Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 05:02   #42
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
Phere wzruszyła na to ramionami, więcej uwagi skupiając na leżącym jednookim i odpalaniu fajka. Teraz już będzie dobrze, Ash go postawi na nogi jak zawsze.
- Dlatego idę się umyć, bo dziś wieczorem mam jeszcze w planach obracanie naszego Dymka na wszelkie możliwe sposoby - odezwała się nawet spokojnie, dmuchając dymem gdzieś w bok. Pogłaskała Rogera po ciemnych włosach, gapiąc się kwaśno na Irokeza.
- Co się lampisz, Drinkersi nam się wsrali w interes. Dwóch zajebałyśmy, ale zdążyli poharatać Skazę i tego meksa od Camino, a nie-Leona od Schultzów porwać ze sobą w kanały. Namówiłam drugą Camino żeby tam zejść i go poszukać, bo Lola musiała zostać przy Gerym i furze aby w razie czego wywieźć go bezpiecznie do nas. Przejebałyśmy we dwie tymi śmierdzącymi gównem tunelami chuj wie gdzie, ale daleko. Potem tylko przekraść się przez ruiny fabryki, wpierdolić na górny poziom, przeleźć cicho przez morze pierdolonych gratów i rupieci. Podkraść do zmutowanej suki która szykowała naszego garniaka do dalszej drogi do Hegemona i zmiany w kolejne drinkerskie ścierwo, zapierdolić ją po cichu, naszego zwinąć… a wszystko samej, bo kolorowa za chuja nie umiała być dyskretna - zakładając ręce na piersi warczała niezadowolonym tonem, podchodząc do Xaviera.
- Droga powrotna przez te jebane kanały z prawie nieprzytomnym worem mięsa który trzeba ciągnąć i nieść w tej śmierdzącej, pierdolonej kanałowej brei też nie była lekka… więc mnie nie wkurwiaj bardziej, dobre? Zamiast tego pomóż mi ogarnąć wodę, ja pójdę po ciuchy… nienawidzę śmierdzieć kurwa mać.

- A to się działo… Szkoda, że mnie tam nie było. Ja to bym ich załatwił na szast prast. Żaden by mi nie podskoczył. - Geronimo jak usłyszał co się przytrafiło Skazie i dziewczynom był chyba pod wrażeniem. Ale chyba trochę żałował, że go tam nie było i go ominęła bitka w jakiej mógłby się wykazać.

- No. A do tego jeszcze tak przy okazji Lucy tak zbajerowała Nitę, znaczy tą od Camino, że nas zaprosiła do siebie na całonocną balangę do białego rana. I jeszcze jakieś występy dziewczynek na rurkach miały być czy co. Myślę, że ona też leci na blondynki jak Katty. - Lola dorzuciła wisienkę na ten tort dzisiejszych przygód jakie wydarzyły się odkąd opuścili dom pogrzebowy a co ominęło chłopaków.

- Umówiłyście się z jakąś kolorową? U niej? Tam u brudasów? Do białego rana? - topornik zamrugał oczami patrząc z takim samym niedowierzaniem na blond koleżanki jak niedawno gdy streszczały swoją zażyłość z najfajniejszą sekretarką w mieście.

- Gero, dziewczyny mają rację. Ja tu trochę muszę popracować w spokoju. Sytuacja jest poważna. No ale Roger wyjdzie z tego. Tylko zajmie mu to trochę czasu. - Ash widocznie już zlustrował jaki jest stan ich szefa. I chociaż minę miał poważną to jednak wolał popracować nad nim w samotności.

- Masz wszystko co potrzeba? - albinoska zwróciła się do niego z równą powagą - Leki, bandaże, cokolwiek? Skołujemy z miasta, tylko powiedz czego nie masz, albo by się przydało.

- No tak. Widzę, że ktoś tu go nieźle pozszywał. Na razie to tylko sprawdzam. Ale na kolejne dni to by się witaminy przydały i jakieś painkillery. Bo mam trochę no ale to mówię, Skaza to tak będzie wegetował z parę dni pod rząd. - wyglądało na to, że Ash ma sytuację pod kontrolą. Chociaż w perspektywie nadchodzących dni kuracji można by pomyśleć o paru detalach jakie mogłyby przyspieszyć Skazie powrót do domu.

- Witaminy i painkillery, zapamiętane. Dostaniesz na dniach co potrzeba… zresztą wiem. I tak to zrobisz. Już ci się nie wpierdalam w robotę mundrymi radami - bladolica pokiwała głową. Czekał je z Lolą rajd po mieście, dobrze że miały jeszcze pestki z zapasowego maga od Nico i trochę swoich zapasów. Dobrze też, że udało się zapas morfiny uzupełnić… na wszelki wypadek czy potrzebę.

- Dobra zwijamy się. Wodę nam zagotuj. A my idziemy się pluskać. Bo się musimy odstawić jakbyśmy miały do “Cylindra” jechać. - Lola na zachętę klepnęła w tyłek albinoskę i topornika aby pomóc im wyjść na korytarz. Geronimo dał się bez oporów wyprządź w stronę pomieszczenia z bojlerem ale wciąż miał minę jakby trawił te wszystkie wiadomości.

- Naprawdę umówiłyście się z jakąś kolorową? Bo Katty no dobra, może leci na blondynki. Ale ona jest fajna. Wszyscy ją lubią. Ale jakaś kolorowa? - zapytał gdy szli we trójkę piwnicznym korytarzem jakby znów blondynki zabiły mu gwoździa swoim niestandardowym życiem towarzyskim. I chyba już nieco ochłonął, że kumplują się z Katty skoro robiła mu za jakiś punkt odniesienia.

- A ilu białasów może się pochwalić dostaniem zaproszenia do jednego z lepszych klubów w tej brudnej, kolorowej dziurze? - Śnieżka zaśmiała się, biorąc oboje pod ramiona. Co prawda wolałaby znowu wycieczkę do Cylindra z Katty i Blue, ale plan na czwartek i tak wydawał się ciekawy. Poza tym miał tam też być Nico, a to już był plus sam w sobie.
- Nita jest w porządku, nie musiała iść ze mną po Spencera do kanałów Drinkersów, ale poszła. Bez niej bym go nie dociągnęła z powrotem do cywilizacji.

- No właśnie. Daj spokój Gero. No spójrz na nas. Takie dwie wystrzałowe blondynki, że nawet Katty na nas leci i się do nas ślini. Jak ona by pewnie mogła mieć każdego w tym mieście. To co to dla nas taka kolorowa foczka od Camino? - Lola chętnie objęła kumpelę aby podkreślić ten związek i wspólną dolę. I tak mówiła jakby to, że Katty szaleje na ich punkcie to była oczywista oczywistość i czysta formalność. No a skoro ona to właściwie nie było się co dziwić, że kto inny także. Geronimo spojrzał na nią a właściwie na nie obie jakby chciał sobie to wyobrazić jak może je widzieć ktoś kto nie zna ich od małolata i na co dzień.

- Zresztą Lucy ma rację. Nita jest niezła. Przyjrzałam się. Z przodu i z tyłu, z góry i na dole. No i jak jeszcze na nas leci, co jest przecież oczywiste, no to no może być. Pojedziemy w czwartek do brudasowa i zobaczymy co oni tam mają. - blondynka w skórzanej kurtce mówiła jakby ten ton bycia gwiazdą obleganą przez wielbicieli i wielbicielki bardzo jej się spodobał i znajomość z Katty bardzo się tu przydawała.

- No dobra. To idę włączyć wodę. Ale nie boicie się tam z nią jechać? W końcu to nie “Cylinder” ani Liga. Tylko będziecie z nią same w środku brudasowej dzielni. - Xavier już ruszył do pomieszczenia z bojlerem ale chociaż otworzył drzwi to jeszcze się zawahał. Jakby zastanawiał się czy to bezpieczne tak jechać dwóm Runnerkom w środek dzielni Camino. Ci faktycznie nie brzmiało na zbyt mądry i bezpieczny pomysł biorąc standardowe relacje między Camino a Runnerami.

- Będzie z nami Nico - albinoska posłała mu uśmiech i zrobiła niewinną minę. To już dwóch brudasów na dwie Runnerki. Jakoś lepiej wyglądało.
- Poza tym powiemy Katty co i jak, więc jeśli nie wrócimy albo odwalą manianę, będzie wiadomo od razu kto za tym stoi, nie? Nie bój się, ani nie martw. W razie czego coś rozwalimy. Odwrócę ich uwagę i zniknę między uliczkami, Lola buchnie furę i się spotkamy po drodze, a potem wrócimy do nas. Słyszałeś chłopaków Cyborga, brudasy nie umieją jeździć - powiedziała wesoło całując go w policzek żeby już się nie martwił.

- No. Tak się rozwalić na prostym kawałku. Patałach a nie kierowca. - Geronimo uśmiechnął się z wyższością dając znać, że w tej podstawowej w tym mieście umiejętności - prowadzeniu pojazdu - to Nico dał w jego oczach plamę.

- To Katty też zabieracie na to spotkanie? - zdziwił się gdy próbował wyobrazić sobie coś tak niecodziennego jak wypad dwóch Runnerek umówionych z dwoma Camino w środku dzielnicy kolorowych. Rzeczywiście brzmiało to mało codziennie.

- Z Katty to chyba jesteśmy ustawione na jutro. Nie? Mamy ćwiczyć jogę. Bez ubrań. Do białego rana. A potem prysznic! Matko uwielbiam ten jej prysznic! Ciekawe czy Ash mógłby nam taki zamontować. - Lola zmrużyła oczy gdy myśli kumpla pobiegły nieco niespodziewanym dla niej torem. Ale skoro padł temat sekretarki i jej włości to przypomniało jej się co innego.

Złodziejka podrapała się po głowie. Prysznic byłby zajebistą opcją, ale mieli już wystarczający problem z ciśnieniem wody na wyższych piętrach żeby jeszcze kombinować w tym temacie, chyba że…
- Kiedyś Ash gadał aby nam na dachu zamontować zbiornik na wodę. Wtedy łatwiej ten prysznic ogarnąć. Ale i tak… no on będzie lepiej wiedział - wzruszyła ramionami, a potem zaczęła ściągać kurtkę i buty, a potem rozpinać spodnie.
- Ta, Katty jutro wieczorem. Jak chcesz to na obiad ustawiłam się z Blue na żarcie i gadanie, ale jak coś to sama też pojadę. Teraz we dwie lecimy do i na Dymka. Oby udało się go złapać i kurde, weź sobie wyobraź ale by było zajebiście gdyby tam zostać z nim do rana - wyraźnie się rozmarzyła.

- O. Na obiad z Blue? Z Ferrari Blue? No widzisz chłopaku? Taka superfura też na nas leci. - Mila zdziwiła się taką opcją ale szybko przeszła nad tym do porządku dziennego. Rozłożyła rączki aby pokazać koledze, że to taki urok własny i co można zrobić jak one we dwie mają takie powodzenie na mieście.

- Aha. No dobra. To powiem chłopakom, że jakby co to nie wracacie na noc. - powiedział kiwając swoją podgoloną głową i włączył ten bojler. Zaraz rozległo się buczenie i się pożegnali jak on poszedł w swoją stronę a kumpele mogły się wreszcie zamknąć same w łazience.

- Mam nadzieję, że nie będziemy za późno. Trochę się pochrzaniło przez te łajzy Hegemona. - powiedziała Lola zamykając drzwi i też zaczynając się bez ceregieli rozbierać.

- Z drugiej strony jak będzie późno to może być u siebie w wyrze i go obudzą, bo list z samej Ligi, polecony i w ogóle priorytetowy. Byłoby bliżej do wyra jakbyśmy od razu poszły do jego kanciapy - Śnieżka odpowiedziała spokojnie mimo że ją samą to gnębiło. Rozebrała się do końca, wskakując do wanny.
- No pochrzaniło się - przyznała - Wzięli nas z zaskoczenia, to się nie może powtórzyć. Teraz wszędzie gdzie się ruszamy poza rewir bierzemy Gero, broń i własną apteczkę na wszelki wypadek.

- A tu kto zostanie? Ash ze Skazą? - druga blondynka rozebrała się podobnie jak pierwsza i też władowała się do wanny. Woda ledwo zaczynała być ciepła skoro broiler dopiero został włączony to nie umywało się do tego prysznica co u siebie miała Liga. Ale na razie to zeszło na dalszy plan.

- Mam nadzieję, że coś zrobią… Kurde… Jak Skaza teraz będzie wyautowany to gadanie spadnie na nas. Gero nie jest od gadania a z Ashem to sama wiesz. - uzmysłowiła sobie, że przez ten ciężki stan ich lidera to nastąpiły niespodziewane zmiany personalne. Zaczęła nieco nerwowo mydlić swoją gąbkę zastanawiając się nad tym wszystkim.

- Jak to ustrojstwo ma być na tym dachu to powinni to ogrodzić albo w ogóle dać nam jakąś ochronę. Jak nie Camino to Liga. W końcu nie robimy tego dla siebie. - przyznała biorąc w dłoń stopę kumpeli i zaczynając ją szorować.

- Może ta Amarante by się zgodziła tu częściej przychodzić i zostawać? Jak tak lubi trumny i resztę. No i fajna nawet jest. Chociaż ona niby ma z tobą iść do tej Strefy. - zadumała się gdy próbowała z różnych stron naciągnąć tą kołdrę co się wydawała za krótka jak na ich potrzeby.

Phere z przyjemnością dała się zajmować swoimi nogami, jednocześnie gapiąc w sufit i myśląc. Co jakiś czas drapała skórę na szyi nerwowym ruchem. Też nie podobało się jej bycie na pierwszej linii negocjacji, choćby z Jasonem. To Roger był od poważnych interesów, one z Milą ewentualnie coś tam skrobały niepoważnie, dla jaj, albo dla przyjemności. Nie, że od ich działań miałby zależeć los reszty rodziny.
- Pogadam z Cyborgiem - powiedziała wreszcie, oglądając plamy na suficie - Da nam ze dwóch swoich chłopaków, albo i sam się przejedzie z nami. Do Ligii, otrzeć o prawdziwe sławy, kurwa tylko głupi by odmówił. Przedstawimy go Jasonowi, powiemy co się odjebało i tak dalej. Nie martw się, jakoś to ogarniemy. Jeśli jutro Joey wpadnie do nas, pogadają z Ashem i może ustalą co dokładnie im potrzeba i jak to załatwić. Poza tym Gery jest ranny, ale nie martwy, będziemy mu składać raporty, wykonywać zadania. Jakoś to będzie, słowo. Wyjedziemy z tego na pozycji lidera.

- O. Cyborg. I Cyborgi. No tak. I tak mają do nas wpaść. - blondynka skończyła obrabiać gąbką pierwsze pół nogi kumpeli od stopy do kolana i zajęła się drugą gdy tak słuchała jej rozważań.

- Właściwie Joey to mi wygląda na takiego spryciarza jak u nas Ash. A nie od gadania. Jak nie ma tematu o jakichś kabelkach czy czymś takim to raczej się nie odzywa. U Camino to Nita jest od gadania. Bo Carlos to prawie niemowa. Ale ona wydaje się w porządku. A kto wie? Może po czwartkowej nocy się z nią skumplujemy? Od Schultzów to chyba Leon jest od główkowania. Ale jego nie było dzisiaj. Heh. Pewnie zaspał. A tak się odgrażał, że nie trzeba go budzić! - roześmiała się puszczając drugą wymytą nogę kumpeli i spłukując gąbkę. - A Spencer to jeszcze nie wiem. No ale i tak jest wyłączony z akcji tak samo jak u nas Skaza a u kolorowych Carlos. No i Ollie i Amarante z Lostów. Ale ich dzisiaj nie było. - skończyła wyliczać tych przedstawicieli największych gangów jacy zostali wydzieleni do tego zadania.

- No to najbardziej od gadania z dzisiaj to chyba by była Nita. Ale tak nas zapraszała i w ogóle to chyba jest po naszej stronie. Ale jak tam pojedziemy jutro czy tam kiedy to byśmy musiały we dwie gadać z Jasonem, Ackroydem i resztą. - powiedziała namydlając ponownie swoją gąbkę tym razem na własne potrzeby.

- To pogadamy - bladolica odebrała jej myjkę żeby odwdzięczyć za ogarnięcie nóg. Sama zaczęła mydlić ciemniejszą skórę blondynki.
- Tylko nie wyskakuj z Katty, ruchaniem, imprezami i resztą, ok? Poważne rozmowy trzeba załatwiać poważnie - skrzywiła się - No spróbować przynajmniej… a pojechać i tak wypada. Dopytać się chociaż o glejty do Zakazanej, albo następne spotkanie. Z tego wszystkiego nie ustalono terminu kolejnego zebrania, a przydałoby się. Czyli będzie motyw aby zawrócić dupę Jasonowi - rozpogodziła się.

- To znaczy z czym nie wyskakiwać z Katty? Ona tak służbowo to jest całkiem ogarnięta. Słyszałaś co Nita mówiła? Jak jej nie ma to nie wiadomo do kogo tam uderzać. No ale tak czy siak będziemy się z nią widzieć jutro wieczorem. I w nocy. I rano. No to się nagadamy. No chyba, żeby jakoś w dzień do niej pojechać. Do Ligi. I zapytać co i jak. Chociaż jesteśmy w dzień już umówione z Blue. - Mila z wdzięcznością powitała taki mokry rewanż z rąk kumpeli i teraz ona oddała się tej przyjemności we wspólnej kąpieli. Gdy mogła sobie pozwolić na różne mniej i bardziej poważne rozmowy. Ale też chyba dotarło do niej, że przez ten napad na ziemi niczyjej to nikt się nie umówił na kolejne firmowe spotkanie.

- Nie wyskakuj do każdego że Katty na nas leci i się dymamy we trójkę. Zwłaszcza w poważnych rozmowach, to wystarczy - albinoska doprecyzowała kontynuując mycie - Trzeba w takim razie się zakręcić żeby zostać u Stana do rana. Wtedy jak się zawiniemy przed południem zdążymy wstąpić na śniadanie do Katty i tam podklepiemy temat. Potem obiad z Blue i wieczorem meta u Katty w domu. Po drodze ogarniemy witaminy i painkillery dla Gery’ego. Pasuje?

- Ojej no za kogo mnie masz? Za jakiegoś dzieciaka? Ja tylko jak kogoś bajeruję to mówię, że Katty na nas leci i takie tam. - Lola przewróciła oczami dając znać, że jest ponad takie dziecinne zagrywki i umie oddzielić bajerę od spraw służbowych. Po czym usiadła i wzięła wolną myjkę aby ją namydlić.

- No jak Dymek nas nie spławi tak z miejsca i by pozwolił zostać w Fabryce to można by zostać do rana. Chociaż to by bez Nory ciężko się wstawało tak rano aby złapać Katty jeszcze przed robotą. O której ona zaczyna? Jakoś 8 rano chyba. Wcześnie. - zmarszczyła brwi gdy próbowała w głowie obliczyć szanse na to, że obie będą na chodzie tak wcześnie. Zwłaszcza jak po całym dniu pełnym wrażeń miałyby mieć taką noc. Co nie sprzyjało za bardzo tak wczesnemu wstawaniu.

- Chyba, żeby po prostu jadąc do albo od Blue zajechać do Ligi. Od nas albo od niej to po drodze. Jakby się rano nie udało. Ale właściwie to co chcesz od Katty w tym biurze? - zaproponowała inną alternatywę jaka pod względem wstawania rano czyli w południe wydawała się bardziej realna do osiągnięcia.

Teraz to Lucy przewróciła oczami, do kompletu zapoznając twarz z wnętrzem dłoni w klasycznym facepalmie.
- A do chuja o czym przed chwilą gadałyśmy? Skup się, kurwa… ja pierdole Mila - westchnęła, odrzucając gąbkę i wychodząc z wanny.
- Przynajmniej ty mnie dziś do kurwy nędzy nie dobijaj - warknęła łapiąc ręcznik - Liga. Spotkanie. Następne. Katty sekretarka.

- Jej no już tak nie przeżywaj. Chciałam wiedzieć czy coś jeszcze niż samo spotkanie. - bąknęła mokra blondynka dokańczając sama mycie samej siebie. - Można spróbować jutro rano. A jak się nie uda no to zajedziemy do niej przed albo po wizycie u Blue. - wzruszyła mokrymi ramionami dając znać, że dla niej obie opcje są dla siebie pasującą alternatywą.

- A w ogóle co o tym myślisz? O tym dachu. Joey mówił, że się nadaje. - zapytała szorując sobie ramiona i zerkając na kumpelę stojącą na środku łazienki.

- Skazę na razie wyłączyło ze stawki, Ash nie wychodzi z domu, Gero jest silny ale nie bystry. Tkwimy w środku chujowego zadania, z dodatkową robotą na boku. Trzeba skołować leki, ogarnąć Cyborgów, Jasona, Ligę, wygłaskać Marka od ich saperów bo chyba mam pomysł… więc skup na czymś więcej niż ruchanie - Phere odwarknęła, kończąc się wycierać i goła usiadła na stołku przed lustrem. Sięgnęła po kosmetyki.
- Już mówiłam, trzeba nam na tym dachu dodatkowych spluw. Dlatego trzeba zagadać Cyborga. W razie czego sama pojedziesz do Katty, a ja może dojadę potem. Trzeba załatwić parę rzeczy zanim następnym razem tam trafimy.

- Co ty się tak pyrgasz Lucy? Przecież mówimy o tym samym. Tylko inaczej. - Lola rozłożyła ramiona jakby nie bardzo mogła zrozumieć złość okazywaną przez kumpelę. Odłożyła myjkę, spłukała się w niezbyt ciepłej wodzie, wstała i wyszła z wanny wypuszczając z niej wodę.

- To o Cyborgach nie przeczy temu co powiemy w Lidze. Nie zdziwię się jak Nita i inni też zażądają jakiejś ochrony. Wtedy to będzie już sprawa Camino albo nawet Ligi. A oni mogą więcej niż my. - powiedziała rozkładając dłonie jeszcze raz. I sięgnęła po swój ręcznik aby się wytrzeć do sucha a przy okazji rozgrzać. Bo w przeciwieństwie do prysznica u Katty albo momentów gdy dawało się zagrzać wodę w bojlerze dostatecznie wcześnie tym razem woda była góra letnia więc nie rozgrzewała za bardzo.

- A to aby powiedzieć w Lidze albo nawet Katty jak było no to chyba damy radę. Było chujowo i jak chcą coś tam zdziałać to niech nam zapewnią ochronę. Nic trudnego aby tak powiedzieć. I dalej to piłka po ich stronie. No i jak byśmy miały jutro jechać do Ligi to razem. Bo czy rano czy w południe to jedną furą jedziemy. Albo będziemy wracać od Dymka albo jechać do Blue. Więc raczej jesteś na mnie skazana. - powiedziała kończąc wycieranie ciała i zabierając się za mokre włosy. Na koniec uderzyła w żartobliwy ton jakby chciała rozładować napięcie.

- Jakoś to przeżyje jeśli dalej pójdziesz w tę stronę i będziesz myśleć. Głową - albinoska prychnęła ale już bez wkurwu. Prawie.
- Telefon Browna - mruknęła malując kreskę na powiece lewego oka - Można mu ustawić alarm. Ustawimy więc taki jeden na 8 rano… a najlepiej damy Ashowi żeby to zrobił. O ile akurat nie będzie trzymał obu rąk w Gerym.

- Nie za późno? Ona o 8 rano to już chyba powinna być w biurze. Chyba, że w biurze chcesz ją dorwać. - w lustrze Lucy dojrzała pytające spojrzenie drugiej Żałobnicy jaka wciąż wycierała sobie włosy. - No i jak tak można ustawić ten telefon to pewnie. Można spróbować. - dała znak, że nic nie ma przeciwko takiej opcji. Odłożyła ręcznik do suszenia i złapała się za biodra. - No tak. I teraz odwieczny problem. W co się ubrać? - powiedziała pół żartem pół serio skoro na razie była ubrana w nic.

- Strój kurierów od Katty, do tego chyba albo szlafrok albo jakąś koszulę którą da się spektakularnie rozchylić w odpowiednim momencie. I oczywiście kurtki, obcasy. Dobrze że jeszcze nie pada śnieg i nie ma szklanki bo byśmy się pozabijały. - albinoska zaśmiała się pod nosem, wciąż malując po gębie - Złapiemy ją w biurze, lepsza okazja aby zaczęła cokolwiek w temacie działać. Może od razu Jasona się załapie, albo Marka… no zobaczymy.

- Wątpię aby Jason był takim leszczem aby zapierdzielać od rana w biurze jak jakiś korp. Dlatego wszystko tam stoi na tej biednej Katty. - blondynka machnęła ręką dając znać, że nie liczyłaby za bardzo na spotkanie przedstawiciela Runnerów w Lidze o tak wczesnej porze o jakiem rozmawiały. Ale jej też udzieliła się ekscytacja nadchodzącego spotkania w fabryce.

- O racja, te kostiumy co nam dała są w sam raz! Aż się nie mogę doczekać jak go założę! - podchwyciła pomysł i podeszła do toaletki aby złapać za tusz do rzęs i zabrać się za ich przystrajanie.

- No tak, na wierzch to kurtki. Aby nas nie rozwalili przy bramie, że jakieś obce zdziry im się pętają pod lufami. Tylko swoje. No i mini i szpilki. I coś na górę. No. Tak, powinno być świetnie. Ciekawe czy nas przyjmie. W końcu nie byłyśmy umówione. - powiedziała nakładając sobie makijaż na twarz i na razie nie kłopocząc się z ubieraniem tego przygotowanego zestawu na wieczorno nocne wyjście.

- Niby nie byłyśmy umówione - Lucy przytaknęła, łapiąc za szminkę i przyjrzała się jej uważnie. Wbijały się oknem, bez zapowiedzi, do głównego łba w ich gangu. Zostawało prosić Duchy o przychylność licząc, że w tej bajerze o farcie bardzo białych Runnerów jest jednak ziarno prawdy.
- Z drugiej strony gdyby do ciebie przyjechały dwie laski w takich strojach chyba byś ich nie spławiła, co? - puściła oko kumpeli.

- No nie. Zaprosiłabym je do siebie do białego rana. I szybko dała znać mojej najlepszej kumpeli aby zlazła do mnie i też wbiła się na taką kozacką imprezę. - Lola roześmiała się wesoło na taki pomysł który nawet w żartach jej się spodobał.

- I tego się trzymamy - bladolica puściła jej oko, dla lepszego efektu dając też klapsa na rozpęd.
Gdy zajechały wreszcie w okolice Fabryki Forda pora dnia bardziej odpowiadała późnemu wieczorowi, niż terminowi nadającemu się na kurtuazyjne odwiedziny. Zwykle sprawy załatwiało się w bardziej odpowiednim dla życia społecznego czasie, jednak one nie jechały w interesach, a do interesu. Czas im sprzyjał, z drugiej mógł stanowić problem. Na miejscu dopiero miało się okazać czy adresat przesyłki w ogóle je przyjmie, a jak tak, to czy pozwoli wkręcić się na pit stop do rana. Wewnątrz Black Knighta panowała wesoła, pełna oczekiwania atmosfera. Nawiew grzał przyjemnie kontrastując z chłodem na zewnątrz. Samo przejście do fury w kusych uniformach wywołał u obu blondynek szczękanie zębów, dobrze że klima w bryce ciągle działała.
- Oby nie siedział na jakimś ważnym spotkaniu szyszek - mruknęła, paląc skręta dla rozluźnienia - Jak będzie taki głupi aby nas spławić zawijamy się do Grzesznika. Albo chuj, samego Cylindra i lecimy w tango. Szkoda tylu przygotowań aby wracać jak para frajerów do domu. Tak czy siak dziś balujemy, w ten czy inny sposób.

- Jak nas spławi to chrzanię go. Wbijamy do Katty i zostajemy do rana. Na pewno nas przyjmie. I tak nas zapraszała i w ogóle. I by nam odpadło główkowanie z tym wstawaniem jutro rano. No albo “Grzesznik”. Nora też nas zapraszała nawet prywatnie. No albo “Cylinder”. - Mila zatrzymała czarną furę przed główną bramą Fabryki która była główną siedzibą i twierdzą Runnerów. Mówiła jakby chciała upewnić siebie i swoją kumpelę, że mają całkiem ciekawą alternatywę gdyby z tą wizytą w Fabryce coś poszło nie tak. A nawet kilka opcji. Na razie jednak jeden ze strażników wyszedł z wartowni aby sprawdzić kto o tak późnej porze podjeżdża do bramy.

- Cześć dziewczyny. Co was tu sprowadza? - zagaił gdy zorientował się kto siedzi wewnątrz czarnej fury.

- Mam bardzo ważną wiadomość dla Dymka. - wyjaśniła ochoczo kierowca kiwając swoją blond głową i zgadzając się sama ze sobą.

- Mhm. Mam nadzieję, że wiecie, że każdy może tak powiedzieć. Więc lepiej mieć coś więcej niż na krzywy ryj. - odparł strażnik z niezmąconym spokojem. Lola spojrzała pytająco na pasażerkę aby nie spaprać sprawy już na wstępie bo jak ich tu zastopują to się trzeba będzie zastanowić nad którąś z alternatywnych sposobów spędzenia tej nocy.

Phere pstryknęła górne światło fury i z niezmąconym spokojem wyjęła z wewnętrznej kieszeni kurtki kopertę. W blasku padającym z sufitu pokazała front z adresem Fabryki, pełnym imieniem oraz nazwiskiem ich szefa i bardzo wymownymi ligowymi pieczątkami.
- Dostarczyć pod pyszczek i prosto do łapek własnych - uśmiechnęła się do strażnika uroczo - Gdybyśmy chciały się wbić na krzywy ryj to byśmy lepszą bajerę wymyśliły. Jakiś kolejny koniec świata, złote góry spluw… daj spokój słodziaku, legitna fucha i legitny powód aby wam tu dupeczki zawracać i ze stróżówek na ten ziąb wyganiać choćby chwilowo. To co, trukniesz mu przez radio że polecony z Ligi?

- Polecony z Ligi? A można zobaczyć? - strażnik wciąż wydawał się wyluzowany jak na Runnera przystało. Ale machnął dłonią aby mu podać tą oficjalną kopertę wysłaną z biura Ligi. Jak ją dostał to zważył ją w dłoni, obejrzał w świetle lampki z wnętrza samochodu i chyba go to usatysfakcjonowało bo oddał ją dziewczynom z powrotem. Po czym dał znak aby poczekały a sam cofnął się z powrotem do wartowni i coś gadał przez krótkofalę.

- Jak nas wpuszczą na te ligowe pieczątki to nie wiem… Coś będzie trzeba jakoś odwdzięczyć się Katty. - mruknęła Lucy obgryzając nerwowo paznokcie wpatrzona w niemą scenę w wartowni. Ten strażnik co z nim gadał wyszedł z powrotem zapalając po drodze szluga.

- Dobra, możecie wjechać. Wiecie gdzie? - zapytał strażnik ale widząc przeczący ruch blond głowy zaczął tłumaczyć gdzie mają podjechać. Bo jednak gdzie indziej niż ostatnio wizytowały biura z pewnym blondynem jako gospodarzem. A parę chwil później czarny Mustang już jechał pomiędzy fabrycznymi budynkami szukając tego właściwego. Bo chociaż mniej więcej każdy Runner wiedział co tu jest co to jednak tak w detalach to jednak jak ktoś tu nie mieszkał to można było się pogubić w tym dawnym, fabrycznym kompleksie.

- Dobra to chyba tutaj. Jak nie to się zapytamy. - Mila nachyliła się aby spojrzeć przez przednią szybę na budynek podobny do biurowca przed jakim się zatrzymały. Tu miał być Dymek czy raczej jego kwatery no a ogólnie mógł tu być albo ktoś kto wie gdzie on akurat może być. Bo strażnik przy bramie to był pewny, że on jest gdzieś w środku kompleksu bo nie wyjeżdżał ostatnio no ale gdzie dokładnie to już niekoniecznie.

Zostało uczynić ostatnie poprawki w lustrze, dopalić skręta i nabrać powietrza dla uspokojenia. Mimo tego z ekscytacji Phere prawie nie dawała rady się skupić, a musiały jeszcze gada znaleźć! Ale bramę pokonały, teraz tylko namierzyć cel i…
W praniu wyjdzie co dalej.
- Już bliżej niż dalej, zaraz kogoś złapiemy i niech pokazuje gdzie szefuńcio siedzi… kurde. Zaraz mu się wbijemy na chatę bez zapowiedzi i po nocy. - mamrotała, naciskając klamkę drzwi i wypuszczając powietrze.
- Dawaj, idziemy do naszego królika ze złotymi jajami czy jak to leciało.

- No. Jak gdzieś tu jest to jakoś go w końcu znajdziemy. - zgodziła się druga blondynka wysiadając z auta i poprawiając ostatni raz swoją kieckę. Potem ruszyły w stronę głównego wejścia i nadziały się na recepcję. Która obecnie też była recepcją. W niej zaś dwóch uzbrojonych ale i znużonych recepcjonistów. Chcieli wiedzieć kim są te dwie blond kociaki i po co tu są. Okazało się, że dobrze trafiły a ci w bramie musieli ich uprzedzić bo ich pokierowali w stronę klatki schodowej i na drugie piętro. Jak tam doszły to może nie było tu takich luksusów jak w apartamencie Ligi ale też było zajebiście. Unosił się charakterystyczny zapach jaranego zioła a co chwila trafiały na mniej lub bardziej ujaranych Runnerów. W końcu pytając to tu to tam dotarły do właściwego celu. Czyli czegoś co kiedyś było chyba siłownią i basenem. A obecnie było siłownią i basenem. I to takim z wodą. Właśnie w tej wodzie pluskał się sam blond szef wszystkich Runnerów, Jason, i jeszcze paru innych. Czy też raczej urządzali sobie wodne party bo wszyscy mieli zjarane na wesoło humory i rechotali się z czegoś niesamowicie. Ale przerwali widząc dwie nadchodzące blondynki i Stan to miał minę jakby próbował zogniskować wzrok lub pamięć ale na razie czekał na to co się stanie.

- A cóż tu porabiacie? Zgubiłyście się dziewczyny? - zapytał wydmuchując daleko dym ze swojego szluga i opierając się wygodnie plecami o krawędź basenu.

Mila popatrzyła na Lucy, Lucy popatrzyła na Milę i jednocześnie wyszczerzyły się czarująco do niebieskookiego Runnera.
- Cześć Stanley, a właśnie wróciłyśmy na właściwy tor. Przesyłkę mamy, kurierska robota - powiedziała i jednocześnie obie blondynki zrzuciły kurtki, a następnie rozpięły koszule ich też się pozbywając. Gapiły się na tego głównego gangera nie myśląc że nie jest sam. Wyprostowały się, wciąż uśmiechając zalotnie. Było prościej, bo wiedziały co mają na sobie i jaki efekt chcą osiągnąć. Zaczęły iść w stronę basenu, obejmując się przez plecy i kręcąc biodrami przy każdym kroku.
- Specjalną przesyłkę - bladolica dodała, gdy znalazły się obok blondyna. Opadły na kolana po obu jego stronach, nachylając się żeby widzieć jego twarz, a on miał lepszy widok na niepełne, koronkowe czarne cuda w które były ubrane, a raczej niezakryte od frontu.
- Do rąk własnych i z odpowiednią zachętą - szepnęła wyciągając kopertę tuż przed nim tak, aby widział zgrabne litery i pieczątki. Drugą ręką zaczęła gładzić jego kark, a po drugiej stronie Lola głaskała go po policzku wierzchem łapki.

- O. Przesyłka? Do mnie? No to popatrzmy. - Dymek i nie tylko on całkiem chętnie oglądał te dwie rozbierające się kurierki. I chyba nawet nie do końca spodziewał się, że mają coś dla niego bo na podaną kopertę spojrzał trochę zaskoczony. No i te bliskie okryte pończochami uda i ich zwieńczenie też może mogło mieć w tym swój rozpraszający wpływ. Dał znak którejś z dziewczyn i ta rzuciła mu ręcznik. Wytarł w niego dłonie i spojrzał na trzymaną kopertę.

- Z Ligi. - powiedział do swojego towarzystwa rozczytując adresata na kopercie. Po czym wziął w już suche dłonie ów prostokącik i go rozdarł. Wyjął z niej niewielkie karteczki i z ciekawością je przeczytał. Innych też widocznie zżerała ciekawość co tam jest co było widać po ich minach.

- I co tam jest Dymek? - Jason upił łyka z butelki i zaciągnął się szlugiem. Bez ubrań widać było, że to kawał mięśniaka z niego. Coś pomiędzy Rogerem a Xavierem tak na rozmiary.

- O. Zaproszenie. Na masaż. Do “Nuru”. I na święta. - powiedział czytający i streszczając pozostałym co tam było napisane na tych dwóch karteczkach. Wsadził je z powrotem do koperty, machnął na tą dziewczynę i ta podała mu butelkę piwa więc z niej sobie łyknął.

- Środa to kiedy jest? - zapytał Jasona a ten też potrzebował chwili namysłu aby policzyć te dni tygodnia i dzisiaj i kolejne. Ale jak tak na kilka głosów główkowali doszli do wniosku, że to chyba tak jakby za jakieś dwa dni.

- No dobra. Może być. Jeszcze tam nie byłem. Zobaczymy co tam mają. - wzruszył ramionami jakby biorąc to wszystko na dobrą monetę i przyklepując swoją wizytę w tym klubie egzotycznego masażu firmowanego przez Ferrari Blue.

Dwie blond harpie rozpromieniły się słysząc decyzję. Czyli udało się ściągnąć jaśnie dowódcę na środową zabawę z Blue, jej kompaktową Azjatką i Duchy wiedziały kim jeszcze i kto się napatoczy po drodze albo już na miejscu. Basen Runnerów gapił się na szefa, więc obie kurierki też dostawały rykoszetem uwagi. Znowu przeprowadziły szybką naradę spojrzeniami.
- Super, w takim razie zostaje druga część przesyłki - Phere wymruczała mu do ucha i obie z Lolą przysiadły na krawędzi basenu po obu stronach gangera. Patrzyły na niego z uwielbieniem, pozwalając dłoniom na chwilę pieszczot jego ramion, karku i włosów, aż nagle wskoczyły do wody.
- Mały teaser, zajawka tego co cię czeka w środę… chociaż niestety jesteśmy tylko dwie, a nie cztery - dorzuciła niskim głosem, przylegając całym ciałem do jego boku, po drugiej stronie to samo zrobiła Mila. Ich dłonie znad wody przeniosły się na jej krawędź i niżej, głaszcząc zarówno męskie, jak i damskie ciała.
- Ale obiecujemy, że nie będzie widać dużej różnicy - dodała zanim obie blondynki nie pocałowały go krótko i nie przeszły do gorącego całowania siebie nawzajem. Tuż przed jego twarzą.

- Eee… we cztery? - zapytał któryś z jego przybocznych bo to niespodziewane dojście do imprezy dwóch ślicznotek w odważnych i ślicznych kostiumach zaskoczyło i resztę. Najmniej zaskoczony był chyba sam Dymek no ale on mógł poczytać liścik no i miał z nimi już wcześniej do czynienia.

- Mhm. Jeszcze Ferrari Blue i ta jej Azjatka. Wiecie, ta od masażu. - Stan pozwolił sobie na odrobinę przyjemności i robienia wrażenia na ziomkach jakby co tydzień zdarzały mu się takie przygody. A sądząc po ich reakcjach to chyba doskonale wiedzieli kim są te dwie co dzisiaj ich tu nie było ale miały być w środowe spotkanie.

- No ja z Seiko nie miałam jeszcze przyjemności ale z Blue owszem. I mogę gorąco polecić. - Mila pokiwała swoją ponownie mokrą głową zachwalając owo spotkanie jak tylko mogła. Zwłaszcza, że widać było, że kobiety o jakich była mowa są w towarzystwie rozpoznawalne i to całkiem pozytywne skoro sam szef nie odrzucił ich zaproszenia. No ale na razie to te całuśne blondynki ponownie okazały się dość absorbujące. Jason wyszczerzył oczy z wrażenia na myśl, że już mogły mieć za sobą pierwsze bliskie kontakty z długonogą blondynką z Downtown.

- Claudia, polej coś dziewczynom. Niech tak nie siedzą o suchym pysku. - Stan chętnie objął każdym ramieniem jedną z nowych blondynek u swego boku ale odwrócił głowę do tej co podała mu ręcznik. Ta skinęła głową, uśmiechnęła się i podeszła do stołu aby podać im piwo albo drinki.

- Bo już chyba zostaniecie z nami nie? Szkoda wyłazić na taki mróz na zewnątrz. - zapytał gospodarz zerkając na nie obie jakby do głowy nie brał innej wersji a nawet miał związane z nimi jakieś plany i zamiary na ten dość późny wieczór.

- Jasne Stan, zostaniemy. Jeszcze byś zmarzł i co wtedy? - Lucy zgodziła się nawet bez wybuchów euforii i pisków. Patrzyła w te niesamowicie niebieskie oczy śmiejąc się do nich i obejmując mocno ich właściciela. Brzmiało idealnie, to on zaproponował wieczornego drinka z porannym skrętem, więc nie wychodziły na nachalne. Jak dla niej te przeklęte patrzałki w kolorze czystego nieba mogły jej układać życie kiedy i jak chciały. Chętnie przyjęła szklankę z drinliem, przepłukując gardło.
- A Blue ma złote ręce, nie ma lepszej opcji aby się zaciąć gdzieś w kiblu… no dobra, nie tylko ręce ma złote. I nie tylko w kiblu robi furorę. Kanapa, wyro, dywan albo stół też nieźle anektuje - zaśmiała się, obłapiając bez skrępowania gangera obok.

- No co wy… Zaliczyłyście Blue? Ferrari Blue? Tą z Downtown od starego pierdziela? - ten sam Runner co poprzednio jednak nie mógł nad tym przejść ot, tak do porządku dziennego bo musiał się dopytać. W końcu nie chodziło o jakąś tam długonogą blondynkę tylko o tą całkiem charakterystyczną co już jakiś czas temu wybiła się ponad przeciętność.

- Ona też leci na blondynki. Ale co zrobić? Taki urok osobisty. Jakbym nie była sobą też bym na siebie poleciała. A tak to mogę najwyżej lecieć na Lucy. - Lola odwróciła się do niego, zrobiła słodkie oczka i rozłożyła ramiona na znak, że niewiele może z tym poradzić.

- Jak to “ona też”? To kto jeszcze? - Jason podchwycił temat i tego to chyba też się nie spodziewał.

- To dlatego nie robisz scen jak ci pomieszkuję w wyrze i przykuwam do niego kajdankami - Phere zrobiła zdziwioną minę jakby właśnie odkryła tajemny sekret, a do jej obrazu świata dołączyły brakujące puzzle.
- W takim razie będę to robić jeszcze częściej kochanie - Westchnęła rozczulona, wychylając się żeby pocałować drugą blondynkę w podzięce. Wychyliła się sięgając po zrzuconą na suchym lądzie kurtkę i pogrzebała tam. Wreszcie wyjęła telefon i coś tam klikała, aż z niewinną miną popatrzyła na Jasona, wyciągając rękę i powoli wykonała palcem przyzywający gest.

- Tak, rozgryzłaś mnie całkowicie. - Lola grzecznie pokiwała główką dając w słodki sposób znać, że właśnie jest tak jak mówi koleżanka. Więc mogło wyglądać jakby co chwila i od dawna tak się zabawiały. Jason zaś wezwany gestem przez Lucy poddał się zaciekawieniu i przesunął się bliżej sadowiąc się obok swojego kumpla i szefa. A przy okazji obu blondynek ozdobionych komplecikami seksownej bielizny. I tam mógł zobaczyć na ekranie smartfona kilka zdjęć zrobionych w trzewiach “Grzesznika”. I tych w sali dla VIP-ów z widokiem na roztańczony tłum i scenę z grzesznicami. I te późniejsze z pokoju gdzie zaprosiła ich gospodyni. No i na tych fotkach była też i sama gospodyni. Już właściwie bez odzienia. Podobnie jak Katty którą też pewnie rozpoznawali wszyscy a zwłaszcza Jason bo pewnie widywał ją jak nie codziennie to prawie. No i część reszty towarzystwa, Leon, też bez ubrań, jakiś Latynos, czarnowłosa diablica w gorsecie no i dwie blondynki co teraz pokazywały te fotki.

- O ja pierdolę! One naprawdę je zaliczyły! - Jason odwrócił się do pozostałych i pomachał trzymanym smartfonem. Chociaż pewnie dla nich nie było to zbyt czytelne. Bardziej musieli zawierzyć jego relacji i wrażeniu jakie wywołały na nim te zdjęcia.

- Blue i Katty. Na raz. Na tej samej imprezie. - dodał jakby nawet on był pod wrażeniem. No a i pozostali tak samo. Patrzyli z niedowierzaniem to na nich, to na te dwie mokre półnagie blondynki, to na siebie nawzajem.

- Blue i Katty? Na raz? Na tej samej imprezie? - ten trzeci Runner pytał jakby go ominęła nie wiadomo jaka impreza i mógł to teraz tylko sobie spróbować wyobrazić. Bo takie przygody nie zdarzały się tu tak na co dzień.

- No co zrobić? Taki urok osobisty. Dziewczyny lecą na prawdziwe blondynki. - Lola rozłożyła rączki znów na znak, że nie jest temu winna i to samo tak się ułożyło. Ale z bliska Lucy widziała, że aż promienieje i pęcznieje z dumy i satysfakcji na wrażeniu jakie zrobiły na tej runnerowej śmietance.
 
Dydelfina jest offline