Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2021, 20:43   #93
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Ryan, jak go wypuścili z ciasnego tyłu wozu, szedł jeszcze kilka kroków połamany, nogi mu od siedzenia w niewygodnej pozycji nieźle zdrętwiały. Oby jutro nie było tego samego. Przed wejściem do windy dla pewności sprawdził piętro na którym miał wysiąść i zdać sprzęt.
Nie miał cholera czasu, ale nie mógł odmówić detektywom. Nie teraz, nie na początku jego służby w Night City. Nie miał czasu, musiał przecież wklepać w system zeznania świadków. Oddał broń i resztę policyjnego sprzętu, w biegu składając zapotrzebowanie na służbowy smartfon z dostępem do policyjnej bazy. Do odbioru jutro.
Teraz do biura, logowanie w biegu. Nie zdąży, cholera, nie zdąży. Notatki na skaner, sprawdził czy zapisało je na serwerze. Puknięciem podświetlił zegarek. Nie ma bata, nie zdąży.
Nie podobał mu się to, ale zostawił tę robotę na jutro rano. Przyjdzie rano i wpisze. Musiał jeszcze nauczyć się komunikować z Grace, na razie tylko przestawiał zakurzone kartony i segregatory.

Zjechał na parking i ponownie wcisnął się na tył superbryki.


Piknięcie elektronicznego zamka, ręcznie przesunął drzwi i był u siebie na kwadracie. Wąska klitka z kabiną sanitarną i oknem przez które trudno było w ogóle przełożyć głowę. Mikroapartament, dziesięciopiętrowa nadbudówka setki klitek jak ta nad centrum handlowym. Zżółknięte plastiki, zepsuta videościaną i piankowy materac na podłodze. Na haku na wieszaku drugi zapasowy mundur, obok pseudoszwedzki taboret zawalony cywilnymi ciuchami. Dwie sportowe torby z rzeczami, jeszcze nie wypakowane.

Rozebrał się i padł na materac. Klitka miała dość dobrą izolację akustyczną, bo z ulicy prawie nic nie było słychać. Było tuż przed północą


To że w Akademii miał wczesną pobudkę nie znaczyło, że MacMillan wstawał z uśmiechem. Szczególnie budzony połączeniem. Puknięciem aktywował zegar na przedramieniu. Nie było nawet szóstej. Smartfon grał domagając się odebrania. Nieznany numer.
-Ryan, słucham? - odebrał przecierając oczy i na ślepo szukając włącznika lampki wbudowanej w ścianę. On tam był, ale mieszkał tutaj jeszcze na tyle krótko, że jeszcze musiał go szukać...

Mieszkanie nad centrum handlowym w śródmieściu miało zaletę: miało się całodobowego fastfooda dosłownie pod nosem. Szczęściem było, że ta sieciówka nie miała obowiązkowej oferty śniadaniowej. Czekał na radiowóz przy krawężniku pochłaniając hamburgera i popijając kawę. Hamburger był zjadliwy, kawa paskudna. Z rozpędu Ryan ubrał cywilne ciuchy, o mundurze kompletnie zapomniał. Jeszcze nie był do końca pewien, czy to dobrze czy źle, ale obaj detektywi pracowali po cywilnemu, więc chyba nie było tragicznie. Ryan wyglądał jakby wybrał się na poranny jogging. Biegowe spodnie, adidasy, wiatrówka z odblaskami w różnych dziwnych miejscach i torba nerka. Pod tym wszystkim miękka kamizelka i pistolet pod pachą.

Wcisnął kubek do przepełnionego kosza i wsiadł do radiowozu który właśnie podjechał.
-Dzień dobry. - ziewnął. Kawa wcale nie pomogła.


Przed ten drugi komisariat dosłownie przebiegł, zanim zostali zaokrętowani do AVki. Mieli tam Sajgon (MacMillan wiedział że odnosi się do starej nazwy stolicy Wietnamu z czasów wojny w tym kraju). Nie mógł uwierzyć w to co się stało. W głowie przelatywały mu mocno niecenzuralne słowa, ale żadnego z nich nie powiedział na głos. A pojeździe nic nie mówił, kiedy nad nightsitowską Strefą Walki pilot zafundował im „Windę do piekła”. Żołądek podszedł rekrutowi do gardła, a w ustach przypomniał mu się smak hamburgera mającego więcej wspólnego z rafinerią niż z krową,

Wyskoczył już w wypożyczonym sprzęcie, hełm i kamizelka, w rękach ciężki peem. Kolba przy ramieniu, trzymał się za detektywami. Potrzeba kawy już dawno wyparowała. Było jeszcze ciemno niewiele było widać, a to co było widać, nie napawało go optymizmem. I nie chodziło mu o spaloną furgonetkę. Wysłuchał relacji o śmierci narkomana, popatrzył na popiół na płycie podłogowej mający pochodzić z góry banknotów zrabowanych w banku:
- To jakieś świry, inwestują w lodołamacz żeby napaść na bank i palą forsę. - MacMillan pokręcił głową. - Strażnik banku i ten narkoman to... jakby ktoś ich zabił tylko dla zabawy, ot tak.
Właściciela furgonetki nie liczył, jego zastrzelili żeby nie zgłosił kradzieży.

Ryan rozglądał się dokoła. Szczególnie odgłosy z innej części Strefy nie uspokajały.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem