Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2021, 19:42   #241
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Charles stał w drzwiach i z uśmieszkiem obserwował jej poczynania. Nie odzywał się, ale wiadomo było, że przynajmniej częściowo odczytuje jej myśli.

Powoli rozpiął swoją koszulę, po czym podszedł do Iryi, podciągnął ją do góry i zaczął pozbywać się jej garderoby. Objęła go za szyję, gdy zdjął z niej bluzkę.
- A ty co sobie wyobrażasz? - zapytała go, patrząc mu prosto w oczy. - Najpierw mnie karmisz zieleniną, chyba powinnam się obrazić.
- Dbam o ciebie. Zresztą możesz obwiniać tylko siebie. Nie sprecyzowałaś na jakie mięso masz ochotę, a na jakie nie - mrugnął podkreślając dwuznaczność swojej wypowiedzi i płynnym ruchem zajął się zapięciem stanika.
- Jestem całkiem pewna, że posiadane przeze mnie dowody dowiodą, że jednak wyraźnie sprecyzowałam czego nie chce - mówiąc to nie przeszkadzała mu w tym co aktualnie robił. - Czyżbyś chciał mi teraz powiedzieć, że nie wiesz co lubię? - uniosła brew z udawanym urażeniem.

Materiał opadł odsłaniając krągłe piersi. Ręce mężczyzny odpięły pierwszy guzik jej spodni, a po stanowczym pociągnięciu ustąpiły kolejne. Wsunął dłonie pod materiał na jej biodrach i zsunął spodnie do kolan.
- Ciekawi mnie różnica między tym co lubisz, a tym na co masz ochotę - wsunął dłoń pod materiał majtek i opuszkami palców sprawdził jak bardzo jest wilgotna. Była bardzo na niego napalona.
- Pan, panie Morgan, łapie się pod definicje obu - powiedziała cichym i delikatnym tonem, przymykając oczy w wyniku jego dotyku. Pocałowała go lekko.
- Rozumiem - skinął podejmując swoją rolę i zachowując powagę. Obrócił Iryę plecami do siebie i przesunął dłońmi po jej udach, brzuchu i piersiach. Jego dotyk wywołał na jej skórze gęsią skórkę. Chwycił ją za ramiona i popchnął w kierunku brzegu wanny. Usłyszała odgłos suwaka jego spodni, złapał ją za biodra, a chwilę potem poczuła go w sobie. Zaczął powoli, dopasowywał się do jej wnętrza i dobierał odpowiedni kąt. Samo to było już bardzo przyjemne, ale potęgowało niecierpliwość. Gdy ta była już praktycznie nie do zniesienia wbił się w nią z całej siły i zaczął wykonywać stanowcze, posuwiste ruchy. Irya jęknęła z przyjemności i wyprężyła się, by jeszcze mocniej czuć go w sobie. Oparta rękami na brzegu wanny, coraz mocniej zaciskała na nich dłonie. Skupieni na sobie zupełnie nie przejęli się, że po chwili gorąca i parująca woda zaczęła wylewać się na podłogę, roznosząc aromatyczną pianę po całej łazience. W pewnej chwili Corday, gdy była już blisko szczytowania, wyprostowała się i odsunęła od Charlesa, odwracając ku niemu.

- Połóż się - wskazała na pokrywającą się pianą podłogę. Pod stopami czuł, że była ogrzewana, więc nie miał większego powodu do wahania. Blondynka ściągnęła z wieszaka puchaty ręcznik, by mógł wygodnie położyć na głowę. Usiadła na nim okrakiem, poniżej jego bioder, gdy tylko wykonał jej polecenie i wzięła w dłonie jego sterczącego na baczność penisa. Z początku dotykała go delikatnie, wykonując dłonią posuwiste ruchy. Drugą ręką masowała jego jądra. Chwilę się tak z nim drażniła, aż w końcu uniosła swoje biodra i usiadła na jego kroczu, by znów jego męskość znalazła się w niej. Objęła w dłonie jego twarz, pocałowała namiętnie i zaczęła go ujeżdżać.
Charles mimowolnie przymknął oczy pod wpływem jej ruchów, ale po chwili znów na nią spojrzał. Jego wzrok wędrował pomiędzy jej twarzą, a jej falującymi piersiami. Dłonie położył na jej napiętych udach i przesuwał je w rytm jej bioder. Wiedział dobrze, że teraz robi to dla siebie, a jego używa wyłącznie jako narzędzia, ale nie zamierzał jej w tym przeszkadzać.

Irya po kilku ruchach bioder, nie zatrzymując się, sięgnęła do rąk Charlesa i powoli przesunęła jego dłonie w górę, po swojej skórze, zatrzymując je na swoich piersiach, jednoznacznie dając mu do zrozumienia, że życzy sobie by zajął się nimi. Uśmiechnęła się przy tym zalotnie i gdy puściła jego ręce, jedna swoją dłoń oparła na jego barku, a drugą sięgnęła do jego krocza. Ujeżdżając go, delikatnie masowała palcami jego klejnoty.

Ujął piersi Iryi w dłonie i miarowo ściskał je w rytm jej ruchów. Przymknął oczy i skupił się na swoich doznaniach. Nie wytrzymał jednak długo. Przeniósł dłonie na krągłe biodra partnerki i zaczął pomagać jej w zwiększeniu częstotliwości ruchów. Z pełną świadomością podejmował ryzyko szybszego końca w celu zwiększenia ich doznań.
Za tą sugestią blondynka od razu zwiększyła tempo. Pochyliła się przy tym ku niemu w taki sposób, że jej piersi zaczęły ocierać się o jego tors. Była już blisko szczytowania, ale nie zamierzała sobie na to pozwolić póki nie doprowadzi go pierwszego do orgazmu.
W miarę jej ruchów ciało kochanka stawało się coraz bardziej wyprężone. Pod dłońmi czuła jak bardzo napięte są wszystkie jego mięśnie. W pewnym momencie z jego ust wydobył się jęk, a plecy wygięły się w łuk. Poczuła jak ciepło wlewa się w jej wnętrze. Miała z tego tak wielką satysfakcję, a uczucie gdy spuszczał się w niej biło tak podniecające, że nie mogła się już dłużej powstrzymać. Wyprostowała plecy i jęknęła z rozkoszy siadając na nim w taki sposób, że jego męskość była zatopiona w niej możliwie najgłębiej. Łapiąc oddech, po tym jak na kilka chwil zapomniała o oddychaniu, delektowała się ogromem przyjemności długiego orgazmu.

Leżeli tak chwilę w ciszy, a ich oddechy i kołatające serca wracały do normy.
- Usatysfakcjonowana? - zapytał Charles odnosząc się albo do jej orgazmu lub tryumfu jaki nadal malował się na jej twarzy.
Spojrzała na niego z góry. Nie zamierzała zmieniać swojej pozycji.
- No, tak nawet - odparła i kątem oka spojrzała na wannę. Woda z niej powoli płynęła szeroką kaskadą, szumiąc przyjemnie gdy opadała na podłodze. Piana rozniosła się po całej łazience.
- No i tak wygląda dla mnie idealne Spa - roześmiała się.
- Powinnaś wlepić sobie mandat za marnowanie wody - zawtórował jej. Charles włożył ręce pod głowę i wpatrywał się w nią z iskierkami rozbawienia w oczach, cierpliwie czekając kiedy, jeśli w ogóle, będzie miała ochotę przenieść się do wanny.
- No to wychodzi, że w laniu wody idę w recydywę - mrugnęła do niego. Przeciągnęła się leniwie. Chwilę jeszcze to trwało zanim zdecydowała się wstać. A zrobiła to przezornie, opierając się o brzeg wanny, ten suchy.
- Tylko się nie przewróć, bo byłoby zabawnie jakbym miała dzwonić po pomoc albo koronera - zażartowała sobie i wyciągnęła do niego rękę.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 05-11-2021, 18:20   #242
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Charles przyjął pomoc i sprawnie wstał. Zaraz potem przerzucił nogę przez brzeg wanny, potem drugą i usadowił się w jej tylnej części, wypuszczając solidną kaskadę wody na podłogę łazienki. Bez słowa machnął głową w bok zachęcając Iryę do pójścia w jego ślady.
A ona dokładnie tego od niego oczekiwała i po tym jak zajął już miejsce w kąpieli, dołączyła do niego i wygodnie się na nim położyła. Jeszcze więcej wody poleciało na podłogę.
- Kiedy ostatni raz byłeś na wakacjach? - zapytała nastrojona atmosferą relaksu.
- Pytasz o Nero? - na jego twarzy malowała się śmiertelna powaga, ale zaraz potem parsknął śmiechem. - A co to takiego wakacje?
- Powinnam cię wyśmiać, ale w sumie to sama też nie miałam urlopu z prawdziwego zdarzenia - zamyśliła się nad swoimi ostatnimi latami. - O, byłeś na Nero? Jak tam jest? - zainteresowała się.
- Nie byłem i raczej nie mam zamiaru. Bałbym się, że nie wrócę, a lubię przebywać między ludźmi.
- Ok, to będę myśleć o jakimś innym kierunku urlopowym - zaśmiała się. - A skoro lubisz towarzystwo ludzi to trzeba będzie wybrać coś obleganego i w sezonie.
- Niekoniecznie. Ludzi mam na co dzień. Zresztą ciężko znaleźć coś nieobleganego i poza sezonem.
- Można, kiedy się śpi na górze forsy - spojrzała na niego kątem oka. - Preferujesz wyjazdy objazdowe czy wylegiwanie się na leżaku? O! Jeśli lubisz objazdowe to możemy zrobić sobie tournee po katedrach - zachichotała.
- Dziękuję ci bardzo - udał śmiertelnie obrażonego. - A co do urlopu to inicjatywę zostawiam tobie. Chociaż pewnie będzie to mało realne, bo nie wyobrażam sobie wygospodarowania miesiąca czasu.
- Miesiąc? - uniosła brew w zaskoczeniu, aż po chwili do niej dotarło. - Ha ha, miesiąc miodowy ci już w głowie?
Popatrzył na nią zaskoczony po czym wybuchnął śmiechem.
- Widać, że nie latałaś po planetach układu. Sam przelot w jedną stronę może czasem zabrać dwa tygodnie. Zależy gdzie się wybierasz.

Zmarszczyła brwi.
- Fakt, tego nie wzięłam pod uwagę - przyznała. - W takim razie twoje ograniczenie czasowe mocno ogranicza nam wybory urlopowe - stwierdziła z udawanym oburzeniem. - Ale chyba bym zwariowała przez takie dwa tygodnie lotu w jedną stronę, jeszcze ze świadomością, że czeka mnie droga powrotna - po tych słowach zanurzyła się bardziej w wodzie i wygodniej ułożyła na Charlesie, który opuścił ręce po obu stronach wanny i odchylił głowę do tyłu.
- Lot ekskluzywnym statkiem kosmicznym nie jest aż taki zły - odezwał się po chwili milczenia dając do zrozumienia, że nie zasnął mimo błogiej atmosfery. - Ale pewnie i tak większość czasu chciałabyś spędzić w kajucie, a ja nie miałbym gdzie przed tobą uciec, pani inspektor.
- Boisz się że temu byś nie podołał? Słusznie - zaśmiała się. - O tak, lot statkiem pełnym Elity, sama przyjemność - dodała już z wyraźną ironią w głosie. - A ty jak wspominasz podróż z Marsa tutaj? Załapałeś się na taki ekskluzywny statek?
- Najwięcej czasu spędziłem w barze, restauracji i na basenie, ale ogólnie było nudno - potwierdził.
- Miałeś stres czy ci się nie napatoczy jakiś Cleaner pośród pasażerów czy załogi? Wyobrażam sobie, że unikanie takiej osoby na zamkniętej przestrzeni byłoby... Kłopotliwe - powiedziała rozbawiona.
- Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Na początku każdego kto dłużej mi się przypatrywał o to podejrzewałem. Teraz jakoś sobie z tym radzę, ale ty powodujesz, że tracę czujność.
- Moja wersja wydarzeń jest taka, że musiałeś mieć nudne życie zanim mnie poznałeś.
- Czy jest jakikolwiek sens wyprowadzania cię z błędu? - parsknął.
- A ty możesz sobie wmawiać, że było inaczej - odparła tonem znawcy. - Zostajesz na noc? - zapytała.
- Nie dzisiaj - Nagle spoważniał i zaczął intensywnie wypatrywać czegoś na podłodze. W końcu skupił wzrok na zegarku leżącym w bucie, ale jego tarcza nie była widoczna z tej pozycji.

Westchnęła zawiedziona.
- Co będziesz robił? - w jej pytaniu nie było pretensji.
- Te rzeczy o których lepiej żebyś nie wiedziała - odparł z powagą zmieszaną z czymś na wzór żalu.
Nie odpowiedziała od razu, zastanawiając się chwilę w milczeniu.
- Skoro tak to stawiasz... - mruknęła i odwróciła się do niego przodem. Dała mu buziaka. - Nie daj się złapać za rękę - przyjrzała mu się. Ze współczuciem. Na koniec znów się uśmiechnęła. - I pamiętaj, że kiedy ty rozrabiasz na mieście, to twoja dziewczyna będzie czuła się samotna w swoim dużym łóżku.
- I to ma mi poprawić humor? - skrzywił się na pokaz.
- Ani trochę - wyszczerzyła się. - Ale przynajmniej twój nocny wypad tłumaczy czemu nie ruszyłeś whisky. Uff, bo już myślałam, że poszedłeś w abstynencję, a tego byłoby już dla mnie za wiele - wyjaśniła z wyraźną ulgą w głosie i w tym momencie ciężko było odgadnąć czy mówi serio, czy tylko się zgrywa.
Charles w odpowiedzi popatrzył na nią jak na wariatkę.
- Z rzeczy jakie mogłyby mnie zabić, alkohol wybrałbym zanim jeszcze skończyliby wymieniać możliwości.
- Wolę uniknąć niedomówień, a szczerość jak dotąd nam sprzyja - mrugnęła i na powrót wygodnie się na nim położyła. - Zostań jeszcze kwadrans - niby poprosiła, ale i tak na nim leżała więc nie miał za wiele do zdziałania.
- Piętnaście minut też mnie raczej nie zabije - skwitował i zaczął wodzić opuszkami palców po jej ciele. Robił to raczej dla swojej przyjemności niż osiągnięcia jakiegoś efektu.

Nie było sposobu na sprawdzenie upływu czasu bo jedyne urządzenie w pomieszczeniu, które to robiło było poza zasięgiem wzroku. Ale raczej nikomu to nie przeszkadzało. Wyraźnie Charles nie palił się by zająć się swoimi obowiązkami, jakiekolwiek by one nie były.
Było im tak przyjemnie, a atmosfera tak odprężająca, że zaczynali przysypiać. To wzięli za znak, że czas minął. Irya niechętnie odsunęła się od prawnika, a on nieco chwiejnie wyszedł z wanny.
- Nie zabij się - rzuciła do niego i ziewnęła przeciągle, kiedy na powrót rozłożyła się w wannie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 08-11-2021, 20:21   #243
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Wiem, wiem. Zabiłabyś mnie jakbym to zrobił - odparł naciągając mokre spodnie. Nad resztą ubrań chwilę się zastanawiał, ale w końcu zdecydował zwinąć je w kłębek. Ubrał jeszcze buty i zegarek, który przetrwał powódź wewnątrz jednego z nich.
- Dokładnie tak - pokiwała głową. - Pójdę wtedy na każdy układ z Pandoriną, żeby cię wskrzesiła, żebym miała okazję udusić cię własnoręcznie.
- Duszenie ożywieńca chyba nie dałoby ci takiej satysfakcji - parsknął.
Irya skrzywiła się, gdy to sobie wyobraziła.
- Tak, masz rację - zgodziła się z nim niechętnie. - Przekonałeś mnie. Po śmierci przestanę cię nękać.
- Nawet nie byłabyś w stanie. Nie znam nikogo kto miałby takie możliwości. Wyżywanie się na moich zwłokach to wszystko co mogłabyś osiągnąć.
- Jakież to pocieszające - sarknęła.
- Potężni Nefaryci niejednokrotnie ginęli w walce i mimo wszystko po jakimś czasie wracali. Ja nie mam takich chodów - uśmiechnął się, a po chwili namysłu ubrał sama marynarkę i zerknął na zegarek. - Muszę uciekać - Z koszulą w dłoniach wyszedł z łazienki. Kilka sekund później Irya usłyszała mokre pacnięcie.

Irya wyprostowała się w wannie, opierając o jej bok.
- Przewróciłeś się? - rzuciła za nim swoje pytanie, w którym dało się wyczuć zmartwienie, ale odpowiedziała jej tylko cisza. Zdała sobie wtedy sprawę, że nie odczuwa już jego zimnej aury. Nie uspokoiło jej to, bo już miała okazję obserwować śmierć Heretyka więc to że nie wyczuwała Charlesa nie koniecznie musiało oznaczać, że teleportował się do siebie. Wyszła więc z wanny, ostrożnie przebyła mokrą podłogę łazienki i wyszła z łazienki do sypialni. Nie znalazła tam martwego ciała prawnika więc uspokoiła się. Zamiast tego na środku przedpokoju leżała mokra koszula Charlesa zwinięta w kłębek.
- Kopciuszek zostawił pantofelek - zaśmiała się, podnosząc zawiniątko. Zaniosła koszulę do łazienki, wyżymała z wody i wrzuciła do kosza na pranie. Miała wrócić do wanny, ale była już śpiąca, więc wytarła się i poszła do łóżka. Wkrótce dołączył tam do niej Moonshine.

***

13 dzień piątego miesiąca

Miała jechać do biura, ale że jeszcze nie zadzwonił do niej Szef z pretensją o lodówkę z ludzkimi podrobami, więc postanowiła, że wpierw odwiedzi hotel.
- W czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie znana jej już recepcjonistka. Irya w jej oczach wyczytała coś na kształt obawy związanej z jej osobą.
Inspektor zawsze schlebiało takie zachowanie. Uraczyła kobietę uprzejmym uśmiechem.
- Dyrektor jest u siebie? - zapytała.
- Tak - skinęła wolno głową i sięgnęła po słuchawkę telefonu.
- To ja już znam drogę - ucieszyła się Corday i ruszyła do gabinetu.
Zatrzymała się dopiero przed jego drzwiami. Zapukała stanowczo.
- Proszę! - usłyszała stłumiony głos ze środka.

Weszła.
- Witam - odezwała się od progu i zaraz zamknęła za sobą drzwi. - Przejdę do konkretów. Potrzebujemy ustalić personalia osoby, która jako ostatnia miała kontakt z pana najemcą, a do tego potrzebny mi wgląd w monitoring kamery ustawionej na główne wejście. Z zewnątrz.
- Ach to pani - skwitował dyrektor odkładając słuchawkę i przybierając minę godzenia się z nieuniknionym. - Kamera ustawiona na główne wejście nie pokaże pani nic więcej niż ta przy recepcji, a z niej nagranie już pani otrzymała - zamilkł na chwilę jakby coś szacował. - Jedyne co mógłbym pani zaoferować to nagranie z parkingu. Powiedzmy wybranym przez panią godzinnym zakresie czasu. Oczywiście jeśli nie zostało jeszcze skasowane.
- Też wezmę z parkingu - skinęła głową i sięgnęła za pazuchę, do kieszeni i w czasie kiedy dłonią generała w jej czeluściach, kontynuowała. - Ale na wypadek gdyby ta osoba odjechała taksówką to nadal potrzebne będzie nagranie z frontu - gdy to powiedziała wyciągnęła kartkę. - Tu jest data i dokładny czas kiedy wspomniana osoba wychodzi głównym wejściem.
- Miejmy nadzieję, że na nagraniu z parkingu znajdzie pani to czego szuka, bo kamery przed budynkiem nie posiadamy. Jest to przestrzeń publiczna. Nie zarządzamy nią i nie odpowiadamy za nią - mówiąc to zabrał kartkę i wstał kierując się w stronę drzwi. - Proszę chwilę poczekać.
Nie odezwała się, tylko skinęła głową.

Mężczyzna wrócił po niecałym kwadransie.
- Nagranie będzie gotowe niebawem. Może pani poczekać w recepcji.
- Wspaniale - ucieszyła się. - Dziękuję za współpracę - dodała i skierowała się do wyjścia z jego gabinetu.

***

Mając w ręku nowy materiał ruszyła w drogę, do swojej pracy etatowej, choć przez pół trasy korciło ją, żeby zboczyć jeszcze raz. Ostatecznie przekonała siebie samą, że lepiej jak zostawi to na koniec dnia, bo i tak już była spóźniona.
W biurze nie działo się nic na tyle pilnego, co wymagałoby większej atencji. Podpisała kilka raportów przygotowanych przez Lewis i zajęła się przeglądaniem nagrania.
Ponowna wizyta w hotelu opłaciła się. Kamera zarejestrowała kobietę ubrana identycznie jak ja rozmawiająca z Yamadą oraz samochód do jakiego wsiada. Obraz nie był ostry, ale numery były czytelne.
- Mam cię - ucieszyła się Corday. Wydrukowała kadr i zapisała numery wraz z modelem auta. Z kartką podeszła do Amy. - W wolnej chwili sprawdź mi proszę do kogo należy ten wóz.
Dziewczyna skinęła głową i położyła kartkę na honorowym miejscu swojego biurka.
- Tylko to skończę - powiedziała przepraszającym tonem.
- Bez pośpiechu - Irya mrugnęła do niej i odeszła od biurka podwładnej. Wróciła na swoje miejsce.
Zanim rozsiadła się w fotelu, otworzyły się drzwi do gabinetu komendanta. Sinclair dziarskim krokiem szybko pokonał odległość do jej biurka.
- Co to za lodówka? - zapytał kładąc obie dłonie na blacie. Pytanie zwróciło uwagę praktycznie wszystkich w biurze. Jedynie Cooper i Lewis udawali, że nie nadstawiają ucha.
- Która lodówka? - zadając pytanie Corday przekrzywiła głowę. Minę miała pokerową.
- Dobrze wiesz która - Sinclair wyrównał do podbitej stawki.
- Jest dużo lodówek w tym budynku - zauważyła Inspektor.
- Interesuje mnie tylko ta twoja, którą trzymasz u Patela.
- Ah, ta lodówka - Irya udała jakby dopiero teraz skojarzyła. - Patel już ją może ogarnął? - zapytała z żywym zainteresowaniem.
- Nie. Nie ogarnął. Której sprawy ona dotyczy? - zrewanżował się pytaniem.
- Tyle ich jest - wymownie spojrzała na stertę teczek. - Ciekawe, że akurat tą się pan interesuje. Chociaż nie dziwię się, jest wyjątkowa - pokiwała głową z uznaniem. - Musi pan zobaczyć co jest w środku - dodała.
- Nie muszę - powoli wyartykułował. - Ale skoro to tylko jedna z wielu twoich spraw to dam znać Patelowi, żeby zajął się pilniejszymi rzeczami - poinformował i zaczął odchodzić od biurka.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 12-11-2021, 23:00   #244
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
W milczeniu patrzyła jak Sinclair odchodzi i znika za drzwiami swojego gabinetu. Zastanawiała się jak to rozegrać. Jej szef miał problemy z artykułowaniem tego czego od niej oczekuje. Odkąd tu pracowała statystyki posterunku drgnęły na jego korzyść. Pewnie za to był tak ciągle na nią obrażony. I za to, że nie mógł jej wywalić z roboty nawet jakby dopuściła się rażącego zaniedbania na służbie. Całe to szczęście posiadania dzianego i wpływowego ojca robiło swoje. Irya mogła sobie odpuścić, za plecami Sinclaira pójść z łapówką do Patela i wszyscy byliby szczęśliwi. Jeszcze nikt nie powiedział “nie” dla whisky w wieku średnim. Albo mogła pójść teraz za Szefem i mu wszystko opowiedzieć. Przynajmniej będzie fair w stosunku do niego. Ale czy był sens próbować sprawić, żeby ją polubił?

- I tak nie mam nic lepszego do robienia - mruknęła pod nosem, decydując że ewentualna drama na linii z przełożonym też doda kolorytu jej życiu, choć tego nielubianego. Wstała od biurka i poszła do Komendanta.

- Lodówka jest z mieszkania Yamady - zaczęła po przekroczeniu progu. - Wstępne oględziny wskazują, że są tam mogą być ludzkie szczątki. Patel to potwierdza.
- Powiedz mi coś czego jeszcze nie wiem - skomentował nie zmieniając ulubionej pozycji, z nogami na blacie biurka. - Pytałem, której sprawy ona dotyczy. Bo, popraw mnie jeśli się mylę, zaginiona dziewczyna została znaleziona, a potencjalny porywacz nie żyje.
- Ten potencjalny porywacz - powtórzyła po nim, prawie że imitując jego ton. - Urządzał sobie uczty z porwanych dziewcząt, ćwiartując je w swojej jadalni - dodała dla ubogacenia wiedzy przełożonego. - Ja chce mieć potwierdzenie od Patela, żeby wiedzieć czy mam grupę kanibali do wyśledzenia.
- Hmm - wydobył z siebie komendant i usiadł prosto. Ta informacja musiała wywrzeć na nim wrażenie. - Działaj. Informuj mnie na bieżąco.
- Dziękuję - odpowiedziała krótko, ze skinieniem głowy po czym odwróciła się na pięcie i wyszła. Uśmiechnęła się dopiero jak dotarła na powrót do swojego biurka. Była zadowolona, że zdecydowała się na tą opcję. Teraz mogła prawie że oficjalnie prowadzić to sesję.

W dobrym nastroju, przerobiła jeszcze kilka teczek z aktami spraw prowadzonych przez jej podwładnych i kiedy skończyła się jej kawa, przy okazji wizyty w pomieszczeniu socjalnym, wybrała się do piwnic, gdzie była siedziba ich patologów.

Dotarła tam, mając w ręku parujący aromatyczną kawą.
- Jak tam lodówka? Mamy potwierdzenie, że mamy do czynienia z kanibalami? - zapytała Patela jak tylko na niego wpadła.
- To nie serial CSI - skrzywił się Patel - Ale tak. To szczątki ludzkie. Około 6 osób. Prawdopodobnie same kobiety. Przedział wieku 20-30 lat. Natomiast środki jakie pani przyniosła mogą wywoływać efekt silnego odurzenia i znieczulenia.
Prawie się zaśmiała gdy najpierw jej mówi, że życie to nie serial kryminalny, a później daje jej to czego oczekiwała.
- Dzięki, za tak szybką pracę jestem ci dłużna - odpowiedziała. Znów miała rację, choć w tym przypadku była znikoma szansa, że się myliła. - I tak to mam najbardziej popapraną sprawę z jaką miałam do czynienia.
- Ja też nie pamiętam nic podobnego kalibru - przyznał Patel, ale jego ton był jak zwykle niewzruszony.
- Ciężko przebić grupę kanibali porywających dziewczyny na uczty - westchnęła. - Dzięki jeszcze raz. Z samym raportem nie musisz się śpieszyć - dodała i pożegnała się.

***

- Lodówka zawiera szczątki co najmniej sześciu osób, kobiet w wieku między 20 a 30 lat - zreferowała Szefowi to czego dowiedziała się od Patela chwilę temu. Stała w drzwiach gabinetu, czekając na jego komentarz.
- Jesteś w stanie namierzyć innych zaangażowanych w ten syf? - Sinclair dobrze ukrywał zainteresowanie sprawą, ale nie na tyle dobrze, żeby Corday tego nie zauważyła.
- Mam jeden trop - odparła na to Inspektor, specjalnie nie mówiąc za wiele.
- No - ponaglił ją komendant.
- Mam jej zdjęcia z hotelu i rejestrację samochodu którym stamtąd odjechała - rozwinęła.
- Pokaż - polecił.
- Eh... - przewróciła oczami, bo nie miała ich przy sobie. Wyszła na chwilę i wróciła trzymając w ręku zdjęcia. Położyła je na blacie i podsunęła Szefowi.

Komendant wpatrywał się przez chwilę w zdjęcia. Po chwili wykonał ruch jakby chciał je zatrzymać dla siebie, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.
- Znajdź z nią tyle powiązań ile się tylko da - powiedziała w końcu oddając zdjęcia inspektor. - Potraktuj to jako priorytet.
Takiego polecenia służbowego nie spodziewała po przełożonym.
- Mogę panu dać tą odbitkę. Mam ich kilka - zachęciła go by zostawił sobie zdjęcie. - Działam z tym po godzinach odkąd dostałam od Specjalnych informacje o śmierci tego chuja Yamady.
- Teraz możesz to robić w czasie godzin pracy, ale oficjalnie tej sprawy nie ma. Jasne? Jak natrafisz na jakieś problemy to od razu zgłoś to mnie. Mówię to niechętnie, ale Twoje metody mogą się tutaj przydać o wiele bardziej niż moje.
Nie sądziła, że usłyszy te słowa od niego, a już na pewno nie że tak szybko.
- Jasne, robi się - skinęła głową i wyszła, zostawiając mu fotkę Heretyczki.

- Amy - zwróciła na siebie uwagę podwładnej, gdy zbliżyła się do jej biurka. - Zmiana planów, te numery to priorytet - usiadła na brzegu blatu.
- Nie mamy ich w naszej bazie - odpowiedziała Lewis. - Ale mogłabym mieć informację na jutro - dodała ton ciszej.
- Doskonale - ucieszyła się Inspektor. - Czegoś ci potrzeba? - zapytała.
Amy wyglądała na zaskoczoną nagłym pytaniem.
- N-nie - wydukała zawstydzona z szeroko otwartymi oczami.
- OK, a jakieś pytania masz? - dodała Irya dla pewności.
- Raczej nie. Wszystko jest dla mnie jasne - potwierdziła.
Corday skinęła jej głową i odeszła. Wyglądało na to, że nie będzie potrzeby mieszać do tego Collinsa, przynajmniej na razie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-11-2021, 15:59   #245
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Parę godzin spędzonych na nudnym czytaniu raportów sprawiło, że Irya uznała, że w sumie to można szukać znajomej Yamady dwutorowo. Także gdy wyszła z biura, pojechała do pewnego klubu, którego na pewno nie odwiedziłaby, żeby się rozerwać.

Zaparkowała przed frontem budynku i skierowała się do głównego wejścia. Choć bramkarz widząc ją od razu zszedł jej z drogi to i tak się zatrzymała.
- Collins jest u siebie? - zapytała, a w odpowiedzi dwumetrowy kark skinął łysą łepetyną. Nikt nie robił jej problemów po drodze i szybko znalazła się przed drzwiami jego gabinetu. Miała wejść bez pukania, ale uznała, że będzie sobie musiała wypalić oczy jeśli nakryje go na czymś obleśnym. Zapukała.
- Wejść! - usłyszała zza drzwi.
Odczekała jeszcze dwie sekundy tak dla pewności i dopiero weszła.
- Panna Corday! - Collins wykrzywił usta w obleśnym uśmiechu. - Jak mogę pani pomóc?
Inspektor wiedziała, że na pewno nie mogła zacząć rozmowy od stwierdzenia, że czegoś potrzebuje. Musiała wyjść z pozycji władzy.
- Mam dla ciebie zlecenie - powiedziała gdy stanęła przed nim. Ręce miała schowane w kieszeniach płaszcza i patrzyła na niego z góry, głównie przez to, że była od niego wyższa.
Jej zdecydowana przewaga jednak nie trwała długo, bo siedzący do tej pory gospodarz poderwał się na nogi. Powodowała to jego prostacka szarmanckość lub potrzeba zmniejszenia do minimum przewagi wzrostu swojego gościa.
- A to coś nowego - nie zdołał ukryć komentarza wywołanego dużym zaskoczeniem. - Sądziłem, że chodzi o Andersona. Czego lub kogo miałoby to zlecenie dotyczyć?

Machnęła ręką na wspomnienie o ich wspólnym znajomym.
- Anderson jest dorosły, wie na czym stoi - stwierdziła bez większego zainteresowania jego osobą. - Moje zlecenie dotyczy namierzenia osoby na podstawie zdjęcia i numerów rejestracyjnych auta, bo tyle o tej osobie mam - przeszła od razu do konkretów.
- Do zrobienia. No chyba, że ta osoba dobrze zaciera ślady i samochód był wynajęty - Collins nagle zabrzmiał bardzo profesjonalnie.
Irya sięgnęła za pazuchę i wyciągnęła wcześniej przygotowaną kopertę. Położyła ją na blacie, przed Collinsem.
- Tu są zdjęcia tej osoby - powiedziała tonem wyjaśnienia. - Zalecam ostrożne podejście.
- Z jakiegoś konkretnego powodu? - zapytał Collins.
Freelancer nie miał co liczyć, że Irya wspomni o mroczno-harmonijnym aspekcie tej sprawy.
- Jest ostatnią osobą, z którą się widział pewien nieboszczyk z podciętym gardłem - wyjaśniła mu. - Najlepiej, żeby ta kobieta nie wiedziała, że jest sprawdzana - dodała.
- To oczywiste - uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób. - Jakie informacje na temat tej osoby pani potrzebuje?
- Dane osobowe, adres zamieszkania, opcjonalnie informacje o osobach, z którymi utrzymuje bliski lub częsty kontakt - wymieniła.
- Czyli w grę wchodzi co najmniej kilkudniowa obserwacja - powiedział jakby coś kalkulował.
- Owszem - skinęła głową i uśmiechnęła się widząc jak mu w głowie już chodzą trybiki ile ją za to skasować. - Stawki prywatnych detektywów nie są mi obce więc liczę że dogadamy się a może wyjdzie z tego w przyszłości więcej jak jedno zlecenie - w capitolskim stylu przestrzegła go, żeby jej nie rżnął na stawkach.
- O to bardzo dobrze! - ucieszył się Collins. - Akurat tak się składa, że nasze stawki są dokładnie takie jak te z którymi ma pani do czynienia.

- Proszę więc wycenę przesłać na mój adres i będziemy zaczynać z tematem - odparła na to Irya, tonem zwiastującym zakończenie spotkania.
- Proponuję od razu tygodniową obserwację do tego… - zająknął się. - … opłaty dodatkowe. Powinniśmy się zamknąć w piętnastu tysiącach koron.
- Dwanaście i te opłaty dodatkowe proszę wyszczególnić na fakturze - odpowiedziała Inspektor, która większe sumy miała w zwyczaju wydawać lekką ręką, ale tu trzeba było zagrać tak, by Collins nie rozpanoszył się.
- Wątpię, żeby ktokolwiek wydawał pokwitowania na “takie” opłaty dodatkowe. Wy w Capitolu powinniście wiedzieć to lepiej niż reszta - uśmiechnął się brzydko. - Informacje bywają kosztowne.
- Ależ skąd - Corday machnęła ręką. - U nas jest największa transparentność - stwierdziła tonem godnym propagandy jaka leciała w ich mediach i na koniec uśmiechnęła się z rozbawieniem. - Owszem, informacje kosztują, ale mamy wolny rynek, a ja przyszłam do pana w pierwszej kolejności, głównie przez to, że znajomy uznał, że może być pan wartościowym zasobem, także liczę, że nie myli się on co do pana.
- Nie wiem co to za znajomy, ale na pewno miał rację - Collins przyjął wyuczony wyraz twarzy. - Moja propozycja to nadal piętnaście tysięcy, ale w przypadku przekroczenia budżetu biorę to na siebie - zrobił minę pokerzysty.
- Taki znajomy co może by zmienił zdanie gdyby wiedział, że go pan szpiegował - zaśmiała się Irya. - W takim razie umowa stoi - nie zależało jej na targowaniu się, ale opcja, że cena nie będzie puchnąć była wygodna.
- Zgadza się - mężczyzna zaśmiał się. - To, że o tym nie wie, tylko świadczy o mojej skuteczności. W takim razie może pani zapłacić z góry, a ja skontaktuję się jak tylko będę mieć dla pani informacje.
Faktem było, że Morgan nie wiedział, że ma ogon dopóki mu o tym nie powiedziała, jak Collins jej uprzejmie doniósł co robi.
- Nie - pokręciła głową. - Teraz połowa, reszta jak będzie miał pan dla mnie przynajmniej dane osobowe poszukiwanej.
- Czuję się w tym momencie ogromnie urażony, że nie wierzy pani w moją skuteczność - stwierdził, ale jego słowa nie pokrywały się z jego postawą i wyrazem twarzy. - Niech będzie.

Inspektor zignorowała jego jojczenia na brak zaufania i odruchowo już miała wyciągnąć książeczkę czekową, ale zmiarkowała się patrząc na Colinsa i wyobrażając jego przeprawę w banku. Zamiast tego wyjęła z kieszeni monetę o nominale dziesięciu tysięcy i położyła przed nim.
- Więc czekam na kontakt - dodała na koniec i skierowała się do drzwi. Nie zdążyła jeszcze wyjść jak usłyszała odgłos przesuwanej po blacie monety.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 30-11-2021, 20:30   #246
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

- Dobrze ci dzisiaj poszło Corday San - Kotoko pochwaliła swoją uczennicę.
Irya popatrzyła na nią doszukując się sarkazmu, ale go nie było u jej prawie dziesięć lat młodszej sensei. Chyba faktycznie poszło jej lepiej niż uważała.
- Dzięki, przynajmniej wiem, że wynoszę stąd coś więcej jak siniaki i obolałe mięśnie - odparła pogodnym tonem Irya. Treningi z młodą były wymagające i blondynka miała sporo satysfakcji po tych zajęciach. - Kolejne spotkanie tak jak się umawiałyśmy?
- Tak - odpowiedziała.
- Świetnie - wzięła do ręki swoją torbę sportową. - Jest gdzieś tu może twój dziadek? Chciałabym wymienić z nim kilka słów.
- W ogrodzie.
- Nie będę mu przeszkadzać?
- Nie - uśmiechnęła się. - Zaprowadzić cię? - zaproponowała.
- Chętnie.

Corday przewiesiła przez ramię torbę i ruszyła za Kotoko. Szły wąskich chodnikiem zrobionym z desek i dotarły do altany otoczonej drzewkami o rozkwitniętych białych i różowych kwiatach.
- Witaj - Irya przywitała się się z gospodarzem i skłoniła się ku niemu z szacunkiem. - Czy mogę ci zająć kilka chwil?
- O co chodzi? - zapytał z zainteresowaniem.
- Chciałabym ciebie prosić o umówienie mi spotkania z panem Kobayashim.
- Mógłbym zaprosić go na herbatę na pojutrze - zaproponował.
- Byłoby wspaniale - ucieszyła się Irya.
- Czy mam go w jakiejś sprawie uprzedzić? - zatroskał się Nakano.
- Można powiedzieć, że realnemu zagrożeniu już została ucięta głowa - zapewniła go, że nie ma powodu do zmartwienia. Mężczyzna w odpowiedzi pokiwał głową i jeśli było coś dla niego niezrozumiałe to zostawił to dla siebie.

***

Powitało ją radosne mrawczenie, czyli połączenie miauknięcia z mruczeniem, w wykonaniu Moonshine'a.
- Cieszysz się, że nie będziesz siedział sam? - powiedziała do kota Irya, zamykając za sobą drzwi wejściowe. W odpowiedzi sierściuch zaczął ocierać się o jej nogi. Udało mu się w końcu doprosić o głaskanie i blondynka pochyliła się by go pogładzić po grzbiecie.

Prysznic Irya wzięła zaraz po treningu, u Nakano, a obiad zjadła po drodze, więc tylko zaniosła tylko torbę z brudnymi ubraniami do pralni i wróciła do salonu. Nalała sobie wina i usiadła na kanapie. Moonshine skorzystał z okazji i ułożył się jej na kolanach. Drapiąc go po głowie Irya spojrzała na telefon. Charles nie odzywał się, więc albo odsypiał nocną robotę w ramach Spółki Zło albo miał niefart trafić na jakiegoś inkwizytora. Tak czy inaczej zapowiadało się, że spędzi wieczór jak stara panna, czyli z kotem, winem i jakimś filmem. Niby mogłaby wybrać się do swojego ulubionego klubu, żeby się rozerwać, ale wizja relaksu na własnej kanapie wydała jej się teraz bardziej interesująca. No i było jej szkoda zostawiać kota znów samego. Sztuczny czy nie, jego przywiązanie dla Iryi wyglądało autentycznie i tylko to się dla niej liczyło.
Poszła się przebrać w wygodniejsze ubranie i wróciła z paczką przekąsek wyciągniętych z kuchennej szafki. Odpaliła telewizor o absurdalnie dużym ekranie i owinięta kocem, z przytulonym do niej mruczącym kotem, zaczęła oglądać jeden z nowszych filmów.

Fabuła jakoś jej nie porwała i zamiast skupić się na niej, co chwilę traciła wątek, gdy jej myśli zajęte były czym innym. Po raz kolejny zerkała na ekran telefonu leżącego na stoliku, obok przekąsek. Charles nie odzywał się cały dzień. Nie chciał jej powiedzieć co będzie robił, bo wiedział, że znajdzie jakieś logiczne argumenty, które przekonałyby go, żeby sobie to darował. Z tego właśnie powodu Irya zakładała, że cokolwiek robił to bezpieczne nie było. Była, więc szansa że nie kontaktował się z nią, bo coś poszło nie tak i teraz albo był w piwnicach Katedry, a może tylko mocno ranny u siebie w domu. Zaczynała się martwić o niego.
Z drugiej strony był doświadczony i potrafił o siebie zadbać tyle czasu to nie miała powodów do zmartwień... A nie dzwonił, bo był zadeklarowanym samotnikiem. W końcu zawsze to ona wychodziła z inicjatywą. Może to był jego fetysz, bycie jej kochakiem na telefon.
Ta myśl nieco ją uspokoiła. Spojrzała na telewizor, ale zupełnie nie wiedziała co się dzieje w filmie.

"A co jeśli faktycznie stracił czujność?" naszły ją wątpliwości. Ciągle o tym napominał. A wiedziała z policyjnych statystyk, że im wcześniej było zgłoszone zaginięcie, tym większe były szanse na odnalezienie zaginionej osoby.
Nie wytrzymała. Pogodziła się, że wyjdzie na natrętną. Sięgnęła po telefon i wpierw chciała do niego napisać, ale zaraz przeszło jej przez myśl, że każdy kto miał jego telefon mógłby podszyć się pod niego, więc lepiej było dzwonić.

Wybrała jego numer.
- Cześć - odpowiedział jej zaspany głos.
Od razu poczuła ulgę.
- Wszystko Ok? - zapytała.
W słuchawce przez kilka sekund rozbrzmiewała cisza.
- Tak - padła w końcu odpowiedź.
Irya uśmiechnęła się.
- Szkoda - skomentowała. - Mała misja ratunkowa na koniec dnia byłaby dobrą rozrywką.
- Misja ratunkowa nie jest konieczna, ale lepiej żebyś mnie w tej chwili nie oglądała - to co pierwotnie odebrała jako zaspany głos, przy dłuższej wypowiedzi brzmiał bardziej jak zbolały. - zresztą w tej chwili jestem niezdatny do większości rzeczy jakie mogłyby ci przyjść do głowy.
I od tak początkowa ulga prysnęła i przeszedł ją zimny dreszcz zmartwienia, może nawet strachu o niego.
- Jesteś u siebie? - zapytała zdradzającym jej emocje.
- Jestem w bezpiecznym miejscu i nic mi nie grozi - odpowiedział wymijająco jakby wiedział co jej chodzi po głowie.
Blondynka westchnęła przeciągle. Miała ochotę go udusić. Chwilę milczała.
- Oszczędzisz mi fatygi i powiesz gdzie jesteś, czy mam robić zamieszanie z angażowaniem technicznych, żeby namierzyli cię po telefonie? - dała mu wybór.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-12-2021, 18:16   #247
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Wiedziałem, że tak będzie - powiedział zrezygnowanym głosem. - Nic mi nie jest - starał się ją uspokoić. - Za dwa dni będę jak nowo narodzony. W końcu jakbym umarł to byś mnie dorwała i zatłukła. Prawda? Mogę obiecać, że będę Cię regularnie informował, że jeszcze żyję. Ok?
Byłby naiwny gdyby myślał że Irya pójdzie na taką ugodę.
- "W zdrowiu i chorobie, i że nie opuszczę cię aż do śmierci" - zacytowała najbardziej standardową formułę stosowaną w kontraktach małżeńskich. Ciężko było określić czy była w tym ironia. - Więc pytam jeszcze raz... Gdzie mam po ciebie jechać i co ci mam przywieźć? - powiedziała tonem zwiastującym, że kolejne wykręty zmuszą ją do zastosowania planu obejmującego osoby trzecie.
- Nic mi nie trzeba. W tym momencie wystarczy mi leżenie w wygodnej pozycji - upór Morgana dorównywał temu jakim cechowała się Corday. - Chory nie jestem, a zdrowy też nie bardzo więc obecna sytuacja podchodzi pod lukę prawną - zachichotał, ale urwał z syknięciem.
- Nie będę krzyczeć na ciebie ani prawić morałów - obiecała.
- Właśnie co do tego drugiego to mam wątpliwości. Zaczniesz swoją litanię, a ja nie będę mógł uciec.
- Obiecuję - zapewniła go. - Nawet mogę ci to dać na piśmie - dodała. Ściągnęła kota z kolan i wstała aby zacząć zbierać się do wyjścia.
- Zgaduję, że niebawem osobiście wręczysz mi to oświadczenie - powiedział zrezygnowanym głosem.
- Jak ty mnie dobrze znasz - uśmiechnęła się pierwszy raz odkąd dowiedziała się, że jest ranny. - To gdzie mam jechać?
- Przecież już wiesz gdzie jestem - potwierdził jej domysły.
- Do zobaczenia - odparła i rozłączyła się.

***

Wieczór był jeszcze młody gdy zaparkowała na podjeździe przed domem Morgana. Słońce już prawie całkiem zaszło więc panował półmrok. Irya wysiadła zabierając torbę z jedzeniem i obeszła auto, żeby wyciągnąć torbę z bagażnika. Ruszyła do drzwi wejściowych i wydusiła dzwonek.
Odpowiedziała jej cisza, którą przerwała nadchodząca wiadomość od Charlesa.

Cytat:
Napisał Od Charles
Bardzo śmieszne. Wchodź
Roześmiała się po przeczytaniu tego i nacisnęła klamkę. Drzwi otworzyły się i zobaczyła, że wewnątrz panuje ciemność. Weszła i zamknęła za sobą, przekręcając też zamek. Nie wiedziała czego spodziewać się zobaczyć więc ruszyła w głąb domu.

Charles leżał na kanapie w salonie. Jedynym oświetleniem była lampa stojąca w rogu pomieszczenia.
- Hej - mężczyzna podniósł dłoń na powitanie.
- Hej - odpowiedziała mu Irya zatroskanym tonem. - Przywiozłam jedzenie - dodała i po odstawieniu toreb na podłogę, zdjęła płaszcz i buty. Następnie zbliżyła się do kanapy. - Jak bardzo jest źle? - zapytała łapiąc się pod boki i spoglądając na niego z góry.
- Bywało gorzej - stwierdził przekręcając się i pokazując opatrunek na lewym boku, przez który przesączała się krew. Jego twarz była poobijana, a najlepiej był widoczny krwiak z prawej strony dolnej wargi.
- No fakt, przynajmniej nie masz podciętego gardła... - Irya skrzywiła się. - Wyglądasz jakbyś wpadł pod autobus - skomentowała i usiadła obok niego, by dokładniej obejrzeć ten opatrunek na jego boku. - Sam się łatałeś? - zapytała. - Może zawieźć cię do kliniki?
- Lepiej nie. Za duże ryzyko. - Irya natychmiast zrozumiała o co mu chodzi. Chłód bijący od Charlesa był bardzo wyraźny. - Zdarza się to bardzo rzadko, ale wiem co trzeba zrobić.
- Chyba masz rację - nie była zadowolona z tego, że musiała się z nim zgodzić. - Mam ze sobą silne przeciwbólowe, przynieść ci? - zaproponowała.
- Nie. Jest ok. Ale możesz mi przynieść wodę.
- To przyniosę - odparła i wstała. Wróciła do korytarza skąd zabrała pakunki. - Zjesz coś? Mam jakiś gulasz, lekką potrawkę i rosół - zapytała go idąc do kuchni. - To ostatnie wzięłam na wypadek jakbyś miał wybite zęby - była w tym wyraźna uszczypliwość.
- Rosół brzmi dobrze. Zęby mam, ale dzisiaj nie jestem fanem przeżuwania.

Rozstawiła się z torbami z jedzeniem na kuchennych blatach. Przy okazji zauważyła pozostałości po tym jak Charles się opatrywał. Zostawił krwawe odciski palców na blacie i frontach szafek. Głównie na tej gdzie trzymał apteczkę. W zlewie znalazła zakrwawioną gazę i nożyczki, a na jego krawędzi igłę z resztkami nici. Oczami wyobraźni widziała jak on tu wpada nabuzowany adrenaliną i tymi swoimi mrocznoharmonijnymi dopalaczami. Była zła na siebie, że nie zadzwoniła do niego wcześniej.

Wyciągnęła rosół który tak naprawdę był ramenem bogatym w dodatki. Był jeszcze ciepły więc przelała go do dużego kubka zakładając, że tak będzie mu wygodniej. Wzięła też szklankę wody tak jak prosił i opakowanie leków przeciwbólowych. Wróciła do niego.
- Proszę - usiadła obok niego i ostrożnie podała mu kubek z zupą. - Dasz radę wejść na piętro czy śpisz na dole? - zapytała.
- Nie muszę się przenosić. Lubię tą kanapę - uśmiechnął się lekko.
- Nie pamiętasz tego, ale już targałam ciebie po tym domu - mrugnęła do niego. Postawiła wodę i tabletki na stoliku przy kanapie.
- Jak musiałaś mnie targać to miałem prawo nie pamiętać - ponowił uśmiech i po kilku próbach udało mu się podnieść do pionu. Wyglądał przy tym jak wenusjański żółwik.
- Kiedy wróciłeś? - zapytała kiedy przełknął pierwszy łyk.
- Nie wiem. Pewnie parę godzin temu - zerknął odruchowo na zegarek.
- Na przyszłość dzwoń od razu, ok? - poprosiła.
- Chyba tak będzie lepiej. Od razu skłamać, żeby uśpić twoją czujność i zyskać na czasie - spróbował się zaśmiać, ale powstrzymał się wiedząc jak skończyło się to ostatnim razem.
- A co, nie smakuje ci zupka? - Irya natomiast nie musiała się powstrzymywać i zaśmiała z jego marudzenia.
- Pyszna. Uwielbiam jak gotujesz - odciął się uśmiechając półgębkiem.
- No raczej - pokiwała głową z zadowoleniem. Ostrożnie przytuliła się do niego, do tego nie-dźgniętego boku. Pozwała mu w spokoju zjeść.

- To co poszło nie tak? - zadała to pytanie dopiero gdy Morgan odstawił pusty kubek.
- W zasadzie nic. Jakieś męty uznały, że będę łatwym celem. Zaatakowali mnie przy samochodzie. - Wzruszył lekko ramionami.
- Napad rabunkowy? - zmarszczyła brwi, bo jej to do niego nie pasowało.
- Tak to wyglądało - potwierdził.
Zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Nie zbywaj mnie swoim prawniczym bełkotem - westchnęła. - Ja się nie pytam jak to wyglądało tylko o co poszło naprawdę - nalegała.
- Nie zdążyłem zapytać, a oni też nie kwapili się umotywować swojej napaści - odpowiedział na przytyk.
- Nie wydarzyło się to przy okazji tej roboty o której nie chciałeś mi mówić? - przekrzywiła głowę.
- Aaaa - jego oczy błysnęły zrozumieniem. - Nie wydaje mi się, żeby to było powiązane. A co byś zrobiła jakby było? - zapytał z iskierkami ciekawości w oczach.
- Po prostu wtedy bym zrozumiała czemu tak się wykręcasz od odpowiedzi - odparła z mrugnięciem oka. - Gdzie to się stało?
- Taki już los prawników - pokiwał głową z udawanym smutkiem. - Nawet jak mówią prawdę to nikt im nie wierzy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 22-12-2021, 11:42   #248
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Tak tak, to bardzo smutne - zaśmiała się Irya. - Ale nadal mnie zbywasz. Powinieneś zgłosić napaść, nie mówię że już teraz, natychmiast, ale jutro chyba już ci przejdzie ta... wzmożona aura chłodu - nie potrafiła inaczej tego ubrać w słowa.
- Ty mi to powiedz. Ja zawsze uznawałem, że jeden dzień wystarczy. Teraz możesz to sprawdzić.
- Jesteś dla mnie jak króliczek doświadczalny - powiedziała do niego tonem jakby był uroczym stworzonkiem i pogłaskała go delikatnie po nieobitym policzku, drocząc się z nim.
- A powiesz mi w końcu na czym polega twój eksperyment? - udał, że chce ugryźć ją w dłoń.
Popatrzyła na niego z powagą.
- Na sprawdzeniu jak długo przeżyję będąc w związku z Heretykiem - roześmiała się. - A teraz w końcu opowiedz mi jak to się stało - palcem pokazała na jego buźkę i ranny bok.
- Zaczynam się zastanawiać czy to tylko troska czy twój fetysz seksualny - parsknął. - W drodze do samochodu zaczepiło mnie trzech obdartusów. Wydaje mi się, że po prostu szukali pretekstu.
- Najpewniej jedno i drugie - odparła po chwili namysłu. - Gdzie to się stało i czy cię okradli? - dodała już z powagą w głosie.
- No wiesz co? Nie dałem się okraść - powiedział urażonym głosem. - A co do miejsca to nie mogę ci powiedzieć. Znając ciebie na pewno nie oprzesz się pokusie, żeby tam węszyć.
- Staram się ustalić czy to przypadkowa napaść na tle rabunkowym czy może zaplanowana próba zabójstwa - zgromiła go spojrzeniem.

- Jaka by nie była, to nie powinnaś się się w to mieszać. Bo albo nie najdziesz śladów, albo wdepniesz w coś spoza swojej ligi. Zostaw to mnie - powiedział z powagą.
- Wiesz, że nie zostawię. Na co dzień zajmuję się takimi rzeczami - nie ustępowała. - I wiesz, że z moją pomocą ogarniesz to szybciej niż zdążą zaplanować kolejny atak - blondynka zdawała się mieć swoją teorię. - Tak czy inaczej jestem zamieszana, bo jeśli ciebie nie będą mogli dopaść to przyjdą po mnie - wyliczyła powody, dla których nie powinien sam się tym zajmować.
- Przecież ich nie znajdziesz. Gdybyś pokazała mi ich twarze to bym ich nie był w stanie rozpoznać. Nawet gdybyś miała nagranie z całego zdarzenia, w co szczerze wątpię, to jak chciałabyś znaleźć ich w ośmiuset milionowym mieście? Nie sądzę, żeby mieli przyjść po ciebie, bo po co? Jeśli to nie była zwykła napaść, to jedyne co mogę zrobić, to uważać na przyszłość.
- Na tym polega moja praca. Mam ci przytoczyć moje rozwiązane sprawy, które były skazane na niepowodzenie? - Odparła na to z rozbawieniem. - Ale dobrze, jutro wrócimy do tematu - tymczasowo mu odpuściła.
- Dobrze - Charles zgodził z wyraźną ulgą. - Ale nie sądzę, żeby jutrzejsza rozmowa wniosła coś nowego.

- Musisz przede wszystkim wypocząć - stwierdziła z troską. Sięgnęła po szklankę z wodą i tabletki, które podała mu. - Weź, nie ma sensu zgrywać twardziela.
- Jak zgrywać? Przecież nim jestem! - powiedział urażonym tonem próbując zachować poważny wyraz twarzy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Uwielbiam cię - pocałowała go lekko w skroń. - Trzeba się tobą teraz dobrze zaopiekować, więc zostanę póki nie wydobrzejesz.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby. Dwa, trzy dni oszczędzania się i będę jak nowonarodzony. Nie będziesz przecież siedzieć tu ze mną przez cały czas - popatrzył na nią jakby chciał wyczytać jakiegoś rodzaju obsesję z jej twarzy.
Roześmiała się.
- Spokojnie, nie mam zamiaru zagłaskać na śmierć - stwierdziła rozbawiona, gdy udało jej się opanować śmiech. - Nie wezmę wolnego w pracy, tylko będę wpadać po robocie na noc.
- Już się bałem, że chcesz być szaloną sanitariuszką. W tym stanie nie byłbym w stanie się w to bawić - humor go nie opuszczał.
- Zanotuję sobie tą twoją fantazję i wykorzystam później. Masz to jak w banku - śmiała się dalej. - A teraz bądź grzecznym pacjentem - podsunęła mu pod usta dłoń w której trzymała tabletki.
- Przeciwbólowe? Nie chcę - pokręcił głową. - Tak będę bardziej uważał na szwy.
- Spokojnie mieszankę gwałtu Yamady zostawiłam w laboratorium, a to aż tak mocne nie jest, nadal będziesz czuł, że cię ciągną, ale przynajmniej przepisz noc bez jęczenia - wyjaśniła mu. - A teraz otwórz buzię.
- Nie - zaprzeczył stanowczo, ale po chwili zreflektował się i westchnął. - Nie stosuję takich rzeczy jeśli nie ma takiej konieczności. Nic co przytępia umysł, a w obecnej sytuacji wpływa na sen.

Zabrała rękę.
- Ok... - nie nalegała dalej, rozumiejąc teraz, dlaczego tak bardzo się wzbrania. - To może szklaneczka whisky i spać?
- Kusisz, ale też nie. Zupa, woda i koc. Mam wszystko czego mi trzeba.
- To ja lepiej też nie będę pić. Na wypadek, gdyby jednak trzeba było cię wieźć do kliniki - westchnęła decydując się na to poświęcenie. - To chociaż daj się namówić, żeby pójść spać do łóżka.
- Raczej jakby ktoś chciał dokończyć to co się nie powiodło - stwierdził przyznając, że jednak gdzieś w tyle głowy kołatała mu myśl, że napaść mogła nie być przypadkowa.
- Możemy pojechać do mnie - zaproponowała. Kamienica Cybertroniku była świetnie chroniona i ktokolwiek by chciał zabić Charlesa, pewnie omijał by to miejsce z daleka.
- Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale nie chciałbym żeby ktoś mi tutaj myszkował pod moją nieobecność. No i weźmy też pod uwagę ryzyko tego jak prowadzisz - strzelił złośliwy uśmiech.
- A masz siłę zająć się tym kto przyjdzie tu myszkować? - uniosła brew, puszczając w niepamięć jego komentarz co do jej umiejętności prowadzenia auta.
- Mam, ale skończę w stanie gorszym niż teraz. Ale i tak będzie to miało mniejsze konsekwencje niż pozwolenie komuś na swobodny dostęp tutaj.
- Uuuu przyznajesz mi się do tego, że masz trupy pochowane po szafach - uśmiechnęła się szeroko.
- To jeszcze ich nie znalazłaś? - udał zaskoczenie.
- Niewiarygodne, ale prawdziwe - mrugnęła do niego. - Ani ci nie przeczesałam domu, ani nie dorobiłam kluczy, więc jakbyś tu stracił przytomność i się wykrwawiał to musiałabym przez okno wchodzić.
- Ah. Czyli radzisz sobie i w tym temacie nie musimy nic robić - zerknął na Iryę ciekaw jej reakcji.
- Na pewno nie ja będę płacić za wstawianie nowej szyby - odparła z rozbawieniem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 28-12-2021, 20:47   #249
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Dostaniesz nakaz sądowy - skierował palec w jej kierunku.
- Hymmm skoro tak to stawiasz to nie kiwnę palcem - zrobiła obrażoną minę. - Wykrwawiaj się do woli i nie licz, że ZNOWU będę szorować twoją krew z twojej posadzki - pokazała mu język.
- Nieudzielenie pierwszej pomocy jest karalne! - wykrzywił się jej w odpowiedzi.
- I kto miałby to zgłosić? Wykrwawiony ty? - uniosła brew. Wstała z kanapy. - Idę sprawdzić czy wszystko jest pozamykane.
- Wszystko jest pozamykane. Nie wiem co z drzwiami frontowymi, bo ty ostatnia ich używałaś.
- Tak, zamknęłam. A ty jesteś w takim stanie, że lepiej po tobie sprawdzić - odparła patrząc na niego z góry.
- Pytasz mnie o pozwolenie? To zezwalam na przeszukanie, pani inspektor - uśmiechnął się.
- W sumie to nie pytałam o pozwolenie, ale skoro je mam to sobie zaszaleję - uśmiechnęła się szeroko. Lubiła kiedy Charles sam, zupełnie nie przymuszony, tak się wrabiał.

Wyszła z salonu i skierowała się na klatkę schodową. Kolejny kwadrans minął jej na metodycznym sprawdzaniu czy w każdym pomieszczeniu okna, drzwi balkonowe i te wejściowe do budynku z poziomu parteru są dobrze zamknięte. Na koniec idąc do podpiwniczenia upewniła się, czy brama garażowa jest zatrzaśnięta i zablokowana kluczem, podobnie jak wszelkie drzwi na tym poziomie.

Wróciła, zahaczając jeszcze o kuchnię, gdzie odgrzała dla siebie miseczkę gulaszu, a Charlesowi wzięła jeszcze jeden kubek z rosołem.

- Teraz możemy spać spokojnie - powiedziała, gdy weszła do salonu. Postawiła przed Morganem kubek, a sama usiadła wygodnie w fotelu i zaczęła zajadać się swoją potrawą.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Gdy skończyli posiłek Charles włączył telewizor i znalazł jakiś film. Przy jego wyborze kierował się raczej tym, aby nie był zbyt absorbujący. Efektem było to, że z powodu osłabienia, w trakcie seansu odpływał i przymykały mu się oczy. Nie dotrwał nawet do połowy.
- Dobra, czas już do łóżka - zadecydowała Irya, widząc jak bardzo uparcie Charles zwleka z tą decyzją. Wstała i wyłączyła telewizor. - Chodź - pochyliła się, żeby jak najmniej inwazyjnie pomóc mu wstać. Tym razem nie oponował i na wpół przytomny zdał się w całości na inicjatywę Iryi. Powoli i ostrożnie, trzymając go pod ramię, zaprowadziła go do gościnnej sypialni na parterze, żeby nie musiał jeszcze się wspinać po schodach do jego. Pomogła mu położyć się na łóżku, przykryła go i przykryła. Sama wróciła po swoją torbę do korytarza i po chwili była z powrotem. Rozebrała się do koszulki i bielizny. Położyła swój pistolet przy łóżku, tak na wszelki wypadek, po czym wsunęła się pod kołdrę obok śpiącego już twardo Charlesa.

14 dzień piątego miesiąca


Obudził ją budzik. Zerwała się i czym prędzej go wyłączyła. Charles spał i nie chciała go budzić. Słabo spała bo co chwilę budziła się, żeby sprawdzić, czy jeszcze zipie. Nawet zdarzało jej się w tym czasie sprawdzać mu czy ma puls.

Wstała i zaczęła się szykować do wyjścia. Szybko się ogarnęła i nawet jeszcze wyrobiła się przygotować śniadanie dla rannego. Zostawiła mu kanapki i sok szafce nocnej, przy łóżku i wyszła zamykając drzwi sypialni.
Kierując się do wyjścia znalazła komplet kluczy Charlesa i wzięła go. Wyszła z domu, zamknęła drzwi kluczem i poszła do swojego auta. Wyjechała z podjazdu i już z ulicy pilotem zamknęła bramę. Ruszyła w drogę do pracy.

***

- Pani Inspektor - Amy zaczepiła przełożoną gdy tylko ta pojawiła się w biurze. - Mam dla pani informację, o którą pani prosiła. - Samochód należy do Nadine Bonnet. Mieszka na pograniczu Gotland i Southside. Jest agentką nieruchomości. Nie znalazłam jej powiązań z Capitolem poza służbowymi.
- Świetna robota - Inspektor pochwaliła podwładną i uśmiechnęła się szeroko. - Jeszcze lepiej, że jest agentką nieruchomości. Łatwo będę mogła ją sprawdzić - przyklasnęła, mówiąc to bardziej do siebie niż do Amy i ucieszyła się jeszcze bardziej, bo mogła działać w godzinach pracy. Z tą dobrą wiadomością poszła zrobić sobie kawę.

Wróciła z kubkiem parującej, aromatycznej cieczy i skierowała się prosto do biura szefa.
- Mamy pierwszy trop. Zaraz jadę go sprawdzić - powiedziała od progu.
- Potrzebujesz wsparcia? - Sinclair zaskoczył ją pytaniem.
- Biorąc pod uwagę, że trzeba do niej podchodzić z dużą ostrożnością... - skrzywiłą się, bo po krótkim namyśle uznała, że nie chce narażać nikogo poza sobą w konfrontacji z Heretykami. - Nie, wolę nie brać nikogo na wsparcie.
- Uważaj - pokiwał głową dając do zrozumienia, że wie co Corday ma na myśli.
Już miała wychodzić ale wpadła na pomysł.
- No chyba że mi pan załatwi numer do tych dwóch ze Specjalnego - uśmiechnęła się.
- Myślałem, że to twoi znajomi - wypalił. - Znasz ich nazwiska?
- Za bardzo ich onieśmielam, żeby byli moimi znajomymi - rozłożyła ręce. - Jak im było... Johnson i Roberts.
- Zadzwonię do Singera i ci załatwię - powiedział tonem sugerującym, że zrobi to dopiero gdy Irya opuści jego biuro.
Inspektor przyjęła jego sugestię i po lekkim skinieniu mu głową, wyszła. Od razu poszła do swojego biurka, gdzie wygodnie sobie usiadła na niespecjalnie komfortowym fotelu i bez pośpiechu zaczęła sączyć kawę.

Przez szybę widziała jak komendant rozsiadł się wygodnie w ulubionej pozycji, z nogami na biurku i słuchawką przy uchu. Rozmowa jaką przeprowadzał nie wyglądała na stricte służbową. Po chwili Sinclair wziął coś do pisania i zanotował. Rozmowa trwała jeszcze kilka minut, po czym szef opuścił biuro i położył małą karteczkę na biurku Inspektor. Widać było na niej dwa nazwiska i numery telefonów.
Corday odstawiła prawie pusty kubek i wzięła do ręki karteczkę. Byłaby prawie pewna, że są tak nierozłączni, że używają tylko jednego, wspólnego numeru.
- Singer ich uprzedzi, że mam co do nich niecne plany? - zapytała.
- Duzi są. Do tej pory radzili sobie z gorszymi rzeczami od ciebie - Strzelił złośliwym uśmiechem.
- No ja nie byłabym taka pewna - wyszczerzyła się rozbawiona jego komentarzem.
- Zrób z nich dobry użytek. Po to ich mamy - powiedział jakby to było oczywiste.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 30-12-2021, 18:16   #250
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Skinęła głową Szefowi i wyciągnęła swój telefon. Wbiła spojrzenie w numery. Gdyby była singielką to by zaczęła od rozmowy z Johnsonem. Był w jej typie i to był właśnie problem. Nie miała pojęcia czy Charles należał do zazdrośników i wolała uniknąć sytuacji, w której miałaby się o tym przekonać. Obiecała sobie: żadnego flirtowania.
Wybrała numer do Robertsa.
- Słucham - usłyszała znajomy głos w słuchawce.
- Inspektor Corday z tej strony - przedstawiła się.
- Inspektor Corday! - Irya była pewna, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Skąd ma pani mój numer? - uśmiech nie znikał.
- Na pewno nie od was - odpowiedziała na to żartobliwym tonem, w którym nie było urazy. - Dzwonię bo z Johnsonem przydalibyście mi się teraz. Za ile możecie być na moim posterunku?
- A do czego byśmy się pani przydali? - mężczyzna wydawał się zaintrygowany.
- Zrobię wam briefing gdy tu już będziecie - odparła na to. - Uznajmy, że Wasza ekspertyza będzie dla mnie kluczowa dla podjęcia kolejnych kroków.
- Nie chciałbym wyjść na gbura, ale może pani pofatyguje się do nas?
- A gdzie to miałoby być? - zapytała.
- Może gdzieś na neutralnym gruncie. Katerdralny Bastillion Park. Luna Commerce Center. No chyba, że zaproponuje pani jakieś miejsce pośrodku. W Gotland lub the Nines.

Iryę szczerze rozbawiło, gdy wspomniał o neutralnym gruncie. Przeszło jej przez myśl, czy przypadkiem podając te miejsca Roberts jej nie sprawdza.
- Może być park - zgodziła się.
- Kiedy? Za godzinę? Dwie? Wschodnie wejście? - zaproponował.
Spojrzała na zegarek i obliczyła czas dojazdu uwzględniając ruch o tej porze.
- Jak wyjadę teraz to będę za półtorej godziny. Może być? - zawsze lepiej dla niej było wybrać się na wycieczkę niż siedzieć w papierach.
- Będziemy na miejscu - potwierdził.
- To do zobaczenia - odparła i rozłączyła się. Spakowała wszystko co uznała za istotne i wyszła z biura, informując tylko Amy, że w razie czego będzie pod telefonem.

***

Zmierzch powoli zapadał na Lunie i wkrótce miała zapanować noc. Corday dojechała do Bastillion Park i zaparkowała od jego wschodniej części. Nieśpiesznie skierowała się do bramy, rozglądając za znajomymi gębami.


Jej dwaj znajomi siedzieli na masce swojego czarnego sedana, zaraz naprzeciw wejścia do parku.
- Pani inspektor - skinął jej głową Roberts. Johnson, który dopiero dostrzegł ją dzięki reakcji partnera, zawtórował mu.
Corday uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
- A wy macie jakieś stopnie czy po prostu zwracać się do was "agenci specjalni" - zapytała gdy zatrzymała się przed nimi.
- Agenci specjalni fajnie brzmi - stwierdził Roberts. - Prawda agencie? - zapytał kolegi.
- Agencie - odpowiedział tamten i obaj parsknęli śmiechem.
- O, a jednak macie poczucie humoru - wyciągnęła ręce z kieszeni płaszcza i skrzyżowała je przed sobą. - Macie tu jakieś swoje ulubione miejsce na randki, że mnie zaprosiliście? Czy po prostu wstydzicie się ze mną pokazywać w biurze?
- No jakbysmy się pokazali z dziewczyną to jestesmy spaleni - rzucił Johnson z głupim uśmieszkiem. - A tak poważnie, to jeśli jest potrzebna nasza ekspertyza to znaczy, że jest to sprawa jaka nie powinna być słyszana przez postronne osoby.
- Dałoby się to załatwić w pokoju operacyjnym, ale skoro wolicie pracę na świeżym powietrzu... - wzruszyła ramionami. - To gdzie rozkładamy piknik? - zapytała rozglądając się w koło.
- Proponuję spacer - Johnson wyciągnął dłoń w kierunku wejścia do parku i jednej z alejek.
- Ok - na powrót schowała dłonie do kieszeni płaszcza i skinęła głową by ruszać.

W milczeniu przeszli główną aleją, aż doszli do rozwidlenia i mogli wejść w poboczną ścieżkę. Irya w tym czasie, już bardziej z przyzwyczajenia niż konkretnego powodu, skupiła się na odczuciach swojego dodatkowego zmysłu.
- Mam namiar na osobę, która ostatnia była u Yamady - zaczęła po dyskretnym upewnieniu się że nikogo poza nimi nie ma w okolicy. - Ale zgadnijcie co znalazłam w mieszkaniu Yamady.
Mężczyźni popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami.
- Nie mam pojęcia - stwierdził Roberts.
- Krew w salonie, łazience - wymieniała. - Ale najlepsze było w lodówce - popatrzyła po nich robiąc pauzę. - Były tam ludzkie szczątki, należały do kilku osób.
- Ok. Łapię obrazek - podsumował Johnson. - A jaki to ma związek z naszym spotkaniem?
- Mam wstępny namiar na kobietę, która na nagraniach z hotelu zachowywała się jakby uznawała się za kogoś co najmniej na poziomie denata - powiedziała tytułem wstępu. - Chcę ją sprawdzić i do tego potrzebuje was. Co mi możecie powiedzieć o tym czego mam się spodziewać po niej, wiedząc to co wam powiedziałam o Yamadzie. Bo zakładam, że ona z nim współpracowała.

- Jeśli, powtarzam, jeśli Yamada był heretykiem, a nie zwykłym kanibalem, to jawnie nie spotykałby się z członkami swojej komórki i nie znał ich tożsamości. Kobieta utrzymująca z nim kontakty na równym poziomie musiałaby mieć podobny status - zasępił się Johnson.
- Czyli mamy do czynienia ze stowarzyszeniem przywódców komórek? - dokończył Roberts.
- Wiem, że urządzał co miesiąc spotkania - wyciągnęła zza pazuchy dziennik znaleziony w jego apartamencie. - Sami wiecie do czego się przyznał kierownik sali przed śmiercią. Znam poprzedni klub, w którym się zaopatrywał w danie główne - skrzywiła się. - Na nagraniu wyglądało jakby ta kobieta przyszła do niego z opierdolem za to, że przeze mnie nie dostarczył dziewczyny na ucztę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 01-07-2022 o 13:48.
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172