- Gdzie...co...jak... - zdołał wypowiedzieć Damien. Ciągnięty przez Sharon skupił się całkowicie na bólu i nie rejestrował tego, co się wokół niego dzieje. Jeszcze nigdy nie czuł takiego bólu - jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji. Co też go podkusiło z tą strzelbą. Pewnie gdzieś tam, w dole Victor śmiał się do łez nie mogąc złapać oddechu. A Damien nic nie widział zza swoich okularów i łez, które zalewały mu oczy.
Gdy poczuł, ze wszyscy stanęli, nieudolnie próbował złapać równowagę i wyprostować się. Wyglądał jak pijany lub naprany prochami. Ból nie ustępował i Damien prosił, by już sobie poszedł i go zostawił. Zatoczył się, ale złapał ściany i nie upadł. Jak przez deszczową szybę widział czarnowłosą i jakąś inną postać. Do jego uszu wpadło słowo "Dyl", ale nie miał chwili by się nim zająć. Nie teraz. Nie przy takim bólu.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |