Mikel uśmiechnął się pod nosem, słysząc przechwałki Rufusa. Od jakiegoś czasu bardzo przybyło mu pewności siebie i emanował optymizmem przy każdej możliwej okazji. W zasadzie mężczyzna uważał, że to coś dobrego. Nastawienie półorka bywało zaraźliwe i miało raczej dobry wpływ na grupę.
-Dobra robota.- pogratulował jemu i Jaceowi, po czym skupił się na hobosie. Cały czas zastawiał się, czy mogą go tu wypuścić i ciągle wynajodwał nowe powody, żeby tego nie robić.
-Będzie miał mnóstwo czasu, żeby opowiadać o tym, co w życiu widział. Jedzie z nami. - zakomunikował tonem nie znoszącym sprzeciwu, tuż po pytaniu o harpie.
***
Pożegnanie z siostrą było z jednej strony nieprzyjemne, ale z drugiej... Udawała się zdecydowanie w bezpieczniejsze miejsce niż oni. Starszy z bliźniaków był zadowolony z takiego obrotu spraw. Jej pomóc na pewno nieraz okazałaby się nieoceniona, ale ważniejsze było jej bezpieczeństwo.
Pociągnął właśnie solidny łyk z bukłaka, kiedy Rufus obiecywał Laurze, że się nim zaopiekuje. Parsknięcie z ustami pełnymi wody mogło skończyć się tylko w jeden sposób. Popluł siebie i najbliższą okolicę, a na zdziwione spojrzenia, pokręcił tylko głową, nie starając się ukryć uśmiechu.
-Moja malutka sisotrzyczko... - odezwał się do Laury, gdy reszta już się z nią pożegnała -Pamiętaj, żeby jeść dużo warzyw to urośniesz duża i silna, jak twój braciszek. - nie mógł się powstrzymać od małej złośliwości -Dbaj o siebie i o tych ludzi. - dodał już ciszej, po czym podniósł ją z ziemi i mocno przytulił.