Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2021, 19:13   #39
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
To już nie były randomowe zdjęcia obcych ludzi, ale ich własne.
- Kurde, musimy w domu ogarnąć ramki - Phere też miała średnio przytomny wzrok gdy patrzyła na błyszczące okienka do wspomnień zeszłej nocy. Tylko skąd się brało ramki? Musiały pogadać z Ashem aby im jakieś zmontował.
- Widzisz? To teraz masz - poklepała meksa po ramieniu, a sekretarkę pocałowała w podzięce.
- Jasne, chcesz to sobie zrobimy joga sesję i wybierzesz co wydrukować do albumu pod poduszkę… i eeej, to znaczy że jesteśmy pierwszymi laskami które dały ci swoje foty? Ha! Widzisz?! To ten fart albinosów, mówiłam - bladoszare oczy popatrzyły rozbawione na kumpla.
- A misja kurierska? - spytała Katty.

- A tak. Racja. - sekretarka znów uniosła palec dziękując za przypomnienie. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej o wiele mniejszą kopertę. Taką standardową na listy.

- Co macie do przesłania to wrzućcie tutaj. Ja to zaklajstruje, przybiję pieczątki i zaadresuję. Do Hollyfielda tak? No to dawajcie to zaraz będzie gotowe. I sobie już to zawieziecie gdzie będziecie chciały. - podała im tą kopertę tłumacząc jak to ma zamiar załatwić.

- No tak. Nie znam laski co by miała aparat. A jak już ma albo smartfon co działa to trudno o zrobienie zdjęć no to tak, to do tej pory nie miałem takich fotek. - przyznał Latynos gdy blondynki przejęły od brunetki kopertę.

W kopercie wylądowała wizytówka od Blue z osobistym zaproszeniem i mała karteczka “Nuru w samo południe. Środa. Bądź naszą wcześniejszą Gwiazdką. Albo my Twoją.”
Całość zręczne rączki Katty szybko ogarnęły, przybiły odpowiednie pieczątki i oddały blondynkom.
- Filmiki też możemy nagrać ,ale to już musisz mieć u siebie lapa aby mieć na co zgrać - Lucy schowała kopertę za pazuchę, ich porcję zdjęć schowała Lola. Wychyliły się całując sekretarkę na pożegnanie.
- Jest miło, ale zaraz nas będą szukać - skwitowała z ciężkim westchnieniem. Zmieniła smutek w uśmiech - Ale już jutro się widzimy kochanie i to do rana! Wytrzymaj do tego czasu, a już my się postaramy żeby ten wieczór ci dokładnie, kompleksowo zająć aż do rana.

- Oj nie mogę się doczekać! Będę was czekać z wytęsknieniem! Powiem ochronie aby wam nie robili problemów. Ale dzisiaj to chyba po prostu będę odsypiać wczorajszą noc. - Katty pożegnała się wesoło machając im rączką i posyłając całusa na do widzenia. Po czym pokazała w który korytarz mają iść bo okazało się, że tym razem mają zmierzać na sam dół biurowca do podziemnego parkingu. Tu zastały Skazę, tego drugiego Schultza który rozmawiał i palił z technikiem Huronów. Zaś przy granatowym vanie stała para Camino jacy wcześniej pojawiali się przy Ortedze.

Po parkingu poniosło się radosne, kobiecie i chóralne “Gery!” z którym dwie blondynki dopadły jednookiego i chwilę z nim rozmawiały, ćwierkając wesoło. Obok nich stanął Latynos, a Bricksa już nie było.
- I co, gadał coś ciekawego nasz pryncypałek? - albinoska spytała kumpla, poprawiajac mu włosy podczas gdy Mila strzepnęła jakiś brudek z poły jego kurtki.
- Zostawimy Nico pod twoja opieką na moment, co? Spytamy tamtego garniaka gdzie Leo wcięło, zagadamy intelektualistę w ortalionie. Chyba że chcesz pogadać ze swoimi albo iść usiąść do fury - popatrzyła na meksa.

- Nic takiego. - Skaza machnął dłonią po tym jak dwie blondynki już odskoczyły od niego. Więc chyba nie miał żadnych rewelacji do przekazania od Jasona. Po czym dał znak głową, że jak chcą pogadać z kim innym przed odjazdem to jest okazja. On sam poczęstował Latynosa szlugiem i obaj zapalili. Dwie Runnerki zaś podeszły do czarno - ortalionowej pary. Ci spojrzeli na nich z zaciekawieniem nie wiedząc jeszcze o co chodzi.

- Siemanko, gdzie Leo zgubiłeś? - Phere nie dała im długo żyć z domysłami. Zwróciła się do Schultza pogodnie - Wrócił w ogóle do was rano, widziałeś go? A ty misiaczku co tak samotnie tu się marnujesz? - popatrzyła na Hurona - Joey prawda? Ten spryciarz… cześć spryciarzu, dobrze że mamy na pokładzie kogoś kto wie jak połączyć kabelki aby zaświeciły się światełka.

- No tak, musicie mieć kogoś kto umie coś więcej niż rozróżnić plus od minusa w akumulatorze. - Huron uśmiechnął się gdy okazało się, że Runnerka zapamiętała jego imię po poprzednim spotkaniu i pozwolił sobie na pewną nonszalancję odpowiedzi. Chociaż jak zabrakło Asha to on z tych co mieli jechać do Camino wydawał się najbardziej obeznany z technicznymi sprawami.

- Nie wiem gdzie jest Leo. Nie wrócił do nas. Więc miałem nadzieję, że wy mnie może oświecicie w tej sprawie bo mówił, że jedzie na spotkanie z wami. I z Blue. I ponoć jeszcze z Katty. - odparł garniak dość obojętnym tonem. Może nawet nieco zgryźliwym. I ociekającym powątpiewaniem. Zwłaszcza w udział sekretarki co została parę poziomów nad nimi w takim niedzielnym spotkaniu a dzisiaj była tu jak zawsze.

Blondynki popatrzyły na siebie i jednocześnie zaśmiały w ogóle nie złośliwie.
- A mówiłam że go obudzimy, ale nieee “rano będzie, jestem dość duży aby samemu wstać na spotkanie w Lidze” - powiedziała przedrzeźniając poważny ton poważnego Schultza i pokręciła głową, a Lola przewróciła oczami.
- Ostatnio widziałyśmy go rano, zanim wyjechałyśmy odwieźć Katty do roboty. Spał sobie grzecznie z Ferrari Blue, więc może ona stwierdziła że skoro taki zdolny kawał byczka jej zaległ w wyrze, to go tak łatwo nie wypuści - pokiwała głową dla odmiany - No tak, balowaliśmy wspólnie wczoraj, ale myślałyśmy że tu będzie. Nie bój nic, złe mu się na pewno nie dzieje i nie działo. Ciężką noc miał, pewnie odsypia… no albo Blue go przytrzymała. Albo Nora, ona też się na niego śliniła - popatrzyła na drugą blondynkę, a ta przytaknęła.
- No ale, ty go szybciej zobaczysz niż my, więc mamy prośbę. Będziesz takim uroczym dżentelmenem i mu to przekażesz, razem z pozdrowieniami? - poprosiła wyciągając do garniaka pliczek zdjęć. Z tym wspólnym jeszcze w ubraniach na wierzchu. W ogóle bez premedytacji.
- Pewnie wróci wieczorem, albo rano. Jakbyś się martwił pytaj Norę z “Grzesznika”. To kelnerka, pracuje tam. Masz ją na paru fotach.

Do Hurona puściła oczko.
- A ty, mamy z Lolą nadzieję, powiesz nam co cykać na miejscu… przy tej antenie - dodała z uśmiechem - Ash nie mógł przyjechać, ale powiedział że rzuci okiem na zdjęcia z miejsca, a jakbyś chciał obgadać coś mądrego to zaprasza do swojej kostnicy. Bimber i szlugi w gratisie. A może nawet coś do żarcia. Nie będzie tak wyszukane jak w waszej knajpie ale za darmo i od serca. Gość w dom, majtki w dół... czy jak tam to leciało.

- Ta? Majtki w dół i tak dalej? - Huron chyba końcówką wypowiedzi się zdziwił podobnie jak drugi z Schultzów jak dostał serię fotek z kolegą do ręki. No i jak już je miał to oglądał.

- No tak, nie tylko Katty umie ściągać majty na żądanie. No ale mam nadzieję, że będzie pamiętać o tych majtkach Patti co nam obiecała. - Lola wesoło poszła po linii kumpeli w tym zaproszeniu i wrzuciła swoją sekretarkową nutę która ostatnio tak dobrze się sprzedawała. I tym razem też tak było bo obaj gangerzy, chociaż byli z innych gangów, tak samo spojrzeli na nią i na jej kumpelę zaraz potem jakby sprawdzali czy sobie jaja robi albo co.

- No szkoda. Trochę liczyłem, że mi pomoże w razie czego. Ale na razie to chyba i tak będziemy tylko jeździć i oglądać. Nie wiem w sumie co oni tam mają i co chcą nam pokazać. - Huron w dresie wskazał kciukiem na Latynosa i Murzynkę jacy stali i siedzieli niedaleko granatowej furgonetki rozmawiając i jarając szlugi.

- Leon posuwał Katty? I Ferrari Blue? I was też? I tu jeszcze jakaś laska… - krótka rozmowa pozwoliła kumplowi Leona przejrzeć te otrzymane zdjęcia. No i powiedzieć, że był “trochę” zdziwiony to było tyle co nic nie powiedzieć. Spojrzał na obie blondynki jakby oczekiwał jakiegoś wyjaśnienia no i w ogóle to jakby troszkę miał za złe koledze, że na tyle kociaków się zdążył załapać ostatniej nocy.

- Pokaż. - Joey widząc, że jest okazja poprosił o możliwość obejrzenia tych fotek. No a garniak mu je przekazał jakby chciał mieć chociaż jednego towarzysza niedoli i zrozumieniu.

- Nora, kelnerka z Grzesznika. O tak, Leo był bardzo dzielny przez cały weekend… bo chyba zaczęliśmy w sobotę? Trochę ciężko się połapać, bo już w piątek wystartowałyśmy z Lolą. W końcu piątek, piąteczek, piątunio… kurde, na dobrą sprawę w czwartek też był bal… eh, weź się połap człowieku - Phere stanęła przy dresiku, a Mila przy garniaku i obie się o nich oparły, patrząc niby na zdjęcia, chociaż często ich oczy skakały po obu gangerach.
- Obaj z Nico byli dzielni. Bez nich byłoby z pewnością mniej wesoło… a szkoda. Gdybyśmy wiedziały że poza Novi da się trafić takich kozaków byśmy wyszły z inicjatywą wcześniej - dodała, wskazując ruchem głowy swojego brudasa i zrobiła niewinna minę.
- Wiesz Joey, ogarniemy co tam nam chcą pokazać. Nagramy to, porobimy zdjęcia i jak chcesz to zawijaj się z nami. Ash ci pomoże, porobicie mądre rzeczy spryciarzy skoro Leo nam zaniemógł… albo go jeszcze Blue nie wypuściła - zaśmiała się, opierając mocniej o Hurona.
- A o te majtki się upomnimy jak następnym razem będziemy w Cylindrze - dodała do Loli robiąc dla odmiany poważną minę.

- O tak, koniecznie. Przypomnij mi jakbym zapomniała. Sama wiesz jaka się robi Katty jak nas zobaczy i leci na nas na całego to czasem zapomina o podstawowych rzeczach. - oparta o garniaka blondynka grzecznie poparła kumpelę i mówiła jakby zawodowo się umawiały, rozmawiały i załatwiały z najfajniejsza sekretarką w mieście interesy i sprawy. Co na obu gangerach wywarło wrażenie bo popatrzyli na nią, na albinoskę no i na siebie nawzajem. I chyba uznali, że bezpiecznej dla nich będzie nie drążyć tego tematu bo przeszli do następnego.

- No zobaczymy jak to wyjdzie. Z tym zwiedzaniem ich dzielni. Mam nadzieję, że nam niczego nie odwalą. Zobaczymy jak skończymy. - Joey złapał za talię albinoski oglądając te zdjęcia dla Leona. A te dobitnie pokazywały jak bardzo szampańska była ta ostatnia noc w Downtown przy Mt. Elliott St.

- No jak nic mu nie jest to się w końcu pokażę. To z was takie rozrywkowe dziewczyny? A nie, że tylko noże i spluwy? - garniak podobnie objął drugą blondynkę ale puścił ją aby schować do wewnętrznej kieszeni marynarki fotki dla kolegi jakie oddał mu Huron. A Sand Runners jako, że bycie najemnikiem było ich typowym zajęciem jako narodu wywodzącego się z byłych żołnierzy to byli znani właśnie ze swoich luf i noży. Niekoniecznie z imprezowania.

- Jesteśmy z Novi - albinoska powiedziała jakby to miało wszystko tłumaczyć. Niech garniak w swojej schultzowej głowie kombinuje co takiego może się dziać w dzielnicy Runnerów, między Runnerami i z ich udziałem kiedy inne gangi nie widzą. Zrobiło się jej miło, satysfakcja wypełniała krwioobieg. Zjarani, nie zawsze poważni najemnicy wierzący w Duchy mieli też drugie oblicze: dobra bajera dla postronnych i do tego całkiem prawdziwa.
- A wy co, garniaki, Merole i jedzenie nożem oraz widelcem to też nie wszystko co potraficie - puściła Schultzowi oko, a Hurona poklepała po plecach trochę poniżej pasa.
- Nie odwalą, gadałyśmy z Marią. Jest w porządku, konkretna babka i całkiem otwarta jak na firmową ksenofobię CR. No i pomaga w transporcie naszego kumpla do domu - uśmiechnęła się - Czyli jesteśmy umówieni Joey. Zajebiście!

- O wilku mowa. - mruknął garniak po tym jak się roześmiał cicho na zestawienie tych stereotypów o obu gangach. Ale dało się zauważyć dwie nadchodzące sylwetki. Jedna zwalista i dość już tatuśkowata należała do mistrza kierownicy sprzed paru sezonów jaki teraz zasiadał w zarządzie Ligi w jakiej niegdyś jeździł. Druga, smuklejsza i zgrabniejsza należała do Ortegi. Oboje szli mijając kolejne słupy podziemnego parkingu. Pozostali też ich zauważyli bo rozmowy urwały się i wszyscy spoglądali w kierunku nadchodzących.

- To jak? Wszyscy w komplecie? - zapytał Ackyord klaszcząc raz w dłonie. Odpowiedział mu chór nieskładnych potwierdzeń.

- Bardzo dobrze. Moi ludzie zawiozą was do wyznaczonych miejsc. Proszę was abyście się nie rozłazili i nie “zgubili”. Zaręczyłam za was i nie chcę świecić za was oczami przed Malcolmem. On zaś zapowiedział, że jak to będzie pretekst do jakiś akcji przeciwko nam to kasujemy projekt i nas udział w tym przedsięwzięciu. Mam nadzieję więc, że wszystko pójdzie dobrze. - Maria przypomniała pozostałym na jakie zasady się zgodzili na wcześniejszych zebraniach. A dokładniej jak szefowie każdego z gangów się obiecali dogadać. Była to jedna z tych rzadkich sytuacji gdzie w grę chodziło o coś więcej niż dwie uczestniczące strony co zwykle wydawało się pewniejsze do praktycznego zrealizowania. Przy tylu uczestnikach co teraz poziom nieufności rósł i każdy mógł po cichu zakładać, że ktoś z pozostałych coś kombinuje i chce ugrać na boku jak nie teraz to na przyszłość.

- Jasne szefowo. Obejrzymy co trzeba, pogadamy o tym, dziewczyny może parę fotek cyknął i spadamy. Ale tak jak mówiłem, coś powiem jak to zobaczę. Może żadne z miejsc się nie będzie nadawać a może wszystkie. A sama budowa to pewnie też będzie coś więcej niż jeden wjazd jednego wozu. - Joey odezwał się pierwszy tonem eksperta. Ale wydawało się, że chyba nim jest bo i na zebraniach miał sporo do powiedzenia na ten temat. Ortega pokiwała głową na znak zgody i zrozumienia więc zostało zapakować się do fury. Dziewczyna z Camino zapraszająco otworzyła boczne drzwi vana i wskazała na wnętrze.

- Pakujcie się. - powiedziała czekając aż pozostali wsiądą do środka. Więc ta zbieranina z różnych gangów i band zaczęła bez pośpiechu ładować się na kufer tego wozu.

Pierwszy wszedł Schultz, za nim Huron i na końcu do środka wpakowała się grupa Runnerów z Nico, którego obsiadły blondyny ledwo posadził tyłek na ławeczce. Skaza wydawał się bardziej powściągliwy. Zajął miejsce przy drzwiach, opierając plecy o ścianę vana.
- Jak was w ogóle wołają? - pierwsza odezwała się Lucy, przyklejona do prawego boku Latynosa. Pokazała gangerkę flankującą lewy bok kumpla.
- To Lola, ja jestem Śnieżka, a to Skaza - wskazała na ich szefa i dodała - Skoro razem robimy fajnie będzie wiedzieć jak się do siebie zwracać bez “ej szmaciarzu”, albo “mordeczko”... takie to dość ogólne, skąd niby mamy wiedzieć o kogo konkretnie chodzi, nie? - uśmiechnęła się wesoło.

- Spencer. - odparł Schultz siadając na swoim miejscu. Joey też się przedstawił tak na wypadek gdyby ktoś z zebrań nie pamiętał. Ciemnoskóra jaka czekała aż wszyscy wejdą stanęła w otwartych drzwiach.
- Ja jestem Nita. A tamten za kierownicą to Carlos. - przedstawiła się i wskazała na kolegę jaki zasiadł już za kierownicą.
- To nie wariujcie i bądźcie grzeczni. Zawieziemy was na miejsce. - powiedziała do pasażerów po czym zasunęła drzwi i zajęła miejsce obok pasażera. A Carlos odpalił maszynę i ta ruszyła przez podziemny parking.

- Wariować? Pfi, weź daj spokój szmulo. Mamy za dużo na głowach aby się bawić w przepychanki i rzucanie kupą, zresztą Dymek powiedział że mamy zawieszenie broni, to mamy zawieszenie broni. Proste jak ostatnie sto jardów przed metą - albinoska machnęła ręką.
- Czym się na co dzień zajmujecie? - zaraz zadała pytanie - Joey to spryciarz od szpeju, Leo umie w bomby, ja łażę gdzie nie powinnam i nikt tego nie widzi, Lola się urodziła z kierownicą w łapkach, a Skaza to mózg. Ash, jak akurat ma fantazję, składa wszystko od ludzi po fury i kompy albo bomby… no ale musi mieć fantazję wyleźć z trumny - parsknęła.
- Parkerzy też łażą gdzie nie powinni, a wy? Nie żebym o was książkę pisała, chciała życie układać, albo wciskała nos gdzie być nie powinien, ale dobrze wiedzieć czego się możemy po sobie spodziewać. To nam ułatwi robotę, nie?

- Si. - zgodziła się Mulatka z miejsca pasażera. Wyjechali już z podziemnego garażu na światło pochmurnego, jesiennego dnia. Ale nadal z tych ponurych chmur nic nie padało więc nie było jeszcze tak najgorzej.

- Carlos to jest kierowca. Nie gada za dużo jak widać. - przedstawiła kolegę za kierownicą i jego specjalność wydawała się oczywista. - No a ja jestem ta od myślenia i gadania. - przedstawiła samą siebie. - I serio przechowaliście naszego człowieka u siebie? - zapytała jakby mimo wszystko trudno było jej w to uwierzyć, że ktoś z tradycyjnych przeciwników Camino mógłby się na to zdobyć. Nawet jak na własne oczy mogła zobaczyć obstawionego blondynkami Nico.

Lucy spojrzała na Lolę, Lola spojrzała na Lucy i tak się sobie przyglądały, naradzając bezgłośnie. Tak, same ich to dziwiło, jednak stało się. I to jak diabli.
- Chodzi o to przetrzymywanie, głodzenie i tortury? - obie blondi jednocześnie popatrzyły na swojego Latynosa, mrużąc oczy. Jak na przetrzymywanego wbrew woli i w karygodnych warunkach prezentował się podejrzanie dobrze: opatrzony, odkarmiony, czysty i jeszcze ubrany jakby był porządnym chłopakiem z Novi, tylko skórzanej kurtki brakowało.
- A rozwalił się nam pod płotem to co mieliśmy zrobić? - Phere rozłożyła ramiona - Noo… dobra, trochę trzeba było pokombinować i uderzyć w konspirę, ale chuj w to. Spójrz na niego, nie zajęłabyś się takim słodziakiem w potrzebie?

- Tak? Tak było Nico? - kolorowa z dzielnicy kolorowych zapytała swojego pobratymca o jego wersję wydarzeń. Ale ona i reszta usłyszeli krótkie “si” w odpowiedzi.

- To jak dobrze rozumiem to jesteście naszymi przepustkami do waszej dzielni? - odezwał się milczący do tej pory Roger.

- Si. Naszym chłopcom trudno będzie rozróżnić białasów co się pętają po okolicy. Więc lepiej się od nas nie oddalajcie. My was wytłumaczymy jak będzie trzeba. - Mulatka pokiwała głową na znak, że domysły lidera Żałobników są słuszne. Pasażerowie popatrzyli na siebie. Właściwie należało się tego spodziewać. Trudno było po całej dzielni wrogiej białasom rozpowiedzieć do akurat których białasów mają dzisiaj nie strzelać. Łatwiej było powiedzieć, że tych co przywiozą Nita i Carlos to mają nie ruszać. Na razie jednak Latynos wyprowadził furę z Downtown i pędził ponurymi, zdewastowanymi ulicami które nie należały do żadnego z większych gangów. Kierował się na północ w kierunku dzielnicy Camino.

- A powiedz macie tam u siebie jakieś kina, albo kluby z panienkami? - Phere spytała o coś kompletnie innego. Reszta była wyjaśniona, mieli chodzić obok kolorowych i im nie znikać z radaru. Proste, nie?
- Dużo alko, cycki i dupeczki wijące się przy rurach albo na parkiecie? Komu kibicujesz Nita? Z Ligi.

- Smooth jest dobry. Ostatnio jestem za nim. Miał niezłe notowania na końcówce sezonu. Jakby tak zaczął następny to może być z niego niezła gwiazda. - powiedziała bez wahania a i reszta kojarzyła, że jest jak mówi. Smooth startował już drugi czy trzeci sezon ale wcześniej jakoś mu szło bez większych rewelacji. Ot, taki debiutant średniej klasy. Ale w tym sezonie, zwłaszcza od drugiej połowy lata co chwilę wygrywał jakiś wyścig nawet z takimi sławami jak Jay albo Clody. Więc skończył sezon z całkiem wysokimi lokatami jak na takiego w miarę Świeżaka i wielu mu wieszczyło, że może to być przyszła gwiazda Ligi. Z drugiej strony dwóch czy trzech takich trafiało się co sezon. Skoro padł temat wyścigów to i z miejsca zaczęła się dyskusja na całą furę. Bo oczywiście każdy miał jakiegoś faworyta albo ekipę. Spencer uwielbiał Patti, Joey zaś Jay. Carlos wedle relacji Nity zaś kibicował Kociakowi bo lubił wyścigi cięższego kalibru. Tak dyskutowali na gorąco i z pamięci wymieniając kto kiedy wygrał jaki wyścig i co się tam działo ciekawego. Okazało się coś co chyba nie było zaskoczeniem. Że oglądali te same wyścigi chociaż z różnych perspektyw i kibicując komu innemu. I tak wjechali w dzielnicę kolorowych. Ale póki jechali pod patronatem kolorowej dwójki to jakoś nic im się nie działo.

- No i tak, mamy trochę rozrywkowych lokali. Takich z dziewczynkami na rurkach też. A co? Białe dziewczynki interesują się dziewczynkami na rurkach? - Nita niejako wróciła po tym spontanicznym chaosie do pytania zadanego jeszcze na ziemi niczyjej. Jakby intrygowało ją motywy kierujące albinoską przy tym pytaniu. Chociaż druga z blondynek zasznurowała mocno usta aby się nie roześmiać na całego i tylko cicho parsknęła patrząc na drugą z sąsiadek latynoskiego kuriera.

- Nie wiem jak te białe… gdy są trzeźwe, bo gdy są najebane to kojarzę parę ciekawych faktów i zdarzeń - odpowiedziała jej rozbawionym spojrzeniem, przyjmując powagę. Pokiwała głową do Mulatki.
- Ale te bardzo białe są ciekawe, nie? Co tu takiego chowacie po kątach waszych lokali, czy się bardzo różnią od “Cylindra”, albo “Grzesznika”… jeśli chodzi o lubienie to zależy jaka laska, co potrafi i gdzie się znajduje. No i z kim ją dzielę. Najbardziej je lubię gdzieś tu - patrząc jej w oczy rozsunęła kolana i pokazała niewidzialną piłkę do koszykówki na wysokości swoich bioder.
- Gusta, guściki i perspektywa. I ta cała ciekawość.

- No faktycznie. Gusta i guściki. I ciekawość. No tak. - powiedziała Nita ale jak tak sugestywnie Lucy tłumaczyła czemu pyta o te lokale i dziewczynki na rurkach to aż się odwróciła do tyłu aby to lepiej słyszeć i widzieć. Chociaż musiało być jej to mocno niewygodne. Zresztą i poza Lolą to chyba reszta też była mocno zaskoczona swobodnym zachowaniem albinoskiej Żałobnicy.

- No ciekawe, ciekawe. Zwłaszcza tak z białymi chicas. I tymi bardzo białymi. Też tam lubię mieć jakieś fajne chicas. To może się umówimy na jakąś wymianę doświadczeń co? - odparła śmiejąc się wesoło i patrząc na albinoskę. - Myślę, że jakiś lokal by się znalazł w sam raz. A jak będziecie ze mną to nic wam nie grozi. - powiedziała wesoło jakby była gotowa sprawdzić solidność tej oferty. - I bywacie w “Cylindrze”? - zapytała jeszcze z wyraźną ciekawością w głosie. Bo ta ligowa knajpa była znana daleko poza obrębem miasta no i uważana za jedno z tych miejsc gdzie pochodzenie czy gang nie jest takie ważne bo wszyscy tam mieli wstęp.

- Mhm, bywamy… zajebiste miejsce. I barmanki mają niezłe. Taką Bel czy co - popatrzyła na Milę, a ta parsknęła i wyszczerzyła zęby na zgodę.
- Tylko jest jeden mankament - westchnęła, odpalając fajka i puściła paczkę po furze - Kible mają chujowe, znaczy drzwi. No mówię ci, ciągle się zacinają te kabiny, aż strach samemu wchodzić… więc najlepiej od razu we dwie albo we trzy się idzie - dorzuciła wesoło, puszczając kółeczko z dymu w stronę Mulatki. Nie aż tak bardzo czarna, ujdzie.
- Mówisz wymiana doświadczeń - zmrużyła lewe oko - Brzmi dobrze, ciekawa propozycja. Ale wiesz, jesteśmy z siostrą w pakiecie - wskazała Lolę.
- Poza tym musiałybyśmy się spytać szefa czy nas puści, albo może i on by wreszcie ruszył dupę - puściła Skazie oko i na koniec spojrzała na Nico - No i trzeba jeszcze dzielić, nie słodziaku? Dziś mamy do załatwienia na mieście sprawę, jutro już się umówiłyśmy, środa zajebana pod gwizdek aż do rana. Wiesz jak jest, zawsze coś i trzeba mieć rękę na pulsie… to co, czwartek wieczorem?

- O. Znacie Bel? No tak, ona jest fajna. - Nita pokiwała głową widocznie też kojarząc barmankę z “Cylindra”. - I obie jesteście w pakiecie? No cóż. Nie powiem aby to mi było nie na rękę. To co el jeffe? Puścisz dziewczyny na imprezę? - pasażerka szoferki zawołała głośniej aby siedzący z tyłu Skaza ją usłyszał wyraźnie. Bo już wróciła do bardziej cywilizowanej pozycji.

- Niech jadą. - powiedział krótko z krótkim rozbawionym parsknięciem. Lola klasnęła z radości i zrobiła triumfalny gest ręką. Panowie zaś mieli miny jakby nie nadążali za śledzeniem tego wyścigu.

- I mówicie takie wadliwe kible mają? Że lepiej dziewczynie nie chodzić tam samej? No, no… Dobrze, że mówicie. To chyba rzeczywiście trzeba się będzie zabezpieczyć i pójść w parę osób. - głowa Mulatki zadumała się nad tymi komplikacjami o jakich mówiły blondynki.

- A ty Nico? Będziesz chciał odwiedzić koleżanki? Bo nie wiem czy sobie furę dasz radę skroić do czwartku. To bym mogła cię zabrać. Jesli chcesz oczywiście. - pasażerka z przedniego siedzenia zapytała pobratymca siedzącego na pace między dwiema blondynkami.

- No to jakby się dało to chętnie. - uśmiechnął się Latynos do swoich białych koleżanek i przedstawicielki Ortegi.

- No to nie nawal. I szykuj się. Podjeżdżamy pod kościół. - powiedziała Nita wskazując na budynek przed nimi chociaż z tyłu był jeszcze o wiele mniej widoczny.

Radość dwóch blondynek jakby wyhamowała. Gapiły się na siebie, na Latynosa pomiędzy nimi i coś nie za bardzo wyglądało aby miały ochotę go puszczać gdziekolwiek. Musiały jednak, wiedzieli to wszyscy. Uścisnęły go więc mocno, całując na zmianę w ramach pożegnania.
- Powiedziałabym popraw fryza, ale i bez tego wyglądasz jak paczka talonów - Phere pogłaskała zarośnięty policzek - Uważaj tam na siebie, jak coś wiesz gdzie nas szukać i bądź w czwartek, dobrze? Pokaż się Ojczulkowi i rodzinie, że żyjesz… no już się nie muszą martwić, nie? A przy krojeniu fury uważaj i się nie wypierdol bo nas obie z Lolą podkurwisz srogo, claro? Opatrunków nie… a chuj, duży jesteś - uśmiechnęła się do niego ciepło.

- Si. - odparł Latynos widocznie już też rozpoznając okolicę. Skinął głową i zaczął się uśmiechać. Fura zaś zaczęła zwalniać i w końcu zatrzymała się przed jakimś kościołem.

- Dzięki za pomoc. Wtedy w furze. I potem. Za opiekę. I resztę. I chłopakom też. Byli w porządku. - powiedział kurier zerkając na koniec w stronę Skazy.

- Przekażemy. Też uważaj na siebie. - Roger pozdrowił go krótko i wyciągnął dłoń na pożegnanie. Latynos nią potrząsnął po czym uściskał i ucałował każdą z blondynek. Po czym wyskoczył na zewnątrz. Pomachał im jeszcze na pożegnanie i zasunął boczne drzwi. Po czym Carlos ruszył vanem w dalszą drogę, a pozostałe dwie Runnerki wzięły go miedzy siebie, przywierając do boków w skórzanej kurtce.
 
Dydelfina jest offline