Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2021, 17:03   #300
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Arnold
Topornik wzruszył ino ramionami i szybko dokończył jabłko, pochłaniając też bez ceregieli cały ogryzek. Wyraźnie wolałby pobuszować jeszcze po niebronionej przez nikogo kuchni, ale cóż było zrobić, przynajmniej Arnold mu dobrze płacił.

W drodze do zakładu tkackiego, który znajdował się rzut kamieniem od murów miasta kupiec rozmyślał o Adelbercie. Faktycznie nie wiedział nic o tym, by łowca utrzymywał kontakty z jakąkolwiek rodziną. Sprawiał wrażenie odludka, który raczej stronił od jakichkolwiek więzi ludzkich, szczególnie po wojnie na północy, który obdarła go z wielu złudzeń i obranej wiary.

Sam zakład znajdował się przy zakolu rzeki, w trochę obskurnym konglomeracie podupadających faktorii i magazynów. Pozostając poza murami, był bardziej narażony na splądrowanie, z latami pobudowano więc wokół niego liczne improwizowane fortyfikacje, które z braku odpowiedniej zgody między właścicielami i zapewne też i odpowiednich funduszy prezentowały się mocno pokracznie. Ale cóż, przynajmniej podatki były tam dużo niższe.

Przekroczyli skrzypiącą na wietrze, krzywo pozbijaną bramę, machając od niechcenia zapitemu w trupa odźwiernemu o wielkim czerwonym nosie i brudnych posklejanych włosach. Gdzieś przed nimi zatoczyło się ulicą dwóch żaków, którzy zapewne zmierzali do wciśniętego w róg niepozornego punktu drukarskiego, który, jak Arnold kiedyś zasłyszał, podobno drukował różne pisemka i publikacje, raczej z tych nieprzyzwoitych albo w inny sposób publicznie potępianych.

W końcu objawił im się i zakład tkacki. Śmierdziało od niego moczem i wszelakimi innymi barwnikami. Przed drzwiami dwóch jegomościów zdawało się o coś żywiołowo sprzeczać.
- We łbie ci się chyba posrało! Przerwę mam! Odwal się i wracaj do papierzysk gryzipiórku!
- Cco? - zająknął się starszy i łysawy. - Jestem naczelnikiem zmiany! - orzekł wypinając dumnie pierś - Masz się do mnie zwracać z szacunkiem ty, ty, impertynencie! I natychmiast wracać do pracy, pół dnia tu już przesiadujesz!
Jego rozmówca jednak tylko prychnął i pokazał mu obelżywy gest, wracając do sączenia czegoś z glinianej butli.


Tupik
Cóż, włamanie do Urzędu Kanclerskiego jedynie na podstawie niepopartego niczym przeczucia było na pewno ogromnym ryzykiem i niemałym zuchwalstwem, ale o czymś przecież trzeba było potem opowiadać wnukom.

O tej porze drzwi dla służby były zamknięte i nie zanosiło się na to, by było tam jeszcze dużo ruchu i dało się łatwo prześlizgnąć, gdy ktoś inny by z nich korzystał.

Tupik otwieranie zamków d20(+2 za wytrychy)= 10 sukces


Ale niezbyt skomplikowany zamek nie stanowił dla halflinga żadnego wyzwania. I faktycznie miał szczęście. Napotkał prawdziwy labirynt przejść i składzików dla służby, jednak bogowie dali mu przewodnią nić w postaci charakterystycznego głosu mistrza Semiramidiusa tłumaczącego coś w oddali, prawdopodobnie służącemu, który go wprowadził.
- Niezmiernie mi przykro, że to tak długo trwało, ja wiem, że Kanclerz wpłacił zaliczkę tak dawno, dawno temu, ale musicie zrozumieć. Poszukiwania wymagały długomiesięcznych geomantycznych i astronomicznych pomiarów i analiz, a samo sprowadzenie kamienia z dalekich stron również obarczone było znacznym ryzykiem, do tego te tajemnicze zachorowania wśród pierwszej ekip...
- Zamilczcie już lepiej mistrzu - sługa wyraźnie nie dawał sobie wcisnąć kitu. - Strwoniliście i złoto i czas Kanclerza, a to, czy wasze działania zakończyły się sukcesem, jest nadal wątpliwe. Jego wysokość Marius nic wam już nie zapłaci i módlcie się, by nic nie kazał też zwrócić. Zabieg ma być gotowy w tę pełnię Morrslieba, tak jak było to umówione i lepiej byście nie kłamali, gdy tłumaczyliście, że wiecie jak to zrobić.

Tupik wiedza encyklopedyczna d20= 2 porażka


Niziołek kojarzył tylko tyle, że pełnie mniejszego z księżyców poza niektórymi starożytnymi świętami (a na żadne się nie zanosiło w najbliższym czasie) są wielce nieregularne i uczeni stosują skomplikowane tabele, by je przewidzieć.

Wydawało się, że żaden z mężczyzn nie miał tej nocy już nic powiedzieć i mistrza odprowadzano z powrotem do drzwi.


Piegus
- Jużeśmy posłali tego dziwaka z mycką. - odburknęli niezadowoleni, wyraźnie mając na myśli Gustava. - I lepiej by faktycznie pobiegł po znachora, a nie ino czmychnął do miasta, bo inaczej żywot tego tu będzie miał na sumieniu. A że wyście jego kompanem... - dowódca straży posłał mu bardzo wymowny zły uśmiech.

I faktycznie, o dziwo, Gustav wrócił bardzo szybko. I to z jakimś trzęsącym się, ledwo stojącym na nogach dziadkiem.
- Miasta nie znałem i tego przybytku coście rzekli, po ciemku znaleźć nie mogłem, ale ten tu akurat konia na ulicy z jakichś parchów leczył, tom wymyślił, że i człeka... - zerknął przepraszająco na strażników.
- ODSUŃTA SIĘ! - ryknął nagle dziadyga trzęsącym się głosem, przypadając do rannego. Piegus nie miał pewności, ale wydawało się, że dziadyga miał coś z oczami, jego spojrzenie było jakieś takie zamroczone, ale ciężko było powiedzieć, czy był pijany, czy może trawiła go jakaś choroba, albo po prostu starość.

W każdym razie począł srogo uciskać ciało wykrwawiającego się biedaka, mamrocząc pod nosem coś w jakimś niewyraźnym bełkotliwym języku, w którym niziołek tylko z trudem rozpoznawał namiastki klasycznego.
- Arterius trójboczny doznał odsklepienia, trzeba nam amputować niezwłocznie! Najlepiej całość!!! - zakrzyknął w końcu, wyszarpując miecz jednego ze strażników z wyraźnym zamiarem uderzenia w jakąś bliżej niesprecyzowaną część rannego nieszczęśnika. Wszyscy wyraźnie zdębieli.
Gustav zdążył tylko wydusić.
- Ale on w brzuch... to jak to tak... amputować...?

Na szczęście w porę powstrzymali go strażnicy, wytrącając mu broń z ręki. Dziadyga zaczął się szarpać i wrzeszczeć, kopiąc i gryząc i ogólnie robiąc wielkie zamieszanie. Cóż, ale wyglądało na to, że uwaga wszystkich strażników była wyraźnie odwrócona. Jakby chcieli, mogliby dać długą do uchylonej bramy i była spora szansa, że nikt by tego nie zauważył.
 
Tadeus jest offline