21-12-2021, 14:13
|
#73 |
| - Słyszę cię - westchnęła w odpowiedzi, w prostych słowach zamykając więcej niż były w stanie one w sobie pomieścić. Całą tą tęsknotę i czułość coraz bardziej jej obcą, która teraz o prym ze strachem i drżeniem w niej walczyła. Cały ten gorąc w sercach zamknięty, który wciąż miała do dania, który znów byłyby jego, gdyby tylko po niego sięgnął. - Słucham. - Obietnicę. Przyrzeczenie kolejne.
Przechyliła głowę jakby poczuć chciała jego złudny oddech mocniej na skórze, w odruchowej nadziei, że jego ciepło odgoni zimny wiatr, zetrze z ciała krople lodowatego deszczu. Ale miast tego biała Topiel ją otoczyła. Na kolano opadła, dłoń jedną o zmarzniętą ziemię zaparła, palce drugiej włóczni puścić nie chciały. Oczy szeroko otwarte otoczenie omiatały spojrzeniem niespokojnym nieustannie. Oddychała szybko, jak zwierzę przestraszone, które w pułapkę wpadło lub wyczuwa całym sobą, że pogoń się dookoła niego zamyka. Powietrze płuc nie chciało jej napełnić i znów, ponownie Rune wrażenie miała, że tonie w tym mglistym oparze, co ich otoczył. Napęczniały dookoła nich aytherowe nici, mgła przelewała się dookoła niczym żywa, zaciskała na nich zimne, wilgotne objęcia.
Nie mogła krzyknąć ni najcichszego dźwięku z siebie wydobyć. I jak wtedy, gdy okrwawione dłonie na Animurowej twarzy położyła tak teraz zdało jej się, że coś ją pochłania, tamtą czerń z bielą miesza i ze świata znów w niebyt i pustkę wyrywa. Bo ucichły głosy ptasie, zdało się jej, że i wiatr przestał szarpać mgliste opary, nie targał już koron drzew. Wszystko ucichło, wszystko odeszło. Została sama. Nie. Wciąż obok niej Haruk był z ogarem tkwiącym wciąż u boku - jak zawsze będący jej kotwicą, łańcuchem, bezpieczną przystanią, do której chciała wracać raz za razem.
Przez moment mgła zatańczyła i zdało jej się, że starca dostrzega, nim zrozumiała, że to złudzenie tylko. Zadarła twarz ku koronom strzelistych drzew, serca zapulsowały w niej boleśnie. Otworzyła usta, ale ponownie jedynie oddech w mgłę wypuściła. Nie dała rady wypuścić z siebie krzyku niczym ostrzegawczej strzały. Mogła mieć tylko nadzieję, że Zielonopalcy znajdzie drogę w dół, która nie będzie upadkiem.
“Baczaj na wszystko” sekundy lub godziny temu wyszeptał ku niej Haruk jakby głośnym słowem ciszy nie chciał rozrywać. Próbowała. Na wszystkie duchy, potwory i krew przelaną - próbowała. Napięta jak struna, z której najprzedniejszy nawet grajek dźwięku by nie dobył, cała w patrzenie i słuchanie się zmieniła. Lecz nie tylko zwykłych zagrożeń wypatrywały jej oczy, nie tylko bytów z Ayenchen przed którymi shyta ostrzegał lecz serce czarne na Teynechen otwarła. Wsłuchała się w jego bicie, w falujących niczym rzeczne fale kłębach mgły omenów szukała, zwiastunów rychłego nieszczęścia lub śmierci nieuniknionej przed którą siebie i stojącego obok mężczyznę rozpaczliwie chciała uchronić. |
| |