Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2021, 09:17   #142
Lynx Lynx
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację

Cześć pierwsza.
Zrzut i przegrupowanie przebiegły bez incydentów. Leopard powrócił do utrzymania bliskiego perymetru, natomiast Itan-sha ruszyła na zwiady. Machiny kroczące: Warhammer, Charger, Challenger, Zeus, Shadow Hawk i Kintaro wyłoniły się z powstałych po skokach i silnikach VTOL tumanach pyłu, brnąc w stronę niezidentyfikowanej ‘tajnej’ placówki “kogoś”. Sytuacja była ambiwalentna - na nieboskłonie wciąż pozostawała aktywna satelita SEU-193D Starcomm. Z pewnością miała ich w swoich obiektywach i na bieżąco informowała księżycową bazę. Czy należało ją zdjąć, czy jednak nie wykonywać agresywnych ruchów? Czy cały ten tajny kurnik był własnością “Benefaktora” czy kogoś innego?

Baza była podzielona na trzy części - właściwy, częściowo podziemny kompleks użytkowy, pewnie z kwaterami mieszkalnymi, hydroponiką, magazynami, hangarami i innymi niezbędnymi sekcjami. Drugą była kopalnia, w której ci ludzie coś urabiali. Obydwa kompleksy były połączone elektryczną trakcją po której krążył stosowny do warunków pociąg, po drodze mijając kilka posterunków. Te ostatnie były odwiedzane przez co najmniej dwa spore łaziki księżycowe Cortez Serii N oraz dostosowany APC typu Turhan. Kopalnię obsługiwał też pojazd górniczy typu Corx. Zwiad Itan-shy potwierdził obecność tych pojazdów, a także ciężarówki dowódczej typu Daimyo HQ w standardzie 67-K. Brak oznaczeń, szara jednolita farba, transpondery IFF nieaktywne lub zakodowane. Skany pokazywały, że w garażach właściwej bazy musieli mieć więcej wozów - być może bojowych, a może nawet mechy. LTN zidentyfikował także trzy wieżyczki obronne z nieznaną bronią, ale na pewno energetyczną.

Aby się tam dostać - obojętnie czy od strony kopalni, bazy czy trakcji - trzeba było najpierw przedrzeć się przez skaliste rozpadliny, kaniony. Ktokolwiek budował tą bazę, wiedział gdzie to zrobić pod kątem defensywy. Zdradliwy teren, zasypany głazami, o wysokich ścianach. Niewielkie siły mogły urządzać w takim miejscu zasadzki, robić partyzantkę, zablokować pochód albo stawić skuteczny opór, nawet bez użycia mnogości pojazdów.

- Ciekawe jak dawno temu się tu zabunkrowali - odezwała się Rooikat na ich kanale ogólnym. - Trzeba się sprężać.

- Sprawdzę czy uda mi się złamać zabezpieczenia satelity - zameldował im Kentin, który na potrzeby misji przyjął kryptonim TVR.

- To na pewno by pomogło - odparła mu Rooikat. - Możemy się rozdzielić, lanca alfa weźme bazę, bravo kopalnie - zaproponowała pilotom. - Gdy już się tam przedrzemy - po tych słowach wykonała nieznaczny podskok, dla skalibrowania możliwości długości wyskoku swojego mecha. - Mi się znacznie zwiększył zakres skoku - przekazała dobrą wiadomość. - Łatwiej będzie przekroczyć te skały.

- Racja rozdzielmy się i zajmijmy pozycje, ale nie zaczynajmy jeszcze walki. Cholera wie kto to jest. Dopełnić formalności i tak o nas wiedzą więc elementu zaskoczenia nie stracimy, a pozory legalności lepiej zachować.- zakończył Highborn wypowiedź na wewnętrznym i przełączył się nadawanie w eter, aby ktoś decyzyjny w bazie mógł go usłyszeć.
- Mówi Hadrian Spencer z New Minutemen Republiki Nowego Vermontu. Jesteście na terenie przeprowadzanych operacji antypirackich. Ślady z zlikwidowanej przez nas placówki raiderów doprowadziły nas tutaj. Zidentyfikujcie się, albo zostaniecie uznani za część ich organizacji i zostaną wobec was podjęte działania z mocy ustaw o zwalczaniu kosmicznego piractwa obowiązujące w sektorze. - nie krył się specjalnie kim jest. Wolności nigdy i tak nie uświadczył, a wróg raczej wie kim jest.

- Ładna przemowa. - mruknął Julian - Pamiętajcie że w tej atmosferze mechy wolniej się studzą.

W końcu byli na Columbusie. W końcu mieli uzyskać odpowiedzi na swoje pytania.
Czy to sługi Benefaktora? Czy już zaczął realizować główną część swojego planu, cel dla którego cała ta potężna operacja została przedsięwzięta? Jackson miał szczerą nadzieję że w końcu się dowiedzą.
A gdy się dowiedzą może będą wiedzieć co zrobić z tym fantem którym były zakusy nowego rządu pieprzonych Vermontczyków.
Z zażenowaniem stwierdził że po tych wszystkich bitwach które stoczyli i podróży na inną planetę… czuł po prostu straszną niesprawiedliwość. Chciał jednak zrobić wszystko tak by ludzie mogli dobrze wspominać Juliana Jacksona i Minutemanów. Zależało mu na tym… jeszcze.

Próba zdalnego hakowania Starcomma się… powiodła, po kilku nerwowych minutach, przepełnionych problemami z komunikacją i łamaniem zadziwiająco mocnych zabezpieczeń. “TVR” się nieźle przy tym napocił. I uzyskał dostęp na mniej niż minutę. To jednak wystarczyło aby poznać kilka faktów: gdzieś bliżej równika od strony południowej hemisfery Amerigo (czyli daleko od ich obecnej pozycji) była druga satelita, typ Skyward Model XII, służąca do “monitorowania ‘Obiektu A’ i Efektorów’”; satelita Starcomm służyła do monitorowania “‘Efektorów’ i Obiektu B’”; w bazie nie było mechów, ale za to był klucz myśliwców i dwa plutony pojazdów bojowych; te pojazdy właśnie odpalały silniki gdyż podniósł się czerwony alarm. ‘TVRa’ wykopano z dostępu, a Starcomm zaczął aktywnie namierzać poruszającą się lancę. Itan-sha zareagowała błyskawicznie zgodnie ze swą pierwotną intencją, niszcząc satelitę celnym “melonem” z Gaussa. W samą porę, bo ku lancy już leciały pierwsze pociski LRM. Na szczęście niecelne, bijące po okolicy. Warthog szybko namierzył ukryte wyrzutnie - dwa przerobione kontenery nadźgane LRM-15 i amunicją. Omiótł je laserami i doprowadził do efektywnych detonacji, aż się ziemia trzęsła i widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów w tumanach pyłu.

Sensory wykrywały start wielu silników, niektóre były blisko. Inne przemieszczały się. Ktokolwiek był w tej bazie księżycowej, nie miał zamiaru poddać jej bez obrony.

Muzak

Raz jeszcze trzeba było wziąć się do roboty, tym razem zmagając się z nieznanym przeciwnikiem. Lanca miała do pokonania kaniony, a lotnictwo… klucz czterech myśliwców, po identyfikacji których można było przecierać oczy. GTHA-500 Gotha. W wersji “b”. “Royal”.

- Royale! To jak nic Benefaktor! - zawołał Jackson.

Ruszył swojego Warhammera ku skałom i osłonie. Pojazdy. To nie były trudne cele. Poradzą sobie z nimi a potem dobiorą się temu chujowi do dupy. Manul tylko czekał by odpalić swoją morderczą serię laserów w pierwszy pojazd który się nawinie pod celownik.

- Warthog, bierzemy się za myśliwce, zanim wystartują, strąćmy przynajmniej jednego! - Itan sha nadała komunikat i przesunęła przepustnicę w położenie ciągu bojowego oraz przestawiła radar w tryb namierzania celów powietrznych. Rakiety Thunderstrike były uzbrojone i gotowe aby siać zniszczenie.

- Nie zwalniamy, przemy przed siebie - słowa Rooikat były skierowane głównie do tych członków zespołu, którzy rozproszyli się podziwianiem Royali. Wykonała skok na większą skałę, żeby mieć lepszy widok na okolicę, gdzie się kierowali.

Strzelanie nie było najmocniejszą stroną Highborna, ale całkiem nieźle radził sobie z pilotowaniem mecha, dlatego postanowił zaryzykować i pognał w kierunku kopalni i tamtejszych wrogich pojazdów księżycowych licząc, że wrogie myśliwce go nie zezłomują.
- Zniszczyć wszelkie siły pirackie! - tymi słowami zakończył Spencer pogadankę na ogólny wracając na wewnętrzny kanał i przechodząc w tryb bojowy.

Starcie na Columbusie rozpoczęło się. Warthog i Itan-sha zareagowali jako pierwsi, wykonując strafing run ponad lądowiskiem, skąd właśnie startowały Royal Gothy, waląc ile fabryka dała z laserów, pepeców i działka Gaussa. Te ostatnie było szczególnie przydatne - przebiło gruby pancerz jednego z myśliwców i ugodziło w zasobnik z rakietami LRM, powodując ich detonację i zniszczenie maszyny. Pozostałe spróbowały odgryźć się własnymi laserami i rakietami - w większości spudłowały, będąc w nieadekwatnych do strzelectwa pozach. Wtórowały im równie bezskuteczne próby ostrzału ze strony załogi bazy i drużyn piechoty wysypujących się z Daimyo HQ. Zaraz jednak myśliwce wystrzeliły naprzód i rozpoczął się groźny taniec na księżycowym niebie.

Na glebie natomiast nie można było jeszcze odnotować sukcesów. Ku Minutemanom zaczęły się sypać celne, stromotorowe salwy LRMów “skądś”, bliżej bazy. Najwyraźniej jakaś ukryta broń albo któreś z pojazdów już wyjechały z garaży. Tumany pyłu wcale nie przeszkadzały rakietom, więc musiały mieć jakichś spotterów. Pandur spróbował się artyleryjsko i “na wyliczenie” odgryźć salwą z własnej palety LRM-15, ale te, choć celnie wymierzone w bazę, to… zostały w mgnieniu oka strącone w locie. Te trzy wieżyczki obronne bazy okazały się być uzbrojone w szybkostrzelne lasery pulsacyjne typu AMS do zwalczania rakiet. Póki były aktywne, żaden tego typu pocisk nie miał szans przedrzeć się przez “parasol”.

Rooikat wystrzeliła na swoich silnikach rakietowych, prawie przekraczając całą barierę kanionów i lądując na szczycie jednego z ostatnich klifów. Pyłu było tutaj mniej i udało jej się namierzyć swoimi sensorami szereg… innych, rozstawionych sensorów oraz kamer (to dzięki nim ostrzał LRM z bazy był celny a pozycja Minutemen ciągle znana) oraz trzy pojazdy czychające w zasadzce - komputer sporo musiał się nagłówkować nim je zidentyfikował. Były to antygrawitacyjno-skokowe Kangi. Standardowy KGA-2B i wyposażony w wieżyczkę KGA-3X natychmiast skoczyły na drugą stronę jednego z kanionów, byle dalej od Rooikat. Trzeci nie miał tego luksusu (brak dysz skokowych), więc tylko obrócił się szybko w stronę intruza i zaczął napieprzać z rakiet, kaemu i autodziała. Pierwsze trafienia poznaczyły pancerz średniego mecha.

Pozostali Minutemen wparowali w gęstwinę kanionów i pyłu - chcąc nie chcąc, prosto w zasadzkę wrogów. W dwóch miejscach: przed i za nimi, w głównym kanionie do którego wparowali, rozległy się dwie detonacje - podłożono tam bomby, które zawaliły częściowo jedne z klifów. Na rumowiskach i na szczytach klifów zaroiło się od piechociarzy, którzy zaczęli strzelać z karabinów laserowych i naramiennych wyrzutni rakiet. Z przodu był Turhan, korzystając z gruzów jako osłony, bijący szeregiem kaemów i parą dużych laserów, wspierany przez Corteza z jednym średnim laserem. Tego ostatniego szybko rozwalił Mandaryn, bijąc własnymi fotonami i od razu niszcząc słabą strukturę po przebiciu papierowego pancerza. Ale piechty było wciąż dużo i ich działania groziły “śmiercią tysiąca ukłuć”, a Turhan ostro walił z LLaserów.
Na dupie pojawiły się też dwa szybko jadące kołowe pojazdy zwiadowcze z własnymi MLaserami. Te szybko namierzył i rozwalił Pandur blazerem i AC/5 (nie były w stanie sprawnie manewrować w ciasnym terenie i na gruzach), ale zdążyły poznaczyć ekipie plecy zielonymi smugami światła.

Trzeba było zdwoić wysiłki aby wykaraskać się z zasadzki na ziemi i wygrać dogfight z Gothami na niebie.

- Niech go… - Rooikat zagryzła zęby i nieco zmodyfikowała swoją pozycję, żeby nie stać na świeczniku niczym kogut na szczycie dachu. Wycelowała swoim PPCkiem w tą Kangę, która podrapała lakier na jej Shadow Hawku. - Trzeba zdjąć te sensory, bo inaczej nic nie zdziałamy rakietami - rzuciła do obu lanc.

Czasami jedyne co można zrobić to biec naprzód i licząc, że przeżyjesz to jakoś. Implant tak mówił to Highborn tak czynił; szarża naprzód licząc, że z rozpędu jakoś poradzi sobie z rumowiskiem i dopadnie kryjący się tam wrogi pojazd.

Julian przestawił lasery na tryb “gatling”. Wpadł na ten pomysł gdy wymontowywał karabiny maszynowe. Strzelając po kolei z każdego lasera tworzyła się imitacja ostrzału bronią maszynową - ognia ciągłego. Baterie lekkich laserów waliły po piechocie, kiedy pełna bateria średnich laserów strzeliła do Turhana. Przylgnął bokiem mecha do ściany, by być choć trochę osłonięty.

Leopard i Royal Lightning w pełni zaangażowały się w dogfight z Royal Gothami. Wprawdzie indywidualnie tak LTN-G15b jak i drops górowały nad przeciwnikami tak całkowitą siłą uzbrojenia, jak i wyszkoleniem pilotów (wyglądało na to, że oponenci byli dość zieloni), a Itan-sha miała odrobinę szybszą i zwrotniejszą maszynę, to Gothy wciąż miały po trzynaście ton ferro-aluminiowego pancerza. Kolejne trafienia z działka Gaussa, choć mocne, raczej nie miały szans na wbicie penetracyjnego trafienia krytycznego - tamten jeden raz to był duży fuks. Ponadto zestawienie dużego lasera pulsacyjnego i aż dwóch palet LRM-15 wzmocnionych lostechowym systemem celowania Artemis IV dawały dużo na dalszym dystansie, na bliskim zaś też nie były bezbronne - po parze średnich i małych laserów na przodzie i jedna para średnich na rufie. Póki co lotnictwo nawzajem oskubywało się z pancerzy i próbowało wyjść z tego starcia obronną ręką. Daimyo HQ bezskutecznie próbował ścigać wrogie (sobie) latadła dużym laserem i czwórką kaemów, poparty laserami i bazookami piechoty.

W i nad głównym kanionem inna sprawa. Po początkowym zaskoczeniu Kangi zaczęły intensywnie ostrzeliwać Shadow Hawka, waląc z trzech autodział, tylu samo kaemów oraz mnogości rakiet SRM i LRM. Rooikat zmuszona była uciekać, znów skacząc, tym razem gdzieś w kaniony - ale jej pancerz i tak mocno oberwał. Zdołała jednak przedtem skupić ogień w alpha strike i roznieść Kangę AC w drzazgi.

Ostrzał ze strony Warhammera w międzyczasie przynosił wymierne efekty. Baterie małych laserów skutecznie raziły piechotę na klifach, zmuszając ją do rychłej ucieczki (ale nie przedtem jak ubytki w pancerzach zadane przez ich lasery i bazooki były znaczące). Średnie lasery natomiast skruszyły osłonę skalną i nadwątliły pancerz Turhana. Zniszczenia APC dopełnił Highborn, który staranował cielskiem swojego szturmowego mecha rumowisko i za pomocą prototypowego średniego lasera pulsacyjnego oraz potęznych, najeżonych szpikulcami pięści, rozjebał pojazd i rozpędził piechtę.

W tym czasie pozostałe Kangi znów przeskoczyły rozpadlinę, ścigając Rooikat. Do akcji wreszcie weszli Krieger i Mandaryn, i to z przytupem - ten pierwszy mnogością celnych ciężkich i średnich laserów strącił KGA-3X z wieżyczką, ten drugi w podobny sposób ostrzelał laserami i SRMami KGA-2B. Lekkie pancerze nie wytrzymały naporu. Płonące pojazdy roztrzaskały się o klif i spłynęły po nim w deszczu ognistych resztek. Ale “Dr Mengele” zaraz potem stał się ofiarą paru cwanych piechociarzy z cięższym bądź bardzo kreatywnie wykorzystanym sprzętem. Najpierw oberwał laserem kl. wsparcia prosto w pancerną szybę kokpitu - ostrzał prowadził jakiś typ w egzoszkielecie inżynieryjnym zero-g typu Ailette, trzymając ciężką broń dzięki niskiej grawitacji księżyca i sile skafandra. Zaraz potem trójka innych fagasów, odzianych też w jakieś egzoszkielety (ale dziwne… i całkowicie blokujące systemy namierzania oraz sensory!, tak wobec siebie, jak i okolicy - rozstawiając parasol ECM/Stealth) dołożyła swoje trzy grosze - laserowe karabiny pulsacyjne z podwieszanymi granatnikami, oraz jeden automatyczny granatnik naramienny. Najgorsze jednak przyszło w chwilę potem. Z klifu zeskoczył jakiś chojrak, wprost na kokpit Challengera i zaczął go opryskiwać jakimś fluidem z ręcznego spryskiwacza. Mengele się z nim nie pierdolił, tylko złapał dłonią mecha i brutalnie zgniótł. Zaraz potem drugi typ, snajpiący z drugiego klifu… przebił nadwątloną i przemrożoną fluidem szybę kokpitu z wyrzutni harpunów. Już ładował drugi, a stojący obok kolega wycelował i wystrzelił z jednorazowej wyrzutni LAW. Szyba przyjęła wybuch, ale rozprysła się w drobny mak razem z harpunem. W radiu słychać było krzyk starszawego MechWojownika. W sukurs przybył Pandur, robiąc niezły overkill - siepnął dookoła LRMami, w harpunnika i rakieciarza jebnął celnie z blazera (odparowując obydwu), w egzoszkieleciarzy wygarnął serię z AC/5 - bez celowania, bo to było niemożliwe. Trzech “komandosów” wystrzeliło w porę na różne strony plecakami skokowymi, ale tego z Ailette zmiotły odłamki i energia kinetyczna bliskiego wybuchu.

Nie było z czego się cieszyć. Na klifach wciąż była Kanga KGA-2B oraz część piechoty (w tym trzech w wysoce zaawansowanych egzoszkieletach), a na łby właśnie spadał gęsty i celny deszcz z kilku wyrzutni LRM-20, jeszcze bardziej dobijając pancerze. Krieger natomiast nie odpowiadał na wezwania radiowe… a jego mech zatoczył się, stracił równowagę, jebnął prawym barem w ścianę kanionu i szorując po niej zwalił na glebę w tumanie pyłu.

Rooikat nie miała też żadnych dobrych wieści. Korzystając z zamieszania pojazdy z garaży wjechały już do kanionów - i to nie byle jakie. Dwa czołgi szturmowe PAT-005b Royal Puma (to z nich tak pruli rakietami stromotorowo) i cztery średnie Vedette, ale bez kaemów, za to z cięższym pancerzem ferro-włóknowym i autodziałami kl. 5… Ultra, o dwukrotnie większej szybkostrzelności.

Robiło się gorąco, nawet bardzo.

- Rooikat dawaj ze mną ścieżką na prawo. Lecimy po HQ. Jebać tą kopalnie. - i Spencer pobiegł wskazaną przez siebie drogę ku zbliżającemu się stamtąd Vedettowi.

- Korytarzem zachodnim i północnym jadą dwie Pumy - Trevor przestrzegła resztę. - Przyjęłam Highborn, zaraz będę przed tobą - odparła mu kobieta. Widząc mrowie wrogich jednostek, które zaczynało ich obłazić niczym szarańcza i tak to Ursula stała się przeciwnikiem rozdzielania sił. Shadow Hawk wykonał skok na wschodni kanion i PPCkiem przywalił w Vedette.

Ciężkie myśliwce poderwały się z pasa startowego, na dopałkach poleciały ostro w górę i wyrównały lot na pułapie, na jakim znajdowali się przeciwnicy.
- Warthog, tu Itan-sha, odbiór. Zaraz podzielą się na pary i zaczną ataki. Będę cię ubezpieczać i atakować skrzydłowe… zaraz… - Iroshizuku zaniemówiła widząc na radarze pozycje przeciwników. Trzy samoloty manewrowały każdy osobno, nie ubezpieczając się. - Warthog, zmiana planów. Ci kolesie chyba uczyli się latać grając w Wing Commandera, atakują pojedynczo z różnych kierunków. Ostrzał rakietami, potem lasery. Będę meldować o uszkodzeniach ich kadłubów.
- Przyjąłem, Itan-sha. Bez odbioru!

Iroshizuku wzięła na cel jednego z Royal Gothów i wystrzeliła w jego kierunku rakietą Thunderstrike. W zapasie miała jeszcze jedną, ale najpierw chciała zobaczyć efekt zniszczenia i wtedy zdecydować, czy użyć drugiej na tym samym celu, czy wykończyć go laserami a Thunderstrike’a posłać innemu.

Jackson starał się ocenić przydatność rumowiska przy ataku Pum. To były zbyt potężne maszyny by ruszyć na nie w bezmyślnej szarży. Jednak te było już zbyt pomielone przez ogień i szarżę Chargera, aby nadawać się przeciw ostrzałowi szturmowych czołgów.
Z drugiej strony - czekać aż wszystkie się zjadą było jak pozwolić pułapce się zatrzasnąć.
- Krieger! Krieger! - próbował wywołać jeszcze profesora.
Niestety - brak odpowiedzi.
- Mandaryn! Musimy zniknąć stąd zanim Pumy będą miały możliwość oddać czysty strzał! Idziemy za resztą! - zawołał Manul przez radio i ruszył ku zawalisku.
Wymierzył lasery w Vendettę by utorować wszystkim drogę. Wystrzelił jednocześnie granaty dymne by osłonić ich próbę wyrwania się z okrążenia.

Rooikat była najszybsza spośród Minutemen. Wykonała kolejny tego dnia skok, lądując na szczycie wschodniego klifu. Wymierzyła i wypaliła ze swojej głównej broni wprost w czołowego Vedette w zachodnim kanionie, nieźle krojąc przedni pancerz. Wkrótce potem u wylotu tego kanionu jawił się rozpędzony Highborn, prując z lasera po tym samym pojeździe, ale znacznie mniej celnie. Sprawę załatwili dopiero pozostali mechwojownicy, bijący z dystansu. Vedette został zamieniony we wrak nim oddał celną serię. Drugi, jadący za nim, o mały włos się nie wpieprzył we wrak i zaczął sam panicznie strzelać po okolicy, nie mogąc się zdecydować - walić w Rooikat czy w Highborna. W rezultacie bił z szybkostrzelneco UAC/5 po ścianach i po wraku kolegów.

Gorzej z pozostałymi. Wprawdzie wschodnia Puma i pozostałe Vedette nie miały linii wzroku do Minutemen, to już centralna Puma wyjechała na “dziedziniec” i zaczęła napieprzać ile fabryka dała. Prosto w lewy bok Pandura - dwa średnie lasery, salwy z dwóch LRM-20 (o zwiększonej celności nawet na średnim dystansie dzięki systemom celowniczym Artemis IV) i lecące jeden za drugim pary SRMy z wyrzutni typu Streak. Zawtórowały im rakiety LRM z drugiej Pumy, wystrzelone w ramach indirect fire - i też cholernie celne dzięki Artemis IV i okolicznym rozstawionym sensorom oraz kamerom. Zeus ledwo się trzymał, spruty z pancerza i ponad połowy struktury, a jego systemy motoryczne oberwały srogim krytem.

W tym czasie na nieboskłonie Itan-sha zdwoiła wysiłki. Jeden z Thunderstrike’ów pomknął ku jednej Goth’cie i smagnął ją solidnie po pancerzu, ale to było zbyt mało. W zwinny sposób, używając dipoli i manewru, uniknęła rakiet oraz większości laserów, sama gromiąc już nadwątloną maszynę własnymi fotonami i splunięciem z działka Gaussa. Podziurawiony pancerz i naruszona struktura nie wytrzymały, Gotha rozpadła się w locie i porozbijała się o szczyty kanionów (na szczęście nie w mechy). Warthog jednak zbierał srogie cięgi od pozostałych dwóch latadeł, samemu też odgryzając się bocznymi wieżami.

Po zniszczeniu Gothy Iroshizuku wzięła na cel kolejny myśliwiec, posyłając w niego drugiego Thunderstrike’a. Specjalnie wybrała egzemplarz spruty już nieco przez lasery burtowe Leoparda. Następnie, pozbawiona rakiet AA, podjęła walkę laserami i działem Gaussa.

"Oby tylko Victorowi udało się wydostać z kokpitu" tej nadziei trzymała się Ursula.
Sytuacja stała się napięta. Byli jednego mecha mniej, a maszyna Clarka ledwie ciągnęła. Nie było szans walczyć ze wszystkimi maszynami jakie na nich szły.
- Highborn, mam pomysł - rzuciła do Spencera. - Zajmij się drugim Vedette, ja spróbuję zawalić przynajmniej zachodni korytarz.
- Wszyscy biegiem kierujcie się do wschodniego kanionu! Ogień zaporowy na wyjścia pozostałych korytarzy. - Pandur, nie wystawiaj dupy tylko schowaj się i strzelaj blazerem zza pleców innych! -[/i] prawie, że zganiła Młodego.
Sama skoczyła szczytem tak, żeby nie być w linii strzału pozostałych czołgów, ale mieć czysty strzał dla swojego PPCka. Po zajęciu pozycji, używając działa cząsteczkowego, rozpoczęła ostrzał skał aby zawalić gruzem drogę.

~ Czasami zwyczajnie trzeba lecieć naprzód i wiele nie myśleć.~ hipokrytycznie pomyślał Highborn rzucając się z mecha-pięściami na kolejnego Vedetta.

Rooikat miała dobry pomysł z parciem przed siebie we wschodni kanion, więc Manul nie oponował. Zakończył stawiać zasłonę dymną kryjącą ich przed pojazdami wroga. Mieli szansę. Na wszelki wypadek Jackson zaczął cofać się tyłem by osłonić ciężko uszkodzoną maszynę Pandura.

Mandaryn i Pandur również postawili zasłony dymne z jednorazowych wyrzutników. Wszyscy Minutemen parli we wschodni kanion. Tamtejszy drugi Vedette desperacko i po omacku pruł z ultra-autodziała na zdwojonej szybkostrzelności, ale oprócz kompletnego rozjebania wraku kolegów (jebła amunicja i silnik/paliwo) i rozpoczęcia procesu zawalenia się ścian, nic nie wskórał. Omiotły go lasery Kintaro, a potem zgromiły pięści Chargera, zamieniając w kupę złomu. W międzyczasie Rooikat rakietami i pepecem skutecznie zawaliła ujście zachodniego kanionu, uniemożliwiając przejazd nawet masywnej Pumie. Ta jednak nie odpuszczała z rakietami, dalej posyłając ich partie w stronę dymowiska. I znalazły one swój cel (a przynajmniej część znalazła, bo jednak dym i ruch swoje robiły, nawet po uwzględnieniu sensorów zewnętrznych i Artemis IV). Podobnie jak turbo-salwa centralnego Vedette (aż do… zacięcia tej armaty, co zmusiło czołg do wycofania się) oraz walenie ile fabryka dała ze strony centralnej Pumy. Niestety, ale wiele z tych pocisków i energii walnęło, i tylko część w Warhammera osłaniającego Zeusa - wiele z nich celnie ugodziło tego drugiego. Głównie dlatego, że Pandur (sądząc po okrzyku na falach radiowych) się nieźle wkurwił i wywalił alpha strike w widoczną Pumę. To też dawało wrogom jako taką orientację co do fizycznej pozycji Zeusa. I padło dość trafień, aby najpierw uszkodzić, a potem zniszczyć napęd fuzyjny (na szczęście bez eksplozji rakiet czy amunicji). Pozbawiony życia, zmasakrowany mech runął na klepisko, przedtem wypuszczając w powietrze katapultę z pilotem. Clark, wyposażony w stosowny skafander, bezpiecznie opadł gdzieś na wschodnim płaskowyżu, niedaleko Shadow Hawka.

Jego bezpieczeństwo było jednak wątpliwe. Wydał ostrzegawczy okrzyk i schował się za jakąś skałą. Ku niemu już sypały się promienie laserowe i kontaktowe granaty 20mm. Ta trójka nieuchwytnych egzoszkieletorów właśnie skakała ku niemu i pruła z czego miała.

Ledwo reszta “kanionowej” ekipy przekroczyła próg, a ten się zawalił, odcinając ich od pościgu - ale też od wraku Zeusa i nieznanego losu Challengera/Kriegera. Z przodu natomiast kolejne jebnięcie i zawalisko - następny podłożony ładunek wybuchowy. Salwy z rakietnic i laserów-karabinów, bijące po Chargerze. To musiały być pozostałości piechoty z Turhana. Próbowali kupić czas, bo przecież nie mogli mieć szans bez wsparcia czołgów.

Na niebie trwały ostre strzelaniny między latadłami - w końcu jednak udało się strącić obydwie pozostałe Royal Gothy. Drugi Thunderstrike oraz celna salwa laserów i Gaussa w rufę jednej z nich spowodowały rozpad maszyny i deszcz odłamków gdzieś na nieużytki. Zanim to się stało jednak, ta celnie smagnęła parą tylnych MLaserów po pancernym kokpicie Royal Lightninga, praktycznie zrywając skorupę i naruszając strukturę. Na szczęście, podobnie jak pozostali Minutemen, Itan-sha miała skafander próżniowy z ograniczonym (czasowo) systemem podtrzymywania życia. Drugi myśliwiec oberwał aż trzema salwami z broni energetycznej - tylnej i bocznej baterii oraz frontu - dając się wykiwać Leopardowi w kwestii dostosowania prędkości. Sam jednak poważnie podziurawił boczny pancerz dropshipa celnymi salwami. Płonący myśliwiec runął gdzieś w zabudowania bazy i tam eksplodował wraz ze swoimi rakietami LRM z zasobników. Ku niebu wciąż wznosił się niecelny ogień p.lot. z Daimyo HQ i obstawy piechoty, ale wyglądało na to, że Minutemen wywalczyli sobie dominację w powietrzu.

Charger po rozprawieniu się z wrogiem nie miał zamiaru zwalniać i pognał przed siebie chcąc jak najszybciej przebyć kanion. Spencer skupiał się w pełni na pilotażu, aby omijać napotkane przeszkody i zminimalizować potrzebny czas na dotarcie do HQ.

Skała była podatna na plan Trevor i zrobiło się mniej kanionów, z których nacierałby na nich przeciwnik. Niestety Pandur zezłomował swój sprzęt, ale na szczęście skutecznie się katapultował. Niestety jego fart kończył się i jeśli nie otrzyma pomocy to typy w egzoszkieletach go odstrzelą. Była jedyną, która mogła mu ogarnąć podwózkę, ale wiązało się to ze sporym ryzykiem. Pewnie gdyby to był Neyman to by się jeszcze zawahała, ale Clarka już traktowała jak część rodziny.
- Trzymaj się Młody! Na mój znak wyskakujesz do mnie - rzuciła i wykonała skok wprost na egzoszkieletorów ostrzeliwując ich z PPCka (bardziej dla zrobienia zamieszania niż chęci trafienia), licząc że uskoczą i ten krótki moment zamętu wykorzysta na złapanie Pandura w dłonie Hawka i szybki taktyczny odwrót ku pozostałym mechom.

Exo-komandosi lecieli na Pandura, więc Manul postanowił wykorzystać ich skupienie i ich zaatakować wręcz i strzelającymi na przemian laserami by ich przygwoździć, nawet niecelnym ale jednak ogniem. Miał nadzieję, że to zaskoczenie pozwoli pozbyć się chociaż jednego z exoszkieletów.

- Mandaryn! Dowal piechociarzom, bo pierdolną Highbornowi w dupal!

Charger wjebał się w rumowisko przygotowane przez trzecią bombę piechociarzy. Ci smyrali mu pancerz laserami i rakietami, ale w sukurs Highbornowi przybył Mandaryn, ogniem MLaserów i SRMów wymiatając ostatnich “Turhanowców” i ich barykadę. Manul czekał natomiast na to, aż egzoszkieletory wykonają jakiś ruch - były na płaskowyżu, z dna kanionu nic nie można było wskórać bez jumpjetów. Co nie dotyczyło Rooikat, bo raz, że jej mech takowe posiadał, a dwa, był na górze. Szybkim skokiem wpadła między tych oponentów, rozpraszając ich i zmuszając do własnych skoków. Jeden z nich, ten bez ECM (ale za to z naramiennym auto-granatnikiem) wyleciał nad kanion - w sam raz pod feerię laserów Manula. Prawie żaden nie trafił - mikry cel, szybki ruch i pancerz typu stealth swoje robiły. Ale wystarczył jeden SLaser by go zdjąć w efektownym deszczu iskier, płomieni i wybuchów zgromadzonych granatów. W tym czasie Shadow Hawk dał Pandurowi osłonę, złapał go i odskoczył poza płaskowyż na północ, bliżej trakcji. Tam porzucony mechwojownik był w stanie się ukryć, podczas gdy exoszkieletory już ścigały Rooikat, chcąc dobrać się jej do kokpitu.

Charger wyskoczył z kanionu i rozpędzał się w stronę dowódczej ciężarówki. Załoga i obstawa spostrzegły to i skierowały ku niemu trochę desperacki ogień laserów, rakiet i kul. Po piechociarzach smagnęła seria z prototypowego MPL, zmuszając ich do szukania osłony.
Zaraz potem wóz dowodzenia zniknął w kuli ognia, omieciony z drugiej strony przez ustabilizowanego i obróconego ku niemu Leoparda. LLasery, MLasery i PPCe bezbłędnie przeorały burtę, doprowadziły do eksplozji silnika i baku paliwa oraz zasobników z nabojami do kaemów, zmiotły maszynę. Tylna wieżyczka dropshipa uchwyciła próbujący spieprzać drugi łazik typu Cortez i też go zniszczyła. Obstawa Daimyo HQ zaczęła się wycofywać w stronę bazy.

Pumy natomiast wciąż zasypywały Minutemenów cholernie celnym gradem LRMów, masakrując im pancerze. Vedette z niezaciętym UAC/5 wyjechał z kanionów i gęsto omiótł Leoparda podwójnym ogniem. Ten z zaciętym cofał się w stronę kopalni. Itan-sha natomiast zrobiła bezbłędny, powolny i bardzo sprawny strafing run ponad dachem Pumy nadwątlonej przez Zeusa. Jej ekspertyza w kwestii CAS przydała się tutaj bardzo i wystarczyła z nawiązką, aby przerobić szturmowy czołg na duże pudło z petardami i fajerwerkami, gdzie ktoś wrzucił pochodnię.

Nieprzyjemnym zaskoczeniem był fakt, że te lostechowe wieżyczki antyrakietowe były w stanie zmienić tryb operowania i zacząć pruć w inne cele niż tylko nadchodzące pociski - teraz pakowały mnóstwo małych wiązek w Leoparda. Wprawdzie były to warianty lasera pulsacyjnego, to jednak profil obrażeń był na szczęście nieco słabszy, bardziej odpowiadający standardowemu SLaserowi.

Highborn jakoś dobiegł na otwarty teren, a tu miłe zaskoczenie HQ już nie było. Były za to te dziwne wieżyczki z technologią bardzo ponad Amerigo. Wiedział jedno trzeba je rozwalić. Ruszył z kopyta na najbliższą w celu prostym rozdupczenia.

Itan-sha wykonała ciasną półpętlę, położyła maszynę z powrotem na brzuchu i wzięła na cel ostatnią Pumę. - [i]Warthog, odsuń się od wieżyczek i wal w nie z dystansu! Zajmę się czołgami i dołączę! Odbiór.
- Tu Warthog, przyjąłem. Bez odbioru.

- Dzięki Manul - rzuciła Rooikat, gdy z trójki upierdliwych typów w egzoszkieletach został jeden. Misja ratunkowa dla Clarka na razie się udała, choć Trevor teraz nadal miała na karku jeszcze tych dwóch wnerwiających niczym pchły, których nie szło w żaden sposób namierzyć systemami mecha.
- Technologia to pierwsze co zawodzi, kiedy jest najbardziej potrzebne - syknęła pod nosem Ursula. Musiała podejść do tego oldschoolowo. Zamierzała oddalić się od miejsca gdzie zostawiła Pandura, pozorując ucieczkę przed pchłami i z dystansu postawić na pełny manual przy strzelaniu z PPCka do nich, niczym do kaczek spłoszonych przez spaniela na polowaniu.
- Manul, masz czas pomóc mi z tymi skaczącymi? - zwróciła się po wsparcie.

- Dziwki, wóda… i laseeerryyyy! - zawołał wesoło Jackson rozkręcając na nowo swój laserowy sekwencer i omiatając skaczących komandosów światłem niczym strobo na imprezie w podrzędnej dyskotece.
Tyle że światła tego stroboskopu błyskały do kostuchowego breakdance’a.

Ciężar starcia przeniósł się teraz na pojazdy lotnicze i czołgi. Dowiodła tego Itan-sha, która zaatakowała drugą Pumę od tyłu, właśnie wyjeżdżającą z kanionów. Załoga w porę dostrzegła zagrożenie, obróciła wieżę z ER PPC i ustawiła elewację lufy adekwatnie - jednak ich wystrzał sromotnie chybił i rozproszył się gdzieś wysoko w cienkiej atmosferze Columbusa. Zaraz potem pomknęły salwy LRM-20 z Artemis IV, które nawet przy strzelaniu po łuku w tył i operowane przez zieleniaków oraz mylone przez dipole wypuszczane przez LTNa, częściowo znalazły cel i nieźle poszarpały pancerz na dziobie i skrzydłach myśliwca. Zaraz potem jednak tylny, cieńszy pancerz czołgu zaczął bezbłędnie obrywać z MLaserów, MPLa i ‘melonami’ z Gaussa. Ostatnia desperacka próba zabrania ze sobą myśliwca do grobu za pomocą tylnego SPLa chybiła i wkrótce potem czołg zamienił się w beczkę prochu. Za Itan-shą ciągnął się jeszcze ogonek wybuchających pocisków z UAC/5 ostatniego w pełni sprawnego Vedette, ale żaden z tych pocisków nie trafił (a już rufowy MLaser w odpowiedzi tak, rwąc opokę czołgistów).

Leopard zmienił pozycję, wylatując poza zasięg wieżyczek. Zaczął omiatać laserami i bić pepecami w pozostałe cele, likwidując dwa LAMSy oraz obydwa pozostałe Vedette. Trzecia z wieżyczek zmieniła cel, prując szybkostrzelnym minilaserem w Chargera, ten odgryzł się własnym PMPL, a potem dobiegł do zwarcia i zamienił ostatnie stanowisko broni w gruzy. W międzyczasie egzoszkieletory próbowały granatnikami i laserami z Systemów Szturmowych Mauser 960 (i to nowych, jak podpowiadała komputerowa identyfikacja - kimkolwiek byli, mieli dostęp do rzadkiego i dobrego oręża, nawet osobistego) skruszyć pancerną szybę kokpitu Shadow Hawka. Ten nie mógł się od nich odpędzić - silniki rakietowe wyciągały tą samą odległość skoku, a LRMy i PPC nie potrafiły skutecznie razić celów na bliskim dystansie, już nie mówiąc o tych wyposażonych w ECMy i Stealth Armor. Dopiero interwencja Warhammera i uporczywe napieprzanie z wielu laserów aż do prawie, że wyłączenia mecha od gorąca, załatwiło sprawę i zmiotło natrętów. Kintaro natomiast uderzył na próbujący spieprzać pociąg, dając popis siły ognia i celności atakując od prawego boku duży, choć wciąż dość szybko poruszający się cel. Chmary rakiet SRM poparte MLaserami wykoleiły pociąg, zerwały trakcję, rozjebały lokomotywę a potem nieźle spruły także wagon towarowo-pasażerski.

Obrońcy bazy nie mieli już szans - nie został im żaden pojazd bojowy bądź stanowisko ogniowe, choć na wezwanie do kapitulacji nie odpowiedzieli. Obstawa Daimyo HQ zajęła pozycje przy bazie. Załogi posterunków, stacji i przystanków kolejowych, kopalni i samej bazy uzbroiły się we wszelaką broń osobistą i zaczęły jej używać. Choć mogło to wyglądać efektownie, broń ta nie miała szans nawet zarysować standardowych bojowych pancerzy ablatywnych mechów czy maszyn aerospace. Tylko ta grupa fagasów spod rozwalonego HQ, wyposażona w parę wyrzutni rakiet i karabiny laserowe, coś mogła wskórać - ale było ich już zbyt mało. Mimo to, bronili się z fanatycznym wręcz uporem.

Tym bardziej, że z kopalni wyjechała spora, powolna, acz rozpędzająca się machina - kopacz tuneli typu Corx. Sensory zarejestrowały także odpalenie trzech dużych silników. Komputery zidentyfikowały nowe cele: były to… relatywnie małe desantowce kl. Scout. Lekko uzbrojone i opancerzone, acz dość ładowne oraz bardzo szybkie i zwrotne. Dwa z nich były jednak… połączone z bazą i kopalnią. Startując, właśnie pruły zabudowę i łączenia. Trzeci był nieco dalej i startował spod kamuflażu księżycowego terenu. Pojazdy te rozpoczęły ogień ze swojej broni pokładowej, póki co niecelny.

Had wiedział, że trzeba działać, bo znów wszystko szlag trafi, a ten ktoś za kulis znów się gdzie skitra i tyle go będzie. W dodatku audyt raczej nie da im kolejnej szansy na taką eskapadę. Ruszył z kopyta w kierunku bazy. Wystrzelił pociski z gazem w kierunku najbliższego Scouta licząc, że któryś może przez jakąś wyrwę wpadnie do środka, a sam przygotował się do swojego chyba największego wyczynu w pilotażu mecha. Ten DropShip nie mógł zwiać. Z tą myślą Charger skoczył chcąc się złapać statku zanim ten odleci.

Pot lał się po czole Ursuli. Mocno stresująca była sytuacja, ale na szczęście z pomocą Jacksona i naprawdę porządnie wykonanej pancernej szybie jej mecha, udało się przetrwać.
- Dzięki Manul - powiedziała z ulgą. Póżniej okazało się że przeciwnicy zarządzili chyba ewakuację.

- Uruchomili sekwencję autodestrukcji - odezwał się Kentin na łączu. - Mam pomysł jak to zatrzymać, ale potrzebuję wsparcia.

Tymczasem Rooikat nieco ochłonęła i rozejrzała się po polu bitwy, z początku nie rozumiała co kombinuje Highborn.
- Niegłupie - mruknęła pod nosem Ursula, gdy dotarło do niej co robi Spencer. Skierowała więc swojego mecha by doskoczyć nim do drugiego Scouta, by "ręcznie" sprowadzić go z powrotem na ziemię.

- Zaparkuję Warhammera i zaprzęgnę kompa do włamania się do ich sieci! Osłaniajcie mnie! - Julian rozejrzał się szybko za jakąś osłoną dla swojego mecha.

Nie zastanawiając się pobiegł odpalając po drodzę salwę w jednego ze Scoutów. Mech w końcu przykucnął, a Julian szybko przełączył się na podpiętego do mecha laptopa. Wyłączył część systemów i przekierował moc obliczeniową głównego komputera do próby przebicia się przez zapory bazy by wstrzymać sekwencję samozniszczenia.

-Warthog, zgłoś kontakt na startujące Scouty!
-Zgłaszam kontakt.
-Bierzemy tego oddalonego, pozostałą dwójkę zostawmy mechom.
-Przyjąłem, bez odbioru!
- lotnictwo zaczęło kolejny akt morderczego powietrznego tańca z wrogimi skrzydłami.


.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 12-12-2021 o 09:44.
Lynx Lynx jest offline