Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2007, 20:15   #96
Grom
 
Reputacja: 1 Grom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znanyGrom wkrótce będzie znany
Krata szybko stanęła otworem. Ludzie, którzy weszli do środka wsparli Abdela i Moldgarda w walce i w mgnieniu oka pokonali pięciu strażników. Stelios, dowódzca tej grupy uderzeniowej, postanowił wyjawić wam resztę planu.
-To już prawie koniec, bracia. Widzicie ten dym? To koszary. W koszarach śpią wszyscy żołnierze, no, prawie wszyscy. Nie będziemy mieli teraz problemu z zajęciem miasta. Musimy teraz zwartą grupą iść do przodu - łucznicy na tyłach, wojownicy z przodu. A teraz dokopmy tym świniom! - powiedział Stelios, prowadząc was w stronę dymu.
* * *
Grupa uderzeniowa dotarła do koszar bez problemu. Na miejscu zastali oni tlący się wciąż budynek oraz około piętnastu strażników, którzy go gasili. Mieszczanie na ich widok od razu uciekli. Została tylko ta piętnastka. Już te dwie drużyny miały na siebie naskoczyć, gdy z góry coś spadło...
* * *
Morfik, Ranulus
Czekając na swych pozycjach, obserwowaliście palący się budynek. Nagle zauważyliście Abdela Grimma i Moldgrada oraz Steliosa wraz ze swymi ludźmi.
*A więc krata poszła. - pomyśleliście wspólnie. Mieszczanie niemal natychmiast uciekli. Z koszar nie wyszedł nikt - wasze uderzenie zabiło tych wszystkich, którzy tam spali. Dwie drużyny miały się właśnie zetrzeć w walce, gdy zauważyliście Brada, który zrzuca coś z dachu jednego z budynków naprzeciwko koszar...
* * *

Abdel Grimm, Moldgard
Ekipa która wpadła przez kratę podbudowała wasze serca. W mig rozprawiliście się z garstką strażników i po wysłuchaniu Steliosa ruszyliście za nim wprost do koszar, wykończyć niedobitków. Droga, którą musieliście pokonać już trzeci raz tej nocy, wydawała się teraz krótka jak rzut beretem. W kilka chwil stanęliście przed potężnym, masywnym budynkiem, który lekko się jeszcze tlił. Stelios powiedział tylko "Zetrzeć ich w proch!" i gdy chcieliście to zrobić, zobaczyliście spadające z nieba ciało. Upadło dosłownie przed wami, zatrzymując obie drużyny.
-A to co? - powiedział Stelios, gdy ciało upadło mu pod nogami. Spojrzeliście równo w górę - na jednym z budynków stała masywna postać. Księżyc wyszedł właśnie zza chmury, a deszcz przestał padać. Światło księżyca oświetliło teraz tą postać - poznaliście w niej Brada.
-Stać! Jesteście otoczeni! Z tyłu za sobą macie moich dwóch strzelców, którzy mogą was łatwo zabić waszą własną bronią - wybuchającymi strzłami. Jeśli ogień was nie zabije, zrobi to Stelios i jego oddział. Jesteście okrążeni i opuszczeni - wasi dowódcy nie żyją! - zauważyliście wyraźny strach na twarzach strażników. Rzeczywiście, ciało leżące na ziemi miało ubranie inne niż pozostali strażnicy, było ładniejsze i bardziej dostojne. Teraz jednak wyglądało jak kawałek szmaty - ciało było tak zmasakrowane, że przy upadku prawie się rozleciało. Nie pozostawiało to wątpliwości - to on rozkazał zabić rodzinę Brada. Zemsta starego żołnierza była straszna. Strażnicy rzucili broń i poddali się natychmiast po zidentyfikowaniu zwłok.
* * *

Gdy strażnicy trafili do więzienia, wy zostaliście wraz ze swoimi ludźmi na pobojowisku, gdzie zostało wezwane zebranie.
-Me serce się raduje - pokonaliśmy strażników i zdobyliśmy miasto. To jest najwspanialsze co mogło się nam przytrafić. Zuchwali strażnicy zginęli lub zostali uwięzieni, a ludność została oswobodzona od tyrani tutejszych dowódców. Jesteście tutejszymi bohaterami i dziękuję wam za wszystko. Muszę jednak was opuścić. Król przyśle tu niedługo swe wojsko. Sami nie utrzymamy miasta. Potrzebujemy pomocy. Dlatego udam się do miasta najemników i znajdę ludzi chętnych do walki ramię w ramię z nami o wolność. Zostawię z wami Steliosa, jednak to nie on będzie waszym nowym dowódcą. Sami wybierzcie spośród siebie dowódcę - kogoś, kto odznacza się spośród was urodzonym talentem do walki. Kogo wybierzecie? Decyzjępozostawiam wam. Jutro skoro świt ruszę do Arsh-fal. Obym miał do kogo wracać. Bywajcie przyjaciele! - powiedział Brad. Słowa te brzmiały tym razem jak prośba, nie rozkaz. Wysłuchał do końca, co macie do powiedzenia i ruszył na swą farmę. Czekała go długa podróż...
* * *

Guldrig Stonecutter
Zamyśliłeś się i nie widziałeś nawet jak szybko minął czas. Byłeś wpatrzony w gwiazdy, prawdopodobnie rozmyślając nad losem swoim i swych mężnych wojowników. Gdy się ocknąłeś, zobaczyłeś swych ludzi gaszących ognisko. Kilku z nich przygotowywało sobie posłania, niektórzy udali się już nawet na w pełni zasłużony odpoczynek...
 
Grom jest offline