-Dziękuję wam... powiedział Harab po czym osunął się na ziemię. -Ehhh za często obrywają Ci z którymi przyszło mi podróżować...-rzucił do siebie i ruszył w kierunku rannego.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak dotkliwa była jego rana. Krew spływała niemal ciurkiem po ręce. Wyszukał w plecaku jakiś prowizoryczny opatrunek i obwiązał ranę. "U licha gdzie jest Midi nie znam się na tych przeklętych ziółkach"
Nie chciał zaszkodzić mu swym wątpliwej jakości ziołolecznictwem. -Wielkoludzie uciskaj jego ranę dopóki nie wrócę z Midi ona mu jakoś pomoże...-rzucił do towarzysza a gdy ten spełnił polecenie skierował swe kroki za Midnight.
Szedł dość szybkim krokiem przez leśną gęstwinę jednak nigdzie nie było. Wreszcie z pomiędzy drzew dostrzegł jej sylwetkę w pobliżu czegoś dużego i czerwonego. "Co ona tam u diabła znalazła?" -Midi potrzebujemy Cię Harab nie jest w zbyt dobrym stanie.-zawołał i zaczął zbliżać się w do niej patrząc uważnie pod nogi.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |