- Dostaniesz nakaz sądowy - skierował palec w jej kierunku.
- Hymmm skoro tak to stawiasz to nie kiwnę palcem - zrobiła obrażoną minę. - Wykrwawiaj się do woli i nie licz, że ZNOWU będę szorować twoją krew z twojej posadzki - pokazała mu język.
- Nieudzielenie pierwszej pomocy jest karalne! - wykrzywił się jej w odpowiedzi.
- I kto miałby to zgłosić? Wykrwawiony ty? - uniosła brew. Wstała z kanapy. - Idę sprawdzić czy wszystko jest pozamykane.
- Wszystko jest pozamykane. Nie wiem co z drzwiami frontowymi, bo ty ostatnia ich używałaś.
- Tak, zamknęłam. A ty jesteś w takim stanie, że lepiej po tobie sprawdzić - odparła patrząc na niego z góry.
- Pytasz mnie o pozwolenie? To zezwalam na przeszukanie, pani inspektor - uśmiechnął się.
- W sumie to nie pytałam o pozwolenie, ale skoro je mam to sobie zaszaleję - uśmiechnęła się szeroko. Lubiła kiedy Charles sam, zupełnie nie przymuszony, tak się wrabiał.
Wyszła z salonu i skierowała się na klatkę schodową. Kolejny kwadrans minął jej na metodycznym sprawdzaniu czy w każdym pomieszczeniu okna, drzwi balkonowe i te wejściowe do budynku z poziomu parteru są dobrze zamknięte. Na koniec idąc do podpiwniczenia upewniła się, czy brama garażowa jest zatrzaśnięta i zablokowana kluczem, podobnie jak wszelkie drzwi na tym poziomie.
Wróciła, zahaczając jeszcze o kuchnię, gdzie odgrzała dla siebie miseczkę gulaszu, a Charlesowi wzięła jeszcze jeden kubek z rosołem.
- Teraz możemy spać spokojnie - powiedziała, gdy weszła do salonu. Postawiła przed Morganem kubek, a sama usiadła wygodnie w fotelu i zaczęła zajadać się swoją potrawą.
Przez chwilę siedzieli w ciszy. Gdy skończyli posiłek Charles włączył telewizor i znalazł jakiś film. Przy jego wyborze kierował się raczej tym, aby nie był zbyt absorbujący. Efektem było to, że z powodu osłabienia, w trakcie seansu odpływał i przymykały mu się oczy. Nie dotrwał nawet do połowy.
- Dobra, czas już do łóżka - zadecydowała Irya, widząc jak bardzo uparcie Charles zwleka z tą decyzją. Wstała i wyłączyła telewizor. - Chodź - pochyliła się, żeby jak najmniej inwazyjnie pomóc mu wstać. Tym razem nie oponował i na wpół przytomny zdał się w całości na inicjatywę Iryi. Powoli i ostrożnie, trzymając go pod ramię, zaprowadziła go do gościnnej sypialni na parterze, żeby nie musiał jeszcze się wspinać po schodach do jego. Pomogła mu położyć się na łóżku, przykryła go i przykryła. Sama wróciła po swoją torbę do korytarza i po chwili była z powrotem. Rozebrała się do koszulki i bielizny. Położyła swój pistolet przy łóżku, tak na wszelki wypadek, po czym wsunęła się pod kołdrę obok śpiącego już twardo Charlesa.
14 dzień piątego miesiąca
Obudził ją budzik. Zerwała się i czym prędzej go wyłączyła. Charles spał i nie chciała go budzić. Słabo spała bo co chwilę budziła się, żeby sprawdzić, czy jeszcze zipie. Nawet zdarzało jej się w tym czasie sprawdzać mu czy ma puls.
Wstała i zaczęła się szykować do wyjścia. Szybko się ogarnęła i nawet jeszcze wyrobiła się przygotować śniadanie dla rannego. Zostawiła mu kanapki i sok szafce nocnej, przy łóżku i wyszła zamykając drzwi sypialni.
Kierując się do wyjścia znalazła komplet kluczy Charlesa i wzięła go. Wyszła z domu, zamknęła drzwi kluczem i poszła do swojego auta. Wyjechała z podjazdu i już z ulicy pilotem zamknęła bramę. Ruszyła w drogę do pracy.
***
- Pani Inspektor - Amy zaczepiła przełożoną gdy tylko ta pojawiła się w biurze. - Mam dla pani informację, o którą pani prosiła. - Samochód należy do Nadine Bonnet. Mieszka na pograniczu Gotland i Southside. Jest agentką nieruchomości. Nie znalazłam jej powiązań z Capitolem poza służbowymi.
- Świetna robota - Inspektor pochwaliła podwładną i uśmiechnęła się szeroko. - Jeszcze lepiej, że jest agentką nieruchomości. Łatwo będę mogła ją sprawdzić - przyklasnęła, mówiąc to bardziej do siebie niż do Amy i ucieszyła się jeszcze bardziej, bo mogła działać w godzinach pracy. Z tą dobrą wiadomością poszła zrobić sobie kawę.
Wróciła z kubkiem parującej, aromatycznej cieczy i skierowała się prosto do biura szefa.
- Mamy pierwszy trop. Zaraz jadę go sprawdzić - powiedziała od progu.
- Potrzebujesz wsparcia? - Sinclair zaskoczył ją pytaniem.
- Biorąc pod uwagę, że trzeba do niej podchodzić z dużą ostrożnością... - skrzywiłą się, bo po krótkim namyśle uznała, że nie chce narażać nikogo poza sobą w konfrontacji z Heretykami. - Nie, wolę nie brać nikogo na wsparcie.
- Uważaj - pokiwał głową dając do zrozumienia, że wie co Corday ma na myśli.
Już miała wychodzić ale wpadła na pomysł.
- No chyba że mi pan załatwi numer do tych dwóch ze Specjalnego - uśmiechnęła się.
- Myślałem, że to twoi znajomi - wypalił. - Znasz ich nazwiska?
- Za bardzo ich onieśmielam, żeby byli moimi znajomymi - rozłożyła ręce. - Jak im było... Johnson i Roberts.
- Zadzwonię do Singera i ci załatwię - powiedział tonem sugerującym, że zrobi to dopiero gdy Irya opuści jego biuro.
Inspektor przyjęła jego sugestię i po lekkim skinieniu mu głową, wyszła. Od razu poszła do swojego biurka, gdzie wygodnie sobie usiadła na niespecjalnie komfortowym fotelu i bez pośpiechu zaczęła sączyć kawę.
Przez szybę widziała jak komendant rozsiadł się wygodnie w ulubionej pozycji, z nogami na biurku i słuchawką przy uchu. Rozmowa jaką przeprowadzał nie wyglądała na stricte służbową. Po chwili Sinclair wziął coś do pisania i zanotował. Rozmowa trwała jeszcze kilka minut, po czym szef opuścił biuro i położył małą karteczkę na biurku Inspektor. Widać było na niej dwa nazwiska i numery telefonów.
Corday odstawiła prawie pusty kubek i wzięła do ręki karteczkę. Byłaby prawie pewna, że są tak nierozłączni, że używają tylko jednego, wspólnego numeru.
- Singer ich uprzedzi, że mam co do nich niecne plany? - zapytała.
- Duzi są. Do tej pory radzili sobie z gorszymi rzeczami od ciebie - Strzelił złośliwym uśmiechem.
- No ja nie byłabym taka pewna - wyszczerzyła się rozbawiona jego komentarzem.
- Zrób z nich dobry użytek. Po to ich mamy - powiedział jakby to było oczywiste.