W drodze na południe miasta (7 listopada 2021, godz. 06.02)
Wbrew oczekiwaniom śledczych radiowóz nie dostarczył ich do Komendy Głównej, tylko do znacznie bliżej położonej policyjnej fortecy w Centrum Medycznym, stanowiącej połączenie wydziału sądowniczego, akademii policyjnej i klasycznej komendy metropolitalnej. Wciąż jeszcze zaspani i ziewający bez żenady mężczyźni zostali przejęci na poziomie recepcji przez mundurowego z nocnej zmiany, który przeprowadził ich do szybkobieżnej windy prowadzącej na dach kompleksu.
- Coś tu u was nerwowo - zauważył Richie oglądając się przez ramię za siebie, kiedy z sąsiedniego pomieszczenia wyskoczył umundurowany policjant o wzburzonej twarzy. Zatrzaśnięte z całej siły drzwi huknęły tak donośnie, że Stones mimowolnie podskoczył na dźwięk tego hałasu. Przewodnik zerknął na niego z ukosa, po czym otworzył kabinę windy i wszedł jako pierwszy do środka.
- Paskudna sprawa - odezwał się, kiedy Richard stracił już nadzieję na uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Winda zamknęła się bezszelestnie i ruszyła w górę - Straciliśmy właśnie dwóch chłopaków z patrolówki. Cała zmiana jest wściekła.
- Co się stało? - zainteresował się drzemiący dotąd z otwartymi oczami MacMillan - Uliczna akcja?
- Kretyńsko schrzaniona robota - wyrzucił z siebie gorzkim tonem policjant, wysoki szczupły mężczyzna o wyraźnie rysującym się pod kamizelką skórnym splocie - Dwóch chłopaków z dziennej zmiany aresztowało pod koniec dniówki trzech dilerów na Starym Mieście. Przeszukali ich i zgarnęli dwie spluwy, ale musieli przeoczyć trzecią. W drodze na komisariat drań chciał się po cichu pozbyć gnata i wcisnął go pod siedzenie kierowcy. Tamci wpakowali dilerów do paki i skończyli zmianę, a nocka przejęła radiowóz.
- Ze spluwą w części dla aresztantów? - jęknął Richie uświadamiając sobie znienacka, dokąd zmierza opowieść zdenerwowanego mundurowego.
- Tak, kurwa mać! - drzwi windy rozsunęły się ponownie otwierając przejście na rozległy dach budynku i usytuowane na nim platformy startowe. Imponujące bryły drapaczy chmur wystrzeliwujących w noniebo od strony Placu Korporacyjnego skrzyły się setkami świateł, konkurując z migotliwą poświatą rzucaną przez niezliczone neony centralnych dzielnic Night City.
- Chłopaki z nocnej zwinęli jakiegoś wariata z ulicy, agresywnego ćpuna, którego trzeba było zapuszkować, a ten zjeb znalazł spluwę i ich rąbnął. Bruce Rodney i Frank Wallace, obaj prawie sześć lat w służbie. Jebany skurwysyn im w głowy strzelił, kiedy wyciągali go z wozu!
- Jezu, masakra - mruknął Voronin - Dorwaliście faceta?
- Ekipa z drugiego radiowozu - kiwnął głową policjant machając jednocześnie ręką w stronę pilota stojącego przed jedną z gotowych do startu aerodyn - Roznieśli go na strzępy, REO pewnie nawet jednego organu na przeszczepy nie wykorzysta, ale co z tego jak obaj nasi już nie żyli.
- Ci z dziennej będą mieli przejebane - oświadczył z brutalną szczerością Richard, uświadamiając sobie w pełni ogrom konsekwencji czekających policjantów z wcześniejszej zmiany - To się może dla nich skończyć nawet odsiadką. Już wiedzą, co się stało?
- Tak, siedzą już w wydziale wewnętrznym. Afera na całego, naczelnik dostał szału. Nie dziwcie się, że niektórym na dole puszczają właśnie nerwy, to paskudna sprawa. Prawie każdy tutaj znał Bruce'a i Franka, to byli nasi kumple. To wasza Avka, podrzuci was do Strefy. Powodzenia!
- Dzięki, wzajemnie - odparł Pumba przyśpieszając kroku i podbiegając do rozgrzewającej coraz głośniej napęd aerodyny. Obaj piloci już siedzieli w przeszklonej przedniej kabinie, przez szybę pokazując pasażerom otwarty boczny luk. Detektywi i kadet wskoczyli na pokład maszyny, siadając na fotelach w tylnej części pojazdu i zapinając z miejsca. Właz zasunął się automatycznie po ich wejściu, redukując nieco przeraźliwy hałas bliźniaczych silników Pegasusa.
- Detektywi Stones i Voronin?! - upewnił się jeden z pilotów, wychylony ze swego siedzenia i spoglądający w stronę przybyszów.
- Tak! I funkcjonariusz MacMillan! - kiwnął głową Pumba sięgając po powieszoną na szyi odznakę, ale policjant zbył ten gest machnięciem ręki. Maszyna skoczyła w górę sekundę później, unosząc się z platformy startowej i przyśpieszając raptownie z szybkością, która wgniotła pasażerów w fotele. Za pancernymi szybami aerodyny zaczęły się przesuwać lśniące elektrycznym światłem wielopiętrowe budynki, w dole zaś skąpane w blasku lamp ulice, na których panował ożywiony ruch samochodowy.
- Podrzucimy was prosto na miejsce! - oznajmił pilot przekrzykując hałas turbin - Lądowanie za siedem minut! Dyspozytor kazał czekać, aż skończycie robotę, ale co kwadrans mamy się meldować! Jeśli będzie sytuacja awaryjna, mogą nas ściągnąć gdzieś indziej!
- Nie wiem, ile nam tam zejdzie! - odkrzyknął Richie - Jak wrócimy z powrotem, jeśli odlecicie, na piechotę?!
Obaj piloci roześmiali się równocześnie słysząc sugestię detektywa. Maszyna zanurkowała pod ostrym kątem w dół wpadając w kanion tworzony przez ogrodzoną z obu stron wieżowcami ulicę, przyśpieszyła jeszcze bardziej. Tygrys złapał się rękami za uchwyty przy fotelu pewien tego, że obaj mężczyźni po prostu się przed kolegami popisują.
- Jajcarz! - zawołał pilot odwracając się ponownie w stronę pasażerów - Pod siedzeniami macie hełmy i ciężkie kamizelki, załóżcie je natychmiast po lądowaniu! To jest Strefa Walki, nie jakaś zakichana wojenka w Nikaragui, tutaj stoi kolejka chętnych do odstrzelenia gliniarza! Jeśli chcecie, możecie też pożyczyć jakieś cięższe gnaty z szafki z tyłu, ale na nich jest wypisane "Wróć do mnie"! Peemki albo strzelby, do wyboru!
- Lądowanie za dwie i pół minuty! - krzyknął drugi pilot, ten akuratnie prowadzący maszynę. Leopold przycisnął nos do grubej pancernej szyby po swojej stronie, przesunął wzrokiem po coraz niższej mieszkalnej zabudowie południowych przedmieść, upstrzonej wielkimi plamami czerni w miejscach, gdzie miasto odcięło dostawy energii elektrycznej.
Drodzy koledzy, witamy w Strefie Walki Night City. Gwoli jasności kilka słów objaśnienia: Strefa Walki to ogromny fragment slumsów na południe od Dwudziestej Pierwszej Alei, zamieszkany przez nędzarzy, kryminalistów, emigrantów z innych stanów USA oraz Ameryki Łacińskiej oraz zwyczajnych pechowców. Tutaj rządzą gangi, przemoc jest codziennością, a strzelaniny nie ustają bez względu na porę dnia i nocy. Policjanci są generalnie znienawidzeni i chętnie się do nich strzela, bo to w szeregach gangu przynosi spore powody do dumy. Wyobraźcie to sobie jak ekstremalnie przejaskrawione brazylijskie dzielnice nędzy, gdzie policja się nie zapuszcza i gdzie nie wpuszcza się turystów.
Na pokładzie avki faktycznie jest dodatkowe wyposażenie: hełmy z opuszczanymi przyłbicami, ciężkie kevlarowe kamizelki oraz broń długa, do wyboru strzelby śrutowe albo ciężkie pistolety maszynowe. Możecie sobie spokojnie pożyczyć, ale będzie trzeba oddać, najpóźniej tego samego dnia, jeśli z jakiegoś powodu avka będzie musiała odlecieć bez wcześniejszego oddania sprzętu.