Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 10:13   #162
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Taaaak. Pośpiech, intuicyjnie to czuli, był wskazany. Niby Nora była ich schronieniem od lat, niby była pewną metą, ale… robota była zrobiona, dutki podzielone. Wszystko cacy, nie było powodu do przedłużania rozstania. Zwłaszcza, że po słowach Klemensa, nie wszyscy byli do końca zadowoleni. Słowa Rusta o czarnoksięskich sztuczkach na chwilę przypomniały im mecyje w slumsach i „Oczko”. W sumie tylko on się na tym znał na tyle, by wydać osąd, czy możliwym było takie oznaczenie wręczonych im karli, by tropić ich nawet bez pomocy czworonogów. Ale „Oczka” nie było. Przepadł był w odmętach Reiku i wszelki ślad po nim zaginął. To też mogła być czarnoksięska sztuczka, choć rozsądek podpowiadał, że większy w tym udział miał ciężki płaszcz i wiry z których słynęły okolice mostu. A przecie i czworonóg mógł w końcu trafić na ich trop. Taaak, pośpiech był wskazany.

Po rozdaniu fantów wszyscy ruszyli do swoich skrzyń i skrytek, od których w Norze było niemal ciasno. Łupy, potrzebny ekwipunek, nowa odzież. Przebierali się w pośpiechu śledzeni kpiącym uśmiechem Darii von Nogaj. Zwłaszcza Klemens Pankrac Löwenstein czuł się mierzony, ważony i oceniany. Odwzajemnił spojrzenie, ale Daria nie spuściła wzroku. Zuchwała, piękna, niebezpieczna. Greger łowił spojrzenie Klemensa i Rusta na zmianę. Znali to spojrzenie i wiedzieli, że pod Darią otwiera się właśnie mogiła. Wystarczyło skinąć głową. Rust pokręcił, nie chciał jej zrobić krzywdy.

-Rust, spacer z tobą uwieszonym na moim silnym ramieniu? - Daria przeciągnęła się jak kotka ukazując więcej, niż powinna. Parsknęła śmiechem na widok oblizującego się Tosse. - Nie sądzę. Ja też jestem za równouprawnieniem. Ale nieco inaczej je rozumiem, niż panicz Klemens.

-Zbieramy się chłopaki! - zakomenderował Klemens, nie chcąc wdawać się w dyskusję z rudowłosą pięknością, która wyraźnie go prowokowała. Coś wisiało w powietrzu. Nie miał wiedzy, ale instynkt nigdy go nie zawodził.

Nie było „Oczka”, bo on pewnie wyczuł by drobną zmianę. Ale jakieś zachwianie obrazu, fluktuację zupełnie nie możliwą i niepojętą dla rozumu, choć przekazywaną przez widzące wszystko w blasku oliwnych lamp oczy, ujrzeli wszyscy. I każdy zareagował tak, jak zwykle w sytuacji, gdy dzieje się coś niepojętego. Ostrza syknęły dobyte w jednej chwili. DeGroat dostrzegł dłoń Darii zaciśniętą na medalionie i jej filuterny uśmiech. Warknął. - Mówiłaś, że nie wtrącasz się do cudzych spraw!

- Czasami sprawy wtrącają się do mnie, wybacz Rust, to nic osobistego. - Odsunęła się pod ścianę, ale nie dobyła sztyletu. Jej oczy były czujne.

Garłacz odsłonił swą żarłoczną lufę a Lupus zaklął szpetnie, po wozacku. Powietrze wypełnił zapach, jaki zwykle zostaje po burzy i naraz w Norze stanął sporych rozmiarów grubas o mordzie pociętej siatką zmarszczek i blizn. Ostrzyżony na jeża, w szarym, mdłym, niepozornym kubraku spod którego wystawała plecionka kolczugi. W dłoni dzierżył okutą pałę, ale nie unosił jej, jakby nie mógł się zdecydować, komu przypierdolić w pierwszej kolejności. Za nim pojawił się kolejny „szary człowiek”, choć ten nie wyglądał na takiego zakapiora jak jego poprzednik. I kolejny. Garłacz kiwał się z lewa na prawo nie mogąc obrać konkretnego celu. Chłopaki przezornie przesuwały się by zejść z lini ognia. Znali siłę lupusowej zabawki.

-Spokojnie! - powiedzieli równocześnie Jeż i Daria. Po czym Jeż dodał. - Ktoś chce się z wami rozliczyć za robotę.

Ktoś wyszedł jako ostatni. DeGroat i Klemens rozdziawili usta widząc wchodzącego Orsiniego, któremu towarzyszyło kolejnych dwóch „szaraków” spod których płaszczy wystawały głowice krótkich mieczy. Jeden z nich niósł pękaty, skórzany worek. Orsini skinął na niego a ten położył worek na stole rozzuwając pętające go rzemienie. Błysnęło złoto. Rust spojrzał na Orsiniego, jakby chciał się upewnić, czy aby na pewno to jego pryncypał. Śliwa pod okiem przybrała już sino zielonkawą barwę, ale wamsowi, który wcześniej wyglądał na stłamszony, nic nie można było zarzucić. Odświeżony Orsini, nawet z podbitym okiem, roztaczał wokół siebie aurę władzy i wiedzy.



-Witaj Rust, chłopcze! - powiedział mierząc DeGroata i jego kompanię uważnym, oceniającym wzrokiem. - Oto obiecana zapłata, bo wiem że masz Sotoriusa Bepke. Cieszę się, że się udało. I że udało się zwieść jego ludzi. Musieliśmy się sporo z Oswaldem natrudzić, by nikt wam w drogę nie wchodził, udało się. To najważniejsze, bo sprawa jest poważna. Bardzo poważna. Dla tego też poważni ludzie się nią zajęli. - wszyscy usłyszeli magiczne słowo Oswald. Oswald!! Owiany złą sławą nadzorca „cichych ludzi”, którzy dbali o sprawy najwyższej wagi w mieście. Co do chuja robili tu jego ludzie?! - Gdzie jest Bepke? Dawajcie go, bo sprawa pilna, tu macie zapłatę!

Greger stojący najbliżej stołu uniósł nieco worek z którego wysypały się złote karle. Niektóre nawet potrójne…


***

5k100

I Dosiego Roku!

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline