Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2021, 16:13   #9
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Karczma "Podpity kot"


Tamish do posiłku wychlała sama całą butelkę wina w czasie o wieeeele krótszym niż godzina czasu… i alkohol zaczął działać. Miała dobry humorek.

Po skończeniu jednej butelki zabrała się zaraz za drugą… i postawiła grupce miejcowych piwo, próbując dowiedzieć się czegoś konkretnego o problemach w mieście... Dowiedziała się więc w trakcie rozmówek o wszystkim i niczym, kilku interesujących faktów. Na pastwiskach poza miastem coś zarżnęło parę krów, i zniknęła młodziutka pastereczka, oprócz tego zaginęły jeszcze dwie inne osoby, jedna poza miastem, jedna w samym mieście. Ktoś niby widział wilkołaka w okolicy, ktoś inny żywego truposza… miejscowi nie byli jednak tych dwóch ostatnich faktów pewni. No i plugawa magia miała pewnie miejsce, bo parę osób dostało dziwnego choróbska, ale je w świątyni wyleczono, i to (ojej!) za darmo!

Półorczyca, chlejąca jednak jak smok, była po drugiej flaszce wina coraz bardziej wstawiona.

Dzwony miasteczka wybiły godzinę dziesiątą wieczorem, i karczma trochę opustoszała. Wielu miejscowych udało się do domów, na spoczynek… a jeden z rozmówców Tamish, wyraźnie przysiadł się bliżej niej, po czym - sam już ze szklącym wzrokiem od alkoholu - położył dłoń na jej kolanie, i uśmiechnął się.
- Wieszrz… jesteś… jesteś taka… taka… egzs… egzo… egzsotysznie piękna...

~

Yarod po odprowadzeniu Giny na miejsce, wrócił do przybytku i zjadł w spokoju kolację, przy okazji obserwując gości w głównej sali karczmy. Była jakaś półorczyca, chlejąca na całego z miejscowymi, był i jakiś łysy jegomość, nieco wyróżniający się na tle pozostałych, mogący być i awanturnikiem… jadł samotnie, podobnie jak Yarod.

Uwagę łucznika przykuwała jednak co chwilę córka karczmarza. Blada, z drżącymi rączkami, ślamazarnymi ruchami i mową, dzielnie obsługiwała salę, wyglądała jednak, jakby miała za chwilę się przewrócić. Chora jakaś, czy coś? No ale wtedy przecież by gości nie obsługiwała, mogąc ich zarazić? Albo przepracowana… albo… możliwości w sumie było wiele. Dziwne…

~

"Wędrowiec", jedzący spokojnie posiłek w głównej sali, przyglądał się zebranym w przybytku gościom, przy okazji i nasłuchując ich rozmów… półorczyca wraz z paroma miejscowymi była zaś wystarczająco głośna, by mógł usłyszeć to i owo.

Przy okazji zauważył również, jak jakiś(chyba) inny awanturnik znika na pięterku z(chyba) ulicznicą, a później schodzą na dół i opuszczają przybytek… a potem owy awanturnik wraca sam i je samotnie kolację przy jednym ze stołów.

***

W karczmie zjawiła się nowa osoba. Mokra od deszczu, w płaszczu z kapturem, dziwnym kosturem i… maską na oczach(?), zdecydowanie kobieta, zrobiła kilka niepewnych kroków do wnętrza przybytku.


Po chwili skierowała się prosto do karczmarza… zażyczyła sobie izby na noc, lekkiego posiłku, grzańca, i kąpieli. Uprzedziła właściciela, iż o wodę jednak się troszczyć nie musieli, to jest w stanie sama sobie zapewnić, wystarczy więc przynieść do jej izby jedynie dwa wiaderka wrzątku… córa karczmarza wyraźnie odetchnęła z ulgą.

Ślepa(?) kobietka o siwych włosach zasiadła nad wyraz sprawnie do jednego z pustych stolików… ale gdy przechodziła w pobliżu półorczycy i jej dziwnego zwierzaka, ten nagle zasyczał w jej kierunku.






Karczma "Skaczący lew"

W przybytku zdecydowanie panowały nieco wyższe standardy, próżno więc było tu szukać prostego ludu… byli za to chyba właśnie przedstawiciele klas o jedną półkę wyżej. Rzemieślnicy, sklepikarze, wszelkiej maści kupcy, no i właśnie paru awanturników, którym niestraszne było wydanie dodatkowej monety…

Jadło było smaczne, choć porządnie przyprawione. Trunki mocne, a atmosfera bardzo dobra, i to nie tylko za sprawą kelnereczek, na które było miło popatrzeć.

Tu grano w karty, tam w kości(na miedziaki), rozmawiano, śmiano się, spędzano miło wieczór. Bard pobrzdękiwał na mandolinie, w rogu sali nawet obściskiwała się na całego jakaś parka… na dworze wciąż padało.

~

Elros "Kołysanka", i jego towarzysze mieli wybór: jedna izba z dwoma łóżkami, jedna pojedyncza… lub nocleg poza karczmą, w prywatnym pokoju znajomego krasnoludzkiej właścicielki "Skaczącego lwa". Tam i balia na kąpiel również by się znalazła, jednak na posiłki trzeba by było przychodzić do przybytku.

Paladyno-Wieszcz nie dowiedział się od miejscowych niczego nowego, ponad to, o czym już posiadał informacje… póki w końcu ktoś ściszonym głosem nie wyjawił, iż odnośnie rzeczy dziejących się w mieście, są małe podejrzenia odnośnie Ninette i Mae, dwóch młodych kobiet-znachorek, które to "różne dziwy warzą w kociołkach, i inne takie tam robią magiczne rzeczy".

~

- Hej Orku! Ściągaj ten pas, to się posiłujemy na rękę o piwo! Co ty na to? Hahahaha! - Przed Draugdinem wyrósł nagle dwumetrowy osiłek, waląc kuflem pełnym piwa o stół, jaki trzech towarzyszy zajmowało - To jak??

A zanim półork zdążył cokolwiek powiedzieć, typek ściągnął z siebie futra, ukazując swoje muskuły. Kilka obecnych w przybytku panienek westchnęło z podziwem.

~

Vuko w pewnym momencie zauważył, jak jakaś… łasiczka, odgryzła właśnie rzemyki trzymające sakwę przy pasie u jakiegoś popijającego z innymi trunki miejscowego, po czym małe zwierzę pomknęło ze zdobyczą do półelfiego mężczyzny przy oddalonym stoliku, wyglądającego na awanturnika. Ten zaś ową sakiewkę schował do swojej kieszeni, po czym wynagrodził łasiczkę drobnym smakołykiem.

***

Kulminacyjnym momentem wieczoru były z kolei bardzo miłe dla oka tańce dwóch ładnych długouchych panienek.


Obie kręciły się wśród stolików gości przybytku, słodko uśmiechając i wyginając ciałka wśród muzyki grajka, przyciągając nie tylko spojrzenia obecnej klienteli… szybko jednak dały do zrozumienia, iż patrzeć można, dotykać jednak już nie bardzo. Tu łokciem nieco bolesny szturchaniec dla natręta, tam nawet przydepnięcie(wśród cichych śmiechów pozostałych gości), było jednak miło...






***

Komentarze jeszcze dzisiaj
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline