Trójoki milczał. Jego milczenie ciężkie było niczym nabrzmiały bebzun nisko sunącej, granatowociemnej chmury, tuż przed tym nim rozedrze ją czubek strzelistego samotnego drzewa, nim wyrzyga z siebie strumienie Kaytulowych łez. Milczał gdy Molsuli sprzeciwili się jego słowu, milczał gdy poddał je w wątpliwość Elben, milczał gdy drwiła Mykes, w końcu milczał gdy zignorował je Shyta.
Czuł jak z każdą próbą zerwania więzów rytuału otoki cienkie nici aytheru plączą się, Zamiast je uchwycić i podążać ich śladem oni je gmatwali. Głupcy! Jedyne co mógł zrobić to milczeć, żeby nie zawiązać ich jeszcze bardziej... a potem powoli, delikatnie starać się je rozsupłać.
Ruszył więc timoryta za kupą. Nie jak jej pasterz i przewodnik lecz jak ten dziad ostatni. W jednej dłoni kij dzierżąc, w drugiej postronek na końcu którego ciągnął się gymrok zamykając pochód.
- Pomnij Shyto po coś maskę przywdział - warknął stracharz mu w ucho zepsutym oddechem gdy na popasie popręgi gymroka sprawdzał. - Pomnij po co Drunga cię z nami posłał i kogo Kaytul naznaczył na arcyłowczego. Radniej ci było shyivon na kutasa zapiąć.
Gymrok gdy tylko ujrzał grzęzawisko wyrwał do przodu i zaczął nurzać ryj w płytkiej wodzie w poszukiwaniu przysmaków. Ledwo starzec w stanie był nad nim zapanować. Zdawał sobie sprawę, że zwierzę w każdej chwili zerwać się może, a wtedy nie zdoła go utrzymać i stracą wszystko co do niego przytroczyli łącznie z Gulgunem. Stan chłopca martwił go szczególnie. Nie planował ciągnąć go na daleką wyprawę. Nić aytheru wiążąca go ze sprawą Baktygula była wyraźna i jasna, lecz stawała się coraz cieńsza i splątana, i timoryta bał się, że w końcu pęknie a wraz z zerwaniem tej więzi Gulgun odejdzie do Teynechen zabierając ze sobą swoją tajemnicę i pozostawiając tylko pustą skorupę martwego ciała. Coś musiało zmącić umysły łowczych, że tego nie widzieli, że tak łatwo zapomnieli.
Kiedy więc psy pociągnęły mocniej do przodu, a stracharz bardziej niż dotychczas został w tyle, zatrzymał się Animur.
Nieopodal miejsca, w którym przystanął stare, powalone drzewo leżało w płytkiej wodzie. Umrzeć tam musiało już kilka lat temu bo pień zupełnie już zarósł zielonym, gęstym mchem. Tam zaciągnął Trójoki gymroka i do drzewa przywiązawszy postronek, podszedł do Gulguna, żeby go odwiązać i położyć na szerokim pniu.