Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2021, 18:49   #36
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rtU0ss9Zki4[/MEDIA]
Niedziela zbliżała się do końca wielkimi krokami i gdyby ktokolwiek z The Mourners miał normalną, legalną i nudną pracę, pewnie w tej chwili szykowałby się do snu żeby z samego rana zacząć najcięższy dzień tygodnia chociaż trochę bardziej wypoczęty, co było płonną nadzieją, gdyż poniedziałki zawsze ponoć zakrzywiały czasoprzestrzeń stając się cotygodniową gehenną każdego biednego frajera dymającego w robocie od gwizdka do gwizdka. Czekając aż Katty skończy się szykować Lucy umilała sobie czas podziwianiem jej apartamentu. Jasne, że po części zazdrościła luksusów, splendoru i całej reszty profitów wynikających z mieszkania w Wieży Ligi, ale coś za coś. Nie wyobrażała sobie siebie przez osiem czy więcej godzin w jednym miejscu, za jakimś biurkiem. Prędzej by komuś zęby wybiła, niż była miła dla nadpobudliwych, roszczeniowych głąbów robiących awantury tylko po to aby odreagować na kimś innym swój ciężki dzień. Wśród całej gamy minusów bycie córką podrzędnej dziwki miało również plusy - nikt po takiej nie spodziewał się kompletnie niczego: żadnych oczekiwań, żadnych nakazów. Robiła co chciała, była anonimowa i mogła sama tagować mur swojego życia, choćby było ono krótkie.
Tak jak mogła bez skrępowania obejmować w pasie kolesia z Camino Real mimo tego, że jej plecy okrywała kurtka Sand Runners chociaż nie powinna. Wrogość między ich gangami była wręcz przysłowiowa, “żreć się jak Runner z Camino” i gdyby naprawdę coś znaczyła, Phere musiałaby się do tego dostosowywać, ale była nikim.
Fartownym nikim.
- A nie chcesz kochanie zgarnąć ze sobą ciuchów na jutro do roboty? - spytała widząc że Katty rzuca ostatnie orientacyjne spojrzenie po apartamencie, główkując czy czegoś nie zapomniała. Obok niej, jakby blond cień, krążyła Lola już się nie mogąc doczekać wejścia z brunetką w bliższy kontakt.
- Nie musiałabyś tu wracać rano, dłużej pośpimy, rano umyjemy się i ogarniemy w “Grzeszniku”, a potem odwieziemy cię prosto pod robotę - dodała z uśmiechem.

- Hmm… - gospodyni zatrzymała się i zamyśliła nad tą ofertą. Niefortunnie dla niej jak nad tym myślała wzrok jej się zawiesił na drugiej z blondynek. Co ta nie omieszkała skorzystać.

- Na mnie nie patrz i się nie pytaj. Jakby to by zależało ode mnie to bym cię ubrała tak, że teraz to wyglądasz jak grzeczna dziewczynka. Ale to pewnie nie nadawałoby się do biura. - Lola wyszczerzyła się do niej zdradzając jakie ma fantazje na temat brunetki. A to ją rozbawiło bo roześmiała się serdecznie.

- No wiecie, jakbyście mnie odwiozły tak jak dzisiaj… Znaczy wczoraj… To można by tak zrobić. To faktycznie nie musiałabym tu wracać tylko po to by się przebrać. - odparła Katty patrząc na jedną i drugą Runnerkę.

- To śmigaj po biurowe rzeczy. Poczekamy na ciebie. - Mila machnęła zachęcająco i brunetka uśmiechnęła się do nich i wróciła się w głąb apartamentu aby zabrać rzeczy na dzień jutrzejszy.

Phere odprowadziła ją wzrokiem, a gdy zniknęła w sypialni, ruszyła z miejsca.
- Przypilnuj Loli żeby się nie zgubiła nigdzie - poprosiła Latynosa żartobliwym tonem idąc za gospodynią pewnym krokiem. Gdy przekroczyła próg od razu podeszła do niej, stojącej obok szafy z ubraniami.
- Ale ty masz ciuchów, jak w jakimś sklepie - zaśmiała się, obejmując ją od tyłu i zaglądała jej przez ramię, przy okazji przytulając ich policzki.
- Miałabyś może pożyczyć jakieś wystrzałowe gacie? Takie wiesz, ze stanikiem. Żeby po ich zobaczeniu na jakiejś blondynce albo dwóch każdy zdrowy samiec pogubił spodnie. Razem z gaciami.

- No patrz jak mu dupę obrabia. I to nawet nie poczeka aż wyjdę. - Lola odwzajemniła się kumpeli podobnym tonem aż się latynoski kolega roześmiał na te komiczne wzajemne przytyki. Zaś w sypialni gospodyni Lucy zastała samą gospodynię. Tym razem jeszcze ubraną jak do wieczornego wyjścia. Dała do siebie podejść, przytulić i odchyliła głowę do tyłu gdy poczuła za sobą bliskość blondynki.

- Wystrzałowe gacie powiadasz? Takie ze stanikiem? Hmm… No chyba coś bym miała. Ale nie wiem czy ci się spodoba. - powiedziała cicho wskazując na jedną z szaf. Nawet wyzwoliła się z objęć gościa ale dała znak aby ta podążyła za nią ten krok czy dwa. Otworzyła szufladę i w niej była bielizna. Poukładana w schludne stosiki. I to taka ładna, jak z przedwojennego katalogu mody. I takie zwykłe jak na co dzień no ale też takie fikuśne modele akurat jak na pokaz mody w bieliźnie.

- Kurde, Katty… - albinoska zrobiła ogromne oczy i westchnęła. Wyglądało jakby się znalazła gdzieś w starym filmie z pierwszej dekady XX wieku. Wzięła ostrożnie do rąk pierwszy komplet i go podniosła do oczu. Delikatna, czarna koronka prawie nic nie ważyła.
- To teraz nie wiem co… - zaczęła, kręcąc głową. Przeglądała zawartość szuflady, gryząc dolną wargę. Większości aż by się bała brać żeby nie uszkodzić. Wydawały się delikatne, jakby zrobione z pajęczyny w najróżniejszych kolorach z przewagą czerni.
- O kurwa… - aż się zapowietrzyła kiedy trafiła na coś w rodzaju body z wycięciami, na cienkich ramiączkach i całkowicie odsłaniające piersi. Twarz od razu jej pojaśniała.
- Miałaś to kiedyś na sobie? I masz jakieś podobne? - spytała ale nie dała szans na odpowiedź tylko nakręcona mówiła dalej szeptem - W czymś takim w życiu nam nie każe spierdalać…

- Kto? - zapytała brunetka mrużąc oczy trochę rozkojarzonym wzrokiem. Ale wróciła do wyboru swojej kumpeli. - Ten? Nie jestem pewna. Mogłam mieć. Albo nie. Bo tam jest drugi podobny. I tobie to lepiej by pasował czarny. Albo czerwony, niebieski. No każdy oprócz białych i jasnych. Bo masz alabastrową karnację to by się zlewało. Coś ciemnego będzie dawało ładny kontrast. No i masz takie kształty, że urodzona modelka z ciebie na taką bieliznę. Bierz co chcesz, co ci pasuje. Właściwie to możesz wziąć jako prezent, nie musisz oddawać. - dorzuciła z uśmiechem widząc zaaferowanie na twarzy Phere.

- Ja to za bardzo i tak nie mam okazji w tym chodzić. A jeszcze rzadziej się w czymś takim pokazać. Aby ktoś miał to ze mnie zdjąć to już w ogóle. No na pewno nie tak często jakbym chciała. Ale jak widzisz, lubię zbierać. I cieszę się, jeśli się wreszcie to kolekcjonowanie na coś przyda. - powiedziała wracając do kompletowania bardziej stonowanego ubioru na jutrzejszy dzień w biurze.

Lucy zmroziło. Stała z kawałkiem koronki w rękach i w jednej chwili podniecenie zniknęło. Zastąpiła je podejrzliwość.
- Prezent? - spytała ostrożnie i chrząknęła, przechodząc na oficjalny ton - Dzięki, a co za niego chcesz?

- Nic. To prezent. Chyba na tym polega dawanie prezentów prawda? Jak kogoś lubisz to dajesz mu prezent. Albo jej. - brunetka rozłożyła ramiona jakby to było coś prostego i posłała Lucy ciepły uśmiech. Sama już miała złożoną na łóżku stonowaną mini i czerwoną koszulę. Podeszła też do szafki z bielizną aby coś wybrać pod spód co miała założyć jutro rano.

- Ale nie pogniewałabym się za jakiś grzeszny numerek. Dzisiaj. Albo jutro. No albo jakbyś kiedyś wpadła sama albo z kimś. No jak to by cię uspokoiło to myślę, że mogłoby to być jako wymianę usług. Ale tak naprawdę to to jest prezent ode mnie dla ciebię bo mi się spodobałaś i cię lubię. - powiedziała patrząc jej w twarz i w końcu cmokając ją w usta. Sama zaś nachyliła się do otwartych szuflad aby wybrać coś dla siebie na jutro do biura.

- Coś byś mi mogła polecić? - zapytała odwracając się do albinoski i wskazując na to co było w szufladach jakby pytała koleżankę o radę w jakiejś codziennej sprawie.

- Najwięcej kosztują rzeczy otrzymane za darmo - albinoska mruknęła cicho, gapiąc się na… prezent. Wszystko miało swoją cenę, tak działało życie, a ona nie przywykła do bezinteresowności kogoś spoza rodziny.
- Nikt poza Lolą, Rogerem, Xavierem i Ashem nigdy mi nic nie dał ot tak… no Dziki ten plakat, ale chyba go rozbawiłyśmy wtedy w twoim biurze. Też cię lubię, naprawdę. Po prostu się nie spodziewałam. Zawsze się płaci, w ten czy inny sposób. - chrząknęła, potrząsając głową.
- Te będą pasować - podała brunetce czerwony komplet z zabudowanymi miseczkami i figami. Porządny, bez wycięć w nieodpowiednich miejscach.
- A figura… dzięki. Zdradzę ci sekret. Najlepsza dieta to głód, zwłaszcza za dzieciaka. Jak uciekłam z domu i póki Roger mnie nie znalazł to mieszkałam na ulicy, żarłam ze śmietnika albo kradłam żeby mieć na prochy. Są lepsze niż jedzenie, pozwalają nie czuć głodu, bólu i zimna i… no zawsze w ten czy inny sposób się płaciło. - przełknęła ślinę, przecierając ostrożnie twarz.
- Ja pieprzę, wybacz. To było niepotrzebne - spróbowała się uśmiechnąć wesoło - Teraz jest dobrze, dbamy o siebie. Dawna przeszłość, chuj z nią. Dziękuję za prezent, jasne że będę wpadać, a ty jak chcesz wpadaj do nas. Zawsze będziesz u nas wyczekiwanym, miłym gościem. - nabrała powietrza żeby się do końca uspokoić.
- W czymś takim Dymek nam nie każe spierdalać. Chcemy mu się wbić na początku tygodnia do wyra pogadać i nie tylko pogadać. W sumie to zaprosić do “Nuru” na środę, zostaje kwestia jak to zrobić. Gdyby był zwykłym chłopakiem z rewiru nie byłoby problemu, ale to nasz szef, nie? Nie te progi, ale pieprzyć to. Zobaczymy co Jason będzie gadał jutro. Są dobrymi kumplami, przysługa za przysługę. Ale teraz to nieważne, mamy całkiem zajebisty plan na dziś i obiecuję skupić się na nim i na tobie.

- Ach, Dymek… - kasztanowa głowa uniosła się i opadła jak domyśliła się po co Lucy ten wystrzałowy komplet bielizny. Sama wzięła ten czerwony który był znacznie bardziej standardowy i położyła go na łóżko na reszcie przygotowanych rzeczy.

- Nie byłam w “Nuru”. Ale słyszałam wiele dobrych rzeczy. Podobno jest na poziomie “Różowej Corvette”. Myślę, że to bardzo dobry wybów. - pochwaliła taki pomysł i sama znów wróciła do szafy. Zdjęła z wieszaka garsonkę, schyliła się po jakąś torbę i zaczęła pakować strój jutrzejszej sekretarki do środka.

- Jak chcesz coś wysłać Dymkowi to mogę to puścić oficjalną pocztą Ligi. Zalakuję kopertę, przybiję pieczątkę i poślę kurierem wprost do Forda. Nawet nie musisz mi mówić co tam wysyłasz. - zaproponowała od siebie tą drogę kontaktu z szefem Sand Runners i spojrzała jak albinoska na to zareaguje. Po czym wróciła do szafy, wzięła mniejszą torbę i podała ją Lucy aby mogła spakować ten koronkowy prezent.

- Mogę też pogadać z Jasonem by był dla was miły i takie tam. Lubi mnie to może to by pomogło. Jeśli chcesz oczywiście bo jak to wasze runnerowe sprawy to mogę się nie mieszać. - dorzuciła niepewna czy nie narusza jakiegoś wewnątrz gangerskiego tabu.

- A jakbyś potrzebowała kąta do spania, albo tak się wygadać, zjeść coś, piwo wypić no to uderzaj śmiało. Ja popołudniu mniej więcej kończę i zwykle wracam grzecznie do domu. - dodała z ciepłym uśmiechem odwzajemniając się tą ofertą życzliwej gościny.

Blondynka odwróciła się do szafy, udając że przegląda się w lustrze i poprawia włosy. Dyskretnie otarła oczy. To było dziwne, za dziwne jak na jej standardy, ale w równym stopniu… miłe.
- Jasne, nie no. Na luzie. Teraz jesteśmy w pierwszym rajdzie, ale zapamiętam i już się możesz bać tych odwiedzin - zaśmiała się, pociągając nosem. Wróciła twarzą do brunetki, pakując do jej torby bieliznę dla siebie i Loli.
- Dziękuję - powtórzyła głucho, wyciągając ramiona żeby objąć gospodynię.
- Ten pomysł z kopertą od ciebie jest zajebisty! A za kurierów możemy porobić z Lolą, co nie? I… jakbyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek. Po prostu mów, dobrze? Cokolwiek trzeba możesz na mnie liczyć. Na Lolę też.

- Jasne. Ja też się cieszę, że was poznałam. Dawno nie spotkałam kogoś tak barwnego i wybuchowego jak wy dwie. No a już na pewno z nikim tak się świetnie nie bawiłam i nie umawiałam na różne schadzki i inne takie. Jesteście niesamowite! - brunetka splotła dłonie gdzieś na krzyżu albinoski i trzymała ją w takim cichym, bezpiecznym uścisku.

- A z tymi wizytami no to chyba widzisz. Sama tu mieszkam. To za duże mieszkanie na jedną osobę. Nawet jakbyście nie chciały spać tu ze mną to obok jest drugi pokój. Możecie tam spać i mieszkać. Wiem, że pewnie macie kogoś i rodzinę czy kogoś takiego. I pewnie wolicie tam z nimi być i mieszkać. No ale jakby wam ciężko było tam wracać a akurat byście były w okolicy czy po prostu chciały wziąć prysznic albo co to wpadajcie. - powiedziała wskazując bokiem głowy na ścianę sypialni za jaką miał być ten pokój gościnny o jakim mówiła.

- Zaś tą wiadomość do Dymka jasne. Ja mogę wam dać kopertę i resztę.Jak uważacie, że same lepiej się sprawdzicie jako kurierzy to pewnie, można to i tak załatwić . - uśmiechnęła się wracając do tych planów zorganizowania spotkania z młodym Hollyfieldem.

- No… mamy rodzinę. - albinoska przytaknęła. Propozycja była jak ze snu, jednak mimo jej bajkowości nie wyobrażała sobie zostawiać chłopaków. To się nigdy nie stanie, chyba że ją wywalą na zbity pysk na co się nie zanosiło. Byli Żałobnikami.
- Ale co dwa czy trzy dni chętnie ci zjadę na chatę. Lolę wezmę pod pachę i ci tu będziemy urzędować, dotrzymamy towarzystwa - zaproponowała alternatywę, podnosząc torbę z ciuchami. Wróciła jej swada i zaczepny ton oraz szeroki uśmiech. Złapała dziewczynę w pasie, pocałowała oba policzki, a następnie schyliła się, podrywając ją z ziemi żeby obrócić wokół osi. Była aniołem i wróżką chrzestną, która jednym machnięciem palca spełniała marzenia.
- No kurde, jasne że będziemy zajebistymi kurierami! - odpowiedziała wesoło - Słowo, że zachowamy fason i nie narobimy siary. Potem będzie gadał że jeszcze żaden kurier go tak nie rozjechał i to podwójnie!

Złapana i obrócona brunetka pisnęła i roześmiała się radośnie. Aż jej odgłosy zwabiły Lolę która ciekawie zajrzała przez drzwi aby sprawdzić co im tyle czasu zajmuje to szykowanie biurowego ubrania. I czemu to brzmi tak podejrzanie radośnie.

- To jeszcze jesteście w sypialni i obie jesteście w ubraniach? To co w tym takiego zabawnego? - zapytała zblazowanym tonem chociaż Lucy rozpoznała, że tak naprawdę to ją ciekawość zżera co tu się działo i dzieje.

- To przeze mnie, przepraszam już mam co trzeba. Wezmę jeszcze tylko buty na jutro ale to już z korytarza. - Katty pokazała swoją wypchaną ubraniami torbę i zamknęła szafę a potem szuflady z bielizną. Lola zaś rozglądała się ciekawie bo w sypialni gospodyni to jeszcze nie była. No i zezowała na Lucy sprawdzając co jest grane.

Albinoska za to wzięła gospodynię pod ramię, dyskretnie pokazując drugiej blondynce gest “potem”.
- To co, buty i lecimy, nie? Coś słyszałam że mamy dziś całkiem zajęty wieczór, nie dajmy mu więc czekać bo jeszcze się skurwiel obrazi i zawinie do siebie! - idąc do wyjścia wzięła Milę pod drugie ramię.
Przez jeden dzień Grzesznik nie zmienił się wcale, nic niespodziewanego. Znaczy budynek ani wnętrze czy atrakcje wciąż prezentowały się tak samo, jednak nastawienie zarówno Phere jak i jej otoczenia uległo drastycznej zmianie. Już nie wchodziła tu z obcym typem aby zrobić tło dla rozgrywającej się wokół imprezy, a jego wydymać lub dać mu się wydymać. Tym razem wchodziła do klubu dumnym krokiem, ciągnąc za sobą pozostałą trójkę z Katty obramowaną przez drugą blondynkę i Latynoskiego kuriera. Nie zajęli pierwszego lepszego wolnego stolika, a odnaleźli Norę. Przecież mieli tu rezerwację, plan na cały wieczór i pewnie również sporą część nocy i poranka. Poprowadzeni przez kelnerkę trafili na piętro do loży dla VIPów, a daleko pod nimi bawiła się reszta gości. Nie szło nie czuć się… wyjątkowo.
Nie bezimienny tłum ich jednak zajmował, a własne towarzystwo. Ku ogólnej uciesze garniak od Schultzów już przyjechał, czekali jedynie na gospodynię. Szybko się przywitali, zapoznali i zaraz obsiedli wygodną skórzaną kanapę, biorąc Katty w środek. Po jej bokach klapnęli gangerzy, a blondyny wylądowały im na kolanach: Lola u Leona aby się lepiej poznali i Lucy u Nico bo mieli zaległości w spędzaniu wspólnie czasu.
Przed zaczęciem zabawy ich prywatna demonetka chciała ustalić detale, życzenia i kilka ogólnych zasad. Ligowa sekretarka od razu zastrzegła o której się zmywa, więc blondyny rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenie i uśmiechnęły się synchronicznie.
- Ustalmy po prostu że wszyscy się tak obudzimy. Musimy odstawić Katty pod robotę, Leon a co z tobą? Też się zbierasz z nami czy chcesz z rana poleżeć pindolem do góry jeszcze przez parę godzin? Spotkanie z Lidze mamy chyba… koło południa?

- Tak, w południe. Jakbyście mieli problem ze wstaniem mogę posłać kuriera aby was obudził. - brzmiało trochę jakby pomimo bycia na niedzielnej imprezie sekretarka Ligi nadal była jedną z najlepiej zorientowanych osób w sprawach Ligi. A w końcu te wszystkie spotkania i grafiki przechodziły przez jej biurko. A na ulicach szeptano, że z tego powodu może ona być jedną z najważniejszych osób w zarządzie. Nawet jak poza byciem sekretarką nie piastowała żadnego innego oficjalnego stanowiska.

- Nie no nie przesadzaj. Nie mam 8 lat. Wstanę na zebranie w południe. - Leon skrzywił się jakby troszkę się poczuł rozbawiony albo urażony takim nadopiekuńczym traktowaniem. Za to chętnie trzymał Lolę na kolanach a ona mu się rewanżowała tym samym. Do tego bezczelnie sobie poczynała z udami brunetki kładąc na nich swoje szpilki. Na wypadek gdyby ktoś tu mógł mieć wątpliwości kto tu na kogo leci.

- A na jutro rano? Mamy cię budzić razem z dziewczynami? - Nora obserwowała z żywym zainteresowaniem scenkę na kanapie gdzie prawie od pierwszego wrażenia zapanowała taka przyjemna dla oka integracja która bardzo dobrze rokowała reszcie wieczoru i nocy.

- A ty? - Leon zapytał obdarzając czarnulkę wesołym spojrzeniem. Ich osobista diablica roześmiała się przyjemnie.

- Ja jestem do waszej dyspozycji do rana. I mam nadzieję, że nie będziecie mnie pomijać przy tych grzesznych i nieprzyzwoitych zabawach. Więc zostaję z wami do rana. Ale budzić nas będzie pewnie ktoś kto akurat będzie miał ranny dyżur bo mnie to pewnie będzie się tak samo “słodko” wstawać jak wam. - wyjaśniła jak spodziewa się, że to będzie wyglądać jutro rano.

- To wiesz co? To jutro rano będę myślał. Nic mnie nie goni. Pierwsze co mam w planie na jutro to ta Liga. Więc nie muszę się zrywać z samego rana. - machnął ręką dając znać, że nie jest to dla niego nic pilnego.

- Dobrze to czyli Leon się zobaczy rano, dziewczyny na 8 rano a ty kawalerze? - kelnerka podsumowała dotychczasowe zamówienie i popatrzyła na ostatniego z klientów.

- Ja jestem z nimi to i będę wracał razem z nimi. - Nico wskazał na blondynkę jaka siedziała mu na kolanach i tą drugą co siedziała na kolanach nowego kolegi.

- Aha. No to załatwione. To ja teraz pójdę na dół to przekazać reszcie. Coś jeszcze sobie życzycie? - demonetka wskazała kciukiem w stronę drzwi na dół które gdzieś tam były dając znać, że jest gotowa zakończyć ten wstępny, organizacyjny etap.

- W razie czego możesz zostać. Zajedziemy po ciebie jak odstawimy nasze kochanie do roboty. Wyśpisz się, jeszcze trochę sił złapiesz. Nic na siłę chico, nic na przypał - Phere zwróciła się do Latynosa którego obejmowała za szyję jednym ramieniem. Drugim za to bawiła się włosami i dekoltem brunetki.
- Tak jeszcze jedna sprawa by się przydała na rano - odwróciła się twarzą ku Norze - Z rana dobrze żeby na Nico zerknął jakiś doc. Trzeba mu zmienić bandaże i zobaczyć czy rany mu się nie babrzą. Na razie jest git, ale jak się mamy dziś nie oszczędzać to rozumiesz.

- No chyba, żeby wrócił z nami. To by Ash go ogarnął. - dorzuciła Lola z satysfakcją obserwując jak Katty wije się między jej butami na swoich udach a palcami kumpeli na jej kasztanowych włosach. Wyglądała trochę jakby chciała się zachować poważnie jak na profesjonalną sekretarkę przystało ale też i takie zaczepki działały na nią bardzo stymulująco.

- No dam znać. Jakbyś został to zapraszamy serdecznie. Na pewno ktoś się tobą zajmie. Nie masz się czym przejmować. Ani wy. - demonetka uspokoiła ich obietnicą porządnej opieki z tymi opatrunkami.

- Dobra to nie ma co robić zamieszania. Wrócę razem z dziewczynami. - Latynos przetrawił chwilę te obie opcje w myślach nim machnął ręką i się zdecydował na jedną z nich.

- Oczywiście to ciebie też obudzimy. Ale jakbyś chciał zostać, albo ktokolwiek z was to oczywiście nie ma sprawy. To jeszcze jakieś życzenia? - Nora gładko przyjęła taką odpowiedź i starała się jak mogła aby gościom niczego nie brakowało i czuli się jak u siebie.

- Tylko jedno - z szerokim uśmiechem Phere wyciągnęła z torebki smartfona i podała diablicy.
- Skoro jeszcze jesteśmy w ciuchach, a żaden brutal nas nie potargał, to co? Fota na pamiątkę?

Rozległy się radosne śmiechy i potwierdzenia. Zaś demonetka z czerwonymi rogami cofnęła się, sięgnęła po smartfon i poczekała aż wszyscy ustawią się do wspólnego, pamiątkowego zdjęcia. Błysnął flesz, raz, drugi i trzeci po czym Nora oddała telefon i poczekała czy może być. Ale wyszło świetnie. Lola nie powstrzymała się aby nie zrobić palcami rogów nad głową Katty a na ostatnim zdjęciu to nawet złapała ją za piersi. Całościowo wyszło jakby uwieczniono jakąś zgraną paczkę jaka akurat razem imprezowała w tym grzesznym klubie.
Pojawienie się Blue wprowadziło nową porcję zamieszania i śmiechów. Oto więc zjawiła się ostatnia grzeszna dusza, byli w komplecie na ten wieczór.
- Dziwisz się pytaniu? - rzuciła trzeciej blondynie, wstając aby też się przywitać - Katty najchętniej widziałaby cię bez niczego, my zresztą też. Siemasz Blue, zajebiście że już jesteś.

- Cześć dziewczyny. - Blue roześmiała się słysząc takie miłe i grzeszne powitanie po czym objęła i pocałowała w policzek albinoskę. A, że Mila też wstała to przywitała się podobnie.

- Jej, z szefem takiego znanego klubu to jeszcze nie balowałam. - roześmiała się Lola siadając z powrotem na kolanach Leona. Z nimi szefowa owego znanego klubu też się przywitała po czym zajęła miejsce na fotelu.

- I jak tam? Wszystko macie czy coś wam potrzeba? - blondwłosa businesswoman wskazała na stół zastawiony trunkami i na Norę jaka czekała w gotowości aby obsłużyć gości. Jednak szefowa widać chciała się upewnić czy jej osobistym gościom niczego nie brakuje.

- Teraz już tak, mamy wszystko czego nam potrzeba na ten wieczór - albinoska pozwoliła sobie zgarnąć Blue ramieniem do siebie i poprowadziła ją ku kanapie.
- Zrób miejsce skarbie - poprosiła meksa, aby usadzić blondynę między nim, a Katty.
- No to chyba czas na pierwszego drina! Nora, polejesz nam?

- Tak jest! Polej! Bar otwarty ja stawiam! - roześmiała się Blue serdecznie a ten wesoły okrzyk miał w tym lokalu moc sprawczą. Nora też przyjęła to wesoło i wzięła jakąś butelkę. Zdjęła z niej pozłotko i ukazał się korek.

- Piliście kiedyś prawdziwego szampana? - zapytała gospodyni patrząc chytrze na obie strony kanapy. Ale tylko Katty energicznie pokiwała głową, że tak.

- No nie chrzań, że to prawdziwy szampan. - Leonowi mimo wszystko trudno było w to uwierzyć. Chociaż butelka przypominała kształtem te znane z wyścigów co na koniec się otwierało i zwycięzcy polewali z nich widzów.

- Na tyle ile może być. Sprowadzam go z południa. Ale jest z prawdziwych winogron czy tam z czego oni je robią. Dawaj Nora, otwieraj! - blond szefowa popędziła kelnerkę jakby i jej się udzieliła ta ekscytacja pozostałych. Diablica pogmerała przy korku, ten wystrzelił, zaraz z niego buchnęła piana a ona zaczęła rozlewać go do smukłych, czekających kieliszków.

- O w mordę! Naprawdę wygląda jak szampan! - Lola podskoczyła z wrażenia na kolanach Leona będąc pod wrażeniem tej prawie magicznej sztuczki.

To już nie była pędzona chałupniczo berbelucha, podawana przez Asha w starych słoikach po preparatach medycznych robionych ze zwłok. Oglądając spektakl Phere obiecała sobie, że kiedyś to będzie też ich codzienność, choćby weekendowa. Musieli się odkuć, zgarnąć gamble ze schrony i wtedy, kto wie? Może i to Żałobnicy zaczną wznosić toasty szampanem w prywatnej loży dla vipów? Albo w Cylindrze, stawiając kolejki aby pokazać gest. I ciężki portfel.
- To pierwszy toast za naszą łaskawą gospodynię! - albinoska wskazała Blue, trochę teatralnie kiwając jej głową - Żeby gambel zawsze ci się kręcił, nogi robiły się coraz dłuższe, a dupka pozostawała zawsze tak jędrna!

- O! O tak, właśnie tak! A w ogóle kochanie to Julia jestem. - Blue podchwyciła i bardzo się ucieszyła z takiego toastu. Aż odwdzięczyła się albinosce podając jej swoją prawicę i zdradzając swoje imię. A szampan troche szczypał w język, był trochę kwaskowaty a trochę słodki. Jak jakiś musujący napój jaki czasem komuś udawało się jeszcze znaleźć. Jednak one nie miały takiej renomy jak prawdziwy szampan, ze strzelającym korkiem, wylewającą się pianą no i podany w eleganckich kieliszkach. Wszyscy więc wznieśli ten toast i chętnie uraczyli się tym nowym smakiem. I wydawali się być pod wrażeniem, że mogli spróbować czegoś tak niecodziennego. I to za darmo! Jedna butelka na tyle kieliszków szybko się skończyła więc można było ją zastąpić już bardziej standardowymi trunkami.

Szampan był dziwny, ale strasznie dobry. Aż chciało się pociągnąć prosto z butelki i zaraz otworzyć kolejną.
- To teraz ja polewam! - rozochocona albinoska doskoczyła do baru po tym jak już uścisnęła dłoń Blue i wycałowały sobie policzki. Przeszła na “ty” z Ferrari Blue, kto w ogóle by w to uwierzył? Złapała butelkę whiskey i z tryumfującą miną wróciła pod kanapę.
- Pierwsza kolejka ze specjalną dedykacją - puściła gospodyni oko, odkręcając korek. Stanęła przed nią, wychylając plecy trochę do tyłu i patrząc jej w oczy polała bursztynowy płyn na swój dekolt.

- No! I to jest drink jaki lubię! - zawołała Blue rozochocona nie mniej niż siedząca jej na kolanach blondynka. A widząc tak atrakcyjne danie podane w tak atrakcyjny sposób zanurzyła twarz w jej dekolcie całując go i zlizując. Co sąsiedzi i widzowie powitali z aplauzem i gorącym dopingiem. Zaś Julia zaczęła sobie pomagać rączkami już na całego ugniatając i dobierając się do piersi Lucy.

- Ale obawiam się kochanie, że coś pociekło ci na dół. No nie sięgnę stąd. - gospodyni zrobiła smutną i przepraszającą minę a Phere czuła jak płyn pociekł jej na brzuch i jeszcze niżej.

- To będzie się kleić. Trzeba by się umyć. - powiedziała Mila z mądrą minką i fascynacją wypisaną na twarzy takim widowiskiem.

- O tak, straszna ze mnie fajtłapa. Tak się uświnić już na początku imprezy - Phere udanie jęknęła ze smutkiem, chociaż oddech miała przyspieszony, a oczy błyszczące podnieceniem.
- Chyba będę potrzebowała pomocy zanim jeszcze kogoś ubrudzę - dodała, wstając na nogi żeby ściągnąć mokrą kieckę powoli i kręcąc przy tym biodrami. Mokre sznurki zsunęły się z pośladków na biodra, z bioder na brzuch. Wyżej przy żebrach poszło gładko, przy piersiach potrzebowała trochę czasu aby je uwolnić i dalej już poszło z górki.
- A stąd sięgniesz? - spytała spoglądając na Blue z góry. Sukienkę odrzuciła Latynosowi na kolana.

- Zrobię co będę mogła. - obiecała solennie Ferrari Blue obserwując ten taneczny pokaz z rozpromienionymi oczami. A gdy stała przed nią alabastrowa blondynka w samych szpilkach i bieliźnie wezwała ją do siebie przyzywającym gestem palca. I złapała ją za biodra zanurzając twarz w spijaniu alkoholowej ścieżki jaka żłobiła jasną skórę od dekoltu po bieliznę na dolę. Blue uniosła wzrok i spojrzała wprost w oczy stojącej nad nią blondynki. Ta zaś czuła na sobie jej usta i język jakie wędrowały coraz niżej. Czuła też podniecenie pozostałych jacy siedzieli tuż obok i obserwowali ten erotyczny spektakl jaki serwowały obie blondynki.

Nie szło oderwać od Julii wzroku, jej twarz idealnie pasowała do jasnobiałego brzucha, a kurwiki w oczach obiecywały świetną zabawę. Phere po omacku wcisnęła Loli butelkę, bo przetrzymywała szkło, a nie wypadało gdy, na przykład, Katty czekała tuż obok.
- Nico… zobaczysz czy pleców sobie nie ubrudziłam? - poprosiła przez urywane sapnięcie, stając w lekkim rozkroku dla ułatwienia zabawy blondynce z przodu.

- Plecy, ona mówiła o plecach. - Nora zachowała na tyle przytomności aby doprecyzować latynoskiemu kurierowi o co prosiła albinoska. Bo ta skupiona na poczynaniach Julii nie bardzo miała głowę spoglądać na całe to towarzystwo ale zarejestrowała, że się nie ruszył. Więc kelnerka z czerwonymi rogami wesoło i zachęcająco wezwała go gestem do powstania. Sama zademonstrowała o co chodzi stając za Lucy i całując ją w kark. Zaś na dole i od frontu szefowa “Grzesznika” rozkręcała się coraz bardziej. Z sadystycznym uśmieszkiem oderwała się już od majtek stojącej blondynki. I zadarła do góry głowę obserwując jej reakcję gdy jej palce dostały się pod te majtki. Pozostali zresztą również chłonęli ten spektakl całą, swoją osobą. W końcu złapała za tą ostatnią blokadę i zsunęła je jednym ruchem aż do kolan albinoski.

- No tylko popatrzcie na te apetyczne śliczności. - mruknęła Blue z zadowoleniem mając miejsce w pierwszym rzędzie aby ocenić walory stojącej przed nią blondynki skrywane dotąd przez jej figi. - A ciebie to chyba prosiłyśmy o coś. - Ferrari nawet nie spojrzała na siedzącego obok niej Latynosa bo widocznie miała ciekawsze rzeczy do oglądania. A i Nico miał minę jakby razem z innymi chętnie pooglądał dalej co tu się będzie działo. No ale takiego cichego a jednak stanowczego tonu szefowej tego lokalu nie szło zignorować. Więc Lucy co dotąd czuła na nagich plecach front gorsetu diablicy i pieszczoty jej ust i dłoni teraz poczuła jak mężczyzna z Camino zajął jej miejsce. I zaczął podobne zabawy ale szybko rączki zawędrowały mu do jej piersi a usta do szyi.

Z boku cała scena wyglądała jakby ja wycięli z programu przyrodniczego. Ofiara sama przyszła do jaskini lwa, podała mu się na srebrnej tacy i jeszcze zawiązała mu serwetkę pod szyją żeby się nie ubrudził. Obie strony jednak wydawały się więcej niż zadowolone z podobnej sytuacji. Kątem oka Lucy wyłapała że na kanapie Lola i Leon wzięli w obroty ligową sekretarkę, gdy blondynka rozbierała ją z sukienki i całowała namiętnie, podczas gdy ganger usuwał przeszkadzającą w głębszej integracji bieliznę i gmerał jednocześnie przy zapięciu swoich spodni. W tym wszystkim rogata demonetka ze śmiechem polewała raz jeden, raz drugi zestaw imprezowiczów, podając drinki prosto na rozgrzaną skórę.
Przydała się odosobniona loża, bez tego zaraz mieliby tłum gapiów a tak wszystko pozostawało w ich kręgu, zaś noc dopiero się zaczynała.

Widowisko zapoczątkowane przez dwie blondynki rozgrzało atmosferę u wszystkich. Więc i w naturalny sposób usta i ręce krążyły po sobie albo po partnerach aby zaspokoić grzeszne żądze. A te zdawały się pęcznieć i rosnąć z minuty na minutę. Sofa stała się centrum tych miłosnych zmagań. Ale na tyle osób i wygibasów to się zrobiła za mała. Impreza więc szybko rozpełzła się na fotele, ścianę i podłogę momentami zahaczając o podręczny stolik.

Jak Lucy doszła do siebie to tak miała okazję sobie wspomnieć to właśnie zakończoną galopadę. Była między gościnnymi udami szefowej tego lokalu. Która pod ubraniem skrywała kawał, jędrnej i apetycznej blondynki. I jakoś rzuciło jej się w oczy, że chyba ma wydziarane całe plecy. Co do tej pory jak była w ubraniu jakoś jej umykało. Teraz Ferrari Blue leżała rozwalona po jaśniepańsku wzdłuż klubowej sofy. I dała Nico znać aby skołował jej fajki jakie leżały w jego zasięgu na stole. Lucy zajmowała miejsce pośrodku. Między jej a jego udami, które Latynos zdołał właśnie opróżnić.

Obok zabawa też przeszła w fazę dogasania. Leon zajmował fotel z początku obsadzony przez Blue a na kolanach siedziała mu Mila. Coś tam gadali do siebie cicho i widać było, że dobrze się ze sobą czują i bawią. Za to Nora mogła wreszcie spocząć na tyłku na drugim fotelu. I z tego z satysfakcją skorzystała. Nie mniejszą satysfakcję sprawiało jej, że Katty zajmowała się jej stopami podobnie jak ostatniej nocy Lucy.

- To co? Chcecie zostać tutaj? Czy schodzimy na dół do pokoju? - zapytała leniwie Blue wydmuchując pod sufit pierwszy dym z nowego papierosa.

- A masz tam kibel z zacinającymi się drzwiami wymagającymi inspekcji? - albinoska uśmiechnęła się, również biorąc fajka z paczki. Leżała wygodnie rozłożona na miękkiej i ciepłej poduszce, głaszcząc ją po brzuchu i piersiach. Mogła dzięki tej chwili spokoju uspokoić sumienie, że reszta też dobrze się bawiła.
- Dobra, muszę spytać. Powiedz Julia skąd masz taką zajebistą furę? - popatrzyła na twarz gospodyni - Pierwszy raz widzę taką nie dość że na chodzie to choćby bez jednej rysy. Ile to pali? W środku też taka odpicowana? Ma radio? No kurde, musi mieć. Przecież to jakiś… kosmos!

- Pewnie, że odpicowana w środku. - mruknęła ze słodką błogością blond gospodyni. - Co? Robi wrażenie nie? - zaśmiała się cicho i uniosła głowę nieco do góry aby spojrzeć na albinoskę. Widocznie zdawała sobie sprawę jakie wrażenie może robić jej błękitne cacko i miała z tego kupę frajdy.

- Oj no pewnie! Co ja bym dała aby się chociaż raz przejechać taką furą albo chociaż tam posiedzieć w środku! - Mila czując motoryzacyjny temat ożywiła się i włączyła do rozmowy. Co znów zaowocowało zadowolonym śmiechem Blue.

- Tak, robi wrażenie. Może jak będzie okazja to was przewiozę. - blond smoczyca wydmuchała dym pod sufit i dobry humor jej nie opuszczał.

- Prezent. Od Dzikiego. Jak kiedyś się poznaliśmy. - przyznała z niemniej zadowolonym tonem. Papieros zaczął jej się kończyć więc popatrzyła na niego jakby zastanawiała się czy już go wyrzucić czy jeszcze nie.

- A i racja, chyba byłyśmy umówione na wizytę w zaciętym kiblu. Cóż. Będą po drodze do pokoju. - popatrzyła na towarzystwo sprawdzając jak zareagują na ten pomysł.

Oczy Phere nabrały wielkości kołpaków.
- Znasz Dzikiego? To on ci dał tę brykę… w prezencie?! Wooow… - aż jej zabrakło powietrza. Gapiła się z podziwem na drugą blondynę - Musicie się zajebiście znać jak ci zrobił taki prezent… a ma dziary?! - ożywiła się jeszcze bardziej, patrząc wyczekująco na niebieskooką.

- A da się w tym mieście być fanką Ligi i nie znać Dzikiego? - roześmiała się Blue i reszta towarzystwa jej zawtórowała. W końcu mówili o kimś kto nie był jednosezonową gwiazdą tylko wręcz rozpoznawalną marką samą w sobie. Podobnie jak Joy albo Patti.

- Tak, znamy się trochę. Tak, ma dziary. - gospodyni znów miała minę świadczącą, że ma sporo satysfakcji z takiej znajomości i podziwu u pozostałych jaki budziła.

- Mam rozumieć, że wam też wpadł w oko? - Julia popatrzyła wesoło na obie blondynki jakby taka możliwość absolutnie jej nie zaskakiwała.

- A da się być laską z Det która lubi facetów i nie musieć sobie Dzikiego wyjmować z oka? - teraz to albinoska zaśmiała się wesoło, rozkładając ręce aby podkreślić bezradność prawie dziejową. Tak to już było, aż gorąco się robiło gdy blond głowa przypomniała sobie spotkanie idola na żywo.
- Szczerze mówiąc chętnie byśmy go powyjmowały z innych miejsc również, co Lola? Chociaż lepiej jakby on tam nam coś powkładał - puściła siostrze oko i spojrzała psotnie na Blue.
- Nogi miękną jak się pojawia, całować też potrafi że powietrza brakuje… przez niego się spóźniłyśmy na jedno bardzo ważne spotkanie robocze - parsknęła - Miał całuśny nastrój, no weź nie skorzystaj gdy tak stoi przed tobą, szczerzy się zza tych przydymionych aviatorów i wygląda jak żywcem z plakatu wycięty… tak, jesteśmy jego fankami chyba od szczyla. Pierwsze wyścigi za małolata które oglądałyśmy wygrał właśnie on. Tak nam została miłość, nie? W końcu to Dziki - dodała tonem oczywistego faktu z którym nie było co dyskutować. W końcu Dziki to Dziki.

- Tak. W końcu to Dziki. - zaśmiała się Blue kiwając pogodnie z głową z jakąś rozrzewnioną minę jakby naszły ją przyjemne wspomnienia.

- Oj tak, ja bym bardzo chciała aby on coś nam powkładał i powyjmował i znów powkładał i powyjmował i tak z góry, z dołu, z przodu, z tyłu też mi się od dawna marzy no ale tak jak Lucy mówi, dopiero parę dni temu go spotkałyśmy na żywo. Ale dał się pocałować! Bo Lucy go zbajerowała, że całowanie albinosów przynosi szczęście! - Lola też odpłynęła w swoich wspomnieniach i odwiecznych wspomnieniach na temat gwiazdora Ligi. W pełni zgadzając się z obiema blondynkami na temat wrażenia jakie on wywołuje.

- To prawda! Sama widziałam bo to akurat u mnie w sekretariacie było. Dziewczyny przyszły na to spotkanie a Dziki akurat się napatoczył. No to cyknęliśmy parę fotek i tak dalej. - sekretarka chętnie potwierdziła słowa obu żałobniczek swoim głosem naocznego świadka tych wydarzeń.

- No to pierwsze koty za płoty jak to mówią. - Julia przyznała z uznaniem na taką zaradność i fart obu dziewczyn przy kontakcie ze swoim idolem.

- Oczywiście że całowanie albinosów przynosi szczęście - rasowy albinos pokiwał głową przez powietrze, posyłając całusa Katty, a Blue pogłaskała po żebrach.
- Tylko to musi być prawdziwy albinos, a nie jakiś podrabianiec, bo wtedy nie działa i falstart albo wlanie benzyny do silnika diesla... skurwysyński pech. No ale, jeśli już Duchy będą łaskawe i podstawią na tor odpowiednio białą duszę, wtedy trzeba korzystać. Bo jesteśmy fartowne, kumulujemy fuksa i możemy go przekazywać dalej - wyciągnęła się do góry, zbliżając twarz do głowy Blue.
- Ja jestem albinosem z wierzchu, Lola od środka. Wystarczy nas pocałować. - dodała z bardzo sympatycznym uśmiechem.

- Naprawdę? No cóż, to pozwól, że spróbuję, myślę, że fart to może być coś co się może przydać dziewczynie z Vegas. - Blue zamruczała jak kocica i spojrzała na zbliżającą się do niej twarz albinoski. Ujęła jej podbródek, i pocałowała krótko jej usta. Po czym objęła ją przytulając do siebie aż piersi jednej tak przyjemnie ulokowały się na piersiach drugiej i zaczęła regularne, namiętne całowanie. Jak skończyła to nie puszczała albinoski tylko odwróciła głowę ku drugiej blondynce i wezwała ją do siebie gestem. Lola bez wahania zeskoczyła z kolan Leona i doskoczyła do obu blondynek. I teraz z bliska Lucy mogła obserwować scenę w jakiej przed chwilą brała udział.

- I co? Czujesz jakąś zmianę? - zapytała Mila jakby na poważnie brała możliwość przekazania farta jak jakiegoś leku.

- Nie jestem pewna. - Blue zmrużyła oczy i zrobiła minę jakby na poważnie zastanawiała się nad tym pytaniem.

- Jak coś to ja mogę powtórzyć. - zgłosiła się szybko Lola gotowa na pogłębienie nowej znajomości z Blue. - Naprawdę Dziki dał ci tą furę? Tak o? - zapytała niespodziewanie zanim szefowa lokalu zdążyła odpowiedzieć. Ta roześmiała się wesoło i potwierdziła skinieniem głowy.
 
Dydelfina jest offline