-co paniusiu, chcesz oberwać? A może wypijesz coś razem z nami?
Lyhnis cofnela sie nieznacznie. Nie wiedziala co ma robic. Nigdy jeszcze nie brala udzialu, ba nawet nie widziala bitwy karczemnej. Gdy krsnolud potknal sie i zwalil na nia byla tym o wiele bardziej zdziwiona niz przestraszona. Wywinawszy sie spod mezczyzny spojzala na Avraela szukajac w nim rady. W kncu mieszkal tutaj chyba dosc dlugo, a napewno dluzej niz ona i powinien wiedziec co teraz robic. Niestety jej demoniczny towarzysz mial juz wlasne klopoty. Uslyszala tylko:
-Ty mieszańcu! Jak śmiesz!
Och nie.... Krasnolud mial naprawde potezne piesci i chyba wiedzial jak sie nimi poslugiwac. Ona jednakze nie dosc ze nie wiedziala jak pomoc kompanowi to jeszcze nie miala pojecia jak poradzic sobie z pozostala dwojka pijanych krasnoludow. Spanikowana juz nie na zarty zrobila jedyna rzecz jaka przyszla jej do glowy i jaka robila odkad odkryla w sobie ow dar czyli od okolo czternastu lat. Magia.... . Uzywajac czaru pelnej niewidzialnosci zniknela przeciwnikom z oczu (zalezy to od MG). Uzywajac swego kostura i dlugiego ogona zakonczonego trujacym zadlem zaczela oczyszczac pole wokol siebie. Miala nadzieje, ze reszta druzyny jakos sobie poradzi, a jesli nie to moze chociaz jej sie uda.