Elf przemówił ze złością w głosie. - Druzyna? To jakieś bzdury. Oskarżacie się wzajemnie. Za Mi Raaza poręczylem i poręczę jeszcze raz. Zawarłem z nim braterstwo krwi. I jeśli chodziło by o mnie to i za orka poręczę, dlaczego? Bo on jest wojownikiem, prawdziwym wojownikiem. W dupie ma zagrywki zabójców, nieczyste zagrania fechmistrzów i triki gladiatorów. On reprezentuje siłę, ja zręczność, a Mi Raaz jest połączeniem obu. Wybierając skład druzyny - elf mówił coraz spokojniej, ale i coraz bardziej stanowczo - wybrał bym właśnie tą dwójkę. Wolałbym by poszedł ze mną Mi Raaz, Yokura, Turam i ja. I uwierzcie mi będziemy się mniej rzucać w oczy niż Aydenn i reszta. Chcecie dowodów? Pokazać wam co potrafi Wygnaniec? Odważycie się podważyć moje słowo? - elf tylko czekał by ktoś sprzeciwił się jego zdaniu. Prawda była taka, że mógł z Turamem i tylko z Turamem, albo z wymienioną dwójką i Turamem przemierzać korytarze niezauważenie, nie rzucając się w oczy. Tylko czy drużyna uwierzy w to na słowo, czy może będzie chciała dowodów? Tak czy inaczej będzie po jego myśli. Albo pójdzie ze swoim składem na górę, albo... - Widze to tak. Idę na górę z Turamem. Będę jego gościem, jestem szlachcicem, nikt się nie pozna, tylko się przebiorę w coś i wyczyszczę. Potrafię sprawić, że Yokura i Mi Raaz będą niewidoczni dla oczu innych. Niestety, moja umiejętność działa tylko na prawdziwie zaufane osoby. Dodatkowo gdyby wywiązała się walka to trzech wojowników lepiej sobie poradzi niż dwóch i mag. Takie mam zdanie. Czekam na sprzeciwy.
__________________ Szczęścia w mrokach... |