Angestag; przedpołudnie; tawerna “Trzy żagle”
- Całkiem ładna pogoda dzisiaj. To dobra wróżba dla młodych. - powiedziała Silke wskazując na słoneczny poranek widocznie za zaśnieżonymi oknami. Miała rację i co do pogody i tradycyjnej wróżby. Ładnie dzisiaj było. Chociaż właściwie ten poranek to był już dość późny. Tak nawet w połowie drogi do południa. Jednak wesele miała swoje prawa. I spora część gości zeszła się na weselne śniadanie ze swoich pokojów. Lange ze swoimi towarzyszkami też zszedł z pokoju i zasiadł wśród swoich legionistów. Brakowało tylko Borysa ale ten ponoć już wczoraj w nocy wrócił do siebie na kwaterę.
- Nie znam się na tych wszystkich wróżbach, jak siostra wychodziła za mąż w Hochlandzie mieli tam jakież obrządki ale to było parę lat temu i podobno byłam za młoda by się porządnie bawić na weselu. - Pirora skomentowała nadal trochę zmęczona po ostatniej nocy i dzisiejszym poranku. Tego dnia jedynym obowiązkiem było spotkanie się z bracią kultystów. Poza tym miała czas dla siebie i mogła nanieść poprawki na obrazy. Jej wczorajsze upięcie zastąpione było dzisiaj samodzielnie zrobionym bocznym warkoczem przewiązanym wstążką. Jadła powoli ciepłą pieczeń i popijała winem.
- Jakie plany na dziś? - Zapytała Lange podstawiając mu swój kubek kiedy ten dolewał sobie porcje z antałka.
- Cisza, spokój, sielanka, kontemplowanie uroków przyrody i takie tam. A ty? - długowłosy blondyn nalał wina swojej blond partnerce, potem czarnowłosej a na końcu obsłużył sam siebie. Śniadanie z oczywistych względów było mniej oficjalne niż wczorajsza biesiada, zwłaszcza jej początek. Dzisiaj większość biesiadników odczuwała skutki jadła, tańca i trunków.
- Tajne schadzki, knowania, planowanie i tym podobne. - malarka mogła podać nudną wersję jaką on ale postanowiła zabawić się słowem i jej planami.
- Brzmi jak przepis na orgię. - mruknął Dirk gdy chwilę trawił słowa siedzącej obok szlachcianki. Czarnulka po drugiej stronie zaśmiała się cicho rozbawiona takim porównaniem.
- A Ilsa będzie na tych schadzkach? - zapytał zerkając na Pirorę leniwym wzrokiem.
- Mhmmm, czyżbyś jeszcze się mną nie znudził i chciał tutaj na jakieś nieprzyzwoite rozgrywki trwające parę dni? - Pirora odpowiedziała równie cicho, a dalszą część zdania musiała pochylić się mu powiedzieć bardziej konspiracyjne do ucha. - Bardzo dobry pomysł ale chyba lepiej mieć cały budynek dla siebie w takim celu.
- Wystarczy pokój. Albo dwa. - odparł równie konfidencjonalnym tonem jakby zdradzał jej przepis na udaną orgię. - A kilka dni z tą samą kobietą? No faktycznie można się znudzić. Współczuję jeśli to ci się przytrafiło. - odpowiedział głośniej na to pytanie jakie i ona przed chwilą zadała na głos. Popatrzył współczująco na nią jak na ofiarę jakiejś strasznej wpadki towarzyskiej.
- Ach to ty myślisz o takiej małej zabawie a nie porządnej zabawie No dobrze rozumiem że tacy nowicjusze zaczynają od małych kroczków. - Blondynka wróciła do konspiracyjnego tonu. - Ach no cóż skoro to takie straszne to faktycznie nie będę się domagać być mnie odeskortował do mojej tawerny jak porządny człowiek.
Po śniadaniu i pożegnaniu się z gośćmi, Lange faktycznie odwiózł ją do jej tawerny ona odwdzięczyła się mu robiąc z niego w czasie jazdy swojego “spowiednika”. I wyraziła chęć tej wspólnej kąpieli za parę dni. Po powrocie do tawerny umyła się sama Irina doprowadziła ją do przeciętnego wyglądu na wieczór z jej braćmi.