzeba było, i zaczęła się zajadać z bardzo zadowoloną minką.
- Ty też siadaj, siadaj, jedz, smacznego! - Pokiwała na niego z uśmiechem.
- Dziękuję, wzajemnie - odparł i również zabrał się za jedzenie.
Nalał wina do obu kubków.
- Twoje zdrowie - powiedział…

Kwadransik później, Gina z zadowoloną minką, najedzona i napita, ułożyła się wygodnie na łóżku, ściągając butki…
- Pomóc ci...? - spytał Yarod, przyglądając się dziewczynie z wyraźnym zainteresowaniem.
- A w czyyyym? - Zachichotała rudowłosa, po czym tak tam sobie leżąc, rozchyliła nóżki w pończochach, pokazując iż… nie ma majtek pod sukienką.
- Tu jest dość ciepło, a ty masz na sobie jeszcze parę szmatek - odparł, przenosząc wzrok z obnażonych fragmentów ciała dziewczyny na jej biust.
Nie czekając na odpowiedź usiadł na łóżku i, nie odrywając oczu od bujnych kształtów Giny, zaczął ściągać buty.
W ślad za butami poszły spodnie, a gdy Yarod pozbył się dolnej części garderoby zabrał się za rozbieranie rudowłosej.

* * *

Czy minęły dwie godziny, tego Yarod nie wiedział, ale nie protestował, gdy Gina zaczęła się powoli ubierać. Uznał, że dziewczyna uczciwie zarobiła na swoje srebrniki.
- Odprowadzę cię.. - zaproponował, stale przyglądając się dziewczynie. - Jeszcze ktoś i ciebie porwie - dodał, a rudowłosa zachichotała, po czym pogładziła go po policzku.
- Ach, słodki jesteś…
- Ty też... - odparł, przyciągając ją do siebie na chwilę.
Potem wstał i zaczął się ubierać.
- Będziesz bezpieczna, no i mniej zmokniesz - dodał z lekki uśmiechem. - No chyba że chciałabyś zostać na noc…
- Kusisz, kusisz ciepłą strawą, winkiem i pachnącą pierzynką, kochany, ale Surri się będzie martwiła, że zniknęłam na tak długo - Powiedziała Gina z lekkim uśmiechem.
Yarod rozłożył bezradnie ręce.
- O tym nie pomyślałem - przyznał. - W takim razie musimy się zbierać.
- Jakbyś chciał, to następnym razem… - Pocałowała go miękko w usta.
Przytrzymał ją na moment i odpowiedział podobnym muśnięciem warg.
- Nie zapomnę - obiecał.

Przeszli przez główną salę karczmy, odprowadzani paroma głupawymi uśmieszkami klientów "Kota".
Jak się okazało, deszcz nie zamierzał odpuszczać, więc Gina ponownie schroniła się pod płaszczem Yaroda.

* * *


Pół godziny później Yarod wrócił do karczmy. Miał w planach zjeść kolację, posiedzieć trochę nad kubkiem z winem, posłuchać plotek, może porozmawiać, a potem iść spać. W końcu kiedyś trzeba było odpocząć po trudach dnia.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-12-2021 o 20:54.
Kerm jest offline