Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2021, 22:07   #7
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację





“I have no idea where this will lead us. But I have a definite feeling it will be a place both wonderful and strange.”
Agent Dale Cooper - Twin Peaks



- Baczność! - kapitan na mostku, rozdarł się swym potężnym głosem Kirab Th'riakrir, andorianin, pełniący obowiązki szefa ochrony na USS Phileas, ledwo tylko na mostku rozległo się syknięcie turbowindy.
- Spocznij, spocznij, spocznij - odparł kapitan Bernard Fletcher, machając wszystkim obecnym na powitanie, niczym zawodowa hostessa - Przecież mówiłem ci tysiące razy, Kir, żebyś darował sobie te militarne obyczaje.
- Ale panie kapitanie - odparł iście grobowym głosem szef ochrony - jesteśmy oficerami Gwiezdnej Floty i naszym obowiązkiem jest…
- Tak, tak, tak... wiem. Dajmy już temu spokój. - przerwał jego wyjaśnienia Fletcher, kładąc dłonie na oparciu kapitańskiego fotela - Snerg! Kawa!

Po tych słowach rozległy się zduszone siłą salwy śmiechu oraz mechaniczny zgrzyt połączony z elektronicznym cykaniem.
- Yesir - padła odpowiedź, wypowiedziana modulowanym głosem prymitywnego syntezatora mowy - Pragnę jednakoż zastrzec, że nie jestem w stanie zagwarantować pełnego powodzenia tej misji. Według moich obliczeń istnieje prawdopodobieństwo wynoszące 75%, że co najmniej jedna trzecia zawartości filiżanki opuści jej wnętrze. Wyrzuty tej wyjątkowej, czarnej cieczy w której zwykł, pan sobie tak bardzo upodobać, wylądują w równych proporcjach na pawimencie naszego mostka i na moim korpusie. Co z kolei rodzi ryzyko przepięcia wynoszące 68 coma 5 procenta. Podejmę się tej misji mimo, że rodzi ona tak wielkiego zagrożenie, tak dla wystroju naszego statku, jak i mojej osobistej konstrukcji i podzespołów. Zrobię to z wielką przyjemnością, która choć co prawda jest tylko wirtualna, ale za to w pełni szczera i uczciwa.
- Snerg, daj spokój, kapitan tylko żartował - rzekł z szerokim uśmiechem, Waseme Joku, wysoki czarnoskóry mężczyzna, pełniący funkcję kapitańskiego doradcy, pokładowego dyplomaty oraz certyfikowanego ksenobiologa. Wypowiadając te słowa nalewał z nieregulaminowego, szklanego dzbanka do porcelanowej filiżanki, świeżo zaparzonej kawy, która była przysmakiem i prawdziwa namiętnością kapitana Fletchera
- Tego typu zachowanie wydaje się nie tylko osobliwe, bezproduktywne, ale też przez wielu uznane zostałoby za obraźliwe. - odparł swym mechanicznym głosem przestarzały i z lekka dysfunkcyjny android - Ja na szczęście nie należę do istot drażliwych i przesadnie wyczulonych na swoim punkcie. Poza tym mój program nie przewiduje tego typu irracjonalnych zachowań.


Radosny śmiech wybrzmiał na mostku i niósł się echem po całym korytarzu.

- Standby for adventure! - krzyknął kapitan Fletcher jednocześnie machając prawą ręką przed siebie - Panie Martell, cała naprzód!




Nudy… Czas pojęcie względne i do tego jeszcze rozciągliwe, jak guma. Są tacy, co twierdzą, że to najlepsze, co się mogło nam przytrafić. W końcu bez tego nie byłoby dziur czasoprzestrzennych wygryzanych przez kosmiczne robactwo, czy innych osobliwości kwantowych. Samo słodkie, jaki zwykł mawiać jeden z ziemskich uczonych.

Bzdura i tyle. Dziury może są i nad wyraz ciekawym zjawiskiem, ale gdy siedzisz w szaroburej sali odpraw i czekasz na pojawienie się oficera dyżurnego, to zaczynasz się zastanawiać, jak to jest możliwe, że jedna minuta życia mija ci niezauważenie, a inna ciągnie się w nieskończoność.

Konferencyjny na USS Phileas nie różnił się niczym od tysięcy identycznych sal na tysiącach statków Gwiezdnej Floty. Niezależnie od wielkości danego okrętu, to ta jedna sala zawsze, ale to zawsze miała te standardowe cztery na sześć metrów, panele ścienne szare, jak papier do d... starożytne akcesorium higieniczne, a na środku bezpłciowy stół z kilkoma uwierającymi w zadek krzesłami. Prawdziwy koszmar.
Architekci musieli zrobić to wszystko z premedytacją, żeby tylko utrudnić życie każdemu, kto tu trafi.

Wystarczyło, więc zaledwie trzy minuty oczekiwania, żeby wszyscy zebrani w sali odpraw, nowi członkowie załogi zaczęli ziewać jeden przez drugiego. Ich oczy wędrowały leniwie po gładkich panelach, łapczywie wypatrując jakiejkolwiek ciekawostki, odstępstwa od idealnych linii łączenia się poszczególnych segmentów, czegokolwiek, co pozwoli choć na sekundę zapomnieć o straszliwej nudzie i dojmującym poczuciu własnej bezużyteczności.

Danjwel Liev, porucznik o dość specyficznej opinii i bardzo osobliwych nawykach i upodobaniach, jako jedyny zauważył coś frapującego i niezwykłego. Tuż obok fotela, który zwyczajowo przypisany jest do kapitana, stała niewielka walizeczka. Dostrzeżenie jej świadczyło o wysoce rozwiniętym zmyśle obserwacji, gdyż nie każdy zauważyłby idealnie wkomponowaną, czy też chciałoby się rzec wręcz zakamuflowaną, skórzaną torbę w kolorze palonego ugru, czyli dokładnie takiego samego jak wykładzina w pokoju.

Nim jednak zdążył się podzielić tą informacją z resztą swoich przyjaciół lub też zrobić cokolwiek. Odezwał się zadziwiający milczący do tej pory Malrof.
- Ileż to jeszcze może trwać, do stu tysięcy pulsarów. Toż to przecież zwykła bezczelność, ordynarna potwarz. Ja tego nie….

Pakled przerwał w pół słowa, a jego krzaczaste brwi prawie stanęły dęba, a twarz przybrała niezwykle zaskakujący i niecodzienny wyraz. Mieszały się w nim zaskoczenie, odraza i rozkosz w równych proporcjach, a wszystko zostało doprawione szczyptą strachu.
- O nie! - krzyknął Malrof i zeskoczył pod stół, niczym zwinne kocię.
W tym samym momencie, kiedy pakled wykonywał ekwilibrystyczny skok, z cichy syknięciem otworzyły się drzwi prowadzące na korytarz. Ku zdziwieniu wszystkich, nikt ani nie wszedł, ani nawet za nimi nie stał.

Na korytarzu panowała cisza i zwyczajowa, przypisana wszystkim statkom kosmicznym sterylność.




Kiedy czwórka nowych członków załogi zastanawiała się jak zareagować na dziwaczne zachowanie pakleda i cała obecną sytuację, silniki impulsowe okrętu USS Phileas zawyły z pełną mocą. Ich ryk niósł się potężnym rezonansem pośród milczących i obojętnych na wszystko gwiazd
Jedynie błękitno różowe smugi unoszące się pośród kosmicznego pyłu świadczyły o tym, że przy zapomnianej przez wszystkich stacji badawczej Tau-3 dokował okręt Gwiezdnej Floty.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 29-12-2021 o 08:25. Powód: literówki
Ribaldo jest offline