Było już po zamieszaniu. Cementon, ciągle okryty betonem, udał się wraz z policją na górę, najpewniej do policyjnej furgonetki. Pieniądze w wielkim worku także zostały zabrane, a policjanci zniknęli w ciągu kilku minut.
Po około pięciu minutach nadjechał nocny podziemny pociąg, który zabrał bohaterów do stacji Central Park Południe.
Wyszli z stacji metra w noc. Księżyc, gwiazdy i lampy uliczne oświetlały im drogę, którą ruszyli w głąb parku. Choć widzieli w trakcie puste radiowozy, to wokół nie było nikogo.
Lub prawie nikogo. Z początku rzadko, a potem coraz częściej natrafiali na śpiących ludzi. Nie byli w stanie ich wybudzić, niezależnie od tego, jak bardzo próbowali. W cichej, głębokiej noc ich stan wydawał się dodatkowo przerażający.
W pewnym momencie, mniej-więcej w centrum Central Parku, usłyszeli jakąś muzykę. Flety, dudy i harfy. Zaintrygowani, ruszyli naprzód.
Na niewielkiej polanie znaleźli to, czego szukali. Prześwitujące, półmaterialne elfy, tańczyły i grały. Ich ciała były pokryte zwiewnymi, białymi szatami, ich długie jasne włosy lśniły w świetle księżyca, a midgałowe, duże oczy odbijały blask gwiazd. Duże, spiczaste uszy starczały im do tyłu na długość dwóch dłoni.
Wśród elfów tylko jeden dosiadał rumaka. Był to jelonek z długim porożem, równie pół-materialny co jego jeździec. Jakby czując obecność herosów, przywódca zwrócił się ku nim.
- Witajcie – przemówił aksamitnym głosem – Jam jest Oberon II, książę olch. Czy pragniecie zaczerpnąć z mych kielichów i wziąć udział w uczcie? - spytał, uśmiechając się delikatnie. Bohaterowie wcale nie byli pewni, czy to miły uśmiech, nawet, jeśli był bardzo – wręcz zbyt bardzo - estetyczny. Biło z niego pewne zimno i poczucie wyższości zmieszane z niedbalstwem.
Ostatnio edytowane przez Kaworu : 18-12-2021 o 17:01.
|