Lann spojrzał na
Hargara i
Rivę zainteresowanych zbadaniem ciał.
-
Zakryć twarz, najlepiej nie oddychać. Połkniesz, wyrosną grzyby od środka na zewnątrz. Bardzo bolesna śmierć. –
Lann ponaglił pozostałych członków drużyny i poprowadził w głąb tunelu.
Krasnolud kierowany przez łaskę bogini ujrzał w jednej z kieszonek denata scroll of cause fear, 65 złota, a następnie jego wzrok spoczął na zaciśniętej w pięść ręce. Znajdował się w niej symbol mosiężnej głowy byka z maleńkimi czerwonymi oczami z kamieni szlachetnych. Zgromadzona przez lata wiedza natychmiast podpowiedziała mu, że patrzy na przeklęty symbol Baphometa, wart 50 złota.
-
Czy to symbol kultu Baphometa? - Anevia spojrzała zniesmaczona.
-
Chodziły plotki, że Templariusze z Labiryntu z Kości Słoniowej przeniknęli do różnych grup najemników. Jednak dowód na to, że co najmniej dwóch przedostało się do krzyżowców Iomedae jest wielkim odkryciem - Aravashnial parsknął z zachwytu.
-
Musimy jak najszybciej wrócić do miasta – Anevia spochmurniała myśląc o najbliższych w mieście.
-
Musimy zabrać ciała ze sobą do miasta, przekazać je kościołowi do identyfikacji. – zaproponował Arvanishal.
- Róbcie co chcecie, niewiadomo czy którykolwiek kościół jest jeszcze na powierzchni – mruknął Horgus udając się za Yoshiko.
Riva znalazła przy drugim ciele, przy pasku potion of cure light wounds i kolejne 65 złota.
Znalezione bronie są bez większej wartości, dwie zbroje to masterwork chain shirt (lekka zbroja +4 obrona), każda warta 100 złota.
*****
Przez kolejne 15 minut kundle prowadziły drużynę ku ich wiosce. Przed kamiennymi drzwiami stała czwórka mongreli. Strażnicy z życzliwością powitali
Lanna. Z podejrzliwością spojrzeli na was, ale po kilku podszeptach od niego otworzyli wrota.
Małe, ciemne jezioro marszczyło się pośrodku szerokiej na 60 metrów jaskini, ściany i sufit błyszczały grubymi płachtami grzybów luminescencyjnych. W centrum jeziora było ponad dwadzieścia niskich kamiennych budynków, które skupiały się na skalistej, szerokiej na 30 metrów wyspie. Światła świeciły w oknach budynków, nadając obozowi niemal przyjazny wygląd. Tratwy wykonane z niedopasowanych do siebie desek stały przy krzywym molo, przy brzegu jeziora.
Po kilku chwilach przybyło kilku strażników, którzy odeskortowali waszą grupę ku wyspie. Mieszkańcy widząc was zamierali nerwowo w bezruchu lub kryli się w domach. Zaprowadzono was na środek wyspy, gdzie na podwyższeniu wznosił się największy dom. We wnętrzu, na dużym krześle siedział wódz
Sull. Otyły i napuchły mężczyzna przypominający z wyglądu szczura z bielmem na jednym oku.
Lann przybliżył się do wodza i zadał mu relację z uwolnienia rannego mongrela.
Sull pokiwał głową, a następnie spojrzał na podróżników i zapytał co sprowadza was do podziemi. Dowiadując się o sytuacji w mieście widocznie się zaniepokoił. W końcu przemówił.
-
Może jesteśmy wyrzutkami i dziwadłami w waszych oczach powierzchniowcy, ale nasi przodkowie pomogli pokonać demony w Pierwszej Krucjacie. Nas także zasmuca wiadomość o ataku na miasto nad nami – wódz ucichł na chwilę, a jego wzrok spoczął na jednym z kundli.
-
Dziękujemy za uratowanie Crela, jak słyszałem wasza pomoc okazała się bezcenna. –
Sull skinął ku
Yoshiko i
Hargarowi.
*****
Pośpiesznym krokiem do mieszkania weszła młoda pół-elfka. Jasne brązowe oczy wydawały się świecić z podekscytowania po raz pierwszy od dwóch dni odkąd się poznaliście. Jej długie czarne włosy kołysały na jej ramionach. Elegancki strój pomimo demonicznej inwazji i osunięcia się ziemi wciąż był nieskazitelny i nienaganny.
-
Archibaldzie, kundle sprowadziły do osady więcej ocalałych z powierzchni. Dostrzegłam wśród nich szlachcica Horgusa. Pewnie wraz najemnikami również wpadł do tych przeklętych jaskiń. Prowadzą go do wodza, powinniśmy niezwłocznie do niego dołączyć i połączyć siły w znalezieniu drogi powrotnej do Kenabres. –
Camellia spojrzała wyczekująco na aasimara.