- Ochrona obecna przez cały dzień - czterech ochroniarzy na zmianie dziennej i czterech na nocnej plus osobisty strażnik. Jak na moje bez czarcich sztuczek nikt by się tam się wcześniej niepostrzeżenie nie dostał. - Odpowiedział na pytanie Rudolfa. Ten najwyraźniej przejął się śmiercią handlarza, a wcześniej proponował nawet zamieszkanie w swojej posiadłości. Widać całkiem rozsądnie uznał, że śledztwo śledztwem, ale własna skóra najważniejsza.
- Jeśli to taki fachura, to i tuzin strażników nie pomoże. Znacznie lepiej nie zwracać na siebie uwagi, żeby nie stać się kolejnym celem. - Dodał, choć chyba nie uspokoił tym Kaufmanna.
- W temacie Alfonsa jest pewien szczegół, który może być istotny. On mnie zna, choć tylko z widzenia, ale raczej nie będzie zachwycony gdy zobaczy mnie ponownie. Podejrzewam, że może zareagować bardzo... hmm... nerwowo. - Powiedział uśmiechając się durnowato. - Jakoś tak się kiedyś złożyło, że wpadliśmy z chłopakami z wizytą na jego kwadrat, sytuacja trochę się skomplikowała, jego ludzie zginęli, a on sam dał drapaka. W sumie powinien być wdzięczny, bo został przez nas uratowany przed swoim zbyt ambitnym porucznikiem, ale jakoś opacznie to zrozumiał... - Detlef nie zamierzał wchodzić w szczegóły. - W każdym razie miejscowi okrzyknęli akcję Masakrą w Dróżce Vogelhausa, czy jakoś tak. Zupełnie nie wiem dlaczego... - dodał niewinnie.
- Niezależnie od tego przekazywanie fortuny w złocie jemu lub komuś, kto się za niego podaje jest chyba niezbyt dobrym pomysłem. Równie dobrze możemy niczego nie zyskać, a stracić masę złota. Nieważne czyjego... A i kosę pod żebro można przy tym zarobić przy takich pieniądzach. - wyraził swoje wątpliwości. - Z drugiej strony informacje Alfonsa mogą okazać się naprawdę cenne. Może dałoby się potwierdzić, czy połówka naszego weksla połączona z jego drugą połówka jest wciąż dla banku wiarygodna? Wtedy można przekazać mu połowę weksla jako gest dobrej woli i drugą połowę, gdy informacje będą tego warte. Co wy na to?- Zapytał.