29-12-2021, 09:54
|
#9 |
| Oczekiwanie na odprawę, podobnie jak lot wahadłowcem, również zaczęło się dłużyć dosyć prędko. Ot, taki był urok towarzystwa Malrofa, który w jakiś sposób zakrzywiał czasoprzestrzeń lepiej niż niejedna grawitacyjna dylatacja czasu. Faraji ze swą anielską cierpliwością siedział jedynie w niewygodnym krześle ze splecionymi palcami, ślizgając leniwie spojrzeniem po konferencyjnej z iskierkami w oczach, które nie ustępowały od wędrówki z hangaru na pokład trzeci.
Nowe środowisko skutkowało w pobudzonej ciekawości w Betazoidzie, lekko jedynie tłumionej przez ciche próby "dostrojenia się" do świeżego tła psionicznego. Kwestia przyzwyczajenia, zupełnie jak oczy przyzwyczajające się do ciemności - tyle że w betazedzkim przypadku zajmowało to trochę więcej czasu. Czas w konferencyjnej spędził więc na spokojnej medytacji i chłonięciu nowych, nieznanych świadomości drgających i szumiących niczym kadłub Phileasa pchany naprzód przez silniki impulsowe.
Wtedy też metaforyczna dylatacja czasu obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i, zdawać się mogło, tempo wydarzeń przybrało prędkość warp, wyrywając nagle i gwałtownie do przodu. Zaczęło się niewinnie - Faraji kątem oka zauważył, jak coś wypadło Malrofowi z kieszeni. Betazoid okręcił głowę w jego kierunku i otworzył usta, chcąc go o tym poinformować, ale przerwała mu dziwna mieszanka uczuć emanująca od Pakleda poprzedzająca ekwilibrystyczny manewr, sam manewr i wreszcie fakt, że owo "coś" było żywą istotą.
Nader żywą i... dziwną. Dyplom z ksenobiologii zobowiązywał, ale Farajiemu nie starczyło czasu by dokładnie przyjrzeć się organizmowi. Małe, oślizgłe i nadzwyczajnie zwinne. Oraz szybkie jak cholera, czego dowiodła prędkość z jaką przeciął nijaki dywan w kierunku drzwi, które syknęły. W ułamek sekundy później charakterystyczny dźwięk wiązek fazerowych odbił się od ścian, a Danjwel krzyknął coś o walizce. Faraji zerwał się ze swojego miejsca i szturchnął Trilla.
- Nic nam nie grozi - syknął, ruszając w ślad za przerośniętą pluskwą i zerkając za nią w głąb korytarza. - Komputer, zidentyfikuj i zlokalizuj obcą formę życia na pokładzie trzecim.
Jak to miał w zwyczaju, gdy szło o komunikację z wszechobecną sztuczną inteligencją, Faraji wbił spojrzenie gdzieś w górę, ale głowa prędko powędrowała z powrotem w dół, gdy dwa piknięcia zwiastowały odrzucenie polecenia.
- Odmowa dostępu. Użytkownik nieznany. Wymagana autoryzacja.
Faraji stęknął jedynie sfrustrowany. Jakżeby inaczej, biurokracyjna aparatura i jej opieszała działalność występowały i na pokładach federacyjnych okrętów. Z drugiej strony, przynajmniej protokoły bezpieczeństwa były przestrzegane. Faraji obrócił się ku Pakledowi.
- Jakiego to zwierzaka przeszmuglowałeś na pokład? - Pytanie musiało być jednak retoryczne, bo nie czekał na odpowiedź i smukłe palce powędrowały ku odznace na piersiach. - Chorąży Haivet wzywa...
Betazoid przerwał chwilowo, zastanawiając się kogo wezwać i co powiedzieć. Prędko zreflektował się i uderzył w komunikator po raz drugi, wykrzesając i wtłaczając w słowa pewność siebie, którą starannie pielęgnował.
- Chorąży Haivet wzywa oddział naukowy. Obecność obcej formy życia na pokładzie trzecim.
Ostatnio edytowane przez Aro : 29-12-2021 o 09:57.
|
| |