Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2021, 08:55   #2
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Szafirowe, lśniące oczy Mari skierowane były w podłogę. Poza delikatną, ledwo widoczną poświatą jej oczu, jej gładkie, dość młode oblicze nie wyróżniało się niczym szczególnym. Ot niebrzydka, ale też nie chwytające za serce niska, młoda kobieta, zamyślona, odległa myślami od zwykłych spraw, może nawet znudzona. Gdy wchodziła na audiencję, łatwo było dostrzec, iż z wyraźną niechęcią zsunęła z głowy głęboki kaptur, będący częścią ciemnogranatowego płaszcza w którego połach skrywała swe drobne, anemiczne ciało. Zupełnie jakby światło obecne w komnacie ją drażniło.
Ostatnie słowa krasnoluda wyrwały dziewczynę z zamyślenia. Powoli, leniwie oderwała wzrok od jakiś niewidocznych dla nikogo poza nią wzorów na podłodze aby skierować głowę lekko w górę, a wzrok padł na twarz Arice. Mari zdecydowanie, powoli pokiwała głową dając jej jakiś znak, a następnie skierowała swoje spojrzenie poza odbywającą się konwersację, wypatrując czegoś w cieniach tańczących po zakamarkach komnaty.


Z jednej strony kobieta towarzysząca tej niskiej, o błyszczących zielono oczach, zdawała się uważnie przysłuchiwać krasnoludowi, a jednocześnie musiała zwracać uwagę na towarzyszkę, jako że wyraźnie zobaczyła niemy znak od niej, stojąc jedynie lekko zwrócona tak, aby zdołać rzucić spojrzenie na zielonooką. Twarz okutej w cięższą zbroję, mogła być uznana za zbyt niewinną do jej poważnej postawy. Związane z tyłu dłuższe brązowe włosy przyprószała szarość nadając im dość bladego odcienia, które w sumie pasowało do jej niewyróżniających się ciemnych oczu, stale zdających się analizować wszystkich w pomieszczeniu.
Lub analizować jakie zagrożenie mogą stanowić.
Kobieta w półpłytowej zbroi zrobiła pół kroku w przód, jednak nie na tyle, aby pozostawiać swoją towarzyszkę bez ochrony. Utkwiła spojrzenie w krasnoludzie, zachowując nieporuszoną sylwetkę przypominającą wieżę strażniczą.
- Pani Mari - odsunęła się by nie zakrywać jej niższej sylwetki - Mistrz Sztuk Tajemnych, oferuje swój kunszt magiczny podczas wyprawy. Ja, Arice A'ebisu zapewnię za to ochronę i miecz w razie potrzeby. - odezwała się dość twardym tonem, szorstkim w dźwięku.


Gdy część zgromadzonych zdążyła się przedstawić, a cisza powoli zaczynała się przedłużać do przodu wyszedł podpierający się na kosturze mężczyzna, o twarzy na którą było ciężko patrzeć. Na utylitarnych ubraniach, zasłaniających wszystko oprócz twarzy nosił skórzaną zbroję lamelkową. Wokół niego roztaczała się niepokojąca woń, kojarząca się z sklepem farmaceuty, ale z dodatkiem czegoś… niebezpiecznego.
Wykonał elegancki formalny ukłon, a jedną z dłoni sięgnął równocześnie do bandoliera przewieszonego przez klatkę piersiową. Gdy się wyprostował w jego ręce pojawił się gruby zwój, który rozwinął i położył na biurku thana. Pergamin nosił na sobie mnóstwo pieczęci i podpisów.
- Jin Dhis, doktor alchemii, chirurgii, toksykologii, magister stosunków międzygatunkowych, licencjat filologii elfiej, gnomiej, orczej, niziołczej, teoretyk magii stosowanej. - przedstawił się w Wysokim Krasnoludzkim, w którym nie było słychać nawet echa obcego akcentu. Jakby posługiwał się tym językiem od urodzenia. - Dokument potwierdza moje uprawnienia do praktykowania w wymienionych dziedzinach. - dodał, przechodząc już na niski krasnoludzki, po czym odebrał papier i schował go pieczołowicie do bandoliera. Ciche odgłosy obijających się o siebie szklanych naczyń sugerowały że trzyma tam też inne przedmioty.
- Jestem w stanie zagwarantować że utrzymam przy życiu wszystkich zgromadzonych, wyłączając ekstremalne uszkodzenia ciała jak dekapitacja, czy przebicie serca. - dodał, po czym otaksował spojrzeniem młodszego krasnoluda. Podniósł swoją okrytą rękawicą dłoń i potarł jej wierzchem swój nos, po czym znów zwrócił się do Thana.
- Ostatni rok spędziłem podróżując samotnie po królestwie i poza nim. Potrafię o siebie zadbać. Ciężko mi się wypowiadać na temat szansy powodzenia tej misji, mając tak ograniczone dane wstępne, ale wiedząc jak duże jest stado spokojnie mogę założyć że znalezienie śladów nie powinno nastręczyć większych trudności.
- Too… bardzo imponujące…- stwierdził stary krasnolud przeglądając dokument i podając go po chwili swojemu podwładnemu, który wzorem szefa zaczął go dokładnie czytać. -Aczkolwiek nie mamy w tej chwili wolnego etatu dla garnizonowego medyka, jak i funduszy na stałe opłacanie specjalisty o tak imponujących kwalifikacjach. Niemniej niewątpliwie uzdrowiciel przyda się na wyprawie w góry.
- A ja nie poszukuję stałego zatrudnienia. - odpowiedział Jin, uśmiechając się przy tym lekko - Wysoce cenię sobie… niezależność, a prawdziwą wiedzę najłatwiej zdobyć na drodze.
- Zdobywanie wiedzy to szlachetna pobudka do podróży. Szkoda że rzadka.- tu krytyczne spojrzenie Uthara spoczęło na czytającym dossier podwładnym i złośliwy uśmieszek pojawił się pod jego wąsami. Jin natomiast ukłonił się lekko i wycofał.


Valten skłonił się krasnoludowi i skinął głową przyszłym towarzyszom kiedy przyszła jego kolej. Młodzian posiadał niepoukładane blond włosy i coś co wyglądało na zaczątki zarostu.
Z jego oczu zionął płomień kuźni, w momencie kiedy zaczął mówić wyraz jego twarzy trochę spotulniał. Najwyraźniej pogarda dla wszystkiego wokół to naturalny wyraz jego twarzy.
- Dostojny panie, drodzy towarzysze. Valten Eerun, z wyszkolenia kowal, z zawodu najemnik, praktykant sztuki tworzenia i udoskonalania. - poklepał po małym młocie kowalskim u swego boku - Dla drużyny oferuje swoje usługi naprawy a nawet udoskonalenia ekwipunku, co pomoże nam w możliwym starciu. Sam również potrafię się zająć możliwymi oponentami. - tu wskazał na miecz u swego boku i kruczy młot na plecach. - Jestem pewny, że wypełnimy to zadania w jak najbardziej zadowalający sposób. Widzę w tym pomieszczeniu osoby, które promieniują potencjałem i siłą.


Półelf stał na uboczu, nieco bliżej okna, jakby chciał mieć je w zasięgu ręki. Ubrany był w znoszony, niewyróżniający się niczym strój podróżny, okryty dodatkowo płaszczem z głębokim kapturem, który zdjął dopiero po wejściu pod dach. Jego twarz z pewnością nie wyglądała tak …charakterystycznie jak oblicze chirurga, ale można był zrozumieć, że nie należał do tych, którzy chełpili się domieszką elfiej krwi. Broda i długie włosy maskowały ostrzejsze rysy oraz dłuższe uszy, ale nie były w pełni skuteczne. Mężczyzna nie nosił żadnego pancerza, za uzbrojenie mając pięknie wykonany łuk z ciemnego drewna oraz prostą siekierkę przytroczoną do pasa. Kilka kołczanów przypiętych do plecaka sugerowało, że to pierwsze jest jego ulubionym orężem.
Wyran milczał, dokładnie obserwując każdego z obecnych - przyglądał się ich sylwetkom, ekwipunkowi, wsłuchiwał w ton głosu. Jego wyraz twarzy sugerował, że nie jest pewien, czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem. Odezwał się dopiero na samym końcu, po kolejnym okresie ciszy.
- Wyran. Strzelec i zwiadowca. Jeśli trzeba, potrafię też zająć się sabotażem, chociaż przy szukaniu owiec to nie powinno być potrzebne - widać było, że mężczyzna nie jest specjalnie towarzyski.

- No cóż… wydajecie się być bardziej kompetentni niżby się z pozoru wydawało.- odezwał się już bardziej zadowolony z sytuacji than.- Macie jakieś pytania dotyczące misji, zanim wydam polecenia związane z rozpoczęciem misji, czy też od razu mam przejść do rzeczy?
Mari wciąż wyglądała na bardziej zainteresowaną ścianami niż krasnoludem, co chyba oznaczało, iż z jej strony może przejść do rzeczy.
- Tylko jedno. Gotówka jest od każdej odzyskanej sztuki, czy od każdej żywej? - spytał alchemik.
- Tylko od całych i zdrowych sztuk. Padlina jest dobra tylko dla ścierwników.- krótko podsumował przywódca fortu.
- Znacie przywódcę bandy? Jego głowa jako dowód wystarczy? - zapytał półelf.
- No… jeszcze nic nie wiemy, ale mój człowiek pójdzie z wami jako przewodnik. I świadek waszych dzielnych czynów.- odparł wyraźnie zadowolony z siebie Uthar i nim zdążył jeszcze coś rzec, drzwi do jego biura się otworzyły i wszedł uzbrojony ciężko krasnolud, skłonił się nisko przed thanem wyraźnie rozdrażnionym tym wtargnięciem. Podszedł do niego i podał mu wąski pasek pergaminu. Zapewnie przyniesiony przez gołębia pocztowego do wieży maga wznoszącej się nad garnizonem.
- I ten… tego… ojciec Kyranis czeka w przedpokoju.- dodał, gdy than pospiesznie czytał zapis mrucząc.- A niech sobie czeka do usranej śmierci… teologiczna pijawa.
Następnie rzekł do siebie.- A po kie licho tu inkwi… szlag… Jeszcze ich tu brakowało. -
Następnie gestem dłoni odprawił żołnierza, który się tyłem cofnął do drzwi i zamknął za sobą.
- Tooo… na czym żeśmy skończyli?- zapytał rzucając ów zwitek na biurko.
- Na tym że dołączy do nas ktoś od pana, by zdać relację z wykonania misji. - uprzejmie przypomniał Jin.
- Nakazałem przeprowadzenie śledztwa związanego z tą napaścią. Zwiadowca mojej małej armii już tam jest na miejscu tej zbrodni i bada wątki.- wyjaśnił than.-Możecie do niego dołą…
-Do niej.- sprostował doradca.
- Do niej dołączyć. Zna góry i okoliczne plemiona.- dodał Uthar.
- A jak się zwie ta osoba? I czy ma jakieś znaki szczególne? - Valten starał się jakoś okrężnie dojść do rasy z jaką będą mieli do czynienia.
- Nie wiem. Mam cały oddział zwiadowców.- przyznał Uthar. -I kilka z nich to niewiasty. Dużo kobiet służy w lekkich formacjach. Będzie to jedyna osoba na pastwisku, więc łatwo ją rozpoznacie.
- Myślę, że już dość zajęli twojego czasu panie. Ojciec Kyranis zaś czeka.- wtrącił doradca cicho, a than zaregował zaś nerwowo.- Mam ci powiedzieć gdzie mam ojca Kyranisa i podobne jemu indywidua?
- Panie… nie należy przesadzać z upokarzaniem miejscowego kleru.- mruknął nieustępliwie młody krasnolud.
- Niech będzie.- machnął ręką than.- Mój przewodnik… znaczy przewodniczka jest na pastwiskach. Tam ją odnajdziecie i z nią ustalicie szczegóły wyprawy. Na razie zaś muszę was prosić o opuszczenie mojego gabinetu.
 
Sindarin jest offline