Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2021, 22:00   #71
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Drzewo mądrością, ptak radością, a człowiek nicością…
Z nauk Sicheii



Zwinnie i chybko Aran się uwijał, jako wiewiór lubo insze zwierzę, co w podszycie lesistym bytuje. Wnet wspiął się na wysokość, z której ogląd piękny okolicy winien mu się jawić. Niestetyż otulnia mgielna zasnuła pobliże niczym przepastna zasłona. Wiatr zahulał w koronie rozłożystej i swą pieśnią Molsuli zatrwożył. Gęste kłębiaste obłoki nań spłynęły, jakby kto w pajęcze sieci go splątał. Chocia pozornie ruchu nie krępowały to czuł dziwny ucisk, który nie na ręce i giczoły, azaś na głowę i jasność pomyślunku nakładał zwodnicze pęta. Zdało się, że migotanie dostrzegał i drgnienia, co przestwór ogarnęły we władanie. Węzły swe zadzierzgnęły nićmi podstępnymi, jako czynią resmony sine witkami ofiar niebacznych szukające. Pomiarkował guślarz, że zbyt prędko na pień smukły się zasadził, okolic nie przepatrzywszy. Dał się omamić jako młodzik prędki, a przecie słynął ze swej roztropności. Cisza go oblekła od świata odgradzając. Ujadania ogarów nie słyszał, takoż i głosu przestrogi od Mykes, co na dole została. Na własne siły był zdany, co pierwszyzną dlań nie było, bo od pacholęcia wieku bóstwa niesnadną ścieżkę mu wyznaczały…


Pojrzał ku górze pocieszenia szukając, jak lud jego wypatruje szczytu, gdzie Glang dayr mah’ie się skrył, czekając wybudzenia. Zamarł czarnowłosy jak gdyby w tejże chwili tajemnicę proroczej Gnomy odgadnął. Zaskoczon tropiciel wzrok bardziej wytężył, a i oczy by przetarł, gdyby dłonie nie ściskały pnia sośnianego. Oto bowiem kształt dojrzał, co żadną miarą do świata tego nie pasował. Już do czynienia miał z takimi osobliwościami. Niezmiennie jednak dreszcz wzbudzały, podziwu z przestrachem zmieszanego. Roztyrk myśli Arana objął, co czynić powinien. Czy po pniu osunąć się? Czy niemalże na wyciągniecie ręki artefakt mając, dowiadać się natury jego? Ciekawość niemal pochłonęła jego serce, niczym otroka naiwnego, co na cudności z apetytem spogląda. Aleć rozsądek podpowiadał, że to może kolejne kuszenie z tego miejsca spaczonego mocą skrytą promieniujące. Tylko po to ukazane, by łacniej go omotać i w labirynt myśli zdradliwych rzucić, gdzie bezpowrotnie stracon będzie…

Ważył Molsuli jaką decyzję podjąć, co znamienną mogła się okazać dla tajemnic losu jego i łowów powodzenia. Czas jednako sprawił, że słabnąć począł, mimo daru zwinności, to krzepy mu zbrakło, aby w tej pozycji dłużej wytrzymać. Tak tedy począł wolno osuwać się po pniu, dłonie boleśnie odrapując. Artefakt oddalał się od niego jak zamglony szczyt góry, gdzie bytował Król molsulowych dusz…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 19-12-2021 o 04:35.
Deszatie jest offline