Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Science-Fiction Chcesz odkryć w eonach Kosmosu Zapomniane Światy? Walczyć z wszędobylskimi Korporacjami, bądź być małym cyber–trybikiem w ich złożonej Maszynerii? Ostrzem świetlnego miecza wyrąbywać sobie swoją ścieżkę Mocy? To czy odważysz się przejść przez Wrota Wymiarów zależy tylko od Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-12-2021, 19:03   #91
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W drodze na południe miasta (7 listopada 2021, godz. 06.02)

Wbrew oczekiwaniom śledczych radiowóz nie dostarczył ich do Komendy Głównej, tylko do znacznie bliżej położonej policyjnej fortecy w Centrum Medycznym, stanowiącej połączenie wydziału sądowniczego, akademii policyjnej i klasycznej komendy metropolitalnej. Wciąż jeszcze zaspani i ziewający bez żenady mężczyźni zostali przejęci na poziomie recepcji przez mundurowego z nocnej zmiany, który przeprowadził ich do szybkobieżnej windy prowadzącej na dach kompleksu.

- Coś tu u was nerwowo - zauważył Richie oglądając się przez ramię za siebie, kiedy z sąsiedniego pomieszczenia wyskoczył umundurowany policjant o wzburzonej twarzy. Zatrzaśnięte z całej siły drzwi huknęły tak donośnie, że Stones mimowolnie podskoczył na dźwięk tego hałasu. Przewodnik zerknął na niego z ukosa, po czym otworzył kabinę windy i wszedł jako pierwszy do środka.

- Paskudna sprawa - odezwał się, kiedy Richard stracił już nadzieję na uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Winda zamknęła się bezszelestnie i ruszyła w górę - Straciliśmy właśnie dwóch chłopaków z patrolówki. Cała zmiana jest wściekła.

- Co się stało? - zainteresował się drzemiący dotąd z otwartymi oczami MacMillan - Uliczna akcja?

- Kretyńsko schrzaniona robota - wyrzucił z siebie gorzkim tonem policjant, wysoki szczupły mężczyzna o wyraźnie rysującym się pod kamizelką skórnym splocie - Dwóch chłopaków z dziennej zmiany aresztowało pod koniec dniówki trzech dilerów na Starym Mieście. Przeszukali ich i zgarnęli dwie spluwy, ale musieli przeoczyć trzecią. W drodze na komisariat drań chciał się po cichu pozbyć gnata i wcisnął go pod siedzenie kierowcy. Tamci wpakowali dilerów do paki i skończyli zmianę, a nocka przejęła radiowóz.

- Ze spluwą w części dla aresztantów? - jęknął Richie uświadamiając sobie znienacka, dokąd zmierza opowieść zdenerwowanego mundurowego.

- Tak, kurwa mać! - drzwi windy rozsunęły się ponownie otwierając przejście na rozległy dach budynku i usytuowane na nim platformy startowe. Imponujące bryły drapaczy chmur wystrzeliwujących w noniebo od strony Placu Korporacyjnego skrzyły się setkami świateł, konkurując z migotliwą poświatą rzucaną przez niezliczone neony centralnych dzielnic Night City.

- Chłopaki z nocnej zwinęli jakiegoś wariata z ulicy, agresywnego ćpuna, którego trzeba było zapuszkować, a ten zjeb znalazł spluwę i ich rąbnął. Bruce Rodney i Frank Wallace, obaj prawie sześć lat w służbie. Jebany skurwysyn im w głowy strzelił, kiedy wyciągali go z wozu!

- Jezu, masakra - mruknął Voronin - Dorwaliście faceta?

- Ekipa z drugiego radiowozu - kiwnął głową policjant machając jednocześnie ręką w stronę pilota stojącego przed jedną z gotowych do startu aerodyn - Roznieśli go na strzępy, REO pewnie nawet jednego organu na przeszczepy nie wykorzysta, ale co z tego jak obaj nasi już nie żyli.

- Ci z dziennej będą mieli przejebane - oświadczył z brutalną szczerością Richard, uświadamiając sobie w pełni ogrom konsekwencji czekających policjantów z wcześniejszej zmiany - To się może dla nich skończyć nawet odsiadką. Już wiedzą, co się stało?

- Tak, siedzą już w wydziale wewnętrznym. Afera na całego, naczelnik dostał szału. Nie dziwcie się, że niektórym na dole puszczają właśnie nerwy, to paskudna sprawa. Prawie każdy tutaj znał Bruce'a i Franka, to byli nasi kumple. To wasza Avka, podrzuci was do Strefy. Powodzenia!

- Dzięki, wzajemnie - odparł Pumba przyśpieszając kroku i podbiegając do rozgrzewającej coraz głośniej napęd aerodyny. Obaj piloci już siedzieli w przeszklonej przedniej kabinie, przez szybę pokazując pasażerom otwarty boczny luk. Detektywi i kadet wskoczyli na pokład maszyny, siadając na fotelach w tylnej części pojazdu i zapinając z miejsca. Właz zasunął się automatycznie po ich wejściu, redukując nieco przeraźliwy hałas bliźniaczych silników Pegasusa.

- Detektywi Stones i Voronin?! - upewnił się jeden z pilotów, wychylony ze swego siedzenia i spoglądający w stronę przybyszów.

- Tak! I funkcjonariusz MacMillan! - kiwnął głową Pumba sięgając po powieszoną na szyi odznakę, ale policjant zbył ten gest machnięciem ręki. Maszyna skoczyła w górę sekundę później, unosząc się z platformy startowej i przyśpieszając raptownie z szybkością, która wgniotła pasażerów w fotele. Za pancernymi szybami aerodyny zaczęły się przesuwać lśniące elektrycznym światłem wielopiętrowe budynki, w dole zaś skąpane w blasku lamp ulice, na których panował ożywiony ruch samochodowy.

- Podrzucimy was prosto na miejsce! - oznajmił pilot przekrzykując hałas turbin - Lądowanie za siedem minut! Dyspozytor kazał czekać, aż skończycie robotę, ale co kwadrans mamy się meldować! Jeśli będzie sytuacja awaryjna, mogą nas ściągnąć gdzieś indziej!

- Nie wiem, ile nam tam zejdzie! - odkrzyknął Richie - Jak wrócimy z powrotem, jeśli odlecicie, na piechotę?!

Obaj piloci roześmiali się równocześnie słysząc sugestię detektywa. Maszyna zanurkowała pod ostrym kątem w dół wpadając w kanion tworzony przez ogrodzoną z obu stron wieżowcami ulicę, przyśpieszyła jeszcze bardziej. Tygrys złapał się rękami za uchwyty przy fotelu pewien tego, że obaj mężczyźni po prostu się przed kolegami popisują.

- Jajcarz! - zawołał pilot odwracając się ponownie w stronę pasażerów - Pod siedzeniami macie hełmy i ciężkie kamizelki, załóżcie je natychmiast po lądowaniu! To jest Strefa Walki, nie jakaś zakichana wojenka w Nikaragui, tutaj stoi kolejka chętnych do odstrzelenia gliniarza! Jeśli chcecie, możecie też pożyczyć jakieś cięższe gnaty z szafki z tyłu, ale na nich jest wypisane "Wróć do mnie"! Peemki albo strzelby, do wyboru!

- Lądowanie za dwie i pół minuty! - krzyknął drugi pilot, ten akuratnie prowadzący maszynę. Leopold przycisnął nos do grubej pancernej szyby po swojej stronie, przesunął wzrokiem po coraz niższej mieszkalnej zabudowie południowych przedmieść, upstrzonej wielkimi plamami czerni w miejscach, gdzie miasto odcięło dostawy energii elektrycznej.

Drodzy koledzy, witamy w Strefie Walki Night City. Gwoli jasności kilka słów objaśnienia: Strefa Walki to ogromny fragment slumsów na południe od Dwudziestej Pierwszej Alei, zamieszkany przez nędzarzy, kryminalistów, emigrantów z innych stanów USA oraz Ameryki Łacińskiej oraz zwyczajnych pechowców. Tutaj rządzą gangi, przemoc jest codziennością, a strzelaniny nie ustają bez względu na porę dnia i nocy. Policjanci są generalnie znienawidzeni i chętnie się do nich strzela, bo to w szeregach gangu przynosi spore powody do dumy. Wyobraźcie to sobie jak ekstremalnie przejaskrawione brazylijskie dzielnice nędzy, gdzie policja się nie zapuszcza i gdzie nie wpuszcza się turystów.

Na pokładzie avki faktycznie jest dodatkowe wyposażenie: hełmy z opuszczanymi przyłbicami, ciężkie kevlarowe kamizelki oraz broń długa, do wyboru strzelby śrutowe albo ciężkie pistolety maszynowe. Możecie sobie spokojnie pożyczyć, ale będzie trzeba oddać, najpóźniej tego samego dnia, jeśli z jakiegoś powodu avka będzie musiała odlecieć bez wcześniejszego oddania sprzętu.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-12-2021, 16:54   #92
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Strefa Walki NC (7 listopada 2021, godz. 06:09)

Leopold dociągnął pasek hełmu i wyskoczył z avki, kiedy tylko otworzył się boczny luk maszyny. Piloci posadzili kilkutonową aerodynę na ziemi z niebywałą precyzją, trafiając prosto w niewielki ogrodzony połamanym płotem placyk na tyłach równie zdewastowanego i porzuconego domostwa.

Przewiesiwszy przez ramię SMG-21 policjant pokonał kilkoma skokami odległość dzielącą go od przejścia na drugi plac, usłany pryzmami złomu skorodowanego tak dalece, że nie sposób już było rozpoznać oryginalnego pochodzenia gór tego żelastwa. Piloci AV-4 wyłączyli w międzyczasie turbiny pojazdu i w uszach obu detektywów rozgościło się przenikliwe dźwięczenie.

Osmalony wrak Toyo Chargera stał pośrodku placyku, otoczony przez ludzi w policyjnych uniformach. Voronin pomachał im na powitanie ręką, od razu spostrzegając noszone przez wszystkich ciężkie kevlarowe kurtki i hełmy. Kilku funkcjonariuszy z bronią długą okupowało wejścia na placyk obserwując sąsiednie uliczki, inni zabezpieczali pośpiesznie elementy zniszczonego furgonu. Pumba wyczuł memtslkie nerwową atmosferę, która wydawała się przenikać całą okolicę pomimo pozornego spokoju i bezruchu w bezpośrednim sąsiedztwie.

Miasto wydało mu się znienacka niebywale odległe, chociaż ponad niskimi dachami rozpadających się domków widział wyraźnie jaskrawą poświatę neonów i rozświetlające przestrzeń nad muzycznymi klubami promienie laserów, a do jego uszu dobiegał stłumiony dźwięk reklamowych billboardów. Niszczejąca podmiejska dzielnica zdała mu się zupełnie obcym światem, nie pasującym do pulsującego życiem Night City i niepokojąco cichym na ten złowrogi sposób, który mógł wieścić wyłącznie kłopoty.

- Detektywi Voronin i Stones, funkcjonariusz MacMillan - przedstawił siebie i towarzyszy Pumba wymieniając szybki uścisk dłoni z jednym z umundurowanych policjantów. Obok wraku Chargera stały dwie ciężko opancerzone policyjne furgonetki, obwieszone dodatkowymi kuloodpornymi płytami i wyposażone w broń maszynową w obrotowych wieżyczkach na dachach.

- Sierżant Harper z sekcji prewencyjnej Strefy - odpowiedział policjant podnosząc osłonę swego hełmu - To wasza zguba?

- Tak - kiwnął głową Leopold spoglądając na ledwie czytelne tablice rejestracyjne Chargera. Samochód okazał się niemal doszczętnie wypalony i miny pracujących przy nim techników śledczych nie wieściły dużej nadziei na zdobycie jakichkolwiek dowodów organicznych - Proszę nam opowiedzieć od początku jak na nią wpadliście?

- Dwie godziny temu zgłosił się do mnie jeden z tutejszych mieszkańców - wyjaśnił Harper - Nazywa się Rolf Coopmans, nieodwracalnie uzależniony ćpun, który sprzedaje nam czasami jakieś informacje. Był tutaj wczoraj późnym popołudniem z kumplem, weszli w jakiś sposób w posiadanie działki syntokoki i chcieli się naćpać w spokojnym miejscu. Rolf nie wie, o której to dokładnie było, ale trochę przed wieczorem. Wstrzyknęli sobie prochy i wtedy na placu pojawił się wasz wóz. Kumpel informatora wpadł na pomysł, żeby pożebrać o fajki i polazł do wozu. Faceci, którzy wysiedli ze środka odstrzelili go od ręki, ciało leży za rogiem budynku, tam się doczołgał, jeden z techników właśnie się zajmuje trupem.

- Rolfa nie zauważyli? - zapytał Richie obchodząc jednocześnie Chargera i wymieniając skinięcia głów z policyjnymi laborantami - Czy też go nie dogonili?

- Leżał za płotem, był pod wpływem prochów. Aż dziw, że tyle zapamiętał - wzruszył ramionami sierżant Harper - Jego kumpel dostał krótką serię na powitanie, w nogi i brzuch. Jakoś odczołgał się za róg budynku, tam jeden z napastników go dobił. Potem podpalili furgon, odczekali chwilę, żeby sprawdzić czy się dobrze fajczy i ulotnili się po cichu w nieznanym kierunku.

- Powiedzmy, że było to najpóźniej o szóstej wieczorem - skalkulował na głos Leopold - Informacja dotarła do was sześć godzin później?

- Nie zapominajcie, że informator był naćpany - wzruszył ponownie ramionami sierżant. W posępną ciszę slumsów wdarł się nagle dźwięk wystrzałów z broni maszynowej, dobiegający gdzieś ze wschodu. Pracujący wokół Chargera policjanci zesztywnieli, niemal wszyscy sięgnęli instynktownie po swoją broń. Po kilkunastu sekundach strzelanina umilkła zastąpiona równie odległym ujadaniem psów.

- Jakieś dwa kilometry na wschód od nas, przy starym supermarkecie Lidla - oszacował sierżant - Terytorium łowieckie Krwawych Brzytew. Jacyś frajerzy mieli dzisiaj pecha. Do rzeczy, Rolf był naćpany. Zanim odzyskał trzeźwe myślenie, co w jego przypadku i tak jest powiedziane na wyrost, była już noc. Przekradł się do granicy Strefy, a potem stracił trochę czasu, żeby mnie namierzyć, bo miałem akurat służbę w innym kwartale. Sprawdziliśmy tablice od ręki, około drugiej, wtedy posłałem wiadomość do centrali.

- Sześć godzin to dość czasu, żeby się ulotnić - mruknął rozczarowanym tonem Richie - Pewnie ukryli gdzieś łup i rozjechali się, żeby przeczekać obławę.

- Nie byłbym do końca taki pewien z tym łupem - odezwał się jeden z techników, młody mężczyzna o postawionych na jeża włosach, przysłuchujący się od krótkiej chwili toczonej tuz obok rozmowie - Pozwólcie tutaj, panowie, coś wam pokażę.

Przywołani do otwartych szeroko tylnych drzwi furgonu detektywi zajrzeli uważnie do środka, wodząc spojrzeniami w ślad za silnym snopem światła rzucanego przez latarkę technika. Wnętrze tylnej części wozu było wypalone w równie niszczycielskim stopniu, co reszta pojazdu, lecz kiedy promień latarki zatrzymał się w jednym miejscu, Leopold zaczął się domyślać dalszych słów rozmówcy.

- Widzicie te kupki popiołu? - spytał technik - Za duże, żeby to były pozostałości po łatwopalnej wyściółce albo podbitce dachu. Do tego znalazłem jeszcze to.

Młodzieniec wyciągnął do przodu uzbrojoną w metalowe szczypczyki rękę, rozgarnął nimi jedną z kupek białego popiołu i wyciągnął z niej jakiś miniaturowy przedmiot. Obaj detektywi pochylili się nad znaleziskiem wpatrzeni w cieniutki i poskręcany od gorąca metalowy pasek.

- Co to takiego? - zapytał Richie wytężając wzrok w ciemnościach przedświtu rozjaśnianych snopami świateł latarek.

- Nitka wszywana w banknoty, standardowe zabezpieczenie waluty - wyjaśnił technik - Jest tu tego całkiem sporo w popiołach. Oczywiście wiem z raportu, ile rąbnięto z Pacifica Bank, ale jakbym miał zgadywać w ciemno, i tak bym obstawił, że puścili tutaj z dymem dobre kilkaset tysięcy..

Wokół ciągle jeszcze noc, a na dodatek tkwicie w okolicy bardzo niezdrowej dla policjantów. Nikt jeszcze nie podkradł się w pobliże, aby postrzelać sobie dla zabawy do gliniarzy, ale oczywiście niejedne oczy śledziły przelatującą nad slumsami avkę, więc miejcie się na baczności.

Sensu ostatniego zdania wygłoszonego przez technika chyba tłumaczyć nie muszę, więc dla odmiany wspomnę o kilku innych kwestiach. Zastrzelony przez bandytów bezdomny narkoman leży za rogiem budynku. Jego ziom, znany Wam już ze słyszenia Rolf Coopmans, siedzi w jednej z policyjnych furgonetek dręczony kolejnym atakiem narkotycznego głodu. Za zabezpieczenie terenu odpowiada obsada obu furgonów (czyli czterech techników śledczych i ośmiu ciężko uzbrojonych policjantów) oraz stojąca na ziemi z wyłączonymi silnikami avka.

Czekam niecierpliwie na nowe deklaracje!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-12-2021, 20:43   #93
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Ryan, jak go wypuścili z ciasnego tyłu wozu, szedł jeszcze kilka kroków połamany, nogi mu od siedzenia w niewygodnej pozycji nieźle zdrętwiały. Oby jutro nie było tego samego. Przed wejściem do windy dla pewności sprawdził piętro na którym miał wysiąść i zdać sprzęt.
Nie miał cholera czasu, ale nie mógł odmówić detektywom. Nie teraz, nie na początku jego służby w Night City. Nie miał czasu, musiał przecież wklepać w system zeznania świadków. Oddał broń i resztę policyjnego sprzętu, w biegu składając zapotrzebowanie na służbowy smartfon z dostępem do policyjnej bazy. Do odbioru jutro.
Teraz do biura, logowanie w biegu. Nie zdąży, cholera, nie zdąży. Notatki na skaner, sprawdził czy zapisało je na serwerze. Puknięciem podświetlił zegarek. Nie ma bata, nie zdąży.
Nie podobał mu się to, ale zostawił tę robotę na jutro rano. Przyjdzie rano i wpisze. Musiał jeszcze nauczyć się komunikować z Grace, na razie tylko przestawiał zakurzone kartony i segregatory.

Zjechał na parking i ponownie wcisnął się na tył superbryki.


Piknięcie elektronicznego zamka, ręcznie przesunął drzwi i był u siebie na kwadracie. Wąska klitka z kabiną sanitarną i oknem przez które trudno było w ogóle przełożyć głowę. Mikroapartament, dziesięciopiętrowa nadbudówka setki klitek jak ta nad centrum handlowym. Zżółknięte plastiki, zepsuta videościaną i piankowy materac na podłodze. Na haku na wieszaku drugi zapasowy mundur, obok pseudoszwedzki taboret zawalony cywilnymi ciuchami. Dwie sportowe torby z rzeczami, jeszcze nie wypakowane.

Rozebrał się i padł na materac. Klitka miała dość dobrą izolację akustyczną, bo z ulicy prawie nic nie było słychać. Było tuż przed północą


To że w Akademii miał wczesną pobudkę nie znaczyło, że MacMillan wstawał z uśmiechem. Szczególnie budzony połączeniem. Puknięciem aktywował zegar na przedramieniu. Nie było nawet szóstej. Smartfon grał domagając się odebrania. Nieznany numer.
-Ryan, słucham? - odebrał przecierając oczy i na ślepo szukając włącznika lampki wbudowanej w ścianę. On tam był, ale mieszkał tutaj jeszcze na tyle krótko, że jeszcze musiał go szukać...

Mieszkanie nad centrum handlowym w śródmieściu miało zaletę: miało się całodobowego fastfooda dosłownie pod nosem. Szczęściem było, że ta sieciówka nie miała obowiązkowej oferty śniadaniowej. Czekał na radiowóz przy krawężniku pochłaniając hamburgera i popijając kawę. Hamburger był zjadliwy, kawa paskudna. Z rozpędu Ryan ubrał cywilne ciuchy, o mundurze kompletnie zapomniał. Jeszcze nie był do końca pewien, czy to dobrze czy źle, ale obaj detektywi pracowali po cywilnemu, więc chyba nie było tragicznie. Ryan wyglądał jakby wybrał się na poranny jogging. Biegowe spodnie, adidasy, wiatrówka z odblaskami w różnych dziwnych miejscach i torba nerka. Pod tym wszystkim miękka kamizelka i pistolet pod pachą.

Wcisnął kubek do przepełnionego kosza i wsiadł do radiowozu który właśnie podjechał.
-Dzień dobry. - ziewnął. Kawa wcale nie pomogła.


Przed ten drugi komisariat dosłownie przebiegł, zanim zostali zaokrętowani do AVki. Mieli tam Sajgon (MacMillan wiedział że odnosi się do starej nazwy stolicy Wietnamu z czasów wojny w tym kraju). Nie mógł uwierzyć w to co się stało. W głowie przelatywały mu mocno niecenzuralne słowa, ale żadnego z nich nie powiedział na głos. A pojeździe nic nie mówił, kiedy nad nightsitowską Strefą Walki pilot zafundował im „Windę do piekła”. Żołądek podszedł rekrutowi do gardła, a w ustach przypomniał mu się smak hamburgera mającego więcej wspólnego z rafinerią niż z krową,

Wyskoczył już w wypożyczonym sprzęcie, hełm i kamizelka, w rękach ciężki peem. Kolba przy ramieniu, trzymał się za detektywami. Potrzeba kawy już dawno wyparowała. Było jeszcze ciemno niewiele było widać, a to co było widać, nie napawało go optymizmem. I nie chodziło mu o spaloną furgonetkę. Wysłuchał relacji o śmierci narkomana, popatrzył na popiół na płycie podłogowej mający pochodzić z góry banknotów zrabowanych w banku:
- To jakieś świry, inwestują w lodołamacz żeby napaść na bank i palą forsę. - MacMillan pokręcił głową. - Strażnik banku i ten narkoman to... jakby ktoś ich zabił tylko dla zabawy, ot tak.
Właściciela furgonetki nie liczył, jego zastrzelili żeby nie zgłosił kradzieży.

Ryan rozglądał się dokoła. Szczególnie odgłosy z innej części Strefy nie uspokajały.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-12-2021, 23:07   #94
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Pumba poniewczasie pomyślał, że może powinien założyć inne ciuchy, kiedy rano zgarniał go wóz, ale był zbyt przyzwyczajony do garniturów, żeby z nich rezygnować. Marynarka nie całkiem pasowała gabarytami do pancernej kamizelki - Leo miał nadzieję, że szew wytrzyma.

Strefa Walki w miejscu ich lądowania była stosunkowo spokojna. Chociaż tyle dobrego, w chłodzie i mroku listopadowego poranka. Pumba z grubsza podzielał zdanie MacMillana w kwestii palenia pieniędzy.
- Jeeezu, ekstremiści - westchnął ciężko - Ze zwykłym złodziejem jesteś w stanie znaleźć jakąś nić porozumienia, trafić do niego, a z takimi to nie ma bata. Walka o sprawę, pies ich trącał. Założę się, że naszym denatom by ulżyło, gdyby wiedzieli, że umierają za sprawę. Dałbyś się zabić za Sprawę, MacMillan? Mam nadzieję, że nie... Jak myślisz, Młody, po cholerę ktoś pali tyle eurobaksów?

Voronin podrapał się po głowie i rozejrzał po miejscu zdarzenia, po czym zwrócił się do sierżanta Harpera.
- Mniemam, że poza Coopmansem nikt nic nie widział, co? Podpalenie wozu musiało im chwilę zająć...

Pumba spojrzał na Stonesa.
- Sprawdzimy z Młodym denata. Musiał mieć nieźle przeżarty koką mózg, skoro tak długo zajęło mu skumanie, że nie żyje. Sprawdzisz tego jego kumpla... Rolfa? Uważasz, że jest sens maglować go tutaj, czy na komendę go?
 
Wilczy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2021, 18:14   #95
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Strefa Walki NC (7 listopada 2021, godz. 06:11)

Zastrzelony przez napastników mężczyzna leżał tuż za rogiem budynku, idąc w jego stronę Pumba dostrzegł zresztą zawczasu wystającą zza ściany nogę obutą w podarty i niemiłosiernie umorusany sportowy but. Osłaniany przez dwóch uzbrojonych w strzelby policjantów technik kucał obok przekręconych na plecy zwłok fotografując je z różnych ujęć za pomocą wmontowanego w cyberoko profesjonalnego aparatu. Wysunięty z implantu miniaturowy obiektyw przypominał groteskowy bolec wbity głęboko w oczodół funkcjonariusza, uparcie dekoncentrujący swoim futurystycznym kształtem spoglądającego na ciało detektywa.

- Leopold Voronin, oficer śledczy - przedstawił się policjant wymieniając z technikiem kurtuazyjny uścisk ręki - Podobno wielokrotnie postrzelony, tak? Rany pochodzą od więcej niż jednej broni?

- Sam Tucker, laboratorium KG, miło mi. Rany postrzałowe na udach i podbrzuszu, w sumie pięć trafień, efekt serii wystrzelonej z małokalibrowej broni maszynowej. Śmierć spowodował inny postrzał, w głowę, prawdopodobnie z pistoletu. Ciężko w takich warunkach stwierdzić jednoznacznie, ale średnica rany wlotowej na głowie wydaje się nieznacznie mniejsza od dziur w dolnej części ciała, więc raczej dwa różne egzemplarze broni.

Leopold przyjrzał się uważnie ofierze, mimowolnie marszcząc nos pod wpływem odoru buchającego od zwłok: mieszaniny smrodu niemytego ciała, krwi i chemicznego zapachu towarzyszącego osobom uzależnionym od kleju i innych substancji narkotycznych. Twarz zabitego pokryta była gęstym zarostem przywodzącym na myśl zwierzęcą szczecinę, a długie skołtunione włosy posklejane były w grube strąki, które od całych miesięcy nie widziały grzebienia. Nędznego wyglądu dopełniało brudne znoszone ubranie świecące dziurami i naszywanymi na nie ustawicznie łatami.

- Jak szybko możecie przeprowadzić badania balistyczne? - zapytał detektyw podnosząc się z kucek.

- W zasadzie możemy wyjeżdżać od razu, więc do godziny moglibyśmy zacząć sekcję zwłok i analizę dowodów - odparł laborant wsuwając z cichym szczękiem obiektyw aparatu w oko i samemu podnosząc się na nogi - O ile wydostaniemy się stąd bez przeszkód i opóźnień.

- Wiemy jak się nazywał?

- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Tucker - W Strefie żyją tysiące niezameldowanych osób, nikt nie prowadzi ich ewidencji, nikt pewnie nawet nie próbuje oszacować ich faktycznej liczebności. Jego kumpel, który przeżył siedzi w furgonie prewencji, on będzie wiedział.

- Dlaczego oni tutaj koczują? - potrząsnął głową Ryan - Przecież w tych slumsach dzień i noc ryzykują życiem, gangi podobno urządzają sobie na takich biedaków polowania dla sportu.

- W mieście na jeden kontener na śmieci przypada dwudziestu bezdomnych - odpowiedział sucho technik cofając się o krok od ciała i podnosząc z ziemi swoją torbę - Co wieczór na ulicach toczone są walki na pięści i noże o miejsce do spania, a w sektorach korporacyjnych prywatni gliniarze mają prawo strzelać do osobników społecznie niedostosowanych, więc wielu z tych biednych sukinsynów woli walczyć o przetrwanie na pograniczu Strefy.

MacMillian bez trudu wyczuł zgorzkniały sarkazm dźwięczący w słowach "osobnicy społecznie niedostosowani", toteż tylko pokiwał w odpowiedzi głową i zawrócił w stronę spalonego furgonu przyglądając się po drodze domostwu, przy którym rozegrały się dramatyczne w skutkach wydarzenia.

- Ktoś tutaj mieszka? - spytał jednego z policjantów zaglądając do wnętrza cuchnącej stęchlizną budowli przez wybite okno.

- Zupełna rudera, ale może koczują tu czasami bezdomni - odparł funkcjonariusz nie odwracając w stronę mężczyzny głowy i przeczesując uważnie wzrokiem opustoszałą ulicę - Myśmy w każdym bądź razie nikogo nie zastali.

Oględziny zwłok ofiary macie za sobą, policyjna ekipa za chwilę będzie się już mogła zwijać do cywilizowanej części NC (i widać wyraźnie, że nikomu nie uśmiecha się sterczenie tutaj ani minuty dłużej niż to konieczne). Jeśli o przesłuchanie ewentualnych świadków idzie, macie tylko Coopmansa, patrol nie zastał na miejscu nikogo żywego. Pinn chwilowo wypadł z gry, więc najpewniej samemu napiszę scenę jego rozmowy z Coopmansem.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-01-2022, 12:13   #96
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Strefa Walki NC (7 listopada 2021, godz. 06:13)

Pozostawiając towarzyszy przy ciele zastrzelonego bezdomnego Richard zawrócił pod spalony furgon, zastając tam grzebiącego nadal w popiołach młodego technika o fryzurze jeża. Sierżant Harper odszedł kilka kroków w bok, wyświetlając na przymocowanym do przedramienia komputerku holograficzną mapę przedmieścia. W złowieszczą ciszę panującą na terenach slumsów wdarły się kolejne odgłosy wystrzałów, tym razem oddanych nieco dalej niż poprzednio. Ta kanonada trwała znacznie dłużej, ponownie stawiając na baczność wszystkich policjantów.

- Moglibyśmy się stąd zabierać - mruknął jeden z nich, dostatecznie głośno, aby Stones tę uwagę usłyszał.

- Jesteśmy przedstawicielami prawa - powiedział ostrym tonem detektyw, któremu coraz bardziej doskwierał brak kofeiny i który w końcu musiał dać upust swemu niezadowoleniu - Strefa Walki czy nie, to nas się powinno obawiać, jeśli się ma nieczyste sumienie, a nie odwrotnie.

Na placyku umilkły natychmiast prowadzone ściszonymi głosami rozmowy, a spojrzenia policjantów powędrowały w kierunku wyprostowanego na całą wysokość Tygrysa.

- Oczywiście - przytaknął po chwili milczenia sierżant Harper - Słuszny komentarz, zresztą wielu funkcjonariuszy go podziela. Trzy miesiące temu jeden z oficerów prewencji wysłał nawet do Strefy grupę pacyfikacyjną, rozumie pan, w celu uświadomienia miejscowym, że policja jest silna i należy się jej obawiać, jeśli ma się nieczyste sumienie. Do ekipy należały dwa borgi, pełne przekształcenie, oficerowie z kilkunastoma latami stażu w siłach porządkowych. Pełna cybernetyka, paramilitarna elektronika, duży kaliber broni. Miejscowi opierali się prewencji za pomocą granatników przeciwpancernych i min, pełno tego syfu trafia do Strefy z przemytu lub poprzez lewe transakcje z korporacjami zbrojeniowymi. Dwa pełne borgi, więc boosterzy potrzebowali dwóch pełnych godzin, żeby im rozwalić wszystkie funkcje podtrzymywania życia.

Harper umilkł na chwilę, a Richie mógłby przysiąc, że jeden z policjantów przy dziurawym ogrodzeniu roześmiał się w kułak.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć, detektywie - oświadczył bardziej pojednawczym tonem sierżant - Mnie też boli świadomość tego, że gangi mają nas głęboko w dupie, ale ból ten zawsze przegra ze zdrowym rozsądkiem. Boosterzy ze Strefy to totalni degeneraci, jak jeden mąż cyberpsychole. Ktoś powinien wysłać tutaj pięciuset stanowych egzekutorów i zamknąć sprawę raz na zawsze, ale nigdy nie uniknie się ofiar cywilnych, a media tylko czyhają na nowy materiał o przesadnej i nieuzasadnionej brutalności policji. Lepiej nie prowokować niepotrzebnych kłopotów, więc zabierzemy się stąd jak tylko skończycie.

Stones nic nie odpowiedział, odwrócił się w zamian w stronę laboranta kończącego oględziny tylnej części Chargera.

- Nie wygląda to za ciekawie - stwierdził detektyw wodząc wzrokiem po zniszczonym płomieniami wnętrzu wozu - Możemy liczyć na jakiekolwiek próbki DNA?

- Szczerze wątpię - odparł młody mężczyzna rozkładając w geście bezradności ręce - Nie znalazłem dotąd ani jednego śladu, a raczej nie ma co liczyć na szybkie przewiezienie wraku do laboratorium.

- Nie będziecie go zabierać? - zapytał Stones postukując palcem wskazującym w odkształconą pod wpływem wysokiej temperatury klamkę tylnych drzwiczek - To dowód sam w sobie, dlaczego nie?

- Za duże ryzyko transportu ze Strefy - odpowiedział sierżant Harper dołączając się do rozmowy - Nie mamy tu holownika, a komendant prewencji nie zgodził się na wysłanie wozu o tej porze, zbyt niebezpiecznie. Cywilne służby do Strefy nie wjeżdżają, nawet helikoptery transportowe z magistratu, bo boosterzy walą do nich z wszystkich luf dla zabawy. Tylko policyjnych avek się boją, gatlingi na obrotowych zaczepach to coś, co budzi w gangach respekt.

- A kiedy można ściągnąć samochodowy holownik? - nie ustępował Richie, któremu ciężko się było pogodzić z koniecznością porzucenia wraku Toyo Chargera w slumsach.

- Za dnia, za jakieś cztery do pięciu godzin - oszacował naprędce sierżant - Ale tylko, jeśli się uprzecie na całego i wymusicie taką akcję na sekcji prewencji.

Richard zmarszczył czoło słysząc szacunki sierżanta Harpera, przeniósł spojrzenie z powrotem na wrak furgonu

- Sierżancie, ten teren należy gangu Krwawych Brzytew czy też jakiegoś innego? - zapytał nieco bardziej pojednawczym tonem - Wierzę, że przez czas służby na tym terenie zdołał się pan nawiązać kontakt z lokalsami. Interesuje mnie, czy ludzie z gangu nie wkurzyli się, że ktoś strzela i podpala samochód na ich terenie? Czy wczoraj może wdali się w strzelaninę z tymi gośćmi od samochodu? Czy nikt nie został ranny, a szczególnie czy udało im się kogoś zranić? To będzie dla nas bardzo cenna informacja. Liczę na pana pomoc.

- Informatorzy w gangach Strefy to ewenement, który praktycznie nie istnieje, detektywie - odpowiedzial Stonesowi Harper - W dodatku Krwawe Brzytwy są tutaj przykładem bezwzględnej lojalności wobec gangu. Popytam wśród bezdomnych, ale nie oczekuję zbyt spektakularnych wyników. Zwykli nędzarze omijają boosterów szerokim łupem, to element ustawicznej walki między drapieżnikami i zwierzyną.

- W takim razie tym bardziej musimy zabrać stąd samochód - odezwał się Richard - Może stanowić dodatkowy trop...

- Jestem temu zdecydowanie przeciwny - przerwał oficerowi Harper - Za duże ryzyko, za mała opłacalność operacji. Technik przecież sam stwierdził, że ogień zniszczył wszystkie ewentualne ślady DNA.

- Tak sądzę - wzruszył ramionami przysłuchujący się rozmowie laborant - Oczywiście nie daję całkowitej gwarancji.

- Bardzo mnie cieszy pańska troska o bezpieczeństwo funkcjonariuszy - odpowiedział lodowatym tonem Tygrys - Niemniej jednak ten wóz jest nam niezbędny, dlatego domagam się przysłania tutaj holownika, tak szybko jak to możliwe.

- Zgłoszę sprzeciw w komendanturze prewencji Strefy - sierżant Harper wyprostował się bezwolnie, a z jego głosu zniknęły wszelkie ślady wcześniejszej życzliwości.

- Nie omieszkam przekazać pańskiej opinii szefowi mojego wydziału - w głosie Richarda również dawał się wyczuć wyłącznie lód. Gdzie jest ten drugi narkoman, ten żywy? Chciałbym z nim pogadać, jak najszybciej.

- W drugiej furgonetce - burknął sierżant nie odrywając spojrzenia od ekraniku naramiennego komputerka i pokazując palcem w stronę wzmiankowanego pojazdu. Richie minął mundurowego, otworzył tylne drzwiczki furgonu i westchnął ciężko widząc skulonego w kłębek obdartusa roztaczającego wokół siebie odstręczający odór niemytego ciała i uryny.

Rolf Coopmans jęknął cicho potrząśnięty za ramię, otworzył przekrwione oczy tocząc nimi wokół siebie. Nadal potrząsany, z wyraźnym trudem skoncentrował wzrok na twarzy pochylonego nad nim detektywa.

- Pić mi się chce - wychrypiał bezdomny - Dajcie pić.

Stones obrzucił zniesmaczonym wzrokiem wnętrze furgonetki, wyjął z zasobnika na ścianie puszkę elektrolitu, otworzył ją i wcisnął pojemnik w czarną od wżartego w skórę brudu dłoń mężczyzny. Nie podnosząc się z podłogi furgonu Coopmans przytknął puszkę do ust i wypił jej zawartość łapczywymi łykami, krztusząc się przy tym i kaszląc spazmatycznie.

- Jestem Richard Stones z Komendy Głównej - powiedział policjant łapiąc informatora za podbródek i odwracając jego twarz w swoją stronę - Jak się nazywasz?

- Rolf... Rolf Coopmans - wymamrotał obdartus drapiąc się po zarośniętej szczęce.

- Zgłosiłeś policji zastrzelenie twojego zioma. Jak on się nazywał?

- Freddy... Freddy Caiman - odpowiedział nieco trzeźwiej Coopmans, najwyraźniej pobudzony do życia potężną dawką tauryny. Mówiąc spróbował się jednocześnie podnieść na kolana, ale wyniszczony syntokoką organizm odmówił mu posłuszeństwa.

- Leż spokojnie i odpowiadaj na pytania - polecił mu Richie - Byłeś blisko tamtych przez cały czas. Słyszałeś, o czym mówili?

- Słyszałem głosy, ale nic nie zrozumiałem - jęknął płaczliwie bezdomny - Jakby gadali spod wody. Często słyszę głosy, paplają mi pod czaszką, oszaleć od tego można, potrzebuję działki.

- Uspokój się, bo cię wyślę na detoks - warknął Stones przytrzymując podnoszącego się ponownie z miejsca Coopmansa - A jak będziesz miał pecha, z detoksu trafisz od razu do programu dostosowania osobowości.

- Jezu, panie, coś pan?! - Rolf otrzeźwiał jeszcze bardziej, tym razem nie od nadmiaru tauryny, tylko sączonej w żyły adrenaliny. Strach zdawał się wypływać na wierzch wszystkimi porami jego ciała - Jaki detoks? Ja tak sobie czasami strzelę w żyłę, rekreacyjnie, mnie na prochy nie stać, słowo daję!

- Więc nie zrozumiałeś ani słowa z tego, co mówili?

- Nie, proszę pana. Ale jakby pan chciał, to możemy się dogadać, zeznam w sądzie, co tam będziecie chcieli, żebym słyszał, nie ma sprawy, ja policji bardzo chętnie pomogę...

- Nie klep tyle paszczą, odpowiadaj konkretnie - napomniał informatora Tygrys, nie potrafiąc się powstrzymać od przewrócenia oczami - A widziałeś ich przynajmniej? Jak wyglądali?

- Oj, w głowie mi się kręciło - bąknął Coopmans - Nawet teraz mi się kręci jak sobie próbuję przypomnieć. Ale nosili się na czarno, nawet się z Freddim śmialiśmy, że to pewnie jakieś czarnuchy na maksa, łapie pan?

- Łapię, łapię - pokiwał głową dla świętego spokoju Richard - Twarze pamiętasz?

- Nie - odparł informator - Oni się szybko kręcili naokoło tego auta, a wtedy Freddy wylazł zza płotu, bo chciał wysępić od nich fajkę. Nawet nie widziałem dokładnie jak go rąbnęli, huk był tylko, a Freddy wrzeszczał jak dziki, żeby go zostawili, ale nie zostawili.

- Ciebie nie zauważyli? - spytał z powątpiewaniem w głosie Stones.

- Nie, bo się nie ruszałem, a jak zabili Freddiego, to wpełzłem między takie stare opony, za takim starym wrakiem, co tam w uliczce stał - Coopmans złożył dłonie niczym do modlitwy spoglądając na policjanta szeroko otwartymi oczami - I tam siedziałem, póki sobie nie poszli, a potem dałem nogę.

- Nie zauważyłeś, czy coś zabierali z wozu przed podpaleniem? - w głosie Stonesa dźwięczała coraz silniej nuta zniechęcenia - I dokąd się zmyli?

- Panie, mnie moje życie miłe, gdzie bym tam łeb wystawiał po tym jak Freddiego załatwili? - jęknął rozdzierająco Coopmans - Ani nie widziałem jak podpalali ani jak spierdzielili, słowo daję. Ale wam wszystko zgłosiłem, zgadza się? Znaczy się, wzorowa postawa czy jak to się tam nazywa. Zarobiłem na nagrodę? Żeby chociaż jakąś stówkę?

Czy bezcenne informacje Coopmansa warte są tego, aby nagrodzić je stówką? To po części żart, ale ciekaw jestem, czy Pinnowi zmiękło serce! Tak serio, macie jeszcze jakieś pytania do Coopmansa czy zawijacie się z powrotem do NC? I decyzja odnośnie samego bezdomnego - każecie go aresztować, wysłać na detoks czy puścić wolno czy w ogóle go ignorujecie?

Zapodajcie szybciutko jakieś deklaracje, bo czas ucieka!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-01-2022, 19:39   #97
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
MacMillan dobrze rozumiał niechęć policjantów do przebywanie w tym miejscu. Sam nie chciał tu być ani minuty dłużej. Domyślał się jak będzie wyglądać wywózka tego wraku, ale nie mógł sobie wyobrazić holownika który by tu wjechał. W głowie miał obraz wojskowego pancernego WZT, wou zabezpieczenia technicznego.
Spojrzał jeszcze na ćpuna i pokręcił głową:
- A pamięta pan może ilu ich było? - Starał się być miły, ale tak szczerze nie oczekiwał odpowiedzi - morderstwo powinien pan zgłosić jeszcze wczoraj.

Tamci mogli być obecnie już w Meksuku albo w Honolulu.

Ryan nawet z pancerzem nie czuł się zbyt pewnie.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-01-2022, 22:41   #98
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Pumba dłuższą chwilę przyglądał się ciału znalezionemu na miejscu. Jedyne co mu nie pasowało, to chaotyczny sposób w jaki sprawcy załatwili bezdomnego denata. Nie omieszkał podzielić się tym z MacMillanem.
- Straszny burdel, widzisz? Poprzednich dwóch załatwili pojedynczymi strzałami w głowę, a tutaj zrobili mu z dupy jesień średniowiecza zanim go dobili. Pewnie ich zaskoczył, bo nie spodziewali się tutaj żywej duszy i spanikowali. Kolejny błąd...

Voronin trochę się wymądrzał - nie miał na poparcie swoich słów nic poza domysłami.
- Dzięki, Tucker. Znaleźliście go tak na plecach, czy obróciliście do dokumentacji? Zresztą, mniejsza z tym, zabezpieczcie go i przygotujcie do transportu, a my...

Nie dokończył, bo jak inni gliniarze na miejscu, był świadkiem ostrej wymiany zdań między Stonesem i Harperem. Sierżant miał trochę racji, ale samochód i tak będzie im potrzebny do analizy. Ściągną tutaj ten cholerny holownik, choćby Pumba sam musiał go prowadzić.

Dołączył do Stonesa mniej więcej w połowie jego rozmowy z Coopmansem. Niestety, szybko zrozumiał jej ton - "nic nie widziałem, nic nie słyszałem". Tyle, że poznali nazwisko denata. Voronin dyskretnie wyciągnął smartfona i wydał Grace dyspozycję o kartotekę Freda Caimana. Z jednej strony jako bezdomny narkoman pewnie był notowany, z drugiej - kto by się przejmował takim gównem w Strefie Walki? Leo nie spodziewał się rewelacji, ale lubił być metodyczny.

Obserwował Coompansa z krzywym wyrazem twarzy. Starał się wychwycić czy ściemnia, czy faktycznie gówno wie i stara się tylko wykorzystać okazję.
- Musiał coś widzieć, Stones - stwierdził Pumba, zwracając się tylko pośrednio do świadka - Z której strony przyjechali? Co robili jak wysiedli? Jego kumpel do nich podszedł, a on nie patrzył co z nim? Zaczął wrzeszczeć i dalej nic?

Dla Pumby brzmiało to jak słaby kit. Pumba najchętniej przycisnąłby go tu i teraz, ale mieli trochę za dużo świadków. Może kilka godzin na komendzie sprawi, że będzie bardziej rozmowny. A może wystarczyłaby obietnica szybkiego dostania kolejnej działki.
 
Wilczy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-01-2022, 13:56   #99
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Strefa Walki NC (7 listopada 2021, godz. 06:14)

Richard wysłuchał słów Voronina spoglądając na niego kątem oka, a potem kiwnął ledwie zauważalnie głową. Ledwie chwilę później Pumba pojął, że Stones zupełnie opacznie zrozumiał jego intencje, zamiast utrzymywania dystansu do zatrzymanego przechodząc w tryb gry z dobrym i złym gliną..

- On mnie zaczyna wkurwiać, Leo! - sarknął tonem, w którym kotłowała się świetnie udawana wściekłość - Słyszy wszystko, co przy nim mówisz, ale to kompletnie olewa. Gość ma nas w dupie! Ostatni chujek, który tak ze mną pogrywał skończył na terapii farmakologicznej w zamkniętym ośrodku. Sąd go tam wysłał pół roku temu i skurwiel dotąd tam siedzi. Jak myślisz, Rolf, wyszedłbyś z takiego ośrodka szybciej niż ten ćpun?

Rolf Coopmans był z natury chorobliwie blady, ale słysząc groźbę Stonesa dosłownie zszarzał na twarzy, a na czole skroplił mu się perlisty pot.

- Panie oficerze... błagam... przepraszam... nic nie widziałem ani nie słyszałem, byłem całkiem naćpany... przysięgnę na Boga, na każdego jakiego pan tylko zechce, może być Budda albo Cthtulu! Ale zeznam za darmo, co pan tylko zechce! Centa za to nie wezmę! Co mam powiedzieć w sądzie? Że gdzie poszli? Zeznam jak pan tylko każe, ale proszę mnie puścić wolno...

W szeroko otwartych oczach bezdomnego gorzał prawdziwie zwierzęcy strach, a jego wzrok skakał pomiędzy twarzami pochylonych nad nim policjantów.

- Ja byłem tak napruty, że pamiętam tylko tę furgonetkę i jak żeśmy się z Freddim śmiali z tych czarnuchów. Ja bym tych kutasów nie rozpoznał nawet jakbyście mi ich przed twarzą postawili, ale jak chcecie, to mi powiedzcie, kogo mam wskazać i załatwione. Tylko błagam, kurwa, nie wysyłajcie mnie do żadnego ośrodka! Przecież zgłosiłem, że zabili Freddiego, prawda? Porządny obywatel, chociaż w trudnej sytuacji. Pierdolę, ja już nawet żadnej nagrody nie chcę, tylko mi dajcie spokój.

- I na pewno nie wie pan, ile ich było? - powtórzył z budzącą szacunek cierpliwością MacMillan.

- Pojęcia nie mam, panie władzo, ale zeznam tylu, ilu chcecie, żeby było! - wyrzucił z siebie błagalnym tonem Rolf Coopmans.

Leopold potrząsnął z dezaprobatą głową, obejrzał się na zabezpieczających miejsce zbrodni mundurowych. Większość z nich ignorowała przebieg konwersacji z zatrzymanym, chociaż sierżant Harper ewidentnie się jej przysłuchiwał z dystansu dość dalekiego, by zdradzić posiadanie modułu wspomagania słuchu.

W uchu detektywa rozległ się delikatny dźwięk sygnalizujący nową wiadomość w organizatorze smartfonu. Odpowiedział bezwiednie krótkim impulsem myślowym, otwierając ją w trybie autodestrukcji.

Briefing sytuacyjny; komendant Andrew de Soto. ASAP.

Pumba westchnął w duchu na dźwięk słów wypowiadanych przez oprogramowanie telefonu. Od chwili napadu na bank mijało ponad czternaście godzin, więc wezwanie do biura szefa wydziału było czymś zupełnie zwyczajnym, w przeciwieństwie do roszczeniowej i stawiającej wysoko poprzeczkę postawy komendanta.

- Wrak tak czy owak zostanie zabrany do laboratorium - rzucił pojednawczym tonem w stronę sierżanta prewencji - Załatwimy odpowiednie papiery.

Szef wydziału życzy sobie Waszej wizyty w swoim biurze; trzeba będzie zdać bieżący raport. Co z Rolfem, zabieracie go ze sobą czy zostawiacie prewencji? (przypominam, że Wasza avka jest gotowa do odlotu ze Strefy w każdej chwili). Inne deklaracje / pomysły?

Po przylocie do KG chcecie jeszcze coś załatwić, zanim udacie się na dywanik?


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-01-2022, 18:31   #100
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Dla MacMillana był to odpychający przypadek... czegoś. Wie ale nie wie, ale zezna że wie co tylko chcecie. Chryste, jak można się tak stoczyć?

Ponowił jeszcze jeden atak. Jak to mówią, nadzieją matką głupich oraz studentów Akademii Policyjnej. Wiedział że w banku napastnicy byli ubrani na czarno, więc ten Rolf to widział i tamci raczej nie zdjęli masek:
- Ostatnie pytanie. Pan mówi że byli to Afroamerykanie czy może że byli na ciemno ubrani?
Nie wiedział ile temu ćpunowi pozostało jeszcze szarych komórek, więc Ryan nie zdziwiłby się, kiedy "czarnuchy" byli tyko na czarno ubrani,
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172