Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 05:13   #43
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
- Albinosy przynoszą farta i same są fartowne, zarówno te białe na zewnątrz jak i wewnątrz. Szczęściem i fartem trzeba się dzielić skoro szmulki tak ładnie proszą, nie? - dodała Śnieżka, przybierając bliźniaczo niewinną minę i wzruszyła ramionami jakby nie było w tym absolutnie nic dziwnego.
- Katty lubi też blondynów - dodała ciszej do błękitnookiego, głaszcząc go po piersi i brzuchu - Niestety w środę nie da rady być, ale jakby co mamy dojazd do jej apartamentu. Mówię ci, ma naprawdę dobrze zaopatrzony barek, poza tym świetnie trenuje jogę i to w ciekawej wersji. Takiej bez ubrań, więc odpada problem że nie ma się odpowiedniej koszulki czy tam spodenek. Przydałoby ci się wyciszyć od czasu do czasu, odpocząć od ważnych spraw ważnych ważniaków i złapać zen w pionie albo poziomie. Dobra sprawa, polecamy z Lolą po całości i z każdej strony.

- Macie dostęp do Katty? Tak prywatnie? U niej? - teraz to chyba nawet Dymek był zdziwiony jak to by miał wyglądać stopień zażyłości jego dwóch Runnerek z tą najpopularniejszą i najfajniejszą sekretarką w mieście. Widząc kiwanie blond głów tylko gwizdnął w odpowiedzi. Po czym pogłaskał te dwie blond głowy a potem ramiona i policzki.

- No to może coś się uda zorganizować. Ale na razie to pogadamy w środę. Może być bez Katty. Z nią najwyżej umówimy się na kiedy indziej. - zgodził się zaciągając się na nowo szlugiem i popijając piwa z butelki.

- A na razie balanga! Pływałyście kiedyś w basenie? - zapytał i jakby ogłosił powrót do bardziej przyziemnych spraw gdy wskazał brodą na błękit ciepłej wody przed sobą. Siedzieli z brzegu, na płyciźnie pewnie przeznaczonej właśnie do takiego celu. Ale tam dalej było na tyle głęboko, że można było popływać na całego. Jak w rzece albo jeziorze. Tylko woda była o niebo czystsza i cieplejsza.

Nie śmierdziała też mułem, nie była radioaktywna, ani skażona jakimś gównem od którego wyskakiwały czerwone, ropne krosty. Pewnie gdyby się jej napiły nie zatrują się, ani nie udziabie je żadna zmutowana wodna kreatura żyjąca pod powierzchnią.
Albinoska cieszyła się i tak wesoło patrzyła na najbliższy świat, otaczających ją ludzi, okoliczności przyrody oraz jakieś tam płomyki spawarki zamknięte w dwóch tęczówkach pewnego gangusa z najwyższej runnerowej półki. Dopiła drinka i odstawiła szklankę na rant basenu.
- Jutro wieczorem robimy postój na noc u Katty, jedź z nami Stan - szepnęła korzystając z okazji że jeszcze jest obok niego. Dotykiem pod wodą zeszła na frontową część kąpielówek i tam przez chwilę badała teren nim zabrała rękę.
- A macie dmuchane flamingi? Takie wodne krzesła, jak na filmach? - zapytała z zaaferowaniem.

- Coś tam chyba mamy. - blondyn spojrzał na swoich towarzyszy i towarzyszki. Dwóch z nich poderwało się i wyskoczyło z basenu biegnąc do jakiejś ściennej szafy.

- Ale jutro nie mogę. Już jestem umówiony. Na kiedy indziej się umówimy. - odparł ciszej do obu blondynek. A jego towarzysze jacy dorwali się do owej szafy zaczęli z niej wrzucać do basenu różne, nadmuchiwane zabawki. Koła, krokodyle, materace i kto wie co jeszcze. Któraś z dziewczyn rzuciła się szczupakiem w wodę i zaczęła tam płynąć, Jason zaczął dopingować bijąc brawo i łykając piwo zaś impreza dość szybko zaczęła przenosić się do basenu.

Dwie blond głowy kiwnęły krótko na zgodę, pocałowały synchronicznie policzki szefa i zaraz odbiły się od krawędzi zagłębiając w ciepły błękit basenu. Płynęły obok siebie, zerkając to na dmuchane zabawki to na dopływającą do nich dziewczynę, to na siebie nawzajem. Do świetnych pływaków nie należały, w końcu tylko debil kąpał by się w Wallad Lake, a z innych miejsc treningowych zostawały kanały, czyli też niezbyt kusząca opcja. Dotarły jednak do celu, Lola dosiadła bojowego krokodyla, Lucy wskoczyła na grzbiet biało-niebieskiego jednorożca i obie jak na dany znak świsnęły w powietrzu mokrymi ręcznikami ciągniętymi do tej pory pod wodą. Za cel obrały dziewczynę zasiadającą na dmuchanym bakłażanie, strzelając jednocześnie po jej bokach. Nie z całej siły, bo nie chodziło aby ją zranić. Prędzej dla funu i ku uciesze oglądającej to wszystko męskiej publiczności.
- No co tam szmulko? - albinoska spytała przy tym wesoło.

Mokre ręczniki synchroniczne chlasnęły w mokrą, kobiecą skórę uzyskując piszczący efekt zaskoczonej właścicielki. Miała na sobie bardziej odpowiedni na basen strój bo była w bikini. A te od uderzenia ręcznikami nie chroniło w ogóle. Brunetka jednak po tym efekcie zaskoczenia próbowała się zasłonić przed kolejnymi ciosami. Za to panowie obserwujący to widowisko powitali je gorącym aplauzem.

- Ta jest! Dawać! Napieprzać się! - zawołał wesoło Jason podchwytując pomysł na całego.

- Ale ja nie mam ręcznika! - krzyknęła dziewczyna na bakłażanie na mokrym ciele jej tatuaże prezentowały się całkiem malowniczo.

- Dajcie jej ręcznik! - zawołał Stan i któryś z chłopaków cisnął jej ręcznik. Wyłowiła go z wody chociaż musiała trochę podpłynąć w jego stronę.

- Ha! Teraz dostaniecie za swoje! - zawołała bojowo brunetka w stronę obu blondynek. Chociaż raczej też bardziej dla żartów i na pokaz.

- Jedziesz mała! - albinoska strzeliła bronią w powietrze. Drugi strzał trafił Lolę w plecy, na co ta zapowietrzyła się i z warkotem oddała kumpeli mokry raz. Śmiejąc okładały się póki brunetka nie dopłynęła do nich, a wtedy znowu zadziałały wspólnie przestając mordować się spojrzeniami. Znalazły wspólny cel, chociaż w ferworze zabawy częstowały białymi razami także siebie nawzajem, aż w którymś momencie Phere zmieniła pozycję, pokracznie wybijając się z siodła swojego rumaka. Z całym impetem trafiła w blondynkę, wywalając ją z krokodyla prosto do basenu.

- Ty mała, podstępna żmijo! - krzyknęła Lola jak tylko wypłynęła na powierzchnię i nabrała powietrza na tyle by mogła to zrobić. Ale wodna batalia zbierała coraz większe żniwa. Wkrótce każda z jej uczestniczek została wysadzona ze swojego nadmuchowanego siodła i musiała radzić sobie sama tudzież przy pomocy pływającego wierzchowca albo krawędzi basenu. A wodne zmagania miały wierną i zaangażowaną widownię co tylko dopingowało do tych wodnych zmagań. Ta trzecia też im się poddała i całkiem przyjemnie się z nią przepychało w tej wodzie i chlapało. Widocznie nie należała do tych sztywnych i umiała się wesoło bawić z nieznajomymi.

W pewnym momencie gdy była zaabsorbowana zmaganiem się z Lucy Lola skorzystała z okazji, podpłynęła do jej tyłów i złapała ją za ramiona. Co zaskoczyło mokrą zawodniczkę bo odwróciła się do niej próbując się wyszarpać z tego uścisku.

- Oj teraz cię mamy! I zrobimy z tobą coś strasznego! - zagroziła jej Lola uparcie wytrzymując te wodne zmagania i nie zwalniając z chwytu.

- O tak, coś bardzo strasznego - Phere zgodziła się, podpływając bliżej od przodu. Skorzystała, że Mila zakleszczyła jeńca, więc przystąpiła do frontalnego ataku. Wyciągnęła ręce ku głowie Runnerki, łapiąc jej twarz w dłonie i zaatakowała ustami, wpijając się w jej wargi pod którymi szturm przypuścił także jej język. Smakowała brunetkę, palcami badając jej szyję, piersi, brzuch, boki i pośladki. Na tych ostatnich zacisnęła palce, przyciągając jej biodra do swoich. Z tyłu druga Żałobnica zapoznawała się ze smakiem jej szyi i karku, ocierając biodrami trzymane przez bladolicą pośladki, przez co zakleszczyły brankę między sobą.

Ta wzięta w niewolę brunetka była całkiem niczego sobie. I tak dla oka i tak dla rąk i ust. Nawet jakoś niezbyt się wyrywała przed robieniem jej tych obiecanych strasznych rzeczy. Właściwie jak się zorientowała co się dzieje to w ogóle przestała się szarpać z Milą. A gdy się już zaczęła całować na całego, najpierw z albinoską od frontu a potem odwracając głowę do tyłu aby powtórzyć to z jej kumpelą to panowie na brzegu podnieśli wiwaty. Też na całego.

- Naprawdę to robicie z Katty? I z Blue? - zapytała w przerwie gdy jakoś tak na w półświadomie zaczęły zbliżać się do brzegu basenu. Lola słysząc pytanie zaśmiała się cicho i twierdząco pokiwała głową.

- Widzisz te fikuśne szmatki? Katty nam dała. Szaleje za nami na całego. - pochwaliła się biorąc za ramiączko od swojego kostiumu a Runnerkę chyba znów ścięło z nóg z wrażenia. Na jakość takiego nietuzinkowego prezentu no i na to od kogo to było. A w międzyczasie doholowały się nawzajem do brzegu gdzie jeden z chłopaków co rzucał te dmuchane zabawki podszedł aby pomóc im wydostać się na suchy ląd. Zaś kolega poszedł w jego ślady.

Dzięki męskiej pomocy szybko wylądowały na brzegu zupełnie bez wysiłku. Blondynki podziękowały im za ten szarmancki gest całując w zarośnięte policzki, a potem znowu zaatakowały tę trzecią. Tym razem Lucy objęła ją od tyłu, Lola pilnowała frontu, badając go dłońmi i ustami. Phere pomagała jej, przekładając ramiona pod pachami jeńca i bawiąc się piersiami w najlepsze, gdy jej palce bez skrępowania wsunęły się pod stanik kostiumu. Obie z Milą pilnowały też, aby usta brunetki cały czas były zajęte, gdy ciągnęły ją pod ścianę. Tam gdzie stos ręczników, które dwa szybkie szarpnięcia rozrzuciły po podłodze i to na niej Żałobnice położyły ofiarę, gdy już zręcznie wydobyły ją z resztek ubrań. Same również wyskoczyły z czarnej koronki, opadając na nową kochankę jak para jasnopiórych sępów. Poznawały się dokładnie, wśród westchnień, jęków i przyspieszonego oddechu wymienianego z ust do ust. Na parę długich, zmysłowych minut zlepiły się w jeden organizm działający dotykiem, smakiem, a przede wszystkim dotykiem palców, ust, piersi i ud. Ramion obejmujących biodra, nóg rozrzuconych na boki aby ułatwić wpuszczenie zwiadu aż po brak tchu. Reszta basenu gdzieś tam w okolicy nadal istniała, ale one tego nie przyswajały, zbyt zajęte zabawą na znów mokrych od potu i soków ręcznikach.

- A w ogóle… To nazywasz się jakoś? - zapytała mokra i zdyszana Lola gdy już rozhulały się na dobre i dogłębnie. Ich nowa znajoma okazała się zarówno całkiem wdzięcznym obiektem do zwiedzania. Jak i takie zwiedzanie wyraźnie sprawiało jej przyjemność bo okazała się całkiem życzliwa i gościnna dla nowych koleżanek. A i że od początku kąpieli w basenie niewiele na sobie miała i ona i one to to zwiedzanie było bardzo ułatwione. Sama też chętnie zapuszczała się w różne ciekawe zakamarki obu blondynek o ile tylko gdzieś dała radę. Więc te rozrzucone ręczniki okazały się przyjemnym legowiskiem dla ich trzech, mokrych ciał i gorących temperamentów.

- Jane. A wy? - zapytała zdyszana i rozleniwiona brunetka czule łapiąc za jedną i drugą blondynkę.

- Ja jestem Lola. A ta tu ślicznotka to Lucy. Myślicie, że rozgrzali się na tyle aby dołączyć do imprezy? Bo jak nie a masz tu jakiś zaciszny kącik Jane to zmywamy się do ciebie. - zapytała mokra blondynka patrząc na męską widownię. Bo panowie w sporej mierze wstali ze swoich miejsc i podeszli bliżej aby mieć lepszy widok na te zmagania mokrych zawodniczek na ręcznikach.

- No mam. Możemy pójść jak chcecie. - Jane zgodziła się ale podniosła głowę aby też ocenić jak to się zanosi na reakcję męskiej części ich wymieszanej grupki.

Phere leżała rozwalona na plecach sufitując ze szczęśliwą miną, ale gdy Mila się odezwała podniosła głowę z ręcznika.
- Oni wszyscy? - spytała mrużąc oczy. Nie wyobrażała sobie takiego rozwinięcia, do tej pory co najwyżej miały pod ręką domowego brudasa i gajera ze sztywniakowa.
- Zaciągnij ręczny Lola, Dymek spoko. Może Jason… chcę jutro móc chodzić - parsknęła, przekręcając się na bok. Pogładziła brzuch Jane, zostawiając na jej piersi pocałunek.
- No ale nie będę zołzą, chcesz to się baw jak chcesz. Tylko najpierw bierzemy skurczybyka na warsztat. Jane dołączysz? - dorzuciła lżejszym tonem, łapiąc wzrok niebieskich diodek pod blond czupryną.

- Wszyscy? No nas jest trzy. I jeszcze Claudia to cztery. A ich tak… No może trochę więcej. Ale niezbyt. - Lola podparła głowę na ręku i leniwie obserwowała półnagich mężczyzn jak drużynę przeciwną z jaką miały rozegrać mecz. Siły wydawały się mniej więcej liczebnie wyrównane chociaż z pewną przewagą dla męskiej części publiczności.

- Jak macie takie chody to możemy uderzyć do samego Dymka. Może nas zawinie do siebie. Ale jak nie to zapraszam do mnie. Też chyba nie będziemy się nudzić do rana. - wytatuowana brunetka podobnie patrzyła na kolegów ale jakby chciała pogodzić opcje o jakich mówiły nowe koleżanki.

- I właściwie jak byście chciały na miejscu i potrzebowały posiłków to można dać znać. Pewnie mogą ściągnąć więcej dziewczyn. Dzisiaj mieliśmy się tylko powygłupiać w basenie i może coś by potem było. - Jane wzruszyła swoimi nagimi ramionami i oddała pocałunek na piersiach Lucy dając się głaskać po biodrze dłoni drugiej blondynki.

- Niby przyjechałyśmy tutaj dla niego i jego oczek - albinoska wypruła się cicho i westchnęła, trzymając na twarzy uśmiech - Czyli lecimy do niego we trzy i niech się biedny martwi jak tę klęskę urodzaju ogarnąć. - parsknęła i podniosła się na kolana, a obok niej to samo zrobiła Lucy, pomagając przy okazji nowej znajomej do której wdzięcznie obie się przytuliły. Poczekała aż cel podejdzie bliżej i odezwała się, wodząc rękami po pozostałych dwóch nagich ciałach, a te czyniły to samo nie za bardzo pozwalając się skupić widowni.
- Powiedz Stan, macie tu jakieś biura do zwiedzania? - zapytała patrząc mu w błękitne ślepia i czując jak zaczyna jej się robić gorąco - Ostatnio nam dwóm dałeś radę, ale teraz jak widać się rozpączkowałyśmy… łap sekundanta i dawaj jedziemy na wycieczkę póki jeszcze nam kuperki nie odmarzły.

- Biura do zwiedzania? No tak, chyba było coś w ten deseń. - szafirooki blondyn pokiwał głową z błogim uśmiechem jakby coś mu świtało na temat wspomnianej wycieczki. Spojrzał sobie po trzech nagich, kobiecych ciałach gdzie brunetka będąca w centrum tego układu zgrabnie obejmowała i przytulała do siebie po blondynce do każdego boku tworząc mokrą i powabną kompozycję.

- No a mnie to chyba ominęło. To bym była stratna. - zaćwierkała Jane zgłaszając swoje zaległości w tej materii.

- Tak? Naprawdę? No popatrz popatrz… - Hollyfield jakby się zdziwił tym niedopatrzeniem i popatrzył na nią, na jej dwie blond towarzyszki i na swoich przybocznych. Trochę na dłużej zatrzymał się na Jasonie i ten się z nim porozumiał tymi spojrzeniami.

- No cóż… Skoro tak… To chyba mamy tu jeszcze parę pomieszczeń do zwiedzenia. - wzruszył ramionami i machnął ręką aby iść za nim. Bricks mu zawtórował dając przejść trójce dziewczyn i sam poszedł w ich ślady.

Pochód prowadzony przez Hollyfielda i zamykany zwalistą sylwetką Bricksa daleki był od spokoju konduktu żałobnego. Trzy środkowe elementy chichotały, obejmując się w marszu, klepały po pośladkach i rzucając zaciekawione spojrzenia przez blond elementy po bokach.
Gangerki zostawiły przy basenie swoje rzeczy i lazły bez niczego, ale jakoś nie wydawało się, że im to w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Tryskały radością i niecierpliwością jakby naprawdę zaraz miały rozpakować świateczne prezenty na długo przed pierwszą gwiazdką.
Phere nie posiadała się ze szczęścia, plan wypalił! Na środę w południe mieli się spotkać w “Nuru”, gdzieś w przyszłości czekał ich jeszcze rajd do Katty i to z blond skurczybykiem z przodu mini peletonu. A teraz dodatkowo do puli wskoczył Jason który ciekawił albinoskę od pierwszego spotkania w Lidze. Nie tak jak Dymek, bo do niego to żaden Runner nie miał podjazdu, ale i tak był to wyjątkowo przyjemny motyw.
- A masz tam gdzieś w którymś punkcie wycieczki kajdanki? Swoje zostawiłyśmy w domu, nie mieściły do kieszeni kurierskiego uniformu - powiedziała Lucy, łapiąc jasnowłosego za rękę. Z drugiej strony Jane Lola chwyciła łapę Bricksa puszczając mu oczko.

- Kajdanki? Nie, chyba nie. - blondyn zdziwił się pytaniem i mówił nieco roztargnionym tonem. Odwrócił się do tyłu na Bricksa jakby jego też pytał o zdanie ale ten pokręcił przecząco głową.

- Ja mam kajdanki! Ale u siebie. - niespodziewanie zgłosiła się Jane, że posiada ów użyteczny w takich zabawach gambel.

- Tak? - Stanley spojrzał na nią a ona potwierdziła swoją ciemnowłosą głową. Więc szli dalej gdy on zastanawiał się co tu teraz zrobić. Minęli jakichś dwóch typków którzy wybałuszyli oczy na trzy mokre naguski paradujące korytarzem. Ale skoro towarzyszyli im Hollyfield i Bricks to pewnie uznali, że wszystko jest w porządku bo na zdumionych spojrzeniach się skończyło.

- Ale jak masz jakieś paski czy linki to też mogę nimi kogoś związać. - widząc, że coś chyba pomysł nie do końca podpasował szefowi to ciemnowłosa Runnerka klaskająca znalezionymi na basenie klapkami dorzuciła kolejny.

- O! I to jest dobre, tak, może być! To idziemy do mnie. - ucieszył się szafirooki blondyn i znów machnął ręką aby podążać za nim. Wkrótce dotarli do czegoś co wyglądało na biuro przerobione na mieszkanie. Był salon z sofą, stolikiem i telewizorem w roli głównej oraz przejścia do pozostałych pomieszczeń. Nie było tak czysto ani luksusowo jak u Katty ale dalej o wiele lepiej niż u przeciętniaków. Nikt tu jednak nie przyszedł aby zwiedzać pomieszczenia i gospodarz tylko pro forma chyba pytał co kto będzie pił otwierając barek. Przyjemnie dla oka zapełniony.

Od dwóch blondynek usłyszał, że cokolwiek byle klepało. Rzuciły ciekawie okiem po pomieszczeniu, ale ich uwaga prawie od razu znalazła się na gospodarzu. Doskoczyły do niego, że śmiechem próbując mu pomóc z drinkami chociaż bardziej przeszkadzały rozpraszając uwagę i rozbierając z ostatniego elementu garderoby.
- Tyłek też masz niezły - albinoska skomentowała odkrycie, ściskając ten element jego ciała i klepnęła na odchodne. Zostawiła Lolę przy barku, a sama lekkim krokiem dopadła Jasona.
- A ty się tak nie ciesz kochasiu - pchnęła go w pierś całym impetem przewalając na sofę.
- Czekają cię tu straszne rzeczy - dodała poważnie, nachylając się i oparła dłonie o jego kolana.
- Chcemy fotę! Na pamiątkę! - zakomunikowała, przesuwając dłonie do gumki slipów żeby i je zdjąć. Jak na ten rodzaj imprezy ganger wciąż miał za dużo ubrań.

- Daj zrobię ci. - z Jasona był kawał kloca więc raczej gdyby chciał się postawić drobniejszej kobiecie to by się postawił i nie dałaby go rady przewalić na sofę. No ale skoro jednak dała to pewnie było mu to na rękę. Gdy padł pomysł zrobienia fotki Bricks też okazał się chętny do współpracy. Był gotów przejąć smartfon blondynek i uwiecznić jak albinoska ciężko pracuje nad jego spodenkami i tym co tam się kryło. Aż jej się ta blond główka trzęsła podczas tej pracy.

- To mi też zrób. - zawołał gospodarz już w samych gaciach i z drinkiem oraz po ślicznym dziewczęciu pod każdym bokiem. Jane i Lola chętnie i wdzięcznie przylgnęły do tych boków pozując do tego ujęcia. No a gdy drinki już były rozlane i rozdane czas było zająć się sobą nawzajem. Skoro Lucy z Bricksem okupowali kanapę w salonie to pozostała trójka zniknęła im z pola widzenia w sąsiednim pomieszczeniu które pewnie było sypialnią.

Pomyśleć że gdyby na miejscu Phere znalazła się Ortega porucznik Runnerów mógłby nie być tak ugodowy. Ciekawiło czy nawet w takiej sytuacji dążyłby do robienia Camino pod górkę, pewnie tak. Dla samej przyjemności stawania okoniem. Teraz też stawał, ale na wysokości zadania i trzeba było przyznać że bez kurtki, bluzy munduru i reszty gambli wyglądał o wiele lepiej.
- Kafar z ciebie - dziewczyna powiedziała z uznaniem gdy już miała wolne usta. Szybko wskoczyła piętro wyżej uśmiechając się radośnie. Koleś był wielki, co prawda nie jak Geronimo, jednak nie przypominała sobie aby w ostatnich miesiącach jeździła na drążku tak odkarmionego byczka. Gdy złapał ją w pasie żeby docisnąć do swoich bioder jęknęła głośno trochę zaskoczona. Silny też był.
- Tylko mnie nie połam - dysząc mu w twarz zaczęła wyścig na ślepo, odsuwając niepokój gdzieś obok.

- Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy. - powiedział z bezczelnym tonem i uśmieszkiem jakby przedrzeźniał te stare kawały o podobnych odzywkach mężczyzn do kobiet “tuż przed”. Bo coś w subtelności i delikatności to się nie bawił. Lubił ostrą jazdę i chociaż to ona była na górze i miała głos decydujący co do tempa to jednak on mocno ją poganiał a swoimi łapami też wtrącał swoje gwałtowne trzy grosze. Aż sofa na jakiej się zabawiali trzeszczała jakby miała się rozpaść pod tym naporem.

- O tak, niezłe na początek… To teraz chodź tak na poważnie… - powiedział podnosząc się z pleców i bez trudu zmieniając pozycję swoją i swojej partnerki. Postawił ją na czworakach a sam zaczął się w nią ładować od tyłu.

Brzmiało jak wyzwanie, żaden ganger wyzwań nie odrzucał. Oddychając ciężko albinoska zgarnęła poduszkę z podłogi, wciskając ją pod swoje biodra. Podniosła zachęcająco tyłek i rzuciła przez ramię równie zaczepne spojrzenie.
- Tak chcesz się bawić, co Jason? Dobra to zabawmy się na poważnie - wyszczerzyła zęby i dodała - Spluwaj i jedź, na co czekasz? Aż tu zacznę ciąć komara?

- No, no, patrzcie ją jak chojraczy. Do Katty albo Blue też tak kozaczysz? - parsknął z mieszaniną rozbawienia i uznania. Ale faktycznie splunął na swoją rękojeść i chwilę tak pracował samemu aby nie wchodzić w ten suchszy otworek tak całkiem na sucho. Ale w końcu poczuła jak się do niej dosiadł i zaczął w nią się wsuwać. Z początku powoli i ostrożnie. Ale nie czując presji ani oznak sprzeciwu przyspieszał tempo. Aż znów umęczona sofa zaczęła skrzypieć i wić się pod tym naporem żywych ciał. A żywym ciałom zdawało się coraz bardziej brakować tchu. Ale każdy kolejny fragment tej galopady zdawał się być tym ostatnim. Aż wreszcie był tym ostatnim. Jak nastąpił ten moment szczytowy zakończony eksplozją wewnątrz kobiecego ciała. I kończący się długim jękiem ulgi. Aż nastąpił niespodziewany finał. Gdy nagle rozległ się suchy trzask i oboje spadli z tej sofy. Dopiero na podłodze zorientowali się, że może sam ich gwałtowny numerek sofa może jakoś przetrwała. Ale rozpadła się zaraz potem. Jasona to rozbawiło bo zaśmiał się cicho i nieco ochryple.

- Co się stało? - w drzwiach pokazała się Jane jaka widocznie też usłyszała ten hałas i przyszła sprawdzić co się stało. Wyszła z drzwi sypialni i podeszła do rozwalonej sofy i dwójki jej użytkowników. Też była zaczerwieniona i rozgrzana jakby w sąsiednim pokoju zabawa nabrała rumieńców.

- Ano nic. Widzisz mówiłem Dymkowi, że ta sofa mu się w końcu rozpieprzy no i widzisz, że miałem rację. Widzisz gdzieś szluga? - Bricks leniwie przetarł włosy swoją ręką jakoś bynajmniej nie czując się skrępowany ani rozwaleniem kanapy ani obecnością wytatuowanej brunetki. Ta podała mu paczkę szlugów ze stolika i poczęstowała też Lucy patrząc na nich oboje z zaciekawieniem.

Albinoska chętnie przyjęła skręta i opadła na pobojowisko opierając się o bok gangera.
- Bricks Barbarzyńca. Przydałbyś mi się u mnie. Na piętrze, w łóżku. Od razu byłby dobry powód aby zjeżdżać do chałupy a nie się po mieście włóczyć - parsknęła, przesuwając palcami po jego włosach i przybrała całkiem sympatyczny uśmiech, a na pewno zadowolony. W kościach i mięśniach czuła aż nadto wyraźnie pokłosie niedawnej zabawy, była też pewna że gdyby kazali jej teraz wstać ciągle drżące nogi nie utrzymałyby jej w pionie.
- Przy następnej okazji w takim razie rozwalimy twoją kanapę, cwaniaku - cmoknęła go krótko i sama skończyła się zgrywać padając na bruneta oraz przytulając do jego boku.
- Jak dobrze… - westchnęła z ulgą i dodała - Nie było lipy, chce jeszcze raz. Ale tym razem zgarniamy tamtego mądralę. Chyba że boisz się konkurencji.

- Aha. - zgodził się krótko i leniwie. Że trochę nie bardzo było wiadomo do czego to było. Jane zaś popatrzyła na drzwi do sypialni i w dół na leżącą przy jej nogach parę.

- To może pójdziemy do nas? Tam łóżko jest jeszcze całe. - zaproponowała wskazując zachęcająco na drzwi przez jakie tu przyszła.

- No można. - zgodził się leniwie Bricks zaciągając się szlugiem. - Przynieś jakieś piwo kobieto. - mruknął do ciemnowłosej i ta skinęła głową na zgodę po czym wyszła gdzieś w stronę kuchni. To co jej nie było przeleżeli w milczeniu. Ale w końcu wróciła z dwoma butelkami z których każdą podała jednemu z gości.

- No to chlup. - Jason wzniósł swoją butelkę po czym z miejsca obalił z połowę jej zawartości.

-Tja - Śnieżka skwitowała krótko upijając parę łyków żeby ugasić pragnienie. Sapneła, a potem wstała na nogi, przyciągając się aż chrupnęło jej w plecach. Ze szlugiem w ustach i butelką w ręce skierowała się do sypialni.

W sypialni też panowała pełna leniwej przyjemności przerwa. Przywitały ją spojrzenia nagiej pary leżącej na skotłowanym łóżku. Lola posłała jej radosnego całusa i poklepała miejsce przy sobie aby ją zaprosić do nie swojego łóżka.

- Co tam tak chrupnęło? - zagaił jarający szluga Dymek. Po chwili do sypialni weszła i pozostała dwójka.

- Będziesz musiał skombinować nową sofę. Mówiłem ci, że ta to już długo nie pociągnie. - Bricks wyjaśnił kumplowi wskazując otwartym piwem na salon skąd przyszli.

- Aha. No nic. To się wymieni. - stwierdził filozoficznie Stanley puszczając artystycznie wykonane kółko dymu gdzieś pod sufit. I mężnie, pogodnie i cierpliwie zniósł jak do łóżka władowała mu się cała, dodatkowa trójka.

Zrobiło się ciasno, mimo wszystko standardowych materacy nie projektowano na pięć osób. Złodziejka wykorzystała okazję zajmując miejsce po drugiej stronie gospodarza i tam się umościła częściowo na łóżku, częściowo na nim, a nogi wyłożył Bricksowi na uda. Gębą znowu się jej śmiała do dwóch niebieskich punkcików w ujaranej twarzy.
- Skołuj od razu taką z kajdankami w komplecie - zażartowała biorąc łyk piwa ale zamiast go połknąć poczęstowała blondyna bez konieczności używania zbędnych butelek.

- Jason słyszałeś? Skołuj co trzeba. - powiedział blond gospodarz rozpierając się wygodnie o wezgłowie swojego łóżka. Na razie jeszcze całego. Zaś jego umięśniony kumpel zasalutował niemo trochę przesadnie poważnie przyjmując to polecenie, że aż wyglądało to komicznie. Dłońmi zaś leniwie gmerał po gładkich łydkach albinoski kończąc swoje piwo.

- Jak macie coś do wiązania to ja mogę kogoś związać albo przywiązać jeśli trzeba. - Jane przypomniała pozostałym o swoich umiejętnościach w tym talencie co mogły się przydać nawet jeśli pod ręką nie mieli żadnych kajdanek.

- Aha. - mruknął Hollyfield trochę bardziej zajęty popijaniem sobie zdrowego browczyka z ust albinoski więc chyba nie bardzo chciało mu się robić coś innego. Zwłaszcza, że jak już dossał się do tych ust to jakoś dalej samo poszło. I do jego ust dołączyły jego dłonie na jej ustach, twarzy i piersiach no i zabawa zaczynała się rozkręcać na nowo.

Bladolica jakby na to czekała, po prawdzie tak właśnie było. Zagotowała się jak chłodnica w ciężkim terenie ledwo wyciągnął do niej ręce. Nie przerywając pieszczot wpadła na niego, siadając na biodrach i mocno zacisnęła uda.
Butelka gdzieś się zgubiła rozlewając resztę piwa po pościeli co wyczuła w okolicach kolana zanim nie urwało jej rozsądku. Manewrując chwilę w okolicach końca pleców nasadziła się na drążek gangera wpuszczając go tam, skąd niedawno wyjechał Bricks. Zagryzła wargi i drżąc mocno rozsiadła się na nim w pełni. Chwyciła jego dłonie żeby przycisnąć do swoich piersi jedną z nich. Drugą docisnęła do podbrzusza, posyłając błękitnym ślepiom ponaglające spojrzenie.

Zaczęła się jazda na całego. Zresztą jak i u sąsiadów. Ale trudniej to było rejestrować podczas takiej blond galopady. Hollyfield oddał się w pełni tej zabawie. Dłońmi i ustami chciał się nasycić swoją partnerką. Więc chętnie zwiedzał sobie jej usta i piersi. I to co mu wpadło w ręce. Gdy oboje podskakiwali na łóżku. Blond partner sapał i rzęził jak rozpędzona lokomotywa próbująca pobić rekord prędkości. A i tempo było do tego zbliżone. Gdzieś obok też działy się wygibasy sąsiadów ale ich jęki i skrzypienie łóżka docierały jakoś dziwnie z daleka do zajętych sobą kochanków.

Coś skrzypiało, trzeszczało ale co konkretnie nie szło ogarnąć pijanym od podniecenia mózgiem. Gdzieś przez mgłę szaleństwa Phere pomyślała że to ona tak trzeszczy, pruta jakby była prześcieradłem. Wbrew rozsądkowi działało pobudzająco, spinając ciało do jeszcze większego wysiłku. Dojeżdżali się oboje, warcząc na siebie i pojękując przez coraz silniej zaciśniete zęby. Zostawili sobie siniaki od uderzeń bioder i zaciskania rąk. Czerwone pręgi po ryciu paznokci po spoconej skórze i drobne skaleczenia gdy palce zachłannie wbijały się w partnera aby go do siebie i w siebie wgnieść. Przed samą metą albinoska złapała wzrok niebieskich oczu i wtedy nastąpił finisz, wyginający jej plecy do tyłu, gdy podziwiała wywróconymi do wnętrza czaszki ślepiami wybuchy granatów. Pewnie zapalających, bo cała reszta jej wnętrzności paliła niemiłosiernie… przyjemnie.

Jak coś zaczęło docierać do Lucy to zorientowała się, że leży na łóżku. Właściwie to nawet trochę na Hollyfieldzie. Z jego drugiej strony leżała Jane a gdzieś tam w nogach Lola paliła szluga z Jasonem. Właściwie była chyba po zabawie. I wszyscy musieli ją miło wspominać bo panowało błogie, wspólne rozprężenie i rozleniwione uśmiechy.

- No. Niezłe z was zawodniczki. - mruknął Stan patrząc na blondynkę i brunetkę. Chociaż i Loli się dostało. Więc chyba miło wspominał te wspólne zabawy.

- Taki urok osobisty. Co zrobić? - Lola wesoło wzruszyła ramionami dając znać, że to samo tak zawsze wychodzi i co ona by mogła z tym zrobić jak to się samo tak dzieje.

- Wy też nie jesteście przereklamowani. A przeciwnie. Trzeba repetę ogarnąć - Phere mruknęła do blondyna - Będziemy wpadać częściej, tylko powiedz chłopakom na bramie.

- Dobra jakoś się to załatwi. - zgodził się blondyn w swojej życzliwej łaskawości. Dał znak Bricksowi i ten mu podał szluga.

- To ja wracam do siebie. Późno się zrobiło. - Jason wstał z łóżka i zaczął rozglądać się za swoimi rzeczami. Ale, że większość co miał na sobie jeszcze po basenie to zostawił w salonie więc wstał, skinął towarzystwu głową i wrócił do tego salonu.

- No to ja też będę już iść. Wpadnijcie kiedyś jeszcze. To się pobawimy tymi kajdankami albo jakoś tak. - Jane uniosła się na łokciach aby pocałować Dymka i Lucy. Po czym też wstała i zeszła z łóżka. Jak wróciła do pionu nachyliła się jeszcze aby podobnie pożegnać się z Lolą.

- A gdzie cię łapać? - zapytała Mila zdając sobie sprawę, że właściwie to się nie znają z brunetką to trochę trudno było planować ponowne spotkanie.

- To wy się dogadajcie, ja przyniosę driny na dobranoc - albinoska uśmiechnęła się sennie, wstając powoli i skrzywiła się prostując obolałe plecy. Wróciła do salonu biorąc na cel barek, jednak w pół drogi zmieniła plan odbijając pod rozwaloną sofę, gdzie wytatuowany kafar kończył wciągać kąpielówki.
- Ej Barbarzyńco - zagaiła podchodząc go od tyłu i obejmując w pasie dzięki czemu przykleiła się do niego frontem.
- Chcesz się zmyć jak sztywniak z Downtown? Bez słowa i buziaka na dobranoc? Drań - prychnęła udając poważny wyrzut.

- Taki miałem plan. Coś mi nie wyglądałaś na wulkan aktywności przed chwilą. No ale skoro jednak wstałaś do pionu to jakiś całus może być. - powiedział dając się obłapić i chwilę sycąc się dotykiem kobiecych krągłości na swoich plecach. Po czym odwrócił się do niej frontem, nachylił i pocałował na dobranoc.

- I nie porównuj mnie do jakiegoś sztywniaka z Downtown. Oni są za mało wyluzowani. Za mało jarają. Dlatego są tacy sztywni. Nie to co my, fajne chłopaki z Novi. - zaśmiał się rubasznie jakby żarcik z Schultzów mu się spodobał.

- Że niby w Novi są jakieś fajne chłopaki? Proszę cię. Ostatnio to tłumaczyłam tym łbom ze spotkań. Temu co go dziś Drinkersi powinęli i temu inteligentowi w ortalionie - dziewczyna parsknęła z politowaniem i przekrzywiła głowę po czym nią pokręciła przecząc tej teorii.
- Chłopaki z Novi nie są fajni, o nie - dodała z filuternym uśmiechem, zakładając mu ramiona na szyję.
- Są najzajebistsi w całym mieście - pocałowała go dla podkreślenia tego faktu i westchnęła.
- Szkoda tylko że zwykle latają robić rozpierdol albo glanują jakiegoś frajera przez co te zajebiste laski z Novi usychają takie niedopieszczone i muszą się ratować towarzystwem innych lasek, czasem i spoza Novi… - wylała trochę smutku i melancholii, ale potem dodała - Na następnym zebraniu w Lidze będziemy z Lolą potrzebowały jednego takiego zajebistego chłopaka z Novi. Niby elitarne miejsce, wizytówka Wyścigów, a kible się im zacinają. No mówię ci, strach samej chodzić. Niby łazimy we dwie, ale i tak strach - pociągnęła nosem na to nieszczęście.

- No widzisz? Jak to się trzeba poświęcać dla sprawy? No nie ma czasu na nic innego. Tu weź coś załatw, tam zbajeruj, tu komuś dać w ryja. Albo dosolić coś Ortedze. No nie ma zmiłuj. - Jason pokiwał głową ze smutkiem litując się nad swoim ciężkim losem jaki spędzał w takim ciężkim kieracie. Głaskał przy tym włosy albinoski aby dać wyraz, że świetnie rozumie skąd się bierze jej ciężka sytuacja życiowa.

- No nic. Na mnie już pora. A tam następnym razem w Lidze to zobaczymy jak będzie. - rzekł klepiąc nagi tyłek swojej partnerki, salutując jej i cofając się tyłem do wyjścia. Po czym w samych gatkach wyszedł z salonu na korytarz. Za to weszły dziewczyny tyle, że z sypialni.

- Jason już poszedł? No nic. Ja też będę lecieć. Miło was było poznać. Wpadnijcie jeszcze kiedyś. - Jane zorientowała się, że dryblasa zabrakło w salonie ale też przyszła się pożegnać. Chociaż była w jeszcze bardziej rozkompletowanym stroju niż on. Objęła jedną i drugą blondynkę i uściskała serdecznie.

- Jak będziesz w okolicy północnego brzegu Walled Lake to wpadaj do domu pogrzebowego. Łatwo trafić, jedyny piętrowiec tam. Ale lepiej za dnia nas szukać, wieczory spędzamy poza domem jak widać - albinoska oddała uścisk i zaśmiała się wesoło. Wycofała się pod barek żeby ogarnąć obiecane driny na sen.
- Księciunio już śpi czy jeszcze kontaktuje? - spytała Loli.

- Chyba jeszcze coś łapie. - odparła Lola zerkając na drzwi przez jakie właśnie przeszły. Jane potwierdziła głową ale ruszyła w przeciwną, śladem Bricksa.

- No to pewnie się jeszcze spotkamy. Jak nie u was to u mnie. - pomachała im wesoło po czym wyszła na korytarz.

- Wiesz, że ona jest ekspertem od pejczy i łańcucha? I mówi, że ma całą górę kajdanek u siebie? No a poza tym mieszka tutaj. Tłumaczyła mi ale trochę nie wiem gdzie dokładnie. Poza tym, że na czwartym piętrze. A dalej to się najwyżej popytamy. - Lola streściła to czego się dowiedziała o nowej koleżance. A potem zabrała się razem z kumpelą za te drinki i wróciły we dwie do sypialni gdzie czekał już na nie ich gospodarz.

- O macie coś na przepłukanie gardła. Dobrze, przyda się. - ucieszył się z ich powrotu i tego co przyniosły.

W tym obrazku było coś rozczulającego: Hollyfield rozwalony na wyrze, wymęczony i taki normalny. Jak zwykły koleś z rewiru, szczerzący się do blondyn i szklanek z alkoholem. Nie dały mu więc dłużej czekać, kładąc się obok. W jego ręku wylądował drink, jasnowłose harpie zaległy po jego bokach, a mimo uroku sceny tej bledszej zrobiło się dziwnie. Jej wyro wysoko na poddaszu ich meliny przywita ją jutro pustym materacem i ciszą, a jeśli się nie zakręci znów przyjdzie jej usypiać w samotności i tak samo się budzić. Zamrugała, odganiając smutek. Dziś było dobrze, nawet świetnie.
- Ale z ciebie słodziak - mruknęła czule, kładąc mu głowę na ramieniu i patrząc w niebieskie oczy. Miały go z Milą między sobą, ciepłego i jak najbardziej namacalnego. To się w mieściło we łbie.

- Ano z was też całkiem niezłe zawodniczki. - powiedział obejmując jedną i obdarzając ją całusem a potem drugą. Po czym stuknęli się szkłem na zdrowie i na przepłukanie gardła. I można było wrzucić na luz i dać sobie odpocząć po tych wszystkich wygibasach.

Albinoska wygrzebała skądś telefon żeby ustawić alarm na nieludzką, a tym bardziej niegangerową 8 rano i nie podarowała ostatniej fotki.
- Jak mówi Lola, to ten urok osobisty - powiedziała odkładając gambel na szafkę przy wezgłowiu, a potem już bez przeszkód zawinęła się wokół Runnera.
- I tego się trzymajmy.
 
Dydelfina jest offline