Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2021, 18:57   #10
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Naszedł tedy czas, kiedy Demon z otmętu Teynechen wychynął, zrodzon z ludzkiego grzechu, mordu i okrucieństw ponad wszelką miarę czynionych.
W maskę Boga obleczon nienawiścią sycony materialną postać przybrał, zgubę światu wieszcząc i cierpienia wieczne przynosząc…

Gnoma Agonii z wierzeń Molsuli


Ocknąwszy się jeszcze fetor wyczuwał, bo zdało mu się, że całe jego ciało i odzienie przesycone nim zostało. Wydarzeń z groty nie pamiętał, złość jeno go ogarnęła wspomniwszy, że mokradlaka nie zdołał przepędzić. A może to tylko przywidzenie było? Igraszka jaka abo sen, co z nastaniem trzeciej tercji odchodzi wniwecz, echo niespokojne tylko ostawiwszy? Wedle tych prawideł winien zatem być w ruinach prastarych, gąszczem obrośniętych, a tamże kumotra swego szukać, co zagubion w poszyciu i krzewin mnogości. Później naśmiewać się z tej hecy, puszyć przed rówieśnikami, jakiej to przygody zaznali i zdobyczne fanty im okazywać, pierś dumnie wypinając. Miast tego w mroku leżał i słabość dojmującą uczuwał. Wokół sylwetki jakoweś stały niewzruszone, niczym duchy czy insze mary przy totemie zastygłe. Nieporuszone były i nieme, lecz świadom był, iż ocknienie jego zauważyły.
Kadzidło drapało nozdrza, wyczuł też szałwię i lawendę, co znamionowało obozowisko rozłożone, przed dokuczliwym robactwem zielem chronione.
I nawet miłym by się to zdało, gdyby nie konary krzyżowo powiązane, które serce molsuli poruszyły i ciało wzdrygły dreszczem. Słyszał o łowcach niewolników i to takich, co z jego ludu się wywodzili. Wpaść w ich ręce znaczyło zwykle żegnać się z dawnym życiem i do losu raba przywyknąć. Jeśli miało się szczęście, bo ci co na ołtarze kaytulowe trafiali boleśnie i gwałtownie żywot kończyli. Pacholęć i otroków nikt nie żałował, nawet często cenniejszą ofiarą byli na przebłaganie Pana Pustki, niźli inni nieszczęśnicy. Nie dziwić się zatem wolnej duszy chłopięcia, która na taki los godzić się nie mogła.

- Baa. sir? – wystękał – Kum mój? Wiecie, co z nim?

Zadziwiające, że w tak beznadziejnym położeniu młodzian z troską pamiętał o pobratymcu.

Mężczyzna ostrym słowem smagnął go jak knutem, milczenie wymuszając.
Wtem pobrzask nagły kurtynę mroku rozdarł, Aranowe serce sycąc nadzieją. Bowiem w pobłysku bezsprzecznie mocą aytheru wywołanym dojrzał wyłom w ciasnej ścianie z gęstych tyk złożonej. Przy jego posturze i zwinności łacno było się wymknął z matni. Kiedyż do zemknięcia się sposobił, gorączkowo na słomie wiercąc, pojrzał ku wysokiemu mężowi, co tylko palcem kiwał, słów przestrogi na głos nie wymawiając. Ten gest jednako więcej znaczył, niż krzyk gromko z gardła dobyty. Aran zaufał przeczuciu, choć część jego duszy już po drugiej stronie klatki była, aż niemal dostrzec mógł to rozdwojenie. Gdybyż jednak ucieczka była tak łatwa, inni pierwej by z okazji skorzystali. Legł więc ponownie na słomę, powieki przymknąwszy ciężko. W cichości nie nad swym losem łkał, aleć zamiarował jak go przy pierwszej sposobności odmienić…
 
Deszatie jest offline