|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-12-2021, 21:02 | #81 |
Reputacja: 1 | Ze słów dawi topiącego smutki w alkoholu wynikało, że za zabójstwem patrona stać musiał ktoś o znacznych umiejętnościach, skoro był w stanie ominąć czterech strażników na parterze oraz jego osobistego ochroniarza. Do głowy Thorvaldssona przyszła myśl, że może wcale nie musiał ich omijać tylko dostał się do sypialni kupca przez okno. Postanowił zachować ten wniosek dla siebie, a w zamian umówił się z rozmówcą po południu w tym samym miejscu, jednak nie w celu konsumpcji, tylko obejrzenia miejsca zbrodni, o ile to w ogóle było możliwe. Pewną ciekawostką był fakt, że denat był Sylvańczykiem i choć Detlef starał się nie popadać w paranoję, to nie do końca zwykł przypisywać wszystko przypadkowi. Dla pewności postanowił trochę przy sprawie powęszyć, a przy najbliższej okazji podzielić się wieściami z pozostałymi. * * * Wizyta w świątyni była warta drogi, którą musiał przemierzyć. Wspaniała robota, którą potrafił docenić i której kontemplowaniu oddał się z przyjemnością. Tajemnym sposobem wszystkich rzemieślników Starego Świata postukał trzonkiem noża tu i ówdzie w kamień, z którego wykonano wnętrze i zdobiące je figury mrucząc przy tym z aprobatą. I wcale nie był zdziwiony brakiem posągów przedstawiających thaggoraki. Nie zarzucił również kamieniarzowi zwidów z powodu pijaństwa. Oczywiście mogło tak być, jednak przeczucie mówiło Detlefowi, że te paskudy gdzieś tutaj były obecne. Skoro potrafiły podkopywać się pod sztolnie pod krasnoludzkimi twierdzami, to pod dużo mniej sięgające w głąb ziemi miasta umgi tym bardziej. Szkodniki były obecne na całym świecie, to dlaczego nie miałoby ich być także tutaj? Niekoniecznie miało to związek z ich śledztwem, ale powinni mieć świadomość, że bajdurzenia szaleńca mogą mieć więcej wspólnego z rzeczywistością, niż sądzili na początku. Czas było wrócić na miejsce spotkania z pechowym ochroniarzem, którego nieszczęście z racji własnych doświadczeń w podobnej roli całkiem dobrze rozumiał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
11-12-2021, 23:33 | #82 | |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' | |
12-12-2021, 13:46 | #83 |
Reputacja: 1 |
|
12-12-2021, 15:45 | #84 |
Reputacja: 1 | Galeb mógł tylko pokiwać głową na stwierdzenia Mistrza. - Hmm... w sumie gdyby był to Imperator... to by w sumie nieźle pasowało. Listy byłby smyczą na której trzymałby rozkapryszone babsko i cztery głosy które ona ma. Acz wątpię by Imperator naraził przy tym sojusz z krasnoludami. Poza tym Elektorka jest ponoć jego przyjaciółką z dzieciństwa. Taki NÓŻ W PLECY by ją rozwścieczył i gotowa byłaby chociażby doprowadzić do Secesji... Chyba że miasto by dostatecznie podupadło albo na dworze byłoby dość sojuszników Cesarza by ją wygnać. Młody runiarz pokręcił głową nad ohydną naturą polityki umgi. Choć... w Karak Azul przekonał się że Wysokie Klany potrafią niemniej obrzydliwe intrygi pleść by wzmocnić swoją pozycję i interesy. *** Odwiedziny w archiwum ostatecznie wydały się tylko zaplusować tym że Hieronimus Ostwald przekonał się że Galebowi zależy na odnalezieniu śladów skavenów. Problematyczne było jednak to że mania eks-sekretarza sprawiła że nie mógł się skupić na pracy. Nienawidził skavenów równie bardzo jak zielonoskórych. Zbłąkany w tunelach skavenów raz zaatakował patrol złożony z trzech szczurowatych. Dwóch zasiekał szablą, trzeciego - tego który próbował uciec powalił łańcuchem i zatłukł gołymi pięściami. Wątpił by Ostwald podzielał tą nienawiść, raczej wydawał się przestraszony co też grało na nerwach Galebowi. Po iluś przeczytanych raportach krasnolud związał je wstążką by oznaczyć że są przejrzane. - Widzicie Herr Ostwald... głównym atutem skavenów jest to że w Imperium się w nie nie wierzy. Ludzie nawet nie pamiętają że jeden z ich cesarzy miał przydomek Szczurobójca, bo pokonał skaveńską hordę pod Middenheim. Skaveni wiedzą o tym i dokładają wszelkich starań by tą wiarę w ich nieistnienie podtrzymać. W tych tutaj raportach które przejrzałem nie widzę ich działalności - dziwnych śladów czy ich całkowitego braku. - pogładził się po szczęce w zastanowieniu. Z pewnymi rzeczami Hieronimus miał rację. Nie zdziwiłoby krasnoluda gdyby na przykład wzrosła ilość raportów o mutantach w mieście. Sypanie spaczenia do studni było dość powszechną praktyką zmiękczania obrońców. Krasnoludy miały to szczęście że wystarczyła w twierdzy jedna cysterna z odpowiednimi runami i skaveni mogli sobie ten swój spaczeń w dupę wsadzić... co zapewne te przebrzydłe stwory robiły biorąc pod uwagę jakie wynaturzenia pośród nich się wylęgały. Gdyby jednak zaczął mówić o takich rzeczach wprost to eks-sekretarz pewnie dostałby apopleksji czy rzucawki. - Niespodziewane nieszczęścia na dużą skalę. To byłby na przykład masowe zatrucia czy fala morderstw ważnych ludzi w mieście. Tyle tylko że byłby to znak że niedługo może nastąpić skaveński atak na miasto. - Galeb pokiwał głową po czym pstryknął palcami - Co do osób mające z nimi konszachty. Rozpoznać się ich nie da, ale można zwrócić uwagę na osoby które niespodziewanie się wzbogaciły. Złoto nie ma dla skavenów wartości, ale one z pewnością wiedzą jak ważne jest dla ludzi. Nie jeden człek za mieszek pełen złota mógłby im dostarczać informacje o tym i owym. O samych thaggorakki Galeb mógłby rozważać długo, ale nie miał już za wiele czasu. Pożegnał się więc z Ostvaldem, zapewnił że jeszcze do niego zajdzie, a i że popyta się w dzielnicy krasnoludzkiej czy ktoś czegoś podejrzanego nie widział. *** W karczmie Galeb spojrzał po pozostałych. Dla siebie zamówił solidny posiłek i kufel najlepszego piwa. Miał zamiar potem pójść do karczmy w dzielnicy krasnoludzkiej i tam napić się czegoś lepszego z Detlefem by porozmawiać o rzeczach którymi mógłby się wymienić tylko z zaufaną osobą. Pomiędzy niezobowiązującą ich rozmowę o beczkach, piwie i prawie handlowym rzucił informacje których się dowiedzieli. - W Imperium Elektorka ma de facto pięć głosów. Nuln, Wissenland i trzy północne prowincje u niej zapożyczone. - Czek w banku został wystawiony młodemu szlachcicowi. Wpłacił złoto. Ponoć był powiązany z dworem elektorskim. Zakładałbym że to był Oscar von Schilde. - Sporo wysoko postawionych osób sprzeciwiało się podziałowi Wissenlandu. Co głośniej gardłujący o tym, a nie mający pozycji zapłacili za to głowami. - Byłem w archiwum. Ostwald non stop zamęczał mnie o skavenach więc nawet nie mogłem się skupić na czytaniu. Poza tym nie znalazłem nic ciekawego. Następnym razem trzeba pójść w kilka osób - ktoś musi go zagadywać by reszta miała spokój. |
13-12-2021, 19:24 | #85 |
Reputacja: 1 | 500 karli! Rudolf nie zamierzał powierzać takiej kwoty chłopakowi. Nie to, że mu nie ufał (chociaż, przy takich pieniądzach...). Ale jeżeli byli śledzeni i okradzeni, to strata takich pieniędzy zdecydowanie by zabolała. Dlatego chwilowo porzucił ten wątek i wrócił do siebie. Zajął się swoimi sprawami, a następnie udał na spotkanie z pozostałymi zatrudnionymi przez Manfreda. Zamierzał im szczegółowo opowiedzieć o nawiązaniu kontaktu przez rzekomego Alfonsa. Rzekomego, bo nie był pewien, czy to faktycznie on. Za tym, że to Ragorn przemawiało, że wiedział o miejscu ostatniego spotkania. Ale mogło się zdarzyć, że ktoś więcej jeszcze je znał i postanowił wykorzystać Rudolfa. Pod dyskusję współpracownikom chciał przestawić kilka planów działania. A) Zostawić decyzję Manfredowi, który może również zdecydować, że warto wyłożyć pięćset złotych i dostarczyć odpowiednich ludzi, aby pilnowali, aby złoto się nie ulotniło. B) Pójść bez złota udając, że się je ma i spróbować samemu złapać tego, kto się za tym kryje. C) Nie robić nic i czekać na ruch Alfonsa. Chociaż Kaufmann trochę się obawiał. Bo ktoś go śledził i okradł niezauważenie. Co kogoś takiego powstrzyma przed włamaniem się do niego do domu? Co prawda takie rzeczy, jak napaść na kupca w jego własnym domu w Nuln się raczej nie zdarzały, ale nigdy nie wiadomo. Właściwie, to może panowie Galvinson i Thorvaldsson chcieliby zamieszkać przez jakiś czas u niego? Miejsce by się znalazło... Drugim tematem, jakim chciał się podzielić, był trop trucizny, którą Alfons otruł żołnierzy. Zdaniem kupca nie mogła to być pierwsza lepsza. Musiała być tak przemyślana, aby przeniknąć przez ścianki beczki, przez które ciecz nie przenika. Może to nie był najlepszy trop ale dowiedział się, że niejaki Bombastus von Hohenheim jest jedynym w mieście, który by takową mógł zrobić. Czy to prawda, tego nie wiedział. Ale może warto było tegoż odwiedzić. Nie wiadomo jednak było, jak przekonać go do wyjawienia, kto mógł mu takie zadanie zlecić. Rudolf nie znał tego człowieka ale coś mu mówiło, że ani pieniądze, ani groźba tu nie zadziałają. Raczej może jakieś wyzwanie, ambicjonalne podejście... próba dowiedzenia się, jaką najtrudniejszą miksturę wymyślił... Co do podejścia był czas, żeby się namyślić. I chętnie wysłucha propozycji innych. Zresztą, warto było zdobyć więcej informacji na temat tego medyka. Chociażby, żeby ustalić, kto nadawałby się najlepiej, aby go podejść. Czy kupiec? Czy szlachcic? Czy może kobieta? No i trzeci temat, bardzo kupca frapujący. - Panowie - chciał zwrócić się do długobrodych. - Wracając do tematu handlu. Tutaj w Nuln najbardziej pożądanym towarem jest alkohol, w każdej postaci. Nie wiem z czego to wynika, może z zamożności miasta, ale jest ono wchłonąć praktycznie każdą jego ilość. Krasnoludzkie piwo i inne wyroby na pewno będą mile widziane. Przy czym nie da się ukryć, że im mocniejszy trunek, tym bardziej opłacalny jest jego transport. Poza tym znalazłby się też zbyt na takie produkty jak oleje, sól, barwniki oraz słoje czy worki. Nie jestem pewien, czy wasi pobratymcy w Karaku maja nadmiar tych, dlatego proponuję alkohol. - Z drugiej strony mogę wiele zaoferować. Wywodzę bowiem się z Kreutzhofen, gdzie krzyżują się szlaki handlowe z Bretonii, Tilei i Księstw Granicznych. Mam więc dobry dostęp do takich rarytasów jak bardzo ostatnio popularna kawa czy perfumy. Oprócz tego wiele produktów spożywczych mogłoby się przydać w twierdzy. A tutaj wiele mamy do zaoferowania. Cukier, miód, ryby, zboże czy trzoda. Do tego drewno, skóry, wełna ale również wysokiej jakości tkaniny czy ceramika. Proszę tylko powiedzieć co i w jakich ilościach moglibyśmy wymienić, a ja zajmę się przygotowaniem karawany. |
19-12-2021, 23:43 | #86 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' Ostatnio edytowane przez druidh : 23-12-2021 o 22:01. |
21-12-2021, 21:37 | #87 |
Reputacja: 1 | Informacje przyniesione przez Detlefa były tylko dwie: - Chyba słyszeliśmy o tym samym zamordowanym kupcu z Sylvanii. - Rzekł na początek. - Spotkałem jego osobistego ochroniarza, to dawi wątpiący we własny honor po tym, jak zawiódł swojego pracodawcę. Miałem chwilę, to obejrzeliśmy miejsce zbrodni. - Kontynuował. - I wierzcie mi lub nie, ale zabójca musiałby niepostrzeżenie otworzyć całkiem zgrabny zamek, przemknąć obok kilku ochroniarzy na parterze sklepu, następnie wślizgnąć się schodami na górę nie alarmując kolejnego osobistego ochroniarza kupca, dostać się do alkowy ofiary, dokonać zabójstwa i tak samo dyskretnie wydostać się z budynku. Na moje - mało prawdopodobne o ile nie podpadł naprawdę komuś o ogromnych wpływach i niemałych pieniądzach, kto miałby dostęp i zasoby niezbędne do wynajęcia takiego specjalisty. - Ocenił. - Od strony okna brak śladów na elewacji budynku, a ochroniarz zaklina się, że usłyszałby zabójcę przeskakującego na dach sklepu. - Zamilkł na chwilę. - Albo kupiec udusił się sam, albo ktoś przyfrunął niczym ćma, przeniknął przez okno, zabił nieboraka, po czym uciekł tą samą drogą. A wszystko to na tyle cicho, że doświadczony ochroniarz za ścianą niczego nie usłyszał... - uśmiechął się krzywo, ledwo powstrzymując się przed splunięciem na podłogę. - A co do naszego poczmistrza - mam dla niego całkiem interesujące wieści. Jeden z dawi pracujący w kamieniu postanowił obejrzeć rzeźby stawiane w nowej świątyni - ponoć całkiem zgrabnie rzemieślnicy umgi je wykonali. Było późno, a kamieniarz po kilku głębszych, ale zaklinał się, że posągi się poruszały. A najwierniej odwzorowane były te przedstawiające thaggoraki. Zaszedłem tam na chwilę i jak już się zapewne domyślacie posągów było mnóstwo i rzeczywiście całkiem poprawnie - jak na dzieło człeczych rąk - wykonanych, ale kamiennego szczuroludzia żadnego tam nie ma... Może majster za dużo wypił i widział rzeczy które nie miały miejsca, ale coś w tym równie dobrze może być. I coś mi się widzi, że Herr Ostwald chętnie o tym pogada, a może nawet da się namówić na osobistą wizytę w świątyni w moim towarzystwie... - wyszczerzył zębiska i wychylił kufel.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
22-12-2021, 17:50 | #88 |
Reputacja: 1 | Rudolf zaniepokoił się doniesieniami o śmierci kupca. Liczył, że w świetle tego khazad poprze jego niepokój o swoje bezpieczeństwo w świetle kontaktu z Alfonsem. Ale ten tak się zajął swoimi odkryciami, że nie zwrócił chyba wcale uwagi na wypowiedź Kaufmana. Póki co jedynie Roz zgłosiła chęć pomocy ale nie wyglądała mu na kogoś, kto może odstraszyć potencjalnych zabójców. Ani na kogoś, kto mógłby niepostrzeżenie w tłumie mieć baczenie na jego lub Carlo. - A co, jeżeli zabójca znalazł się w pokoju bądź w jego pobliżu wcześniej, nie w nocy? I po prostu poczekał a potem się wymknął? Wyjście zapewne mniej hałasu by uczyniło niż wejście - podjął temat. W sumie w jego dobrze pojętym interesie leżało aby dowiedzieć się, jak zabili tamtego kupca. I na wszelki wypadek w przyszłości zabezpieczyć się na taką okoliczność. Co do szczurostworów, tylko pokiwał głową. To całkiem niegłupi pomysł, aby opowieści pijanego krasnoluda sprzedać Ostwaldowi jako dobrą monetę. |
23-12-2021, 22:22 | #89 |
Reputacja: 1 | - Ochrona obecna przez cały dzień - czterech ochroniarzy na zmianie dziennej i czterech na nocnej plus osobisty strażnik. Jak na moje bez czarcich sztuczek nikt by się tam się wcześniej niepostrzeżenie nie dostał. - Odpowiedział na pytanie Rudolfa. Ten najwyraźniej przejął się śmiercią handlarza, a wcześniej proponował nawet zamieszkanie w swojej posiadłości. Widać całkiem rozsądnie uznał, że śledztwo śledztwem, ale własna skóra najważniejsza. - Jeśli to taki fachura, to i tuzin strażników nie pomoże. Znacznie lepiej nie zwracać na siebie uwagi, żeby nie stać się kolejnym celem. - Dodał, choć chyba nie uspokoił tym Kaufmanna. - W temacie Alfonsa jest pewien szczegół, który może być istotny. On mnie zna, choć tylko z widzenia, ale raczej nie będzie zachwycony gdy zobaczy mnie ponownie. Podejrzewam, że może zareagować bardzo... hmm... nerwowo. - Powiedział uśmiechając się durnowato. - Jakoś tak się kiedyś złożyło, że wpadliśmy z chłopakami z wizytą na jego kwadrat, sytuacja trochę się skomplikowała, jego ludzie zginęli, a on sam dał drapaka. W sumie powinien być wdzięczny, bo został przez nas uratowany przed swoim zbyt ambitnym porucznikiem, ale jakoś opacznie to zrozumiał... - Detlef nie zamierzał wchodzić w szczegóły. - W każdym razie miejscowi okrzyknęli akcję Masakrą w Dróżce Vogelhausa, czy jakoś tak. Zupełnie nie wiem dlaczego... - dodał niewinnie. - Niezależnie od tego przekazywanie fortuny w złocie jemu lub komuś, kto się za niego podaje jest chyba niezbyt dobrym pomysłem. Równie dobrze możemy niczego nie zyskać, a stracić masę złota. Nieważne czyjego... A i kosę pod żebro można przy tym zarobić przy takich pieniądzach. - wyraził swoje wątpliwości. - Z drugiej strony informacje Alfonsa mogą okazać się naprawdę cenne. Może dałoby się potwierdzić, czy połówka naszego weksla połączona z jego drugą połówka jest wciąż dla banku wiarygodna? Wtedy można przekazać mu połowę weksla jako gest dobrej woli i drugą połowę, gdy informacje będą tego warte. Co wy na to?- Zapytał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
23-12-2021, 22:41 | #90 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |